dlaczemu

#474. Dlaczemu cz.12

Witajcie!

Ostatnie tygodnie były dla mnie conajmniej ciężkie. Wyjaśnię je w pamiętnikowej notce, jednakże w tej postaram się skupić na aspekcie, który powoli zaczyna mnie wkurzać. Chodzi tu o marnowanie czasu. Ten temat wkurzał mnie zawsze i choć staram się być jednocześnie punktualny, ale też i wyrozumiały, bo w życiu zdarzają się różne sytuacje, jednak kompletnie przestaję rozumieć niektórych ludzi. Z jednej strony chwalą się ile to oni czasu nie mają, ale z drugiej widzisz tą samą osobą, która koniecznie musi być pierwsza… Pierwsza przy kasie, pierwsza na czele pieszych na chodniku, pierwsza za wszelką cenę, nawet jeśli oznacza to tratowanie ludzi.

Może się to wydawać dziwne, bo nie są to przecież najgorsze rzeczy, które mogą się nam przydarzyć, ale ich ilość przytłacza. Od jakiegoś czasu nie idzie poruszać się w miejscu publicznym, aby nie paść ofiarą “pierwszych”. Raz, dwa, czy nawet pięć razy można wybaczyć, ale takich razów naliczam w dziesiątkach. Nie wiem, co się z ludźmi dzieje, że mają potrzebę wpychania się wszędzie przed innych i to z reguły w ostatnim momencie tak, że muszę akrobacje wyczyniać, aby się z kimś nie zderzyć. Co jednak jest najgorsze, jak już taki “pierwszy” się wciśnie przed nas, nagle kończy mu się pośpiech i z gracją rozgotowanej kluchy ciągnie się przed nami trzy razy wolniej niż myśmy się poruszali. A jak spróbujesz wyprzedzić to się załącza motorek w tyłku i nagle może praktycznie biec… do momentu, aż my się poddamy. Wtedy wraca klucha. I w tak w kółko. Naprawdę tego nie rozumiem, a i z tolerowaniem tego idzie mi coraz gorzej…
Mefisto

#474. Dlaczemu cz.12 Read More »

#464. Dlaczemu cz.11

Bardzo nie lubię marnować czyjegoś czasu, ale tak samo mocno nie lubię, kiedy ktoś marnuje mój czas. Wydaje mi się, że każdy człowiek powinnien tak postępować, bo w ten sposób szanujemy i siebie, i innych. Niestety tak nie jest, więc dlatego serwuję Wam tę krótką notkę.

Mam już szczerze dosyć NHS (angielskiej służby zdrowia). Non stop wiszę na słuchawce, aby anulować wizytę dla Smoczyńskiego, którą miał już wieku temu prywatnie. I odwołuję ją już setny raz, bo im się po prostu coś usrało w głowach i nie chcą zanotować w systemie, że wszystko jest w porządku. A jak nie odwołam to dostanę list, ile ich taka wizyta kosztuje i żebym odwoływał, aby się nie zmarnowała.

Wiem, że tym wpisem nic nie zmienię, ale przynajmniej to z siebie wyrzucę. Jak zawsze trafił się nam nieprawdopodobny absurd, który musimy jakoś ugryźć…

Mefisto

#464. Dlaczemu cz.11 Read More »

#440. Dlaczemu cz.10

Ostatnio przypomniała mi się taka rzecz, która może już nie tak często towarzyszy mi w dorosłym życiu, jednak była moim “kompanem” przez wiele lat mojego dzieciństwa i mojej młodości. Mowa o krytyce, ale nie byle jakiej krytyce tylko krytyce za wszystko. Stosowała ją przeważnie moja matka wobec wszystkich (z wyjątkiem samej siebie oczywiście).

Rodzaj krytyki, którą stosowała moja matka uważam za bardzo toksyczny, bo nie dotyczyła ona rzeczy zrobionych źle, czy w ogóle niezrobionych. Dotyczyła ona wszystkiego: rzeczy zrobionych dobrze, źle, w ogóle niezrobionych. Łatwo się można domyśleć, że wszyscy w domu po prostu niechętnie robili cokolwiek, bo i tak kończyło się to litanią “ja bym to zrobiła lepiej”, dlaczego tylko 5, a nie 6″, “no i co z tego, że jesteś najlepszy w klasie”, itd.

Obrywali wszyscy: domownicy, zwierzęta, przedmioty, a nawet kwiatki. Przekładało się to tylko na to, że nikt nie miał ochoty marnować swojego czasu na robienie czegoś, co i tak skończy się kazaniem i nadszarpniętymi nerwami. Matka z wieloma rzeczami zostawała sama albo dostawała je tylko wtedy, kiedy wiedzieliśmy, że nie trzeba będzie przekazać ich “do rąk własnych”. Esemesowa bura nie była aż tak imponująca. Przynajmniej według mnie.

Oczywiście w takiej sytuacji zwiększa się samokrytyka i człowiek cały czas biczuje się w myślach za brak tej perfekcyjności we własnym działaniu. Najgorsze jest to, że nie da się być perfekcyjnym. Zostaliśmy stworzeni, aby dążyć do doskonałości, ale nie jest nam dane jej osiągnąć. Dlatego na wszystko, co robię, patrzę bardzo krytycznie i chociaż nie biczuję się w myślach za każdą zrobioną rzecz, to jednak cały czas we mnie to siedzi, mimo iż od ponad dekady nie miałem do czynienia z jej sposobem krytykowania. Sporo projektów po prostu wyrzucam, bo nie potrafię przepuścić im małej skazy – skazy, którą tylko ja widzę.

Porzuciłem wiele rzeczy, wiele cennych dla mnie rzeczy i z każdym rokiem czuję mniej zaangażowania, aby do nich wrócić. “I tak mi nie wychodziły”. To brzmi jak wymówka, ale dla mnie zawsze te słowa oznaczały, że mój wewnętrzny demon wygrał i pozbawił mnie kolejnej pasji. Z tym demonem zawsze przegrywam, pomimo iż walka potrafi trwać latami.

Mefisto

#440. Dlaczemu cz.10 Read More »

#435. Dlaczemu cz.9

Czasem czuję się jak kosmita, bo niby oczywiste rzeczy dla wielu znajomych, czy ludzi w moim otoczeniu są normalne, a dla mnie takie zachowania zakrawają o patologię. Dlaczego dorośli oczekują od dzieci umiejętności obsługi urządzeń bez pokazywania im, jak się to robi? I pal licho, jeśli kończy się to najwyżej śmiechem. Wielu dorosłych jest zbulwersowanych, że ich kilkuletnia pociecha nie potrafi obsłużyć urządzenia, które od blisko dekady nie jest w użytku i z którym mają do czynienia pierwszy raz. Najgorzej jest, kiedy ta sama osoba wymaga od ciebie zrozumienia, gdy uczysz go/jej używania czegoś nowego “bo to pierwszy raz i nie potrafi”.

Twoje dziecko też nie potrafiło, ale to nie przeszkadzało ci zmieszać je z błotem przy obcych ludziach.

Skąd wzięła się normalizacja takiego piętnowania dzieci, bo nie wiedzą jak zrobić coś, co, drogi rodzicu, powinieneś ich nauczyć? Naprawdę tego nie rozumiem, ani nie potrafię zrozumieć. I może nawet nie powinienem próbować zrozumieć, bo takie zachowanie hoduje nam kolejne pokolenie sfrustrowanych ludzi.

Mefisto

#435. Dlaczemu cz.9 Read More »

#394. Dlaczemu cz.8

Czasem mam potrzebę napisania czegoś pozytywnego, ale bardzo szybko łapię się wtedy na tym, jak bardzo przytłacza mnie cała negatywna rzeczywistość. Trzeba to przyznać, że naprawdę łatwo można znaleźć negatywne treści w dowolnych mediach, ale znalezienie czegoś, co przyniesie trochę radości jest niekiedy niemal niemożliwe. Tym bardziej, kiedy masz podły nastrój i chcesz rozweselić się jakimś pozytywnym newsem, a wokół sam terror dnia codziennego.

Nie lubię mieć złego humoru, bo wtedy wpadam w ten wir negatywności i nakręcam siebie niczym pozytywkę. Tylko zamiast uroczej melodi wydaję z siebie jęki pełne cierpienia. Trochę podobne do tych, kiedy próbuję podnieść się z łóżka i grawitacja za mocno mnie przyciąga. Tak, czasem mi się to zdarza.

Dlatego nie będę już marudził, ani się niepotrzebnie rozpisywał. Znalazłem coś pozytywnego i zostawiam to tutaj, aby każdy mógł nacieszyć oczy. Bo warto się cieszyć!

Mefisto

#394. Dlaczemu cz.8 Read More »

#372. Dlaczemu cz.7

Czuję się czasem jak przybysz z obcej planety. No dobra… Ostatnio to nawet powiedziałbym, że ponad normę. Wszystko przez to, że jak ludzie dzielą się na A lub B to ja stoję sobie jako takie ab, ale zdecydowanie częściej jako aab, abb, baa… Zależy, co sensownego i normalnego można wynieść z każdej strony. No bo, będąc szczerym, tak właśnie chciałbym żyć. Sensownie, a nie skrajnie. A ludzie żyją przeważnie na zasadzie “jak nie z nami to przeciwko nam”. No właśnie nie. Ja chciałbym zostać na moim neutralnym gruncie, miejscu, które niczym Sanktuarium w Heroes of Might and Magic, powinno być nietykalne przez wszystkich, a non stop odpieram od siebie poglądowych fanatyków.

I wiecie, co mnie w tym wkurza? Nie to, że ludzie są skrajni nawet w takich prostych kwestiach jak ulubiony kolor. Wkurza mnie to, że ode mnie też oczekuje się takiej skrajności, wpychania się w jeden z kątów pokoju przekonań, aż mnie wszystko będzie uwierać i irytować. Tylko po co, skoro jest masa innych możliwości? Jest masa miejsca, aby stanąć swobodnie i czuć się komfortowo ze swoimi przekonaniami. Ile mniej byłoby na świecie frustracji, ile mniej tej frustracji przelewałoby się na innych. A tak mamy tylko ciągłą walkę i zamiast iść do przodu, osiągać coraz więcej, rozwijać nowe możliwości i budować lepszy świat, stoimy w miejscu i patrzymy na narastające konflikty, na szerzącą się nienawiść i nierzadko sami padamy ofiarą tej frustracji, szerząc ją dalej, bo każdy ma swój limit, tym bardziej jak każda ze stron próbuje cię zepchnąć na którąś stronę.

A ja nie chcę stać po żadnej innej stronie, tylko swojej własnej.

Mefisto

#372. Dlaczemu cz.7 Read More »

#350. Dlaczemu cz.6

W ostatnim czasie mam strasznie mało pomysłów na cokolwiek, a chęci jeszcze mniej. O czasie nie wspomnę nawet – czas stał się dla mnie dobrym luksusowym, którego zwyczajnie nie posiadam. Brakuje mi sił, a jednak wciąż skądś je biorę. Takie moje osobiste perpetum mobile – “ja nie dam rady?”. No bo kto, jak nie ja?

Chciałbym móc choć trochę zwolnić, ale rzeczywistość nijak ma zamiar spełnić moje prośby. Ba, sprawdza, ile jeszcze wytrzymam. Napina mnie jak gumkę i czeka, aż pęknę. Trochę się czuję jakbym na siłę dorastał i wychodził z tej naiwności, że świat jest piękny i dobry. Ale z drugiej strony nigdy nie wierzyłem, że świat jest piękny i dobry, więc co się właściwie dzieje w mojej głowie? Trochę jakbym oszalał, ale dalej trzeźwo trzymał się wszystkiego, w co do tej pory wierzyłem. Zabawne, ale czuję się trochę jakbym był pijany.

Postawiłem sobie diagnozę: za dużo myślę. Dręczy mnie to wszystko dookoła, te rzeczy, które mógłbym zmienić, ale… Zawsze jakieś “ale”, prawda? Chciałbym wiele zmienić, ale nie mam już siły. Jaki sens ma walka o coś, kiedy to coś w końcu i tak podzieli się na dwie części, a potem zacznie kopać ciebie, bo ty nie pójdziesz w żadną stronę tylko stoisz jak kompletny debil na środku i nie wiesz, nie rozumiesz tego, co się dzieje.

Twoi bliscy, przyjaciele nagle podzieleni na dwa obozy, na dwie osobe frakcje wymachujące pięściami przed swoimi twarzami. Jeśli staniesz pomiędzy nimi próbując ich uspokoić, to nagle staniesz się wrogiem obu stron. “Jeśli nie jesteś z nami, to jesteś przeciwko nam”. Ile razy w życiu już to usłyszałem. A ja nie chcę stać po niczyjej innej stronie niż swojej własnej: po tej stronie, po której walczy się za słuszne rzeczy, za wspieranie się nawzajem bez względu na wszystko, za to lepsze jutro bez podziałów, bez kłótni, za równość, za odpowiedzialność, za ten piękniejszy świat, który sam nie stanie się piękny, jeśli nie ruszymy tyłków i czegoś z nim nie zrobimy.

I mówię sobie, że jestem zmęczony, że chciałbym już przestać, a i tak staram się coś robić. Rozmiawiać. Naprawiać. Czuję się jak człowiek-taśma, bo sklejam to, co przedwcześnie się rozłączyło. Docieram do końca mojej wyrozumiałości i zamiast się wkurzyć, po prostu biorę łopatę i poszerzam własne granice coraz dalej. Tłumaczę innych przed samym sobą, bo jeśli nie będę mostem, który łączy, to zacznę być ścianą, która dzieli. Biorę czasem tak głęboki oddech, że przez chwilę nie oddycham, ale nie chcę już więcej krzyczeć. Chcę żyć w świecie, gdzie będę mógł mówić i tyle wystarczy, aby być wysłuchanym.

Chciałbym odpocząć, rzucić wszystko w kąt, ale nie mogę. To lepsze jutro nigdy się nie zacznie, jeśli dzisiaj się poddam.

Mefisto

#350. Dlaczemu cz.6 Read More »

#342. Dlaczemu cz.5 – Tu trzeba krzyczeć…

Nawet nie wiem jak zacząć ten wpis bez jakiegoś soczystego przekleństwa, bo w głowie mi się nie mieści to, co dzieje się w Polsce. Skończyła mi się cierpliwość i zagryzanie zębów – “tu trzeba krzyczeć, trzeba się drzeć”, jak to świetnie ujęto w tej piosence.

To jest dla mnie naprawdę trudny wpis, bo sprawa aborcji nie jest prostą sprawą mieszczączą się pomiędzy naszymi standardowymi “dobrze” a “źle”. Tutaj nie ma “dobra” i “zła”. Tutaj jest czyjś wybór – niejednokrotnie najcięższy w życiu.

Dlaczego zatem mamy stado starych dziadów i starych bab uważających siebie za alfy i omegi, by decydować za innych w sprawach tak bardzo trudnych? Dlaczego robią nam to stare dziady i baby, które ochoczo korzystały z rozszerzonego prawa aborcyjnego: “z powodu ciężkich warunków finansowych”, a nam odbierają ten nawet najcięższy wybór.

Moja babcia miała aborcję, bo zagrażała jej życiu. Osierociłaby dwójkę dzieci i zostawiłaby mojego dziadka na pastwę depresji, gdyby odebrano jej ten wybór. Zabrakłoby tej jednej z najważniejszych kobiet, które starały się chronić mnie przed złem tego świata i pewnie nie dożyłbym dzisiejszego dnia.

I to mnie w tym wszystkim zwyczajnie wkurza, że człowieka pozbawia się fundamentalnej rzeczy jaką jest wolność wyboru. Tym bardziej w tak trudnej sytuacji, gdzie człowiek nawet nie stoi między młotem a kowadłem, a czeka na spadający fortepian z nieba, który roztrzaska mu się o łeb.

Wiecie, co w tym wszystkim jest odrażające? Że robi się to pod pretekstem ratowania życia, podczas gdy każdy z nas wie, iż jest to czysty sadyzm skierowany w stronę przede wszystkim tych nienarodzonych dzieci i kobiet, a potem ich rodzin. Ale już to w historii nie raz przerabialiśmy, że ludzie tłumacząc się dobrymi intencjami dokonywali mordów i szerzyli zło w najczystszej postaci, za które potem musieli przepraszać ich potomkowie.

To, co oni robią to nie jest ochrona życia. To jest zabawa w boga tak długo, jak problem ich nie dotyczy. A jeśli nagle będzie ich dotyczył, to nagle jest to “wyjątkowa sytuacja”.

Chciałbym, aby każde życie było ważne, ale nie osiągnie się tego zakazami tylko rozwojem medycyny, wdrażaniem edukacji seksualnej i rozszerzaniem świadomości społecznej. To jest może i czasochłonne, ale przynajmniej nikogo nie obdziera z godności i prawa do wyboru…

Mefisto

#342. Dlaczemu cz.5 – Tu trzeba krzyczeć… Read More »

#332. Dlaczemu? cz.4

Koronawirus okazał się być niesamowicie męczący pod tym względem, iż coraz więcej ludzi w niego wątpi. Jeszcze jakby to byli jacyś obcy ludzie to nie byłby tak do końca mój problem, ale kiedy z takimi rewelacjami przychodzą bliscy, czy znajomi to człowiek tylko zagryza zęby i pyta się w duchu “dlaczemu ja”.

Nie mam nic przeciwko dyskusji, kiedy ktoś podaje mi jakieś argumenty, ale teksty w stylu “bo żona męża dziadka koleżanki powiedziała” działają na mnie jak płachta na byka. Siedzę w pracy i zamykam rekordy ludzi, którzy najwyraźniej nie usłyszeli, że koronawirus to zwykła grypa. Pewnie jakby usłyszeli to miałbym teraz mniej roboty.

Jest mi po prostu i ciężko z tym wszystkim, i przykro.

Mefisto

#332. Dlaczemu? cz.4 Read More »

#315. Dlaczemu? cz.3

Ostatnio zdarza mi się wejść między internetowe kłótnie. Wiem, wiem. To jak świadome wchodzenie na minę – wręcz proszę się o kilka lat życia mniej myśląc o tym, że ludzi już całkowicie popieprzyło. Robię to jednak półświadomie, bo czytając jakikolwiek news z polskich stron, spotykam się z kilkoma motywami przewodnimi wśród komentarzy: najczęściej politycznymi i odnoszącymi się do osób LGBT. Dzisiaj pogadamy sobie o tych drugich, a dokładniej o tym, dlaczego ludzie czasem mają potrzebę powiedzieć o tym, jakiej są orientacji.

Zawsze, ale to zawsze, kiedy jakiś artykuł wymienia mniejszności seksualne, znajdzie się jakiś obrońca tudzież obrończyni godności oburzającymi się na wieść, że jakiś aktor/jakaś aktorka wyznaje światu swoje preferencje. “No bo po co nam wiedzieć, kto z kim sypia”. Niby prawda – twoje łóżko, twoje sprawa, ale spora część ludzi żyje jednak w trochę bardziej rozbudowanej rzeczywistości, gdzie sprawa czyjejś orientacji przenika w inne, zupełnie zwyczajne tematy.

Pomyślmy o takiej scence: mamy biuro i trzech pracowników. Panią Krysię, pana Adasia i pana Krzysia. Cała trójka wesoło rozmawia sobie o tym, co robili podczas weekendu. Pani Krysia dzieli się informacją, że w końcu wyciągnęła męża na zakupy. Pan Adaś wspomina, że on i jego partner też spędzili weekend na odchudzaniu portfela w sklepach. Pewnie zakładaliście, że pan Krzyś zacznie krzyczeć “a po co nam to wiedzieć z kim sypiasz”, ale pan Krzyś jest normalny i weekend spędził na grze w szachy ze swoim ojcem i pomocy mamie w przydomowym ogródku.

A teraz kolejna scenka: przychodzi elegancko ubrana Alicja do jubilera i wybiera biżuterię. Ekspedientka Ala próbuje być pomocna i wypytuje o najdrobniejsze szczegóły. W trakcie rozmowy okazuje się, że kobieta wybiera prezent dla swojej parterki z okazji dziesiątej rocznicy ich związku. Wiadomo – tak okrągłą rocznicę trzeba uczcić i zależy jej na czymś wyjątkowym, co będzie partnerce naszej bohaterki przypominać o ich uczuciu przez – miejmy nadzieję – resztę ich życia. Ala od razu kieruje potencjalną klientkę do gabloty, gdzie jest wystawiona na pokaz biżuteria na specjalne okazje.

Ktoś mógłby się kłócić, że przecież w każdej sytuacji można było podać kolegę/koleżankę zamiast partnera/partnerki. Oczywiście, że można, ale to rodzi więcej problemów niż może przynieść takiej osobie pożytku.

Po pierwsze: taka osoba mierzy się z wykluczeniem ze społeczeństwa. Nie spełnia norm, więc nie może, nawet przypadkiem, opowiedzieć o osobie, którą kocha, choćby ta osoba była najmilszą osobą na świecie. To wpędzanie człowieka w poczucie wstydu za to, jak kocha. Po drugie: w sytuacji pana Adasia współpracownicy mogą założyć, że jest on samotny (zawsze chodzi na zakupy z kolegą, a nie np. z żoną) i sugerować mu osoby, najpewniej kobiety, do związku. W sytuacji Alicji możemy doprowadzić do tego, że Ala zacznie sugerować jej produkty, które bardziej nadają się na urodziny koleżanki niż na celebrowanie dekady związku z drugą osobą, co tylko przełoży się na frustrację Alicji.

To nie tylko irytuje osoby ze środowisk LGBT, ale też ludzi postronnych, którzy tak jak oni chcą po prostu kochać, a widzą to, że skoro ktoś uważa, że miłość można sortować na lepszą i gorszą, to wiedzą, że kiedyś przyjdą posortować ich uczucie, bo nie pasują do ciasnych, niepraktycznych i niewygodnych pudełek heteroseksualizmu narzucanego przez lata przez różne instytucje. Bo bez ślubu, bo bez dzieci, bo bez stereotypów, bo za duża różnica wieku, bo, bo, bo…

My się naszych “bo” nasłuchaliśmy i wiemy, jak bardzo potrafią one upodlić życie. Dlatego o tym piszę, bo jeśli o pewnych rzeczach nie zacznie się mówić, to nigdy się nie zmienią. Jesteśmy już na tyle duzi, aby zaakceptować to, że ktoś może żyć i myśleć inaczej niż my i nie powodować tym samym końca świata. Pamiętajmy o tym.

Mefisto

#315. Dlaczemu? cz.3 Read More »

Scroll to Top