Interpersonalnie

#269. Star Wars the Old Republic: Aktualizacja 6.1

Niedawno wyszła aktualizacja 6.1, która dodała niewielki kawałek fabuły. Tak niewielki, że gdyby ta gra była książką, to czytalibyśmy ledwie kilka zdań z jednego rozdziału. Długo się zastanawiałem, czy warto o tym pisać, ale z drugiej strony później (kiedy wyszłoby coś więcej niż kilka słów) mógłbym o tym zapomnieć. No i porobiłem trochę screenshotów, a szkoda, aby się zmarnowały. 😉

Na planetę Odessen przybywa Ręka Imperatora (Emperor’s Hand). Naszym zadaniem jest omówić zasady współpracy Aliantów i Imperium. No i oczywiście oprowadzić naszego gościa po bazie.

Kolejnym punktem jest krótki przerywnik, w którym dowiadujemy się, co dzieje się z Darth Malgusem. Widać męczą go jakieś przykre wspomnienia związane z obecnym Imperatorem. Jego wątek pozostaje dalej pod płaszczem tajemnicy.

Następny fragment opowieści to powrót do wątku Kiry i Scourga. Były Sith rozwala nam bazę, bo rzuca nim gniew na prawo i lewo. Chodzi o statek, który zaginął, a który jest kluczowy ze względu na to, kto znajduje się na pokładzie. Kira przedstawia nam jednak T7, robotowi skoremu do pomocy, aby odnaleźć zgubę.

I na tym właścicie nasza opowieść się kończy. Było tego bardzo mało i jestem przez to bardzo zawiedziony. Liczyłem na chociaż troszkę więcej, ale twórcy (mam taką nadzieję) mają widać jakiś plan, więc po prostu będę cierpliwie czekał. Zapowiada się niesamowita podróż, więc poczekam. Bo jeśli nie będzie warto to urwę komuś łeb! 😉

Mefisto

#269. Star Wars the Old Republic: Aktualizacja 6.1 Read More »

#268. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.15 – Czas oczekiwania

Zadanie, które Japeś powierzył Dominikowi było trudne, bo wymagało uruchomienia sieci kontaktów i docierania do najbardziej skrytych informacji o i tak wystarczająco tajemniczej dziewczynie. Zwariowany recepcjonista nie poddawał się jednak i zapewniał Wędrowca, że prędzej czy później znajdzie to, czego on szukał, a jego idol (nie mając większego wyboru) ufał mu bezgranicznie.

W międzyczasie chłopak spędzał każdą wolną chwilę z Siyą, rozkoszując się jej towarzystwem. Ona sama wydawała się bardzo pogodna ilekroć spotykała swego dziwnego towarzysza, ale Japeś nie potrafił stwierdzić, czy ona go naprawdę lubiła. Czytanie swoich własnych emocji było dla niego wciąż dosyć skomplikowane, a co dopiero czytanie ich u innych ludzi.

Mimo tego starał  się jednak wierzyć, że ich spotkania nie są z przymusu i dziewczyna w jakimś stopniu darzy go pozytywnym uczuciem (czymkolwiek ono by było). Dlatego też odsuwał na bok ponure myśli wkradające się do jego umysłu. Póki co zamierzał się cieszyć i radować momentami spędzonymi z Siyą.

Jednego dnia jego wybranka miała dla niego niespodziankę i zabrała go na spotkanie z jej znajomymi, którzy przyjęli go z entuzjazmem. Japeś był wręcz rozchwytywany przez nieznajomość wielu rzeczy. Często tłumaczył się tym, że mieszkał daleko hen na krańcu świata i wiele rzeczy nie zdążyło jeszcze tam dotrzeć. Siya i jej ekipa edukowali Wędrowca we wszystkich znanych i powszechnych rzeczach, które dla chłopaka były kompletną nowością.

Na jednym ze spotkań zauważył chłopaka, którego strój i wyraz twarzy aż krzyczał o wewnętrznej złości przeciwko wszystkiemu. Wydawał się bardzo nietypowy i zdystantowany w stosunku do nowego nabytku tej wesołej gromady. Jakby tego było mało cały czas mierzył Japesia przeszywającym wzrokiem, aż ten czuł ciarki na plecach.

09.02.2020_00-06-10

Na szczęście na ich spotkaniach pokazał się tylko raz. Wędrowiec jednak był zaintrygowany, więc zapytał Siyę kim był ten chłopak, który samym wzrokiem wyrywał duszę i miażdżył ją w myślach. Dziewczyna zaśmiała się jedynie ns ten opis.

– To Jake. – odparła bez zawahania wciąż rozbawiona barwnym opisem swojego znajomego. – On zawsze ma taką minę, kiedy widzi kogoś nowego. Nie przejmuj się, kiedyś mu przejdzie.

Japeś kiwnął jedynie głową. Czuł jednak jakiś dziwny, nieuzasadniony niepokój w sercu. Jak gdyby wszedł na czyjś teren i teraz ten ktoś celował do niego z broni. Starał się jednak uspokoić skołatane myśli. Pewnie znowu coś źle odebrał i niepotrzebnie się tym przejmował. Odrzucił to dziwne uczucie na bok i rozkoszował się czasem spędzonym ze znajomymi.

Późnym wieczorem wrócił do domu. Pod blokiem spotkał Dominika, który trzymał w rękach plik kartek.

– Mam! – zawołał radośnie do Japesia.

Mefisto

#268. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.15 – Czas oczekiwania Read More »

#266. Kącik Podróżniczy nr 17

BRISTOL

map

Tyle razy byłem w Bristolu, ale ani razu nie zagłębiłem się w jego historię. Pora to zmienić!

Bristol to miasto liczące niemal pół miliona mieszkańców, gdzie prawie 1/4 mieszkańców to osoby pochodzenia etnicznego innego niż biały Anglik. Odkąd pamiętam to miasto kojarzyło mi się z dziesiątkami języków przeplatanych każdego dnia, kiedy wracałem przepełnionymi autobusami z pracy, wszelkiej maści knajpkami z jedzeniem z różnych zakątków świata i nietypową, wielokulturową społecznością, która potrafiła ze sobą koegzystować.

Historia tego miasta sięga czasów paleolitu (ze znaleziskami mającymi nawet i 60tys. lat), gdzie pojawiły się pierwsze osady. Oczywiście są znaleziska sugerujące, że kiedyś mogli mieszkać tutaj neandertalczycy (nawet i 300tys. lat p.n.e.). Nie będę się jednak skupiał na tak odległych czasach.

W roku 1000 powstał Bristol. Nazywał się wtedy Brycgstow (co oznaczało: miejsce przy moście) lub Brastuile. Ewolucja tej nazwy przechodziła przez Bricstow, Brigstowe, aż dotarła do Bristolu. W muzeum w Bristolu jest wystawiony gobelin opisujący historię imienia tego miasta.

Najstarsze zapiski sugerują, że pierwszą nazwą Bristolu mogło być Caer Odor (z archaicznego walijskiego: fort nad przepaścią).

Bristol rozwijał się prężnie, a jego atutem stał się port. Dzięki niemu kwitł handel z Irlandią, Islandią i Gaskonią, a w późniejszych czasach z amerykańskimi koloniami. W 1542 powstała Diecezja Bristolu, kiedy opactwo św. Augustyna zyskało status katedry. W tym samym roku Bristol zyskał też status miasta.

XIX wiek zapisał się pod nazwiskiem Isambarda Brunela, który zaprojektował połączenie kolejowe między Londynem a Bristolem, dwa statki parowe (SS Great Britain i SS Great Western) oraz wiszący most Clifton Suspension Bridge (do którego również Was niedługo zabiorę ;)).

Podczas Drugiej Wojny Światowej Bristol był celem nalotów Luftwaffe, które uszkodziły blisko 100 tys. budowli, a 3 tys. zostały całkowicie zniszczone. Odbudowa miasta przypadła na lata 60-te i 70-te, kiedy postanowiono na wieżowce i nowoczesną (na dany okres) architekturę. W latach 80-tych zrekonstruowano Queen Square i Portland Square nadając im ich oryginalny, gregoriański wygląd.

W 2012 Bristol wprowadził Bristol Pound (funt bristolijski), który jest niczym innym jak lokalną walutą akceptowalną w wielu miejscach. Ma ona na celu zachęcenie mieszkańców do kupowania lokalnie (albowiem waluta nie jest oficjalna i obowiązuje tylko w Bristolu), aby kapitał zostawał w mieście i zasilał lokalną ekonomię. Jest to też druga lokalna waluta w UK, którą można płacić online.

Mam nadzieję, że to krótkie streszczenie długiej i zawiłej historii Bristolu Wam się spodobało. Dalej będą już tylko opisy atrakcji, które można znaleźć w tym ciekawym mieście. 😉

Mefisto

#266. Kącik Podróżniczy nr 17 Read More »

#265. Dream Daddy

654880_20190311210447_1

Problemem gier typu symulator randek jest to, że jak raz zagrasz w jedną to potem nie jesteś w stanie już przestać. Dzisiaj zaprezentuję wam niebywały tytuł o nazwie Dream Daddy autorstwa Game Grumps.

Jak łatwo można się po tytule domyśleć, naszym zadaniem jest wybrać tego jedynego tatusia, randkować z nim, a ostatecznie podbić jego serce. Aby było ciekawej: my też jesteśmy tatą!

Zacznijmy jednak od początku.

(moja postać wygląda bardziej jak nastolatek niż dorosły :D)

Zostajemy obudzeni przez Amandę (zwaną też Manda Panda), która delikatnie sugeruje, aby ruszyć nasze cztery litery, zapakować vana i jechać do nowego domu mieszczącego się w Maple Bay. Przy okazji wspominamy stare czasy, gdzie spokojnie można wybrać, czy Amanda miała matkę, czy ojca (w sensie dwóch ojców) i czy została adoptowana, czy urodzona w szpitalu. Kogokolwiek jednak wybierzemy i tak będzie jedynie wspomniany w grze, bo po drodze niestety umrze.

Docieramy do naszego nowego gniazdka i postanawiamy zwiedzić okolicę. Tzn. to jest jedna z dostępnych opcji, którą nagmiennie wybierałem. Od razu mamy szansę poznać kilku z siedmiu dostępnych tatuśków. Są oni kompletnie różni, z różnymi problemami i różnymi profesjami (jest nawet pastor!) i różnymi dziećmi wchodzącymi nam od czasu do czasu na głowę.

Pastor zaprasza nas na grilla, gdzie mamy poznać tych sąsiadów do romansu, których jakimś sposobem ominęliśmy (a można to zrobić olewając wszystko i robiąc sobie tatusiową drzemkę). Oczywiście nasz blondwłosy towarzysz przynosi ciastka, a te bezlitośnie pożera Amanda (i nawet się z nami nie dzieli).

654880_20190311213359_1

Podczas grilla dowiadujemy się, że naszą interakcję z tatuśkami może ułatwić Dadbook. To coś takiego jak Facebook tylko, że dla ojców. “Dadmanda” nam to wyjaśnił(a). 😉

Każdego tatuśka możemy zaprosić na trzy randki (pamiętajcie, że ta trzecia jest tą najważniejszą), a ich wynik wpływa na zakończenie gry. Chociaż i tak mimo najszczerszych starań najfajniejsze postacie (łamane na: postacie z najdziwniejszymi problemami) dadzą nam kosza, bo “muszą sobie wszystko poukładać”. To ja z tobą udaję specjalistę od spraw paranornalnych, aby dostać cholerną koszulkę, a ty “musisz sobie wszystko poukładać”. No trzymajcie mnie!

Niektóre romanse są jednak urocze, inne takie trochę bardziej na zasadzie rywalizacji (i jeszcze ta radość naszej postaci, kiedy wygra, WYGRA!), niektóre są po prostu dziwne (z pozdrowieniami dla gotyckiego wampira wstydzącego się faktu, że jest informatykiem – tak, to jest powód do wstydu). No i jest jeszcze możliwość zginięcia w trakcie gry. W symulatorze randek. Nawet w takich grach muszą mi przypomnieć, że ja mam w tyłku magnez na umieranie! (tak, zginąłem na wszystkie możliwe sposoby – brawo ja! steam mi dał nawet osiągnięcie za to – chyba wydrukuję i oprawię w ramkę)

Oczywiście u boku mamy naszą wierną Amandę pomagającą nam z naszymi uczuciowymi podbojami, a w zamian my dzielimy się z nią naszą tatusiową mądrością przy mierzeniu się z jej nastoletnimi problemami. Taki miły element odciągania uwagi od głównego wątku gry.

Gra jest dosyć przyjemnym odciągnięciem uwagi od codzienności i jednocześnie skokiem prosto w codzienne życie samotnego ojca próbującego ułożyć sobie życie jednocześnie kibicującego córce w pierwszych krokach w dorosłość. To jest taki tytuł, który włożyłbym między “miłe” a “powalone”. Przyjemnie się grało i w sumie nie miałbym nic przeciwko jakiejś kontynuacji historii, rozwinięcia niektórych wątków (czy oni jednak będą razem!?), dalszych losów i relacji Amandy z jej ojcem… Cóż, może kiedyś twórcy coś stworzą. 😉 Tymczasem ja zachęcam fanów symulatorów randek do zmierzenia się z tą pozycją!

Na koniec zostawiam Wam to wwiercające się w mózg intro.

Mefisto

#265. Dream Daddy Read More »

#264. Kącik Techniczny nr 17

Myślę, że to będzie ostatnia (póki co) notka o naszych rozwiązaniach powiązanych z Home Assistantem. Reszta naszych pomysłów jest wciąż na etapie planowania. 😉

Pisałem kiedyś, że w domu używamy głównie żarówek Philips Hue, którymi można sterować przy użyciu aplikacji. Można też je dodać do Home Assistanta i zautomatyzować ich użytkowanie.

Na przykład światła same mogą się gasić, kiedy wychodzimy z domu. Mogą się włączać i wyłączać o określonych godzinach. Światło na korytarzu przy drzwiach wejściowych uruchamia się na czujnik i gaśnie po kilku sekundach, jeśli nie ma ruchu. Przydaje się to przy małym dziecku, przy którym często brakuje kończyn do włączenia czegokolwiek. 😉 Mieliśmy w planach zrobienie automatycznego przygaszania świateł ilekroć włączymy film na projektorze, ale póki co nie mamy czasu niczego oglądać. 😉

Do naszych żarówek wybraliśmy dwa włączniki do samodzielnej konfiguracji. Można by było wziąć te od Hue, ale są raczej drogie. Kupiliśmy więc włączniki na Aliexpressie i zaprogramowaliśmy je sami. Trzy przyciski w konfiguracji: włącz, + do rozjaśniania i – do przyciemniania. Aby wyłączyć wystarczy pyknąć + i – jednocześnie.

Włącznik w pokoju dziennym ma dodatkową funkcję, bo można nim sterować światłem w powyższej konfiguracji, a także włączyć i wyłączyć lampę stojącą w rogu (wciska się włącz i + albo włącz i -). Jest to mało potrzebna i bardziej awaryjna opcja, bo lampa mimo wszystko włącza się i wyłącza sama. 😉

Światło w naszym pokoju komputerowym (gdzie odbywa się większość naszego życia w domu) jest połączone z dzwonkiem do drzwi, więc jeśli przyjdzie jakiś kurier lub listonosz, a my jakimś cudem nie usłyszymy dzwonka, światło zamruga kilka razy dając nam znać. 😉

Jedno z nielicznych pomieszczeń, gdzie nie mamy inteligentnych żarówek, to kuchnia. Tam ktoś wstawił jarzeniówkę, wyszpachlował sufit dookoła w jakiś nibywzorek i zostawił nas z zagadką, co zrobić, bo usunięcie takiej lampy zostawia nam problem poprawiania całego sufitu, a to nam na razie nie po drodze…

Nie ma jednak rzeczy niemożliwych (a na pewno nie dla ludzi kupujących rzeczy na Aliexpressie :D). Rozebraliśmy jarzeniówkę i zamontowaliśmy tam smart switch, który pozwala zdalnie uruchomić światło. Właściwie to bardziej wyłączyć je, kiedy wychodzimy i zapomnimy o tym. 😉

Home Assistant pozwala też na sterowanie wieloma rzeczami poprzez Alexę, które normalnie by nie działały w ten sposób, bo nie są wpierane. Jest to dosyć wygodna rzecz, bo czasem musisz coś wyłączyć, buty masz już na nogach, więc nie masz ochoty ani ich ściągać, ani też brudzić dywanu. Dlatego krzyczysz do Alexy, aby zgasiła światło, a ta generalnie to robi, ale czasem zamiast wykonać swoje zadanie życzy ci miłego dnia lub też włącza światło w innym pokoju… 😂

Myślę, że opisałem większość naszych szalonych rozwiązań i prób automatyzacji domu. 🙂 Wciąż jest jeszcze sporo planów, które czekają na odrobinę czasu, abyśmy mogli się nimi zająć. Możecie być jednak pewni, że na 100% o nich napiszę. 😉

Mefisto

#264. Kącik Techniczny nr 17 Read More »

#263. Piorunująco :D

Dzień dobry wieczór!

Znowu wyszła mi notka pisana na szybko… Chyba tracę moją supermoc organizowania sobie efektywnie czasu! 😂

Przyznam szczerze, że jestem bardzo zaskoczony tym, jak mocno Simsy mogą odzwierciedlić rzeczywistość, którą opisuję w Wędrowcze z Krańca Czasu. Grałem ostatnio, aby zrobić screenshoty do ostatnich dwóch notek. No i randka Japesia była wybuchowa. 😂 Siya dostała piorunem! Kara boska za spotykanie się z Japesiem!

21.01.2020_01-01-03

W części 14 potrzebowałem tylko jednego screenshota Japesia rozmawiającego z Dominikiem, gdzie Smok będzie poza kadrem. Niestety Smoka ciągnie cały czas do lodówki i przeszkadza. 😂

Jeśli chodzi o to opowiadanie to pozwolę sobie tutaj odpowiedź na jedno pytanie, które do mnie ostatnio dotarło: istoty z Krańca Czasu są stworzone przeze mnie w Simsach. Reszta postaci to wyłapani na ulicy i wcieleni do swoich ról Simowie. Poza Dominikiem oczywiście. To on czekał na mnie, aż przydzielę mu rolę największego psychola w opowiadaniu. 😂

Udało mi się skończyć Star Wars Jedi: Fallen Order. Trochę mi przykro, bo lubię, kiedy gra daje mi możliwość rzucania przeciwnikami. 😀 Ale gra zrobiła na mnie spore wrażenie – zarówno fabułą jak i filmową wręcz grafiką i dokładnością animacji.

Workspace 1_2020_01_26___16

Gra została stworzona przy użyciu oprogramowania do przechwytywania ruchu. Czyli mówiąc prościej ruch postaci to nagrany ruch prawdziwych ludzi (a dokładniej aktorów). Dla ciekawskich: tutaj jest krótki filmik “zza kulis”, w którym można obejrzeć jak to wygląda. 😉 (koszulka ze Stormtrooperem “I’m gonna miss you” wymiata 😂)

Jaram się też faktem, jak bardzo rozwija się gaming na Linuxie. Parę lat temu to nawet nie myślałbym, że zagram bezproblemowo w świeżo wydaną grę. A teraz to po prostu działa. Mam wybór i to mi się podoba. 🙂

Humble Bundle zmieniło w ostatnich miesiącach swoją subskrypcję i teraz oferują Humble Choice. Pozwala nam to wybierać spośród oferowanych gier (ilość gier do wybrania zależy od posiadanego rodzaju subskrypcji). Zgaduję, że to odpowiedź na narzekania ludzi, że gry się często powtarzały, a nie każdy chce lub ma możliwość oddać ją komuś innemu. (tak swoją drogą dalej mam gry do oddania – jak ktoś jest chętny to pisać ;)).

Powoli wracam do grania w Minecrafta, więc jest szansa, że zacznę znowu nagrywać postępy z budowy zamku. 😛 Ostatnie dwa miesiące były zdecydowanie zbyt zalatane i liczę na to, że może w końcu nadejdzie odrobina spokoju… Najwięcej zależy teraz od Smoczyńskiego, który znowu wszedł w fazę buntu i ma swoje humorki. Dobrze, że ta faza nie połączyła mu się z TNT w Minecrafcie, bo prezentowałbym Wam najpewniej wielki krater…

Jeśli chodzi o studia to mam trochę zaległości. Głównie dlatego, że ostatnie trzy tygodnie spędziłem na chorowaniu i ciężko było mi się skupić, a na matematyce przerabiałem pochodne funkcji, które może trudne nie są, ale jak się człowiek nie skupi to potem śmieszne rzeczy wychodzą. 😛

Moja nauka jazdy idzie dosyć sprawnie. Instruktor powiedział mi, że jeszcze trochę i będę mógł zdawać. I wszystkie pięknie, ładnie, ale ja dopiero zaczynam teorii się uczyć… 😂

W kwestiach blogowych: zamierzam skończyć pisać oba kąciki po 20 wpisie, wstawić w ich miejsce Wędrowca, a jak zamknę rozdział z pisaniem opowiadania to pomyślę, czy będę wracał do pisania kącików. W tej chwili nie mam za bardzo czasu na nie i myślę, że przyda mi się przerwa, aby w spokoju zebrać chociaż jakieś pomysły. No i jeszcze miała być seria wpisów o Anglii.

Chciałem też wziąć się za odświeżenie wyglądu bloga, ale trochę mi to nie wychodzi. Szczerze mówiąc zaniedbuję wszystko, co nie ma ustalonego terminu. 😂 Prawdę powiedziawszy jestem ostatnio tak przemęczony, że czasem mam wrażenie, że nawet bloga zostawię…

Zaczynam powoli myśleć o zmianie pracy. Uwielbiam moją pracę (i cudowną szefową!), ale przydałoby się coś, gdzie zarabiałbym przynajmniej tyle samo i spędzał o połowę czasu mniej w pracy. A najlepiej by było jakbym pracował mniej i zarabiał więcej. 😛 Myślę, że pora zrobić spory krok do przodu i postarać się o pracę, która bardziej będzie zgodna z moimi zainteresowaniami.

No i zgodnie z Połówką ustaliliśmy, że pójdziemy na dodatkowe kursy jak skończę prawko, aby podnosić nasze kwalifikacje. 😉 Jako że te kursy są głównie online to będę osobistym nauczycielem Połówki. Coś czuję, że to się źle skończy… 😂

Myślę, że chyba napisałem o wszystkim, co chciałem. Muszę te notki zacząć lepiej organizować, aby były bardziej składne, bo chyba wyszła trochę chaotycznie… 😛

Mefisto

 

#263. Piorunująco :D Read More »

#262. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.14 – Plan idealny

Japeś wpadł do domu jak błyskawica. Pośpiesznie zrzucił z siebie nadmiar ubrań wprost na drzemiącego Chochlika Pomagiera i intensywnie stukał w ekran telefonu. Smok, który normalnie o tej porze szykował się do snu, podniósł zmęczony pysk i przyjrzał się swojemu podopiecznemu. Od razu domyślił się, że stało się coś, co zmobilizowało Wędrowca do walki, więc zwlókł się z łóżka i podreptał do młodzieńca.

– Słuchaj, mam prośbę. – Japeś zwrócił się do Pradawnego, a ten przysiadł jedynie czekając na dalszy ciąg rewelacji. – Mógłbyś popilnować w łazience brudnego prania?

– Japesiu, czy ty się przypadkiem w głowę nie uderzyłeś? – mruknął lekko zdumiony, ale z drugiej strony spodziewający się takiego zachowania po tak pierdołowatej istocie z Krańca Czasu.

– Wyjaśnię ci wszystko później. Na razie skup się na praniu. – desperacja chłopaka przekonała Smoka do padnięcia na górę przepoconych koszulek i znoszonych majtek. Cokolwiek się działo musiało to być dla Wędrowca sprawą życia i śmierci.

Minął niecały kwadrans oczekiwań, kiedy rozległo się pukanie do drzwi, a chwilę potem Japeś wpuścił Dominika do swojego domu. Przedziwny recepcjonista wkroczył ostrożnie do świątyni swego bóstwa i zatracał się w pięknie taniego mieszkania, domu jego idola. Chłopak gotów był całować nierówne deski na podłodze, odchodzącą tapetę na ścianie, a nawet odprysk nieudanej próby ugotowania obiadu…

– Nie wierzę, że mnie zaprosiłeś! – jęknął z zadowoleniem kotouchy ekscytując się każdą plamką na ścianie. Potajemnie robił zdjęcia telefonem. Cóż to będzie za sensacja na fanpejdżu!

– Ja też nie wierzę… – odparł zbierający szczękę z podłogi Smok. Teraz już rozumiał czemu miał pilnować brudnej bielizny: dla psychofanów to najlepszy łup!

– Mam do ciebie wielką prośbę! – Japeś złapał Dominika za ramiona, a ten pisnął z uradowania nienaturalnie piskliwym głosem.

– Dla ciebie wszystko! – odparł z nieukrywaną radością recepcjonista i położył swoje dłonie na ramionach Wędrowca, po czym znów pisnął, jakby świnię zażynano.

– Jest pewna dziewczyna, o której muszę dowiedzieć się kilku rzeczy, a wiem, że ty będziesz w stanie znaleźć te informacje… – Japeś wprowadził swojego rozmówcę w swój plan. Oczywiście robił przerwy, aby Dominik mógł się poekscytować. Chociaż chłopak zdawał sobie sprawę, że proszenie taką osobę o pomoc to jak proszenie się o przyłożenie kłodą w twarz. Mimo tego zdawał sobie sprawę z tego, że to mogła być jego jedyna szansa, aby pomóc Siyi z pozbyciem się długu.

21.01.2020_00-56-18

Ostatecznie udało mi się ustalić plan działania z jego “kotouchym przyjacielem”, który błogosławił dzień, kiedy jego idol zaprosił go do mieszkania. Oczywiście korzystając z zamieszania zwinął mu bokserki z szuflady jako trofeum i pamiątkę po wizycie w świątyni bóstwa… Przecież nie mogło być inaczej, czyż nie?

Prawdopodobnie zwinąłby coś używanego, co w świecie fanów Japesia miałoby wielokrotnie większą wartość, ale spoglądający ze zdumieniem Smok zniweczył plan Dominika. Pradawny dopiero wtedy zrozumiał, że Wędrowiec doskonale wiedział, czego może się spodziewać po swoim “koledze” i kazał mu ochraniać “najcenniejsze fanty”.

W pewien sposób poczuł dumę, że jego podopieczny lepiej odczywał intenecje ludzi. Cóż, na pewno tych najdziwniejszych…

Chłopak jednak pochłonięty był myśleniem o Siyi. Chociaż recepcjonista dopiero co wyszedł, on już oczekiwał odpowiedzi licząc na detale, które nakierują go na to, jak pomóc jego wybrance…

Mefisto

#262. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.14 – Plan idealny Read More »

#261. LEGO Star Wars: Complete Saga

32440_20190510002744_1

LEGO Star Wars: Complete Saga to gra, którą z miłą chęcią umieściłbym w dziale “co to w ogóle jest”, ale to wyjaśnię Wam za chwilę. Premięrę miała w 2009 pod skrzydłami studia LucasArts i Traveller’s Tales. Zdobyłem ją podczas majowych, starwarsowych promocji, bo stwierdziłem, że to może być całkiem ciekawy tytuł. No i oczywiście nie zawiodłem się.

32440_20190512205552_1
Pijany Jedi spowodował wypadek na drodze

Zanim jednak przejdę do opisu tego tytułu muszę (naprawdę muszę) opowiedzieć Wam o tym, jak to zwiesiły mi się podpowiedzi, przez co myślałem, że gra jest szalenie nieprzyjazna użytkownikowi. Kompletnie nie wiedziałem, co mam robić, spowodowałem bójkę w kantynie, rozwaliłem chyba wszystko, co możliwe, mieczem świetlnym dźgnąłem młodego Obi-Wana w tyłek, a jego nieco starsza wersja go potem zabiła… Sam w końcu dotarłem do tego, że trzeba wejść w odpowiednie drzwi odnoszące się do numeru opowieści, a tam czekają na nas rozdziały każdej z przygód. Potem zrestartowałem grę i co? Pojawiły się podpowiedzi, co uratowało życie wielu cyfrowym postaciom!

32440_20190512205732_1

Skoro dotarłem do tego, jak zacząć to ruszyłem w stronę pierwszych z sześciu drzwi (odpowiadających sześciom filmom z serii Star Wars). Tam odkryłem kolejne sześć drzwi do poszczególnych rozdziałów naszych przygód.

Fabuła opowiada nam wydarzenia w filmach – oczywiście biorąc pod uwagę, że ta gra jest lekko satyryczna i troszkę ubarwia niektóre momenty. Chyba, że Obi-Wan rzeczywiście dźgnął Anakina w tyłek i dlatego ten się tak wkurzył…

Sama mechanika gry jest prosta, zabawna i potrafiąca zirytować. Motywem przewodnim jest tłuczenie się z przeciwnikami z LEGO oraz rozwiązywanie zagadek, budowanie obiektów, albo przenoszenie rzeczy za pomocą mocy. Wszystko po to, aby przedostać się do następnej lokacji i podążać za filmową fabułą w wersji klockowej. Otoczenie jest naszą bronią: niektóre przedmioty można zniszczyć, aby zyskać z nich kilka klocków i pozwolić naszej postaci zbudować kładkę, karabin, czy cokolwiek będzie nam potrzebne.

Do dyspozycji mamy kilka postaci, które możemy swobodnie przełączać, dzięki czemu możemy wykorzystać ich umiejętności do otwierania lub pokonywania konkretnych przeszkód. Nasza drużyna jest bardzo dużym atutem gry, ale jednocześnie w ogóle nie pomagają nam z przeciwnikami (biją się, udawacze, na niby).

Gra jest bardzo relaksująca, bo nawet jeśli nasza postać zginie to zaraz odrodzi się na nowo, więc nie mamy co się obawiać, że będziemy musieli na przykład tarabanić się przez połowę lokacji jeszcze raz. Jedynie przy misjach polegających na pilotowaniu statków lub innych ścigaczy zostajemy lekko cofnięci, ale uznaję, że mieści się to w granicach rozsądku, bo i tak poruszamy się na tyle szybko, aby tę stratę nadrobić.

Bardzo spodobało mi się tak spore podzielenie gry (na epizody i rozdziały). Dla zajętych osób jest to świetna forma wymierzania czasu gry na zasadzie “dzisiaj zagram tylko w jeden rozdział”.

Ten tytuł polecam każdemu, kto lubi gry niewymagające dużego zaangażowania, a jednocześnie posiadające sporą ilość łamigłówek, czy wyzwań. Fani Star Wars też znajdą tu coś dla siebie, bo w końcu można tą grę traktować jako satyryczny obrazek, który w zabawny sposób zniekształca wizerunek znanych i lubianych (lub nie) postaci.

Przyznam się, że tak mi się to spodobało, aż muszę spróbować inne gry z serii LEGO, które są w moim posiadaniu. 😉

Mefisto

#261. LEGO Star Wars: Complete Saga Read More »

#260. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.13 – Jego pierwsza randka

Siya zamierzała się spóźnić. Tak przynajmniej wynikało z wiadomości, którą wysłała Japesiowi. Chłopak wiernie czekał i czekał, pomimo iż telefon dźwięczał niemal co kwadrans. Wędrowca to jednak nie zrażało. Cierpliwie znosił uderzenia kłody, aby otrzymać ten cudowny widok: sylwetkę swojej wymarzonej dziewczyny na horyzoncie. Podbiegła do niego wyraźnie zmieszana, ale uradowana równie co on.

– Przepraszam! Auto mi nawaliło i musiałam iść na autobus. – wydusiła z siebie starając się złapać oddech. Japeś pewnie by coś powiedział, ale był tak szczęśliwy, że myślami fruwał między chmurkami i dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że najważniejsze wydarzenie wieczoru – randka – właśnie się zaczęła.

– Nic nie szkodzi. – odparł krótko uśmiechając się jak przygłup. Siya zdawała się nie zwracać uwagi na jego odbiegającego daleko od normy zachowanie. Mogła też ignorować to stwierdzając, że wraz z tym uroczym chłopakiem przychodziła cała jego niesamowita dziwność.

Jako że wybranka serca naszego bohatera porządnie się spóźniła, wszystkie okoliczne kawiarenki się pozamykały, a parka powoli wędrowała sobie po uliczkach rozświetlanych przez żółtawe światło lamp. Jak zawsze ona mówiła, a on tonął w jej słowach, wyobrażając sobie jej życie, czując jej emocje…

Jego serce rozpierała i radość, i ulga, i niesamowite szczęście. To wszystko wydawało się nierealne, jak gdyby był to sen. Jednak ilekroć Japeś potajemnie się uszczypnął, rzeczywistość dawała mu do zrozumienia, że nie śnił, a to doprowadzało go do prawdziwej euforii, która, oczywiście, działa się wewnątrz jego myśli. W końcu gdyby pozwolił sobie na taki zewnętrzny wybuch, prawdopodobnie wystraszyłby Siyę na śmierć…

21.01.2020_01-15-15

Siya znów opowiadała mu o swoim życiu i bliskich. Wędrowiec zrobił mapę w zakamarkach swojego umysłu, aby orientować się kto jest kto. Znał już babcię i dziadka, o mamie i tacie nie miał za dużo informacji, ale dla dziewczyny zdawali się oni nie istnieć. Byli kuzyni, wujkowie, ciotki, koleżanki z pracy i pies sąsiada, był szop kradnący śmieci we współpracy z kotem dziadków. Wredny szef i jego upierdliwa żona przewijali się w jej opowieści w każdy dzień tygodnia. Rodzina i znajomi mieli zarezerwowane niewielkie kawałki weekendu, a i te potrafiły przepaść, kiedy pracodawca dzwonił z prośbą “zasuwaj do pracy”.

Ta młoda kobieta była zabiegana i z trudem znajdowała chwilę na relaks. Praca i życie osobiste nie były istniejącymi obok siebie warstwami, a wymiarami nachodzącymi jedno na drugie, przez co zakłócały jej czas odpoczynku. Tam, gdzie powinien znajdować się sen, był nagły telefon od szefa “chodź tu, bo coś się popsuło”, w miejsce odpoczynku wchodziły rachunki i zaległe płatności, a w miejsce porządnego obiadu wpadały okazjonalne dania do mikrofalówki.

– Nie męczy cię to? – Japeś odezwał się po raz drugi podczas całego spotkania. Siya spojrzała na niego siląc się na uśmiech, ale Wędrowiec doskonale widział w nim smutek.

– Nie mam za bardzo wyboru. Moi rodzice mają długi, które teraz ja spłacam… Głupia sytuacja. – mruknęła cicho, a z jej twarzy błyskawicznie uciekła cała radość. Szybko jednak skryła się pod maską fałszywego szczęścia.

– Dlaczego spłacasz ich długi? Dlaczego oni tego nie robią? – chłopak był wyraźnie skołowany. W końcu skoro były to długi jej rodziców, dlaczego ona je spłacała? Jego niedoświadczony rozumek nie wiedział, co o tym myśleć.

– Nakłonili mnie, abym wzięła pożyczkę na siebie. Wiesz, ja miałam spłacać, a oni będą mi oddawać. I skończyło się na tym, że wzięli pieniądze i przestali się do mnie odzywać. – westchnęła cicho, jak gdyby była zarówno zirytowana ich zachowaniem, a jednocześnie wiedziała, że tego się można było po nich spodziewać.

Reszta spotkania przebiegła w smutniejszej atmosferze. Chociaż Siya starała się z całych sił zamaskować swoje uczucia, one wylewały się przez jej błyszczące oczy. Japeś gotował się od środka. Nie mógł przecież tego tak zostawić… Nikt nie zasługiwał na taki los, a już na pewno nie ona!

W jego głowie powoli zaczął rodzić się plan.

Mefisto

#260. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.13 – Jego pierwsza randka Read More »

Scroll to Top