Gierkowo

#490. Hidden Through Time

Hidden Through Time (Steam | Nintendo Switch | Google Play | Apple Store) to gra wydana przez studio Rogueside w Marcu 2020. Naszym zadaniem jest odnajdywać ludzi, zwierzęta i przedmioty na różnych mapach, które tematycznie wędrują przez różne epoki czasowe.

Sama gra oferuje nam podróż poprzez prehistorię, starożytny Egipt, średniowiecze, aż do czasów dzikiego zachodu. Dodatkowo możemy też dokupić dodatki, aby “odwiedzić” np. Japonię lub zaprzyjaźnić się z wikingami. Każdy okres czasowy posiada po kilka map, gdzie mamy listę rzeczy, osób i zwierząt do odnalezienia. Każdy z punktów na tejże liście posiada podpowiedź, jednakże są one w różnym stopniu użyteczne: jedne od razu zaprowadzą nas do celu, inne tylko doprowadzą do bólu głowy.

Największym wyzwaniem tej gry jest bycie spostrzegawczym. Niektóre przedmioty dosłownie wtapiają się w otoczenie, przez co zauważenie ich od razu jest nieco trudniejsze. Niemniej jednak radość przy znalezieniu ich jest ogromna. W szczególności, kiedy to przez nie nie mogliśmy przejść na następną mapę. Dodam tylko od siebie, że często jest to radość pełna łez i bólu. 😉

Gra nie jest skomplikowana, ale potrafi zająć na długie godziny. Grafika jest przyjemna dla oka, nie męczy, a trochę nawet intryguje. Tym bardziej, że cała mapa jest w jakimś stopniu animowana, więc wszystko w jakimś stopniu się rusza. Dodatkowo, im dalej zajdziemy, tym większe mapy na nas czekają. Jestem pełen podziwu dla twórców, ponieważ stworzenie czegoś tak ogromnego, szczegółowego, a jednocześnie nieskomplikowanego jest naprawdę czymś niesamowitym.

Tytuł ten oczywiście gorąco polecam – nie da się przy nim nudzić, a niekiedy ciężko się od niego oderwać. Hidden Through Time zdecydowanie mnie wciągnęło i na pewno w wolnej chwili “przejdę” jeszcze dodatki. 😉

Mefisto

#490. Hidden Through Time Read More »

#489. Palworld – Pierwsze wrażenie

Palworld to gra wydana 19 stycznia 2024 przez studio Pocketpair. Tytuł ten oferuje nam możliwość łapania uroczych stworków (Pals) i wykorzystywania ich do każdej możliwej pracy, jaka jest dostępna w grze. Brzmi to dosyć szalenie, ale Palworld jest wystarczająco szalone, aby znaleźć tam wszystko, czego tego rodzaje gier zwyczajnie nie oferują.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, jak bardzo Palworld przypomina Pokemony. Będę jednak z Wami szczery: bardziej ta gra skojarzyła mi się z Ark Survival: Evolved, bo mechanika jednej i drugiej gry jest bardzo podobna, jeśli nie bazowana na tych samych zasadach. Z wyglądu jednak potworki przypominają nasze urocze Pokemony, co powoduje zgrzytanie zębów u Nintendo (tym bardziej, że Palword okazuje się być dużym sukcesem). Nie chcę jednak tutaj rozpisywać się na temat tego, jakie inne gry ten tytuł przypomina, a wolę skupić się na tym, co ona sobą przedstawia.

Nasza rozgrywka zaczyna się od stworzenia świata i postaci. Możemy grać na serwerach online lub też, tak jak ja, schować się na single playerze. Nasza postać budzi się na jednej z plaż Palpagos w otoczeniu Palsów i od razu możemy przejść do rzeczy, czyli zbierać surowce, bić i łapać Palsy, ale tylko jeśli mam palsphere – palsferę. Oczywiście palsfera to kula, do której łapiemy osłabionych Palsów. To akurat jest mocno zgapione od pokemonów, ale nie mnie oceniać!

Tutorial oferuje nam misje, aby oswoić się z mechaniką gry i zacząć budować pierwszą bazę. Tak, możemy budować bazy! Aby założyć takie schronienie, musimy wpier wybudować Palbox, czyli coś, co wygląda jak komputer, w którym trzymane są nasze złapane Palsy. Tam możemy wybrać stworki do towarzyszenia nam w eksploracji wyspy oraz oddelegować niektóre do pracy w bazie (zbieranie surowców, przerabianie surowców, wytwarzanie przedmiotów i narzekanie na ciężkie warunki pracy połączone z okazjonalnym wbieganiem w ognisko i robieniem z siebie żywej pochodni – przynajmniej w przypadku moich Palsów).

Aczkolwiek, aby móc cokolwiek zbudować, potrzebujemy puktów technologii, a te otrzymuje się przy zdobywaniu kolejnego poziomu. A jak wbić kolejny poziom? Trzeba łapać Palsy lub też je zabijać – te dwie czynności dają wystarczająco doświadczenia, aby w miarę szybko brnąć w górę. Dzięki temu możemy budować coraz lepsze budowle, tworzyć coraz lepszy ekwipunek i efektywniej zaganiać naszych “pracowników” do roboty. Nie mówiąc już o możliwość odblokowania siodeł i podróżowa na naszych “kumplach”.

Czy gra mi się podoba? TAK! Chociaż mam jeszcze sporo do zwierdzenia i podejrzewam, że twórcy dorzucą jeszcze trochę atrakcji do Palworld, uwielbiam w nią grać, zwiedzać każdy kąt wyspy i łapać każdego Palsa, jaki się nawinie. Zdaję sobie sprawę, że pod wieloma względami wciąż jestem na początku gry i jeszcze sporo rzeczy mam do odkrycia. Nie jest to tytuł, w którym podążasz za fabułą, więc nasze możliwości ograniczone są tylko naszą wyboraźnią, a ona zdaje się całkiem nieźle, jak na mój wiek, pracować. Dlatego dalej będę eksplorować świat Palsów, a jeśli uzbiera mi się materiałów lub też twórcy dodadzą jakieś nowe funkcje, na pewno do gry wrócę i zdam Wam sprawozdanie. Póki co jestem zachwycony i mam nadzieję, że ten tytuł będzie dalej się rozwijał i zaskakiwał na każdy możliwy sposób!

Mefisto

#489. Palworld – Pierwsze wrażenie Read More »

#488. Gamingowe podsumowanie roku 2023

Rok 2023 zleciał mi niesamowicie szybko, głównie przez nadmiar pracy i studia. Mimo tego udało mi się zagrać w wiele ciekawych gier, dzięki którym nie oszalałem do reszty. Oto lista moich trzech ulubionych gier. Sprawiły one, że rok 2023 nie był aż taki straszny i pozwoliły mi naładować baterie w momencie, kiedy tego bardzo potrzebowałem.

Pod tym linkiem znajdziecie wszystkie gry w jakie zagrałem w minionym roku.


Len’s Island to jeden z moich ulubionych tytułów minionego roku. Ta gra zabiera nas w podróż po tajemniczych wyspach, gdzie mamy szansę zmierzyć się z różnej maści potworami, zebrać niesamowite i nietypowe surowce, aby ulepszać nasz ekwipunek i ruszać w dalsze podróże. Równocześnie możemy rozbudowywać miasto, przy którym się zatrzymaliśmy, co oznacza, że będą przybywać do niego nowi mieszkańcy.

Chociaż gra wciąż jest w etapie tworzenia, twórcy naprawdę zrobili kawał dobrej roboty. Mechanika gry jest świetna, grafika przyjemna dla oka, a sama rogrywka wciąga na długie godziny. Jestem naprawdę pod wrażeniem i czekam na moment, kiedy Len’s Island zostanie ukończone, a ja będę mógł raz jeszcze wejść do tego niesamowitego świata i znów przeżyć całą tą podróż na nowo.

Ta gra jest zdecydowanie 10/10!



Powerwash Simulator jest jedną z tym gier, które przyniosły mi sporo szczęścia, radości i wytchnienia w roku 2023. Nie ma w niej nic nadzwyczajnego: ot symulator mycia brudnych powierzchni. Jednakże ta prostota połączona z ekscytacją, kiedy ukończysz czyszczenie danego obiektu, potafiła działać niczym narkotyk, tyle że bez negatywnych skutków.

Spędziłem w tej grze naprawdę długie godziny i nie żałuję ani chwili. Powerwash Simulator działał na mnie niczym dobry terapeuta i pozwalał mi “wyżyć się” w wirtualnym świecie, aby potem, spokojny i opanowany, mógł wrócić do rzeczywistości. Chociaż przyznam, że nie raz miałem wrażenie, że oszaleję, bo nie mogłem znaleźć kawałka brudu, który trzymał mnie dosłownie na 99% ukończenia lokacji i latałem jak wściekły, aby tylko go znaleźć. Nie było to jednak niemożliwe, więc po każdym takim małym “stresie” cieszyłem się jak dziecko.

Bardzo mocno polecam ten tytuł! 10/10!



Ten tytuł wyrył mi się w pamięci na długie lata, bowiem od dłuższego czasu brakowało mi czegoś, co byłoby prawdziwym arcydziełem pod względem fabuły i jej sposobu przekazania graczowi. Ta gra opowiada o przygodach Amicii i Hugo, rodzeństwa, których życie w ciągu krótkiej chwili obróciło się do góry nogami. Ich zmagania, ich trud i cierpienie trzymały mnie przed komputerem, aby poznać ich historię i przeżyć ją wraz z nimi. Od początku trzymałem za nich kciuki, aby razem dali radę stawić czoła złu.

Nie był to łatwy tytuł, ale podziwiam twórców za sposób przekazania tej opowieści. Grafika jest po prostu piękna, fabuła wręcz zniewalająco dobra, a mechanika gry spina do wszystko razem, aby każdy z tych elementów współgrał ze sobą. Spędziłem sporo czasu przy tej grze i z miłą chęcią wróciłbym do niej i spędził drugie tyle, aby przeżyć to wszystko jeszcze raz.

10/10!


A Wam jaka gra przypadła do gustu w 2023?

Mefisto

#488. Gamingowe podsumowanie roku 2023 Read More »

#485. Cat Forest – Healing Camp

Cat Forest – Healing Camp (Android | iOS) to urocza gra mobilna, wydana we wrześniu 2019 przez studio Poom Games. W niej wcielamy się w postać, która otrzymuje od swoich rodziców pole kempingowe i to akurat w momencie, kiedy przeżywa kryzys i zaczyna mieć dosyć miejskiego życia! I tak, na tym ta gra będzie polegać: na zarządzaniu naszym obozowiskiem.

Jak już we wstępie wspomniałem, nasz bohater otrzymuje od rodziców obozowisko, którym będzie musiał zarządzać. Do naszych zadań należeć będzie dbanie o porządek, aby goście mogli spokojnie korzystać z dostępnych atrakcji, zbierać surowce, aby tworzyć przedmioty i budować/ulepszać atrakcje, a także wykonywać misje (polegające głównie na zbieraniu surowców, rozbudowie naszego obozowiska lub zbieraniu pieniędzy). Mamy też możliwość nazwania naszego przybytku!

Nie ma w tej grze nic skomplikowanego – wszak jest to prosta gra mobilna do zabicia czasu. Nasz szef kot może zatrudnić inne koty do pomocy, co jest przydatne, bo każdy pracownik ma określoną ilość energii i po jakimś czasie musi odpocząć. Możemy też obejrzeć reklamę, aby odzyskać trochę energii dla danego kota, ale jeśli masz wystarczającą ilość pracowników, to będziesz w stanie manewrować między nimi bez potrzeby odnawiania energii. Energię można też odzyskać jedząc posiłki – te, jak wszystko inne, przygotowuje się w obozowiskowym biurze.

W biurze mamy możliwość produkcji bardziej zaawansowanych przedmiotów, dzięki którym możemy rozbudować nasz obóz, a także ulepszać obecnie znajdujące się w nim atrakcje. Im wyższy poziom budynku, tym więcej przedmiotów potrzebujemy do ulepszania go. Niektóre miejsca można ulepszyć za szyszki (walutę w tej grze) lub też złote szyszki (czyli taką walutę premium). Szyszki zarabiamy na “obsłudze” gości, a złote szyszki otrzymujemy za wykonywanie misji i zdobywanie osiągnięć.

Gra jest naprawdę przyjemna i relaksująca. Nie ma w niej poczucia pośpiechu, nie bombarduje cię reklamami – ba, oferuje system “coś za coś”. Potrafi być czasochłonna, bo jednak uzbieranie na niektóre ulepszenia potrafi zająć trochę czasu, jednak nie przemęcza jak wiele gier tego typu. Cat Forest nastawiony jest na długie sesje bez poczucia nudy, czy zmęczenia. Ta gra bardzo mi się spodobała i cały czas rozbudowuję moje obozowisko. Może kiedyś dotrę do końca? 😉

 

Tytuł ten oczywiście polecam!

Mefisto

#485. Cat Forest – Healing Camp Read More »

#484. Inbento

Inbento (Steam | iOS | Android | Nintento) to urocza gra wydana w 2019 przez polskie studio Afterburn. Naszym zadaniem jest ułożyć elementy bento tak, aby pasowały do przepisu w książce. I chociaż z początku wydaje się to banalnie proste, im dalej brniemy przez grę, tym bardziej musimy główkować.

Naszym “bento puzzlom” towarzyszy historia pewnej kociej rodziny. Widzimy przede wszystkim mamę kotka i jej dziecko. Mama przygotowuje benta dla swojego kocięcia, ale z czasem dorastający kot zaczyna stronić od maminych śniadań, bo woli wygłupiać się ze znajomymi. Wiadomo, większość z nas miała w życiu taki okres, że musiała się trochę “pobuntować”. Tutaj jednak historia wydaje się robić zwrot, bo kiedy kot idzie na studia, znowu docenia maminą troskę.

Gra jest naprawdę urocza, chociaż bardzo zmusza do myślenia. Każdy poziom daje nam ograniczoną liczbę ruchów, dzięki którym możemy ułożyć bento według przepisu. Z początku nie są to trudne rzeczy, ale z czasem możemy kopiować dany element, zamieniać go, czy przesuwać. Nie ma w tym powtarzalności, pomimo iż każdy poziom wymaga od nas ułożenia bento, to jednak każdy poziom wymaga od nas, abyśmy zrobili to na różne sposoby.

Inbento to bardzo przyjemny sposób na zmarnowanie czasu, rozczulenie się nad historią kociej rodziny i narobienie sobie smaka na dobre jedzenie. Gra dostępna jest na wiele urządzeń, więc można grać w nią w domu, w autobusie, w parku… Gdziekolwiek tylko dusza zapragnie. Naprawdę świetny zabijacz czasu, jeśli musimy na coś lub kogoś poczekać.

Bardzo mocno polecam ten tytuł. 🙂

Mefisto

#484. Inbento Read More »

#481. Powerwash Simulator

Powerwash Simulator to gra wydawa w lipcu 2022 przez FuturLab i SquareEnix. Już sam tytuł zdradza nam, czym będziemy się zajmować. Będziemy czyścić brudne nawierzchnie przy użyciu myjki ciśnieniowej. I chociażby nie wydawało się, ten tytuł wciągnął mnie całkowicie.

Nasza postać ma za zadanie doprowadzać do porządku różne lokacje lub obiekty (głównie pojazdy). Każde zlecenie na jakieś swoje “tło”, które pojawia się w postaci mniej lub bardziej dziwnych wiadomości tekstowych. Opowiadają one historię danego miejsca lub przedmiotu. Oczywiście krótkie misje nie posiadają takiego opisu sytuacji, ale te obszerniejsze umilają nam życie wyskakującym co jakiś czas okienkiem z ciekawostką, która potrafi sprawić, że szczęka opada nam do podłogi (a przynajmniej mi raz opadła, bo jednak zostałem wzięty z zaskoczenia).

Gra pozwala nam też na ulepszenia. Możemy kupować lepsze części do naszych myjek, różnorakie środki czyszczące, aby szybciej czyścić różne nawierzchnie lub też lepsze myjki. Aby jednak móc je zakupić, trzeba wykonać trochę zadań i zebrać gwiazdki. Gwiazdki odpowiadają za ukończenie czyszczenia danej lokacji lub przedmiotu. Każda misja może ich zapewnić aż 5. Oczywiście nie musimy sprzątać wszystkiego: wraz z postępem sprzątania zyskujemy po jednej gwiazdce.

Skoro mamy motyw kupowania ulepszeń, to oczywiście łatwo można się domyśleć, iż każde zadanie dostarcza nam zastrzyk gotówki. Gra pokazuje nam ile możemy całkowicie otrzymać za wypełnienie 100% misji, jednak każdy osobny element ma swoją wartość i wyczyszczenie go dostarcza nam jakąś część całkowitej kwoty. Bardzo przydatna rzecz, jeśli do kupienia jakiegoś ulepszenia dosłownie brakuje nam kilku groszy.

Gra, chociaż nie jest wyjątkowo skomplikowana, ani zawiła, potrafi wciągnąć na długie godziny. Powerwash Simulator jest niezwykle relaksujący i świetnie można przy nim zabijać czas. Przynajmniej na mnie tak działa – najwyraźniej mnie tego rodzaju gry wciągają całkowicie. Ilekroć potrzebowałem chwili spokoju albo wyciszenia, pół godziny bicia się z cyfrowym brudem wystarczało, aby się zrelaksować.

Zdecydowanie polecam ten tytuł każdemu, kto potrzebuje spokojnej, wyluzowanej gry do zwyczajnego odetchnięcia po ciężkim dniu. Dosłownie zmywam z siebie trudy studiów dzięki tej grze!

Mefisto

#481. Powerwash Simulator Read More »

#479. FRAMED 2

FRAMED 2 (Android | iOS) to kontynuacja gry FRAMED, w którą miałem okazję zagrać jakiś czas temu. Tytuł ten został wydany w 2017 roku przez studio Loveshack Entertainment. Podobnie jak w pierwszej części, naszym zadaniem jest ułożenie kadrów z komiksu tak, aby utworzył spójną całość i przeprowadził nas przez całą historię. Tym razem jednak mamy inną historię, która, jak się na końcu okazuje, poprzedza fabułę w pierwszej części tej gry.

Na samym początku “poznajemy” tajemniczego mężczyznę oraz dziewczynkę podążającą za nim krok w krok. Z początku wydaje się on nieświadomy tego “ogona”, jednak wraz z rozwojem fabuły dowiemy się, ile mają ze sobą wspólnego. Naszej dwójce depcze po piętach postać detektywa, ścigająca ich z powodu teczki – prawdopodobnie tej samej, która pojawiła się w części pierwszej. Naszym zadaniem jest pomóc tejże dwójce w ucieczce. Możemy dokonać tego odpowiednio układając kadry komiksu, aby bezpiecznie przeprowadzić ich między niebezpieczeństwami: czającą się na nich policją, detektywem albo niestabilnie wyglądającymi ścieżkami.

W trakcie naszej ucieczki poznajemy relację między mężczyzną a dziewczynką i ich związek z pierwszą częścią gry (która pod względem chronologicznym plasuje się po części drugiej). Fabuła jest szybka i dynamiczna, pomimo iż niekiedy nad pojedyńczą “stroną” komiksu siedziałem sporo czasu, przez co kiedy dowiadujemy się niektórych ciekawostek o naszych bohaterach, szybko docieramy do końca, który zapętla się i zaprowadza nas na początek gry.

Czy ten tytuł mi się podobał? Oczywiście, że tak! Przede wszystkim uzupełnił pewne fabularne luki z części pierwszej, dopełnił całą historię, a jednocześnie ją zapętlił, aby trwała ona w nieskończoność. Twórcy upewnili się, że FRAMED 2 dorówna pierwszej części pod względem jakości rozgrywki. Chylę czoła, bo bawiłem się przednio, a fabuła koniec końców okazała się niezwykle poruszająca.

Osobiście mam nadzieję, że wyjdą kiedyś kolejne części ten gry, bo jest ona zwyczajnie świetna. 😉

Mefisto

#479. FRAMED 2 Read More »

#477. Atomicrops

Atomicrops to gra, w której naszym celem jest hodowanie roślin na ostatniej farmie jaka ostała się w postapokaliptyczntm świecie. Została wydana we wrześniu 2020 roku przez Bird Bath Games i Raw Fury. Jak sami twórcy to opisują, to nie jest typowy symulator farmy i ciężko się z nimi nie zgodzić.

Do wyboru mamy różne, predefiniowane postacie, jednak ja skupiłem się na graniu pierwszą bohaterką i to tylko dlatego, że zapomniałem o innych postaciach. Następnie trafiamy na farmę, gdzie samouczek prowadzi nas przez nasze główne zadania: spulchnienie gleby, zasadzenie roślinek i walka ze zmutowanymi cholestwami. Oczywiście samouczek nie wspomniał, że roślinki trzeba zebrać inaczej nic na tym nie zyskamy, przez co kilka nocy biłem się z wielgachnymi robakami bez żadnego większego sensu, a moje plony siedziały i czekały na dzień, w którym zrozumiem podstawy tej gry.

Kiedy jednak zrozumiałem swój błąd, udało mi się zarobić nieco gotówki, którą na koniec dnia możemy wydać w mieście na nowe bronie, narzędzia i ulepszenia. Możemy też zebrać róże i bliżej zapoznać się z mieszkańcami miasteczka i ostatecznie znaleźć sobie małżonka/małżonkę. Na przykład takiego Normana. Osobiście nie próbowałem jeszcze z nikim z miasteczka się związać – prawdopodobnie dlatego, że ogrnięcie samych podstaw okazało się dla mnie troszkę za trudne, a potem robaki atakowały moje plony tak okrutnie, że ciężko było mi uzbierać na lepszą broń.

Nasza farma jest rozległa, więc możemy trochę ją pozwiedzać. Tam mamy szansę odnaleźć obozy, gdzie pokonanie koczujących w nich gagatków daje nam możliwości ulepszenia naszego przybytku: postawienie wieżyczek obronnych, zebranie trzody chlewnej, nasion, narzędzi… Mamy szansę nieźle się rozwinąć i usprawnić naszą farmę. Oczywiście jeśli uda nam się odejść na chwilę od naszych roślinek, bo mi wychodziło to bardzo średnio. Oczywiście można też nic nie sadzić danego dnia i ruszyć eksplorować, ale nie liczcie na to, że szybko na to wpadłem. Jakoś nieszczególnie używałem mózgu przy Atomicrops, a to się jednak przydaje, bo gra, chociaż ma sporo elementów zwykłej nawalanki, posiada trochę strategii.

Czy gra mi się podobała? Oczywiście, że tak! Inaczej nie napisałbym o niej. Jest świetnym zabijaczem czasu z rosnącym poziomem trudności, co sprawia tylko, iż chce się przy niej siedzieć. Moje pierwsze podejście do niej nie było najlepsze, ale mimo to bawiłem się przednio i mam nadziaję, że w przyszłości będę mieć trochę więcej czasu, aby móc jeszcze raz spróbować swoich sił w tym tytule.

Mefisto

#477. Atomicrops Read More »

#473. Len’s Island

Len’s Island to kolejna gra surwiwalowa na moim koncie, które wciągnęła mnie na wiele dłuższych chwil. Została wydana w listopadzie 2021 przez Flow Studio. Gra jest wciąż rozwijana, dlatego podsumuję moje wrażenia, a innym razem (kiedy gra będzie, miejmy nadzieję, ukończona) zrobię porządną recenzję.

Naszą przygodę zaczynamy od stworzenia naszego Lena. Len to po prostu imię naszego ludka, którym będziemy eksplorować ten dziwny, ale i ciekawy świat. Z naszego domu przepędzają nas Pustki (Voids) – potwory, z którymi będziemy się mierzyć praktycznie co chwilę – dlatego szukamy nowego miejsca dla siebie. I odnajdujemy je! Na jednej z wysep znajduje się pustoszejące miasto i tam postanowiłem zatrzymać się, aby rozpocząć moją przygodę.

Len’s Island polega na zbieraniu, przetwarzaniu i tworzeniu przedmiotów oraz budowli. Generalnie na tym etapie, poza samouczkiem, nie ma żadnych celów, więc sam postanowiłem wymyślić sobie zadania i je spełnić. Moje zadania polegały na eksplorowaniu aspektów, które ten tytuł oferuje na chwilę obecną, czyli: rozbudowę miasta, obok którego się osiedliłem, ulepszanie moich narzędzi (kilof, siekiera, miecz, tarcza, konewka, itd.), aby móc zbierać lepsze surowce i budowa zaawansowanej farmy (czyli takiej, która się sama podlewa i trzeba tylko pilnować sadzenia i zbierania plonów).

Misją poboczną było wędrowanie po okolicznych wyspach, zbieranie potrzebnych surowców i pokonywanie Pustek, aby zdobywać poziomy doświadczenia i odblokowywać umiejętności. Przy okazji pokonałem też dwójkę bossów, dzięki czemu otrzymałem tarczę i młot, ale średnio były dla mnie użyteczne w tamtym momencie (aby pokonać tych bossów i tak musiałem się nastarać, zrobić lepszą broń i uzbierać punkty talentu na odpowiednie umiejętności, aby przeżyć wystarczająco długo, więc bardziej traktowałem je jako trofea).

Wszystkie moje zadania wypełniłem, co dało mi sporo radości, bo gra oferuje całkiem niezły poziom trudności, jeśli chodzi o wykonanie dla siebie porządnych narzędzi. Farmę udało mi się wykonać, zbudować zbiornik na wodę, pompę wodną i wiatrak, aby tą pompę zasilał, dzięki czemu miałem zawsze jakieś plony: owoców, warzyw lub kwiatów. Te pozwalały mi odnawiać życie w trakcie moich potyczek z Pustkami, ale także mogłem je sprzedawać w mieście. Za zarobione pieniądze mogłem ulepszać swój plecak, aby móc nosić coraz więcej i więcej rzeczy. Ulepszenia plecaka pozwalały mi ulepszać miasta, bowiem każde ulepszenie potrzebowało coraz więcej “składników” (drewna, kamienia, itd.) znacznie wykraczających poza pojemność mojego plecaka. Rozbudowa miasta sprowadzała do niego nowych kupców i możliwość handlu różnymi rzeczami, co przekładało się na szybsze zbieranie pieniędzy i możliwość poszerzenia pojemności plecaka.

Do ulepszenia narzędzi potrzebne były różnorakie metale dostępne na różnych wyspach. Generalnie są cztery rodzaje wysp: nasza domowa wyspa, kwiatowa wyspa, leśna wyspa i pustynna wyspa. Domowa i kwiatowa wyspa nie stanowiła dla nas żadnego zagrożenia – tam nie spotkałem Pustek (chyba, że w jaskiniach). Na leśnej potrafiły biegać krabo/pająko-podobne cosie i nas atakować. Tam też można było znaleźć niekiedy metale potrzebne do ulepszenia narzędzi (najczęściej w jaskiniach/podziemnych miastach). Na pustynnej wyspach znajduje się sporo surowców, ale też i Pustki są coraz silniejsze, dlatego te wyspy dobrze odwiedzać trochę później, kiedy się uda już chociaż miecz ulepszyć na tyle, aby sprawnie walczyć z potworkami.

Podróż między wyspami usprawnia nam tratwa, a w późniejszym czasie statek (jeśli zdobędziemy wystarczający poziom, aby go odblokować). Nie popełniajce tego błędu co ja: upewnijcie się, że macie jakiś środek transportu zanim zaczniecie płynąć wpław przez pół mapy. To jest naprawdę głupi pomysł i straszna strata czasu. Warto jednak zaznaczyć, że ten świat jest póki co dosyć ograniczony, bo jeśli popłyniemy za daleko to “bogowie” rzucają nas gdzieś w inne miejsce na mapie. Na razie mamy się trzymać okolicy domowej wyspy i tyle – może twórcy z czasem pozwolą nam na dalsze wycieczki.

Na chwilę obecną nie udało mi się wycisnąć z gry nic więcej. Ulepszyłem miasto i plecak do maksymum, tak samo ulepszyłem swoje narzędzia. Poza dalszym zbieraniem i przetwarzaniem surowców, nie mam za bardzo co robić, więc czekam na kolejną aktualizację, która być może coś dorzuci albo doda chociaż jakieś zadania, aby mieć co porobić. Gra jest całkiem ciekawa, ale jako że wciąż nad nią pracują to szybko można dotrzeć do jej “końca”. Liczę, że twórcy nie zawiodą i rozwiną ten tytuł jeszcze trochę, dodadzą może jakąś fabułę albo misje i będę znów mógł pobiegać boso po tym ciekawym świecie. Bardzo bym chciał, bo gra mi się spodobała, chociaż z początku wydawała się dosyć niepozorna.

Polecam Len’s Island, jednakże zaznaczam, że gra jeszcze nie jest ukończona i wciąż wiele może się zmienić.

Mefisto

#473. Len’s Island Read More »

#471. Valheim – pierwsze wrażenie

Valheim to gra surwiwalowa dla jednego lub aż do dziesięciu graczy. Została ona wydana w lutym 2021, jednakże miałem okazję pograć w betę jeszcze w 2018 i zmierzyć się z tym tytułem poraz pierwszy. Opiera się ona na nordyjskiej mitologii, dzięki czemu mamy możliwość poczuć się jak prawdziwy wiking, chociaż ze mnie słaby wiking w takim razie, bo zamiast podbijać i grabić to biłem się z górką, aby farmę zrobić… Jednakże nie wyprzedzajmy faktów!

Nasza przygoda zaczyna się od stworzenia postaci, a potem od stworzenia świata (tudzież dołączeniu do tego, który stworzył któryś z naszych znajomych). Następnie możemy przeczytać krótkie wprowadzenie, które przybliża nam naszą historię, a dokładniej to, jak znaleźliśmy się na tym świecie. Szczerze mówiąc Odin wysyła Walkirie, aby zebrały najlepszych wojowników Midgardu i zaniosły nas na dziesiąty świat, aby walczyć z wrogami Wszechojca. Czyli jakby nie patrząc zostaliśmy porwani i musimy uczestniczyć w nienaszym konflikcie.

Następnie spotykamy Hugina, który będzie pojawiał się od czasu do czasu, aby prowadzić nas poprzez grę, czyli przypominać nam, że aby dostać się do Valhalli, musimy pokonać wrogów Odyna i nasze starania muszą iść w tym kierunku. Oczywiście Hugin musiał mnie wkurzać, bo wyskakiwał mi w najgorszych miejscach, przez co potrafił mnie nawet zablokować.

Najpierw postanowiłem zbudować sobie lokum, aby mieć, gdzie mieszkać. Niestety do tego potrzebne są surowce, a do sprawnego zbierania surowców. Dlatego zamiast robić po swojemu, zrobiłem to, co zasugerował Hugin, czyli stół rzemieślniczy. Dzięki niemu mogłem stworzyć proste bronie i narzędzia, aby wyruszyć w świat. Ledwie ściałęm kilka pierwszych drzew i dostałem od nich w dziub. Świat dziesiąty jest okrutny i trzeba się z tym pogodzić. Na ścinanie drzew chodziłem z bronią, ale przynajmniej to drzewa ginęły, a nie ja.

W końcu miałem wystarczająco materiałów, aby zbudować sobie chatynkę, więc wziąłem się za to. Może i wydaje się to banalnie proste oraz szybkie do wykonania, mi jakoś szybko to nie szło. Jednakże jak wspomniałem: ze mnie wiking raczej jest marny (a niekiedy nawet i martwy). Po zbudowaniu domku i postawieniu podstawowych rzeczy takich jak łóżko i skrzynie (oraz przypadkowym zablokowaniu się dzięki Huginowi przez co musiałem przearanżować ustawienie mebli), wziąłem się za robienie farmy. I generalnie w tym miejscu skończyłem, bo równanie terenu zajęło mi sporo czasu, a przy okazji latałem po drewno i biłem się z wkurzonymi drzewami.

Dlatego też ta recenzja nie jest jeszcze skończona, bo doświadczyłem minimalny element gry, a moim zamiarem jest pokonać ją całą (albo jak najwięcej, jeśli okaże się, że aż tak kiepskim wikingiem jestem). Gra mi się bardzo podoba, bo poza zwykłym zbieraniem surowców, musimy zbroić się przed przypadkowymi atakami środowiska. Nie dotarłem za daleko ani z fabułą, ani z rozwojem postaci, ale jednak zauważyłem, ile w tym tytule można osiągnąć. Dlatego kontynuacja nastąpi (mam nadzieję) wkrótce. 🙂

Mefisto

 

 

#471. Valheim – pierwsze wrażenie Read More »

Scroll to Top