prezent

#364. Walentynki

Są takie momenty, kiedy chciałbym rzucić monetą i pozwolić losowi decydować o mnie, o tym, co mam zrobić, czy co wybrać. Najbardziej jednak chciałbym w takich momentach, aby ta moneta zawisła w powietrzu i dała mi znać, że najlepiej to wszystko zostawić w spokoju. Oczekuję niemożliwego i czasem wkurza mnie to, że tak się nie stanie. Że z niebios nie zejdzie jakaś mistyczna postać, aby zwolnić mnie z obowiązku… jakikolwiek by on nie był.

I tak dotarło do mnie to, że odkąd pamiętam to cały czas pędzę. Jak gdyby jutra nie było. Jakby goniła mnie śmierć na rowerze, a ja desperacko biegnę przed siebie, bo nie w taki sposób chciałbym umrzeć. Chociaż ci, którzy mnie znają, pewnie powiedzieliby, że jestem najbardziej wyluzowaną osobą na świecie, to ja sam dobrze znam tego mnie: zamkniętego tam głęboko w środku, wyglądającego przez swoje małe okienko na świat. Tego mnie, który potrafi wybaczać niewybaczalne, który potrafi mieć takiego kija w tyłku, że sam muszę zapytać siebie, o co mi chodzi, a moje wewnętrzne ja odpowiada mi pretensjonalnie “domyśl się”, który czasem po prostu ma dość i coraz częściej zasłania uszy, zamyka oczy i wstrzymuje oddech. Tego, który lubi jak kot leżeć na słońcu, a następnego dnia czekać na deszcz.

Stwierdziłem, że rzucę monetą. Może nie prawdziwą, ale taką wymyśloną. Oczyma wyobraźni widziałem trajektorię jej lotu, prędkość z jaką upadnie i obliczyłem prawdopodobieństwo wypadnięcia oczekiwanej przeze mnie opcji. Los jednak zadecydował inaczej, więc chcąc nie chcąc biorę się za pisanie.

Walentynki. I tutaj pojawia się pustka w mojej głowie. Bo co można by napisać o tym dniu, skoro ostatni raz styczność z tematem miałem w liceum? Jako dziecko patrzyłem na ten dzień jako coś uroczego, bo dwoje ludzi się kocha i to jest takie miłe, jako zbuntowany nastolatek widziałem to jako objaw choroby komercyjnego świata, a jako dorosły patrzę na to ze zdziwieniem, bo dlaczego ludzie muszą sobie wyznaczyć dzień w roku, aby być dla siebie miłym, obdarowywać się prezentami, spędzać razem czas, skoro to powinno być częścią prozy życia.

Zdarzały się jednak momenty w moim życiu, kiedy walentynki były czymś miłym. Jako bardzo zagubiony i zmęczony sam sobą nastolatek dałem walentynkę chłopakowi, który mi się podobał. Oczywiście anonimowo. Pamiętam jego uśmiech, kiedy ją przeczytał i mój wewnętrzny strach, aby się przyznać, że to ode mnie. No bo on był w moim typie, ale ja doskonale wiedziałem, że ja nigdy nie byłbym w jego typie. Ostatecznie moją walentynkę przywłaczyła sobie jakaś dziewczyna, a ja mogłem się kopać sam ze sobą w myślach za brak jaj, ale z drugiej strony, czy faktycznie miałbym jakąś szansę? Pozostał mi jednak w pamięci ten jego uroczy uśmiech, kiedy przeczytał ode mnie wierszyk. Mój wierszyk.

Pamiętam też sytuację z podstawówki, kiedy chciałem dać walentynkę koleżance z klasy, którą bardzo lubiłem, ale jako nienormalne dziecko, zamiast podejść i podać lub w wersji stealth wrzucić jej ją do plecaka, ja po prostu rzuciłem w nią tą karteczką i uciekłem (i nie wiem do dziś dlaczego to zrobiłem!). Zostaliśmy po tym przyjaciółmi, a ona mi co roku to wypominała.

W liceum dawałem walentynki wszystkim znajomym. W końcu przyjaźń to też rodzaj miłości. Wysyłałem też je osobom, które praktycznie żadnych nie dostawały, aby nie czuły się zapomniane i pominięte. W końcu samotnego nastolatka taki dzień potrafił dobijać podwójnie, a napisanie czegoś miłego nie kosztuje nic poza odrobiną czasu.

Zebrało mi się na wspomnienia, bo chciałem sobie przypomnieć, dlaczego nie przepadam za walentynkami i dotarło do mnie, że nic do nich nie mam. Po prostu wyrosłem z nich tak jak wyrosłem ze Świętego Mikołaja i innych bajek, w które wierzą dzieci. Ale kiedyś potrafiły one być magiczne, bo dla dziecka, dla nastolatka znaczyły one, że jest tam gdzieś ktoś, kto się o nas troszczy, kto o nas pamięta. I to był ten sens tego dnia, który mi w całym biegu życia umknął.

Mefisto

#364. Walentynki Read More »

#255. Biegusiem!

Dzień dobry wieczór!

Ostatnie miesiące roku 2019 to jakaś tragedia. Wiadomo, że na koniec roku czas przyśpiesza, bo wszyscy żyją dosłownie dwoma ostatnimi tygodniami, więc pośpiech, pośpiech i jeszcze raz pośpiech. Manewrowanie między tym jest conajmniej trudne, ale dobra: chcę żyć w spokoju to się muszę czasem wkurzyć. 😂

Zaprosiliśmy znajomego na święta, bo mieszka niedaleko, a jego syn chciał się ze Smoczyńskim spotkać no to niech wpadną. Nie minęło nawet pięć minut, a ten już zaczyna “a wy wiecie, że Greta…”. No super. Tego mi po prostu było trzeba. Połówka grzecznie odpowiedziała i zaraz rzuciła “no, ale nie mówmy o tym w święta”. No jak grochem o ścianę. Próbowałem zrobić małe zamieszanie, odpaliłem gry, ale pad mi do końca nie działał (świeży system bez sterowników to ciężko, aby działało – i tak sukces, że wykrywało go jako mysz 😂) i nie wyszło. Ostatecznie znajomy nakręcał się sam, Połówka zaczęła się wkurzać. Ja starałem się nic nie mówić, chociaż Połówka widziała po mnie, że jestem bliski wybuchu.

Odpuściłem, zająłem się dzieciakami, aby się nie skupiały na tym. Pograliśmy sobie, powygłupialiśmy się. Potem zacząłem delikatnie sugerować, że Smoczyński jest zmęczony, Połówka podłapała, więc w końcu znajomy się zebrał i poszedł. Szkoda mi tylko jego syna, bo skoro jego ojciec u nas jest taki bezpardonowy, to co się u nich w domu dzieje…

Jakby tego było mało to sąsiad wracał do nas wieczorami, aby potłuc wszystkim, czym się da. W ciągu dnia gdzieś jechał i go nie było, a wieczorami (kiedy Smoczyński już spał) przyjeżdżał, nawalał i… wychodził. Nasz mały gorzej się czuł, więc kilka razy się obudził, a myśmy mieli sajgon, bo położyć go spać, jak już trochę pospał, to bardzo trudne zadanie…

Powiem Wam, że miałem sporego doła przez moment. No mieszkamy nad wariatami. Trudno… Ale co krok przekonuję się, że nawet nasi znajomi robią się z wiekiem jacyś pieprznięci. Nie mówię, że mają mieć takie zdanie jak ja na każdy temat, ale jak się prosi, aby o czymś nie rozmawiać to chyba można to uszanować? Czy może ja jestem jakiś nienormalny, aby w ogóle mieć takie prośby…? 😫

Dobra, pomarudziłem, to teraz będzie już tylko miło. 😛

Połówka naciągnęła mnie na miernik. Potem na drugi. A potem na trzeci, bo Smoczyński przejął drugi. 😀 Spodobał mu się! Połówka pokazała mu jak się go rozkręca i mały uczy się teraz obsługi śrubokrętów. Boję się momentu, kiedy się nauczy… Cholera wie, co za rzeczy znajdziemy rozkręcone! 😂

Jeśli chodzi o gry to trochę sobie pozwoliłem. Promocje były, a ja miałem mentalną potrzebę zrobienia sobie dobrze. 😂 Dorwałem więc Sims 4 Uniwerystet, Life is Strange 2 oraz Star Wars Jedi: Fallen Order. Tą ostatnią grę kupiłem dosłownie na ostatnią chwilę, bo cały czas mi coś wypadało i przekładałem, aż w końcu kupiłem: dokładnie 3 minuty przed końcem promocji. To chyba dobrze obrazuje, jak bardzo jestem ostatnio źle zorganizowany, a z drugiej strony jak bardzo jestem zdeterminowany. 😛

Oczywiście zabrałem się od razu za Jedi: Fallen Order. 🙂 Gra się bardzo przyjemnie (pomijając fakt, że jestem kompletną pierdołą i zbieram taki wpiernicz, że boję się momentu, aż trafię na bossa). Grafika jest nieziemsko realistyczna, aż mnie momentami zaskakuje. Chyba najbardziej w tej kwestii jaram się włosami. Są po prostu piękne! 😉 Normalnie aż chciałbym kiedyś pracować przy grach i projektować włosy postaciom. Taki programistyczny fryzjer. 😂

Skoro wciąż jesteśmy w temacie gier: przygotowuję podsumowanie gamingowego roku minionego, które pojawi się w przyszłym tygodniu. Ciężko mi wybrać trzy najlepsze gry, kiedy ja gram tylko w najlepsze gry… 😉 No i każda gra jest inna, więc ciężko je porównać na tej samej płaszczyźnie. Ale myślę, że mam kandydatów, a to dobry początek. 😉

Z rzeczy codziennych… Połówka chodzi na siłownię od ponad 2 miesięcy. Efekty są powalające – jaram się tą zmianą, bo Połówka wygląda bosko. 😍 Pod wpływem tego sam zacząłem ćwiczyć, a Połówka ostatnio pilnowała, abym ćwiczył intensywniej, więc zacząłem zauważać zmiany. Nawet Smoczyński zauważył, bo maca mi ręce ilekroć go wezmę do siebie, a mi w sumie to na rękę, bo rozmasowuje mi mięśnie. 😂

Podoba mi się to, że ćwiczenia dosyć mocno poprawiają nasze samopoczucie, zdrowie i kilka innych kwestii. 😀

Teraz mamy taki plan, abym chodził z Połówką na siłownię. 😉 Póki co mogę pracować pół dnia w mój wolny dzień i odebrać wolne wtedy, kiedy Smoczyński będzie w żłobku. Jakoś opcja zabrania go na siłkę mnie przeraża, nawet jeśli tam mają zagrodę dla dziecioków… 😛

Od studiów zrobiłem sobie wolne… Była przerwa świąteczna to się nie uczyłem tylko robiłem prace domowe. W sumie to nie do końca miałem wolne, ale przynajmniej nie miałem aż tyle z tej strony na głowie. 🙂

Jeśli chodzi o bloga to w tej kwestii dosyć mocno zaniedbałem. Sukcesywnie nadrabiam zaległości i powoli zaczynam odpisywać na wiadomości. Od razu dodam, że Kącik Techniczny pojawi się w tę środę (notki będą przesunięte o tydzień w tym miesiącu). Musiałem sobie trochę odsapnąć. Powodem tego jest np. to, że pół notki udało mi się napisać mając palce przesunięte o dwa przyciski na prawo przez co np. wyraz “notka” był napisany jako “,[u;d”. Potrzebowałem odpoczynku, serio. 😂

Przyznam się jednak, że udało mi się napisać sporo rozdziałów przygód Japesia. 😀 Jestem tak mniej więcej w 2/3 całej historii, więc jak dobrze pójdzie to niedługo skończę z Japesiem (mwhahaha)! 😂

Myślę, że to wszystko, co chciałem napisać. Albo inaczej – to wszystko, co pamiętam, aby napisać. 😉 Mam nadzieję, że Wasze ostatnie dwa tygodnie roku 2019 były lepsze niż moje. 😀 Ja muszę się położyć… 😂

Mefisto

#255. Biegusiem! Read More »

#240. Aktualizacja życia do wersji 2.6

No i minął kolejny rok. Prawie zapomniałem, że mam urodziny. Tak szczerze to Połówka tak mnie zakręciła, że już sam zacząłem wątpić w to, kiedy się urodziłem. Na szczęście dowód nie kłamie. 😂 Nie zdziwcie się jednak, jeśli kiedyś taka notka pojawi się na przykład w marcu…

Dziękuję wszystkim, którzy różnymi drogami złożyli mi życzenia! 🙂 Było mi bardzo miło! Dziękuję! 🙂

Ostatnie dwanaście miesięcy to istna mieszanka wyzwań, zaciskania zębów i przygód, które pojawiają się w moim życiu co krok. Los widać lubi podrzucać mi kłody pod nogi i patrzeć jak balansuję na nich, okazjonalnie obijając sobie twarz. Ale co mnie nie zabije, to mnie wzmocni! A jeśli mnie jednak zabije to nie będzie już mój problem… 😉

I tak minęła nam kolejna przeprowadzka, zmiana pracy, początek studiów… Doszli powaleni sąsiedzi, którzy istnieją tylko po to, aby poprawiać mi humor ich “specyficznym” zachowaniem. 😀 Kolejny rok w biegu, kolejny rok ciężkiej pracy. Jestem zmęczony, wypruty wręcz, ale z wielu efektów jestem zadowolony. 🙂

Jak co roku siadam do mojej listy postanowień i tym razem jestem nawet pozytywnie zaskoczony.

Nauka prowadzenia samochodu. Uczę się jeździć! To znakomity postęp – w szczególności, że nawet jakoś mi to idzie i pojawia się nadzieja na to, że kiedyś będę mógł podejść do zdania na prawo jazdy. 😀

Powrót do szkoły i zdanie angielskiej matury (najlepiej z matematyki). Ten punkt mogę wykreślić, bo maturę, jak już ostatnio pisałem, mam zdaną maturę i teraz mogę ten punkt zamienić na ukończenie studiów. Teraz jestem na studiach i zmierzam w stronę levelu 6, czyli licencjatu. Na tym roku będę zdawał na level 4 i tak po kolei, aż do numeru 6. 😉

Złączyć pocięty filmik z Dying Light i opublikować go. Dodawać w miarę regularnie filmiki. Postanowiłem nieco zmienić ten punkt, bo jego historia sięga już czasów pradawnych i dosyć mocno nieaktualnych. 😛 Mam za to w zamiarze pilnować się i w miarę regularnie coś wrzucić (mam masę różnych migawek z gier, więc to nie powinno być trudne zadanie).

Regularnie pisać na blogu. Wciąż udaje mi się trzymać moich postanowień, pomimo iż czasem łapie mnie nieziemskie lenistwo! Ale grunt to się nie poddawać!

Wyrobić Smoczyńskiemu paszport i zabrać go do Polski, aby zobaczył piękną polską jesień i piękną polską zimę. Udało nam się wyrobić paszport małemu potworowi, ale na drodze stanęło nam kilka problemów. Mimo tego planujemy podróż w dogodnym dla nas momencie, aby wszyscy miło spędzili czas. 😉

Zachomikować więcej zdrowia dla całej rodziny! To są wciąż prace w toku, ale jest już lepiej. Fakt, że choruję praktycznie cały czas nie jest dobry, ale nie rozkłada mnie całkowicie, Połówka powoli zaczyna dostawać dopasowane leczenie, więc to jest całkiem dobra rzecz, a Smoczyński trzyma się niczym niewzruszony niczym kamień… (który ktoś rzucił mi na twarz) 😛

Na sam koniec pochwalę się prezentem (jedynym, bo nie wiedziałem, co jeszcze mógłbym chcieć 😂). Kubek od Hinterland Studio z motywem The Long Dark. 😀 Jest po prostu genialny, a co najważniejsze jest pojemniejszy, więc tak właściwie to tak, jakbym pił prawie dwa kubki herbaty, co dla wiecznie odwodnionego mnie jest po prostu konieczne. 😂

Mefisto

#240. Aktualizacja życia do wersji 2.6 Read More »

#211. Drugie Smocze urodziny!

Czas leci zaskakująco szybko – Smoczyński dosłownie niedawno skończył dwa lata. Jeszcze pół i będzie rypał głową prosto w stół… 😛

Prezenty dobraliśmy mu tym razem pod jego zainteresowania. Spodobało mu się rysowanie, więc dostał “eWriter”, czyli coś w rodzaju elektronicznej kartki papieru, na której można rysować (prawie) bez końca. Biega z tym teraz w ręce i wygląda jak kierownik na budowie, ale grunt, że się cieszy. 😀

Kolejnym prezentami jest Tomnyan oraz koszulki z Yokai Watch, które uwielbia oglądać.

Ostatnim prezentem jest własne konto w grze Minecraft, bo coraz lepiej mu idzie w te klocki. 😉

Dostał też masę samochodzików w stylu “podróbka LEGO”, bo mu się spodobały i można je chować do pudełek (to nie jest ich jedyna funkcja, ale widać bardzo istotna dla Smoczyńskiego) i klocki LEGO, które kupiliśmy na wagę. Pośród nich znalazła się mała skrzyneczka, do której może pakować bardzo małe klocki, więc ma teraz sporo zajęcia. 😉

Postanowiliśmy też pojechać obejrzeć wodne żyjątka, bo Smoczyński to fan i zwierzątek, i wody, więc połączyliśmy jego hobby i wybraliśmy wizytę w oceanarium jako jeden z jego prezentów. Mieliśmy jechać do Bristolu, ale miasto było sparaliżowane przez protesty przeciwko zmianom klimatu (i robią to powodując jeszcze większe korki, blokując karetki i zniechęcając do siebie ludzi – brawo!). Pojechaliśmy więc do Weston do oceanarium, które okazało się zamknięte na cztery spusty (i nie było informacji na stronie). Poszliśmy zamiast tego do muzeum w Weston, a kiedy wróciliśmy do auta to zobaczyliśmy piękny mandat za wycieraczką. I żeby było zabawnie: nie zaparkowaliśmy źle auta, a powód wypisany w mandacie nie pasował zupełnie do sytuacji…

Jeszcze wracając do domu o mało nie mieliśmy czołówki, bo jakiś stary pacan, jadąc z naprzeciwka, wyjechał bez powodu na środek drogi i cudem nie doszło do kolizji…

W ramach rekompensaty kupiliśmy mu matę i markery, które napełnia się wodą i się po nich rysuje. Próbował pomalować dywan i nie potrafił pojąć czemu marker na macie działa, a na dywanie nie. 😀

IMG_20190720_165006

Smoczyński jednak bawił się w miarę dobrze, bo na koniec dnia był zadowolony. Do oceanarium go zabierzemy w najbliższym czasie, aby mógł zobaczyć Dory i Nemo na żywo. 😉

Mefisto

#211. Drugie Smocze urodziny! Read More »

#152. Aktualizacja życia do wersji 2.5

Kolejne urodziny, kolejny rok, kolejny czas zwierzeń!

Ostatni rok wytargał i mnie, i Połówkę, i Smoczyńskiego za wszystkie czasy. Stanęliśmy twarzą w twarz ze stresem, kiedy musisz z ograniczonym budżetem wybierać nowe lokum, bo właściciel postanowił nie przedłużać umowy. Smoczyński pierwsze urodziny przeżywał przenosząc się z jednego miejsca na drugie i, niestety, traktował to jak karę. Z tego powodu wciąż mam o to złość do losu, że chociaż najmłodszego z nas nie oszczędził.

Chociaż było ciężko, to były też piękne chwile. Na przykład pierwszy spacer Smoczyńskiego po lesie. To będzie takie najpiękniejsze wspomnienie z tego roku. Wpierw było zdziwienie namalowane na jego twarzy, kiedy zakładaliśmy mu buciki. Gdy stanął na ziemi pierwsze, co zrobił, to wyciągnął ręce w naszą stronę. Przecież on na zewnątrz to tylko u rodziców na rękach! Ale chwilę potem ten mały móżdżek zrozumiał, że to jest coś nowego, o czym pewnie nawet nie marzył. Uśmiech na tej małej mordce zdradzał jednak, że było to, czego potrzebował. I dreptał, sumiennie trzymany za rękę, ciesząc się spacerem. Ile byśmy mogli nauczyć się od dzieci. Chodzenie w bucikach po lesie może dać tyle szczęścia!

Szedł grzecznie za rękę, chociaż czasem leciał do przodu tak, że niewiele brakowało, aby ręka została, a reszta pognała przed siebie. Najpiękniejszy prezent, jaki można dostać od dziecka – jego radość. 🙂

Chciałbym, aby moje życie było takim pięknym momentem, które wspominam z radością ilekroć na nie spojrzę. Chciałbym mieć dom, już taki własny, przytulny, gdzie wracałbym po pracy i wiedziałbym, że on nie zniknie przez czyjeś słowa…

Skoro jesteśmy przy moich pragnieniach to podsumuję listę z poprzedniego roku, aby zobaczyć, ile udało mi się zrobić, a co udało się skierować na nowy tor.

Nauka prowadzenia samochodu – bez tego jak bez ręki. Wciąż nad tym pracuję, bo na razie mam mało czasu, a to jest coś za co chciałbym zabrać się naprawdę porządnie. Chociaż to u mnie będzie ciężkie patrząc na moje zdolności prowadzenia pojazdów…

55230_20170417185532_1
Tak właśnie parkuję. Tyle dobrego, że nie wybuchło…

Powrót do szkoły i zdanie angielskiej matury (najlepiej z matematyki). Z tego, co się dowiedziałem, to akurat to mi się udało już wcześniej. Mam level 3 NVQ, co jest odpowiednikiem matury. Liczę teraz na podniesienie tego na level 4, czyli odpowiednik studiów.

Nagrać filmik z gry Dying Light. Złączyć pocięty filmik z Dying Light i opublikować go. Poniekąd to zrobiłem. Dwa filmiki dodałem, ale czeka na mnie jeszcze kilka takich. 🙂

Regularnie pisać na blogu. Tego to się akurat trzymam!

Wyrobić Smoczyńskiemu paszport i zabrać go do Polski, aby zobaczył piękną polską jesień i piękną polską zimę. Niedługo wysyłamy formularz i zobaczymy, czy będziemy mieć w domu Brytyjczyka. 😉 A potem się pomyśli o wyjeździe i zrobi się z niego Polaka!

Kupić sobie w końcu dysk na gry, a nie kombinować jak koń pod górkę. Zrobione! 😀

Zachomikować więcej zdrowia dla całej rodziny! Nad tym wciąż pracujemy, ale ostatnio zrobiliśmy jakiś krok w kierunku diagnozy. Małymi krokami do celu. 🙂

Wychodzi na to, że jednak coś zrobiłem z tej mojej listy, a wiele rzeczy jest cały czas w trakcie robienia. Nie liczyłem, że wszystko uda mi się zrobić, ale miło wiedzieć, że większość rzeczy udało mi się skubnąć. Oby tak dalej!

Słowa dotrzymałem i wstawiłem dwa filmiki z Yooka-Laylee. Liczę, że za kolejne cztery tygodnie odnotuję kolejny taki sukces. Tutaj macie link 1 i link 2 do filmików. 🙂

Smoczyński i Połówka trzymali mnie w niepewności do prawie samego końca, ale ostatecznie dostałem od nich prezent w postaci Assassin’s Creed Odyssey! 🙂 Yay! Co jak co, ale idę maltretować Greków… znaczy się wykonywać zadania i takie tam. :> Chociaż początkowo tego nie chciałem to jednak napiszę recenzję tej gry. 🙂 No i będzie kilka filmików z błędów z gry!

Poza tym dostałem jeszcze kilka innych gier w tym Life is Strange: Before the Storm i Aragami: Nightfall. 😀

Tablet sobie na razie darowałem. Nie wiem który model by mi podpasował, więc głupio tak by było go kupić i nie używać. 😛 W szczególności, że przez pracę nie mam czasu i chęci na rysowanie…

Na sam koniec mam dla jednego szczęśliwca prezent. Zasada jest prosta: kto pierwszy, ten lepszy. Mam klucz do gry Hitman (wymaga posiadania darmowego konta Steam) i oddam ją pierwszej osobie, która napisze do mnie poprzez zakładkę Kontakt. Wymagam jedynie działającego adresu email (bo na tenże przyjdzie link do klucza). Bonusowo można napisać, co udało się osiągnąć w ostatnim roku, a ja napiszę o tym przy następnej notce (z podaniem danych typu adres bloga lub anonimowo: do wyboru :P).

Mefisto

#152. Aktualizacja życia do wersji 2.5 Read More »

#145. Znowu razem!

Dwutygodniowy pobyt Połówki w Polsce zakończył się. Na szczęście! Chociaż Smoczyński był bardzo dzielny to bywały momenty, gdzie dzwoniliśmy do Połówki w nocy, aby odbyć pocieszającą videorozmowę. Nawet zastanawialiśmy się, czy nie powinniśmy skrócić tej rozłąki… Ale udało się! Następnym razem pojedziemy już razem. 🙂

Oczywiście Połówka wróciła z prezentami! Smoczyński dostał koparkę, betoniarkę, zestaw informatyka (śrubokręt na zepsute serwery i siekierę na niepłacących klientów :P), kierownicę, świecące piłeczki i kilka innych rzeczy. Najbardziej jednak przypadła mu do gustu tablica do rysowania, na której jeszcze nie umie rysować (ale próbuje) i koparka, przy której tańczy ze szczęścia. 😉

Mamy też w domu całkiem fajną replikę repliki broni strzelającą kulkami. Relaksujące zajęcie!

IMG_20181005_145813

Innego dnia Połówka urządziła sobie strzelanie w kuchni, a potem znalazłem kulkę w obiedzie… Na szczęście przed próbą zjedzenia. Przypadek czy zamach? 😀

Tradycji stało się za dość i dostałem wymarzone dodatki do Sims 4 – Cztery Pory Roku oraz Zestaw 4 czyli Wampiry, Pokój Dzieciaków i Zabawa na Podwórku. Najbardziej zależało mi na wampirach, ale skoro dają resztę w zestawie… Pozwala mi to zająć się jednym projektem, nad którym pracuję w ciszy od kilku miesięcy, a dzięki temu będę mógł zacząć realizować mój pomysł w pełni. 😀 (nawet Połówka mi przy tym ostatnio pomagała – Smoczyński za to przeszkadzał bardzo, aż ucierpiało na tym łóżko w grze)

IMG_20181005_135007

Będąc przy temacie gier wspomnę tylko, że niedawno przeportowano Life is Strange: Before the Storm, a ostatnio dotarła do mnie wieść, że i Life is Strange 2 doczeka się swojego portu na systemy Linuksowe. Także każdy, komu podobała się moja interpretacja gry Life is Strange, ma szansę doczekać się kontynuacji tejże gry. 🙂 Nie wiem jeszcze kiedy, bowiem ostatnio kupiłem kilka gier, którymi się zajmę, a także chciałbym się przyjrzeć innym tytułom znajdującymi się w moim posiadaniu. Ich liczba zbliża się do 250 pozycji. Opublikowanych opisów gier (bez dodatków) mam jedynie 28… Wypadałoby jednak zwiększyć procent gier, które przeszedłem (tudzież sforsowałem), a które są już w moim posiadaniu.

GOG niedawno świętował swoje dziesięciolecie! Z tej okazji stworzyli ankietę i pozwolili społeczności wybrać sobie prezent w postaci jednej z trzech gier. Wybory wygrał Shadow Warrior 2, więc przez kilka dni można było dodać grę za darmo do swojej biblioteki. Było to naprawdę miłe i zaskakujące z ich strony. Mam nadzieję, że ich inicjatywa z grami pozbawionymi DRM będzie trwać wiecznie. 🙂

Naczekałem się na mój dysk SSD, ale się doczekałem! Chociaż było w związku z tym trochę zamieszania, bo dysk w laptopie padł i Połówce zależało na wymianie go – najlepiej na SSD. Także zgodziłem się oddać mój używany dysk w zamian za nowy: Samsung 860 Evo, bowiem ten charakteryzuje się wydłużoną przez producenta żywotnością, a mi w sumie na tym zależy, skoro będę instalował i odinstalował gry na okrągło. Opłaciło się poczekać. 🙂 Zaktualizowałem nawet zakładkę O MNIE, aby uwzględnić nowy nabytek. 🙂

IMG_20181009_125505

Skoro zbliżają się Halloween, Święta i moje urodziny to postanowiliśmy zrobić sobie prezenty z tych okazji (zwłaszcza, jeśli są na nie przeceny). Połówka skromnie stwierdziła, że chce Samsunga Galaxy S9, bo S9+ jest za duży, a skoro ma dostać nowy telefon to chce też zegarek Galaxy Watch. Jako, że jestem Piekielny Mikołaj to paczka przyszła piekielnie szybko. 😉 Serio, Samsung się popisał – paczka zamówiona w sobotnią noc doszła w poniedziałek po południu.

Fajną funkcją Galaxy Watch jest to, że można teraz sterować żarówkami (Philips Hue) za pomocą zegarka i włączać je bez proszenia o to Alexy (albo raczej tej-której-imienia-lepiej-nie-wypowiadać) lub korzystania z telefonu.

S9+ stał się przez to własnością wspólną i będzie służył nam do gier lub zdjęć (bo ma dobry aparat). Zamierzam przysiąść do gier mobilnych i kilka opisać (jedna się już opisuje od dawien dawna :P). Może nawet zainteresuję się VR… 😉

Smoczyński dostał zagródkę, którą można rozmontować na części i ogrodzić część pokoju. Jemu da to trochę samodzielności, a na pewno sporo więcej wolności, a nam chwilę wytchnienia, kiedy będziemy obserwować jego dzikie harce z odległości. Jedna ze ścian zagródki ma wmontowane zabawki takie jak telefon, czy obracające się plastikowe kulki, więc jest wręcz wniebowzięty. 😉 Ma to o tyle dobry efekt, że można go tam wrzucić i potrafi godzinami się bawić (no chyba, że źle się czuje albo go głowa boli – wtedy trąbi na całego).

Ostatnio zauważyliśmy, że kiedy otworzymy drzwiczki do zagródki to Smoczyński zaraz leci, zamyka je, szarpie chwilę, aby upewnić się, czy się zamknęły i wraca do zabawy. I tak za każdym razem. To jest chyba jego sposób na powiedzenie: nie chcę wychodzić. 😀

A ja w sumie nie wiem, co chcę dostać i nie wiem na razie, czy będę coś chciał. Chociaż nie powiem, że nie podobają mi się pewne tablety do rysowania… :>

Co do kwestii leczenia to jest postęp: mamy dokładne badania Połówki i teraz możemy męczyć lekarzy, w tym immunologów, o wdrożenie leczenia. Wcześniej było “nie, bo nie ma bakterii X”, a właśnie się okazało się jest i X, a nawet i Y, czyli dwie najbardziej bydlackie z grupy. Dotarcie do tego miejsca zajęło nam kilka lat, ale mam nadzieję, że następne lata zajmie już tylko (skuteczne) leczenie.

W kwestii moich badań to dalej mam mizerne wyniki, ale nie mam cukrzycy (bo tylko to dodatkowo sprawdzili)! I to tyle z ich badań. W tej chwili mogę mieć nawet raka, ale co tam. “Za młody jestem na takie rzeczy”. Raczej nie jest tak źle, ale miło byłoby to zbadać tak na wszelki wypadek, bo lista kondycji mogących powodować mój stan jest długa jak rolka od papieru…

Smoczyński zaszalał i postanowił, że wyrośnie mu pół szczęki zębów. Nie żartuję. Nagle zaczęło mu rosnąć wszystko: zęby, włosy (miał takiego uroczego włoska o długości 4cm – musieliśmy go ściąć, bo łaskotał go po uchu :D). Ponadto coraz częściej z nami rozmawia po swojemu, a my grzecznie prowadzimy z nim dyskusję. Choć patrząc na to z boku musi to śmiesznie wyglądać, kiedy dwoje potworów (czyt. ja i Połówka) rozmawiamy np. o polityce, a Smoczyński wyskakuje ze swoim BABABA, a my tak szczerze zaczynamy bić mu brawo i mówimy, że takich ekspertów nam trzeba. 😀 To jak? Smoczyński na prezydenta?

A teraz będę się kajał. Zawaliłem nagrywanie Yooka-Laylee. Było sporo powodów, ale moja wina, powinienem był się bardziej starać. Spróbuję się poprawić i wyrobić sobie jakąś regularność np. co dwa tygodnie wrzucać filmik.

Co do nagrywania to Połówka poradziła mi praktykować gadanie o grze do Smoczyńskiego. Wszystko z tego powodu, że czasem się za bardzo skupię i milknę na trochę. No i taki trening miałby sens, gdybym nie musiał w między czasie wydrzeć się NIE LIŻ TEJ ŚCIANY albo NIE ŻRYJ TEGO. To tak jakbym podczas nagrywania krzyknął SIEDŹ PROSTO albo NIE MRUGAJ TYLE, BO CI OCZY WYPADNĄ. 😀

Z cyklu domowego ogródka: wyhodowaliśmy imbir. Po prostu zaczął się rozrastać to odciąłem, co urosło, i wsadziliśmy to do doniczki. Urósł całkiem ładny kwiatek.

IMG_20181013_164248

Nie wiemy jeszcze, czy jest zjadliwy. 😉 Na pewno jest szybki w hodowli: zajęło to jedynie lekko ponad miesiąc…

Co do moich wszystkich planów to zrobiłem głupotę, że starałem się wszystko robić na raz. Mam na to zdecydowanie za mało czasu i zdrowia. Dlatego postanowiłem robić wszystko stopniowo i mam nadzieję, że pójdzie mi zdecydowanie lepiej. Pierwszy krok to zrobić rysunki do pewnej serii dla blogów. Niedługo się okaże do której. 🙂

Nie będę przedłużał, bo i tak wyszła mi już spora notka. W następnej pewnie zrelacjonuję cały szalony rok, jaki minął (bo będzie wszak po moich urodzinach). Mam też cichą nadzieję, że uda mi się do tego czasu nagrać dwa filmiki (a może nawet więcej). Trzymajcie za mnie kciuki! 🙂

Mefisto

#145. Znowu razem! Read More »

#139. Filmik!

Ledwo wyszła poprzednia, pamiętnikowa notka, a my zdążyliśmy się zarazić jakimś paskudztwem. Uwielbiam być chory. Jeszcze jak na złość zrobiło się zimno i zamiast wygrzać się w ciepłym łóżku to starałem się dociec czemu z siedmiu kaloryferów działają ledwo trzy…

Ech… Ta magia wynajmowanych mieszkań.

Jakby tego było mało to, bawiąc się ze Smoczyńskim, prawie zleciał na nas karnisz. Prawie, bo zgarnąłem dzieciorośl tak szybko, jak szybko zauważyłem, że się sypie nam tynk na łby. Najgorsze jest to, że karnisz już raz musiał zlecieć, bowiem ktoś przyczepił go z powrotem. Tym razem za pomocą kleju. Ludzie nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać.

Dysk dotarł! Nie wyjaśniłem w poprzedniej notce, że dysk dostaje Połówka, bo swój zapełniła. Ja z kolei dostanę jej dysk kiedy tylko skończy przenosić dane. Prawdopodobnie wydarzy się to po jej powrocie z Polski, w której przebywa już od kilku dni. Także mój eksodus gier z jednego dysku na drugi musi jeszcze poczekać! 😉

Tęskny mój wzrok utknął na długiej liście pozycji, których nawet nie zacząłem, bo nie miałem miejsca na dysk. Takim tytułem jest na przykład Deus Ex – Mankind Divided – mój urodzinowy prezent. Połówka sprezentowała mi i grę, i pada, bo akurat mieli taki zestaw. Pad wysłano dokładnie w moje urodziny (przypadek, czy…? :)), a kiedy przyszedł to Połówka przekopała pudełko w poszukiwaniu gry. To był tak cudowny widok, kiedy w panice oznajmiła mi, że nie ma mojej gry. Na Steamie gry dodają się automatycznie do konta, ale widać ktoś o tym nie pamiętał i liczył na pudełkową wersję… 🙂

A darmowej gry nie będzie. Promocja skończyła się nim zdążyłem kupić dysk, ale jak to w Anglii bywa, zapomniało się pracownikom zdjąć ogłoszenia z promocją (które nie zawierały żadnych dat, kiedy ta oferta się kończy). Nie wpłynęłoby to na decyzję o kupnie dysku, bo dysk sam w sobie jest dobry, ale to po prostu wkurzające, kiedy przez czyjeś zaniedbanie ja wpierw muszę się pytać, o co chodzi, a potem przechodzić zawód. Cóż, dostałem kolejny powód, czemu powinienem przestać korzystać z Ebuyera. Mają szczęście, że nie był to tytuł, na którym bardzo mi zależało, bo bym się naprawdę zeźlił. Na pocieszenie dostałem od Połówki inną grę – The Elder Scrolls Online, na którą polowałem od miesięcy. 😉 Zważając na to, jak wciągnął mnie Skyrim to pewnie i ten tytuł zassie mnie na długie godziny! (edit: już zassał :D)

Zdecydowałem się też w końcu na przetestowanie wine dxvk, czyli nakładki tłumaczającej grafikę z Directx 10/11 na Vulkan. Nie będę się o tym tutaj rozpisywał co to jest i po co mi to, bo zrobię to w Kąciku Technicznym, ale moje pierwsza wrażenia są takie: woooow! To jest coś, czego potrzebowałem! Zainstalowałem i przejrzałem sobie kilka tytułów, ale skupię się na razie na The Elder Scrolls Online i Far Cry Primal, który podarowała mi Połówka (tym razem bez paniki, że grę ukradli :D) w zamian za wymienienie się dyskami talerzowymi (bo SSD bym nie oddał :P).

Grafika jest wręczna bajeczna w Far Cry’u. Miałem tylko problem z dźwiękiem (jak setki innych graczy), ale udało się je pomyślnie rozwiązać. Moje pierwsze chwile w grze wyglądały tak: idę za jakimś kolesiem, nie mogę się powstrzymać, dźgam go dzidą w tyłek, ten się wkurza na mnie i zaczyna do mnie strzelać z łuku, stojący obok mamut taranuje go po czym tenże mamut zajmuje się ogniem bez powodu… Właśnie z takich powodów żałuję bardzo, że ja po prostu nie nagrywam filmów, naprawdę!

Co do The Elder Scrolls Online to czuje się, jakbym zatoczył koło, bo stary dysk wykrzaczył mi się właśnie na tej grze (był wtedy darmowy weekend i liczyłem, że pogram). W tej chwili gram w ESO na dokładnie takim samym dysku, jak ten, który mi padł. W sumie to tak, jakbym zatrzymał się w czasie i po dłuższym czasie ruszył dalej z tego samego miejsca.

Wziąłem się za nagrywanie i powiem wam, że wyszło masakrycznie. Za pierwszym razem dźwięk nagrał się na tyle słabo, że nic nie było słychać. Potem padł mi pad (bo zamierzam grać na padzie i oczywiście baterie musiały akurat teraz powiedzieć “nie”). Przy trzeciej próbie bolało mnie już gardło, bo postanowiłem nagrywać będąc chorym, więc zdecydowałem się darować sobie nagrywanie głosu przy pierwszym filmiku. I tak to jest tutorial, gdzie co chwilę ktoś coś gada, a ja nie chcę się wcinać, więc dużo i tak nie powiedziałem. Nagrałem tylko krótką przemowę, którą wrzuciłem na początek. Mam nadzieję, że następnym razem wszystko pójdzie już po mojej myśli! A o to filmik:

Liczę po cichu na to, że drugi filmik wyjdzie mi lepiej. Niech ja tylko znajdę baterie do pada…

Jak już wyżej wspomniałem, Połówka jest w Polsce, a my ze Smoczyńskim czekamy grzecznie na wielki powrót. Dzieciorośl trochę nam podrosła i lepiej znosi rozstanie. Póki co wystarczają codzienne rozmowy. Jedyny problem, jaki z nim mam, jest taki, że zrobił się za cwany. Rano wstaje bardzo cicho, aby mnie nie obudzić po czym zaczyna odsłaniać i zasłaniać okno. Gdyby nie motyw ze spadającym karniszem pewnie pozwoliłbym mu się bawić. Nie chciałbym jednak, aby ten karnisz również okazał się przyklejony na klej i spadł nam na głowy.

Chociaż i tak tęsknimy. My żyjemy tak dopasowani do siebie, jak takie trzy trybiki w mechanizmie. Kiedy jeden wypada, reszta nie umie się odnaleźć. Gdyby nie ta durna i niepotrzebna wyprowadzka, Smoczyński miałby już paszport i pojechalibyśmy wszyscy razem, a tak to nie było czasu wyrobić. Szkoda. Chciałbym go zabrać do jego pradziadków, aby pobiegał na działce, powcinał owoce prosto z krzaczka i poobserwował kurnik u sąsiada. Na pewno by mu się spodobało!

Połówka zaproponowała, abyśmy wybrali się w przyszłym roku razem i pozwiedzali trochę. W sumie byłoby co opisać w Kąciku Podróżniczym (uwaga, ustalam nową zasadę: lokalne podróże tyczą się miejsc, w których przebywam, a nie mieszkam :D).

Smutna wiadomość: ścięto nam drzewo rosnące przy domu. Tak po prostu ciachnęli je i tyle. Smoczyński lubił patrzeć na gałęzie, kiedy szalały na wietrze, a teraz może podziwiać niebo. Nie wiem, czy coś było z drzewem (nie wyglądało na chore). I tak jakoś przykro, bo czuję się dosłownie obdarty z kawałka natury. Ludzie jeszcze nie zauważyli, że drzewa są jednak potrzebne do oddychania…

IMG_20180920_140150
I nastała pustka…

Tyle już napisałem, że o innych rzeczach wspomnę następnym razem. Nie mam w planach bicia rekordów na długość notek. Póki co… 😉

Mefisto

#139. Filmik! Read More »

#128. Pierwsze urodziny Smoczyńskiego

Przygotowania do urodzin Smoczyńskiego odbyły się – dosłownie – za jego plecami. Ilekroć wspominałem, że musimy porozmawiać * o czymś * za jego plecami, Połówka odwracała go do nas tyłem i szeptaliśmy jakieś durne frazy. 😛 Aczkolwiek Smoczyński wydawał się przejęty. Głównie tym, że ma nienormalnych rodziców. 😉

(niestety gwarancja się nam skończyła i musi się zadowolić tym, co ma)

Rok zleciał niesamowicie szybko. Pamiętam pierwsze chwile, kiedy nie potrafiłem go wziąć na ręce, bo nie wiedziałem jak. Był taki mały i bezbronny, całkowicie polegający na naszej opiece. Dzisiaj sam potrafi utrzymać pion, oczy ma szeroko otwarte i ciekawe wszystkiego, co znajdzie się w zasięgu wzroku. Sam potrafi się już opiekować swoim Jibanyanem. Kiedy budzi się rano, potrafi wziąć Jibanyana i się z nim bawić, aż nie wstaniemy (albo stwierdzi, że pora wstawać). Ciąglę słyszę od ludzi, że mamy złote dziecko, bo przesypia całe noce (od 20 do 6-8 rano) i jeszcze ucina sobie drzemkę w ciągu dnia. Kiedy Połówka ochrzania go za robienie głupot, to ją przedrzeźnia (warczy na nią w taki sposób, w jaki Połówka go ochrzania). Jest bardzo punktualny, bo kiedy spóźniłem się wracając z pracy zdążył zrobić o to awanturę i udawał obrażonego na mnie. Ma w sobie bardzo dużo empatii: potrafił rozpłakać się, kiedy chory chłopiec pochlipiwał z bólu, czy kiedy jego ulubiona postać dostała po tyłku i śmiał się, kiedy w kreskówce robią albo mówią o śmiesznych rzeczach. Jedząc nie brudzi się praktycznie w ogóle, nie bawi się jedzeniem, uszy mu się trzęsą na widok musu z owoców i ucieka przed słodyczami. Lubi ze mną tańczyć, skakać i pogować. 😉 Dostaje euforii jak włączamy projektor i widzi logo producenta (kompletnie nie wiemy czemu, ale cieszymy się razem z nim :)). I mógłbym tak pisać i pisać, ale najpewniej nie starczyłoby miejsca na serwerze, aby pomieścić tak spory wpis. Rozwój dziecka to prawdziwa magia jego ciężkiej pracy, pierwszych kroków w stronę własnej osobowości, niezależności… Jestem z niego bardzo dumny!

W ramach prezentów urodzinowych postanowiliśmy zebrać wszystkie przeznaczone na ten cel fundusze i kupiliśmy: Komasana (o którym wspominałem w innej notce), pluszowe owoce i warzywa w koszyczku, pudełko na zabawki (aby mógł bawić się wrzucając tam zabawki), matę do biegania po podłodze (aby nie złamał sobie twarzy podczas zabawy) oraz masę ulubionych słodkości (typu kakaowa kaszka, owoce, flipsy i chrupki oraz obowiązkowo chińskie ciasto). Przyszła też paczka od babci, gdzie dostał misia-poduszkę, nowe buty (w odpowiednim rozmiarze) oraz trochę letnich ubrań. 😉 Dzień wcześniej byliśmy w naszej ulubionej chińskiej knajpce (nie chcieliśmy się ruszać z domu w jego urodziny, więc poszliśmy w przeddzień urodzin).

Poza tym spędziliśmy masę czasu na zabawie nowymi zabawkami, więc Smoczyński był w siódmym niebie, co mnie cieszy, bo jego radość to moje szczęście. 😉 Najbardziej spodobała mu się mata, bo w końcu mógł – tak jak my – chodzić po podłodze. Jak mało wystarczy dziecku, aby być szczęśliwym. 😉 Na koniec zmęczony padł i mogliśmy odsapnąć, i sprzątnąć bałagan po “imprezie”.

Udało mi się naszkicować jego szczęście, a potem je nawet pokolorować.

Smoczus

Najdokłaniej oddałem ilość jego zębów… 😉

Mefisto

#128. Pierwsze urodziny Smoczyńskiego Read More »

Scroll to Top