kacik podrozniczy

#208. Kącik Podróżniczy nr 10

PORTISHEAD – FISHERMAN’S STEP

map

Jest takie miejsce, które ciężko dostrzec na mapach, o nazwie Fisherman’s Step, chociaż żadnego zapalonego wędkarza tam nie widziałem. Nieco wyżej przebiega ścieżka o nazwie Gordano Round ciągnąca się przez spory kawałek… Skupmy się jednak na uroczym, kamiennym zakątku.

Jest to idealne miejsce, gdzie można przyjść z krzesełkiem i patrzeć. A patrzeć jest na co! Po naszej prawej znajduje się Severn Bridge łączący Anglię z Walią, latarnię kuszącą mnie swoim urokiem od dawien dawna. Widać nawet Portisheadowy basen. Na lewo za to, jednak poza zasięgiem naszego wzroku, znajduje się kolejna latarnia.

Jest jednak jedna wyjątkowa rzecz, za którą lubię to miejsce. Statki. Duże, transportowe olbrzymy, które suną powoli przed siebie, jak gdyby czas zatrzymał się, aby poparzeć na te mijające ich kolosy.

Raz nawet goniliśmy uliczkami, aby dorwać takiego wielkoluda i zrobić mu zdjęcie, ale uciekł, bo chociaż zdają się one powoli płynąć przed siebie to jednak są dosyć szybkie.

Smoczyński także lubi to miejsce. Bo są chrzeszczące pod nogami kamyczki, bo są wielkie kamienie, na które można się wdrapać, bo jest woda, do której można wpaść… A wejścia do tego pilnuje najgorszy możliwy potwór, jaki może być dla rodzica: schody. I jeśli myślicie w tym miejscu o tym, że on może sobie zrobić krzywdę, czy coś… to nie, nie o to chodzi. Chodzi o to, że on godzinami wchodzi i schodzi (za rączkę z nami!) po tych schodach. Ale to w końcu część naszej wyprawy, czyż nie?

Jak już pokonamy stalowego potwora to otwiera się przed nami ta chwila wolna od trosk. Czas chyba naprawdę zwalnia w tym miejscu: może nie na zegarku, ale gdzieś w głębi naszych umysłów i pozwala nam zapomnieć o pędzie dla codziennego, gdzie każda minuta ma swoje miejsce.

Lubię to miejsce. W szczególności, że dotarcie tam zajmuje nam ledwie kilka minut. 😉

Mefisto

#208. Kącik Podróżniczy nr 10 Read More »

#201. Kącik Podróżniczy nr 9

PORTISHEAD MARINA LAKE

map

Posiadanie dziecka sprzyja odwiedzaniu miejsc, do których wcześniej zagnałoby nas jedynie dziwne zrządzenie losu. W poszukiwaniu miejsc do spacerów, placów zabaw, czy innych dziecięcych wybiegów znaleźliśmy sztuczne jezioro o nazwie Marina Lake, gdzie mieści się i plac zabaw, i kafejka, i łódki o ptasich kształtach, i klub krykieta, i klub kręglarski… W okolicy za to znajduje się latarnia i basen.

Udało mi się wygospodarować godzinny lunch, więc popędziliśmy tam, aby wybiegać Smoczyńskiego, a że on z gatunku jest smok wodny to ciągnęło go do jeziora, jakby miał magnez w tyłku. Aczkolwiek udało się obejść jezioro bez niepotrzebnego nurkowania do wody za wodolubnym wariatem.

Było wtedy mało ludzi, ale zrzucam to na pogodę: trochę wiało i zbierało się na deszcz. Łódki w kształtach ptaków stały puste – nie wiem, czy sezon dopiero się zaczyna, czy po prostu pogoda była tak zniechęcająca. W sumie może nawet bym i popływał na czymś takim, ale jak pomyślałem, że trzeba byłoby związać Smoczyńskiego, żeby nie właził do wody… 😉

Przez to nie udało nam się zbliżyć do “Ptasiej Wyspy”, gdzie mieszkały sobie ptasie rodzinki. Ptaki na tym jeziorze są dosyć dużą atrakcją i jest ich sporo. Widzieliśmy kilka rodzinek z młodymi, więc pośpiesznie zrobiłem kilka zdjęć (tylko kilka, bo za sobą słyszałem “szybciej, bo ja go dłużej nie utrzymam” pośród szaleńczych śmiechów Smoczyńskiego).

Nieco dalej jest kafejka (w której można kupić ziarna dla ptaków) i plac zabaw dla dzieci z wydzielonym skrawkiem dla dorosłych, którym zamarzyło się poćwiczyć na świeżym powietrzu.

Jako, że pogoda się pogorszyła to wróciliśmy pośpiesznie do domu. Aby stamtąd wyjechać musieliśmy udać się jednokierunkową uliczką i z oddali zobaczyliśmy małą, ale ciekawą latarnię morską, do której mam nadzieję niedługo się udać. 🙂

Mefisto

#201. Kącik Podróżniczy nr 9 Read More »

#192. Kącik Podróżniczy nr 8

PORTISHEAD

map

Portishead to niewielkie, bo liczące jedynie 25 tys. osób, portowe miasteczko położone przy ujściu rzeki Severn (Severn Estuary; po walijsku: Môr Hafren). Miasteczko zostało wspomniane Doomsday Book (czyli XI wieku), gdzie pojawia się pod dodatkowymi nazwami Portschute i Portesheve, a lokalnie było też znane pod nazwą Posset i zostaje wycenione na około 70 szylingów (w 1270 było to warte około dzisiejsych 2700 funtów – to najdalszy przelicznik, jaki znalazłem – za tą kwotę można było zatrudnić wyszkolonego rzemieślnika na rok). Jego historia sięga dalej, bo aż do Epoki Żelaza z racji tego, że na terenie Portishead znalazło się kilka osad z tego okresu.

Chociaż akt przyznający miasteczku prawo do posiadania portu przeszedł dopiero w 1814, istnieją dokumenty potwierdzające, że już w 1331 miało połączenie z wodą. Jest to opisane w dokumentach zwanych Patent Rolls, które dokumentują historię Anglii od 1201 aż po dziś.

Około 1860 zbudowano port mogący przyjąć duże statki, które miały problem z zawinięciem do Bristolu. W 1867 rozbudowano połączenia kolejowe, co przyczyniło się do rozwoju miasteczka. W 1879 kolej dotarła do portu, a dzięki temu węgiel dostarczony z Newport i Ely mógł trafić do Bristolu. Ostatecznie rozwój został przystopowany, a port ostatecznie zamknięty w 1992 i zamieniony w Portishead Marina z miejscem dla mieszkań, sklepów, restauracji i prywatnych jachtów.

Z racji bliskości wody Portishead było niegdyś siedzibą British Telecoms (BT), które mając tu swoje centrum telefoniczne wykonywało połączenia ze statkami. Usługa ta została nazwana Portishead Radio. W 1936 60 pracowników pomagało w wykonywaniu blisko 3 milionów połączeń na rok. Stacja odgrywała ważną rolę podczas Drugiej Wojny Światowej. Rozwój komunikacji satelitarnej przyczynił się do zamknięcia, które nastąpiło w 2000 roku.

Portishead jest też miastem partnerskim w takimi miastami jak Den Dungen (od 1989) oraz Schweich (od 1992). Informacja o tym widnieje na każdym znaku, który wita nas na wjeździe do miasta.

Miasto jest całkiem ciekawą lokacją, gdzie ciekawych miejsc do odwiedzenia jest sporo, biorąc pod uwagę jak niewielkie jest. Urokliwe są kamienne plaże z chrupiącymi pod nogami kamyczkami, które giną podczas przypływu, sąsiedztwo bażantów, historyczne budynki, a nawet rezerwaty natury otulające Portishead z każdej strony. Moim osobistym celem jest zwiedzenie dwóch latarnii morskich w obrębie miasta. Jest tutaj sporo zajęć dla młodych ludzi (a tych często brakuje w innych miejscach). Jak na tak niewielką lokację można tu znaleźć różne kluby (żeglarski, piłkarski, karate, strzelecki…).

Niedługo zabiorę Was na przygodę pośród ulic tego małego miasteczka. 🙂

Mefisto

#192. Kącik Podróżniczy nr 8 Read More »

#185. Kącik Podróżniczy nr 7

WALTON COMMON NATURE RESERVE

map

Podróżowanie własnym pojazdem daje niesamowitą możliwość udania się do miejsc, które normalnie mogłyby nam umknąć. Wędrując do Clevedon z naszego nowego miejsca zamieszkania, przejeżdżamy przez urlokliwe (choć wąskie) uliczki biegnące między kilkoma wiejskimi domkami (a angielskie, wiejskie domki potrafią być bardzo ładne).

W tej właśnie okolicy widzieliśmy piękne bażanty – chociaż z początku myślałem, że to koguty, bo kątem oka widziałem tylko kolorowe pióra i tak jakoś połączyłem ten fakt z kogutami. Jednakże raz zauważyliśmy bażanty przy drodze, potem na polu golfowym, gdzie naprzeciwko znajduje się Walton Common Nature Reserve, czyli Rezerwat Przyrody Wspólnoty Walton.

Jest to teren prywatny, aczkolwiek właściciel “wynajął” teren Avon Wildlife Trust ze względu na skarby, które się tam kryją. Są to, między innymi, kamienne szczątki budowli z epoki Brązu i Żelaza, ciekawe gatunki zwierząt (w tym oczywiście bażanty, które słychać na każdym kroku, chociaż nie zawsze je widać) oraz roślinność.

Nie poszliśmy daleko (głównie dlatego, że Smoczyński latał swobodnie i próbował jeść trawę), ale udało się nam wdrapać na wzniesienie. Smoczyński wdrapał się tam o własnych siłach, chociaż momentami zawracał. Jednak kiedy dotarliśmy do celu, z radości mało co nie ściągnął mi spodni, a potem wrócił do prób zjedzenia wszystkiego.

Widok z górki był niesamowity! Zdjęcie nie jest w stanie tego oddać!

Poszliśmy dalej, aby odkryć, że między drzewami znajdował się poskrom (po angielsku: cattle crush), co było trochę dziwnym widokiem w rezerwacie, ale w Anglii dziwne rzeczy nie powinny dziwić…

Przy poskromie padła jednak decyzja, aby wracać, bo zebrał się wiatr i trochę nami rzucało.

Planujemy jeszcze się tam przejść: w pełni sił i zdrowia (no i może bez wiatru, który smagał po tyłku poganiając do domu). Teren jest rozległy, więc kto wie, czego jeszcze nie odkryliśmy. 😉

Mefisto

#185. Kącik Podróżniczy nr 7 Read More »

#179. Kącik Podróżniczy nr 6

MUZEUM W WESTON

map

Odkąd pamiętam lubiłem muzea. To jest swego rodzaju inny świat, gdzie teraźniejszość zderza się z przeszłością pokazując rzeczywistość, którą można teraz oglądać jedynie zza szklanej osłony. Kiedy więc dowiedziałem się, że w Weston-Super-Mare jest muzeum, nie mogłem tam nie pójść.

Przybytek ten mieści się między wąskimi uliczkami pośród dziesiątek sklepów z przeróżnym asortymentem (znajdzie się tam nawet coś dla fanów air soft gunu). Szczerze mówiąc odkryliśmy go przypadkiem, kiedy wolnym krokiem szliśmy przed siebie w poszukaniu czegoś ciekawego.

Wstęp jest darmowy, mimo iż na wejściu mamy kasę. Dotyczy ona jednak stoiska z pamiątkami, gdzie można nabyć przeróżne fanty. Myśmy jednak przybyli tam ugryźć kawałek historii, dlatego ruszyliśmy wgłąb budynku.

Pierwsze piętro nie ma, zdawałoby się, wielu atrakcji. Nic bardziej mylnego! Spostrzegawcze oko może dojrzeć znaki, które zaprowadzą nas do wiktoriańskiej chatki o nazwie Clara’s Cottage. Uroczy domek mieści w sobie sprzęty typowe dla domostwa z tamtego okresu, a także kolekcję lalek i zabawek z tamtych lat.

Dalej udaliśmy się na piętro, aby tam podziwiać kawałki historii Weston, które przetrwały próbę czasu. Najbardziej jednak zainteresowały nas dziwne automaty z dawnych lat, które w zamian za 20 pensów przedstawiły nam egzekucję trzech mężczyzn oraz śmiejącą się lalkę-marynarza.

(wrzucam czyjś filmik z lalką, bo w mój wpakowała się matka :P)

Szybko jednak dotarliśmy do ostatnich wystaw i udaliśmy się w stronę wyjścia. Muzeum nie jest szczególnie wielkie, ale upchnęli tam trochę eksponatów i pamiątek z dawnych lat. Chociaż niektóre nadgryzł ząb czasu to jednak dumnie reprezentowały swoje czasy.

Jeżeli kiedyś jakaś magiczna siła zagna was do Weston to mam nadzieję, że popchnie was i do tego muzeum! Zdecydowanie warto!

Mefisto

#179. Kącik Podróżniczy nr 6 Read More »

#169. Kącik Podróżniczy nr 5

WESTON-SUPER-MARE

maps

Niektóre z niewielkich (lokalnych) wypraw po Anglii zawiodły nas do niedużego miasta zwanego Weston Super Mare.

Nazwa jego pochodzi od słowa west tun, co oznacza wschodnią osadę, a super mare oznacza z łaciny “nad morzem”. W dawnych czasach było dużo miejscowości o nazwie Weston w ówczesnej diecezji Bath i Wells, i to miała być forma wywyższenia dla tego miejsca. Wcześniej znane było jako Weston-juxta-Mare, co oznaczało Weston obok morza. Między XIV a XVII wiekiem końcówka “super mare” zniknęła w odmętach historii, aczkolwiek istnieje zapis z 1610 nazywający to miejsce “Weston on the More”, gdzie “môr” to z walijskiego “morze”.

Dzieje Weston sięgają aż do czasów epoki żelaza, gdzie na wzgórzu o nazwie Worlebury Hill znajdował się fort. Rozbudowa miasteczka, podobnie jak w przypadku Clevedon, przypada na XIX wiek, kiedy to powstały pierwsze wiktoriańskie hotele. Rozwój wspomogła również rozbudowa kolei między Bristolem a Exeter, która zahaczała o Weston, a następnie połączenie torami Clevedon wraz z Weston. Przed tymi wydarzeniami miasto liczyło ledwie 30 domostw.

Aby zachęcić podróżników do odwiedzin powstało molo o nazwie Grand Pier, w którym znajdował się teatr/opera mogący pomieścić aż do 2 tys. widzów jednocześnie. W 2008 wybuchł pożar i pawilony strawiły płomienie. Zostały jednak one odbudowane i otwarte ponownie w 2010 jako centrum rozrywki.

Poza tym miasto kryje kilka zakątków, muzeów i innych obiektów, o których postaram się napisać!

Tam właśnie skierowaliśmy swoje kroki, aby poznać historię tego miejsca. Następnym razem przybliżę miejsca, które odwiedziliśmy.

Mefisto

 

#169. Kącik Podróżniczy nr 5 Read More »

#157. Kącik Podróżniczy nr 4

MUZEUM W BRISTOLU – WYSTAWA DRZEWORYTÓW JAPOŃSKICH

map

Czasem pomysł na notkę rodzi się w prawdziwym biegu poprzez własne życie.

Dzisiaj będzie krótko!

Spotkanie w sprawach typowo biznesowych. Miejsce spotkania: kawiarnia. Okazało się, że już nie istnieje. To czekamy w drugiej. Zrobiło się jednak za tłoczno i przede wszystkim za głośno. Idziemy do bristolijskiego muzeum. Omawiamy w spokoju szczegóły i rozchodzimy się każdy w swoją stronę. I akurat tym magicznym trafem udaje nam się obejrzeć japońskie wydruki wykonane metodą woodblock print czyli po polsku ksylografia lub drzeworyt.

(przepraszam, że zdjęcia trochę krzywe, ale chciałem ująć jeszcze opis obok drzeworytu)

Wydruki będą dostępne do 6 stycznia. Także każdy zainteresowany ma szansę kupić bilet do Anglii, zwiedzić Bristol i przy okazji załapać się na trochę kultury japońskiej. 🙂

Mefisto

#157. Kącik Podróżniczy nr 4 Read More »

#151. Kącik Podróżniczy nr 3 – Muzeum przy molu w Clevedon

MUZEUM PRZY CLEVEDON PIER

map

Kolejnym przystankiem w Clevedon było malutkie, ale ciekawe muzeum poświęcone historii mola opisanego w poprzedniej notce.

Atrakcje zdawały się nastawione na dzieci, co mnie bardzo cieszy, bo wszystkie poruszające się obiekty zdawały się pochłaniać uwagę Smoczyńskiego (jak i moją). Historia mola była skryta między poruszającymi się eksopnatami, tabliczkami i zdjęciami. Aczkolwiek każdy, kto miał trochę dłuższą chwilę, mógł spokojnie z tą historią się zaznajomić.

Całkiem fajnymi eksponatami był radar z lokacją i krótkim opisem statków oraz drewniane molo, które przy naszej pomocy mogło się rozpaść lub wrócić do pierwotnego stanu.

Prawdziwą magią okazały się poruszające się kraby, pływające statki. A to wszystko za sprawą jednego pokrętła. Raj dla ciekawskich oczu!

Chociaż to muzeum było malutkie (a ja lubię duże muzea) to i tak czułem się tam jak w raju. I dorosły, i dziecko, a nawet niespokojny Diabeł znalazł coś dla siebie.

(przepraszam za małą ilość zdjęć, ale niektóre nie wyszły z racji tego, że wtedy jeszcze używałem Galaxy S5, a tam miałem zepsuty aparat, a na części zdjęć jest moja matka, bo co chwilę wchodziła mi w kard 😛)

Mocno polecam każdemu, kto zdecyduje się wybrać na molo! Kilka (dłuższych) chwil wystarczy, aby się wszystkim pobawić i zapoznać z dostępnymiQ1 ciekawostkami.

A na koniec bonusik: takie fajne autko jechało przed nami, kiedy wracaliśmy z muzeum. 🙂

IMG_20180513_144647

Mefisto

#151. Kącik Podróżniczy nr 3 – Muzeum przy molu w Clevedon Read More »

#143. Kącik Podróżniczy nr 2 – Clevedon Pier

CLEVEDON PIER

map

Maj był dla nas burzliwym miesiącem. Było to dosłownie chwilę po tym, kiedy musieliśmy szukać nowego mieszkania na gwałt. W międzyczasie przyjechała jeszcze do nas moja matka, która, chociaż starała się bardzo mocno, niekiedy właziła nam pod nogi, kiedy biegaliśmy w szale szukając rozwiązania.

IMG_20180513_133059

Nie było to zdrowe, więc postanowiliśmy wybrać się na Clevedon Pier – wielkie molo zakończone pagodą znajdujące się w najstarszych dzielnicach Clevedon. Było to zarówno odprężające jak i magiczne doświadczenie! Przypomnę, że molo zbudowany w 1869. Użyto przy tym szyn, które ostały się po budowie kolei. W 1970 uległo częściowemu zawaleniu, a w 1989 otwarto je na nowo.

Wstęp kosztuje £3.00 (jest również opcja gif-aid, gdzie płacimy £3.30, a molo otrzymuje wsparcie od rządu w wysokości 25% kwoty biletu). Jest to niewielka kwota, która w całości idzie na utrzymanie mola. Na stronie wyczytałem, że można też wynająć wędkę i spróbować swych sił w łowieniu ryb.

Magia zaczęła się już na samym początku, bowiem niewiele brakowało, aby zdmuchnął nas wiatr, kiedy staliśmy przy punkcie z biletami. Niezrażeni ruszyliśmy dalej, aby odkryć, że wiatr gdzieś się po drodze zgubił. Dosłownie tak, jakby molo było osłonięte niewidzialną powłoką! Aczkolwiek przy dotarciu do pagody powłoka musiała się skończyć, bo wiatr znowu próbował wrzucić nas do wody.

Na długości całego molo były tabliczki z wygrawerowanymi wyznaniami, czy życzeniami… Jest to kolejna forma dotacji, jaką oferuje molo. Według strony, od 1989, jest ich ponad 13 tysięcy! Nie powiem, że była to ciekawa zabawa szukanie coraz to bardziej interesujących tabliczek.

Najbardziej to wszystko przeżył Smoczyński. Dla takiego wilka morskiego jak ja widok wody, czy plaży to nic takiego. Mieszkałem ledwie kilkaset metrów od morza, a ojciec nie raz sadzał mnie za sterem wodnego bolidu. Ale dla niego to był pierwszy raz, kiedy widział fale. I to nie jego nogi je powodowały! W bezpiecznym objęciu Połówki nasz mały bąbel wychylał się odważnie i obserwował jak morskie bałwany rozbijają się o metalową konstrukcję mola, jak wędrują ku brzegowi, aby przepaść i zniknąć wsiąkając w piach. Ten widok pochłonął go całkowicie! Co dla nas było zwykłą wycieczką, dla niego było przygodą godną poszukiwania Złotego Graala! Patrząc na niego odnalazłem w sobie perspektywę dziecka; trochę okurzoną od tych wszystkich złości.

Wiatr jednak wiał coraz mocniej i podjęliśmy decyzję o odwrocie. Zajrzeliśmy pośpiesznie do kafejki w pagodzie, ale że nie mięli nic, co by pasowało naszym wyszukanym gustom to rozpoczęliśmy marsz w kierunku brzegu bogatsi nie tylko o nowe wrażenia, ale i niesamowite doświadczenie, jakim jest pokazanie dziecku otaczającego świata.

Było warto!

W punkcie biletowym za to czekało na nas jeszcze niewielkie muzeum, o którym wspomnę w następnym wpisie!

Mefisto

#143. Kącik Podróżniczy nr 2 – Clevedon Pier Read More »

#137. Kącik Podróżniczy nr 1 – Clevedon

CLEVEDON

map

Dosyć często odwiedzane przeze mnie Clevedon, miasteczko liczące około 21 tysięcy mieszkańców, kryje w sobie kilka historycznych skarbów, którymi chciałbym się z wami podzielić. Sama nazwa Clevedon pochodzi ze staroangielskiego i znaczy cleve (cleave) – rozdzielać oraz don (hill) – wzgórze. Nazwa ma swoje uzasadnienie w tym, że mieści się między siedmioma wzgórzami.

Chociaż czasy największego rozwoju Clevedon przypadły na rok 1820, to najstarsze wzmianki o mieście przypadają na rok 1086, gdzie wspomniano o nim w Doomsday Book jako wieś z ośmioma mieszkańcami i dziesięcioma małymi farmami. Niedługo potem w 1320 Sir John de Clevedon zbudował Clevedon Court, który w 1709 przejęła rodzina Eltonów. Posiadłość została przekazana w 1960 National Trust i otwarta dla szerszego grona, mimo iż wciąż zamieszkują ją członkowie rodziny.

Rodzina Eltonów mocno zapisała się w dzieje miasta Clevedon, czyniąc z niewielkiej wioski skupionej wokół uprawy roli do wiktoriańskiego ośrodka wczasowego. Ich inwestycja w miasteczko nie ograniczała się tylko do szpitala, szkół i kościołów, ale także do poprawy rozwiązań kanalizacyjnych i urządzeń sanitarnych.

Jednym z prezentów rodziny Eltonów dla miasta jest wieża zegarowa w Clevedon. Choć nie tak imponująca jak Big Ben, jest miłym akcentem w sercu sklepowego trójkąta tego małego miasta. Obiekt ten został sprezentowany w 1898 przez Sir Charlsa Eltona z okazji diamentowego jubileuszu królowej Wiktorii.

IMG_20180525_115310

Wraz z rozwojem Clevedon powstawały hotele (na przykład Royal Pier Hotel), koleje, a także piękne molo, które po dziś dzień służy do przyjmowania podróżnych przybywających do miasteczka na statkach parowych. Rejsy odbywają się między miasteczkiem, Devon i Walią. Samo molo zbudowano w 1869 wykorzystując odpowiednio przerobione szyny, które pozostały po budowie kolei. W 1970 molo uległo częściowemu zawaleniu i dzięki staraniom Pier Preservation Trust udało się je ponownie otworzyć 27 maja 1989 – 120 lat po pierwszym otwarciu.

IMG_20180513_134050

Ozdobą tego miejsca jest również interesujący fort o nazwie Walton Castle. Niegdyś był wykorzystywany do celów łowieckich, dziś organizowane są w nim wydarzenia typu śluby, czy spotkania rodzinne.

W Clevedon mieści się kino Curzon, które otwarto w 1912, co czyni je najstarszym, wciąż czynnym obiektem w Anglii. Od czasu do czasu organizowane są tam pokazy starych oraz niemych filmów, na które sumiennie poluję. Równie sumiennie staram się wprosić na wycieczkę. Czas pokaże, czy skutecznie.

Clevedon może też się poszczycić byciem pierwszym miastem, gdzie na dużą skalę zaczęło produkować penicilinę, która posłużyła się do ratowania życia żołnierzom podczas Drugiej Wojny Światowej.

Na tym skończę ten ogółowy i – mam nadzieję – niezbyt nudny opis tego spokojnego, a jednak napchanego historią miejsca w Anglii. Po kolei zwiedzam niektóre z wyżej wymienionych atrakcji, na temat których napiszę osobne notki i przybliżę piękno tych miejsc w jakiejś ładnej, opisowej (i zdjęciowej) formie.

Cóż, taki przynajmniej mam zamiar!

Mefisto

#137. Kącik Podróżniczy nr 1 – Clevedon Read More »

Scroll to Top