kacik podrozniczy

#291. Kącik Podróżniczy nr 20

ROYAL FORT GARDENS

map

Są takie miejsca, do których lubię wracać, bo zawsze miło mi się kojarzą. Ilekroć w moim życiu pojawiał się problem, potrzebowałem miejsca, drugiego domu, aby móc usiąć, przemyśleć całą sytuację, a niekiedy po prostu uciec od tego wszystkiego i zrobić sobie przerwę.

Był taki moment w moim życiu, że często odwiedzałem Royal Fort Gardens, czyli przecudny park znajdujący się przy budynkach Uniwersytetu Bristolijskiego (University of Bristol).

Jego historia sięga czasów Angielskiej Wojny Domowej (English Civil War), kiedy park służył jako fortyfikacja w celu obrony miasta. Fort został zdobyty i ostatecznie zburzony, a po nim został jedynie kawałek murów pomiędzy uniwersyteckimi budynkami a parkiem.

Royal Fort Gardens jest obiektem prywatnym, ale dostępnym dla ludzi przez większość roku. To, co odróżnia ten park od innych to różnorodność roślinna, której nie spotkasz w innych miejscach. Można tam również spotkać wszelkiej maści zwierzęta: od bardzo towarzyskich i fotogenicznych wiewiórek, przez mewy i wrony, aż do lisów. Niekiedy da się spotkać nawet i kaczki.

W 2016 postawiono tam rzeźbę/konstrukcję o nazwie Pusty (Hollow). Została ona skonstruowana z drewna około 10000 gatunków drzew zebranych przez twórczynie z prawie każdego zakątka świata.

Park ten uwielbiam i odwiedzam go ilekroć pozwala na to czas i zdrowie. Zawsze da się tam znaleźć kawałek miejsca dla siebie i usiąść w osamotnieniu, z dala od wszelkich problemów, i po prostu podziwiać widoki.

Mefisto

#291. Kącik Podróżniczy nr 20 Read More »

#282. Kącik Podróżniczy nr 19

ST NICHOLAS CHURCH

map

Siedząc zamkniętym w domu podróżować można jedynie palcem po mapie lub wzrokiem po zdjęciach. Zabrałem się ostatnio za to drugie i dzisiaj zabiorę Was w odwiedziny do pewnego kościoła, który jakiś czas temu odwiedziliśmy.

Niewiele o historii tego kościoła można znaleźć w internecie, ale udało mi się porozmawiać z jedną z opiekunek/wolontariuszek i dowiedzieć się czegoś więcej o tym niepozornym miejscu.

Budynek powstał w 1911 roku i pierwotnie służył jako kaplica dla Narodowej Szkoły Morskiej (National Nautical School) w Portishead. Ołtarz składa się z części należącego do szkoły drewnianego statku HMS Formidable. Statek ten był w latach 1869 do 1906 poprawczakiem dla około 300 zaniedbanych chłopców (najczęściej z różnymi upośledzeniami), gdzie szkolono ich na marynarzy. Potem zbudowano im porządny budynek, a uszkodzony podczas burzy okręt odszedł na długo wyczekiwany urlop.

W 1980 kościół został odkupiony od szkoły i jest miejscem modlitw dla anglikanów i protestantów. Nie pamiętam teraz, czy organizują msze w soboty jedna po drugiej, czy jedni w sobotę, a drudzy w niedzielę, ale dają radę współdzielić kościół! 😉

Muszę przyznać, że to miejsce zrobiło na mnie wrażenie. Wpierw gościnnością wiernych, którzy z ochotą oprowadzili nas po swojej świątyni, Smoczyńskiego poczęstowali ciasteczkami, a potem zaprezentowali piękne organy stojące obok ołtarza. Chociaż są sporych rozmiarów, na pierwszy rzut oka można ich nie zauważyć.

Obok kościoła znajduje się niewielki, skryty i bardzo przytulny park/ogród, który nie raz pozwalał nam schować się przed ludźmi. Nawet teraz zdarza nam się uciec tam od całego zgiełku, który wkradł się w nasze codzienne życie i dreptać za Smoczyńskim biegającym od ławki do ławki zanim wszyscy razem wrócimy zabunkrować się w naszych czterech ścianach.

W sumie w ostatnim czasie to miejsce stało się takim kątem, do którego możemy na chwilę uciec i dać trochę wytchnienia sobie, ale najbardziej naszemu małemu Smokowi, który najgorzej z nas wszystkich znosi cały ten chaos. I myślę, że w ten sposób chciałbym zapamiętać to miejsce. Jako chwilę spokoju.

Mefisto

#282. Kącik Podróżniczy nr 19 Read More »

#274. Kącik Podróżniczy nr 18

CLIFTON SUSPENSION BRIDGE

map

Clifton Suspension Bridge to piękny most wiszący nad Avon Gorge (Wąwozem Avon). Łączy on Leigh Woods w North Somerset i Clifton w Bristolu.

IMG_20190805_115545

Jego historia zaczęła się w roku 1753, kiedy to powstała idea zbudowania nowego mostu, który zastąpiłby stary, kamienny, zbudowany w XIII wieku. Jak się łatwo można domyślić, projekt ten był zarówno ambitny, jak i trudny, bowiem moment otwarcia przypadł na 1864 rok.

W roku 1753 kupiec William Vick zainwestował 1000 funtów (na tamte czasy była to równowartość 150 tys. funtów) z instrukcją, że kiedy fundusz osiągnie 10 tys. funtów (czyli ponad półtorej miliona dzisiejszych funtów), powinien on zostać przeznaczony na budowę mostu. W 1829 roku fundusz osiągnął 8 tys. funtów, podczas gdy szacowane koszty budowy mostu były dziesięciokrotnie wyższe.

Utworzono więc komitet, który formalnie zajął się budową mostu i zbieraniem funduszy na ten cel. Ogłoszono konkurs na projekt, w którym wzięło udział 22 inżynierów, a w tym również Isambard Brunel. Wszystkie projekty zostały jednak odrzucone. W 1831 roku odbył się kolejny konkurs. Wygrał go Isambard Brunel, ale dopiero po tym, kiedy osobiście rozmówił się z jednym z jurorów.

W czerwcu tego samego roku rozpoczęły się prace, które ustały cztery miesiące później w wyniku ogarniającej Bristol fali buntów. Bunty te przyczyniły się również do wycofania się sponsorów i znacznego ograniczenia funduszy. Nowi sponsorzy znaleźli się po roku 1835, kiedy miasto zyskało pozwolenie na budowę Great Western Railway (Wielka Zachodnia Kolej Żelazna).

Prace ruszyły w 1836 i zatrzymały się w 1843, kiedy zaczęło brakować środków na dalszą budowę. Żelazne elementy zostały w 1851 roku wyprzedane, a w 1859 Isambard zmarł nie doczekawszy się końca budowy.

Pomysłu jednak całkiem nie porzucono. Dwójka inżynierów William Henry Barlow i Sir John Hawkshaw zaprezentowała przerobiony projekt Brunela i budowa rozpoczęła się po raz kolejny w 1862. Dwa lata później konstrukcja została ukończona. Zajęło to aż 111 lat od momentu pierwszych planów.

Długa i uparta budowa mostu to nie jedyny powód jego sławy. Clifton Suspension Bridge określany jest mostem samobójców i jest wypełniony numerami telefonów do różnych instytucji. Przed 1998 rokiem, kiedy zainstalowano barierki ochronne, ginęło średnio 8 osób rocznie.

Jednym z intrygujących przypadków była próba samobójstwa Sary Ann Henley, która w 1885 skoczyła z mostu z powodu zerwanych zaręczyn. Jej krynolina (suknia opięta sztywno na metalowym stelażu) zadziałała niczym spadochron, przez co kobieta przeżyła skok lądując w błocie przy brzegu rzeki Avon zamiast w samej wodzie. Ta sytuacja przyniosła jej wiele sławy oraz propozycji matrymonialnych. Kobieta wyszła za mąż w 1900 roku i dożyła 85 lat.

Historię mostu można bardzo dokładnie poznać w znajdującym się nieopodal muzeum, gdzie poza ciekawsotkami możemy zerknąć na projekty, oryginalne księgi i pamiątki z dawnych lat oraz obejrzeć filmy dokumentalne o przebiegu budowy.

Mam nadzieję, że historia tego miejsca przypadła Wam do gustu i kiedyś, będąc w Bristolu, odwiedzicie i most, i muzeum. 🙂

Mefisto

#274. Kącik Podróżniczy nr 18 Read More »

#266. Kącik Podróżniczy nr 17

BRISTOL

map

Tyle razy byłem w Bristolu, ale ani razu nie zagłębiłem się w jego historię. Pora to zmienić!

Bristol to miasto liczące niemal pół miliona mieszkańców, gdzie prawie 1/4 mieszkańców to osoby pochodzenia etnicznego innego niż biały Anglik. Odkąd pamiętam to miasto kojarzyło mi się z dziesiątkami języków przeplatanych każdego dnia, kiedy wracałem przepełnionymi autobusami z pracy, wszelkiej maści knajpkami z jedzeniem z różnych zakątków świata i nietypową, wielokulturową społecznością, która potrafiła ze sobą koegzystować.

Historia tego miasta sięga czasów paleolitu (ze znaleziskami mającymi nawet i 60tys. lat), gdzie pojawiły się pierwsze osady. Oczywiście są znaleziska sugerujące, że kiedyś mogli mieszkać tutaj neandertalczycy (nawet i 300tys. lat p.n.e.). Nie będę się jednak skupiał na tak odległych czasach.

W roku 1000 powstał Bristol. Nazywał się wtedy Brycgstow (co oznaczało: miejsce przy moście) lub Brastuile. Ewolucja tej nazwy przechodziła przez Bricstow, Brigstowe, aż dotarła do Bristolu. W muzeum w Bristolu jest wystawiony gobelin opisujący historię imienia tego miasta.

Najstarsze zapiski sugerują, że pierwszą nazwą Bristolu mogło być Caer Odor (z archaicznego walijskiego: fort nad przepaścią).

Bristol rozwijał się prężnie, a jego atutem stał się port. Dzięki niemu kwitł handel z Irlandią, Islandią i Gaskonią, a w późniejszych czasach z amerykańskimi koloniami. W 1542 powstała Diecezja Bristolu, kiedy opactwo św. Augustyna zyskało status katedry. W tym samym roku Bristol zyskał też status miasta.

XIX wiek zapisał się pod nazwiskiem Isambarda Brunela, który zaprojektował połączenie kolejowe między Londynem a Bristolem, dwa statki parowe (SS Great Britain i SS Great Western) oraz wiszący most Clifton Suspension Bridge (do którego również Was niedługo zabiorę ;)).

Podczas Drugiej Wojny Światowej Bristol był celem nalotów Luftwaffe, które uszkodziły blisko 100 tys. budowli, a 3 tys. zostały całkowicie zniszczone. Odbudowa miasta przypadła na lata 60-te i 70-te, kiedy postanowiono na wieżowce i nowoczesną (na dany okres) architekturę. W latach 80-tych zrekonstruowano Queen Square i Portland Square nadając im ich oryginalny, gregoriański wygląd.

W 2012 Bristol wprowadził Bristol Pound (funt bristolijski), który jest niczym innym jak lokalną walutą akceptowalną w wielu miejscach. Ma ona na celu zachęcenie mieszkańców do kupowania lokalnie (albowiem waluta nie jest oficjalna i obowiązuje tylko w Bristolu), aby kapitał zostawał w mieście i zasilał lokalną ekonomię. Jest to też druga lokalna waluta w UK, którą można płacić online.

Mam nadzieję, że to krótkie streszczenie długiej i zawiłej historii Bristolu Wam się spodobało. Dalej będą już tylko opisy atrakcji, które można znaleźć w tym ciekawym mieście. 😉

Mefisto

#266. Kącik Podróżniczy nr 17 Read More »

#258. Kącik Podróżniczy nr 16

MUZEUM W BRISTOLU – WYSTAWA “DO YOU BELIEVE IN MAGIC?”

map

Do bristolijskiego muzeum witamy dosyć często. Sami byliśmy tam dziesiątki razy, a teraz zabieramy tam Smoczyńskiego i powoli zapoznajemy go ze wszystkimi dostępnymi atrakcjami.

Czasem – ku uciesze nas wszystkich – dostępne są nowe, tymczasowe wystawy, które zabierają nas wszystkich w kolejną niesamowitą podróż.

Do you believe in magic? – tak zwie się ciekawa, ezoteryczna wystawa odnośnie kultyzmu, wiary, przesądów oraz nauki. Mamy szansę przejść się pomiędzy rytuałami (i potrzebnymi do nich przedmiotami), obrazami i ciekawostkami, które graniczą między wiarą, magią, a nauką (jest nawet okrągły stół, przy którym możemy ustawić się po każdej ze stron, a nawet między nimi ;)).

Pomieszczenie jest przyciemnione, a z góry świecą na nas projektory wyświetlające różne kształty na ziemi. Całkiem fajna sprawa, a w szczególności dla dzieci, które przyssały się do podłogi w pogoni za światełkami. Nie mam przez to zbyt dużo zdjęć. Trzeba było gonić Smoczyńskiego, bo on niczym alfa glonojad nie chciał się od podłoża odczepić. Gdyby dawano punkty za złapane światełka, jego licznik przekręciłby się dwa razy…

Wystawa będzie otwarta do 19 kwietnia 2020, więc jest jeszcze sporo czasu, aby wpaść i pozwiedzać. My na pewno jeszcze tam zajdziemy. 😉

Mefisto

#258. Kącik Podróżniczy nr 16 Read More »

#249. Kącik Podróżniczy nr 15

Z racji braku czasu i namnażających się problemów zabrakło mi czasu na przygotowanie materiałów pod kolejną podróż. Nie oznacza to, że tak to po prostu zostawię! Dzisiejsza wyprawa będzie po prostu w innej formie, którą łatwiej będzie mi dla Was opisać. 😉

Kto lubi dobrze zjeść? Na pewno my lubimy. 😉 Dlatego też zabiorę Was na przejażdżkę po kilku miejscach, gdzie można dobrze zjeść, a napić się czegoś dobrego.

Mocha mocha

Wpadliśmy tam raz na latte (bo latte to jedyna kawa jaką mogę zaakceptować – każda inna jest ble). Okazało się, że kawę mają tam wyborną. Spróbowaliśmy więc wrapów, a z nimi okazał się problem, bo niektóre są dobre, niektóre nie. Zależy kto je robi i czy przychodzisz tam w porze lunchu (od razu odradzam: tam są całe tabuny studentów i czeka się godzinami). Moja ulubiona kombinacja to awokado, kurczak, sałatka i ser (przy czym sera musi być mało, bo jest słony i tłusty, i psuje cały smak, jeśli się z nim przesadzi).

Twoday Coffee Roasters

Tutaj kupisz sporo rzeczy związanych z kawą (kubki, ziarna), a także kawę na wynos, która również jest bardzo dobra i ma intensywny smak. Nie jestem fanem kawy, więc jeśli coś mi bardzo smakuje to znaczy, że jest bardzo dobre. 😉

Mickey Beans

Kolejne miejsce, gdzie można coś zjeść i czegoś się napić. Napojów nie mieliśmy okazji spróbować, ale zjedliśmy wrapy, które natychmiastowo podbiły nasze serca. Przyrządzanie jedzenia odbywa się na zasadzie Subwaya, chociaż mamy do wyboru trochę inne dodatki (niektóre genialne wręcz w smaku). Wrapy są duże (duże większe niż w Mocha Mocha), więc można się nim spokojnie najeść. 😉

Brisnoodles.com

W tym miejscu dajesz się to syta. Tutaj z reguły zgarniamy po kilka pudełek, które spokojnie zapychają nam żołądki przepysznym jedzeniem. Szczególnie polecam katsu curry i yaki udon. 😉 Ta knajpka serwuje bardzo pyszne jedzenie, dlatego nie zdziwcie się, że w trakcie godzin lunchowych (z reguły między 12 a 14) stoją tam tłumy, a czekanie na jedzenie wydłuża się do ponad godziny. Mimo tego warto poczekać. 😉

Mam nadzieję, że taki wpis przypadł Wam do gustu 😉 Nie mam w planach za często pisać takie notki (ale kto wie). 😛 Póki co na tych kilku miejscach kończę moją kulinarną przygodę! 😉

Mefisto

#249. Kącik Podróżniczy nr 15 Read More »

#241. Kącik Podróżniczy nr 14

NOAH’S ARK ZOO FARM

map

Mały Smoczyński coraz chętniej poznaje świat! Dlatego też zabraliśmy go do zoo. Zrobiliśmy to trochę spontanicznie, bo stało się to zaraz po tym jak kupiliśmy mrożone pierogi w sklepie i na obiad były pierogi tego dnia… I to cudem, bo auto nagrzało się solidnie tego dnia. :>

Wróćmy jednak do tematu naszej wycieczki: w naszej okolicy są aż dwa zoo. Do jednego nie chcieliśmy się pchać, bo podobno jest piątym największym zoo na świecie i zawsze są tam całe masy ludzi. Wybraliśmy zatem Noah’s Ark Zoo Farm, które mamy po drodze do domu i wydawało się przytulne.

IMG_20190910_144528

Szczerze mówiąc byłem bardzo podjarany tym zoo, bo podobnież miało być w stylu farmy, a w rzeczywistości jedynie kilka wybiegów takowe przypominało… Jeszcze natrafiliśmy na porę karmienia, więc zwierzątka ucinały sobie drzemkę (i np. taka surykatka zleciała ze swojego słupka, bo tak mocno jej się przysnęło).

Zwierzęta w większości spały, więc po poinstruowaniu Smoczyńskiego, aby był w miarę cicho, oglądaliśmy małpki, żółwie, orły, jastrzębie… Małpki zrobiły największe wrażenie, bo jak tylko zobaczyły naszego małego, zaczęły skakać i figlować, a dzieciorośli aż się oczka zaświeciły i już chciał do nich wejść, już chciał z nimi brykać… Tylko kraty przeszkadzały.

Potem dotarliśmy do zagrody z konikami. Jako, że Smoczyński miał fioła na punkcie koników w tamtym czasie, równie dobrze moglibyśmy tam zostać. On był jak zaczarowany majestatem końskiego zada (a zad był przodem do nas, bo koń akurat jadł). Czasem tylko odwrócił się na wołania naszego bąbla i wracał do konsumowania posiłku. Wybacz, dziecko, żarcie ważniejsze!

IMG_20190910_131043

W dalszych częściach naszego zwiedzania przybyliśmy do kózek, które sobie ucięły pogawędkę ze Smoczyńskim. Na każde jego “ba” koza odpowiadała swoim “mee”. Chyba był troszeczkę zdziwiony taką reakcją, ale grzecznie i kultularnie odpowiadał koleżance. 😉

IMG_20190910_134141

Do niektórych zagród można sobie było wejść. Dotarliśmy więc w ten sposób do kurnika skąd przegonił nas wyraźnie rozsierdzony kogut. Niektóre zwierzątka biegały sobie luzem (jak np. jakieś dziwne ptaki, których spotkanie skończyło się tym, że Smoczyński zagulgotał jak one próbując od nich uciec – nie, nie były agresywne). Do innych zwierzątek (np. kózek) można było sobie wejść i pobawić się z nimi. Przy każdym takim punkcie znajdowały się krany z informacją, aby myć ręce po tym, jak dotykało się zwierząt.

Co mnie zaskoczyło to wybieg dla dzikich kotów. Z czasów dzieciństwa pamiętam ciasne klatki i kilka rzędów ogrodzeń, a tutaj był wysoki na 3-4 metry płot i drugi płotek w odległości trochę ponad pół metra od pierwszego. Lwy i tygrysy wydawały się jednak nazbyt leniwe, aby wykonać jeden skok w stronę wolności. A może wiedziały, że po drugiej stronie płota są ludzie i bezpieczne są tam, gdzie są?

Jeśli mam być szczery to nie wiem, co o tym miejscu mam myśleć. Z jednej strony widać było jakieś starania, ale z drugiej strony umarły one jakieś dwadzieścia – trzydzieści lat temu. Niektóre wybiegi były dosyć fajne, przemyślane i zapeniały zwierzętom trochę przestrzeni, ale z drugiej strony niektóre były niczym innym niż małą, ciasną klatką.

Jestem tak trochę na tak, bo fajny pomysł, ale jestem też na nie, bo komuś się momentami po prostu nie chciało. Z jednej strony były fajne atrakcje (np. mini koparka, którą można przerzucać piasek), a z drugiej była też bardzo niepokojąca ślizgawka (zdjęcie poniżej).

Może jak pójdę do tego drugiego zoo to będę w stanie powiedzieć, czy to Noah’s Ark Zoo Farm miało lepsze lub gorsze warunki?

Może to zdjęcie odda jak bardzo jestem rozdarty:

IMG_20190910_134332

Mefisto

#241. Kącik Podróżniczy nr 14 Read More »

#230. Kącik Podróżniczy nr 13

BRISTOL MUSEUM – NATURAL SELECTION DISPLAY

map

Udało nam się cudem, bo ledwo przed 12 września, obejrzeć wystawę o nazwie Natural Selection, w której mogliśmy zanurkować między ciekawą kolekcję jaką jest zbiór ptasich gniazd i nie tylko. 😉 Ogólnie jest to ciekawe połączenie kilku projektów (opis w link powyżej).

Przyznam bez bicia, że spodziewałem się większego zbioru i trochę się zawiodłem, kiedy odkryłem, że coś, co bardzo chciałem zobaczyć, mieści się głównie w jednym większym pomieszczeniu.

Żałuję, że nie udało mi się tej wystawy odwiedzić wcześniej i niestety nie jest już ona dostępna. Sami załapaliśmy się całkiem przypadkiem, bo pod koniec naszej muzealnej wyprawy zauważyłem drzwi prowadzące do tej kolekcji.

IMG_20190823_115805

Projekt mi się podobał – liczę, że w przyszłości zrobią coś dużo większego, co zawiśnie w muzeum na dłużej. 😉

Mefisto

#230. Kącik Podróżniczy nr 13 Read More »

#223. Kącik Podróżniczy cz.12

WE THE CURIOUS

map

Po opuszczeniu Bristol Aquarium stwierdziliśmy, że mało nam było wrażeń na tamten dzień, więc udaliśmy się do znajdującego się nieopodal miejsca o nazwie We The Curious.

Opisać to miejsce można krótko: wow. Jest tam bowiem od groma i ciut ciut ciekawostek o świecie, naukowych eksperymentów do wykonania samemu oraz planetarium, które zapewnia rozrywkę o określonych godzinach. Znajduje się tam też sporo obiektów związanych ze studiem Aardman (ci od Gromita) oraz mały zakątek kosmiczny, gdzie Połówka mało co nie zeszła na zawał. 😛

Smoczyński czuł się jak w raju. Wpierw wrzuciliśmy go do wielkiego kołowrotka, gdzie mógł pobiegać sobie jak chomik, potem bawił się pompami wodnymi, aż dotarł do ciekawej konstrukcji z rurek, która zasysała wrzucane do niej piłeczki. Jeszcze przytrafili się mili ludzie, którzy podzielili się z nim piłeczkami, bo widzieli ile mu to radości sprawia. Smoczyński wszak bardzo lubi się z wszelkimi odkurzaczami: daje sobie nawet odkurzać skarpetki!

Na sam koniec dotarliśmy do planetarium i kącika kosmicznego, gdzie podziwialiśmy jak ciśnienie działa na misia i dźwięk w postaci dzwoniącego dzwonka. Tam też weszliśmy na statek kosmiczny, a dokładniej na zewnątrz statku kosmicznego i Połówkę zaskoczył dźwięk otwieranej śluzy, przez co stanęła w pozycji bojowej. Planetarium sobie odpuściliśmy, bo nie nie mieliśmy pewności, czy Smoczyński będzie w stanie usiedzieć tyle czasu w jednym miejscu, a następny pokaz miał być dopiero za pół godziny.

Udaliśmy się do wyjścia, bo byliśmy zmęczeni naszym małym odkrywcą, który spróbować musiał wszystkiego (jeśli nie w formie eksperymentu to w formie posiłku – chrzańcie się wyżynające się zęby). Bawiliśmy się jednak przednio!

Nie udało mi się jednak nagrać wszystkich ciekawych atrakcji – zrobienie zdjęcia często nie oddaje tego, jak działa mechanizm. Niestety, ale było nas za mało: jedno musiało kręcić czymś, drugie filmować, a trzecie pilnować małego stworka, bo próby filmowania podczas trzymania stworka za rękę kończyły się sprowadzeniem do parteru.

Mimo to zapraszam Was serdecznie do odwiedzenia tego miejsca, jeśli znajdziecie się kiedyś w Bristolu. Tutaj można miło spędzić czas, pogłówkować i pobawić się jak małe dziecko. Zdecydowanie warto!

IMG_20190726_130008

Mefisto

#223. Kącik Podróżniczy cz.12 Read More »

#216. Kącik Podróżniczy nr 11

BRISTOL AQUARIUM

map

Obiecaliśmy Smoczyńskiemu wizytę w oceanarium i słowa dotrzymaliśmy. Chociaż napotkaliśmy się z przeciwnościami losu, udało się jednak zawitać do Bristol Aquarium, czyli niezwykłego miejsca pełnego morskich żyjątek i nie tylko!

Jako że przy oceanarium nie ma parkingu, zatrzymaliśmy się przy College Green i podreptaliśmy na piechotę mijając autobusy oraz ciężarówki. Właściwie to zatrzymywaliśmy się co chwilę, bo Smoczyński musiał się za każdym wielkim pojazdem obejrzeć.

Udało się nam jednak sprawnie dotrzeć do oceanarium, zakupić bilety i wyruszyć w podwodną podróż.

Smoczyńskiemu nie spodobał się fakt, że od tych wszystkich żyjątek dzieli go grube szkło. Wiadomo: tyle wody, tyle rybek, a on po drugiej stronie zmuszony jedynie do patrzenia. Szybko jednak pogodził się ze swoim losem i wpatrywał się w wodne żyjątka. Momentami zdawał się niezainteresowany, ale to tylko dlatego, że niektóre okazy bardzo mocno zlewały się z otoczeniem lub odpoczywały ukryte pośród roślinek.

W oceanarium znalazły się też okazy trujących żab, pająki, a nawet roślinność przywieziona z różnych zakątków świata. Były też rafy koralowe i podwodny tunel, gdzie rybki spokojnie pływały nam nad głowami. Warto też zerknąć na “wklęsłe akwarium”, gdzie możemy usiąść na szybie i poczuć się jak byśmy byli w środku oraz na “żłobek”, gdzie pływają malutkie okazy rybek, a w tym młode koniki morskie.

I tak: była Dory i był Nemo. 😀 Dory pływała jakby miała motorek pod płetwami!

O różnych porach dnia można natrafić na różne atrakcje, a w tym karmienie rybek pod czujnym okiem pracowników. Smoczyńskiemu przypadła do gustu płaszczka, która domagała się przysmaków. Myśmy przybili z nią tylko piątkę przez szybę i poszliśmy obserwować żółwia, który stał pod miniwodospadem i moczył sobie głowę. 😀

Oceanarium nie jest duże – da się je przejść w godzinę. Bilet jest ważny przez cały dzień (aż do ostatniego wejścia czyli do 17), więc można wyjść i wrócić jeszcze raz, np. na atrakcję zaczynającą się o konkretnej godzinie, a w międzyczasie pokręcić się po innych ciekawych miejscach znajdujących się w okolicy.

Wypad nam się bardzo podobał. Smoczyńskiemu chyba najbardziej – w końcu tyle nowych, rybich kumpli spotkał! Żałuję jedynie, że nie spojrzałem jakie tam są atrakcje to może załapalibyśmy się na więcej niż jedną. Dlatego też będziemy musieli wybrać się jeszcze raz, co na pewno naszemu wodnemu Smokowi przypadnie do gustu. 🙂

Mefisto

 

#216. Kącik Podróżniczy nr 11 Read More »

Scroll to Top