Kolejnym przystankiem w Clevedon było malutkie, ale ciekawe muzeum poświęcone historii mola opisanego w poprzedniej notce.
Atrakcje zdawały się nastawione na dzieci, co mnie bardzo cieszy, bo wszystkie poruszające się obiekty zdawały się pochłaniać uwagę Smoczyńskiego (jak i moją). Historia mola była skryta między poruszającymi się eksopnatami, tabliczkami i zdjęciami. Aczkolwiek każdy, kto miał trochę dłuższą chwilę, mógł spokojnie z tą historią się zaznajomić.
Całkiem fajnymi eksponatami był radar z lokacją i krótkim opisem statków oraz drewniane molo, które przy naszej pomocy mogło się rozpaść lub wrócić do pierwotnego stanu.
Prawdziwą magią okazały się poruszające się kraby, pływające statki. A to wszystko za sprawą jednego pokrętła. Raj dla ciekawskich oczu!
Chociaż to muzeum było malutkie (a ja lubię duże muzea) to i tak czułem się tam jak w raju. I dorosły, i dziecko, a nawet niespokojny Diabeł znalazł coś dla siebie.
(przepraszam za małą ilość zdjęć, ale niektóre nie wyszły z racji tego, że wtedy jeszcze używałem Galaxy S5, a tam miałem zepsuty aparat, a na części zdjęć jest moja matka, bo co chwilę wchodziła mi w kard 😛)
Mocno polecam każdemu, kto zdecyduje się wybrać na molo! Kilka (dłuższych) chwil wystarczy, aby się wszystkim pobawić i zapoznać z dostępnymiQ1 ciekawostkami.
A na koniec bonusik: takie fajne autko jechało przed nami, kiedy wracaliśmy z muzeum. 🙂
Mefisto
Ja też tak mam, że zwykle moją uwagę pochłaniają atrakcje nastawione na dzieci! 😛
Takie są najlepsze i najłatwiej edukują. 😀