#354. Przedświątecznie

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakby mnie tu wieki nie było. Chyba głównie dlatego, że bardzo zakłóciłem mój blogowy rytuał zarówno pisania notek, jak i ich czytania.

Studia przygniotły mnie w ostatnim czasie i ledwo dyszę. Fakt, moja najgorsza ocena w tej chwili to 75%, ale ile mnie to kosztuje i sił, i czasu, i zdrowia psychicznego… Jeszcze się okazało, że znowu będą egzaminy zdalne i czuję się, jakby uszło ze mnie powietrze. Bo tyle się teraz staram, a potem i tak zaniżą mi oceny…

Staram się nie poddawać, ale pewnie się domyślacie, że to nie jest takie proste.

Pozytywnym akcentem moich studiów jest to, że natrafiłem (dzięki innym studentom) na reklamę reMarkable 2. Jest to tablet, który ma zastąpić notes. Dostałem go na urodziny (z lekkim opóźnieniem, ale zamawialiśmy go w przedpremierze w lipcu i trochę trzeba było poczekać) i jestem w nim na zabój zakochany. Nie marnuję już tyle papieru na moje notatki. Nie muszę ich skanować tylko przegrywam na komputer. Tablet ma bardzo dobry i czuły wyświetlacz (e-papier), więc pisania po nim niewiele się różni od pisania po kartce (jedyna różnica jest taka, że jeszcze nie przytrafiła mi się tak zimna kartka :P), a w przeciwieństwie do kartki mogę poprawić, edytować, przenieść, wykasować dowolne elementy. Genialna rzecz!

No i jeszcze Całość wyczaiła, że można się na niego logować przez konsolę przez ssh, bo na pokładzie jest zmodyfikowany Linux. 😀

Jeśli chodzi o świat grier to, jak się łatwo można domyśleć, jaram się obecnie Cyberpunkiem. 😀 Gram od dnia premiery i chociaż było trochę problemów to bawię się przednio. Gra ma bardzo dużo detali, które po prostu cieszą i oko, i serce. No i jeszcze jest Keanu Reeves <3. Jaram się jak zapalniczka. 🙂

9-tego grudnia wyszła kolejna część fabuły w Star Wars: The Old Republic. Jeszcze się za nią nie zabrałem (no bo Cyberpunk), ale zamierzam się zapoznać z wątkiem, bo czekałem na niego już od wakacji, ale covid trochę wszystko przedłużył.

Smoczyński robi postępy w nauce obsługi komputera. Opanował już mysz i sam sobie gry włącza (i usilnie dodaje mi Chroma do paska zadań 😂). Bardzo spodobała mu się gra gcompris (dostępna na różne systemy). Tam są różne gierki edukacyjne (m.in. takie, przy których dziecko może nauczyć się obsługi myszy i klawiatury).

Nasz maluch bardzo mocno się stara, aby pomimo wszystko iść do przodu. Jesteśmy z niego bardzo dumni, bo coraz lepiej się dogadujemy i działamy razem jak takie trzy trybiki, które idealnie siebie uzupełniają. 🙂

Myślę, że póki co to tyle. Nie będę dzisiaj przynudzał na długo, bo jestem już wypruty.

Postanowiłem zrobić sobie wolne do nowego roku. Wracam z wpisami od 6-tego stycznia (Wędrowiec, a potem gamingowe podsumowanie roku 2020). Trzymajcie się ciepło! Udanych Świąt i normalnego Nowego Roku! 🙂

Mefisto

#354. Przedświątecznie Read More »

#353. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.49 – Cisza przed burzą

Czas zdawał się zwolnić i leniwie sunął się przed siebie. Jedyną oznaką jego upływu był powiększający się brzuch Siyi i jej rosnąca ekscytacja, ale też i strach na myśl o zostaniu matką. Od tego momentu dzieliło ją naprawdę niewiele, a ona spędzała wolne chwile, aby upewnić się, że ten rozdział w życiu zacznie (w miarę) przygotowana. Odkąd zaczął się jej urlop macierzyński, starała się uporządkować wszystkie swoje sprawy tak, aby dziecko stało się najważniejszym aspektem jej życia.

Japeś ochoczo pomagał jej w tej kwestii i wypytywał położne w szpitalu o wszelkie rzeczy, które mogłyby pomóc jego przyjaciółce w wejście w nową rolę. Raz nawet zabrał ją do pracy, aby sama mogła wypytać się o nurtujące ją rzeczy, a przy okazji rozkleić się na widok noworodków. Siya po raz pierwszy czuła się, jak gdyby wszystko w końcu zaczęło iść we właściwą stronę, a ona wreszcie czuła się spokojna.

Jake natomiast wydawał się dosyć wymęczony wszystkim, co go otaczało. Jego rodzice rozwodzili się, a proces ten nijak przebiegł pokojowo. W pracy zmienił mu się przełożony, który szczerze go nienawidził i dawał mu najgorsze zmiany. Często wracał w nocy, aby kilka godzin później wrócić do pracy i spędzić dwanaście godzin na nogach. Jakby tego było mało to ktoś wybił mu wszystkie okna w aucie i pociął opony.

Cień wiedział, że to wszystko nie było zbiegiem okoliczności. Odkąd opowiedział się w sądzie po stronie matki, zaczęły mu się przytrafiać tego typu rzeczy. Wiedział, że za wszystkim stoi ojciec, który obwiniał go o rozwód i tysiące innych rzeczy. Nie miał jednak na to dowodów, więc nijak mógł cokolwiek z tym zrobić. Mógł jedynie zacisnąc zęby i czekać, aż nadarzy się okazja, aby się odgryźć.

Tamtego wieczoru wracał na piechotę do domu. Auto wciąż stało w warsztacie, a on potrzebował chwilę odpocząć i pozbierać myśli. Wsłuchał się w swój wewnętrzny głos i wyciszył dźwięki otaczającego go świata. Uwielbiał magię za to, że pozwalała mu słyszeć tylko to, co chciał, a bicie własnego serca i szum krwi w uszach miał na niego uspokajający wpływ. Odprężył się i wszedł w boczną uliczkę, aby dojść szybciej do domu.

Zamyślony nie zauważył, że ktoś go śledził. Grupka mężczyzn zbliżała się do niego korzystając z jego nieuwagi. Jeden z nieznajomuch trzymał w dłoni metalową rurkę, którą już miał uderzyć Jake’a, jednak nagle rozległo się głośne szczekanie i szczęk metalu o chodnik. Cień momentalnie odwrócił się, aby ujrzeć lężącego na ziemi napastnika i stojącego na nim psa.

– Uciekaj! – warknął pies do chłopaka, a potem skoczył na kolejnego z mężczyzn, aby następnie zwinnie wyminąć pozostałych i rzucić się do ucieczki. Jake bez chwili namysłu zaczął bieg przed siebie. Skoro gadający pies mu to doradził, to musiała być to poważna sprawa.

Słyszał pościg za sobą, który ciągnął się za nim, aż dotarł do głównej ulicy, gdzie wciąż kręciło się sporo osób. Wpadł do stojącego na przystanku autobusu i dłuższą chwilę próbował złapać oddech.

Przez moment nie mógł zrozumieć tego, co się stało. Pies – a raczej istota z Krańca Czasu – uratowała go. Być może nawet przed śmiercią. Jedno było pewne: jego ojciec nie zamierzał mu odpuścić. To był dopiero początek jego problemów…

Mefisto

#353. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.49 – Cisza przed burzą Read More »

#352. Max Gentlemen Sexy Business

Ktoś kiedyś rzekł: “tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ilość dziwnych symulatorów randek”. I jak za każdym razem zaczynam wierzyć, że jednak widziałem już wszystko, co najgorsze, to pojawia się taka “niewinna” gra, która udowadnia mi, że jeszcze mało w życiu widziałem.

Max Gentlemen Sexy Business to tytuł na tyle niezwykły, że ciężko go na pierwszy rzut oka nazwać symulatorem randek. Opublikowany w lutym 2020 przez studio The Men Who Wear Many Hats, wprowadza nas w nowe, całkiem nieznane dotychczas dziedziny absurdu. Naszym celem jest odzyskanie naszego biznesu i powrót do świata elit.

Nie wyprzedzajmy jednak fabuły!

Wpierw, jak to w grach bywa, możemy sobie stworzyć postać. Zwykła rzecz, nie? Max Gentlemen Sexy Business (w skrócie MGSB) pozwala nam jeszcze stworzyć naszego wroga! Puściłem wodze fantazji i wyszło, co wyszło, ale ani trochę nie czuję się z tym źle. 😀 To jest, panie i panowie, nemesis na miarę moich możliwości!

Nasza rozgrywka zaczyna się od delikatnego wprowadzenia nas w absurd życia naszej postaci. Jesteśmy bogatym lordem, który właśnie co wrócił z kolejnej ekscytującej wyprawy. Niestety nasz rywal/przeciwnik/najgorsze zło podprowadził nam nasze bogatcwo i akty własności, więc jesteśmy biedni jak myszy kościelne. Musimy odbudować nasze imperium finansowe i spuścić łomot naszemu nemesis.

Aby cokolwiek osiągnąć, potrzebujemy wspólników, a gra oferuje ich od groma. Możemy ich wysyłać w różne miejsca, aby zarabiali pieniądze, zachęcali ludzi do pracy dla nas, poprawiali swoje umiejętności i nawalali się z wspólnikami naszego przeciwnika, aby podbić daną dzielnicę. Mamy możliwość wysłania ich na wyprawy skąd mogą przywieźć nam kosztowności lub przedmioty poprawiające ich statystki.

Dobra, tą normalną część gry mamy za sobą. Pora na elementy symulatora randek.

Z naszymi wspólnikami można romansować. Możemy rozwijać poziom naszej zażyłości z nimi poprzez dawanie im kwiatów, chodzenie na lunche z nimi (podczas których możemy uczestniczyć w różnych, dziwnych mini-grach). Kiedy zrobimy na nich wystarczające wrażenie, możemy z nimi udać się na randkę. A randki z nimi to jak choroba psychiczna – im dalej, tym gorzej.

Bo przecież każdy chłopak marzy o tym, by jego randka próbowała go zabić (niestety zaszczepiono mnie w dzieciństwie przeciwko pistoletom :D). Albo aby nagle wstała od stołu i nawalała się z niedźwiedziem. Już o przyzywaniu ducha dziadka nie wspomnę. No i jest jeszcze ten facet, który obdarowuje wszystkich prezentami, wygląda jak Święty Mikołaj i dosyć podobnie się nazywa…

Jeśli myślicie, że element randkowania można pominąć to pragnę zaznaczyć, że aby ukończyć (pod względem fabularnym) grę, musimy przechodzić ją tak długo, aż rozkochamy w sobie wszystkich wspólników, pokonamy naszego nemesis (który, aby nam dokopać, wszedł w sojusz z siłami piekielnymi). Tak, gra będzie się powtarzać, aż zapalimy wszystkie świeczki. I, standardowo, za każdym razem będzie trochę trudniej. Bo czemu nie?

Ta gra zostawiła mnie z stanie totalnego rozbawienia, rozłożenia na łopatki i bólu brzucha od ciągłęgo śmiania. Gdybym miał opisać wszystkie dziwne/zabawne teksty, musiałbym przepisać większość dialogów. Jednakże chylę czoła przed twórcami, bo obiecali zabawne podejście do spraw seksualnych i takie mi podarowali. Może momentami było lekko perwersyjnie, ale nigdy nie przekroczyli granicy obleśności. Duży plus za to!

Gra mi się bardzo podobała. Gorąco polecam! 😉

Mefisto

#352. Max Gentlemen Sexy Business Read More »

#351. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.48 – Witaj w domu

Prace budowlane nie szły ani trochę w oczekiwanym tempie. Japeś starał się pomagać, jak mógł, ale wszyscy zgodnie stwierdzili, że jego talent do psucia wszystkiego nijak nadaje się do przebudowy mieszkania. Wędrowiec szybko został oddelegowany do funkcji “przynieś, zostaw na ziemi, odsuń się na bezpieczną odległość”. Był tym faktem niezwykle załamany, ale nie mógł nic poradzić na swoją niezdarność.

Adam z Jakiem szybko uwinęli się ze zdjęciem podłogi i przearanżowaniem rur, aby mieć możliwość zrobienia drugiej łazienki (bo wszak jedna nie wystarczyłaby dla tak dużej “rodziny”). Niedługo po tym zaczęli stawiać drewniany szkielet, na którym zawiesili płyty gipsowo-kartonowe, a środek wypchali wełną skalną, aby nieco wygłuszyć pomieszczenia.

W końcu dotarli do momentu, kiedy zostały im do zrobienia jedynie prace dekoracyjne. Cień przywiózł wybrane wcześniej farby i postawił je przed siedzącym w kącie Japesiem.

– Chodź, pomożesz nam. – na te słowa oczy Wędrowca zaświeciły się niczym lampki choinkowe, a chłopak pośpiesznie zerwał się z ziemi i wziął jeden z wałków. Jake pokazał mu gdzie i jak ma malować, więc Japeś skupił całe swoje siły na tym zadaniu. Adam skorzystał na ich pomocy i zajął się kafelkowaniem łazienki oraz kuchni.

Wędrowiec z początku miał z malowaniem trudności (bo przecież nie byłby sobą, gdyby raz coś zrobił dobrze). Momentami mazał po ścianie, jakby specjalnie chciał zrobić komuś na złość. Cień jednak cierpliwie tłumaczył mu, co robił źle i pomagał poprawić wszelkie wpadki oraz niedociągnięcia. Stopniowo Japeś zaczął zyskiwać wprawę i małymi krokami usamodzielniał się w kwestii malowania ścian.

Już miał się chwalić Jake’owi, że udało mu się całe 15 minut malować i nie popełnić żadnej gafy, jednakże odwracając się tak machnął wałkiem, że poleciał on wprost na twarz jego współlokatora. Przez moment zamarł w bezruchu obserwując jak Cień podniósł wałek i wolnym krokiem zbliżał się w jego stronę. Wędrowiec nie wiedział, czy powinien się tylko bać, czy powinien był już dawno uciekać. Niczym bohater horroru stał i czekał w niepewności na rozwój wydarzeń.

– Zgubiłeś to. – mruknął Jake i zanim Japeś zdążył cokolwiek powiedzieć, maznął go wałkiem po twarzy. Wędrowiec przez chwilę nie wiedział nawet, co ma o tym myśleć. Tego się w końcu nie spodziewał.

Bez większego zawahania rzucił się na Jake’a i powalił go na ziemię próbując odebrać mu wałek. Cień bronił się dzielnie przed Wędrowcem nie pozwalając odebrać sobie narzędzia tortur, więc zaraz potem turlali się po podłodze, aż wpadli na puszkę z farbą, w którą uderzyli z taki impetem, że oblała i ich, i kawałek jeszcze nie pomalowanej ściany, i folię na oknie.

Adam wpadł do pokoju, aby upewnić się, że jego pomagierom nic się nie stało. Widząc ich w takiej sytuacji tylko mlasnął z udawanym niezadowoleniem i skrzyżował ręce na piersi.

– Zostawić was, chłopcy, samych. Mieliście malować pokój, a nie siebie nawzajem. – zaśmiał się. Japeś zszedł z Jake’a i pomógł mu wstać, ale zamiast “dziękuję” dostał (znowu) wałkiem po twarzy. Wojna rozpętała się na nowo i Cień po raz kolejny gruchnął na ziemię. Adam próbował interweniować i rozdzielić towarzystwo, ale ostatecznie dał się wciągnąć w bitwę o wałek i łącząc siły z Japesiem, umazał Jake’a jak tylko się dało.

Resztę dnia spędzili na intensywnym sprzątaniu całego bałaganu, a Cień na zmywaniu z siebie farby.

W ciągu następnych tygodni prace dobiegły końca, mieszkanie zostało porządnie wywietrzone i z powrotem zaczęli zwozić meble. Chociaż zostało jeszcze trochę pracy, zaprosili Siyę, aby oceniła wygląd ich nowego, wspólnego domu.

Dziewczyna zwiedziła wszystkie pomieszczenia w ciszy obserwując ciężką pracę jej przyjaciół i była pod wielkim wrażeniem ich poświęcenia. Chociaż każdy z nich miał swoje życie, prace i problemy, to jednak sukcesywnie poświęcali swój wolny czas, aby móc zrobić miejsce dla niej i dla jej dziecka. Siya w pewnym momencie zaczęła płakać i wtuliła się w Japesia.

– Dziękuję. Naprawdę dziękuję. – wyłkała mu w ramię. – Jesteście naprawdę moimi aniołami. To, co dla mnie zrobiliście… Ja nie wiem jak ja się wam odwdzięczę.

– Bądź dla dziecka dobrą mamą. Tyle mi wystarczy. – odparł Wędrowiec, a potem zaczął sinieć, bo Siya, chociaż zdawała się być wątła, to jednak miała sporo siły w rękach i przytuliła go zdecydowanie za mocno. Na jego szczęście Jake wyzwolił go z morderczego uścisku zanim skończyło mu się powietrze.

– Oczywiście! – odparła uśmiechnięta, mimo iż wciąż płakała. Były to jednak łzy szczęścia, które pomagały jej oswoić się z myślą, że jej życie wciąż mogło stać się w jakimś stopniu piękne.

Następne dni spędzili na ustawianiu starych mebli oraz zamawianiu nowych mebli do nowopowstałych pomieszczeń. Kiedy wszystko stało już na swoim miejscu, Siya zaczęła znosić różnego rodzaju ozdoby i rośliny, aby, jak to sama ujęła, “dodać mieszkaniu trochę duszy”. W końcu nadszedł ten wymarzony dzień, kiedy wszystko było gotowe. Dziewczyna pożegnała się ze starym mieszkaniem i razem z Japesiem i Jake’iem wkroczyła w kolejny rozdział swojego życia…

Mefisto

#351. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.48 – Witaj w domu Read More »

#350. Dlaczemu cz.6

W ostatnim czasie mam strasznie mało pomysłów na cokolwiek, a chęci jeszcze mniej. O czasie nie wspomnę nawet – czas stał się dla mnie dobrym luksusowym, którego zwyczajnie nie posiadam. Brakuje mi sił, a jednak wciąż skądś je biorę. Takie moje osobiste perpetum mobile – “ja nie dam rady?”. No bo kto, jak nie ja?

Chciałbym móc choć trochę zwolnić, ale rzeczywistość nijak ma zamiar spełnić moje prośby. Ba, sprawdza, ile jeszcze wytrzymam. Napina mnie jak gumkę i czeka, aż pęknę. Trochę się czuję jakbym na siłę dorastał i wychodził z tej naiwności, że świat jest piękny i dobry. Ale z drugiej strony nigdy nie wierzyłem, że świat jest piękny i dobry, więc co się właściwie dzieje w mojej głowie? Trochę jakbym oszalał, ale dalej trzeźwo trzymał się wszystkiego, w co do tej pory wierzyłem. Zabawne, ale czuję się trochę jakbym był pijany.

Postawiłem sobie diagnozę: za dużo myślę. Dręczy mnie to wszystko dookoła, te rzeczy, które mógłbym zmienić, ale… Zawsze jakieś “ale”, prawda? Chciałbym wiele zmienić, ale nie mam już siły. Jaki sens ma walka o coś, kiedy to coś w końcu i tak podzieli się na dwie części, a potem zacznie kopać ciebie, bo ty nie pójdziesz w żadną stronę tylko stoisz jak kompletny debil na środku i nie wiesz, nie rozumiesz tego, co się dzieje.

Twoi bliscy, przyjaciele nagle podzieleni na dwa obozy, na dwie osobe frakcje wymachujące pięściami przed swoimi twarzami. Jeśli staniesz pomiędzy nimi próbując ich uspokoić, to nagle staniesz się wrogiem obu stron. “Jeśli nie jesteś z nami, to jesteś przeciwko nam”. Ile razy w życiu już to usłyszałem. A ja nie chcę stać po niczyjej innej stronie niż swojej własnej: po tej stronie, po której walczy się za słuszne rzeczy, za wspieranie się nawzajem bez względu na wszystko, za to lepsze jutro bez podziałów, bez kłótni, za równość, za odpowiedzialność, za ten piękniejszy świat, który sam nie stanie się piękny, jeśli nie ruszymy tyłków i czegoś z nim nie zrobimy.

I mówię sobie, że jestem zmęczony, że chciałbym już przestać, a i tak staram się coś robić. Rozmiawiać. Naprawiać. Czuję się jak człowiek-taśma, bo sklejam to, co przedwcześnie się rozłączyło. Docieram do końca mojej wyrozumiałości i zamiast się wkurzyć, po prostu biorę łopatę i poszerzam własne granice coraz dalej. Tłumaczę innych przed samym sobą, bo jeśli nie będę mostem, który łączy, to zacznę być ścianą, która dzieli. Biorę czasem tak głęboki oddech, że przez chwilę nie oddycham, ale nie chcę już więcej krzyczeć. Chcę żyć w świecie, gdzie będę mógł mówić i tyle wystarczy, aby być wysłuchanym.

Chciałbym odpocząć, rzucić wszystko w kąt, ale nie mogę. To lepsze jutro nigdy się nie zacznie, jeśli dzisiaj się poddam.

Mefisto

#350. Dlaczemu cz.6 Read More »

#349. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.47 – Burzenie ścian

Chociaż Japeś bardzo mocno starał się (a jeszcze mocniej wierzył), że obecna sytuacja powinna ich wszystkich jeszcze bardziej do siebie zbliżyć, tak nagle znalazł się pomiędzy kolejną kłótnią Jake’a i Siyi. Cień wkurzał się o to, że dziewczyna próbowała pomagać im wynosić sprzęty z domu, a ona irytowała się, że traktował jej ciążę jak inwalidztwo. Wędrowiec wiedział, że jeśli nie wkroczy między tych dwoje to rzucą się w końcu sobie do gardeł, a przecież byli najlepszymi przyjaciółmi, a nie najgorszymi wrogami. Chłopak wziął głęboki oddech i wskoczył między rozgrzane do czerwoności młot i kowadło, aby przyjąć na siebie impakt uderzenia.

– Z medycznego punktu widzenia ciąża to nie choroba, ale organizm traktuje ją bardziej jak pasożyta. – zaczął, a jego towarzysze spojrzęli na niego niczym na kosmitę, który przybył nauczyć ich żyć w miłości i pokoju, podczas gdy oni chcieli zacząć kolejną wojnę. – Chcę przez to powiedzieć, że Siya może się czuć gorzej, ale nie musi.

Wszyscy troje zamilkli na chwilę do momentu, aż Jake westchnął ciężko.

– Japeś ma rację. Wybacz, że tak panikuję, ale martwię się i o ciebie, i o dziecko. – zwrócił się do swojej przyjaciółki.

– Ja też przepraszam. Znam cię na tyle długo, aby wiedzieć, że robisz to z troski, a nie ze złośliwości. – uśmiechnęła się. – Na szczęście mamy Japesia, który panuje nad sytuacją.

– Fakt. – Cień zaśmiał się nie wierząc, że Wędrowiec po raz pierwszy ugasił emocjonalny pożar zamiast doprawić go benzyną. – Zróbmy to tak: ja i Japeś będziemy znosić rzeczy na dół, a ty spakujesz wszystko, co będziesz w stanie spakować. A jeśli poczujesz się gorzej to od razu dasz nam znać.

– Okej. – kiwnęła głową i wszyscy udali się do swoich zajęć.

Mieszkanie Japesia szybko zostało opróżnione z mniejszych dóbr, które zawiezione zostały do mieszkania Siyi. W ciągu następnych dni Jake wraz ze swoim znajomym usunęli większe meble i zawieźli je do wynajętego na ten cel garażu. Zaraz potem zaczęli jeździć od jednego sklepu budowlanego do kolejnego i stopniowo zapełniali pustą przestrzeń materiałami budowlanymi.

W międzyczasie Cień ustalał kwestie finansowe tak, aby jego znajomy był usatysfakcjonowany, ale i on oraz Japeś nie zostali puszczeni z torbami. W końcu był to spory projekt, a tego typu rzeczy pochłaniały gotówkę jak szalone. Wędrowiec wiedział, że powinien porozmawiać o podwyżce ze swoim szefem: jakby nie patrząc to był jego pomysł i czuł się odpowiedzialny za dopięcie na ostatni guzik kwestii pieniężnych.

Następnego dnia udał się do swojego przełożonego i wyjawił mu cel swojej wizyty.

– Co się stało, że zamarzyła ci się podwyżka? – zapytał starzec zdziwiony nagłym zainteresowaniem Japesia kwestią jego wynagrodzenia.

Chłopak zawahał się przez chwilę, czy aby powinien był wdrażać obcą osobę w problemy swojego prywatnego życia, ale z drugiej strony nie wiedział nawet, jak miałby skłamać, więc na jednym oddechu wyrzucił z siebie:

– Potrzebujępieniędzynaprzebudowęmieszkaniabobędęmiećdziecko. – na słowa Wędrowca ordynator otworzył szufladę i wyciągnął z niej buteleczkę z wódką z napisem “otworzyć w przypadku Japesia”. Sprawnym ruchem opróżnił ją do dna, pomlaskał przez chwilę i spojrzał na swojego podwładnego.

– Będziesz mieć dziecko? Jak? – zapytał z wyczuwalną dozą upicia w głosie.

– To znaczy nie ja tylko koleżanka. I to nie moje dziecko tylko jej, a ja chcę jej pomóc je mieć. – Japeś w stresie zaczął wyrzucać z siebie słowa, a starzec westchnął ciężko, otworzył znów szufladę i wyciągnął kolejną butelkę. Powtórzył antyjapesiowy proces uspokojenia się i zmierzył wzrokiem Wędrowca.

– Więc masz dziecko, ale go nie masz? – zapytał ponownie upewniając się, że dobrze usłyszał.

– Tak, bo ma je koleżanka. – chłopak kiwnął potulnie głową, a ordynator wziął głęboki oddech.

– I to nie jest twoje dziecko? – spytał wiedząc, że od Japesia dostanie odpowiedź, która najpewniej zdzieli go po twarzy.

– Tak, bo jest koleżanki. – odparł. Starzec wiedział, że za cholerę nie pojmie rozumowania swojego podwładnego, więc wyciągnął z szuflady stosowne papiery, które podpisał i obiecał przekazać księgowości.

Uradowany Wędrowiec podziękował i wybiegł z biura ordynatora mało nie wpadając na lekarza (tak, tego lekarza). Za nim z pomieszczenia wyczłapał mocno już podchmielony starzec, który spojrzał na swojego współpracownika.

– On ma dziecko, ale go nie ma, bo ma je koleżanka. Uwierzyłbyś? – zaśmiał się pijackim głosem i ruszył powoli na obchód. Lekarz na te słowa wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer do swojego psychologa, aby przezornie umówić się na wizytę. Skoro ordynator był w takim stanie po rozmowie z Wędrowcem…

Japeś za to znów szedł jak tornado – tym razem niesamowicie szczęśliwe tornado. Wszakże czuł się dumny, że tak łatwo udało mu się osiągnąć zamierzony cel i nic przy tym nie schrzanił (przynajmniej w jego mniemaniu).

Zaraz po pracy udał się do swojego mieszkania, gdzie Jake i jego znajomy Artur przymierzali się do burzenia ścian. Wędrowiec podzielił się z nimi wesołą nowiną niemal podskakując jak piłeczka pod wpływem ekscytacji i euforii.

– Uczcijmy to. – zaśmiał się Artur wręczając mu młot do wyburzenia ścian. – Uderz jako pierwszy.

– To się źle skończy. – mruknął Cień.

Japeś złapał za ciężkie narzędzie i pociągnął je za sobą pod ścianę dzielającą mieszkanie na część kuchenną-dzienną i sypialnianą. Przez dłuższą chwilę męczył się z młotem i Jake powoli zaczął uspokając się na myśl, że Wędrowiec nie da rady go podnieść na tyle, aby uderzyć w ścianę. Niestety upartość jego chłopaka połączona z niesamowitą ilością euforii i adrenaliny sprawiły, że w końcu dźwignął narzędzie, wziął zamach, ale zamiast uderzyć w ścianę przed nim, cisnął młotem za siebie, który zatrzymał się dopiero na ścianie łazienki.

– To było świetne! – śmiał się Artur i klaskał w dłonie gratulując Japesiowi techniki. Jake za to dziękował magii, że przeżyli ten szalony pomysł jego znajomego. Ale jakby nie spojrzeć to mieli już pierwszą dziurę, aby zaczać burzyć ścianę i zrealizować pomysł Wędrowca…

Mefisto

#349. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.47 – Burzenie ścian Read More »

#348. Dragon Age II

14610667932804448256_20190911231611_1

Dragon Age II to kontynuacja przygód w świecie Thedas, stworzona przez BioWare i wydana przez EA. Premiera miała miejsce w marcu 2011 i już wtedy zawładnęła moim sercem. Od tamtej pory przeszedłem ją już kilkanaście razy!

Gra wzbudziła nieco kontrowersji i niezadowolenia wśród graczy, bowiem pomimo iż seria Dragon Age stara się ciągnąć fabułę według naszych postanowień z poprzednich części (lub z wybranych opcji dostępnych przy tworzeniu postaci), tak tutaj niektóre z tych elementów zostają zignorowane (np. mój uśmiercony Szary Strażnik okazał się jednak żyć – pewnie dopadł go nekromanta). Nie jest to coś, co jednak mocno przeszkadza w fabule, aczkolwiek szkoda, że twórcy nie byli tak słowni w tej kwestii.

14610667932804448256_20190911231536_1

Zaczynamy jednak nową grę i spotykamy Varrica: przeuroczego krasnoluda, który swoim urokiem skradł mi serce. Jego po prostu nie da się nie lubić! Nasz krasnolud z “brodą co mu uciekła na klatkę piersiową” jest przetrzymywany przez Poszukiwaczkę Prawdy (Seeker of Truth) Kasandrę Pentaghast (Cassandra Pentaghast). Domaga się ona prawdy na temat Bohatera Kirkwall (Champion of Kirkwall). Znany nam dotąd świat Thedas stoi na skraju załamania, Kręgi Magi upadają przy rosnącej rebelii magów, a winą za wszystko obarczają naszą postać. Czyli nabroiliśmy tylko jeszcze nie wiemy co.

Varric zaczyna swoją opowieść o mężczyźnie noszącym nazwisko rodowe Hawke, który wraz z matką, bratem i siostrą uciekał z Lothering podczas Plagi (Blight). Po drodze spotykamy jedną z naszych późniejszych towarzyszek Avelinę (Aveline) wraz z jej mężem-templariuszem Wesleyem. Razem udaje im się dotrzeć na nieco bardziej otwartą przestrzeń, gdzie zostają zaatakowani przez Mroczne Pomioty (Darkspawn). W tym momencie ginie też albo brat, albo siostra naszego bohatera – wszystko zależy od tego, czy nasza postać jest magiem, czy nie. Jako że wybrałem maga, więc ginie nasza siostra.

Cała drużyna jest w beznadziejnej sytuacji, jednak ratuje ich z tej sytuacji Flemeth – tajemnicza postać, którą poznaliśmy w Dragon Age: Origins. W zamian za obietnicę dostarczenia amuletu do dalijskich elfów (Dalish Elves), zabiera nas ona do portu skąd płyniemy do Kirkwall, gdzie znajduje się nasza jedyna rodzina.

Dotarwszy do celu dowiadujemy się, że tam wcale nie jest lepiej. Miasto jest przepełnione i nikogo nie chcą już wpuszczać. Udaje się nam jednak skontaktować z naszym wujem Gamlenem, a ten rozmawia ze swoimi kontaktami na temat pracy dla nas. Dostajemy szansę, ale kosztuje nas ona rok pracy. W ten sposób przechodzimy z Prologu do Aktu 1.

14610667932804448256_20190912223614_1

Akt 1 pomija naszą pracę dla najemników lub przemytników (w zależności od tego, co wybraliśmy) i przechodzi od razu do głównego problemu Hawke’a i jego brata Cavera: jak wyrwać się z Dolnego Miasta (Lowtown). Ich jedyną nadzieją na to jest ekspedycja krasnoluda Bartranda do Głębokich Ścieżek (Deep Roads). Oczywiście pojawia się tutaj problem: Bartrand nie zamierza już nikogo rekrutować.

14610667932804448256_20190912223838_1

Z pomocą pojawia się jego brat Varric sugerując, że jeśli zbierzemy odpowiednią ilość pieniędzy, będziemy mogli zostać wspólnikiem krasnoluda. Zaczynamy więc szalony bieg w poszukiwaniu zadań, które pomogą zebrać nam odpowiednią kwotę. Poznajemy też naszych towarzyszy: Andersa – Szarego Strażnika mającego nam pomóc podczas wyprawy, elfa Fenrisa – byłego niewolnika uciekającego przed szponami swojego byłego pana, Merrill – elfkę starającą się odzyskać kawałek historii swego ludu (poznajemy ją podczas dostarczania amuletu do dalijskich elfów), Izabelę (Isabela) – tajemniczą byłą panią kapitan, która ma bardzo ważne znaczenie przy późniejszych naszych przygodach. Jest jeszcze Sebastian Vael, mściwy książę, ale jego możemy zrekrutować tylko jeśli kupiliśmy stosowny dodatek…

Zebrawszy odpowiednią ilość pieniędzy, wyruszamy pod ziemię, gdzie odkrywamy cenny, ale i niebezpieczny skarb. Jest nim idol wykonany z czerwonego lyrium (a jego znaczenie rozwijane jest w Dragon Age: Inquisition). Bartrand pada jego ofiarą i zamyka nas w thaigu (określenie na krasnoludzką osadę). Udaje się nam stamtąd wydostać i nawet zebrać nieco skarbów, co pozwala Hawke’owi wykupić sobie drogę do utraconego przez jego wuja szlachectwa i posiadłości w Górnym Mieście (Hightown).

Nim jednak wejdziemy w Akt 2, pozostaje jeszcze kwestia Carvera (lub Bethany jeśli mamy postać inną niż mag). Jego historia toczy się w zależności od naszych wyborów. Jako że nie wziąłem go ze sobą do Głębokich Ścieżek, postanowił on dołączyć do Templariuszy.

Akt 2 przenosi nas do nowej posiadłości i otwiera wrota do nowych zadań, które między innymi zbliżą nas do naszych towarzyszy. Możemy nawet wejść z nimi w bliższą relację, a każda z nich jest powalona na swój sposób. Przy Avelinie mamy opcję filtru, ale ona ma to gdzieś. To jedyna postać, z którą nie da się romansować. Anders stał się mieszkaniem dla Ducha Sprawiedliwości (Spirit of Justice), przez co relacja z nim jest mimowolnym trójkątem. Fenris jest nieco załamaną postacią, która od nas ucieka, a potem wraca. Dodajcie sobie jeszcze jego nienawiść do magów i romans z magiem: polecam! Merrill jest uroczą i niezbyt obeznaną w świecie osóbką. Jedna z opcji romansowania pozwala ją pogonić od siebie “po wszystkim”. Jeśli ciekawi was jak czuła się wtedy Merrill to możecie poromansować z Izabelą, która na koniec pogoni nas… To tak w jednym wielkim i ogólnym skrócie, bo każdy romans jest ciekawy na swój sposób. 🙂

14610667932804448256_20190915225732_1

Nasze misje wypełnia też rosnący konflikt między rezydującymi w dokach Qunari i fanatykami Zakonu. Ostatecznie przebiera się miarka i rogaci najeźdzcy atakują miasto, co kończy się krwawą rzezią. Wszystko przez artefakt, który niegdyś ukradła Izabela. Jedną z misji przed atakiem jest właśnie odzyskanie tego przedmiotu. Niestety nasza przyjaciółka ucieka z nim i jeśli nie jesteśmy z nią w dobrych relacjach to już nie wróci. Ale jeśli wróci to możemy walczyć o nią, bo Qunari chcą ją zabrać ze sobą…

14610667932804448256_20190919020143_1

Jakikolwiek nie byłby udział Izabeli w tym, nasza postać wychodzi zwycięsko z pojedynku z liderem – Arishokiem – naszych rogatych wrogów, przez co stajemy się teraz Bohaterem Kirkwall.

14610667932804448256_20190919020248_1

W Akcie 3, jeśli jesteśmy magiem, stajemy się symbolem nadziei dla magów z Kręgu, bowiem otwarcie jesteśmy apostatą (czyli osobą pałającą się magią poza kręgiem), a mimo to Templariusze nie chcą zakuć nas w kajdany i zaciągnąć do wieży. Akt 3 jest też opowieścią o rosnącym konflikcie między magami i templariuszami oraz kolejnymi etapami problemów naszych towarzyszy, z którymi pomagamy im się uporać.

14610667932804448256_20190920232922_1

Akt 3 kończy się zdradą Andersa, bowiem wykorzystuje on nas do zebrania rzeczy potrzebnych do wysadzenia zakonu w powietrze. Komtur Meredith (Knight-Commander Meredith) powołuje Prawo Likwidacji (Right of Annulment) i nakazuje templariuszom wymordowanie magów za zbrodnię naszego maga-rebelianta. Dochodzi do buntu, gdzie możemy wesprzeć którąkolwiek ze stron. Cała historia kończy się, kiedy Varric kończy opowiadać historię. Ta jednak toczy się dalej w Dragon Age: Inquisition, ale o tym opowiem innym razem. 😉

Czy mi się podobało? TAK. Moim zdaniem jest to jedna z lepszych części serii Dragon Age, która pięknie nawiązuje, a jednocześnie odcina się od fabuły z pierwszej części gry. To osobna, pełna wrażeń opowieść, zawierająca w sobie powolny rozwój naszego bohatera i jego towarzyszy, ich wspólną drogę przez przeciwności losu i podjęte przez nas decyzje.

Jeśli chodzi o mechanikę gry to nie różni się ona nazbyt od innych gier RPG. Jedyne co mogę dodać od siebie, że granie magiem jest bardzo efektywne i nawet ostatnia dupa wołowa da sobie radę. Lubię łączyć leczenie z magią żywiołów, bo to daje mi świetny balans między atakiem, spowolnieniem wroga i trzymaniem towarzyszy przy życiu.

Jeśli graliście w pierwszą część gry to tą również polubicie. Fabuła wciąga i pozwala przez siebie płynąć aż do samego końca. Zdecydowanie polecam!

Mefisto

#348. Dragon Age II Read More »

#347. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.46 – Anioł stróż

Następne dni spędzili na planowaniu całego przedsięwzięcia. Jake sprowadził do domu swojego znajomego, z którym zaczął mierzyć mieszkanie. Japeś z początku próbował im pomagać, ale udało mi się jedynie zawinąć w miarkę i nie móc się z niej wyplątać, więc Siya zabrała go na zakupy dla jego własnego bezpieczeństwa.

Dziewczyna udała się do sklepu z ubraniami i chociaż wpierw udała się na sekcję dla dorosłych, jej wzrok szybko przykuły dziecięce ubranka i nie było takiej mocy we wszechświecie, która powstrzymałaby ją przed przekopaniem się przez noworodkowe zestawy śpioszków.

– Wszystkie są takie śliczne. – westchnęła z zadowoleniem. – Ale nie wiem, czy będę miała chłopca, czy dziewczynkę. Nie wiem, jaki kolor wybrać…

– A czy to ma jakieś znaczenie? – zapytał zaniepokojony Japeś. Właśnie do niego dotarło, że mógł sobie kupować ubrania w złym kolorze i dlatego był taki niezdarny – zakłócał ludzki porządek świata!

– Masz rację! – stwierdziła głośno Siya. – Dziecku i tak będzie obojętne, co nosi, w szczególności tak małemu. Nie będę mojego dziecka wychowywać w poczuciu standardów, z którymi sama się nie zgadzam.

Po czym rzuciła się na sklepowe półki i wybrała śpioszki w każdym kolorze, jaki był dostępny. Wędrowiec w ciszy przyglądał się, jak jego towarzyszka wpada w szał macierzyństwa. Nie raz w szpitalu przekonał się do czego zdolne są kobiety w ciąży, więc ani śmiał jej przerywać i tylko grzecznie potakiwał, kiedy pytała, czy ubranka były ładne.

Po udanych zakupach udali się w stronę domu. W trakcie spaceru Siya nieśmiało zwróciła się do Japesia.

– Dziękuję. – zaczęła uśmiechając się łagodnie. – Nie wiem, jak ci się odwdzięczę za to, co dla nas zrobiłeś.

– Nie musisz się odwdzięczać. – odparł łagodnie Wędrowiec. – Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają.

– Nie znam nikogo, kto tak beztrosko zgodziłby się przebudować własne mieszkanie, aby zrobić miejsce dla czyjegoś dziecka. – odparła nieco zmieszana.

– Jak to nie znasz? – zaśmiał się Japeś. – A ja?

Dziewczyna odpowiedziała na ten żart śmiechem. Wędrowiec miał rację pod tym względem: jego sylwetka zawsze pojawiała się, ilekroć Siya myślała o rzeczach niemożliwych, o największych poświęceniach, o najdziwniejszych przypadkach i największej niewinności. Dziękowała losowi, że go poznała, bo był dla niej niczym anioł stróż.

Ruszyli dalej przed siebie, aż dotarli do domu. Tam czekał na nich Jake ze świeżo przygotowanym planem przebudowy mieszkania…

Mefisto

#347. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.46 – Anioł stróż Read More »

#346. Aktualizacja życia do wersji 2.7

Ostatni rok zleciał tak szybko, że tak szczerze to nie wiem kiedy licznik lat przesunął się o jeden do przodu. Wiadomo, że pandemia i tysiące innych katastrof, które wydarzyły się w roku 2020 przyśpieszyły czas do zawrotnych prędkości, a my wciąz sunęliśmy się w starym rytmie i nie potrafiliśmy się dopasować. Ja dalej tkwię mentalnie w marcu.

Dlatego kiedy nadszedł mój dzień urodzin to byłem trochę w szoku, bo czułem się niezręcznie, jak gdyby wszyscy zmówili się i postanowili obchodzić moje urodziny w zupełnie innym czasie. Jedynie Całość stwierdziła, że żartuję o tym, że mam urodziny. 😂

Nie chcę jednak skupiać się na negatywnych rzeczach, bo chociaż było ciężko to jednak były i wciąż są piękne chwile roku 2020, które może nie dzieją się na skalę globalną, ale dla naszego małego świata (tzn. mojej rodzinki) są w tej chwili wszystkim.

Zgodnie z tradycją przyjrzę się mojej liście postanowień z ostatniego roku i zaktualizuję ją na przyszły rok. 😉

Nauka prowadzenia samochodu. Niestety koronawirus to przerwał, ale byłem już od krok od egzaminu. Ostatnio skontaktowałem się z moim instruktorem jazdy i kiedy sytuacja z pandemią trochę się uspokoi to ruszymy znowu z lekcjami. 🙂

Ukończenie studiów. Ten punkt jeszcze przez jakiś czas tu zostanie, ale myślę, że może mi się to udać. Drugi moduł informatyki zdany z wyróżnieniem, a teraz walczę z drugim rokiem. 😉

Dodawanie regularnie filmików. Ten punkt zaniedbałem całkowicie. Trochę pomaga mi w tym chroniczny brak czasu z powodu studiów, ale na razie nic na to nie poradzę. Aczkolwiek zostawiam ten punkt tutaj, bo może za jakiś czas uda mi się do niego wrócić. 😉

Regularnie pisać na blogu. No to jeszcze mi jakoś wychodzi, chociaż zdarzyły się momenty, kiedy musiałem zrobić sobie krótką przerwę.

Zabrać Smoczyńskiego do Polski, aby zobaczył polską jesień i zimę. Z tym zdecydowanie poczekamy na koniec pandemii (i pewnie na koniec władania pewnej partii w Polsce, trochę strach mimo wszystko…).

Zachomikować trochę zdrowia dla rodzinki. Staram się jak mogę, ale często jest to zależne od innych. Z nie-pozdrowieniami dla wszystkich bezmaseczkowych cepów, które łażą po sklepach i kaszlą.

Postanowiłem dodać nowy punkt – ważny dla mnie, Całości i Smoczyńskiego. Wspierać swoją rodzinkę, być dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. To nie jest coś, co chciałbym zacząć robić, bo już to robimy, ale chciałbym co roku podkreślać, jakie to ważne być w jednej drużynie, a nie przeciwko sobie. Bo razem jesteśmy niepokonani. 😉

Na sam koniec chciałbym podziękować wszystkim za życzenia. Dziękuję za pamięć (macie ją zdecydowanie lepszą ode mnie). Widzimy się w grach. 😉

Trzymajcie się ciepło. 🙂

Mefisto

#346. Aktualizacja życia do wersji 2.7 Read More »

#345. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.45 – Kolejna strona  życia

– Że co? – Jake wydarł się do telefonu, a Japeś mało co nie wczepił się w sufit słysząc jego uniesiony głos. – Jak to w ogóle możliwe?! Za chwilę tam będziemy, nie ruszaj się nigdzie.

Cień spojrzał na wystraszonego Wędrowca. Nie odezwał się ani słowem tylko zebrał Japesia pośpiesznie i zaciągnął do auta. Chwilę później byli już w drodze, ale nasz bohater kompletnie nie wiedział dokąd. Wiedział jedynie, że do ich życia wpadł właśnie kolejny problem, który zbliżał się do nich tym szybciej, im szybciej Jake jechał.

Japeś dosyć szybko poznał okolicę: zbliżali się do miejsca, gdzie mieszkała Siya. W ciągu kilku minut dotarli na parking i bez chwili zwłoki Cień zaciągnął Wędrowca do mieszkania ich przyjaciółki. Chłopak bezpardonowo wpadł do jej mieszkania i od razu udał się do sypialni skąd dochodziły odgłosy łkania. Siya na widok starego znajomego wtuliła się w niego i rozpłakała jeszcze bardziej.

Kiedy tylko trochę się uspokoiła, Jake odsunął ją delikatnie od siebie i spojrzał jej prosto w oczy.

– Możesz mi powiedzieć, jak to się stało? – powiedział spokojnie. – Jakim cudem jesteś w ciąży?

Siya znów załkała, ale starała się opanować.

– Zerwałam z Werą. – zaczęła, ale od razu musiała zrobić sobie przerwę. – Byłam na nią zła za to, że mnie zdradzała.

Tutaj znów zaczęła płakać, a Cień przytulił ją po raz kolejny głaszcząc uspokajająco po głowie.

– Byłam strasznie na nią zła, potwornie. – kontynuowała wtulona w Jake’a. – Poszłam do klubu i upiłam się. Wypiłam naprawdę dużo, a potem napatoczył się ten koleś…

Znowu wybuchła płaczem. Japeś w ciszy obserwował to wszystko nie bardzo wiedzieć, co ma czuć w tej sytuacji. Myślał, że wiedział już sporo o ludzkim życiu, a ono znów go zaskoczyło.

– Pamiętam, że pomyślałam sobie, że prześpię się z nim na złość Weronice. Boże, jaka ja jestem głupia. – jęknęła szlochając Cieniowi w ramię.

– No już, byłaś zła. Każdy potrafi zrobić coś głupiego pod wpływem emocji. – mruknął do niej. – Pytanie tylko, co chcesz zrobić z tym wszystkim?

Tutaj Siya znów zaczęła płakać.

– Wiesz, że zawsze chciałam mieć dziecko… Ale nie mam warunków, ani oszczędności, ani nic. Ledwie spłaciłam pożyczkę rodziców. – zalała się po raz kolejny łzami. – Chciałabym, aby się urodziło, ale nie chcę by żyło tak, jak ja żyłam przez ostatnie lata!

Jake zamilkł nie wiedząc co powiedzieć. Znał Siyę na tyle dobrze, aby wiedzieć, że zawsze marzyła o normalnej, kochającej rodzinie (nawet, jeśli byłaby niepełna), ale rozumiał, że jej obecna sytuacja była ciężka dla niej, a co dopiero, gdyby miał się tutaj pojawić jeszcze jakiś maluch.

Spoglądający na nich w ciszy Japeś zbliżył się powoli i kucnął obok Jake’a patrząc się na zapłakaną dziewczynę. Cień od razu domyślił się, że w głowie Wędrowca zrodził się jakiś szalony plan, który zamierzał zrealizować.

-Może zamieszkaj z nami? – zaproponował. Siya wraz z Jakiem spojrzeli na niego zdziwieni.

– Nie sądzisz, że mamy na to za mało pokoi? – zapytał Cień, a Japeś uśmiechnął się podejrzanie mając jakiegoś asa w rękawie.

– Sam mówiłeś, że mieszkanie jest na tyle duże, że można by było przerobić je na kilkupokojowe. – odparł, a Jake w duchu już wiedział, że Wędrowiec postanowił znowu dokonać cudu. – Moglibyśmy je wyremontować zanim dziecko się urodzi. Mówiłeś, że pracowałeś kiedyś na budowie i znasz kogoś, kto mógłby pomóc.

– W sumie racja. – zamyślił się Jake’a. – Chyba nawet wiem do kogo z tym uderzyć.

– Chwileczkę, chłopaki. Naprawdę chcecie przerobić dla mnie mieszkanie. – Siya wtrąciła się w ich dyskusję. – Przecież nie jesteśmy nawet rodziną…

– Si, jesteś moją przyjaciółką, a wiadomo, że przyjaciele to rodzina, którą się wybiera. Poza tym to mieszkanie Japesia, on jest pewien, że się uda, a ja mu wierzę. – odparł Cień, a Wędrowiec przytaknął mu szczęśliwie.

– Naprawdę… Nie musicie… – zaczęła, ale Japeś jej przerwał.

– Oczywiście, że musimy. Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele o siebie dbają. – uśmiechnął się, a Siya znów zalała się łzami – tym razem łzami szczęścia – i objęła ich oboje.

– Dziękuję…

Mefisto

#345. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.45 – Kolejna strona  życia Read More »

Scroll to Top