August 2020

#322. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.35 – Skok z urwiska

Jake umówił się ze swoją matką. Spotkanie miało odbyć się w jednej z mniejszych i spokojniejszych knajp. Cień nie ufał swojej rodzicielce na tyle, aby zaprosić ją do mieszkania Japesia. Nie chciał też ryzykować, że ojciec mógłby ją śledzić i zrobić komukolwiek krzywdę.

Kobieta zjawiła się o umówionej porze. Chociaż była ubrana bardziej zwyczajnie, wciąż emanował od niej blask osoby z wyższych sfer. Nie pasowała do tego miejsca i jej również nie przypadła do gustu knajpa, która nawet nie dostała najwyższej oceny za czystość.

Cała trójka usiadła przy stoliku i w ciszy czekała, aż ktoś odważyłby się powiedzieć cokolwiek. Ciszę w końcu przerwał Japeś siorbiąc sok kupiony nim matka Jake’a dotarła na spotkanie. Cień zaśmiał się z niego pod nosem i zwrócił do swojej rodzicielki.

– No to o czym chciałaś porozmawiać? – rzucił spokojnie i czekał, aż elegencka kobieta przyciągająca wzrok każdej osoby w knajpie odpowie mu na pytanie. Ona jednak wahała się. Ukradkiem przyglądała się Wędrowcowi i była święcie przekonana, że on wyglądał jak świętej pamięci chomik jej syna…

– Ostatnio rozmawiałam z twoim ojcem. Na temat… Wiesz czego. – odparła łagodnie, ale z lekkim skrępowaniem. Spojrzała na swoje dłonie i starannie układała swoją wypowiedź w głowie, aby nie urazić syna. – Twój… kolega… przyszedł do nas porozmawiać o tobie i chociaż z początku byłam do tego sceptycznie nastawiona, to jednak w jakimś stopniu miał rację.

Na chwilę znów zapadła cisza. Matka Jake’a zbierała się w sobie, aby kontynuować, Cień był zdumiony tym co słyszał, a Japesiowi skończył się sok, więc nie mógł już siorbać.

– Tego nie da się zmienić, prawda? – zapytała z nutką nadziei w głosie, ale w duchu doskonale znała odpowiedź, z którą musiała się w końcu pogodzić.

– Nie. – Jake odpowiedział krótko i bez zbędnych emocji. Kobieta kiwnęła jedynie głową i znowu pogrążyła się w swoich rozmyśleniach.

– To nie jest dla mnie takie proste, ale jesteś dla mnie moim synem i nie potrafię cię odtrącać z tego powodu. Nie umiem też tego zrozumieć, ale chciałabym móc to zaakceptować. – spojrzała na niego, a Cień domyślał się o co mogło jej chodzić.

– Mogę poodpowiadać na twoje pytania, jeśli to da ci trochę wewnętrznego spokoju. – i jak powiedział, tak zrobił. Matka Jake’a zadawała mu sporo pytań, jednak daleko było jej do rekordu Japesia. Chłopak spokojnie odpowiadał, a wraz z każdym pytaniem, kobieta zdawała się być coraz spokojniejsza. Jej twarz wydała się Wędrowcowi dosyć zrelaksowana, wręcz odprężona. Tak, jakby nosiła na plecach kamień, który jej syn stopniowo rozkruszał rozmową.

– Daj telefon. – kobieta bez wahania podała mu smartfona, a Jake zapisał jej swój numer. – Masz mój numer. Jak będziesz się czuła, że coś jeszcze cię w tej kwestii męczy to napisz albo zadzwoń i możemy porozmawiać. Mam już w końcu trochę doświadczenia w rozmowie na takie tematy.

Cień spojrzał wymownie na Japesia, a ten speszony jedynie przeprosił, nie rozumiejąc kompletnie, o co mogło mu chodzić. Jake zareagował na to jedynie śmiechem. Kobieta obserwowała ich uważnie i sama lekko się uśmiechnęła widząc tą zabawną, zrelaksowaną relację, jaka stworzyła się między nimi.

– A co do ciebie… – zwróciła się teraz do Wędrowca, który siadł niemal na baczność i napuszył się, przez co jeszcze bardziej wyglądał jak chomik. Matka Cienia z trudem opanowała śmiech, bo chociaż potrafiła dobrze zagrać swoją rolę dystyngowanej damy, to jednak Japeś potrafił naruszyć jej stoicką postawę. – Chciałabym ci podziękować. Gdyby nie ty to nigdy nie byłabym w stanie zrobić tego pierwszego kroku, aby spróbować zrozumieć Jake’a. Dziękuję.

Japeś uśmiechnął się zakłopotany i kiwnął delikatnie głową. Nie za bardzo wiedział, co mógłby na to odpowiedź, ale z opresji uratował go Jake zajmując swoją matkę rozmową. Wędrowiec słuchał uważnie ich coraz bardziej zrelaksowanej dyskusji i powoli, trochę mimowolnie zaczął się uśmiechać, a niedługo po tym nieśmiało zaczął w tej wymianie zdań uczestniczyć.

Późnym wieczorem udało im się pożegnać i opuścić lokal. Jake i Japeś wsiedli do rydwanu grozy i ruszyli przed siebie. Cień był zadowolony do tego stopnia, że minął pierwszy zjazd, potem drugi, trzeci… Wędrowiec szybko zrozumiał, że jadą za miasto i mógł się tylko zastanawiać po co. Nie chciał przerywać tej ciszy, ani też wyrywać Jake’a z jego przemyśleń.

Z racji późnej godziny dotarli na miejsce w rekordowym czasie. Jake zatrzymał auto na wzniesieniu, z którego roztaczał się widok na sąsiednie miasto. Na tle czarnego jak atrament nieba błyskały światła latarni ulicznych, lamp w domach i żarówek w samochodach. Cień wysiadł z wozu i siadł na samym brzegu wpatrując się w widok naprzeciwko. Japeś, chociaż okropnie bał się wysokości, w końcu zrobił to samo. Od czasu do czasu nerwowo spoglądał w przepaść niknącą w ciemności nocy i wbijał palce w ziemię, jak gdyby miało go to uchronić przed upadkiem.

– Lubię tutaj przychodzić. – Jake zaczął znienacka, a Wędrowiec mało co nie spadł z wrażenia. – Ten widok pozwala się zatrzymać na moment i delektować chwilą.

Japeś kiwnął głową, a Cień uśmiechnął się łagodnie. W jego oczach zdawał się odbijać blask świateł z sąsiedniego miasta. A może to były iskry w oczach skaczące radośnie na myśl o tym, ile w jego życiu naprostowało się rzeczy dzięki Wędrowcowi?

– Chyba tylko ten widok trzymał mnie jeszcze w jednym kawałku. Każdy aspekt mojego ludzkiego życia i mojej egzystencji jako Cień komplikował się z dnia na dzień. Myślałem, że to koniec. – zamilkł na chwilę, a Japeś wyczekiwał dalszej części monologu. Jake musiał jednak nasycić oczy tym uspokajającym blaskiem. – A potem trafiłeś mi się ty.

Cień zaśmiał się i pokręcił głową. Spojrzał się w stronę Wędrowca, który cierpliwie czekał, aż jego rozmówca wyrzuci z siebie swoje myśli zanim będzie mógł pojąć ich sens.

– Nie wiem dlaczego, ale kiedy na ciebie patrzę widzę kogoś niezdarnego i nieporadnego. Ale gdy tylko odwrócę wzrok, ty idziesz jak taran i osiągasz rzeczy, o których mi się nawet nie śniło. I robisz to tak, jakbyś się urodził tylko po to. – Jake znów się zaśmiał, a potem spojrzał pod siebie. – Wszystko dotąd było męczące, pozbawione kolorów. Moja ostatnia wpadka z duchem-uciekinierem prawie kosztowała mnie życie…

Japeś wzdrygnął się na myśl o tym, że Jake mógłby zginąć przez takie coś. Właściwie to nawet nie byłaby śmierć tylko wymazanie go żywcem z nici czasu.

– Chciałem się poddać. Rzucić to wszystko i czekać, aż wyrzucą mnie do kosza jak zepsutą rzecz. Pewnie tak byłoby łatwiej. – westchnął ciężko. – Ale odkąd cię poznałem to łatwiej mierzyć mi się z tym wszystkim wiedząc, że jesteś po mojej stronie. To jest dosyć zabawne, ale nie czuję się już tak samotny we wszystkim. Jako człowiek i jako Cień.

Wędrowiec uśmiechnął się lekko pod nosem na te słowa. Znów czuł to przyjemne kołatanie w klatce piersiowej na myśl o tym, że Cień był w jakiś sposób szczęśliwy. Może Siya miała rację? Może to było zakochanie? Nie miał sił dłużej się temu opierać, nie chciał też wiecznie o to pytać. Chciał wsłuchać się w swój wewnętrzny głos i zaczął podążać za jego wskazówkami, ale jego serce dudniło tak bardzo, że ledwie mógł usłyszeć słowa.

W tym samym momencie Jake lekko przesunął się w jego stronę, co wybiło Japesia z jego zamyśleń. Wędrowiec kompletnie się tego nie spodziewał i nagłym ruchem odsunął się od Cienia, co spodowowało, że ziemia pod nimi zaczęła się osuwać…

Mefisto

#322. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.35 – Skok z urwiska Read More »

#321. Serial Cleaner

522210_20190309220207_1

Serial Cleaner to tytuł, który przykuł moją uwagę i trafiając do kolekcji moich gier rozwiał wszelkie wątpliwości, że to nie jest historia pedanta-sprzątacza. Jego twórcami jest polskie studio iFun4All S.A., które pod skrzydłami angielskiego Curve Digital opublikowało tą nietypową opowieść.

522210_20190309220602_1

Nazywamy się Bob Leaner, znany też jako “Cleaner”. Nasz sprzątacz jednak nie zajmuje się odkurzaniem dywanów. Cóż, w sumie to zajmuje się, ale nie tak, jakbyśmy się tego spodziewali. Otóż nasz protagonista zajmuje się czyszczeniem miejsc zbrodni. Tak jest panowie i panie – sprzątamy brudy po naszych niecnych “kolegach”.

522210_20190309221234_1

Nasza praca opiera się po bieganiu po miejscach zbrodni, zbieraniu ciał, dowodów, a nawet odkurzanie krwi, aby usunąć wszelkie ślady. Brzmi prosto? No to wyobraźcie sobie, że wokół chodzą policjanci. Każdy kolejny poziom daje nam więcej przeszkód na drodze, dochodzą kamery, skróty przez tajne przejścia, a nawet zbliżający się do emerytury policjanci gotowi bez wahania oddać strzał ostrzegawczy w nasze plecy. Niekiedy przejście rozdziału oznacza poruszanie się po ściśle określonej trasie i to w odpowiednim momencie inaczej zostajemy złapani i zaczynamy od początku.

Poza powyższymi atrakcjami mamy jeszcze skrawek fabuły trzymającej nas w napięciu. Bob wszak ma dług u mafii, którego dorobił się grając w karty. Dochodzi też motyw tajemniczego klienta płacącego grubą forsę za zakrywanie śladów za tajemniczym mordercą zwanym “echo killer”. Ponadto możemy czytać gazetę, oglądać telewizję, czy słuchać radia, aby być na bieżąco z ciekawostkami na temat tajemniczych mordów.

Wszystko to nakłada się w jedną całość w ostatnich rozdziałach tej niesamowitej pozycji, gdzie znów zamieniamy się w mechanizm kursujący między przeszkodami, aby pokonać naszego ostatecznego wroga i wyzwolić się ze śmiertelnie niebezpiecznej posady, jaką okazała się nasza rola “Cleanera”.

Przyznam bez bicia, że pokochałem ten tytuł! Jedyną wadą tej gry jest to, że jest ona zdecydowanie za krótka. Chociaż momentami miałem dość, bo poziomy były trudne, to ostatecznie czułem lekki niedosyt. Gra ma swój klimat (z lat 70!), ciekawą fabułę, ukryte fanty, dzięki którym możemy zagrać w dodatkowe misje lub przebrać naszą postać w inne ubrania. Nie mówiąc już o tak świetnej rzeczy jaką są skrytki, w których można się schować nawet, jeśli za plecami biegnie nam policjant. W końcu już nas nie widać, a biedny stróż prawa nie ma pojęcia, gdzie wsiąkliśmy. Bo na pewno nie do tego pudełka przed nim. 😉

Jestem zadowolony, uradowany, rozbawiony, trochę poirytowany, ale generalnie bawiłem się przednio. Polecam tą grę z całego serca!

Mefisto

#321. Serial Cleaner Read More »

#320. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.34 – Starania nagrodzone uśmiechem

Japeś powoli przyzwyczajał się do obecności Jake’a w domu. Mieszkajac razem, Wędrowiec szybko zauważył jak mało wie o Cieniu. Wiedział o nim praktycznie tylko to, co zdążył sam zauważyć albo jego tajemniczy współlokator sam mu powiedział. Dlatego też stwierdził, że Jake nie przepadał za trzymaniem porządku, bo w końcu widział jego mieszkanie w stanie pohuraganowym. Zdziwił się jednak widząc zawsze posprzątane mieszkanie i wyniesione śmieci.

Tak samo było z gotowaniem. Cień był bardzo zdolny w tej kwestii. Japeś wiedział, że jego współlokator pracował w knajpie, ale teraz dotarło do niego, że musiał się tam zajmować przygotowywaniem posiłków. Jake również respektował Wędrowca w kwestii tego, aby nie pić alkoholu. Chłopak jednak wprowadził ten zakaz bardziej z troski o wątrobę Cienia niż z faktu, że mogłoby mu to przeszkadzać.

Jake szybko zapełniał aspekty życia Japesia, w których ten sobie zwyczajnie nie radził. Walka z wiecznie popsutym zsypem do śmieci nie była już jego problemem. Tak samo czepliwa sąsiadka przestała się zbliżać do Wędrowca odkąd Cień zmierzył ją surowym wzrokiem i poinstruował, aby natychmiast wracała do swojego mieszkania. Nawet podróż do pracy zdawała się przyjemniejsza: miał w końcu podwózkę aż pod sam szpital.

Były też negatywne strony mieszkania razem z istotą z Krańca Czasu. Cień musiał polować, wypełniać powierzone jemu zadanie i karać grzeszników za swoje przewinienia. Normalnie nie wpływało to na ich relacje, ale zdarzały się dni, kiedy Jake’a wyraźnie coś trapiło i potrzebował przestrzeni. Wydawał się wtedy strasznie nieobecny i niezorganizowany. Japeś po prostu nie wchodził mu wtedy w drogę.

Jedyne spięcie między nimi dotyczyło dokładania się do rachunków. Jake nalegał, Japeś nie chciał, Jake zagroził, że wepchnie mu banknoty do gardła, aż wyjdą drugą stroną, Japeś się w końcu zgodził. Później mieli okazję jeszcze raz o tym porozmawiać i Cień wyznał, że czułby się jak pasożyt żerujący na dobrotliwym sercu Wędrowca, gdyby nie zwrócił mu chociaż za rachunki.

Dlatego też Japeś doskonale wiedział, że coś było nie tak, kiedy zobaczył Jake’a na kanapie z założonymi rękoma i swoją bojową miną, której nie widział od czasu wygnania Ducha. Zbyt dobrze znali się nawzajem, aby teraz Wędrowiec po prostu nie wiedział, co się działo. Właściwie to nie wiedział, ale zdawał sobie sprawę, że cokolwiek to było, dotyczyło to właśnie niego.

– Witaj. – Cień podniósł się na widok swojego współlokatora i zbliżył się do niego. – Słuchaj. Ciekawa sytuacja: moja matka zadała sobie sporo trudu, aby mnie znaleźć i ze mną porozmawiać. Chcesz wiedzieć dlaczego?

Japeś skamieniał i od razu przypomniał sobie wizytę w rezydencji rodziców Jake’a. Nie było to ani mądre, ale w jego miemaniu bardzo potrzebne. Domyślał się jednak, że Cień mógł być z tego faktu niezadowolony, skoro jego matce udało się go odnaleźć.

– Okazało się, że pewien ktoś wtargnął na teren posesji, wszedł do biura mojego starego, pokonał ochroniarza i strzelił mojego ojca w twarz. – Wędrowiec przypomniał sobie całą sytuację i trochę zaczynał się obawiać tego, co miał za chwilę usłyszeć od Jake’a. – Nie wiem naprawdę, co ty masz w głowie, ale tylko ty jesteś w stanie odpieprzać takie numery.

Japeś kiwnął jedynie głową na znak potwierdzenia, że tylko on byłby zdolny do takich rzeczy, a Cień – ku jego zdziwieniu – zaśmiał się lekko.

26.07.2020_22-23-25

– Wiesz, doceniam gest. Naprawdę. Ale nie rób takich rzeczy. Mój ojciec bez problemu narobi ci kłopotów. – Wędrowiec poczuł, że mimowlnie się relaksuje na widok rozbawionej twarzy Jake’a. – W tym całym zamieszaniu pojawił się nowy problem.

Japeś na powrót skamieniał widząc poważną twarz Cienia. Nie miał pojęcia co to był za problem, ale spodziewał się, że to mógł być efekt jego działań.

– Moja matka bardzo mocno chce się spotkać ze mną. – Jake zrobił pauzę, aby zmierzyć swojego współlokatora dziwnym, nieco rozbawionym, a nieco rozdrażnionym wzrokiem. – I z tobą.

– Ze mną? Ale co ja zrobiłem? – wypalił zdziwiony, ale po chwili przypomniał sobie, że to przecież on poszedł wygarnąć ojcu Cienia i przy okazji go uderzył. Obawiał się tylko, że ona mogła chcieć mu oddać, a on miał dosyć przypadkowego okładania się, kiedy szedł tylko porozmawiać.

– Wyjawiła mi tylko tyle, że chciałaby sobie wszystko poukładać w głowie, bo dałeś jej do myślenia. – odparł i znów się zaśmiał. – Nie mówiła mi, co powiedziałeś, ale skoro dało jej to do myślenia… Dzięki. Naprawdę, dzięki.

Uśmiechnął się przy tym na swój, jake’owy sposób, a Japeś znowu poczuł dziwne kołatanie w sercu. Pośpiesznie zgodził się spotkać z matką Cienia i poszedł paść na łóżko, aby nie zemdleć od emocji. Czy to znaczyło, że jego monolog przyniósł jakiś skutek? Chociaż zdawało mu się to całkowicie nierealne, wręcz niemożliwe, pierwszy raz był dumny ze swojej upartości i robienia wszystkiego w swoim wyjątkowym, japesiowym stylu.

Mefisto

#320. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.34 – Starania nagrodzone uśmiechem Read More »

#319. Smocze urodziny

Smoczus

Mój nie taki już mały berbeć skończył niedawno trzy lata. Jeśli miałbym być z Wami szczery to w życiu nie sądziłem, że tak szybko mogą mijać lata, podczas gdy dzień zdaje się niekiedy dłużyć (i to boleśnie). To jest chyba magia rodzicielstwa. Czas wydaje się jak gumka od majtek: raz się wydłuża, a raz skraca. Dotarliśmy jednak do kolejnego punktu w naszym życiu, jakim są urodziny naszego małego Smoka.

Te były dosyć wyjątkowe, bo poza naszymi staraniami, aby dzień święty święcić, mieliśmy jeszcze na głowie koronawirusa i braki tego, co Smoczyński ludzi najbardziej: jeść w swoich ulubionych knajpach. Te jednak wciąż pozostają zamknięte, więc musieliśmy kombinować.

Wykombinowaliśmy więc pizzę, bo nasza ulubiona pizzeria otworzyła się wręcz jak na (smocze) zawołanie. Zdobyliśmy też katsu curry, ale z sieciówki, więc jakościowo było gorsze. Mimo tego najważniejszy punkt z list został spełniony: Smoczyński zjadł to, co najbardziej lubi.

Potem były prezenty.

Najważniejsze były dwa: Koalanyan z Yokai Watch i robo piesek, który ma go nauczyć miłości, szacunku i opieki nad naszymi mniejszymi braćmi.

Kolalanyan gada (głównie pokyky, bo to jest jedyny Yokai z filmu, który nie mówi za wiele), więc Smoczyński od razu zmaltretował mu nos.

Dalej nasz mały Smok wziął się za rozpakowanie pieska. Oczywiście mój syn ma coś z kota, bo najpierw zainteresował się pudełkiem, więc zanim pobawił się z nowym kumplem, musieliśmy ewakuować pudełko tak, aby nie widział, bo by się jeszcze (jak kot) obraził…

Kiedy jednak stanęli oko w oko to już było jasne, że to miłość od pierwszego obejrzenia. Smoczyński ma swoją specyficzną, trochę szaloną minę, kiedy wyraża radość. Taką właśnie minę zrobił podczas przyciskania swojej twarz to twarzy pieska. A piesek reagował: szczekał, mrużył oczy, wydawał odgłosy lizania, kiedy Smoczyński dotykał jego języka. Nawet dało się usłyszeć bicie psiego robo-serca.

Nasz mały Smok eksploruje swoją relację z pieskiem na swoich zasadach. Robi to powoli i ostrożnie, bo jednak pies wygląda jak zabawka, ale reaguje na niego, zwraca się w jego stronę jak żywa istota… Wszystko to jest przeplatane salwami radości.

Myślę, że ten dzień był dla niego szczególny, bo pomimo warunków staraliśmy się przybliżyć mu wszystko to, czego mu brakowało przez ostatnie miesiące. No i ma swojego prawie psiego przyjaciela. Jak dobrze pójdzie to doczeka się prawdziwego. 😉 A tymczasem my wracamy do codzienności i czekania na normalność…

Mefisto

#319. Smocze urodziny Read More »

#318. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.33 – Bojowa rozmowa

Mężczyzna zajęty był papierami, jednak jego żona wyraźnim szturchnięciem oderwała jego wzrok od setek kartek. Jego wzrok od razu spochmurniał, aż przerodził się w czystą złość. Widok Japesia ani trochę go nie cieszył.

– To ty! – krzyknął opętany gniewem. Spojrzał na ochroniarza i gestem ręki kazał mu podejść. – Wyrzuć go stąd! Natychmiast!

Wielkolud od razu zabrał się do wykonania zadania, ale Wędrowiec był i szybki, i sprytny, a przy niewielkiej i lekko odczuwalnej pomocy magii zwalił goryla z nóg. Nie pozwolił mu wstać – jego noga spoczęła na jego klatce piersiowej i sprowadzała go na ziemię ilekroć starał się podnieść. Wyglądało to dosyć zabawnie, że taka kruszyna jak Japeś trzymała nogę na ochroniarzu wielkości olbrzymiej szafy niczym łowca nad świeżo upolowaną zwierzyną.

– Sam stąd wyjdę, kiedy uznam, że skończyliśmy. – rzekł surowym głosem. To tylko rozsierdziło mężczyznę, który wstał, ale nie podszedł bliżej Wędrowca. Chyba czuł respekt. Skoro taki goryl nie dał rady, to co on miałby mu zrobić?

– Czego chcesz? – warknął i zmierzył jadowitym spojrzeniem swojego rozmówcę.

– Chcę porozmawiać o Jake’u. O tym jak pan go traktuje, a jak pan nie powinien go traktować! – niemal krzyknął. Trochę jednak spuścił pary z tonu, kiedy ochroniarz słabym głosem powiedział do niego “dusisz”.

– To mój syn! Mam prawo go wychowywać jak mi się podoba! – warknął do niego. Zbliżył się na kilka kroków. Złość zaczęła zasłaniać mu zdrowy rozsądek.

– Maltretowanie pan nazywa wychowaniem? Tłuczenie go, bo nie urodził się taki jak pan oczekiwał? – krzyknął do niego zirytowany.

– Mógł być normalny. Jak mu się zachciało dziwactw to niech ma! Że też mi się trafił wybrakowany syn! – zbliżył się jeszcze bardziej, a Japeś powoli zaczął liczyć na to, że podejdzie.

– Wybrakowany? On wybrakowany? – wkurzył się. – I mówi to ktoś, kto jedyne co potrafi to podnieść rękę na słabszego od siebie, bo myśli, że w ten sposób będzie tym lepszym? To pan jest wybrakowany!

– Jak śmiesz ty szczeniaku! – ojciec Jake’a nie wytrzymał i rzucił się na niego z rękoma. Wędrowiec uchylił się przed ciosem, a potem przed kolejnym. Odepchnął napastnika od siebie i dziękował w duchu za tych wszystkich bojowych staruszków, którzy trafili do szpitala. Dzięki nim był w stanie zręcznie wykonywać uniki, a nie kiedy nawet i odpowiadać na atak.

– I czym pan wytłumaczy to, co zrobił pan Jake’owi? Będzie się pan zasłaniał wymówkami? Kłamał sobie w sam oczy, że to pan jest normalny, a on nie, bo wymyślił pan sobie swój porządek świata? – dalej wkręcał śrubę jednocześnie uciekając przed jego ciosami. Do pogoni dołączył nawet ochroniarz uwolniony spod buta Japesia, ale i on nie był złapać ten naładowanej magią piłeczki kauczukowej.

– Jak taka dewiacja może być normalna? – krzyknął do niego machając rękoma na oślep. Wędrowiec zmęczył go i jego goryla, który stał już w miejscu i czasem od niechcenia próbował go złapać.

– Nie wiem, proszę pana. Nie wiem, jak można tolerować bicie własnego dziecka za to, że jest sobą. Tylko potwornie wybrakowani ludzie tak robią. – odparł. Ojciec Jake’a nakręcał się coraz mocniej, a Japeś dźgał go dalej widząc, że odwracanie ról i uświadamianie mu, że on też mógł być dewiantem działało na niego niczym płachta na byka.

Przepychanki trwały jeszcze dłuższą chwilę, aż w końcu rozjuszony do granic możliwości ojciec Jake’a dopadł Wędrowca. Ten jednak, mając dużo więcej energii niż on, przyłożył mu z całą magiczną mocą, aż ten upadł na pośladki. Chłopak spojrzał z pogardą na siedzącego na ziemi mężczyznę.

– I jak się pan czuje? Uderzyłem pana. Może nie tak mocno jak powinienem, ale mimo wszystko: uderzyłem. Czy to zmieniło pańskie poglądy? Zapewne nie. Tak samo jest z Jake’iem. Nie zmieni go pan tłukąc go bez opamiętania. Jake będzie panu kłamał, że się zmienił, ale nie zmieni go pan z czegoś, co nie jest jego wyborem. To jakby bić go za to, że oddycha! Jedno panu powiem… Zmienił pan za to mnie. – warknął do niego groźnie. Podszedł do niego i butem docisnął go do podłogi. – Dlatego ostrzegam: jeśli podniesie pan jeszcze raz rękę na Jake’a, ja podniosę moją rękę na pana, a wtedy nie będę się powstrzymywał. Nie pozwolę go panu krzywdzić.

Kiedy skończył swój monolog podszedł do drzwi. Zanim jednak wyszedł, zwrócił się do ojca Cienia.

– Współczuję Jake’owi, że ma takiego ojca. W tej kwestii na szczęście ma jednak wybór, aby się od pana odciąć. – i powiedziawszy to opuścił budynek.

Nikt nie stawał mu na drodze. Skoro Japeś postanowił wyjść to po co mu to utrudniać? Spowodował i tak wystarczająco problemów.

Na zewnątrz zamówił taksówkę, która odwiozła go na dworzec, a stamtąd wrócił pociągiem do domu. Był nawet zadowolony, chociaż rozmowa nie potoczyła się do końca tak, jak planował. Mimo tego liczył, że był wystarczająco dosadny. Nie zależało mu na tym, aby ojciec Jake’a zrozumiał, ale na tym, aby dał mu wreszcie spokój. Nie wierzył w to, że taka osoba mogłaby się zmienić, więc lepiej byłoby, gdyby po prostu zniknął z ich życia raz a na dobre.

W dobrym nastroju dotarł do domu, a tam spotkał się ze zdziwionym pytaniem o swoje wyjątkowo wesołe zachowanie.

– Miałem dziś wyjątkowo dobry dzień! – odparł z nieukrywaną radością.

Mefisto

#318. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.33 – Bojowa rozmowa Read More »

#317. Cardlings

Workspace 1_2019_06_29_02

Kolejna gra strategiczna zagościła w mojej kolekcji! Cardlings to gra stworzona przez Clockwork Chilli z premierą w czerwcu 2019. Wyczekiwałem na ten dzień z zapartym tchem, aż w końcu ten dzień nastał i mogłem oddać się rozgrywce.

Moje pierwsze wrażenie to był lekki szok, ponieważ oczekiwałem czegoś nieco innego, a przede wszystkim liczyłem na jakąś fabułę. Tutaj takowej brak – mamy jedynie rozgrywki z innym przeciwnikami (żywymi lub komputerowymi). Szybko jednak otrząsnąłem się z szoku i stworzyłem pierwszą mapę, aby zobaczyć, co da się z tego tytułu wycisnąć.

Cardlings (jak się łatwo można domyślić) to gra karciana. Nasza rozgrywka odbywa się podczas dwóch rodzajów tur: walki i budowania. Otrzymujemy wtedy różne zestawy kart. Pozwalają one na budowę różnych budowli i rekrutowania nowych postaci. Aby budować musimy mieć aktywną postać lub budynek niedaleko miejsca, gdzie chcemy ten przybytek postawić z racji tego, że wszystko ma swój określony zasięg. Budowle służą jedynie do tego, aby automatycznie zbierać (i podwajać) surowce. Oczywiście możemy zbierać je ręcznie, ale jest to trochę męczące.

Workspace 1_2019_07_05_01

Naszym celem jest pokonanie przeciwnika, więc jak tylko stworzymy sobie podstawę królestwa, gdzie surowców jest w sam raz, to tworzymy armię i ruszamy na wroga. Każda postać może przejść określoną ilość pól i wykonać jeden atak podczas jednej tury. Dlatego dobrze jest mieć jak najwięcej jednostek, aby szybko pokonać przeciwnika zanim on rozpocznie kontratak.

Workspace 1_2020_08_08___01

Poza tym mamy jeszcze ulepszenia i postaci, i budowli dające większą wytrzymałość, atak, itd.

I generalnie na tym kończy się cała gra (no chyba, że coś przegapiłem). Nie jest to może jakiś ambitny tytuł, ale trochę czasu potrafi zająć. Jeśli ktoś lubi niezobowiązujące strategie to gorąco polecam Cardlings. 🙂

Mefisto

 

#317. Cardlings Read More »

#316. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.32 – Bez odwrotu

Pierwszy dzień zleciał im dosyć szybko. Japeś dał Jake’owi klucze do mieszkania, bo ten musiał pójść do pracy. Wrócił wczesnym rankiem i ulokował swoje wykończone ciało obok Wędrowca. Smok jasno i wyraźnie podkreślił, że kanapa była jego miejscem do spania i biada temu, kto próbowałby ją bezprawnie zająć.

Japeś obudził się niedługo po tym jak Cień wrócił i zaskoczeniem, ale i dziwną radością patrzył na chłopaka śpiącego obok niego. W pewnym sensie ucieszyło go to, że Jake wrócił, a nie wykorzystał okazję i uciekł…

Ostrożnie zebrał się z łóżka, aby go nie obudzić, wziął szybki prysznic i dotarł do lodówki, gdzie zaczął planować coś dobrego na śniadanie. Stwierdził jednak, że jajecznica będzie najlepszym rozwiązaniem, a jednocześnie najmniej niebezpiecznym dla Japesia do przygotowania.

Przygotowanie śniadania przerwał jednak dzwonek do drzwi, za którymi kryła się Siya. Wędrowiec wpuścił ją do środka. Oboje zajęli się rozmową, a Japeś dodatkowo przygotowywał posiłek powiększony o porcję dla niespodziewanego gościa. Dziewczyna w między czasie zdradziła mu cel swojej wizyty: miała w planach wyciągnięcie Japesia na zakupy.

Niedługo po przyjściu Siyi, Jake wyłonił się z pokoju i zajął miejsce obok niej. Był wyraźnie niewyspany, ale musiały go obudzić ich śmiechy i chichy, więc po prostu się poddał i dołączył do drużyny śmieszków. Siya wpierw była zaskoczona, potem niesamowicie uradowana, ale na koniec zobaczyła twarz Jake’a i od razu domyśliła się co się mogło stać.

– Twoi rodzice? – zapytała krótko, a Cień kiwnął głową w odpowiedzi. Japesia zaskoczyło to, jak ta dwójka dobrze siebie znała, że potrafili bez problemu odczytywać swoje myśli. Z drugiej strony, gdyby Wędrowiec wiedział jacy byli rodzice Jake’a, też pewnie by się domyślił.

Wszyscy troje powoli zaczęli pochłaniać śniadanie jednocześnie dyskutując o całej tej sytuacji. Siya uśmiechnęła do Japesia na wieść o tym, że przyjął on Jake’a pod swój dach. Wędrowiec za to, pod wpływem tego spojrzenia, mało co nie udławił się jajkiem. Potem uśmiechnęła się zwycięsko do Cienia, który w odpowiedzi pokazał jej jedynie język.

Po skończonym posiłku zebrali się i udali na zakupy. Jake wręczył Siyi kluczyki do auta, a sam rozłożył się na tylnym siedzeniu i korzystał z okazji, aby się zdrzemnąć. Jak zawsze na drodze musiały być korki z powodu robót, więc podróż im się dłużyła. Japeś podziwiał wolno przesuwający się widok za oknem, a jego towarzyszka skupiała się na prowadzeniu. W duchu jednak wyklinała Jake’a, bo on musiał wiedzieć o korkach. Inaczej nie dałby jej prowadzić!

Ostatecznie dotarli na miejsce i zaczęli ustalać plan działania.

– Idę po kawę. Możemy się spotkać za 15 minut przy poczcie. – ziewnął Jake. Spał raptem jakieś cztery godziny, co dla niego było nieakceptowalne.

– Skoczę do drogerii i za *pół* godziny możemy się tam spotkać. – poprawiła go Siya. – Może weźmiesz Japesia ze sobą? Raczej wątpię, by przetrwał mój sklepowy maraton.

– Mało kto przetrwałby twój maraton. – na te słowa dziewczyna pokazała Cieniowi język i ruszyła w stronę drogerii. Cień i Wędrowiec udali się wpierw do sklepu komputerowego, gdzie Jake wybrał sobie w miarę taniego laptopa, potem udali się do sklepu z ubraniami, gdzie oboje znaleźli coś dla siebie, a na sam koniec dotarli do kawiarni, gdzie zamówili kawę na wynos. Stamtąd wyruszyli pod pocztę i czekali cierpliwie na Siyę.

Dziewczyna w typowym dla niej zwyczaju spóźniała się. Jake nie wydawał się tym przejęty. Rozsiadł się wygodnie na nieopodal stojącej ławce i delektował się kawą. Japeś za to pił tą płynną gorycz jakby za karę. W życiu tak mocnej kawy nie pił…

– Skąd się znacie? Z Siyą? – zapytał nagle, a Cień spojrzał na niego i zamyślił się.

– Cóż… Mieszkała tuż obok, nasi rodzice się znali. Trochę taka sąsiedzka znajomość. Potem chodziliśmy razem do szkoły, więc poznaliśmy się lepiej. – westchnął i upił spory łyk z papierowego kubka. – W liceum udawaliśmy, że chodzimy ze sobą.

– Udawaliście? – zdziwił się, a Jake zaśmiał się.

– Taa… Moi starzy przyłapali mnie w niekomfortowej sytuacji, zrobili burdę stulecia, wysłali do psychologa. Niewiele brakowało, a posłaliby mnie na jakiś obóz naprostowujący… Siya zgodziła się ze mną chodzić na niby, aby się odwalili. – rzekł dosyć spokojnie. – Od czasu do czasu wysłałem im zdjęcie jak się przytulamy czy coś i był spokój. Przynajmniej do wczoraj.

26.07.2020_22-17-31

– Ojciec cię wtedy… pobił? – Japeś znał odpowiedź na to pytanie. Widział je w lekko zaskoczonych, ale i zirytowanych oczach Jake’a.

– Pobił… Złamał mi dwa żebra i rękę. Jak Siya mnie zobaczyła, sama to zaproponowała. Najlepsza przyjaciółka jaką można mieć. – jednym łykiem dopił resztę kawy.

– To miłe z jej strony. – uśmiechnął się. W duchu jednak czuł coraz większą potrzebę zrobienia coś z tą beznadziejną sytuacją. Im więcej znał szczegółów, tym bardziej chciał działać.

– Ty i ona to chyba jedyne osoby na tym świecie, które o mnie dbają. – uśmiechnął się do niego, a Japeś na chwilę oderwał się od kipienia nienawiścią do ojca Jake’a. Znowu poczuł to śmieszne łaskotanie w klatce piersiowej, a serce zaczęło mu łomotać z ekscytacji. To uczucie przerwało jednak pojawienie się Siyi obładowanej zakupami.

Cień zajął się rozmową z dziewczyną, a dokładniej wskazywanie na zegarek i podkreślanie, że się spóźniła. Siya za to pokazywała mu język w szczerym rozbawieniu. Japeś skorzystał z okazji i szybko napisał wiadomość do Dominika z prośbą o pomoc w znalezieniu adresu rodziców Jake’a.

Resztę dnia spędził pomiędzy oczekiwaniem na odpowiedź a spędzaniem czasu z pozostałą dwójką. Pod wieczór otrzymał odpowiedź, która nieco go zaskoczyła. Zawierała adres wraz z dopiskiem “to nie było trudne – wystarczyło wpisać jego imię w wyszukiwarkę”.

Japeś był gotowy do realizacji swojego planu…

Przeczekał kilka dni i udając, że szedł do pracy, w rzeczywistości udał się na pociąg, a potem na taksówkę, aby dojechać do posiadłości rodziców Jake’a. W głowie układał sobie swój monolog i starał się odsunąć myśli o tym, aby wysadzić ojca Cienia przy użyciu magii. Mimo iż było to bardzo uzasadnione, Kraniec Czasu wciąż byłby z tego faktu niezadowolony.

26.07.2020_22-21-26

W końcu dotarł do celu swojej podróży i zamarł z wrażenia. Willa rodziców Jake’a była ogromna, prawie największa w okolicy. Do środka dostał się istnym cudem: odbywał się właśnie jakiś casting i wzięto go za jednego z zainteresowanych posadą. Wykorzystując zamieszanie przemknął się między korytarzami, aż odnalazł biuro, w którym znajdował się cel jego wizyty: oto stanął przed ojcem Cienia, jego matką siedzącą u jego boku i jakimś wielkim kolesiem, który patrzył groźnie na chłopaka.

Wiedział, że nie było już dla niego odwrotu!

Mefisto

#316. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.32 – Bez odwrotu Read More »

#315. Dlaczemu? cz.3

Ostatnio zdarza mi się wejść między internetowe kłótnie. Wiem, wiem. To jak świadome wchodzenie na minę – wręcz proszę się o kilka lat życia mniej myśląc o tym, że ludzi już całkowicie popieprzyło. Robię to jednak półświadomie, bo czytając jakikolwiek news z polskich stron, spotykam się z kilkoma motywami przewodnimi wśród komentarzy: najczęściej politycznymi i odnoszącymi się do osób LGBT. Dzisiaj pogadamy sobie o tych drugich, a dokładniej o tym, dlaczego ludzie czasem mają potrzebę powiedzieć o tym, jakiej są orientacji.

Zawsze, ale to zawsze, kiedy jakiś artykuł wymienia mniejszności seksualne, znajdzie się jakiś obrońca tudzież obrończyni godności oburzającymi się na wieść, że jakiś aktor/jakaś aktorka wyznaje światu swoje preferencje. “No bo po co nam wiedzieć, kto z kim sypia”. Niby prawda – twoje łóżko, twoje sprawa, ale spora część ludzi żyje jednak w trochę bardziej rozbudowanej rzeczywistości, gdzie sprawa czyjejś orientacji przenika w inne, zupełnie zwyczajne tematy.

Pomyślmy o takiej scence: mamy biuro i trzech pracowników. Panią Krysię, pana Adasia i pana Krzysia. Cała trójka wesoło rozmawia sobie o tym, co robili podczas weekendu. Pani Krysia dzieli się informacją, że w końcu wyciągnęła męża na zakupy. Pan Adaś wspomina, że on i jego partner też spędzili weekend na odchudzaniu portfela w sklepach. Pewnie zakładaliście, że pan Krzyś zacznie krzyczeć “a po co nam to wiedzieć z kim sypiasz”, ale pan Krzyś jest normalny i weekend spędził na grze w szachy ze swoim ojcem i pomocy mamie w przydomowym ogródku.

A teraz kolejna scenka: przychodzi elegancko ubrana Alicja do jubilera i wybiera biżuterię. Ekspedientka Ala próbuje być pomocna i wypytuje o najdrobniejsze szczegóły. W trakcie rozmowy okazuje się, że kobieta wybiera prezent dla swojej parterki z okazji dziesiątej rocznicy ich związku. Wiadomo – tak okrągłą rocznicę trzeba uczcić i zależy jej na czymś wyjątkowym, co będzie partnerce naszej bohaterki przypominać o ich uczuciu przez – miejmy nadzieję – resztę ich życia. Ala od razu kieruje potencjalną klientkę do gabloty, gdzie jest wystawiona na pokaz biżuteria na specjalne okazje.

Ktoś mógłby się kłócić, że przecież w każdej sytuacji można było podać kolegę/koleżankę zamiast partnera/partnerki. Oczywiście, że można, ale to rodzi więcej problemów niż może przynieść takiej osobie pożytku.

Po pierwsze: taka osoba mierzy się z wykluczeniem ze społeczeństwa. Nie spełnia norm, więc nie może, nawet przypadkiem, opowiedzieć o osobie, którą kocha, choćby ta osoba była najmilszą osobą na świecie. To wpędzanie człowieka w poczucie wstydu za to, jak kocha. Po drugie: w sytuacji pana Adasia współpracownicy mogą założyć, że jest on samotny (zawsze chodzi na zakupy z kolegą, a nie np. z żoną) i sugerować mu osoby, najpewniej kobiety, do związku. W sytuacji Alicji możemy doprowadzić do tego, że Ala zacznie sugerować jej produkty, które bardziej nadają się na urodziny koleżanki niż na celebrowanie dekady związku z drugą osobą, co tylko przełoży się na frustrację Alicji.

To nie tylko irytuje osoby ze środowisk LGBT, ale też ludzi postronnych, którzy tak jak oni chcą po prostu kochać, a widzą to, że skoro ktoś uważa, że miłość można sortować na lepszą i gorszą, to wiedzą, że kiedyś przyjdą posortować ich uczucie, bo nie pasują do ciasnych, niepraktycznych i niewygodnych pudełek heteroseksualizmu narzucanego przez lata przez różne instytucje. Bo bez ślubu, bo bez dzieci, bo bez stereotypów, bo za duża różnica wieku, bo, bo, bo…

My się naszych “bo” nasłuchaliśmy i wiemy, jak bardzo potrafią one upodlić życie. Dlatego o tym piszę, bo jeśli o pewnych rzeczach nie zacznie się mówić, to nigdy się nie zmienią. Jesteśmy już na tyle duzi, aby zaakceptować to, że ktoś może żyć i myśleć inaczej niż my i nie powodować tym samym końca świata. Pamiętajmy o tym.

Mefisto

#315. Dlaczemu? cz.3 Read More »

Scroll to Top