randka

#352. Max Gentlemen Sexy Business

Ktoś kiedyś rzekł: “tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ilość dziwnych symulatorów randek”. I jak za każdym razem zaczynam wierzyć, że jednak widziałem już wszystko, co najgorsze, to pojawia się taka “niewinna” gra, która udowadnia mi, że jeszcze mało w życiu widziałem.

Max Gentlemen Sexy Business to tytuł na tyle niezwykły, że ciężko go na pierwszy rzut oka nazwać symulatorem randek. Opublikowany w lutym 2020 przez studio The Men Who Wear Many Hats, wprowadza nas w nowe, całkiem nieznane dotychczas dziedziny absurdu. Naszym celem jest odzyskanie naszego biznesu i powrót do świata elit.

Nie wyprzedzajmy jednak fabuły!

Wpierw, jak to w grach bywa, możemy sobie stworzyć postać. Zwykła rzecz, nie? Max Gentlemen Sexy Business (w skrócie MGSB) pozwala nam jeszcze stworzyć naszego wroga! Puściłem wodze fantazji i wyszło, co wyszło, ale ani trochę nie czuję się z tym źle. 😀 To jest, panie i panowie, nemesis na miarę moich możliwości!

Nasza rozgrywka zaczyna się od delikatnego wprowadzenia nas w absurd życia naszej postaci. Jesteśmy bogatym lordem, który właśnie co wrócił z kolejnej ekscytującej wyprawy. Niestety nasz rywal/przeciwnik/najgorsze zło podprowadził nam nasze bogatcwo i akty własności, więc jesteśmy biedni jak myszy kościelne. Musimy odbudować nasze imperium finansowe i spuścić łomot naszemu nemesis.

Aby cokolwiek osiągnąć, potrzebujemy wspólników, a gra oferuje ich od groma. Możemy ich wysyłać w różne miejsca, aby zarabiali pieniądze, zachęcali ludzi do pracy dla nas, poprawiali swoje umiejętności i nawalali się z wspólnikami naszego przeciwnika, aby podbić daną dzielnicę. Mamy możliwość wysłania ich na wyprawy skąd mogą przywieźć nam kosztowności lub przedmioty poprawiające ich statystki.

Dobra, tą normalną część gry mamy za sobą. Pora na elementy symulatora randek.

Z naszymi wspólnikami można romansować. Możemy rozwijać poziom naszej zażyłości z nimi poprzez dawanie im kwiatów, chodzenie na lunche z nimi (podczas których możemy uczestniczyć w różnych, dziwnych mini-grach). Kiedy zrobimy na nich wystarczające wrażenie, możemy z nimi udać się na randkę. A randki z nimi to jak choroba psychiczna – im dalej, tym gorzej.

Bo przecież każdy chłopak marzy o tym, by jego randka próbowała go zabić (niestety zaszczepiono mnie w dzieciństwie przeciwko pistoletom :D). Albo aby nagle wstała od stołu i nawalała się z niedźwiedziem. Już o przyzywaniu ducha dziadka nie wspomnę. No i jest jeszcze ten facet, który obdarowuje wszystkich prezentami, wygląda jak Święty Mikołaj i dosyć podobnie się nazywa…

Jeśli myślicie, że element randkowania można pominąć to pragnę zaznaczyć, że aby ukończyć (pod względem fabularnym) grę, musimy przechodzić ją tak długo, aż rozkochamy w sobie wszystkich wspólników, pokonamy naszego nemesis (który, aby nam dokopać, wszedł w sojusz z siłami piekielnymi). Tak, gra będzie się powtarzać, aż zapalimy wszystkie świeczki. I, standardowo, za każdym razem będzie trochę trudniej. Bo czemu nie?

Ta gra zostawiła mnie z stanie totalnego rozbawienia, rozłożenia na łopatki i bólu brzucha od ciągłęgo śmiania. Gdybym miał opisać wszystkie dziwne/zabawne teksty, musiałbym przepisać większość dialogów. Jednakże chylę czoła przed twórcami, bo obiecali zabawne podejście do spraw seksualnych i takie mi podarowali. Może momentami było lekko perwersyjnie, ale nigdy nie przekroczyli granicy obleśności. Duży plus za to!

Gra mi się bardzo podobała. Gorąco polecam! 😉

Mefisto

#352. Max Gentlemen Sexy Business Read More »

#270. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.16 – Postanowienie

Japeś zaprosił Dominika do swojego mieszkania. Tam kotouchy wdrożył go w szczegóły finansowego życia Siyi. Wędrowiec był zaskoczony, ale przede wszystkim ucieszony. Miał to, czego potrzebował, aby pomóc dziewczynie. W duchu liczył, że nie będzie ona miała mu za złe, że tak bardzo grzebał w jej życiu…

– Naprawdę świetne, że udało ci się to zdobyć. – powiedział do recepcjonisty, a ten aż się zarumienił. – Jak mogę ci się odwdzięczyć?

– Po prostu bądź sobą… cały czas. Nie zmieniaj się! – wykrzyknął i przytulił Wędrowca, aż ten poczuł się niezręcznie. W tej dziwnej atmosferze rozstali się. Japeś podejrzewał, że Dominik opuścił tak szybko jego mieszkanie, bo zdążył coś zwinąć. Miał rację, ale średnio się tym przejmował. W tej chwili pozwoliłby mu wynieść wszystko, co miał, bo informacja, którą dostał, była dla niego bezcenna.

Włączył na telefonie aplikację swojego banku i zerknął na stan konta. Chociaż dług Siyi nie był już taki duży, jego oszczędności pokryłyby jedynie jedną trzecią pozostałej kwoty. Poczuł się trochę zawiedziony, bo liczył, że uda mu się pozbyć tego problemu z jej życia. Jego rozterkę zauważył Smok, więc przyczłapał do swojego podopiecznego i siadł tuż przed nim.

– Co się stało, Japesiu? – zapytał spokojnie, a chłopak wzrócił zrozpaczone oczy w stronę Pradawnego.

– Nie mam aż tyle pieniędzy, aby jej pomóc. – odparł wylogowując się ze swojego konta w banku. Westchnął ciężko. Kolejna kłoda, która wszystko komplikowała.

– Daj jej to, co masz. Myślę, że doceni gest. W końcu starasz się pomóc. Tylko nie mów jej skąd wiesz ile ma tego długu. Ludzie nie lubią, kiedy grzebie się w ich życiu. Nawet, jeśli twoje intencje były dobre. – pouczył Wędrowca, a ten kiwnął głową. – Mam też nadzieję, że więcej nie wpuścisz tutaj tego dziwnego chłopaka do domu. Mam dosyć robienia za strażnika twoich niewypranych majtek. Mam bardzo wrażliwy węch, wiesz? Ten szpitalny odór jest straszny.

12.02.2020_00-02-14

– Yyy… dobrze. – kiwnął głową zdumiony. Nie spodziewał się takiej informacji, ale nie dziwił się Pradawnemu. Nawet jemu przeszkadzał ten zapach, ale szpital zaczął oszczędzać na detergentach i wszystko było bardziej chemiczne, aż paliło w oczy i rozpuszczało rękawiczki.

Japeś skupił się jednak na swoim najważniejszym zadaniu: postanowił dać Siyi wszystkie swoje oszczędności. Pośpiesznie wysłał jej wiadomość, aby spotkać się następnego dnia, a kiedy dostał odpowiedź “pewnie” udekorowaną uśmiechniętą emoji, odłożył telefon na stolik i postanowił coś zjeść.

Otworzył lodówkę, gdzie akurat przebywał duch. Oboje spojrzeli na siebie z delikatną irytacją.

– Czy ja nie mogę mieć trochę prywatności? – zapytał Japesia, a ten przewrócił oczyma.

– Oczywiście, że możesz, ale dlaczego w mojej lodówce? – mruknął delikatnie zdenerwowany. Duch wyszedł z środka i stanął na podłodze obok.

– A gdzie indziej miałbym skoro jestem tu uwięziony? – odparł krzyżyjąc dłonie na eterycznej piersi. Wędrowiec westchnął tylko i wyciągnął resztki z wczorajszego obiadu, aby je podgrzać i zjeść.

Jak tylko danie się podgrzało, siadł do stołu i powoli zaczął jeść nienajsmaczniejsze już jedzenie. Był jednak na tyle głodny, aby się nie przejmować. Duch usiadł obok niego i obserwował ze skupieniem jak je.

– Powiedz mi… Mówiłeś już jej, co czujesz? – zapytał nagle z nienacka, a Japeś prawie udusił się kotletem na to pytanie. Jak tylko złapał oddech, spojrzał na swojego rozmówcę pytająco.

– Nie. Dlaczego pytasz? – duch oparł swoją twarz na dłoniach i westchnął głośno.

– Nie wiem. Po prostu widzę jak się dla niej starasz… I nawet nie wiesz, czy ona rzeczywiście cię lubi. – zaczął powoli, a potem wyprostował się. – Skoro zamierzasz jej oddać wszystko, co masz to przy okazji powiesz dlaczego to robisz. Wiesz, miłość jest dobrym uzasadnieniem, dlaczego tak psychopatycznie pchasz się jej w życie.

Japeś był zdumiony. Duch po raz pierwszy raz dał mu dobrą, wartościową radę. W tym całym zdziwieniu znów się zakrztusił.

– Jasna cholera! Dzieciaku! Czy ty możesz jeść i nie przeżywać jednocześnie? – duch prychnął, chociaż wyraźnie go to bawiło. Chłopak kiwnął jedynie głową, podziękował cicho za radę i dokończył posiłek zanim posiłek wykończył jego.

Chociaż bardzo chciał mu się spać to jednak wydawało się to dosyć ciężkie. Wszystko przez to, że zjawa miała rację: powinien powiedzieć Siyi, co czuje. Jednakże myśl o tym powodowała, że całe jego ciało sztywniało ze strachu. Bał się odrzucenia, ale z drugiej strony nie potrafił już wierzyć, że ten stan pomiędzy przyjaźnią a miłością mógłby trwać wiecznie.

Postanowił zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę i powiedzieć jej, co działo się w jego sercu.

Nad ranem pobiegł do banku, gdzie przemiły pan w okienku wydrukował dla niego czek. Wędrowiec wziął niepozorny świstek papieru, który miał jedna niesamowitą wartość. Następnie udał się na miejsce spotkania. W oddali widział czekającą na niego sylwetkę Siyi. Wziął głęboki oddech. W końcu zamierzał nie tylko dać jej czek, ale i swoje serce…

Mefisto

#270. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.16 – Postanowienie Read More »

#265. Dream Daddy

654880_20190311210447_1

Problemem gier typu symulator randek jest to, że jak raz zagrasz w jedną to potem nie jesteś w stanie już przestać. Dzisiaj zaprezentuję wam niebywały tytuł o nazwie Dream Daddy autorstwa Game Grumps.

Jak łatwo można się po tytule domyśleć, naszym zadaniem jest wybrać tego jedynego tatusia, randkować z nim, a ostatecznie podbić jego serce. Aby było ciekawej: my też jesteśmy tatą!

Zacznijmy jednak od początku.

(moja postać wygląda bardziej jak nastolatek niż dorosły :D)

Zostajemy obudzeni przez Amandę (zwaną też Manda Panda), która delikatnie sugeruje, aby ruszyć nasze cztery litery, zapakować vana i jechać do nowego domu mieszczącego się w Maple Bay. Przy okazji wspominamy stare czasy, gdzie spokojnie można wybrać, czy Amanda miała matkę, czy ojca (w sensie dwóch ojców) i czy została adoptowana, czy urodzona w szpitalu. Kogokolwiek jednak wybierzemy i tak będzie jedynie wspomniany w grze, bo po drodze niestety umrze.

Docieramy do naszego nowego gniazdka i postanawiamy zwiedzić okolicę. Tzn. to jest jedna z dostępnych opcji, którą nagmiennie wybierałem. Od razu mamy szansę poznać kilku z siedmiu dostępnych tatuśków. Są oni kompletnie różni, z różnymi problemami i różnymi profesjami (jest nawet pastor!) i różnymi dziećmi wchodzącymi nam od czasu do czasu na głowę.

Pastor zaprasza nas na grilla, gdzie mamy poznać tych sąsiadów do romansu, których jakimś sposobem ominęliśmy (a można to zrobić olewając wszystko i robiąc sobie tatusiową drzemkę). Oczywiście nasz blondwłosy towarzysz przynosi ciastka, a te bezlitośnie pożera Amanda (i nawet się z nami nie dzieli).

654880_20190311213359_1

Podczas grilla dowiadujemy się, że naszą interakcję z tatuśkami może ułatwić Dadbook. To coś takiego jak Facebook tylko, że dla ojców. “Dadmanda” nam to wyjaśnił(a). 😉

Każdego tatuśka możemy zaprosić na trzy randki (pamiętajcie, że ta trzecia jest tą najważniejszą), a ich wynik wpływa na zakończenie gry. Chociaż i tak mimo najszczerszych starań najfajniejsze postacie (łamane na: postacie z najdziwniejszymi problemami) dadzą nam kosza, bo “muszą sobie wszystko poukładać”. To ja z tobą udaję specjalistę od spraw paranornalnych, aby dostać cholerną koszulkę, a ty “musisz sobie wszystko poukładać”. No trzymajcie mnie!

Niektóre romanse są jednak urocze, inne takie trochę bardziej na zasadzie rywalizacji (i jeszcze ta radość naszej postaci, kiedy wygra, WYGRA!), niektóre są po prostu dziwne (z pozdrowieniami dla gotyckiego wampira wstydzącego się faktu, że jest informatykiem – tak, to jest powód do wstydu). No i jest jeszcze możliwość zginięcia w trakcie gry. W symulatorze randek. Nawet w takich grach muszą mi przypomnieć, że ja mam w tyłku magnez na umieranie! (tak, zginąłem na wszystkie możliwe sposoby – brawo ja! steam mi dał nawet osiągnięcie za to – chyba wydrukuję i oprawię w ramkę)

Oczywiście u boku mamy naszą wierną Amandę pomagającą nam z naszymi uczuciowymi podbojami, a w zamian my dzielimy się z nią naszą tatusiową mądrością przy mierzeniu się z jej nastoletnimi problemami. Taki miły element odciągania uwagi od głównego wątku gry.

Gra jest dosyć przyjemnym odciągnięciem uwagi od codzienności i jednocześnie skokiem prosto w codzienne życie samotnego ojca próbującego ułożyć sobie życie jednocześnie kibicującego córce w pierwszych krokach w dorosłość. To jest taki tytuł, który włożyłbym między “miłe” a “powalone”. Przyjemnie się grało i w sumie nie miałbym nic przeciwko jakiejś kontynuacji historii, rozwinięcia niektórych wątków (czy oni jednak będą razem!?), dalszych losów i relacji Amandy z jej ojcem… Cóż, może kiedyś twórcy coś stworzą. 😉 Tymczasem ja zachęcam fanów symulatorów randek do zmierzenia się z tą pozycją!

Na koniec zostawiam Wam to wwiercające się w mózg intro.

Mefisto

#265. Dream Daddy Read More »

#260. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.13 – Jego pierwsza randka

Siya zamierzała się spóźnić. Tak przynajmniej wynikało z wiadomości, którą wysłała Japesiowi. Chłopak wiernie czekał i czekał, pomimo iż telefon dźwięczał niemal co kwadrans. Wędrowca to jednak nie zrażało. Cierpliwie znosił uderzenia kłody, aby otrzymać ten cudowny widok: sylwetkę swojej wymarzonej dziewczyny na horyzoncie. Podbiegła do niego wyraźnie zmieszana, ale uradowana równie co on.

– Przepraszam! Auto mi nawaliło i musiałam iść na autobus. – wydusiła z siebie starając się złapać oddech. Japeś pewnie by coś powiedział, ale był tak szczęśliwy, że myślami fruwał między chmurkami i dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że najważniejsze wydarzenie wieczoru – randka – właśnie się zaczęła.

– Nic nie szkodzi. – odparł krótko uśmiechając się jak przygłup. Siya zdawała się nie zwracać uwagi na jego odbiegającego daleko od normy zachowanie. Mogła też ignorować to stwierdzając, że wraz z tym uroczym chłopakiem przychodziła cała jego niesamowita dziwność.

Jako że wybranka serca naszego bohatera porządnie się spóźniła, wszystkie okoliczne kawiarenki się pozamykały, a parka powoli wędrowała sobie po uliczkach rozświetlanych przez żółtawe światło lamp. Jak zawsze ona mówiła, a on tonął w jej słowach, wyobrażając sobie jej życie, czując jej emocje…

Jego serce rozpierała i radość, i ulga, i niesamowite szczęście. To wszystko wydawało się nierealne, jak gdyby był to sen. Jednak ilekroć Japeś potajemnie się uszczypnął, rzeczywistość dawała mu do zrozumienia, że nie śnił, a to doprowadzało go do prawdziwej euforii, która, oczywiście, działa się wewnątrz jego myśli. W końcu gdyby pozwolił sobie na taki zewnętrzny wybuch, prawdopodobnie wystraszyłby Siyę na śmierć…

21.01.2020_01-15-15

Siya znów opowiadała mu o swoim życiu i bliskich. Wędrowiec zrobił mapę w zakamarkach swojego umysłu, aby orientować się kto jest kto. Znał już babcię i dziadka, o mamie i tacie nie miał za dużo informacji, ale dla dziewczyny zdawali się oni nie istnieć. Byli kuzyni, wujkowie, ciotki, koleżanki z pracy i pies sąsiada, był szop kradnący śmieci we współpracy z kotem dziadków. Wredny szef i jego upierdliwa żona przewijali się w jej opowieści w każdy dzień tygodnia. Rodzina i znajomi mieli zarezerwowane niewielkie kawałki weekendu, a i te potrafiły przepaść, kiedy pracodawca dzwonił z prośbą “zasuwaj do pracy”.

Ta młoda kobieta była zabiegana i z trudem znajdowała chwilę na relaks. Praca i życie osobiste nie były istniejącymi obok siebie warstwami, a wymiarami nachodzącymi jedno na drugie, przez co zakłócały jej czas odpoczynku. Tam, gdzie powinien znajdować się sen, był nagły telefon od szefa “chodź tu, bo coś się popsuło”, w miejsce odpoczynku wchodziły rachunki i zaległe płatności, a w miejsce porządnego obiadu wpadały okazjonalne dania do mikrofalówki.

– Nie męczy cię to? – Japeś odezwał się po raz drugi podczas całego spotkania. Siya spojrzała na niego siląc się na uśmiech, ale Wędrowiec doskonale widział w nim smutek.

– Nie mam za bardzo wyboru. Moi rodzice mają długi, które teraz ja spłacam… Głupia sytuacja. – mruknęła cicho, a z jej twarzy błyskawicznie uciekła cała radość. Szybko jednak skryła się pod maską fałszywego szczęścia.

– Dlaczego spłacasz ich długi? Dlaczego oni tego nie robią? – chłopak był wyraźnie skołowany. W końcu skoro były to długi jej rodziców, dlaczego ona je spłacała? Jego niedoświadczony rozumek nie wiedział, co o tym myśleć.

– Nakłonili mnie, abym wzięła pożyczkę na siebie. Wiesz, ja miałam spłacać, a oni będą mi oddawać. I skończyło się na tym, że wzięli pieniądze i przestali się do mnie odzywać. – westchnęła cicho, jak gdyby była zarówno zirytowana ich zachowaniem, a jednocześnie wiedziała, że tego się można było po nich spodziewać.

Reszta spotkania przebiegła w smutniejszej atmosferze. Chociaż Siya starała się z całych sił zamaskować swoje uczucia, one wylewały się przez jej błyszczące oczy. Japeś gotował się od środka. Nie mógł przecież tego tak zostawić… Nikt nie zasługiwał na taki los, a już na pewno nie ona!

W jego głowie powoli zaczął rodzić się plan.

Mefisto

#260. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.13 – Jego pierwsza randka Read More »

#253. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.12 – W drodze na spotkanie

Japeś zerwał się z łóżka jak tylko pierwsze promienie słońca dotknęły jego twarzy. Nie mógł spać: był zbyt podeskcytowany spotkaniem. Chociaż czekało go jeszcze wiele zadań tego dnia, on żył już momentem, kiedy znów ją spotka i odpłynie pośród jej opowieści. Zastanawiał się, co u niej było słychać, czy czuła się wystarczająco dobrze, aby się z nim spotkać.

Dzień w pracy minął mu spokojnie. I chociaż jego destrukcyjne zapędy spadły do minimum, cały personel prowadził zakłady, o co chodziło chłopakowi. Najczęściej wybieraną opcją było “w końcu przyzwał tego demona”. Nikt z nich nie zdawał sobie sprawy z tego, że Wędrowiec szedł na swoją pierwszą randkę w życiu. Nikt poza Dominikiem, który o Japesiu wiedział więcej niż on sam.

Młodzieniec wrócił pośpiesznie do domu, aby odświeżyć się i pośpiesznie pozbyć się zapachu szpitala. Kiedy miał już wychodzić, drogę zastąpił mu duch z tym swoim dzikim błyskiem w przezroczystym oku.

– Nim wyjdziesz: mam dla ciebie prezent! – rzekł odważnie do Japesia, który poczuł się dość niepewnie. W końcu nie na co dzień dostaje się prezent od zjawy-pasożyta. – Zamierzam dać ci cenną radę jak wyrywać laski!

25.12.2019_00-06-12

– Jak wyrywać? Jak chwasty? Ale ja nie idę niczego wyrywać, nie mam na to czasu. Chcę się tylko spotkać z Siyą. – mruknął Wędrowiec z tą swoją niepokalaną niewinnością. Już miał przejść przez swojego eterycznego lokatora z przypadku, ale ten pchnął go do tyłu swoją mizerną, ale odczuwalną mocą.

– Słuchaj uważnie! – warknął zaciskając pięść. – Kobiety lubią być zdobywane: musisz jej pokazać, że ty tu rządzisz!

– Znowu zachowujesz się jak nawiedzony. Opętałeś zepsute jedzenie z lodówki i teraz ci się odbija? – Japeś przerwał mu nim duch zaczął swój monolog o sile, zdobywaniu i rzucaniu wszystkich na boki. Chłopak powoli dorastał do myśli, że zjawa była kompletnym dupkiem i idiotą, a on ofiarował mu życie zamiast solidnego kopniaka w tyłek. Chyba jednak powinien był rozważyć opcję oddania go Cieniowi…

– Och, mój drogi, naiwny chłopcze. Ja tylko staram się ci pomóc. Moje rady są cenne: pamiętaj o tym! I ciesz się, że nie każę ci za nie płacić! – pogroził mu palcem, a Wędrowiec tylko przewrócił oczyma.

– Po prostu bądź sobą. Skoro do tej pory nie uciekła z krzykiem to znaczy, że coś w tobie widzi. – mruknął Smok siedzący na kanapie. Dalej męczył książkę kucharską. Czytanie książek to trudna rzecz, kiedy nie ma się odpowiednich palców do przerzucania stron.

Japeś na te słowa kiwnął jedynie głową, przeszedł przez tą duchową porażkę i pośpiesznie udał się w miejsce spotkania. Im mniejsza odległość dzieliła go od Siyi, tym bardziej rozpierała go radość. Chociaż starał się podchodzić do tego spokojnie, to jego wnętrze szalało na myśl o tym, że tak niewiele dzieliło go od niej.

Pomimo iż chłopak kompletnie nie zwracał uwagi na mijający czas, dotarł na miejsce o blisko godzinę za wcześnie i uradowany czekał zerkając od czasu do czasu na telefon. Uśmiech mimowolnie malował się na jego twarzy, a oczy wędrowały po przechodniach szukając sylwetki, która rozpalała jego serce w sposób niemożliwy do opisania.

To było jak ogień i lód walczące wzjamenie o przewagę, zabijające siebie na wzajem, ale jednocześnie żyjące w idealnej harmonii. Wędrowiec pozwolił temu uczuciu zawładnąć nad nim: cieszył się chwilą, wręcz rozkoszował nią. Po tym jak ona zniknęła na tak, zdawałoby się, długo, jego umysł potrzebował upaść na kolana przed tym przeogromnym szczęściem.

Siya tu była i zamierzała się z nim spotkać. To miała być pierwsza randka Japesia.

Czy mogło być lepiej?

Mefisto

#253. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.12 – W drodze na spotkanie Read More »

#238. I Love You, Colonel Sanders! A Finger Lickin’ Good Dating Simulator

1121910_20191005233521_1

I Love You, Colonel Sanders! A Finger Lickin’ Good Dating Simulator to gra, która udowodniła mi, że jeszcze wiele dziwnych rzeczy przede mną. Jest to tytuł stworzony przez studio Psyop i wydany przez KFC we wrześniu 2019.

Gotowi?

Ta gra to symulator randki. Bardzo ubogi w opcje, bardzo dziwny, ale niesamowicie zajmujący ze względu na tematykę!

Pierwsze co musimy zrobić to nadać naszej postaci imię. Na tym kończy się proces tworzenia naszego bohatera. Twórcy stwierdzili, że całą resztę odwali nasza wyobraźnia, a oni jedynie postarali się, aby wszyscy zwracali się do nas bezpłciowo, abyśmy my mogli dopowiedzieć sobie resztę.

1121910_20191005233555_1

Skoro ten męczący krok mamy za sobą, zaczynamy powoli wdrażać się w fabułę. To nasz pierwszy dzień w prestiżowej szkole gotowania (gdzie nasz nauczyciel to pies rasy Corgi). Oczywiście od razu spotykamy naszą najlepszą przyjaciółkę Miriam i naszą największą nemesis Aeshleigh (ktoś zdrowo przywalił twarzą w klawiaturę, aby wymyślić tak złowieszczy sposób pisania imienia “Ashley”) wraz z jej przydupasem Van Vanem.

Po krótkiej wymianie zdań udajemy się do klasy, gdzie zjawia się ON. Pułkownik Sanders (Colonel Sanders). Naszej postaci od razu topnieje mózg (i pewnie wszystko inne) od tego blasku jaki bije od jedynej dostępnej opcji romansu. Pewnie już się domyślacie, że cała nasza historia skupia się wokół prób zaimponowania naszej sympatii oraz powstrzymaniu Aeshleigh przed podbiciem serca Sandersa.

W zależności od tego jak dobrze nam idzie z naszym podbojem, powoli zbliżamy się do Pułkownika Sandersa lub kończymy grę, bo dostaliśmy kosza. Jeśli jednak idzie nam dobrze to możemy nawet pójść do niego do domu! A to już jest po prostu przeżycie, które wypala się w umyśle na stałe. Twórcy sprawili, że zgnił mi mózg do reszty, pomimo iż powoli zaczął się regenerować po innych grach tego typu…

1121910_20191006002810_1

Naszym celem jest jednak ostateczny egzamin i następujący po nim bal, gdzie Pułkownik Sanders podsumuje naszą relację z nim na podstawie tego, jak bardzo schrzaniliśmy wszystko wcześniej.

Nie jest to długa gra. Aby ją przejść wystarczy maksymalnie godzina czasu. Jest to jednak dobrze zmarnowana godzina czasu, bo chociaż kończymy z mózgiem w sokowirówce, to jednak mamy ten uśmiech na twarzy i nawet bardzo poprawiony humor. Bo w końcu nie ma tu prawie w ogóle fabuły, a wszystko jest jakimś kosmicznym nonsensem, ale ostatecznie składa się to w jedną powaloną całość.

Gra jest dostępna na Steamie za darmo, więc zachęcam do zmarnowania godziny ze swojego życia. Mi się spodobało to może spodoba się i Wam? 😉

Mefisto

#238. I Love You, Colonel Sanders! A Finger Lickin’ Good Dating Simulator Read More »

#130. Monster Prom

743450_20180629000027_1

Monster Prom to gra z gatunku dating sim (symulator randek), którą stworzyło studio Beautiful Glitch, a wydało Those Awesome Guys. Prom z języka angielskiego oznacza bal studencki, na którym my – jako jedna z czterech dostępnych postaci – chcemy przeżyć niesamowity, niezapomniany wieczór. Naszym marzeniem jest pójść na bal z jednym z sześciu najpopularniejszych potworów w szkole. Ach, tak. Jak sama nazwa wskazuje, postaciami są wszelkiej maści potwory.

 

Zaczynamy od wypełnienia absurdalnego quizu, aby ustalić początkowe statystyki (czyli Wiedzę, Zuchwałość, Kreatywność, Urok, Zabawę i Pieniądze) oraz wybrać potencjalną parterkę lub partnera na bal. Statystyki rozwija się poprzez odwiedzanie poszczególnych lokacji, a z kolei stosunki z wybranym potworem rozwija się poprzez podejmowanie decyzji na korzyść wybranka/wybranki lub (jeżeli spotykamy się tylko z naszą przyszłą randką) wybieramy odpowiedź przypisaną do statystyki, którą mamy lepiej rozwiniętą. Jeżeli pomyliliśmy się i chemy starać się o względy kogoś innego, można to zmienić (np. siadając z tą osobą przy stole w stołówce).

 

I to by było chyba wszystko, co ma jakiś sens w tej grze. Dalej to jest już po prostu rzeź.

Wiedziałem, że to będzie ciężki tytuł i pomimo tego postanowiłem go zakupić. Sam quiz daje poczucie tego, że coś się będzie dziać. W szczególności, jeśli odpowiedzią na idealny prezent na rocznicę jest płonąca broń!

743450_20180629020525_1

Dzięki temu wyborowi trafił mi się Damien LaVey (swoją drogą nazwisko ma po twórcy kościoła satanistycznego). Jest to bardzo wybuchowy demon, który uwielbia wszystko podpalać, tłuc, ale w głębi duszy jest romantykiem i pragnie być fryzjerem. Pochodzi z ósmego kręgu piekieł i ma dwóch ojców, którzy tymże kręgiem władają. Jeśli nie masz rozwiniętej statystyki Zabawy nie próbuj rozmawiać z nim o kozach!

Początkowo grałem wybierając losowe odpowiedzi i chyba z trzy razy zostałem przez niego odrzucony. Dopiero potem doczytałem, że każda odpowiedź jest przypisana do danej statystyki. Za czwartym razem też nie poszedł ze mną na bal. Poszedł strzelić słońce w twarz. Przy tym odkryłem, że są sekretne zakończenia poza tymi standardowymi i obiecałem sobie poznać je wszystkie. Innym razem poszliśmy na bal tylko po to, aby się pobić (no dobra, nie tylko po to). Generalnie to tak się przy nim wymęczyłem, że modlę się o aktualizację, gdzie będę go mógł wrzucić do betoniarki!

743450_20180629133503_1

Kolejną postacią był Liam de Lioncurt (ten z kolei nazwisko ma jak mój ulubiony wampir Lestat z Kronik Wampirów) – ponad czterystoletni wampir, który jest hipsterem. Z nim było prosto: im mniej rozumiałem odpowiedź, tym bardziej była to właściwa odpowiedź. Liam żywi się krwią z ludzi z wolnego wybiegu (tłumaczył to tym, że ludzi jest za dużo i trzeba ich zjeść, ale nie będzie przyczyniał się do dodatkowego cierpienia). Stołówkowe jedzenie fotografuje i wrzuca na swojego instagrama, gdzie ma – jeśli pamięć mnie nie myli – całych 6 śledzących. Zaproszenie go na bal nie było takie trudne, mimo iż uważał bal za zbyt mainstreamowy. Zrobienie go królem balu ma jednak przekonujące działanie…

743450_20180629215452_1

Dalej była Vera Oberlin – gorgona ze smykałką do biznesu. Imponowanie jej polegało na napadaniu na banki, podsuwaniu pomysłów na dochodowe przedsięwzięcia, a także pomóc w rozwoju aplikacji Murdr dotyczącej płatnych zabójstw. Niejednokrotnie mnie otruła, abym przyszedł do niej po odtrutkę i przy okazji przedyskutował z nią kolejny genialny plan. Jakby nie mogła wysłać sms, czy coś… Vera bardzo chce zostać królową balu, więc my, posłuszni niewolnicy, spełniamy jej życzenie i przygotowujemy krwawy rytuał (co wiąże się z kupieniem tamponu użytego przez byłą miss)! Oczywiście wszystko udaje się tylko dzięki pomocy wiedźm, które okłamujemy, że w ten sposób uratujemy świat…

743450_20180702020323_1

Kolejny trafił mi się Scott Howl – wilkołak i zapalony sportowiec. Każda rozmowa z nim uświadamiała mi, że w taki właśnie sposób rozmawiałyby psy, gdyby mogły mówić. Oczywiście Scott zawsze chce być dobrym Scottem, a my, aby pójść z nim na bal, musimy jedynie zadbać o jego stosunki z nami (czyli mówić mu, że jest dobrym Scottem). Przy nim warto pamiętać, że kokaina sprawia, że zamienia się w wilkołaka, a fidget spinner może ten proces odwrócić. Z początku zastanawiałem się, co twórcy brali, ale po tym wydarzeniu zacząłem się zastanawiać z czym to mieszają!

743450_20180701232035_1

Przedostatnią postacią jest Miranda Vanderbilt – syrenka, księżniczka, maszyna do zabijania. Uwielbia wszelkie i dziwne srebra stołowe oraz uważa ludobójstwo za normalną rzecz. W sumie przy niej albo mordowałem jej oponentów, albo gadaliśmy o łyżkach, więc można by stwierdzić, że to najspokojniejsza postać w grze…

743450_20180629015653_1

Ostatnią postacią na mojej liście jest Polly Geist – duch, który uwielbia imprezy i wszelkie używki. Zobaczyć ją trzeźwą to zobaczyć ją żywą – niemożliwe! Praktycznie każda interakcja z nią to pomysły na nowe pranki. Nie da się docieć w jaki sposób zginęła, bowiem każdy wymieniony sposób na śmierć jest kwitowany przez nią “ooo, tak zginęłam”! W jednych z sekretnych zakończeń jest inicjatorką wielkiej orgii, a my wykonawcą “wielkiej woli”…

743450_20180629013600_1

Wydawałoby się, że po zaproszeniu tych sześciu szczególnych przypadków na bal będę mógł wyłączyć grę z zadowoleniem. Wciąż miałem jednak sekretne zakończenia, wciąż były poboczne postacie, z którymi można było siać zamęt… Wszakże to Monster Prom i tam możesz zrobić sobie z trupa elegancką ozdobę na głowę! Albo umówić się z zawirusowanym komputerem na bal! Albo skopać tyłek Międzywymiarowego Księciu (Interdimensional Price) za to, że próbuje ci popsuć każdą randkę to swoją wcale nienachalną propozycją małżeństwa… A na sam koniec organizujesz wielką orgię, aby zakończyć grę z klasą godną Monster Prom!

 

Jeśli macie znajomych, to z nimi też możecie zagrać i rujnować im każdą szansę na podbój!

743450_20180629000054_1

Monster Prom to pozycja, którą trzeba po prostu mieć (od razu razem z umówioną wizytą u egzorcysty). To jest tak chore, spaczone i niemożliwe, że wciąż nie wierzę i jednocześnie żałuję, że przeszedłem już całość i zdobyłem wszystkie poza dwoma osiągnięciami! Szczerze i z nieukrywaną nadzieją liczę na kontynuację. I bardzo mocno polecam każdemu, kto nie ma nic przeciwku kompletnej degeneracji i rozpaczy!

 

Mefisto

#130. Monster Prom Read More »

Scroll to Top