podrozniczy

#282. Kącik Podróżniczy nr 19

ST NICHOLAS CHURCH

map

Siedząc zamkniętym w domu podróżować można jedynie palcem po mapie lub wzrokiem po zdjęciach. Zabrałem się ostatnio za to drugie i dzisiaj zabiorę Was w odwiedziny do pewnego kościoła, który jakiś czas temu odwiedziliśmy.

Niewiele o historii tego kościoła można znaleźć w internecie, ale udało mi się porozmawiać z jedną z opiekunek/wolontariuszek i dowiedzieć się czegoś więcej o tym niepozornym miejscu.

Budynek powstał w 1911 roku i pierwotnie służył jako kaplica dla Narodowej Szkoły Morskiej (National Nautical School) w Portishead. Ołtarz składa się z części należącego do szkoły drewnianego statku HMS Formidable. Statek ten był w latach 1869 do 1906 poprawczakiem dla około 300 zaniedbanych chłopców (najczęściej z różnymi upośledzeniami), gdzie szkolono ich na marynarzy. Potem zbudowano im porządny budynek, a uszkodzony podczas burzy okręt odszedł na długo wyczekiwany urlop.

W 1980 kościół został odkupiony od szkoły i jest miejscem modlitw dla anglikanów i protestantów. Nie pamiętam teraz, czy organizują msze w soboty jedna po drugiej, czy jedni w sobotę, a drudzy w niedzielę, ale dają radę współdzielić kościół! 😉

Muszę przyznać, że to miejsce zrobiło na mnie wrażenie. Wpierw gościnnością wiernych, którzy z ochotą oprowadzili nas po swojej świątyni, Smoczyńskiego poczęstowali ciasteczkami, a potem zaprezentowali piękne organy stojące obok ołtarza. Chociaż są sporych rozmiarów, na pierwszy rzut oka można ich nie zauważyć.

Obok kościoła znajduje się niewielki, skryty i bardzo przytulny park/ogród, który nie raz pozwalał nam schować się przed ludźmi. Nawet teraz zdarza nam się uciec tam od całego zgiełku, który wkradł się w nasze codzienne życie i dreptać za Smoczyńskim biegającym od ławki do ławki zanim wszyscy razem wrócimy zabunkrować się w naszych czterech ścianach.

W sumie w ostatnim czasie to miejsce stało się takim kątem, do którego możemy na chwilę uciec i dać trochę wytchnienia sobie, ale najbardziej naszemu małemu Smokowi, który najgorzej z nas wszystkich znosi cały ten chaos. I myślę, że w ten sposób chciałbym zapamiętać to miejsce. Jako chwilę spokoju.

Mefisto

#282. Kącik Podróżniczy nr 19 Read More »

#266. Kącik Podróżniczy nr 17

BRISTOL

map

Tyle razy byłem w Bristolu, ale ani razu nie zagłębiłem się w jego historię. Pora to zmienić!

Bristol to miasto liczące niemal pół miliona mieszkańców, gdzie prawie 1/4 mieszkańców to osoby pochodzenia etnicznego innego niż biały Anglik. Odkąd pamiętam to miasto kojarzyło mi się z dziesiątkami języków przeplatanych każdego dnia, kiedy wracałem przepełnionymi autobusami z pracy, wszelkiej maści knajpkami z jedzeniem z różnych zakątków świata i nietypową, wielokulturową społecznością, która potrafiła ze sobą koegzystować.

Historia tego miasta sięga czasów paleolitu (ze znaleziskami mającymi nawet i 60tys. lat), gdzie pojawiły się pierwsze osady. Oczywiście są znaleziska sugerujące, że kiedyś mogli mieszkać tutaj neandertalczycy (nawet i 300tys. lat p.n.e.). Nie będę się jednak skupiał na tak odległych czasach.

W roku 1000 powstał Bristol. Nazywał się wtedy Brycgstow (co oznaczało: miejsce przy moście) lub Brastuile. Ewolucja tej nazwy przechodziła przez Bricstow, Brigstowe, aż dotarła do Bristolu. W muzeum w Bristolu jest wystawiony gobelin opisujący historię imienia tego miasta.

Najstarsze zapiski sugerują, że pierwszą nazwą Bristolu mogło być Caer Odor (z archaicznego walijskiego: fort nad przepaścią).

Bristol rozwijał się prężnie, a jego atutem stał się port. Dzięki niemu kwitł handel z Irlandią, Islandią i Gaskonią, a w późniejszych czasach z amerykańskimi koloniami. W 1542 powstała Diecezja Bristolu, kiedy opactwo św. Augustyna zyskało status katedry. W tym samym roku Bristol zyskał też status miasta.

XIX wiek zapisał się pod nazwiskiem Isambarda Brunela, który zaprojektował połączenie kolejowe między Londynem a Bristolem, dwa statki parowe (SS Great Britain i SS Great Western) oraz wiszący most Clifton Suspension Bridge (do którego również Was niedługo zabiorę ;)).

Podczas Drugiej Wojny Światowej Bristol był celem nalotów Luftwaffe, które uszkodziły blisko 100 tys. budowli, a 3 tys. zostały całkowicie zniszczone. Odbudowa miasta przypadła na lata 60-te i 70-te, kiedy postanowiono na wieżowce i nowoczesną (na dany okres) architekturę. W latach 80-tych zrekonstruowano Queen Square i Portland Square nadając im ich oryginalny, gregoriański wygląd.

W 2012 Bristol wprowadził Bristol Pound (funt bristolijski), który jest niczym innym jak lokalną walutą akceptowalną w wielu miejscach. Ma ona na celu zachęcenie mieszkańców do kupowania lokalnie (albowiem waluta nie jest oficjalna i obowiązuje tylko w Bristolu), aby kapitał zostawał w mieście i zasilał lokalną ekonomię. Jest to też druga lokalna waluta w UK, którą można płacić online.

Mam nadzieję, że to krótkie streszczenie długiej i zawiłej historii Bristolu Wam się spodobało. Dalej będą już tylko opisy atrakcji, które można znaleźć w tym ciekawym mieście. 😉

Mefisto

#266. Kącik Podróżniczy nr 17 Read More »

#241. Kącik Podróżniczy nr 14

NOAH’S ARK ZOO FARM

map

Mały Smoczyński coraz chętniej poznaje świat! Dlatego też zabraliśmy go do zoo. Zrobiliśmy to trochę spontanicznie, bo stało się to zaraz po tym jak kupiliśmy mrożone pierogi w sklepie i na obiad były pierogi tego dnia… I to cudem, bo auto nagrzało się solidnie tego dnia. :>

Wróćmy jednak do tematu naszej wycieczki: w naszej okolicy są aż dwa zoo. Do jednego nie chcieliśmy się pchać, bo podobno jest piątym największym zoo na świecie i zawsze są tam całe masy ludzi. Wybraliśmy zatem Noah’s Ark Zoo Farm, które mamy po drodze do domu i wydawało się przytulne.

IMG_20190910_144528

Szczerze mówiąc byłem bardzo podjarany tym zoo, bo podobnież miało być w stylu farmy, a w rzeczywistości jedynie kilka wybiegów takowe przypominało… Jeszcze natrafiliśmy na porę karmienia, więc zwierzątka ucinały sobie drzemkę (i np. taka surykatka zleciała ze swojego słupka, bo tak mocno jej się przysnęło).

Zwierzęta w większości spały, więc po poinstruowaniu Smoczyńskiego, aby był w miarę cicho, oglądaliśmy małpki, żółwie, orły, jastrzębie… Małpki zrobiły największe wrażenie, bo jak tylko zobaczyły naszego małego, zaczęły skakać i figlować, a dzieciorośli aż się oczka zaświeciły i już chciał do nich wejść, już chciał z nimi brykać… Tylko kraty przeszkadzały.

Potem dotarliśmy do zagrody z konikami. Jako, że Smoczyński miał fioła na punkcie koników w tamtym czasie, równie dobrze moglibyśmy tam zostać. On był jak zaczarowany majestatem końskiego zada (a zad był przodem do nas, bo koń akurat jadł). Czasem tylko odwrócił się na wołania naszego bąbla i wracał do konsumowania posiłku. Wybacz, dziecko, żarcie ważniejsze!

IMG_20190910_131043

W dalszych częściach naszego zwiedzania przybyliśmy do kózek, które sobie ucięły pogawędkę ze Smoczyńskim. Na każde jego “ba” koza odpowiadała swoim “mee”. Chyba był troszeczkę zdziwiony taką reakcją, ale grzecznie i kultularnie odpowiadał koleżance. 😉

IMG_20190910_134141

Do niektórych zagród można sobie było wejść. Dotarliśmy więc w ten sposób do kurnika skąd przegonił nas wyraźnie rozsierdzony kogut. Niektóre zwierzątka biegały sobie luzem (jak np. jakieś dziwne ptaki, których spotkanie skończyło się tym, że Smoczyński zagulgotał jak one próbując od nich uciec – nie, nie były agresywne). Do innych zwierzątek (np. kózek) można było sobie wejść i pobawić się z nimi. Przy każdym takim punkcie znajdowały się krany z informacją, aby myć ręce po tym, jak dotykało się zwierząt.

Co mnie zaskoczyło to wybieg dla dzikich kotów. Z czasów dzieciństwa pamiętam ciasne klatki i kilka rzędów ogrodzeń, a tutaj był wysoki na 3-4 metry płot i drugi płotek w odległości trochę ponad pół metra od pierwszego. Lwy i tygrysy wydawały się jednak nazbyt leniwe, aby wykonać jeden skok w stronę wolności. A może wiedziały, że po drugiej stronie płota są ludzie i bezpieczne są tam, gdzie są?

Jeśli mam być szczery to nie wiem, co o tym miejscu mam myśleć. Z jednej strony widać było jakieś starania, ale z drugiej strony umarły one jakieś dwadzieścia – trzydzieści lat temu. Niektóre wybiegi były dosyć fajne, przemyślane i zapeniały zwierzętom trochę przestrzeni, ale z drugiej strony niektóre były niczym innym niż małą, ciasną klatką.

Jestem tak trochę na tak, bo fajny pomysł, ale jestem też na nie, bo komuś się momentami po prostu nie chciało. Z jednej strony były fajne atrakcje (np. mini koparka, którą można przerzucać piasek), a z drugiej była też bardzo niepokojąca ślizgawka (zdjęcie poniżej).

Może jak pójdę do tego drugiego zoo to będę w stanie powiedzieć, czy to Noah’s Ark Zoo Farm miało lepsze lub gorsze warunki?

Może to zdjęcie odda jak bardzo jestem rozdarty:

IMG_20190910_134332

Mefisto

#241. Kącik Podróżniczy nr 14 Read More »

#185. Kącik Podróżniczy nr 7

WALTON COMMON NATURE RESERVE

map

Podróżowanie własnym pojazdem daje niesamowitą możliwość udania się do miejsc, które normalnie mogłyby nam umknąć. Wędrując do Clevedon z naszego nowego miejsca zamieszkania, przejeżdżamy przez urlokliwe (choć wąskie) uliczki biegnące między kilkoma wiejskimi domkami (a angielskie, wiejskie domki potrafią być bardzo ładne).

W tej właśnie okolicy widzieliśmy piękne bażanty – chociaż z początku myślałem, że to koguty, bo kątem oka widziałem tylko kolorowe pióra i tak jakoś połączyłem ten fakt z kogutami. Jednakże raz zauważyliśmy bażanty przy drodze, potem na polu golfowym, gdzie naprzeciwko znajduje się Walton Common Nature Reserve, czyli Rezerwat Przyrody Wspólnoty Walton.

Jest to teren prywatny, aczkolwiek właściciel “wynajął” teren Avon Wildlife Trust ze względu na skarby, które się tam kryją. Są to, między innymi, kamienne szczątki budowli z epoki Brązu i Żelaza, ciekawe gatunki zwierząt (w tym oczywiście bażanty, które słychać na każdym kroku, chociaż nie zawsze je widać) oraz roślinność.

Nie poszliśmy daleko (głównie dlatego, że Smoczyński latał swobodnie i próbował jeść trawę), ale udało się nam wdrapać na wzniesienie. Smoczyński wdrapał się tam o własnych siłach, chociaż momentami zawracał. Jednak kiedy dotarliśmy do celu, z radości mało co nie ściągnął mi spodni, a potem wrócił do prób zjedzenia wszystkiego.

Widok z górki był niesamowity! Zdjęcie nie jest w stanie tego oddać!

Poszliśmy dalej, aby odkryć, że między drzewami znajdował się poskrom (po angielsku: cattle crush), co było trochę dziwnym widokiem w rezerwacie, ale w Anglii dziwne rzeczy nie powinny dziwić…

Przy poskromie padła jednak decyzja, aby wracać, bo zebrał się wiatr i trochę nami rzucało.

Planujemy jeszcze się tam przejść: w pełni sił i zdrowia (no i może bez wiatru, który smagał po tyłku poganiając do domu). Teren jest rozległy, więc kto wie, czego jeszcze nie odkryliśmy. 😉

Mefisto

#185. Kącik Podróżniczy nr 7 Read More »

#169. Kącik Podróżniczy nr 5

WESTON-SUPER-MARE

maps

Niektóre z niewielkich (lokalnych) wypraw po Anglii zawiodły nas do niedużego miasta zwanego Weston Super Mare.

Nazwa jego pochodzi od słowa west tun, co oznacza wschodnią osadę, a super mare oznacza z łaciny “nad morzem”. W dawnych czasach było dużo miejscowości o nazwie Weston w ówczesnej diecezji Bath i Wells, i to miała być forma wywyższenia dla tego miejsca. Wcześniej znane było jako Weston-juxta-Mare, co oznaczało Weston obok morza. Między XIV a XVII wiekiem końcówka “super mare” zniknęła w odmętach historii, aczkolwiek istnieje zapis z 1610 nazywający to miejsce “Weston on the More”, gdzie “môr” to z walijskiego “morze”.

Dzieje Weston sięgają aż do czasów epoki żelaza, gdzie na wzgórzu o nazwie Worlebury Hill znajdował się fort. Rozbudowa miasteczka, podobnie jak w przypadku Clevedon, przypada na XIX wiek, kiedy to powstały pierwsze wiktoriańskie hotele. Rozwój wspomogła również rozbudowa kolei między Bristolem a Exeter, która zahaczała o Weston, a następnie połączenie torami Clevedon wraz z Weston. Przed tymi wydarzeniami miasto liczyło ledwie 30 domostw.

Aby zachęcić podróżników do odwiedzin powstało molo o nazwie Grand Pier, w którym znajdował się teatr/opera mogący pomieścić aż do 2 tys. widzów jednocześnie. W 2008 wybuchł pożar i pawilony strawiły płomienie. Zostały jednak one odbudowane i otwarte ponownie w 2010 jako centrum rozrywki.

Poza tym miasto kryje kilka zakątków, muzeów i innych obiektów, o których postaram się napisać!

Tam właśnie skierowaliśmy swoje kroki, aby poznać historię tego miejsca. Następnym razem przybliżę miejsca, które odwiedziliśmy.

Mefisto

 

#169. Kącik Podróżniczy nr 5 Read More »

#157. Kącik Podróżniczy nr 4

MUZEUM W BRISTOLU – WYSTAWA DRZEWORYTÓW JAPOŃSKICH

map

Czasem pomysł na notkę rodzi się w prawdziwym biegu poprzez własne życie.

Dzisiaj będzie krótko!

Spotkanie w sprawach typowo biznesowych. Miejsce spotkania: kawiarnia. Okazało się, że już nie istnieje. To czekamy w drugiej. Zrobiło się jednak za tłoczno i przede wszystkim za głośno. Idziemy do bristolijskiego muzeum. Omawiamy w spokoju szczegóły i rozchodzimy się każdy w swoją stronę. I akurat tym magicznym trafem udaje nam się obejrzeć japońskie wydruki wykonane metodą woodblock print czyli po polsku ksylografia lub drzeworyt.

(przepraszam, że zdjęcia trochę krzywe, ale chciałem ująć jeszcze opis obok drzeworytu)

Wydruki będą dostępne do 6 stycznia. Także każdy zainteresowany ma szansę kupić bilet do Anglii, zwiedzić Bristol i przy okazji załapać się na trochę kultury japońskiej. 🙂

Mefisto

#157. Kącik Podróżniczy nr 4 Read More »

#151. Kącik Podróżniczy nr 3 – Muzeum przy molu w Clevedon

MUZEUM PRZY CLEVEDON PIER

map

Kolejnym przystankiem w Clevedon było malutkie, ale ciekawe muzeum poświęcone historii mola opisanego w poprzedniej notce.

Atrakcje zdawały się nastawione na dzieci, co mnie bardzo cieszy, bo wszystkie poruszające się obiekty zdawały się pochłaniać uwagę Smoczyńskiego (jak i moją). Historia mola była skryta między poruszającymi się eksopnatami, tabliczkami i zdjęciami. Aczkolwiek każdy, kto miał trochę dłuższą chwilę, mógł spokojnie z tą historią się zaznajomić.

Całkiem fajnymi eksponatami był radar z lokacją i krótkim opisem statków oraz drewniane molo, które przy naszej pomocy mogło się rozpaść lub wrócić do pierwotnego stanu.

Prawdziwą magią okazały się poruszające się kraby, pływające statki. A to wszystko za sprawą jednego pokrętła. Raj dla ciekawskich oczu!

Chociaż to muzeum było malutkie (a ja lubię duże muzea) to i tak czułem się tam jak w raju. I dorosły, i dziecko, a nawet niespokojny Diabeł znalazł coś dla siebie.

(przepraszam za małą ilość zdjęć, ale niektóre nie wyszły z racji tego, że wtedy jeszcze używałem Galaxy S5, a tam miałem zepsuty aparat, a na części zdjęć jest moja matka, bo co chwilę wchodziła mi w kard 😛)

Mocno polecam każdemu, kto zdecyduje się wybrać na molo! Kilka (dłuższych) chwil wystarczy, aby się wszystkim pobawić i zapoznać z dostępnymiQ1 ciekawostkami.

A na koniec bonusik: takie fajne autko jechało przed nami, kiedy wracaliśmy z muzeum. 🙂

IMG_20180513_144647

Mefisto

#151. Kącik Podróżniczy nr 3 – Muzeum przy molu w Clevedon Read More »

#143. Kącik Podróżniczy nr 2 – Clevedon Pier

CLEVEDON PIER

map

Maj był dla nas burzliwym miesiącem. Było to dosłownie chwilę po tym, kiedy musieliśmy szukać nowego mieszkania na gwałt. W międzyczasie przyjechała jeszcze do nas moja matka, która, chociaż starała się bardzo mocno, niekiedy właziła nam pod nogi, kiedy biegaliśmy w szale szukając rozwiązania.

IMG_20180513_133059

Nie było to zdrowe, więc postanowiliśmy wybrać się na Clevedon Pier – wielkie molo zakończone pagodą znajdujące się w najstarszych dzielnicach Clevedon. Było to zarówno odprężające jak i magiczne doświadczenie! Przypomnę, że molo zbudowany w 1869. Użyto przy tym szyn, które ostały się po budowie kolei. W 1970 uległo częściowemu zawaleniu, a w 1989 otwarto je na nowo.

Wstęp kosztuje £3.00 (jest również opcja gif-aid, gdzie płacimy £3.30, a molo otrzymuje wsparcie od rządu w wysokości 25% kwoty biletu). Jest to niewielka kwota, która w całości idzie na utrzymanie mola. Na stronie wyczytałem, że można też wynająć wędkę i spróbować swych sił w łowieniu ryb.

Magia zaczęła się już na samym początku, bowiem niewiele brakowało, aby zdmuchnął nas wiatr, kiedy staliśmy przy punkcie z biletami. Niezrażeni ruszyliśmy dalej, aby odkryć, że wiatr gdzieś się po drodze zgubił. Dosłownie tak, jakby molo było osłonięte niewidzialną powłoką! Aczkolwiek przy dotarciu do pagody powłoka musiała się skończyć, bo wiatr znowu próbował wrzucić nas do wody.

Na długości całego molo były tabliczki z wygrawerowanymi wyznaniami, czy życzeniami… Jest to kolejna forma dotacji, jaką oferuje molo. Według strony, od 1989, jest ich ponad 13 tysięcy! Nie powiem, że była to ciekawa zabawa szukanie coraz to bardziej interesujących tabliczek.

Najbardziej to wszystko przeżył Smoczyński. Dla takiego wilka morskiego jak ja widok wody, czy plaży to nic takiego. Mieszkałem ledwie kilkaset metrów od morza, a ojciec nie raz sadzał mnie za sterem wodnego bolidu. Ale dla niego to był pierwszy raz, kiedy widział fale. I to nie jego nogi je powodowały! W bezpiecznym objęciu Połówki nasz mały bąbel wychylał się odważnie i obserwował jak morskie bałwany rozbijają się o metalową konstrukcję mola, jak wędrują ku brzegowi, aby przepaść i zniknąć wsiąkając w piach. Ten widok pochłonął go całkowicie! Co dla nas było zwykłą wycieczką, dla niego było przygodą godną poszukiwania Złotego Graala! Patrząc na niego odnalazłem w sobie perspektywę dziecka; trochę okurzoną od tych wszystkich złości.

Wiatr jednak wiał coraz mocniej i podjęliśmy decyzję o odwrocie. Zajrzeliśmy pośpiesznie do kafejki w pagodzie, ale że nie mięli nic, co by pasowało naszym wyszukanym gustom to rozpoczęliśmy marsz w kierunku brzegu bogatsi nie tylko o nowe wrażenia, ale i niesamowite doświadczenie, jakim jest pokazanie dziecku otaczającego świata.

Było warto!

W punkcie biletowym za to czekało na nas jeszcze niewielkie muzeum, o którym wspomnę w następnym wpisie!

Mefisto

#143. Kącik Podróżniczy nr 2 – Clevedon Pier Read More »

#137. Kącik Podróżniczy nr 1 – Clevedon

CLEVEDON

map

Dosyć często odwiedzane przeze mnie Clevedon, miasteczko liczące około 21 tysięcy mieszkańców, kryje w sobie kilka historycznych skarbów, którymi chciałbym się z wami podzielić. Sama nazwa Clevedon pochodzi ze staroangielskiego i znaczy cleve (cleave) – rozdzielać oraz don (hill) – wzgórze. Nazwa ma swoje uzasadnienie w tym, że mieści się między siedmioma wzgórzami.

Chociaż czasy największego rozwoju Clevedon przypadły na rok 1820, to najstarsze wzmianki o mieście przypadają na rok 1086, gdzie wspomniano o nim w Doomsday Book jako wieś z ośmioma mieszkańcami i dziesięcioma małymi farmami. Niedługo potem w 1320 Sir John de Clevedon zbudował Clevedon Court, który w 1709 przejęła rodzina Eltonów. Posiadłość została przekazana w 1960 National Trust i otwarta dla szerszego grona, mimo iż wciąż zamieszkują ją członkowie rodziny.

Rodzina Eltonów mocno zapisała się w dzieje miasta Clevedon, czyniąc z niewielkiej wioski skupionej wokół uprawy roli do wiktoriańskiego ośrodka wczasowego. Ich inwestycja w miasteczko nie ograniczała się tylko do szpitala, szkół i kościołów, ale także do poprawy rozwiązań kanalizacyjnych i urządzeń sanitarnych.

Jednym z prezentów rodziny Eltonów dla miasta jest wieża zegarowa w Clevedon. Choć nie tak imponująca jak Big Ben, jest miłym akcentem w sercu sklepowego trójkąta tego małego miasta. Obiekt ten został sprezentowany w 1898 przez Sir Charlsa Eltona z okazji diamentowego jubileuszu królowej Wiktorii.

IMG_20180525_115310

Wraz z rozwojem Clevedon powstawały hotele (na przykład Royal Pier Hotel), koleje, a także piękne molo, które po dziś dzień służy do przyjmowania podróżnych przybywających do miasteczka na statkach parowych. Rejsy odbywają się między miasteczkiem, Devon i Walią. Samo molo zbudowano w 1869 wykorzystując odpowiednio przerobione szyny, które pozostały po budowie kolei. W 1970 molo uległo częściowemu zawaleniu i dzięki staraniom Pier Preservation Trust udało się je ponownie otworzyć 27 maja 1989 – 120 lat po pierwszym otwarciu.

IMG_20180513_134050

Ozdobą tego miejsca jest również interesujący fort o nazwie Walton Castle. Niegdyś był wykorzystywany do celów łowieckich, dziś organizowane są w nim wydarzenia typu śluby, czy spotkania rodzinne.

W Clevedon mieści się kino Curzon, które otwarto w 1912, co czyni je najstarszym, wciąż czynnym obiektem w Anglii. Od czasu do czasu organizowane są tam pokazy starych oraz niemych filmów, na które sumiennie poluję. Równie sumiennie staram się wprosić na wycieczkę. Czas pokaże, czy skutecznie.

Clevedon może też się poszczycić byciem pierwszym miastem, gdzie na dużą skalę zaczęło produkować penicilinę, która posłużyła się do ratowania życia żołnierzom podczas Drugiej Wojny Światowej.

Na tym skończę ten ogółowy i – mam nadzieję – niezbyt nudny opis tego spokojnego, a jednak napchanego historią miejsca w Anglii. Po kolei zwiedzam niektóre z wyżej wymienionych atrakcji, na temat których napiszę osobne notki i przybliżę piękno tych miejsc w jakiejś ładnej, opisowej (i zdjęciowej) formie.

Cóż, taki przynajmniej mam zamiar!

Mefisto

#137. Kącik Podróżniczy nr 1 – Clevedon Read More »

Scroll to Top