moveout

#176. Wesoły wpis!

Nadszedł ten wyczekiwany przeze mnie moment, kiedy to mogę światu obwieścić, że zdaliśmy klucze od tamtego domu i wzięliśmy pierwszy głęboki oddech pełen wolności od przenoszenia i sprzątania. Zostało jeszcze rozpakowywanie, ale to idzie nam jakoś sprawniej. To ostatnia przeprowadzka w Anglii, więc z lekkością idzie nam rozpakowywanie kolejnych siatek i układanie rzeczy na “swoje miejsce”.

Chociaż cały czas się łapie na tym, że mówię “przy następnej przeprowadzce”. Następnej (w tym kraju) już nie będzie! 😀 W tej chwili brzmi to dla mnie conajmniej kosmicznie!

Na pomoc przybyła też moja matka, która narzuciła nam takie tempo, że to cud, że żyjemy. Chociaż jej pomoc była nieoceniona to jednak było parę momentów, gdzie byłem na skraju załamania. W życiu tak się nie nabiegałem z rzeczami, jak nabiegałem się za nią, żeby nie wyrzucała Smoczyńskiemu zabawek albo nie pakowała śmieci do auta. :<

W międzyczasie zmieniłem też pracę! Podoba mi się organizacja wszystkiego w nowym miejscu (tzn. nie muszę sam pisać stosów notatek tylko mam je gotowe i mogę robić rzeczy nie umiejąc ich robić!), wyluzowany sposób pracy (bo jest nas od groma i ciut ciut, i zawsze się zdąży), nowa pani menadżer zachęca nas do apprenticeshipów (opisałem je trochę tutaj), więc zaświeciły mi się oczka. Mam zielone światło, aby zacząć level 4, czyli idę na studia! 😀 Mój cel to level 6, czyli licencjat, a potem, jeśli się uda, level 7, czyli magisterka. Pod koniec miesiąca idę się popytać, co i jak, bo odkąd byłem apprenticem zmieniło się trochę rzeczy. 😀

To wszystko wpłynęło też bardzo dobrze na nasz budżet, co mnie cieszy, bo można kupić więcej gier! 😀 Ostatnio kupiłem Dragon Age: Origins z dodatkiem Awakening, bo te (w sensie płyty) zostały w Polsce i jak tylko skończę Dragon Age: Inquisition to zajmę się pierwszą częścią (zaraz po grze Cultist Simulator, bo i ta mi wpadła dzięki Humble Bundle). Będę się też brał za wszystkie gry z serii Assassin’s Creed i mam w sumie kilka innych serii gier, więc 2019 będzie rokiem produkcji AAA. Aczkolwiek nie zdziwcie się, jeśli ich opisy pojawią się w 2020. 😀

No i mam w końcu Heroes of Might & Magic III! Jedna z moich ulubionych gier z dzieciństwa trafiła w końcu do mojej kolekcji! Jestem tak tym faktem uradowany, że czuję się, jakbym miał znowu 10 lat i obrywał bęcki od komputera tak bardzo, aż w ruch szły kody do momentu, kiedy pół ekranu było zasypane komunikatem “oszust”. 😛

Nie muszę chyba też pisać, że do Monster Prom wyszedł dodatek, za który się właśnie zabrałem i jestem na etapie randkowania z komputerem z biblioteki. Jeśli tak często będę grał w tą grę to najpewniej zgnije mi mózg do reszty! 😀

Smoczyński za to gra w swoje gry edukacyjne, z których jest niesamowicie zadowolony. Poprawiła mu się motoryka palców, uwielbia wciskać wszelkie przyciski (także przypięcie go do fotelika, czy krzesła nie ma już trochę sensu :P), a najbardziej wsadzać palce do dziurek od klucza. Jedna już została zaszpachlowana, bo paluch mało co nie uktnął…

Szukaliśmy mu telefonu, aby miał więcej ciekawych gier (i nie rozładowywał mi mojego telefonu, bo jednak czasem się on przydaje, a te gry żrą prąd jak głupie). Wszystkie dziecioodporne modele są tak ciężkie, że gdyby nimi rzucić w kogoś to ten ktoś byłby martwy. Padła więc decyzja “Mefciu, kup sobie Samsunga S9, a jemu oddaj S7”. Zerkając na stronę Samsunga zauważyłem, że wychodzi S10 i z takim typowym dla mnie uśmiechem (zwanym też diabelskim) zapytałem się, czy nie chce. Połówkę ogarnęła radość, poczytała, potwierdziła, więc zamówiłem w przedsprzedaży. I pierwszy raz tak bardzo oboje czekamy na dzień kobiet, bo wtedy ma przyjść. 😛

Swoją drogą mogę oficjalnie powiedzieć: zaczęło się! Smoczyński wpadł w nasz zwyczaj dziedziczenia telefonów po sobie. 🙂 Na razie będzie go używał jedynie kilka razy w ciągu dnia po maksymalnie 10 minut na raz, bo w końcu to dziecko i się szybko nudzi. 😛

Na sam koniec powiem, że byliśmy też sprezentować naszemu rydwanowi grozy nowe opony (zwane też bucikami), bo stare się wytarły (bo jak się człowiek tyle przeprowadza to nawet auto mówi dość). Pokręciliśmy się po salonie, pooglądaliśmy nowe modele aut, pomierzyliśmy pojemność bagażnika Smoczyńskim i przede wszystkim miło spędziliśmy czas. 😛 Widzieliśmy nowszą wersję naszego pojazdu i jesteśmy nią zachwyceni. Nie powiem, że kusi, ale nie mamy potrzeby posiadania dwóch aut. Na razie. :>

IMG_20190302_205224

Mefisto

#176. Wesoły wpis! Read More »

#172. Żyjemy! cz.3

To chyba ostatni wpis z tej mini-serii, która pozwala mi oderwać się czasem od wiru przeprowadzki i wrócić tutaj na bloga. Chyba, bo być może już jutro zaczną wracać normalne notki (o ile można je takimi nazwać :P). Komputer już poskładany – tylko prądu mi trzeba! (bo nie ma gniazdka i trzeba kabel ciągnąć)

Przeprowadzka idzie nam błyskawicznie dzięki pomocy mojej matki. Nie dlatego, że ona dużo robi, ale dlatego, że my biegamy jak mróweczki, aby ona czegoś NIE ZROBIŁA. Dosłownie taki mentalny bicz na nas. Moja matka, niestety, pcha się wszędzie tam, gdzie nie powinna (próbuje mi układać rzeczy w nowym mieszkaniu, próbuje wyrzucać niepotrzebne rzeczy w popednim, a niepotrzebne wg. niej są zabawki Smoczyńskiego). Na szczęście upchnęliśmy ją tam, gdzie nie zrobi szkód, a ona będzie się czuła potrzebna, więc na razie jest spokój. 🙂

Doceniam to, że mimo wszystko stara się nie włazić nam pod nogi i nawet zrezygnowała z perfum, bo wszyscy dzielimy alergię na tenże wynalazek – oczywiście w różnym stopniu. Razem z Połówką nie pokazujemy tego tak po sobie, ale jak Smoczyński zaczął ostentacyjnie kichać, kaszleć, prychać i uciekać od swojej babci to już nie było odwrotu. 😀

Co do przeprowadzki to mamy już sporo rzeczy przewiezione, trochę mebli kupionych, Smoczyński ma swój park rozrywki, po którym biega jak opętany (składa się póki co z ogrodzenia oraz tego i tego). Oczywiście nasz mały pędrak próbuje włazić do namiotu przez najmniejszą możliwą dziurę…

Swoją drogą to on dostał tyle zabawek ostatnio, że już sam nie wie, czym ma się bawić. Pfff, amator! 😀

Ostatnio też byliśmy po jedzenie na wynos w chińskiej knajpie i zamówiliśmy w sumie 6 porcji z czego 3 były bardzo duże. Kobieta z przerażeniem pytała, czy na pewno tyle chcemy, bo to porcja dla 5 osób (a nas 3 plus Smoczyński). Poczuliśmy się niedocenieni. 😛

Czeka nas jeszcze trochę pracy, ale zbliżamy się do końca. W końcu! Nie lubię przeprowadzek, a w szczególności takich wymuszonych. Ale to jest już raczej ostatnia przeprowadzka w tym kraju. 😉

Mam nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie i za około dwa tygodnie pożegnamy ten wyczerpujący etap życia na dobre!

Mefisto

 

#172. Żyjemy! cz.3 Read More »

#171. Żyjemy! cz.2

Tak, ta notka to znak, że wciąż przechodzimy armagedon i nie jestem w stanie wrócić do tak bardzo pożądanej przeze mnie “normalności”. Przede wszystkim nie mam normalnego dostępu do mojego komputera, więc notki wiszą sobie nieskończone, bo wszystkie zdjęcia, czy screenshoty utknęły poza moim zasięgiem. Mam pod ręką jedynie laptopa, a tam jedyne, co jest mojego, to konto na steamie i dostęp do bloga. 😀

Stwierdziłem sobie, że skoro nie mogę egzystować normalnie, to będę egzystować najlepiej jak umiem przy obecnej sytuacji. Czyli z notek informacyjnych zrobiła się mini seria odnośnie obecnej przeprowadzki, chorowania i typowej dawki gier. 😛

Zacznijmy od kwestii zdrowotnych: Smoczyński miał szkarlatynę, a nie ospę. Dlatego w szspitalu nie działały paracetamole, czy ibuprofeny, a dziecko odżyło po antybiotyku (w domu podobny efekt mieliśmy przy magicznym kebabie).

Niestety wciąż jest z nami kiepsko. Byliśmy u lekarza i werdykt: przyjść za tydzień, łykać paracetamol. Szkoda tylko, że ile lat tu mieszkam, tyle lat próbuję (nieskutecznie) poinformować ich, że paracetamol powoduje u mnie wymioty. I za każdym razem patrzy na mnie (ten sam lekarz), jakbym mu babcię obraził. Bo ich uniwersalny lek na wszystko nie działa w moim przypadku.

Do lekarza będziemy szli niedługo. Niestety…

Przeprowadzka przebiega nam świetnie. Połówka przewiozła taki materac w aucie, w którym bagażnik jest wielkości przeciętnej torby sportowej, a jedno siedzenie z tyłu jest zajęte przez dziecięcy fotelik, którego nie potrafimy zdjąć. 😀 Ja wiem, że materac był zwinięty, ale to i tak przednio wyglądało, kiedy rozwijał się już w momencie wyciągania i wyglądało to tak, jakby zmieścił się tam niezwinięty. 😀

Wszystko idzie nam jednak jak krew z nosa, ponieważ musimy pomalować ściany, a to jest masakra w wypadku dwóch chorych stworzeń. Póki co sypialnia jest gotowa i tam urzędujemy, ale mieliśmy trochę przebojów. Np. mieliśmy zrobić biały pasek na górze ściany, ale się nie da, bo wychodzi szlaczek – wspaniałe, równe ściany… Jakby tego było mało to Smoczyński już polizał ścianę. W końcu nowy dom, nowy smak… 😛 Dywan też w sumie spróbował, a mamy nowiutki, świeżo położony…

Chociaż jesteśmy skupieni na kwestiach zdrowotno-przeprowadzkowych to jednak udało mi się naciągnąć Połówkę na grę Watch Dogs 2 z dodatkami i dodatki do Watch Dogs. A Połówka za to naciągnęła mnie na wiertarkę. Zdecydowanie jesteśmy dziwni w kwestii robienia sobie prezentów. 😛

Liczę, że w przyszłym tygodniu skończymy malować i przenosić rzeczy, a potem pójdzie już z górki. Co jak co, ale zaczynam tęsknić za moim kartoflem z Dragon Age Inquisition… 😛

Trzymajcie kciuki, aby to wszystko poszło sprawnie, bo chciałbym jednak tą naszą “normalność”!

Mefisto

#171. Żyjemy! cz.2 Read More »

#166. Nieoczekiwany zwrot akcji

Okres świąteczny to czas, kiedy zdecydowanie za dużo daję notek z przemyśleniami, życzeniami i potem się zastanawiam, czy na pewno chcę dodawać tak szybko kolejną notkę. Z drugiej strony co chwilę coś się dzieje, więc może warto to zebrać jakoś w całość?

Od razu zacznę od tego, że problem z mieszkaniem sam się rozwiązał i to w nieoczekiwany sposób. Nie będę już wchodził w szczegóły, ale to można w sumie w skrócie napisać: nie chcieli przyjść po mieszkanie, to mieszkanie przyszło po nich. 😛 Już wiem jak zdziwiony musiał być Mahomet, kiedy góra przylazła do niego…

Wróciłem do trochę aktywniejszego rysowania. Było mi to potrzebne do przetrwania trudnych chwil i popełniłem kilka rysunków oraz szkicy… Powoli coś tam sobie maluję, bo na razie nie mogę poświęcić temu więcej uwagi, ale zawsze coś tam sobie nabazgram. Plan jest taki, że będę to okazjonalnie wrzucał na instagrama. Nie wiem jednak, czy wszystko, co narysuję, tam wrzucę, czy może jednak reaktywuję swoją stronę i tam skupię moją “twórczość”. Na razie zajęty jestem bazgraniem zwierzątek, pakowaniem gratów i nauką obsługi nowego programu graficznego (całkiem fajnego swoją drogą, ale skróty klawiszowe ma trochę inaczej niż poprzedni program i się sporo dzieje, jak próbuję coś poprawić :P)!

Co do instagrama to dodałem go do panelu/menu po lewej, więc można sobie podejrzeć co się tam dzieje. 🙂

Ostatnio miałem też przerwę w graniu z powodu doła i Połówka tak się wystraszyła, że pogoniła mnie do kupienia sobie jakiś gier. Kupiłem sobie Dragon Age: Inquisition i Mass Effect: Andromeda na pocieszenie. Podziałało i teraz jestem inkwizytorem z postacią, która wygląda jak kartofel (kocham tworzenie postaci w Dragon Age – zawsze wychodzi mi jakieś warzywo rzucające kulami ognia). 😀

The Long Dark w końcu wypuściło poprawione epizody pierwszy i drugi, więc zamierzam się za nie zabrać w najbliższym czasie. Poprawili chyba wszystko, co dręczyło ludzi: dialogi, brak podkładu głosowego w niektórych momentach, animacje, więc będzie to kompletnie nowa i świeża przygoda!

Ze spraw blogowych: zaktualizowałem linki. Dodałem kilka nowych blogów (alfabetycznie, aby się nikt nie kłócił o kolejność :P). Jeszcze mam kilka blogów do nadrobienia, więc powolutku się za to biorę.

Wrzuciłem też filmiki na youtube. Z racji tego, że non stop choruję, nagrałem coś krótszego, ale równie milutkiego. Mam nadzieję, że polubicie! 🙂

Ostatnia ze spraw blogowych, która spędza mi sen z powiek: czemu przycisk do publikacji notek jest różowy? Przecież on z niebieskimi elementami się gryzie… Czy to z jakiegoś powodu, czy komuś się nudziło? Po co, dlaczego, za co, jak, kiedy… Tyle pytań, tak mało odpowiedzi!

Smoczyński udowodnił mi, że jest cwaną bestią: mam aplikację na telefonie z grą dla dzieci w jego wieku. Apka ta ma zabezpieczenie, aby dziecko przypadkiem gry nie wyłączyło. Nie dość, że odblokował telefon, to jeszcze zrobił screenshota! 😛 A ja się muszę męczyć z jedną i drugą rzeczą…

Swoją drogą to dziecko znalazło sobie nową zabawę: nauczył się wchodzić na kanapę, więc ma dosłownie kilkunastominutowe sesje wchodzenia i schodzenia z łóżka. Oczywiście pilnujemy, aby złaził stylem klasycznym, a on woli styl dowolony (znaczy, że głowa idzie pierwsza).

Chciałem napisać o czymś jeszcze, ale… zapomniałem. 🙂 Może przy następnej notce mi się przypomni!

Mefisto

#166. Nieoczekiwany zwrot akcji Read More »

#159. Koczownik

Zacznę od tego, że trafia mnie już szlag z właścicielami mieszkań w Anglii. Postanowił sprzedać dom, więc dostaliśmy wypowiedzenie. Arghh! Nie powiem, co i gdzie mu życzę, bo jednak chciałbym, aby ten blog został kulturalnym miejscem.

Tyle dobrego, że nie chciało nam się rozpakowywać do końca, więc część rzeczy jest już spakowana. Ale tak szczerze to nie widzę sensu wydawać blisko trzy tysiące funtów (nie licząc kosztu przewozu rzeczy), aby za kilka miesięcy znowu wylecieć, bo ceny mieszkań lecą w górę, więc wszyscy sprzedają, bo widzą w tym czysty zysk. Dlatego poważnie zastanawiam się nad powrotem do Polski, bo mam już po prostu tego po dziurki w nosie i nowe życie mogę równie dobrze zacząć tam.

Jakby mało było nieszczęść to Smoczyński spadł z łóżka. Ze mną. Bo próbowałem go łapać. Przez sen. Jemu na szczęście nic nie jest, bo upadł na samą podłogę, a ja mam guza na udzie, bo po drodze wpadłem na szafkę. Już nie wspomnę, że następnego dnia wbiegł na moje kolano i jemu znowu nic, a ja mam kolejnego siniaka. Z czego on jest zrobiony?!

Kolejna smutna wiadomość to taka, że skończyłem grać w Assassin’s Creed Odyssey. Tak mi się dobrze grało, że przeciągałem ukończenie gry najdłużej jak się dało. Aczkolwiek zamierzam przejść wszystkie pozostałe części z Assassin’s Creed, bo dzięki przecenom na Black Friday dorobiłem się kilku pozycji, których mi brakowało (i dostałem Rayman Legends jako gratis :D). Pocieszające jest to, że zamierzają wydać kilka dodatków do gry, więc jeszcze do tego tytułu wrócę. 🙂

(proszę mi nie przypominać, że pisałem o fakcie, iż mam masę gier, w które nie zagrałem i chciałem zająć się wpierw nimi niż kupować coś nowego – jestem tego świadom, dlatego szybko zabieram się za inne gry, aby móc kupować więcej nowych 😀)

Co do przecen na Black Friday to zakupiliśmy Alexę trzeciej generacji. Nie jest najgorzej, bo nie wtrynia się co chwile, jak tylko wyczuje, że ktoś zamierza powiedzieć “Alexa”. Ale i tak doprowadza do szału. 😛 I ciężko ją uciszyć. Trzeba użyć komendy administratora “f**k you”, a i to czasem nie działa. 😛

Jeśli chodzi o kwestię pracy to jestem w trakcie zmiany na inną, ale wciąż w obrębie urzędu. Nie oznacza to jednak, że będę w stanie kontynuować serię z życia urzędnika, bo nowa praca ma mnie odciąć od większości ludzi (czyli źródła mojego stresu). No, ale to czas pokaże.

Chociaż według lekarzy powinienem wrzucić bardziej na luz i odpocząć (czytaj: zrezygnować na jakiś czas z pracy). Jestem tego świadom, ale realia mojego życia na to nie pozwalają (bo za co sfinansuję mój koczowniczy tryb życia?). Może i wrzucam spory ciężar na swoje barki, ale chcę mieć pewność, że moja rodzina ma wszystko zapewnione.

W życiu nie sądziłem, że cokolwiek może mnie bardziej przemielić niż to, co spotkało mnie, Smoczyńskiego i Połówkę w tym roku. Nie chciałbym przez to tracić motywacji, ale to jest naprawdę trudne. Momentami boję się, że nawet i bloga porzucę, bo mi braknie sił. A byłoby mi szkoda, bo to jeden z blogów, który przetrwał ponad 2 lata i dał mi sporo radości. Na razie – na szczęście – mam trochę zapasu notek i może uda się na tym przetrwać ten armagedon.

Chociaż ten strach napędza moją wenę, bo w miarę idzie mi pisanie notek. Mam tylko dwie zaległe gry do zrecenzowania i cztery nowe do opisania.

Żeby już nie smęcić to napiszę trochę o świecie gier. 🙂 Wyszedł Beholder 2! Miałem już okazję przekonać się o świetności tego tytułu w becie, więc bez chwili zawachania dokonałem zakupu (w szczególności, że miałem jeszcze kupon ze zniżką na 20% :D). Powiem wam, że twórcy stworzyli majstersztyk pod każdym względem. 🙂 I zmienili kilka rzeczy, więc nie ma co się sugerować do końca betą. 😀

Zacząłem też grać w pierwszą część Assassin’s Creed i pierwsze, co udało mi się zrobić to zepsuć samouczek. Wszystko przez to, że jest tam kompletnie inne sterowanie niż w Assassin’s Creed Odyssey. Akurat to udało mi się nagrać, więc filmik dodam do recenzji. 😀 Swoją drogą między pierwszą, a najnowszą częścią jest 11 lat różnicy? To znaczy, że byłem nastolatkiem, kiedy pierwszy raz w to grałem… Aż mi się tamte czasy przypomniały!

Zbliża się koniec roku, więc powoli przygotowuję listę trzech najlepszych gier na rok 2018. Podobną rzecz napisałem o 2017 i mam nadzieję, że to będzie taka blogowa tradycja. 😉 Notka pojawi się w styczniu – najpewniej zamiast jednej notki o grach. 😉

Intel znowu mnie zaskoczył, bowiem dostałem świąteczny prezent od nich w postaci kuponu na grę. Wybrałem Ashes of Singularity: Escalation i zacieszam z tego powodu. 🙂

Nagrywanie idzie w miarę dobrze – poza paroma problemami, które mam sam ze sobą. Nie wolno nagrywać filmików, jak jest się chorym. Dobrze, że to było coś lekkiego: inaczej odwaliłbym coś gorszego. 😉 Aczkolwiek mam szlaban na darcie się (wy tego nie słyszycie, bo wyciszyłem mój głos), bo prawie obudziłem Smoczyńskiego. Jak się nie będę pilnował to nie będę mógł nagrywać!

Tym razem tylko jeden, bo niestety dalej jestem chory, ale i Smoczyński jest chory, a także mam masę innych problemów, więc nie mam kiedy nagrywać. Jeśli się uda to nagram w nadchodzącym tygodniu.

Póki co musimy wszyscy wyzdrowieć i nabrać sił na walkę z rzeczywistością!

Mefisto

#159. Koczownik Read More »

#112. Znowu życie dało nam po pysku

Miała być notka z grą i nie będzie, bo jestem zły i zawiedziony. Właściciel mieszkania poinformował nas, że raczej nie przedłuża z nami kontraktu, bo kuzynka chce się wprowadzić. Okej, święte jego prawo. Szkoda tylko, że skusiliśmy się na to mieszkanie, bo w końcu miało być na kilka lat. Szkoda tylko, że rodzina nam je zafundowała jako prezent na “nowy start z dzieckiem”. Gdybym wiedział, to w okolicy były inne mieszkania za tą samą lub podobną cenę.

Straciłem całkowicie poczucie “domu”. Kiedy idę z jednego pokoju do drugiego, czuję pustkę. Wiszę w powietrzu. Znowu stałem się bezpański.

Po raz kolejny zaczynamy bieg o mieszkanie. W piątek skierowałem swoje kroki do urzędu miasta. Medycy od stanu mojej głowy podpowiedzieli, że wedle prawa angielskiego jestem już bezdomny i mogę ubiegać się od państwa o pomoc. Jak miło. Państwo jednak rzekło, że muszę mieć papierek, który oficjalnie wypowiada mi najem. Uderzyłem z tym do właściela i, jeżeli kuzynka rzeczywiście się wprowadza, to powinniśmy dostać go w poniedziałek.

W tym samym czasie szukamy prywatnie, bo rodzina zapowiedziała pomoc. Sam spojrzałem na nasze finansowe możliwości i stwierdzam: ciężkie, ale nie niemożliwe.

Ktoś zapytał się co ja takiego robię, że mam tak “ciekawe” życie. No nic nie robię. Może taki jest przepis? Przyznam, że w całym tym roztargnieniu mało nie pojechaliśmy do Walii zamiast do Bristolu… Sami widzicie, że choć się staramy, to nerwy targają nami przeokrutnie.

Druga okropna i wkurzająca sprawa, to sprawa chłopca o imieniu Alfie Evans, który zmarł w sobotę. Usłyszałem o nim, kiedy na ustach wszystkich była sprawa chłopca z podobnym problemem Charlie Gard. I muszę wylać kubeł już nie pomyj, a ścieków na brytyjskich lekarzy i ich cholerną dumę. Niestety, ale mam do czynienia z tymi patałachami i wiem, że daleko im chociażby do konowałów. Bo może mógłbym się zastanowić, czy to rodzina nie przesadza, gdyby nie to, że moja rodzina przez nich też przechodzi piekło.

Alfie nie miał postawionej diagnozy. Domniemano MMDS. Lekarze jednak nie mieli pewności, a mimo to odmówiono innym szpitalom podjęcia się diagnozy. Wydaje mi się, że wiem dlaczego.

Parę lat temu, gdy choroba połówki była dla nas dużo większą zagadką niż jest teraz, udaliśmy się do brytyjskich lekarzy z NHS i chodziliśmy do nich nasłuchując się bzdur i obelg. W końcu nie wytrzymałem, poinformowałem konowałów, że pójdę z połówką prywatnie i zażądałem dokumentów odnośnie ich “leczenia”. Po kilku dniach otrzymaliśmy list w kopercie zaadresowany do lekarzy z prywatnej placówki (podałem nazwę placówki podczas wizyty).

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedno zdanie:

IMG_20180428_220143a

Pani “doktor” chciała, aby lekarze poinformowali nas, że nie gwarantują nam badań w obecnym stanie zdrowia połówki. Czyli chciała chronić swój niedouczony tyłek, bo mogłoby jeszcze coś wyjść na badaniach (i w sumie wyszło, bo badanie zrobiliśmy w Polsce).

Medycyna nie spadła nam z drzewa z odpowiedziami na wszystko – sami musimy ich poszukać. Jej rozwój spowalniają wpierw lekarze przepełnieni pychą, kapłani i duchowni, potem fanatycy poglądowi, a na końcu tej listy koncerny farmaceutyczne, bo im akurat najmniej na tym zależy z racji tego, że oni zawsze będą zarabiać na chorobach.

A jak widzę takiego lekarza, który powie ci, że głodzenie dziecka to nie morderstwo, to mam ochotę pakować się i uciekać z tego kraju. Bo życie bywa przewrotne i może się zdarzyć, że któreś z nas skończy z taką opieką… Co gorsze: ten koleś z wyglądu jest podobny do doktora śmierć.

Mefisto

#112. Znowu życie dało nam po pysku Read More »

Scroll to Top