house

#407. House Flipper

House Flipper to ciekawa i bardzo relaksująca gra, stworzona w 2018 przez Empyrean, Frozen Distric oraz PlayWay S.A. Naszym zadaniem jest remontowanie domów według zleceń, a także kupowanie zaniedbanych, rozpadających się ruder i zamienianie ich w przytulne gniazdka.

Skupmy się wpierw na misjach. W nich mamy określone cele, które musimy osiągnąć, aby ukończyć dane zadanie. Z reguły ogranicza się to na malowaniu ścian, łataniu dziur, generalnym remoncie, dekorowaniu i meblowaniu pomieszczeń. Oczywiście możemy też wyburzać ściany, co jest – o dziwo – bardzo wciągającym aspektem gry. Wciągającym do tego stopnia, że kilka razy nazbyt się rozpędziłem i rozwaliłem o kilka ścian za dużo.

Mamy też możliwość montowania armatury łazienkowej, kaloryferów, klimatyzacji… Przy tego typu rzeczach nie tylko musimy umieścić obiekt, ale też go zamontować: podłączyć kable, rury, poskręcać śrubki, itd. Z początku jest to ciekawe zajęcie, ale w moim przypadku szybko mi się to znudziło. Za dużo było z tym roboty! Na szczęście twórcy wprowadzili system umiejętności i takie składanie można sobie “przyśpieszyć”.

W przypadku remontu domów mamy wolną rękę. Możemy odnowić je tak, jak nam się podoba i wystawić na aukcję. Oczywiście, jeśli lubimy zbierać osiągnięcia (np. na platformie Steam), to można kierować się sugestiami potencjalnych kupujących, aby zrobić dom wedle ich upodobań i zwiększyć szansę na to, że to właśnie oni kupią ten budynek od nas. Muszę jednak przyznać, że to bywa czasem ciężkie, bo pod koniec remontu znaczenie mają już tylko niewielkie detale.

Gra nie posiada skomplikowanych opcji wyboru, dlatego nie musimy się martwić wyborem setki detergentów, aby wyczyścić brud. Wystarczy nam mop i każde zabrudzenie z podłogi, szafek, czy ścian nie jest nam straszne! Szczerze mówiąc to chciałbym mieć takiego mopa, którym pomacham w powietrzu i w domu nagle robi się czysto… Nie jest to jednak koniec “smaczków” z tego tytułu: nasza postać jest w stanie przenieść każdy przedmiot (nawet auto – i za to mamy osiągnięcie na Steamie!), a także odkurzyć rój karaluchów.

House Flipper jest, moim zdaniem, super relaksujący, chociaż bardzo powtarzalny. Zdecydowanie jednak sprawdza się jako odstresowacz, kiedy po prostu chcemy wyłączyć myśli i pomalować cały dom na jakieś fikuśne kolory (a potem przemalować, bo kłuje i w oczy, i w duszę). Albo “skosić” trawę miotaczem ognia. Lub też spalić nadmiar śmieci. Kto co lubi. 😉

Polecam!

Mefisto

#407. House Flipper Read More »

#117. Niepokonani!

Życie pisze najlepsze scenariusze. Gdybym zrobił film o życiu mojej rodziny, to pewnie sklasyfikowano go pod wszystkie możliwe gatunki, a kilka zapobiegawczo by stworzono, aby objąć bezmiar możliwości losu…

Zacznę od wyjaśnienia wpisu, który wpadł tutaj dosyć niedawno. Właściciel mieszkania zmienił zdanie i kazał nam wyprowadzić się wraz z końcem umowy, bo zamierza wynająć mieszkanie rodzinie, a nie przedłużać nam umowę o kolejny rok. Udało się dostać od niego wypowiedzenie w dwóch sztukach (bo jedno było “nielegalne”) i w urzędzie poprosiliśmy o pomoc, bo nam, wedle angielskiego prawa, przysługuje.

To będzie trzecia przeprowadzka w ledwie ponad rok. Nie muszę chyba pisać, co ja już od tych wyprowadzek dostaję…

Na szczęście znaleźliśmy lokum, które jak tylko zobaczyliśmy, to od razu je wybraliśmy. Jest to trzypokojowy domek niedaleko centrum Nailsea w bardzo dobrej cenie jak na jego wielkość. Domek jest sporo większy od obecnego mieszkania (trzy pokoje, schowek na piętrze i pod schodami, salon, łazienka, kuchnia oraz jadalnia). No i mamy ogródek, w którym można się skryć w cieniu drzewa albo urządzić grilla (co bardzo cieszy połówkę). Okolica wydaje się spokojna, a my mamy tylko jednego sąsiada obok – z drugiej strony są garaże (w tym jeden dla naszego czterokołowego członka rodziny).

Od rodziny dostałem też trochę grosza, aby mieć na przeprowadzkę i depozyt, co jest bardzo pomocne, bo trzeba kupić pralkę i lodówkę do nowego domu. Wciąż trwają rozmowy na temat zmywarki, ale ją raczej kupimy trochę później. Połówka za to znalazła już grilla do kupienia… (szybka bestia)

Szkoda mi tylko Smoczyńskiego, którego zmiana mieszkania na pewno zirytuje. Taki mały, a już w swoim życiu ma drugą przeprowadzkę na głowie.

Ale nagroda za naszą wytrwałość musiała na nas spaść: okazało się, że mam w swojej kolekcji monetę wartą kilka tysięcy funtów. Jakkolwiek życie mnie skopie, to los wynagrodzi nam nasze krzywdy. Smoczyński będzie miał na osiemnastkę wyjątkowy prezent. 😉 Znalazłem też kilka jednopensówek, których wartość wynosi do ośmiuset funtów – w tym dwie z 1971 z napisem “new penny”. Jest to szczególna data dla Wielkiej Brytanii, ponieważ w 1971 wprowadzono dzielenie się funta na 100 pensów. Do 15 lutego 1971 dzielił się na 240 pensów lub 20 szylingów.

Chociaż w naszym życiu panuje chaos, to jednak staramy się na niego reagować w pozytywny sposób i szukamy sposobów ukojenia zszarganych nerwów. Zabawne, że naszym najlepszym rozwiązaniem na walkę z obłędem jest wpadanie w jeszcze większe aczkolwiek kontrolowane przez nas szaleństwo.

Postanowiliśmy wszyscy troje walczyć, ale nie przejmować się. Nie takie piekło nam już los zgotował! Dlatego pomiędzy oglądaniem mieszkań i pakowaniem naszych gratów staraliśmy się relaksować i odwiedzać okoliczne miejsca, aby poznać ich historię. Próbowaliśmy też zrobić grilla, ale grill okazał się ognioodporny. Spaliliśmy całe opakowanie od grilla, ale sam węgiel miał nas w poważaniu…

(szaszłyki stały się jadalne po wizycie w piekarniku i smakowały prawie jak z grilla)

Odwiedziliśmy molo w Clevedon (o czym napiszę osobną notkę), gdzie Smoczyński patrzył z zaciekawieniem na fale, pospacerowaliśmy po zalesionych miejscach w okolicy podziwiając naturę nietkniętą kosiarką. Nawet udało się nam załapać na zdjęciu przejazd pociągu!

Wpadliśmy też do muzeum w Weston-Super-Mare, gdzie spotkaliśmy kawałek historii tego miasta i histerycznie śmiejącą się lalkę (o czym także wspomnę w osobnym wpisie, aby tego nie rozciągać nadmiernie).

Właściwie, patrząc na ilość zwiedzonych przeze mnie miejsc, postanowiłem stworzyć serię wpisów o różnych miejscach w Anglii i ich historii. Daleko nie wędruję – jak to ujął mój ojciec: jestem żeglarz, co wokół zarzuconej kowticy pływa. Ale jeśli już to robię, to wędruję w przedziwne miejsca, które najczęściej znajduję przypadkiem. Wpisy będą pojawiać się raz w miesiącu, w drugą środę miesiąca. 😉

Porozmawiałem też z pewną osobą, która poleciła mi miejsca warte obejrzenia. Moja lista powoli powiększa się o kolejne pozycje. 😉 Ponadto wymyśliłem sobie, aby zrobić listę (albo mapę) budek telefonicznych w Anglii, bo wręcz uwielbiam je fotografować. Takie moje dziwne hobby. 😉

Z racji faktu, że truskawka się poddała, adoptowaliśmy stratowaną miętę i małego pomidorka, który nie jest już mały, bo zaczął bardzo szybko rosnąć (jak Smoczyński). Okazało się, że mięta była zarażona mączniakiem i trzy pędy poszły do śmiecia. Czwarty wytrwał kilka dni dłużej i również przegrał z chorobą. Bok choy urósł, wyrosły nasiona, a potem zaczął umierać. Ale przynajmniej mamy nasiona.

IMG_20180425_180601

Wiem, że mamy dziwne hobby, ale w domowych warunkach prawie wyhodowaliśmy ziemniaka i w sumie to nas zachęciło. 😉 A skoro będziemy mieć ogródek… W sklepie Ikea widziałem już papryczki i mandarynki do hodowania… 😛 A mama Połówki (brzmi jak mama Muminka) wysłała nam już kilka opakowań nasion do zasadzenia w ogródku.

Przez to całe zamieszanie Kącik Techniczny stanął w miejscu, mimo iż pierwsza notka jest praktycznie gotowa. Zamierzam uporządkować to w miare szybkim czasie, mimo iż piorytet bierze teraz życie codzienne i pakowanie. Aczkolwiek myślę, że czerwiec to już zdecydowanie początek nowej serii. 🙂 Czuję się natchniony, aby cieszyć się życiem i robić to, co lubię!

Przeżyliśmy też scenę jak z horroru. W jednym z pokoi sufit został ciekawie przystrojony. Czym? Pajączkami. Małymy, rudymi, wrednymi pajączkami. Było ich ponad pięćdziesiąt. Usuwanie ich zajęło tylko godzinę. A może aż godzinę, bo cholery skakały jak opętane! Wszystko przez to, że pod oknem skoszono trawnik i nastąpiła wielka ucieczka wszelkich żyjątek. A wystarczyłoby nie kosić trawy…

Chociaż miałem dość,  to jednak cieszę się. Chciałem mieć ogródek i będę miał. I może nawet dobry los podaruje mi i mojej rodzince odrobinę spokoju. Na razie czekam z niecierpliwością na pierwszy czerwca, kiedy dadzą nam klucze i zaczniemy zapełniać kolejną kartę naszej historii! Trafił się nam udany dzień dziecka! 🙂

Mefisto

#117. Niepokonani! Read More »

Scroll to Top