Interpersonalnie

#289. Kącik Techniczny nr 20

Trwająca pandemia uświadomiła mi, że technologia może mieć w takim przypadku pozytywny i negatywny wpływ. W końcu kiedy wchodzisz na różne strony i czytasz o tym, jak ludzie się jednoczą, aby pomagać sobie nawzajem, to czujesz się dumny z gatunku ludzkiego. A chwilę po tym wchodzisz na inny serwis, czytasz o tym, że płoną maszty 5G (niekoniecznie 5G, ale kto głupiemu zabroni być głupim) i w duchu liczysz, że szlag nas wszystkich trafi, bo lepszego rozwiązania już nie będzie.

Najgorzej jest jak znani ci ludzie zasypują cię artykułami o tym, że 5G zrobi z ciebie geja albo załatwi ci koronawirusa.

Rosja od lat używa częstotliwości, na jakich ma działać 5G, do celów głównie militarnych oraz rządowych i jakoś nie widać u nich, aby co chwilę wybuchała pandemia wirusów, które wpadły na antenę i je rozrzuciło po całym kraju, bo przecież wirusy, tak jak BUD, teleportują się po falach radiowych (czyli m. in. po WiFi)! Zaznaczam, że to była ironia.

A gdyby 5G zmieniło komuś orientację na homoseksualną, zostałoby zakazane zanim byśmy się o nim dowiedzieli.

Dyskusję na temat bezpieczności 5G zostawiam jednak mądrzejszym od siebie. Zapraszam na film.

Mefisto

#289. Kącik Techniczny nr 20 Read More »

#288. Grow Home

323320_20180819094925_1

Kiedyś spotkałem się ze stwierdzeniem, że prędzej krowy będą latać (albo muczeć nie tą częścią ciała, co trzeba – nie pamiętam już) niż Ubisoft wypuści jakąś grę na system Linux/SteamOS. Żadne z powyższych się nie stało, mimo iż w 2015 Reflections, studio Ubisoftu, stworzyło tą krótką, ale przyjemną grę o nazwie Grow Home.

Początek gry to moment, kiedy pierdołowaty ja spotyka niezdarnego robota o nazwie BUD. I ja wcale nie jestem w tym momencie krytyczny – podkreślam fakt, że trafił swój na swego. Wszystko tylko i wyłącznie dlatego, że BUD musi wspinać się po każdej nierówności terenu, a każdą z jego rąk obsługujemy osobno bez względu na to, czy używamy do gry myszy i klawiatury, czy pada.

323320_20180819095022_1

Nasza przygoda zaczyna się w momencie, kiedy statek-matka, który swoją drogą nazywa się M.U.M., odkrywa planetę, gdzie jest w stanie rozwinąć się życie. W tymże świecie rośnie sobie coś, co nazywa się Gwiezdną Rośliną (Star Plant). Naszym zadaniem jest wspiąć się na roślinę i rozrosnąć ją do 2 tysięcy metrów wysokości, aby ta rozkwitła i dała nam nasionka. Roślinka potrzebuje energii, aby rosnąć, a my możemy pozyskać ją ze specjalnych latających kawałków ziemi. Pnącza są jednak zdradliwe i trzeba się nasilić sterując nimi, aby rosły tam, gdzie powinny.

323320_20180819210917_1

Oczywiście im dalej, tym trudniej i łatwiej spaść roztrzaskując się na drobny pył. Nie oznacza to końca gry. Pojawiamy się w Tele-Routerze i stamtąd możemy kontynuować przygodę lub też używać przedziwnych urządzeń do podróży między innymi Tele-Routerami (bowiem BUD teleportuje się po Wifi).

323320_20180819095454_1

Kiedy uda nam się osiągnąć nasz cel, gra rzuca nam wyzwanie jakim jest odnalezienie ośmiu nasionek, które niefortunnie spadły gdzieś albo na sam dół, albo na jakieś latające fragmenty terenu. Po zebraniu ich, BUD dostaje 5 dni wolnego w ramach nagrody.

323320_20180819233035_1

Gra jest zarazem prosta, przyjemna, ale też wymaga sporej ilości skupienia. Kontrolowanie BUDa nie jest trudne, ale nie jest też łatwe (w szczególności, jak mu się poplączą nogi i się wywróci). Ręka też jest pod ciągłym obciążeniem, skoro aby poruszać się w grze, należy klikać raz jeden przycisk myszki raz drugi. BUD w sumie tego nie ułatwia, bo wiele razy potknął się o własne robo-nogi i spadł. Dlatego zawsze byłem gotowy wręcz walnąć palcami w przyciski, aby nasz robocik przykleił się do podłoża. Nie wspomnę, ile razy ręce BUDa pracowały jak należy, a całe ciało obracało się jak kurczak na rożnie…

323320_20180819095227_1

BUD może zbierać też kryształki, aby doskonalić samego siebie i mieć dostęp do ulepszeń (np. rakietowego plecaka) lub zrywać kwiatki tudzież liście i latać sobie na nich…

Zdecydowanie polecam Grow Home – w szczególności, że przy każdej możliwej okazji gra jest dosyć mocno przeceniana. To najlepszy relaksująco-stresujący zabijacz czasu, w jaki ostatnio grałem!

(Taka ciekawostka na koniec: owce też można wrzucić do Tele-Routera, ale wygląda to bardzo źle :P)

Mefisto

#288. Grow Home Read More »

#287. Aktywne spędzanie kwarantanny

Dzień dobry wieczór!

Dzisiejszy wpis zacznę od pewnego wyznania. W tej notce, w piątym akapicie, pisałem o tym, że chcemy pojechać na Animecon mimo wszystko, chyba że dorwie nas jakaś dżuma. No i tak z Całością doszliśmy do wniosku, że WYKRAKAŁEM! PRZEPRASZAM! Cała na kwarantanna na świecie to moja wina! 😂

Chciałbym też podziękować Starej Pannie z Kotem za wyróżnienie w tym wpisie. To naprawdę miłe usłyszeć, że mój blog wciąż może się podobać! 😀

Kwarantanna trwa, a my staramy się być dzielni. Smoczyński znosi to bardzo kiepsko, tak kiepsko, że mu się bunt dwulatka przypomniał. Od jakiegoś czasu codziennie staje pod drzwiami wejściowymi i czeka. To jest w sumie dosyć przykry widok, bo do jego małych problemów doszedł problem całego świata, a on nie rozumie, dlaczego z dnia na dzień zmieniliśmy wszystko o 180 stopnii.

Staramy się organizować mu dzień, chociaż czasem jest z tym ciężko (np. jak nie prześpisz całej nocy, bo on się obudził i ryczał do późna, to nad ranem myślisz tylko, aby nie umrzeć). Słuchamy muzyki, oglądamy filmy na projektorze, układamy klocki, rysujemy, odrabiamy matmę (już wiecie, kto odrabia mi pracę domową 😂), rozkręcamy krzesło, elektronikę, kręcimy się na krześle, oglądamy animowanego Jasia Fasolę (którego można obejrzeć tutaj)…

Chyba najlepszym momentem są dla niego zakupy, bo po nich jedziemy na jakieś wygwizdowo, aby mógł się wybiegać. Ostatnio, podczas takiego wypadu, chciałem skorzystać z okazji i zrobić zdjęcie sianka, a on chciał dodać coś od siebie, więc powstało takie zdjęcie:

20200424_133216

Ale przynajmniej był zadowolony, że pomógł. 😀

To teraz trochę o Japesiu! 😀

Oglądanie filmów ma to do siebie, że jeśli je nagle zatrzymacie to możecie uzyskać śmieszny wyraz twarzy aktora lub aktorki. W Simsach jest podobnie.

13.02.2020_23-43-16
Siya postanowiła pomóc Japesiowi szybko i skutecznie odkochać się w niej puszczając soczystego bąka – wybaczcie, musiałem! 😂😂😂

Już nie wspomnę, że Japeś jest popularny w Simsach (w którymś dodatku dodali możliwość bycia sławną osobą) i zrobienie screenshota bez udziału zakochanych w nim Simów graniczy z cudem. 😂

09.02.2020_00-37-21

Jakby tak zebrać te nieudane screenshoty, to można by było jakąś alternatywną historię stworzyć. 🤔

No i przyznam się, że prawie skończyłem pisać o Japesiu i mam pomysł na kolejną historię. Zatem będzie kontynuacja… 😀

Siedzenie w domu sprzyja jednej rzeczy: zakupom online. I chociaż staram się mieć serce dla biednych kurierów, to jednak czasem się nie da wytrzymać. 😛 Podliczyłem Całości, że jeżdżenie do kawiarnii miesięcznie kosztowało nas tyle, co tania maszyna do kawy. Stwierdziliśmy, że w sumie możemy kupić i prawie miesiąc temu staliśmy się właścicielami tego cudeńka. Małe, proste w obsłudze, ale daje radę. Więcej nam nie trzeba, aby raz dziennie napić się latte i zjeść naleśnika (naleśników nie robi ta maszyna, ale gdyby robiła…! 😂).

IMG_20200401_170805

Oczywiście Całość widziała w kawiarni opakowaniez nazwą kawy, którą lubimy pić, więc udało mi się po nitce do kłębka znaleźć sprzedawcę. 😀

IMG_20200421_153804
To już druga zamówiona paczka z kawą – ulubioną wzięliśmy w większych opakowaniach, a nowe do spróbowania w mniejszych 😀

Kolejną ciekawą rzeczą była niespodzianka od Całości. Dostałem linijki, aby móc sobie radzić na studiach! 😀 Ale nie są to byle jakie linijki tylko zrobione z płytek drukowanych (takich jak od elektroniki) i są całkiem odporne.

IMG_20200407_151800

Szkoda tylko, że dostałem je na egzaminy, które się nie odbędą w takiej formie, jak planowano…

Skoro jesteśmy w temacie studiów: egzamin będzie tylko z pierwszego modułu matematyki w takiej formie, że wypełniał go online i będę miał na to dobę. Egzaminu z drugiego modułu nie będzie; oceny będą z prac, które się oddawało przez cały rok. No i wychodzi, że raczej mam wyróżnienie, bo mniej więcej wychodzi mi 90%. 😀

Z pierwszego modułu z matematyki została mi jedna praca do oddania, którą właśnie co skończyłem, będę skanował i wysyłał. ZATEM JESTEM WOLNY! 😂 Wolny aż do 7 maja, bo wtedy mam do oddania pracę z drugiego modułu informatyki… 😛

Udało się nam też zająć w końcu naszym “kinem domowym”. Musieliśmy kupić do tego Odroida N2, bo stary zawilgotniał w poprzednim domu i umarł. 😮 Póki co nie było okazji niczego obejrzeć (poza filmem Przerysowani i kilkoma kreskówkami), ale działa on w miarę sprawnie. Poza tym mamy jeszcze podłączoną konsolę oraz Steam Linka i można sobie pograć albo na Playstation, albo streamować gry z mojego komputera. 😀

IMG_20200406_234322

Przez ostatni miesiąc prawie w ogóle nie grałem. Uzależnienie od matmy pokonało uzależnienie od gier. 😂 Ale skoro ten etap mam (póki co) za sobą, to niedługo wracam do intensywnego grania. Humble Bundle było ostatnio łaskawe ze swoją ofertą i zgarnąłem takie gry jak: Hitman 2, Gris (które zainteresowało Starą Pannę z Kotem) oraz Two Point Hospital (o którym dowiedziałem się od Całości, bo jest wzorowane na grze Theme Hospital).

Muszę tylko dokończyć Max Gentlemen Sexy Business, bo to cholerstwo jest trudne do przejścia. Chyba już wiem, jak dotrzeć do zakończenia, ale głowy nie dam, bo ile razy byłem przekonany, że to koniec, a tutaj rzeczywstość przychodziła strzelić mnie po twarzy i jedziemy dalej! 😂

Hmm, myślę, że wypisałem wszystko, co pamiętam. Niestety, ale ilekroć chciałem o czymś napisać to moja dzieciorośl miała gorszą noc i niekiedy nawet uczyć się nie dało… 😛

Trwajmy w kwarantannie razem, ale osobno. 😉

Mefisto

#287. Aktywne spędzanie kwarantanny Read More »

#286. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.20 – Kino

Jako że film zaczynał się dopiero wieczorem, udali się wpierw do pizzerii, aby coś zjeść. Japeś zajął się pochłanianiem nienajgorszej pizzy, podczas gdy Siya i Jake wymieniali się energicznie poglądami. Taki stan rzeczy pasował Wędrowcowi najbardziej, bo nie musiał się w żadnym stopniu wysilać. Ponadto miał więcej jedzenia dla siebie…

Jedyne, co przyprawiało go o dreszcz to fakt, że jego towarzysz zerkał na niego od czasu do czasu.

– Pracujesz w szpitalu? – z zadumy wyrwał go głos Jake’a. Wędrowiec spojrzał w jego stronę pytająco, jakby sam nie wiedział. Przęłknął pośpiesznie pizzę, aby mu odpowiedzieć.

– Tak. – rzucił krótko. Cóż więcej mógłby w tej kwestii rzec?

– A co tam robisz? – chłopak oparł się o stół i patrzył na Wędrowca oczekując jakiejś bardziej rozbudowanej odpowiedzi.

– Chyba wszystko… – mruknął. Nie było to kłamstwem. Japeś był istną orkiestrą szpitalnym umiejętności: od czyszczenia podłóg do asystowania mopem przy operacjach. W ten sposób szpital oszczędzał na znieczuleniach.

Jake nie kontynuował tematu widząc, że jego rozmówca był wręcz niechętny w tej kwestii. Szybko zerknął na zegarek w telefonie i zaproponował, aby udać się w stronę kina, bo za niedługo mieli zacząć wyświetlać film.

Dotarli na miejsce dosyć szybko. Jake zajął się kupnem biletów, a Siya z Japesiem wybrali przekąski. Razem udali się do sali i czekali, aż na olbrzymim ekranie wyświetlił się film. Kiedy usiedli, Siya wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z Jake’iem i zamienili się miejscami, przez co Jake siedział teraz między nimi. Wędrowiec zaczął się zastanawiać, czy to spotkanie było jednak takie przypadkowe…

Wtem światła przyciemniały, a na ekranie wyświetlił się film. Stopniowo zwiększające się napięcie grozy uświadomiło Japesiowi, że ten film to horror. Wędrowiec zaczął żałować, że nie zadławił się kanapką, pizzą, ani nie przejechał go walec. Mogła go nawet zadziobać mewa. Miał w tej chwili okropnie małą odporność na straszne rzeczy, więc mimowolnie wbiło go w fotel. Im dłużej seans trwał, tym gorzej rozwijała się fabuła, a Wędrowiec przyłapał siebie na wtulaniu się w ramię Jake’a. To samo robiła Siya, która również nie spodziewała się tego, co zgotował im ich przyjaciel.

Chłopak za to wydawał się rozbawiony tą sytuacją widząc dwójkę jego znajomych w kompletnym przerażeniu. Widać było po nim, że ciekawiło go to bardziej niż sam film, bo co chwilę oglądał się na bok patrząc jak Japeś i Siya wbijają mu się paznokciami w skórę.

Dziewczyna w pewnym momencie przeprosiła ich oboje i uciekła tłumacząc się tym, że czegoś pilnie potrzebowano u niej w pracy. Wędrowiec poczuł się, jakby go właśnie sprzedała na części, a on mógł się tylko przytulić do rzeźnika i czekać, aż ten przerobi go na szynkę.

Film skończył się niedługo po wyjściu dziewczyny i Japeś, dziękując magii, liczył na to, że Jake też będzie musiał pójść. On zdawał się mieć jednak inne plany.

– To co? Chcesz iść do domu? Czy może wyskoczymy na chwilę do klubu? – zaproponował. Wędrowiec już miał zadecydować (pierwszy raz tego dnia), ale chłopak ani myślał dać mu dokończyć. – Myślę, że w klubie może być dziś ciekawie.

W niedługim czasie dotarli do miejsca, gdzie w najlepsze rozkręcała się impreza. W środku było głośno i duszno, a ludzie obijali się od siebie pod wpływem chwili (i alkoholu). Japeś nie wiedział jakim cudem tak sprawnie przebili się przez tańczącą masę. Zajął miejsce przy stole, podczas gdy Jake obiecał wrócić z “czymś dobrym”.

Głośna muzyka nie poprawiała stanu Wędrowca. Nie czuł się ani trochę swobodnie w takim miejscu, dziesiątki par oczu obserwujące go ukradkiem doprowadzały go do szaleństwa. Jak ludzie mogli czuć się dobrze w tej kakofonicznej, klaustrofobicznej kaźni? Przecież było tysiące innych sposobów (które akurat Japesiowi nie przychodziły do głowy), w jaki można była spędzić wolny czas…

09.02.2020_00-40-30

Mimo tego cierpliwie czekał na powrót swojego towarzysza.

Jake w tym czasie zamówił dwa drinki przy barze i przeciskając się przez tłumy wracał do stolika. W tej gęstwinie nikt nie mógł zauważyć, jak chłopak ukradkiem dosypał czegoś do jednego z napojów.

– Proszę. – postawił przed Wędrowcem przyprawiony drink. – Myślę, że to poprawi ci humor.

Mefisto

#286. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.20 – Kino Read More »

#285. Star Wars: The Force Unleashed

32430_20190519021030_1

Star Wars: The Force Unleashed to gra z serii Star Wars, którą twórcy umieścili w wydarzeniach między trzecim a czwartym filmem z tej serii. Tytuł ten powstał pod skrzydłami LucasArts z premierą w listopadzie 2009. Przyznam szczerze, że to pierwszy opis gry pisany przeze mnie z taką boleścią.

Moje pierwsze odczucie jest takie, że ktoś miał bardzo dużo dobrych chęci i pomysł na ciekawą fabułę, ale pisał ją na kolanie podczas przerwy na papierosa. Postacie są świetne, podkład głosowy jest dopasowany do sytuacji, ale sama historia jest tak… niepełna? Nawet nie wiem jak to opisać – jakby zabrakło jej ducha.

Nasza historia zaczyna się od Darth Vadera przybywającego na planetę Kashyyyk w celu zabicia ukrywającego się tam Jedi. Mamy okazję pograć silną postacią, możemy rzucać czym i kim popadnie, a wrogów tniemy na plasterki w chwilę. Vader odnajduje Jedi, a wraz z nim jego syna, w którym drzemie wielki potencjał, więc zamiast pozwolić chłopca rozstrzelać, zabija swoich żołnierzy i potajemnie zabiera małego ze sobą jako swego ucznia.

32430_20190519022144_1

Następnie widzimy dorosłego już mężczyznę (zwanego przez wszystkich pieszczotliwie chłopcem), którego Vader wysyła w pogoń za różnymi Jedi. Ma go to przygotować do walki z Imperatorem u boku swego mistrza. Jednym z celi jest Generał Kota przepowiadający nam, że widzi siebie w roli naszego mentora. Oczywiście nim wyruszymy musimy uporać się z samouczkiem. Troszkę się z tym spóźnili…

W tym momencie spotykamy też Proxy – robota-zabójcę starającego się trafić na właściwy moment, aby nas zabić i pilotkę Juno, która później okaże się naszym wątkiem miłosnym. Swoją drogą spotkanie z Juno było urocze: “cześć, jestem Starkiller, miałem już siedmiu pilotów, wszyscy nie żyją”. Nie ma chyba piękniejszego sposobu na powiedzenie: “związek ze mną jest bardziej jak skomplikowany”.

Po wykonaniu zadania spotykamy się z naszym przełożonym, a ten sieka nas na plasterki i ciska nami po sali, bo szpiedzy Imperatora siedzieli nam na ogonie, a ten miał nie wiedzieć, że istniejemy. Zostajemy wyrzuceni poza statek, aby zostać później reanimowanym przez Vadera. Dostajemy nową misję: stworzyć sojusz wystarczająco silny, aby mógł pokonać Imperium.

Zaczynamy od zabrania pijanego Kota z kantyny (jakkolwiek dziwnie to brzmi), potem ruszamy na Kashyyyk, gdzie mamy znaleźć coś cennego, co należy do przyjaciela Koty. Spotykamy tam księżniczkę Leię będącą politycznym zakładnikiem, a ona daje nam zadanie uwolnienia pojmanych Wookie. Następnie wyruszamy na planetę Felucia, aby uratować senatora Baila Organa i zacząć tworzyć sojusz. W tym momencie włącza się Vader, który aresztuje zebranych senatorów, a nas próbuje (znowu) zabić. Okazuje się, że całe nasze starania były tylko po to, aby odkryć tożsamość przeciwników Imperium.

Starkiller przeżywa starcie i wyrusza na Gwiazdę Śmierci, aby uwolnić więźniów i zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem…

Mechanika gry jest prosta i trudna zarazem. Mamy do dyspozycji masę umiejętności, ale przy większości z nich musimy sami poszukać odpowiedniej kombinacji klawiszy. Z podstawowych ataków przypadły mi do gustu błyskawice, bo można było szybko siekać wszystko na odległość. Poza tym mamy też “quick time events”, które dawały nam dostęp do ciekawych sposobów wykończenia przeciwnika.

Najbardziej przypadło mi do gustu coś, co twórcy określili “realistyczną reakcją przeciwników”. Biegnący w moją stroną szturmowiec się wywalił. To było takie prawdziwe, takie piękne… Żałuję, że nie nagrywałem! Inny za to tęsknym wzrokiem patrzył się na karabin, który mu wyrwałem za pomocą mocy. To spojrzenie dokładnie opisywało to, jak bardzo miał przerąbane.

Na grę zeszło mi całe osiem godzin i jestem w szoku, ale jednocześnie mnie to nie dziwi. Fabuły było mało. Podejrzewam, że mogłoby być jej więcej, ale prawdopodobnie wycięto to i owo, aby minimalizować koszta. Historia Starkillera mogłaby być fajna, budować napięcie, a ostatecznie przeleciała mi przed oczyma i nawet nie zdążyłem poczuć tego przywiązania, jakie z reguły czuję przy porywających tytułach.

The Force Unleashed ma też taką wadę, że jest bardzo kiepskim portem z konsoli, więc błąd błędem pogania. Czytając komentarze innych graczy myślałem sobie, że przecież nie może być aż tak źle, ale myliłem się i to bardzo. Jak raz mi się wykrzaczyła gra, tak potem wykrzaczała się nagminnie.

32430_20190519214758_1

32430_20190519022051_1
Tyle błędów w grze, że aż Vaderowi łeb się od tego przegrzewa 😛

Nie mówię tej grze “nie”, ale spodziewałem się czegoś innego. Ma ona wiele ciekawych elementów, ale one – jak już wcześniej pisałem – wydają się być w pewnym momencie ucięte i ciężko się o nie zaczepić. Starałem się znaleźć coś całkowicie pozytywnego, ale to jest strasznie trudne, bo chociaż sporych ambicji twórców, gra nie spełniła do końca moich oczekiwań… Mam nadzieję, że druga część poprawi trochę zdanie o tej pierwszej.

 

Mefisto

#285. Star Wars: The Force Unleashed Read More »

#284. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.19 – Spacer

Siya patrzyła na zmarnowanego Japesia. Patrzyła też czasem na Smoka, który siedział potulnie i merdał ogonem. Jego oczy zdawały się wręcz wołać “babeczka truskawowa”. Wróciła jednak wzrokiem do Wędrowca.

13.02.2020_23-42-59

– Japesiu. Dlaczego nie odbierałeś telefonu? – zapytała, a chłopak westchnął.

– Bo się rozładował. – odparł krótko.

– A przed rozładowaniem? – drążyła, a Japeś, który kompletnie nie miał ochoty rozmawiać, zaczął się modlić, aby udławić się kanapką.

– Leżał za daleko. – mruknął. Siya miała jednak do niego dużo więcej cierpliwości niż oczekiwał. – Po co do mnie przyszłaś?

– Wiesz… – uśmiechnęła się delikatnie. – Martwiłam się. Tamtego dnia zostawiłeś mnie z tym czekiem, nie odbierałeś telefonu, nie było cię w pracy. Bałam się, że mogłeś coś sobie zrobić i to do tego przeze mnie…

Siya wyciągnęła czek z torby i położyła go na stole.

– To nie twoja wina. – Wędrowiec przerwał jej pośpiesznie. Na chwilę jednak znów zamilkł, aby zebrać się w sobie i móc mówić dalej. – Po prostu… całe moje życie takie jest. Za cokolwiek się wezmę to to obraca się przeciwko mnie. A czek zachowaj. Proszę.

– Dlaczego? – zapytała zdumiona. Mało kto oddałby tak po prostu tyle pieniędzy.

– Kiedy mówiłaś o tym długu widziałem straszny smutek w twoich oczach. Nie chciałem, abyś była smutna. – odparł przygnębiony tą wizją. Może za bardzo na nią napierał? Nikt przecież nie lubi, jak ktoś im wpada do życia z butami. – Myślałem, że jeśli pomogę to nie zobaczę już smutku w twoich oczach…

– Japesiu. Dziękuję. To naprawdę miłe. Jesteś chyba jedyną osobą zdolną do takich poświęceń. – rzekła do niego z uśmiechem. Wędrowiec przez chwilę poczuł się jak dawniej, ale była to tylko ułuda. Uderzyła go taka kłoda, że nie mógł się już po tym pozbierać…

Znów opadł na stół. Poczuł się bezsilny wobec całego absurdu jaki spotkał go w życiu. Któż by przypuszczał, że ze wszystkich możliwych kombinacji to właśnie jemu przytrafiły się te najbardziej niespotykane. Może gdyby trochę więcej wiedział o ludziach to byłoby mu trochę łatwiej? A teraz czuł się jak głupiec, który postawił ostatnie skarpetki w pokera, bo czuł, że wygra, ale nagle został wyrzucony z kasyna.

– Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? Myślałem, że będzie prościej. Że przyjadę tutaj, że będzie dobrze, ale cały czas dzieje się coś, czego nawet nie umiem zrozumieć. – jęknął zły na to wszystko. Gdyby wiedział, że ludzkie życie to przewaga problemów nad innymi rzeczami, nigdy nie postanowiłby tego spróbować. Siedziałby na Krańcu Czasu i obserwował jak czas mija i spada w przepaść…

– Rozumiem cię. – Siya oparła dłoń na jego ramieniu. Ona sama spotkała wiele przeszkód na swojej drodze i doskonale rozumiała, jak czuł się Japeś. Poniekąd widziała w nim samą siebie sprzed kilku lat i nie potrafiła inaczej niż spróbować mu pomóc uporać się z samym sobą.

– W życiu zdarzają się ciężkie chwile, który musimy przetrwać. Nie zawsze jest pięknie, ale nie oznacza to, że będzie tylko źle. Pomyśl sobie ile ostatnio przydażyło ci się miłych rzeczy? – zapytała, a Wędrowiec zaczął się zastanawiać. Poznał przyjaciół Siyi, z którymi spędził sporo czasu śmiejąc się z niezrozumiałych mu rzeczy. Dorobił się wielu przyjemnych wspomnień podczas wspólnych spacerów z tą niepozorną dziewczyną. Przez moment czuł, że żył pełnią życia delektując się nowym, niesamowitym uczuciem. W sumie znalazł kilka momentów, kiedy nie było tak źle. To chyba obecny jego stan powodował, że wszystko wydawało się gorzkie i nieprzyjemne.

– Co powiesz na to, abyś się odświeżył i pójdziemy na spacer? Dobrze ci zrobi wyjście na zewnątrz. – zaproponowała. Japeś kiwnął głową i poszedł wziąć szybki prysznic, a Siya w tym czasie wymiziała Smoka za wszystkie czasy. Obiecała mu, że jak tylko wrócą ze spaceru to przyniesie mu jego wymarzoną babeczkę, a Prastary zamerdał ogonem z zadowoleniem. Chociaż jedna osoba na tym świecie troszczyła się o jego potrzeby!

Jak tylko Wędrowiec był względnie suchy, wyszli razem przejść się po okolicznym parku. Świeże powietrze miało na niego zbawienny wpływ. Wciąż jednak czuł się nieswojo w stosunku do Siyi. Skoro wiedział, że nic z tego nie będzie, to jak powinien był się do tego odnieść? Będąc obok niej czuł narastającą nadzieję nawet jeśli jego rozum mówił mu, że to już nie miało sensu. Te dwa sprzeczne uczucia walczyły wewnątrz niego powodując niesamowity dyskomfort. Zaczął się nawet zastanawiać po co w ogóle wychodził z domu…

Nie miał siły opierać się czarnym myślom. Siya coś do niego mówiła, ale on zdawał się być zupełnie gdzieś indziej pogrążony w jego codziennej grze pytań i braku odpowiedzi. Chciał wrócić do domu, schować się pod kołdrę i czekać aż wszystko przestanie mieć znaczenie. Ucieczka była przecież najprostszą rzeczą…

Los jednak rzucił mu pod nogi kolejną kłodę, która uniemożliwiła mu jego taktyczny obrót. Zamarł na chwilę czując ciężar czyjegoś ramienia na sobie. Jego towarzyszka wydawała się równie zaskoczona, ale tylko przez moment, kiedy ujrzała znajomą twarz. Uśmiechnęła się do niego pogodnie.

– Jake! – przywitała go swoim brzęczącym głosem. Japesiowi coś to imię mówiło, ale nie za bardzo mógł skojarzyć. Kiedy tylko spojrzenie Wędrowca spotkało się ze spojrzeniem tajemniczego chłopaka, od razu przypomniał sobie kim on był. Ten, co to wzrokiem wyrywał dusze. Jak tylko to sobie uświadomił, nieprzyjemny dreszcz przebiegł mu po twarzy. Jake na szczęście odsunął się od nich i całkowicie ignorując wystraszonego Japesia, zaczął rozmawiać z Siyą.

– Co? W końcu jednak znalazłaś sobie chłopaka? – mruknął kąśliwie patrząc na siedem nieszczęść jakie w tamtej chwili reprezentował sobą byt z Krańca Czasu. Dziewczyna popatrzyła na nich oboje z lekkim zakłopotaniem, a najbardziej na Wędrowca, którego ta szpilka zabolała bardziej niż ją.

– Interesuję się chłopakami tak samo, jak ty interesujesz się dziewczynami. – odparła grzecznie, chociaż jej usta wykrzywiły się w lekkim grymasie zwycięstwa. Mogłoby się wydawać, że w jakiś sposób się kłócą, ale oboje mieli swego rodzaju satysfakcję z takiego sposobu rozmawiania ze sobą.

– Czyli nie będzie ci przeszkadzało, jeśli go sobie wezmę? – Jake znów położył rękę na ramieniu Japesia i przyciągnął go ku sobie. Chłopak żałował, że wyszedł z łóżka. Żałował, że nie zawinął się w kołdrę i tkwił w tym depresyjnym burito aż po koniec swojego ludzkiego życia. Z drugiej strony nie mógł uzasadnić tej dziwnej obawy w stosunku Jake’a. Wszak on ewidentnie się drażnił z Siyą, a Wędrowiec po prostu znalazł się między nimi na polu słownej bitwy.

– To już tylko zależy od Japesia. – uśmiechnęła się delikatnie. Japeś ucieszył się w duchu, że w końcu ktoś zauważył, że był żywą, zdolną do samodecydowania o sobie osobą. Jake wypuścił go ze swojego uścisku ze złośliwym grymasem na twarzy, który nie wróżył niczego dobrego. Albo po prostu miał taki wyraz twarzy. Ciężko było to stwierdzić.

– Idziecie gdzieś? – zapytał wkładając ręce do kieszeni. Kiedy tylko przestał dogryzać sobie z Siyą, jego wygląd zmienił się diametralnie na taki, jaki można ostatecznie by zaakceptować.

– Poszliśmy na spacer bez konkretnego celu. Coś proponujesz? – zapytała, a Japeś znowu stracił poczucie niezależności. Czekał już tylko na ustalenie miejsca, do którego się udadzą, a on będzie człapać za nimi jak naburmuszony kaczor z całkowitym brakiem asertywności. Mógł się jednak zadławić tą kanapką…

– W kinie jest bardzo fajny film. Co powiecie na to, aby pójść ze mną? – zaproponował. Wędrowiec westchnął jedynie. Siya spojrzała na niego, a potem na Jake’a i uradowana zgodziła się w imieniu swoim i Japesia…

Mefisto

#284. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.19 – Spacer Read More »

#283. Złote mądrości Połówki cz.6

Całość postanowiła umilić Wam kwarantannę. 😉

– O czym mówiliśmy?
– O raku.
– Co? I może jeszcze o skorpionach?
– O nowotworze mówiliśmy!
– Aaa…

Rozmowa o tym jak z 30 funtów zrobiło się nagle 250. 😉
– Jak ty możesz matmy nie ogarniać! Eustachy z Grecji się burzy!
– Eustachy?
– No z Grecji. Albo z Rzymu…
– A nie Euklides?!
– A no tak…

– Miałem zły wynik, ale obliczenia poprawne, więc dostałem dodatkowy punkt od nauczyciela.
– Yhym.
– Powtórz, co mówiłem.
– Zły punkt oddał ci nauczyciela.

Byliśmy ze Smoczyńskim w szpitalu dziecięcym na USG pęcherza z powodu nawracających infekcji. Dotarliśmy do recepcji, gdzie Całość podjęła się rozmowy z recepcjonistką.
– Jaka jest data urodzenia dziecka?
– 2017…
Pani z recepcji spojrzała się na mnie, na Całość i znowu na mnie z takim specyficznym uśmiechem. 😂

– Wiesz, że Duda powiedział, że mógłby poprzeć ustawę o związkach parterskich dla par jednopłciowych?
– On widział wystarczająco, aby stwierdzić, że związki jednopłciowe są lepsze niż związek starego człowieka z kotem.

– No i podchodzę do tego chłopaka, bo nie było na siłce żadnej maszyny do obciągania…
😂😂😂

Całość udaje lekarza (oczywiście prześmiewczo :P):
– Ja ci zaraz przepiszę taką receptę, że ci się odechce chorować!

“Z pamiętnika borowika” 😀

– Może pojedziemy w podróż poślubną?
– Co?
– Ktoś bierze ślub gdzieś na świecie, a my możemy z tego powodu pojechać w podróż. 😀

– Wiesz, co jest najważniejsze w człowieku?
– *Całość zajęta otwieraniem filmiku* Kondensator.

Mam nadzieję, że Wam się podobało. Całość się dla Was bardzo stara. 😂

Mefisto

#283. Złote mądrości Połówki cz.6 Read More »

#282. Kącik Podróżniczy nr 19

ST NICHOLAS CHURCH

map

Siedząc zamkniętym w domu podróżować można jedynie palcem po mapie lub wzrokiem po zdjęciach. Zabrałem się ostatnio za to drugie i dzisiaj zabiorę Was w odwiedziny do pewnego kościoła, który jakiś czas temu odwiedziliśmy.

Niewiele o historii tego kościoła można znaleźć w internecie, ale udało mi się porozmawiać z jedną z opiekunek/wolontariuszek i dowiedzieć się czegoś więcej o tym niepozornym miejscu.

Budynek powstał w 1911 roku i pierwotnie służył jako kaplica dla Narodowej Szkoły Morskiej (National Nautical School) w Portishead. Ołtarz składa się z części należącego do szkoły drewnianego statku HMS Formidable. Statek ten był w latach 1869 do 1906 poprawczakiem dla około 300 zaniedbanych chłopców (najczęściej z różnymi upośledzeniami), gdzie szkolono ich na marynarzy. Potem zbudowano im porządny budynek, a uszkodzony podczas burzy okręt odszedł na długo wyczekiwany urlop.

W 1980 kościół został odkupiony od szkoły i jest miejscem modlitw dla anglikanów i protestantów. Nie pamiętam teraz, czy organizują msze w soboty jedna po drugiej, czy jedni w sobotę, a drudzy w niedzielę, ale dają radę współdzielić kościół! 😉

Muszę przyznać, że to miejsce zrobiło na mnie wrażenie. Wpierw gościnnością wiernych, którzy z ochotą oprowadzili nas po swojej świątyni, Smoczyńskiego poczęstowali ciasteczkami, a potem zaprezentowali piękne organy stojące obok ołtarza. Chociaż są sporych rozmiarów, na pierwszy rzut oka można ich nie zauważyć.

Obok kościoła znajduje się niewielki, skryty i bardzo przytulny park/ogród, który nie raz pozwalał nam schować się przed ludźmi. Nawet teraz zdarza nam się uciec tam od całego zgiełku, który wkradł się w nasze codzienne życie i dreptać za Smoczyńskim biegającym od ławki do ławki zanim wszyscy razem wrócimy zabunkrować się w naszych czterech ścianach.

W sumie w ostatnim czasie to miejsce stało się takim kątem, do którego możemy na chwilę uciec i dać trochę wytchnienia sobie, ale najbardziej naszemu małemu Smokowi, który najgorzej z nas wszystkich znosi cały ten chaos. I myślę, że w ten sposób chciałbym zapamiętać to miejsce. Jako chwilę spokoju.

Mefisto

#282. Kącik Podróżniczy nr 19 Read More »

#281. Kind Words

1070710_20190921214452_1

Kind Words to niezwykły tytuł, który zabiera nas w jedyną w swoim rodzaju przygodę. Ta gra została stworzona i wydana przez Popcannibal, a premiera miała miejsce we wrześniu 2019.

Ciężko mi mówić o tym tytule gra, bowiem twórcy stworzyli coś całkiem niezwykłego i dodali do tego urocze elementy z gier. Wszak w Kind Words chodzi o to, aby wymieniać się myślami: pisać o swoich problemach i otrzymywać pocieszenie od innych osób albo samemu pisać miłe słowa do tych, którym los poskąpił radości.

1070710_20190921214721_1

Przyznam szczerze, że jestem zaskoczony. Chociaż zdaję sobie sprawę, że świat gier jest złożony, rozbudowany i można w nim umieścić wszystko, to jednak stworzenie terapeutycznego pokoju po prostu mnie zdumiło. Widzę jednak, że wielu osobom takie coś dało odrobinę ulgi, gdzie można się zwierzyć ludziom ze swoich problemów, dostać masę odpowiedzi, wirtualnego poklepania po plecach i podnieść się na nogi po życiowej niedogodności.

Aby było ciekawiej mamy “Mail Deer” – jelenia-listonosza, który z nieukrywaną radością roznosi nasze listy. Gra nie pozwala na prowadzenie stałych konwersacji, ale za naszą odpowiedź możemy dostać naklejkę do kolekcji. Wielu ludzi znalazło zabawę w wysyłaniu innym brakujących naklejek, co też jest w sumie fajną rzeczą, bo chyba lepiej robić to niż się martwić. 😉

1070710_20190921222737_1

Kind Words polecam każdemu kto chce pomóc innym i każdemu kto sam potrzebuje tej pomocy. W naszym małym pokoju jest wystarczająco miejsca dla wszystkich. Przyznam, że idea i wykonanie jest piękne – mam tylko nadzieję, że ludzie nie zawiodą i nie zaczną się nad innymi pastwić.

Tytuł oczywiście polecam! Sam wchodzę co jakiś czas i odpisuję na kilka listów. W końcu każdy potrzebuje miłych słów.

Mefisto

#281. Kind Words Read More »

#280. Kącik Techniczny nr 19

Koronawirus stał się niemal motywem przewodnim tego bloga w ostatnim czasie. Ciężko się temu dziwić skoro liczba zachorowań rośnie, a świat pozamykał się w domu, aby wygrać trochę czasu w tym szaleńczym biegu przeciwko niewidzialnemu wrogowi. Większość z nas wie, że pomóc możemy siedząc (lub przyklejając się do krzesła w wersji dla opornych) w domu.

Dzisiaj chciałbym napisać o kolejnej możliwości pomocy, która nie kosztuje nas wiele, a może pomóc naukowcom w poznawaniu naszego obecnego mikronemesis.

Folding@home to projekt, który skupia się nad badaniami nad różnymi chorobami, a w obecnym czasie także i nad koronawirusem. To jednak wymaga sporej mocy obliczeniowej. W tym momencie możemy wkroczyć my, ściągnąć aplikację i dosłownie oddać część nieużywanej mocy naszego komputera, aby wspomóc naukowców w ich pracy.

Jeżeli link do aplikacji nie działa, to spróbujcie użyć tego linku.

Workspace 1_2020_03_30___01

Zachęcam wszystkich gorąco do wspierania akcji. Dzięki zaangażowaniu ludzi na całym świecie moc obliczeniowa, z której mogą korzystać badacze, dziesiąciokrotnie przekracza moc obliczeniową najszybszego superkomputera na świecie (w chwili pisania tej notki).

Myślę, że razem możemy zdziałać wiele w tej kwestii. 😉

Mefisto

#280. Kącik Techniczny nr 19 Read More »

Scroll to Top