November 2018

#153. Castlevania: Lords of Shadow 2 – Revelations

Revelations to dodatek do Castlevania: Lords of Shadow 2 i zarazem ostatnia (na tę chwilę) przygoda związana z rodziną Gabriela Belmonta. DLC wyszło w marcu 2014 i opowiada historię Trevora na dosłownie chwilę przed tym, kiedy przeniesiemy się do świata nowożytniego jako potężny Dracula.

20180508004048_1

Nasza przygoda jest krótka, ale zadowalająca. Naszym zadaniem jest odzyskać bronie potężnego Draculi i umieścić je w miejscach, w których ten będzie mógł je bez (większego) problemu znaleźć. Zleceniodawcą oczywiście jest Marie martwiąca się o Gabriela.

Do dyspozycji mamy wszystkie umiejętności Trevora, różniące się od tych znanych nam z poprzednich części gry. Moją ulubioną zdolnością było wezwanie astralnego wilka, aby dostawać się w trudno dostępne miejsca. Oczywiście nasz bohater zostawał w tyle i dobrze było, jeśli w okolicy nie było przeciwników, inaczej gra zabierała nas do szacowanego wampira, aby ratować mu tyłek.

Do wykonaniu zadania z odnajdywaniem zbroi, przyszedł czas na obudzenie Draculi. Jednak kiedy ten moment nastąpił, pojawił się porucznik Zobeka. Grę wieńczy pokonanie przeciwnika i przebranie się za niego. A dalej historia toczy się już z punktu widzenia Gabriela.

Seria Castlevania jest – moim zdaniem – jedną z lepszych gier w jakie ostatnio grałem. Fabuła trzyma napięciu, trudność zadań rośnie wraz z rozwojem akcji i chociaż czasem idzie sobie palce połamać podczas wciskania przycisków do kolejnej kombinacji, to jest to warte naszego wysiłku. Poznałem historię, która tak mnie pochłonęła, że teraz rozstaję się z nią ze smutkiem. Aczkolwiek nasza rozłąka nie będzie wieczna – wiem, że do tego tytułu na pewno wrócę!

Fanom wszelkich zręcznościówek i osobom o wielkiej cierpliwości z całego serca polecam ten tytuł!

Mefisto

#153. Castlevania: Lords of Shadow 2 – Revelations Read More »

#152. Aktualizacja życia do wersji 2.5

Kolejne urodziny, kolejny rok, kolejny czas zwierzeń!

Ostatni rok wytargał i mnie, i Połówkę, i Smoczyńskiego za wszystkie czasy. Stanęliśmy twarzą w twarz ze stresem, kiedy musisz z ograniczonym budżetem wybierać nowe lokum, bo właściciel postanowił nie przedłużać umowy. Smoczyński pierwsze urodziny przeżywał przenosząc się z jednego miejsca na drugie i, niestety, traktował to jak karę. Z tego powodu wciąż mam o to złość do losu, że chociaż najmłodszego z nas nie oszczędził.

Chociaż było ciężko, to były też piękne chwile. Na przykład pierwszy spacer Smoczyńskiego po lesie. To będzie takie najpiękniejsze wspomnienie z tego roku. Wpierw było zdziwienie namalowane na jego twarzy, kiedy zakładaliśmy mu buciki. Gdy stanął na ziemi pierwsze, co zrobił, to wyciągnął ręce w naszą stronę. Przecież on na zewnątrz to tylko u rodziców na rękach! Ale chwilę potem ten mały móżdżek zrozumiał, że to jest coś nowego, o czym pewnie nawet nie marzył. Uśmiech na tej małej mordce zdradzał jednak, że było to, czego potrzebował. I dreptał, sumiennie trzymany za rękę, ciesząc się spacerem. Ile byśmy mogli nauczyć się od dzieci. Chodzenie w bucikach po lesie może dać tyle szczęścia!

Szedł grzecznie za rękę, chociaż czasem leciał do przodu tak, że niewiele brakowało, aby ręka została, a reszta pognała przed siebie. Najpiękniejszy prezent, jaki można dostać od dziecka – jego radość. 🙂

Chciałbym, aby moje życie było takim pięknym momentem, które wspominam z radością ilekroć na nie spojrzę. Chciałbym mieć dom, już taki własny, przytulny, gdzie wracałbym po pracy i wiedziałbym, że on nie zniknie przez czyjeś słowa…

Skoro jesteśmy przy moich pragnieniach to podsumuję listę z poprzedniego roku, aby zobaczyć, ile udało mi się zrobić, a co udało się skierować na nowy tor.

Nauka prowadzenia samochodu – bez tego jak bez ręki. Wciąż nad tym pracuję, bo na razie mam mało czasu, a to jest coś za co chciałbym zabrać się naprawdę porządnie. Chociaż to u mnie będzie ciężkie patrząc na moje zdolności prowadzenia pojazdów…

55230_20170417185532_1
Tak właśnie parkuję. Tyle dobrego, że nie wybuchło…

Powrót do szkoły i zdanie angielskiej matury (najlepiej z matematyki). Z tego, co się dowiedziałem, to akurat to mi się udało już wcześniej. Mam level 3 NVQ, co jest odpowiednikiem matury. Liczę teraz na podniesienie tego na level 4, czyli odpowiednik studiów.

Nagrać filmik z gry Dying Light. Złączyć pocięty filmik z Dying Light i opublikować go. Poniekąd to zrobiłem. Dwa filmiki dodałem, ale czeka na mnie jeszcze kilka takich. 🙂

Regularnie pisać na blogu. Tego to się akurat trzymam!

Wyrobić Smoczyńskiemu paszport i zabrać go do Polski, aby zobaczył piękną polską jesień i piękną polską zimę. Niedługo wysyłamy formularz i zobaczymy, czy będziemy mieć w domu Brytyjczyka. 😉 A potem się pomyśli o wyjeździe i zrobi się z niego Polaka!

Kupić sobie w końcu dysk na gry, a nie kombinować jak koń pod górkę. Zrobione! 😀

Zachomikować więcej zdrowia dla całej rodziny! Nad tym wciąż pracujemy, ale ostatnio zrobiliśmy jakiś krok w kierunku diagnozy. Małymi krokami do celu. 🙂

Wychodzi na to, że jednak coś zrobiłem z tej mojej listy, a wiele rzeczy jest cały czas w trakcie robienia. Nie liczyłem, że wszystko uda mi się zrobić, ale miło wiedzieć, że większość rzeczy udało mi się skubnąć. Oby tak dalej!

Słowa dotrzymałem i wstawiłem dwa filmiki z Yooka-Laylee. Liczę, że za kolejne cztery tygodnie odnotuję kolejny taki sukces. Tutaj macie link 1 i link 2 do filmików. 🙂

Smoczyński i Połówka trzymali mnie w niepewności do prawie samego końca, ale ostatecznie dostałem od nich prezent w postaci Assassin’s Creed Odyssey! 🙂 Yay! Co jak co, ale idę maltretować Greków… znaczy się wykonywać zadania i takie tam. :> Chociaż początkowo tego nie chciałem to jednak napiszę recenzję tej gry. 🙂 No i będzie kilka filmików z błędów z gry!

Poza tym dostałem jeszcze kilka innych gier w tym Life is Strange: Before the Storm i Aragami: Nightfall. 😀

Tablet sobie na razie darowałem. Nie wiem który model by mi podpasował, więc głupio tak by było go kupić i nie używać. 😛 W szczególności, że przez pracę nie mam czasu i chęci na rysowanie…

Na sam koniec mam dla jednego szczęśliwca prezent. Zasada jest prosta: kto pierwszy, ten lepszy. Mam klucz do gry Hitman (wymaga posiadania darmowego konta Steam) i oddam ją pierwszej osobie, która napisze do mnie poprzez zakładkę Kontakt. Wymagam jedynie działającego adresu email (bo na tenże przyjdzie link do klucza). Bonusowo można napisać, co udało się osiągnąć w ostatnim roku, a ja napiszę o tym przy następnej notce (z podaniem danych typu adres bloga lub anonimowo: do wyboru :P).

Mefisto

#152. Aktualizacja życia do wersji 2.5 Read More »

#151. Kącik Podróżniczy nr 3 – Muzeum przy molu w Clevedon

MUZEUM PRZY CLEVEDON PIER

map

Kolejnym przystankiem w Clevedon było malutkie, ale ciekawe muzeum poświęcone historii mola opisanego w poprzedniej notce.

Atrakcje zdawały się nastawione na dzieci, co mnie bardzo cieszy, bo wszystkie poruszające się obiekty zdawały się pochłaniać uwagę Smoczyńskiego (jak i moją). Historia mola była skryta między poruszającymi się eksopnatami, tabliczkami i zdjęciami. Aczkolwiek każdy, kto miał trochę dłuższą chwilę, mógł spokojnie z tą historią się zaznajomić.

Całkiem fajnymi eksponatami był radar z lokacją i krótkim opisem statków oraz drewniane molo, które przy naszej pomocy mogło się rozpaść lub wrócić do pierwotnego stanu.

Prawdziwą magią okazały się poruszające się kraby, pływające statki. A to wszystko za sprawą jednego pokrętła. Raj dla ciekawskich oczu!

Chociaż to muzeum było malutkie (a ja lubię duże muzea) to i tak czułem się tam jak w raju. I dorosły, i dziecko, a nawet niespokojny Diabeł znalazł coś dla siebie.

(przepraszam za małą ilość zdjęć, ale niektóre nie wyszły z racji tego, że wtedy jeszcze używałem Galaxy S5, a tam miałem zepsuty aparat, a na części zdjęć jest moja matka, bo co chwilę wchodziła mi w kard 😛)

Mocno polecam każdemu, kto zdecyduje się wybrać na molo! Kilka (dłuższych) chwil wystarczy, aby się wszystkim pobawić i zapoznać z dostępnymiQ1 ciekawostkami.

A na koniec bonusik: takie fajne autko jechało przed nami, kiedy wracaliśmy z muzeum. 🙂

IMG_20180513_144647

Mefisto

#151. Kącik Podróżniczy nr 3 – Muzeum przy molu w Clevedon Read More »

#150. Celestian Tales – Old North: Howl of the Ravager

Screenshot at 2018-02-06 23-00-26

Postanowiłem, pomimo nie do końca miłego zapoznania, nie rozstawać się z grą tak łatwo. Celestian Tales – Old North: Howl of the Ravager to najpewniej najdłuższy tytuł, jaki może mieć gra. Jest to również osobna opowieść, która przybliża nam postać Sir Severina Lerouxa: słynnego Ravagera.

Nasza przygoda zaczyna się w momencie, gdy Sir Severin w pojedynkę udaje się na ratunek wiosce, którą napadli bandyci. Jako steward Lerouxów, czuje się odpowiedzialny za tych wszystkich nieszczęśników zamieszkujących okolicę. Po udanej akcji przybywa do nas poseł proszący o udanie się do Levantine, gdzie czeka inny poseł z inną wiadomością.

Okazuje się, że Starożytny (Ancient) Szmaragdowy Król (Emerald King) postanowił się przebudzić, a to oznacza koniec ludzkości. Informowani jesteśmy o kilku innych problemach, które wyjaśniają między innymi czemu jesteśmy proszeni o pomoc (wszak nie na naszych terenach się to dzieje). Naszą misję mają wspomóc Sir Pierre – bojaźliwy nastolatek i Niena’ę – oschła elfka będąca naszym przewodnikiem.

Nasza przygoda, choć skupia się na Szmaragdowym Lesie (Emerald Forest), ciąga nas do znanych z podstawy gry lokacji, a także tych zupełnie nowych, jak chociażby miasto elfów, czy prowadzący do niego labirynt.

Padają również odpowiedzi na pytania, na które twórcy nie odpowiedzieli/nie mogli odpowiedzieć wcześniej, bowiem – jak podejrzewam – mogłoby to popsuć cały klimat rozgrywki. Przyznam szczerze, że choć obie gry mogą spokojnie funkcjonować jako osobne tytuły, to jednak fabuła bardzo mocno wiąże je ze sobą i myślę, że można zagrać najpierw w dodatek, a potem w podstawę – w ten sposób poznałoby się niesamowitą historię bez wkurzania się na luki w opowieści. Najwidoczniej twórcy nauczyli się nieco na swoich błędach.

Screenshot at 2018-02-12 23-28-56

Howl of the Ravager uratował ten tytuł, co mnie cieszy, bo zapowiada się on dosyć ciekawie. Tym bardziej wyczekuję na kolejną część – Realms Beyond – która ma wyjść zimą 2018. Liczę, że ta pozycja będzie jeszcze bardziej dopracowana, a tym samym jeszcze milej spędze przy niej czas.

Mefisto

#150. Celestian Tales – Old North: Howl of the Ravager Read More »

#149. Kącik Techniczny nr 3

Skoro ostatnio było o Protonie, to teraz warto by było wspomnieć o małym projekcie, który wiele osiągnął, a mianowicie o WINE, którego rozwinięcie brzmi Wine Is Not Emulator.

Początkowo wydano go 4 lipca 1993, czyli jest nieco starszy niż ja. Zapoczątkował go Eric Youngdale, a od 1994 po dziś dzień prowadzi go Alexandre Julliard.

Zadaniem WINE jest dosłownie duplikować zachowanie Windowsa w stosunku do danego programu/gry – jest zakładką tłumaczącą zachowanie programu dla Linuxa. Twórcy dokonują tego przez implementacje WindowsAPI, czyli interfejsu programistycznego, graficznego, czy bibliotek do WINE. Chociaż jest to dosyć ciężkie zadanie, bo nie wszystko ma otwarty kod źródłowy, aby tak po prostu przestudiować, jak zostało to zrobione. Przykładem jest Directx11, który przez długi czas pozostawał poza zasięgiem.

W 1996 powstali CodeWeavers, którzy wpierw zajęli się konsultacją, a potem sprzedażą komercyjnej i nieco bardziej dopracowanej wersji WINE o nazwie CrossOver. Są oni głównym sponsporem WINE, który, w przeciwieństwie do CrossOver, ma pozostać darmowy. Wsparcie mają też od Google, które, poza komercyjnym sponsoringiem, często dofinansowuje ich w ramach Google Summer of Code.

Pierwsza stabilna wersja WINE (1.0) wyszła po 15 latach od pojawienia się programu, czyli w 2008, a obecnie wydawane są wersje 3.xx.

Moja przygoda z WINE zaczęła się w 2012 roku z wersją 1.6, kiedy to po stracie laptopa Smok przekonał mnie do spróbowania Linuxa, potem WINE i tak to się jakoś potoczyło. Chociaż wtedy było więcej zachodu z odpaleniem gry (nie każdej, ale jednak) to moją pierwszą windowsową grą odpaloną na Linuxie było Knights of the Old Republic. Potem zacząłem grać w Star Wars The Old Republic, które wtedy potrzebowało specjalnego skryptu, aby się uruchomić, a dziś działa bez problemu i nie wymaga już takich rozwiązań (niedawno ściągałem to miałem okazję sprawdzić ;)).

W mniej więcej 2015/2016 zacząłem używać wine-staging, która jest wersją z licznymi łatkami, a tym samym z usprawnionym działaniem. Dzięki temu miałem dostęp do gier lub programów z ograniczoną funkcjonalnością przy zwykłym WINE. Takim przykładem jest np. platforma Uplay. 🙂

Od sierpnia 2018, do gier na Steamie, używam Protona, o którym był już osobny wpis. 🙂

WINE posiada coś takiego, jak butelka (bottle) lub prefix. To jest coś w rodzaju osobnego folderu z ustawieniami programu. Dzięki temu możemy testować gry bez narażania naszej głównej butelki na uszkodzenie (co może się zdarzyć, jeśli zaczniemy doinstalowywać biblioteki, programy, itd.). Butelki mogą mieć 32-bitową lub 64-bitową architekturę, co pozwala manewrować między różnymi wymaganiami gier lub programów. Daje to spore poczucie bezpieczeństwa, kiedy chcemy (nawet bardzo drastycznie) coś sprawdzić, ale nie chcemy namieszać w obecnych ustawieniach.

Moje doświadczenie z WINE jest jak najbardziej pozytywne. Nie jest to idealny program, ale biorę pod uwagę ile przeciwności musi pokonać, aby dostarczyć coś, co pozwala mi zagrać w grę na systemie, który nie był do tego przeznaczony. Nie zliczę ile razy byłem zły, bo coś mi nie działało, ile razy cieszyłem się, bo przy nowej wersji naprawiano błędy uniemożliwiające mi rozgrywkę, ile razy pękałem z dumy, bo rozwiązałem problem. W pewnym momencie sam zacząłem wynajdywać rozwiązania i udzielać porad innym graczom.

Z tego, co słyszałem, WINE zapragnęli także niektórzy użytkownicy Windowsa, bowiem zapewnia on większe możliwości, jeśli chodzi o obsługę starszych gier niż tryb kompatybilności w Windowsie. Prośba jak na razie nie została spełniona i nie zapowiada się, aby twórcy poszli kiedykolwiek w tym kierunku – najpewniej dlatego, że już teraz mają wystarczająco do zrobienia.

Gdyby nie WINE to ten blog mógłby tak po prostu nie powstać. W końcu ten “buntownik” w tytule nie odnosi się tylko do jednej rzeczy. 😉

Mam nadzieję, że ten wpis, choć taki trochę chaotyczny, to jednak się podobał. Zamierzam wrzucić z czasem kilka porad i rozwiązań, które mogą przydać się początkującym użytkownikom. 🙂

Mefisto

#149. Kącik Techniczny nr 3 Read More »

#148. Z życia urzędnika cz.6

Ciąg dalszy narzekania na urząd miasta musiał w końcu nastąpić.

Mamy bezwzględny zakaz zostawiania prywatnych rzeczy na biurkach. Tak bezwzględny, że po piętrach krążą siewcy zła, dementorzy i dżuma w jednym: pracownicy zatrudnieni tylko po to, aby ci o tym przypomnieć. Czy pisałem już, że urząd miasta ma długi, a mimo to roztrwania je na głupoty?

Inną sprawą, jeśli chodzi o wyrzucanie pieniędzy w błoto, jest kupno nowych biurek za kilka milionów. Co z tego, że stare są w całkiem dobry stanie. Nie pasują do naszego “smart” środowiska pracy.

Skoro mówimy o marnotrawieniu publicznych funduszy: parę lat temu miasto zainwestowało kilkadziesiąt milionów w odbudowę zabytkowej stacji. Prace przerwano w trakcie, bo zabrakło pieniędzy. Kolejny przykład to linia autobusowa łącząca obszary w obrębie kilku urzędów miasta, przy której szacowany koszt już w trakcie budowy rósł i rósł, a sama budowa przeciągnęła się w czasie powodując wiele zakłóceń na drogach i niepewności wśród mieszkańców, czy aby na pewno pieniądze idą na rozbudowę sieci autobusowej.

Tego typu sytuacje powodują między innymi to, że Urząd Miasta jest zamykany na święta, aby zaoszczędzić na ogrzewaniu. Nie pomyślą jednak, aby święteczne strojenie ulic zacząć w grudniu, a nie w listopadzie. Najwidoczniej te wcale nie kosztują…

Jak zawsze brakuje pieniędzy na pracowników: redukcja etatów i zrzucenie pracy na innych mają pomóc w rozwiązaniu sytuacji finansowej. Efekt? Coraz więcej ludzi odchodzi do prywatnych przedsiębiorstw, na wczesne emerytury lub też po prostu ucieka w te pędy. W moim dziale ponad połowa nowych pracowników zrezygnowała w trakcie pierwszych trzech miesięcy. To chyba o czymś świadczy.

Jest źle i nie wygląda na to, aby było lepiej. Niestety. I jest to coś, co zaczyna wkurzać mnie coraz bardziej popychając mnie w kierunku drastycznych zmian…

Mefisto

#148. Z życia urzędnika cz.6 Read More »

Scroll to Top