vampires

#386. Vampire’s Fall: Origins

Vampire’s Fall: Origins to niesamowita, stylizowana na oldschoolowe klimaty gra opowiadająca nam o powstaniu wampirów według pomysłu twórców. Stworzona została przez Early Morning Studio i opublikowana we wrześniu 2018.

Trafiłem na ten tytuł całkiem przypadkiem, ale, jak często w takich wypadkach bywa, zatopiłem się w nim bez reszty. Tytuł ten dostępny jest na różnych platformach, ale w moim przypadku zagrałem w nią na telefonie. I wiecie co? Nie było najgorzej!

Zacznijmy jednak od fabuły. Nasza historia rozpoczyna się od krótkiego wprowadzenia na temat tego, co dzieje się na świecie, a mianowicie od tego, że zły Czarnoksiężnik (Witchmaster) sieje terror na świecie. Nasza postać jest rekrutem do straży przeciwko zbliżającemu się wojsku naszego głównego nemesis.

Pierwsze zadania są dosyć proste: zabij szczura, dostań ochrzan za to, że cię ugryzł, idź do medyka/zielarza Sava, aby wyleczył ranę… Kiedy mamy to już za sobą, do wioski Vamp’Ire przybywa Czarnoksiężnik i domaga się pojedynku z najpotężniejszym wojownikiem. Po krótkiej spychologii, kto jest tym najpotężniejszym, zostajemy oddelegowani na zewnątrz. Oczywiście przegrywamy, ale nie giniemy. To znaczy i tak, i nie. Giniemy, ale wracamy do życia jako coś nowego i nieznanego dla tego świata.

Czujemy pragnienie, więc pijemy najpierw wodę ze studni, a potem posilamy się krwią (do wyboru mamy krew szczura lub ludzką; wybrałem szczura i odpłaciłem mu się za ugryzienie). Opuszczamy wioskę, a na zewnątrz czeka na nas Sava, który wydaje się zaintrygowany tym, co nam się przydarzyło. Możemy dobrowolnie go przemienić albo on sam się rzuci nam na kły, aby zmusić nas do ugryzienia go. Będzie to miało wpływ na dalsze nasze losy, ale nie rozpędzajmy się nazbyt daleko.

Nasze dalsze kroki kierujemy ku wiosce Avan. Tam wpadamy w ciąg misji, podczas których poszukujemy syna wodza tejże lokacji. Ostatecznie dowiadujemy się, że wódz oddał swojego syna Czarnoksiężnikowi, aby ocalić pozostałych mieszkańców. Oczywiście nikt o tym nie wie, dlatego latamy wokół Avan i zabijamy wszystkich, których wódz wysłał do zabicia nas, abyśmy tego faktu nie odkryli.

Koniec końców sam wódz fatyguje się, aby nas zabić i… ginie. Jego ostatnim życzeniem jest odnaleźć jego syna. Przy okazji łowcy z wioski mają nam za złe zabicie ich ukochanego przywódcy i przez resztę gry będziemy mieć do czynienia z łowcami wampirów…

Ruszamy dalej w podróż, która widzie nas śladami naszego nemesis: Czarnoksiężnika. W końcu chcemy się zemścić za to, co nam zrobił. Gdziekolwiek jednak się pojawiamy, ktoś próbuje nas zabić, przez co robimy sobie wrogów praktycznie wszędzie.

Mamy też szansę pomóc innym wampirom uporać się z Kultem… Czosnku. Generalnie fakt, że stali się oni Kultem Czosnku to zasługa naszej niecnej intrygi, wcześniej byli po prostu łowcami wampirów. Aczkolwiek polecam zrobić tą misję: przynajmniej wiadomo, czemu nasi łowcy rzucają w nas czosnkiem na przywitanie. 😉

Gra składa się z dwóch części fabularnych: pogonią za Czarnoksiężnikiem oraz (kiedy go już dorwiemy) pogonią za Savą siejącym terror jako wampir. Oznacza to udanie się do nowych lokacji i rozwiązywanie masy nowych i niekiedy absurdalnych problemów. Fabularnie ten tytuł naprawdę wciąga! Do tego stopnia, że przeszedłem go kilka razy i ani trochę nie czułem się znudzony.

Pojedynki z przeciwnikami odbywają się w formie turowej. Co trzecia tura wypada nam jako combo, gdzie możemy użyć więcej niż jeden atak (tak długo, jeśli mamy wystarczająco punktów skupienia – focus). Ataki mamy wszelakie: od fizycznych po magiczne. Mamy też zaklęcia wzmocnienia, aby otrzymywać mniej obrażeń lub też zadawać ich więcej.

Nasza postać, wraz z każdym zdobytym poziomem, dostaje punkt umiejętności oraz punkty blood lines. Te pierwsze pozwalają nam ulepszać nasze zaklęcia i ataki wykorzystywane podczas walki, a te drugie pozwalają nam zwiększać ilość punktów zdrowia, zadawane obrażenia danym typem broni, wytrzymałość, itd. czyli tzw. umiejętności pasywne.

Gra oferuje też wiele innych wydarzeń, którymi można się zająć między misjami. Możemy polować na Brutali, czyli swego rodzaju bossy. Dzielą się oni na Dzikich (Wild) i Obrońców (Guardian). Kiedy pokonamy wszystkich z danej grupy, możemy zmierzyć się z ich bogami. Mamy też Brutali Dziennych: codziennie pojawia się nowy, a zabicie ich 7 dni pod rząd daje nam ciekawe nagrody.

Mamy też polowania na Alfy: dziwnych stworzeń ciągnących do Brutali. Jest to czasowe wydarzenie i mamy szansę zebrać trochę fantów, aby ulepszyć naszą postać.

Gra pozwala też zacząć wszystko od nowa na większym poziomie trudności. Postęp naszej postaci nie ulega resetowi.

Vampire’s Fall: Origins to gra, która mnie uwiodła, urzekła i spełniła moje wszystkie oczekiwania. Miałem niesamowitą fabułę, miałem zajmujący tryb walki, miałem sporo do robienia między zadaniami, były też dziwne misje i pokręcony humor. Bawiłem się przednio i będę bawił się dalej, bo wciąż mam nowe, trudniejsze poziomy do przejścia.

Gorąco polecam grę każdemu fanowi wampirów, oldschoolowych gier i… czosnku. 😛

Mefisto

#386. Vampire’s Fall: Origins Read More »

#146. Castlevania: Lords of Shadow 2

239250_20181028004708_1

Castlevania: Lords of Shadow 2 to kontynuacja naszych przygód z Castlevania: Lords of Shadow i Castlevania: Lords of Shadow – Mirror of Fate. Została wydana w 2014 przez MercurySteam i Konami.

Przypomnę, że w pierwszej częściach gry mieliśmy okazję poznać Gabriela Belmonta, wybrańca niebios, którego los skazał na tułaczkę pośród mroku. Mogliśmy obserwować jego starania, jego upadek, a nawet mogliśmy wejrzeć w jego serce, gdzie czaiło się przewidziane od lat i nieskutecznie zwalczane zło. Mimo tego Gabriel, choć znany jako Dracul – Smok, nie budził negatywnych emocji. Jego złość do świata była uzasadniona: zbawił wszystkich, a nie mógł ani przywrócić Marie, swojej ukochanej z powrotem do życia, ani też umrzeć i dołączyć do niej.

Druga część przybliża nas jeszcze bardziej do postaci Gabriela, a także jego rodziny, która przewija się przez całą drugą część w różnych formach.

Zacznijmy jednak od początku!

Naszego głównego bohatera spotykamy już na ekranie ładowania, gdzie dzieli się krótkimi przemyśleniami odnośnie naszego obecnego zadania. To całkiem sprytna opcja przybliżenia nam postaci, bowiem odniosłem wrażenie, jakbym rozmawiał z Gabrielem. Fakt faktem był to krótki monolog z jego strony, ale zawsze coś!

20180503233659_1

Przygoda jednak zaczyna się w zamku Draculi, który niegdyś należał do Carmilii. Majestatyczna, ale i upiorna budowla zdaje się rozciągać w każdą stronę świata, rozsiewając naokoło mroczną aurę.

Zakon, będący niegdyś częścią Gabriela, przeprowadzał kolejny atak na potężnego wampira. Na ich nieszczęście bardzo nieskutecznie. Oczywiście, aby trochę wyrównać szanse, przytargali ze sobą machinę bojową wzorowaną na tytanach z pierwszej części. Ale skoro im daliśmy radę to mamy przegrać teraz?

Machina koniec końców upada, a my, w opadającym kurzu po pokonanym kolosie, walczymy z kolejnym przeciwnikiem jakim jest Roland de Ronceval – złoty paladyn. Kiedy nasz przeciwnik zostaje pokonany robi ostatnią rzecz, jaka została mu w tej sytacji: wyciąga krzyż i modli się. Dracula wyśmiewa go, bowiem to właśnie on jest wybrańcem niebios. Gabriel chwyta za krzyż i modli się wraz z paladynem powodując potężną eurpcję światła, która zmiata wszystkich dookoła. Wszystkich poza naszym głównym bohaterem.

Ostatnim wspomnieniem z prologu jest moment, kiedy spotykamy Trevora. Aczkolwiek nie jest nam teraz dane wiedzieć, co wydarzyło się tamtego dnia.

Po wielu setkach lat Dracula przebudza się w niewielkim kościele w swoim zamku. Ludzkość, pozbawiona groźnego przeciwnika, zeszła z wojennej ścieżki i popędziła z rozwojem przed siebie, przez co nasza przygoda rozpoczyna się w czasach nowożytnich. Zamek wampira został przerobiony na miasto – aczkolwiek pewne jego części pozostały dla nich niedostępne, o czym będzie powoli się przekonywać wraz z rozwojem historii.

Gabriel, osłabiony po wiekach głodówki, owija się jakimś materiałem i wyrusza na pierwszy od dawna spacer. Spotykamy jednak chłopca, będącego wizreunkiem młodego Trevora, kierującego nas w boczną uliczkę, gdzie jakaś mroczna istota mało co nie pozbawia nas życia. Z pomocą jednak nadciąga nieznana nam postać, która zabiera nas do Zobeka – naszego ukrytego nemesis z pierwszej części. W jego “kryjówce” pożywiamy się jaką rodziną, aby odzyskać trochę sił.

20180504003945_1

Zobek dzieli się z nami informacją o powrocie jeszcze gorszego zła: Szatana. Naszym celem staje się teraz przeszkodzenie w jego powrocie. Nasz były przeciwnik zachęca nas do walki z Szatanem poprzez obietnicę podarowania nam Zabójcy Wampirów (Vampire Killer) – krzyża bojowego, który ma być w stanie zabić Gabriela i zakończyć jego klątwę. Dracula, zwabiony taką ofertą, przyjmuje zadanie.

Nasza przygoda dzieli się teraz między szukaniem akolitów Szatana, a krążeniem po zamku za wizją młodego Trevora i duchem Marie, aby powoli odzyskiwać swoje bronie i moce. Wszystko po to, aby przygotować się do ostatecznego starcia.

Spotykamy wiele postaci z przeszłości, które na swój sposób próbują namieszać i utrudnić nam zadanie. Pośród naszych potyczek poznajemy Victora Belmonta – ostatniego z naszego rodu, który poświęca się dla nas, aby wyciągnąć przedostatniego akolitę z ukrycia. W międzyczasie zbieramy fragmenty Lustra Przeznaczenia (Mirror of Fate) dla młodego Trevora i walczymy z manifestacją naszej mrocznej duszy i krwi.

Przed ostatecznym pojedynkiem zostajemy “zesłani w przeszłość”, aby odzyskać utracone wspomnienia. Wracamy do momentu, kiedy po pokonaniu złotego paladyna, spotykamy Trevora, znanego teraz jako Alucard. Przedstawia on nam swoje ostrze: Crissaegrim – wykute z kawałka Zabójcy Wampirów. Miecz ten może wprowadzić Draculę w sen na tyle głęboki, aby wszyscy, włącznie z Szatanem, myśleli, że on nie żyje. Stan ten oczywiście uszkodził jego pamięć, więc nikt, poza Alucardem, o tym nie pamiętał.

Gra zabiera nas w z powrotem w “teraźniejszość”, gdzie towarzyszący nam ochroniarz Zobeka okazuje się być Alucardem. Zgodnie z planem pozwalają, aby rytuał został ukończony, a Szatan przybył na ziemię, aby po raz kolejny ponieść klęskę. Zobek, dowiedziawszy się o naszym planie, jest wielce niezadowolony (wszak to on oberwał solidnie od Szatana w pierwszej części). Przybiera więc swoją prawdziwą formę i stacza z nami pojedynek, który oczywiście przegrywa z kretesem.

Naszym następnym celem jest Szatan, bardzo niepocieszony, że Gabriel żyje. Początki naszej potyczki to właściwie gonienie naszego nemesis, aby spuścić mu zasłużony łomot. Niestety nasz przeciwnik przejmuję kontrolę nad Alucardem i staczamy walkę z własnym synem. Czego jednak zdaje się Szatan nie wiedzieć to to, że ani Dracula, ani jego syn nie mogą się nawzajem zabić. Koniec końców wygrywamy walkę, uśmiercając po raz kolejny naszego przeciwnika przy użyciu Zabójcy Wampirów.

Przyznam szczerze, że kiedy zacząłem grać w serię gier Castlevania to po prostu zassała mnie ona na dobre. Prosta, ale emocjonująca opowieść o Gabrielu Belmoncie zajęła mi wiele godzin, podczas których z zapartym tchem w piersiach (a niekiedy przekleństwem bojowym na ustach) przedzierałem się przez kłody rzucane pod nogi przez okrutny los, współczując głównemu bohaterowi z całego serca jego przeznaczenia. On jednak stawał mu naprzeciw i za to go podziwiałem oraz szanowałem.

Rozstanie, jakie spotkało mnie w Castlevania: Lords of Shadow 2 było wręcz bolesne. Koniec gry wszak nie wyjaśnił, czy Dracula kiedyś jeszcze powróci, czy znalazł już upragniony spokój i wraz z Marie kroczy pośród wieczności.

Twórcy jednak nie pozwolili mi się tak po prostu rozstać z serią i wydali dodatek, w którym wcielimy się w postać Alucarda przygotowującego się na powrót Draculi. O tym jednak rozpiszę się w ostatnim już wpisie z tej serii gier.

Mefisto

#146. Castlevania: Lords of Shadow 2 Read More »

#134. Castlevania: Lords of Shadow – Reverie & Ressurection

Pełen wrażeń po grze Castlevania Lords of Shadow, przysiadłem do dwóch dodatków o nazwie Reverie  i Ressurection. Oba zostały wypuszczone w 2011, w niedługim odstępie czasu. Po raz kolejny stałem się Gabrielem Belmontem.

Narratorem naszej powieści staje się sam Gabriel. Wyjawia nam on mrok swego serca, obwinia Stwórcę o całą sytuację z pierwszej części gry. Nie odzyskał ukochanej, ani nie mógł do niej dołączyć. Błąkał się po świecie bez celu do czasu, aż Laura, młoda wampirzyca, wezwała nas do zamku Carmilli.

Na miejscu wyjawia nam, że pokonanie Carmilli osłabiło pieczęć więzienia Zapomnianego (Forgotten One) – potężnego demona, który powoli zmierza w stronę świata, aby raz jeszcze spróbować go podbić. Gabriel nie jest zainteresowany ratowaniem czegokolwiek, ale dziewczyna przemawia mu do rozsądku.

Reverie opiera się na wędrowaniu przez zamek, aż odnajdziemy wejście do więzienia demona. Nim jednak wkroczymy do innego wymiaru, Laura ostrzega nas, że tylko mroczne istoty mogą tam wejść. Wampirzyca, za cenę swojego życia, przemienia nas w nieśmiertelną istotę, a my wędrujemy w stronę naszego przeznaczenia.

Ressurection zaczyna się od krycia się przed potężnym demonem. Jeden jego cios może zmieść nas z powierzchni ziemi. Jakby tego było mało, przemiana w wampira wręcz pali nas od środka. Skutecznie udaje się nam go unikać do momentu, gdy natrafiamy na pierwszą bramę i Zapomniany używa swojej mocy, aby otworzyć wrota. Atakujemy mając ku temu okazję i udowadniamy demonowi, że jednak można go zranić.

Musimy jednak skryć się, kiedy brama zostaje otwarta, a Zapomniany odzyskuje swoją moc i wyrusza do Zaświatów (The Underworld). Znowu zaczynamy śledzić demona tak, aby on nie zauważył nas. Podłoga to lawa (serio), więc musimy dodatkowo uważać.

Kolejne starcie zaczyna się przy wrotach do rzeczywistego świata, gdzie Zapomniany znów pozbywa się swej mocy, aby ta rozpracowywała bramę. Potyczka trwa na tyle długo, aby kolejne drzwi otworzyły się, tworząc drogę dla demona. Gabriel jednak się nie poddaje i kiedy moc wraca do Zapomnianego, on skacze ku niej wykorzystując ulepszenia znalezione podczas naszych wędrówek i pochłania energię, która dawała naszemu przeciwnikowi przewagę. Używamy jej, aby zniszczyć doszczętnie naszego nemesis.

Gabriel znów ocalił świat, jednak da się zauważyć, że wiele się w nim zmieniło. Opuszczając Zaświaty zniszczył swój Krzyż Bojowy – Vampire Killer – ruszając w dalszą podróż…

Chociaż te dwa dodatki nie zajęły mi sporo czasu, to bawiłem się przy tym przednio, odkrywając kolejne fragmenty historii Gabriela. To była nie tylko niesamowita opowieść, ale też i zapowiedź następnych przygód wciągających nas w wir zdarzeń, na które tylko my możemy mieć jakiś wypływ.

Polecam każdemu, kogo Castlevania wciągnęła tak jak mnie, bowiem razem z Reverie i Ressurection gra stanowi pełną całość i pozwala nam zrozumieć, co stało się z Gabrielem w kolejnych tytułach.

Mefisto

#134. Castlevania: Lords of Shadow – Reverie & Ressurection Read More »

#127. Castlevania: Lords of Shadow

20180421210808_1

Castlevania: Lords of Shadow to wydana w 2010 gra, którą stworzyło MercurySteam i Kojima Productions, a opublikowało Konami. Trafiłem na nią przypadkiem, aczkolwiek był to bardzo udany przypadek, bowiem po przejściu tej części, zakupiłem wszystkie pozostałe, które są obecnie dostępne na PC.

Zacznijmy jednak od początku.

W tej grze wcielamy się w Gabriela Belmonta, członka Zakonu Światła (Brotherhood of Light), aby odnaleźć Jezioro Zapomnienia (Lake of Oblivion), a przy okazji i Prastarego Boga, który będzie nam pomagał podczas naszej misji. Przy jeziorze nasza zamordowana żona Marie informuje nas, że dusze założycieli zakonu twierdzą, iż ten kto posiądzie moce Mrocznych Lordów (Dark Lords), będzie w stanie odnowić połączenie Ziemii z Niebem, uwolnić błąkające się dusze i ocalić świat. W tym momencie spotykamy naszego towarzysza i – jak się okazuje – narratora naszej opowieści (bowiem gra jest podzielona na rozdziały) o imieniu Zobek. Jest on członkiem zakonu i informuje nas, że wiedza, którą podzieliła się z nami Marie dostępna jest jedynie dla wybranych członków bractwa i jedynie człowiek o czystym sercu może zbawić świat.

Zabijając trzech Lordów i odbierając im fragmenty Maski Boga będziemy mogli nie tylko zjednoczyć Niebo z Ziemią, ale też odzyskać ukochaną. Te słowa pchają naszego bohatera w objęcia przygody.

Nasza wędrówka ciągnie się przez ziemie trzech najmroczniejszych istot na świecie. Pierwszy jest Wilkołak Cornell, który przez swą śmierć ofiarowuje nam pierwszy fragment, ale też i cenną wiedzę, jaką jest fakt, że Mroczni Lordowie to pozostałość po założycielach Zakonu Światła, którzy przekształcili się w potężne dusze i opuścili ziemski padół zostawiając za sobą mrok swoich serc.

20180427231701_1

Kolejną przeciwniczką jest Carmilla, potężna wampirzyca. Nim jednak stawimy jej czoła, mamy szansę spotkać jej córkę Laurę. Chociaż dziewczynka ma nad nami przewagę i może nas zabić bez większego wysiłku, miłość Marie i Gabriela sprawia, że Laura wycofuje się, zazdroszcząc nam tego uczucia, a tym samym darując nam życie.

20180501145251_1

Ostatnią maskę ma sama Śmierć. Udajemy się więc do świata umarłych, aby ją zdobyć. Pomagający nam Prastary Bóg oddaje życie, abyśmy mogli tam wejść i spełnić swoje przeznaczenie.

20180502161454_1

Kiedy pokonujemy ostatniego nemesis, okazuje się, że zostaliśmy oszukani przez Zobeka. To on okazuje się ostatnim Mrocznym Lordem i z zaskoczenia zadaje nam śmiertelny cios. Zobek jednak sam obrywa od prowodyra całej naszej wyprawy – Szatana – pociągającego za sznurki z ukrycia. Aczkolwiek historia nie mogłaby się tak po prostu skończyć w tym momencie. Marie oraz inne, błąkające się po świecie dusze wskrzeszają Gabriela, aby zwyciężył zło.

Przyznam szczerze, że chociaż w tej grze zbierałem solidny łomot, to bawiłem się przednio. Poza zwykłą walką, rozwiązywałem zagadki logiczne, walczyłem z tytanami (z którymi walczy się poprzez wspinanie na nich, unikanie ich ciosów, prób strząśnięcia nas i rozwalanie run pozwalających im się ruszać). Spotykamy różne postaci pomagające nam w naszej misji w mniejszym lub większym stopniu. Ciekawym faktem jest to, że naszą bronią jest Krzyż Bojowy i możemy go ulepszać, aby np. móc się dzięki niemu wspinać po ścianach, czy niszczyć potężne, skalne bloki. Z pomocą przychodzą nam także specjalne amulety pozwalające odnawiać zdrowie lub zadawać dodatkowe obrażenia, sztylety oraz kilka innych pomniejszych, ale bardzo przydatnych broni. Możemy też spotkać wielgachne potwory i, po często niekrótkim pojedynku, ogłuszyć je, aby dosiąść je jako tymczasowy środek transportu albo taran.

Castlevania: Lords of Shadow to gra, którą z całego serca polecam (o czym świadczy chociażby pierwszy akapit). Fabuła jest zajmująca na wiele długich godzin, a przedstawienie jej w formie opowieści z narratorem jest po prostu genialne. Ścieżka dźwiękowa podtrzymuje klimat, nadając całej historii mroczny, tragiczny, ale czasem też i zabawny klimat. Bawiłem się przy tej pozycji przednio i na pewno kiedyś do niej wrócę (choćby po to, aby odnaleźć wszystkie przedmioty w grze).

Jeśli więc macie nadmiar czasu to z czystym sumieniem rekomeduję tą oto grę jako idealny środek na zabicie nudy i zapoznanie się z niesamowicie ciekawą opowieścią, ale także jako wstęp do dalszej przygody i genialnej fabuły!

Mefisto

#127. Castlevania: Lords of Shadow Read More »

Scroll to Top