star

#469. Star Wars The Old Republic

W tej notce przybliżę Wam dynamiczną wojnę pomiędzy klanami Mandalorian, która (jak się okazało pod koniec rozdziału) jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się nam śnić. Kontaktuje się z nami Shae Vizla – obecna Mandalore – z informacjami odnośnie Hety Kol. Heta jest samozwańczą Mandalore i ciągnie za sobą wiele klanów pragnących wrócić do starych czasów, gdzie Mandalorianie atakowali, łupili i bogacili się na tym. Nasza nemesis ukryła się na pustynnej planecie Ruhnuk i Shae prosi nas, aby się z nią tam udać.

Planeta to stara kula piachu (cytując naszą Mandalore), pełna burz piaskowych i zakłóceń dla wszelkich urządzeń. Naszym pierwszy zadaniem, aby odnaleźć bazę Hety, jest montowanie naszych nadajników, aby ustalić, gdzie nasza przeciwniczka może się podziewać. Podczas naszych eskapad w jej bazie spotyamy samą Hetę i kończy się to potyczką. Nas powalają cztery dziwne urządzenia, podczas gdy Shae dobrowolnie się poddaje, aby stawić czoła Hecie w rytualnej walce.

Udaje się nam uciec i naszą kolejną misją jest pilnowanie, aby rytualna walka przebiegała zgodnie z zasadami, czyli bez oszukiwania. Bowiem, jak wiadomo, Heta chce być za wszelką cenę Mandalore, nawet za cenę własnego honoru. Heta używa na Shae tego samego urządzenia, co wcześniej na nas, ale nie na długo, bo nasz dzileny Sith przybywa na miejsce, aby to urządzenie pokroić na plasterki.

Wtedy też szala przechyla się na stronę Shae (bo jest lepszą wojowniczką), jednak nasza towarzyszka nie jest w stanie udowodnić wszystkim, że to ona zasługuje na tytuł Mandalore, bowiem wybucha walka pomiędzy wszystkimi i Heta ostatecznie ucieka. Nam pozostaje czekać na jej kolejny ruch, aby dowiedzieć się, jak potoczy się nasza historia.

Przyznam szczerze, że wszystkie trzy historie były ciekawe, może i krótkie, ale w takiej ilości, w jakiej je dostałem (czyli wszystkie trzy na raz) byłem zadowolony. Gdyby twórcy SWTOR wypuszczali na raz więcej opowieści, myślę, że dałoby się przeżyć oczekiwanie. No cóż – pozostaje mi tylko czekać, aż uzbiera się znowu misji do pokonania. 😉

Mefisto

#469. Star Wars The Old Republic Read More »

#463. Star Wars the Old Republic: Manaan

W tej notce opiszę krótki, ale całkiem ciekawy wątek, jaki rozwinął się na Manaan. Mianowicie, jak to już w tego typu gier bywa (a mowa tu o serii The Old Republic), jeśli Republika nie będzie próbowała zdobyć kolto w nie do końca legalny sposób, to zrobi to Imperium. Dzisiaj pomagamy Sithom w uporaniu się z Selkathami (a przynajmniej tymi, którzy nie chcą naszej dominacji).

Naszym towarzyszem jest major Anri, którą ratujemy z opresji, a dokładniej od zabójczych dział przeciwlotniczych Republiki. Wraz z nią stawiamy czoła pierwszym oddziałom oporu Selkathów i ostatecznie ratujemy pułkownika Korrda. Ten daje nam zadania, które podobnież pochodzą od Darth Noroka, aby umocnić naszą pozycję na Manaan i skutecznie móc odpierać ataki Selkathów oraz Republiki.

Jednak w trakcie naszej eskapady spotykamy Noroka uwięzionego przez Republikę. Okazuje się być on kompletnym kretynem, dla którego ważniejsze jest szerzenie zniszczenia niż dobro Imperium. Dlatego też postanowiłem go zrecyklingować (jak na dobrego Sitha zresztą przystało). Po tym konfrontujemy Korrda, bowiem podrabiał on rozkazy swojego przełożonego, ale ciężko było mu się dziwić, że to robił, więc kryjemy go przed Darth Krovos.

Na tym kończy się ten epizod naszych Star Warsowych przygód. Kolejny zabiera nas już w wojnę pomiędzy klanami Mandalorian. O tym jednak napiszę innym razem. 😉

Mefisto

#463. Star Wars the Old Republic: Manaan Read More »

#292. Star Wars: The Force Unleashed II

32500_20190522210055_1

Zakasałem rękawy i wziąłem się za kontunuację The Force Unleashed wydaną przez LucasArts w październiku 2010. Tym razem, co muszę przyznać, twórcy postarali się bardziej i stworzyli grę, która opowiadała kawałek krótkiej, ale nie pociętej na kawałki historii. Pozwólcie, że Wam ją przedstawię.

Jako ciekawostkę dodam, że wyczytałem, iż nasz bohater Starkiller nazywa się Galen Marek.

Wszystko zaczyna się na planecie Kamino, gdzie Darth Vader klonował na potęgę naszego protagonistę. Wszystko po to, aby uzyskać idealnego klona, który pozbawiony byłby wspomnień Galena, co było przyczyną szaleństw wszystkich kopii. Spotykamy tam naszą postać będącą prawie idealnym klonem – prawie, bo wciąż czujemy coś do Juno i mimo wyraźnych rozkazów nie jesteśmy w stanie zniszczyć droida imitującego jej wygląd.

32500_20190522214902_1

Targany strzępkami wizjii z życia Starkillera uciekamy od swego mistrza i udajemy się na planetę o nazwie Neimoidia, gdzie według tego, co powiedział nam Vader, znajduje się Generał Kota. Tam mierzymy się z masą Szturmowców i wielgachnym potworem Gorogiem, aby ostatecznie uciec i po podróży “w poszukowaniu samego siebie” udać się do rebeliantów. Oczywiście po to, aby tym razem uratować Juno.

Przybywamy w momencie, gdy rozpoczyna się atak na flotę rebelii, więc sprężamy się i lecimy w te pędy, aby ratować wybrankę naszego serca. Niestety ubiega nas Boba Fett, który na zlecenie Mrocznego Lorda porywa blondynkę i wraca z nią na planetę Kamino.

Starkiller wraz z rebeliantami przypuszcza atak na fabrykę klonów. Nasz bohater porusza się po budynku na równi z oddziałami generała, ale ma tylko jeden cel: znaleźć Juno. Po długiej i nieco męczącej przeprawie udaje nam się dotrzeć do Vadera, gdzie toczymy zajadły pojedynek z naszym byłym mistrzem i masą nieudanych, krzyczących w śmieszny sposób klonów.

Gra daje nam możliwość dwóch zakończeń (jasnej i ciemniej strony), ale odniosłem wrażenie, że żadne nie kończy się tak do końca dobrze, jeśli weźmie się pod uwagę fabułę z filmu. Jednak tym razem poczułem się, jakbym przeszedł kawałek dobrej historii, która miała ręce i nogi. Chociaż przyznam, że jestem zawiedziony, bo zajęła mi ona 9 godzin (z czego trzy gra sobie po prostu chodziła, bo musiałem zrobić sobie przymusową przerwę).

Jeśli chodzi o mechanikę gry to nie zmieniła się ona ani trochę. W sumie to miły akcent, bo nie lubię uczyć się sterowania na nowo. Przy okazji samouczek pokazał nam nieco zaawansowanych ataków, do których musiałem w pierwszej częśći dotrzeć sam. Niestety zapomniałem jak się ulepsza postać, więc całą tą historię przeszedłem z tylko jedynym ulepszeniem. I, o dziwo, nie było jakoś szczególnie ciężko.

32500_20190522215801_1

W przeciwieństwie do pierwszej części Starkiller nie zmieniał co chwilę ubrań. To akurat było trochę zabawne – podczas czekania na załadowanie misji zastanawiać się, jak będzie ubrana Twoja postać. Tym razem miał na sobie trzy lub cztery stroje, więc twórcy się nie popisali… 😉

Druga część podobała mi się zdecydowanie bardziej, była mniej zjedzona przez błędy gry i wydawała się lepiej dopracowana. Owszem, miałem trochę graficznych problemów, ale z tego, co wyczytałem, to nie ja jeden, więc po prostu niektórych rzeczy nie udało się twórcom naprawić. Niestety.

Nie jestem pewien, czy mogę polecić tą grę, bo mimo wszystko dla pełni fabuły wypadałoby zagrać w pierwszą część, ale druga pokazała sporo klasy i zachwyciła mnie tam, gdzie pierwsza część wypadła bardzo słabo. Myślę, że warto jednak wspomnieć o tym, iż sporo osób było niezadowolonych z tej części (głównie z powodu bardzo krótkiej fabuły).

Decyzję, czy warto zagrać, zostawiam Wam. 😉

Mefisto

#292. Star Wars: The Force Unleashed II Read More »

#285. Star Wars: The Force Unleashed

32430_20190519021030_1

Star Wars: The Force Unleashed to gra z serii Star Wars, którą twórcy umieścili w wydarzeniach między trzecim a czwartym filmem z tej serii. Tytuł ten powstał pod skrzydłami LucasArts z premierą w listopadzie 2009. Przyznam szczerze, że to pierwszy opis gry pisany przeze mnie z taką boleścią.

Moje pierwsze odczucie jest takie, że ktoś miał bardzo dużo dobrych chęci i pomysł na ciekawą fabułę, ale pisał ją na kolanie podczas przerwy na papierosa. Postacie są świetne, podkład głosowy jest dopasowany do sytuacji, ale sama historia jest tak… niepełna? Nawet nie wiem jak to opisać – jakby zabrakło jej ducha.

Nasza historia zaczyna się od Darth Vadera przybywającego na planetę Kashyyyk w celu zabicia ukrywającego się tam Jedi. Mamy okazję pograć silną postacią, możemy rzucać czym i kim popadnie, a wrogów tniemy na plasterki w chwilę. Vader odnajduje Jedi, a wraz z nim jego syna, w którym drzemie wielki potencjał, więc zamiast pozwolić chłopca rozstrzelać, zabija swoich żołnierzy i potajemnie zabiera małego ze sobą jako swego ucznia.

32430_20190519022144_1

Następnie widzimy dorosłego już mężczyznę (zwanego przez wszystkich pieszczotliwie chłopcem), którego Vader wysyła w pogoń za różnymi Jedi. Ma go to przygotować do walki z Imperatorem u boku swego mistrza. Jednym z celi jest Generał Kota przepowiadający nam, że widzi siebie w roli naszego mentora. Oczywiście nim wyruszymy musimy uporać się z samouczkiem. Troszkę się z tym spóźnili…

W tym momencie spotykamy też Proxy – robota-zabójcę starającego się trafić na właściwy moment, aby nas zabić i pilotkę Juno, która później okaże się naszym wątkiem miłosnym. Swoją drogą spotkanie z Juno było urocze: “cześć, jestem Starkiller, miałem już siedmiu pilotów, wszyscy nie żyją”. Nie ma chyba piękniejszego sposobu na powiedzenie: “związek ze mną jest bardziej jak skomplikowany”.

Po wykonaniu zadania spotykamy się z naszym przełożonym, a ten sieka nas na plasterki i ciska nami po sali, bo szpiedzy Imperatora siedzieli nam na ogonie, a ten miał nie wiedzieć, że istniejemy. Zostajemy wyrzuceni poza statek, aby zostać później reanimowanym przez Vadera. Dostajemy nową misję: stworzyć sojusz wystarczająco silny, aby mógł pokonać Imperium.

Zaczynamy od zabrania pijanego Kota z kantyny (jakkolwiek dziwnie to brzmi), potem ruszamy na Kashyyyk, gdzie mamy znaleźć coś cennego, co należy do przyjaciela Koty. Spotykamy tam księżniczkę Leię będącą politycznym zakładnikiem, a ona daje nam zadanie uwolnienia pojmanych Wookie. Następnie wyruszamy na planetę Felucia, aby uratować senatora Baila Organa i zacząć tworzyć sojusz. W tym momencie włącza się Vader, który aresztuje zebranych senatorów, a nas próbuje (znowu) zabić. Okazuje się, że całe nasze starania były tylko po to, aby odkryć tożsamość przeciwników Imperium.

Starkiller przeżywa starcie i wyrusza na Gwiazdę Śmierci, aby uwolnić więźniów i zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem…

Mechanika gry jest prosta i trudna zarazem. Mamy do dyspozycji masę umiejętności, ale przy większości z nich musimy sami poszukać odpowiedniej kombinacji klawiszy. Z podstawowych ataków przypadły mi do gustu błyskawice, bo można było szybko siekać wszystko na odległość. Poza tym mamy też “quick time events”, które dawały nam dostęp do ciekawych sposobów wykończenia przeciwnika.

Najbardziej przypadło mi do gustu coś, co twórcy określili “realistyczną reakcją przeciwników”. Biegnący w moją stroną szturmowiec się wywalił. To było takie prawdziwe, takie piękne… Żałuję, że nie nagrywałem! Inny za to tęsknym wzrokiem patrzył się na karabin, który mu wyrwałem za pomocą mocy. To spojrzenie dokładnie opisywało to, jak bardzo miał przerąbane.

Na grę zeszło mi całe osiem godzin i jestem w szoku, ale jednocześnie mnie to nie dziwi. Fabuły było mało. Podejrzewam, że mogłoby być jej więcej, ale prawdopodobnie wycięto to i owo, aby minimalizować koszta. Historia Starkillera mogłaby być fajna, budować napięcie, a ostatecznie przeleciała mi przed oczyma i nawet nie zdążyłem poczuć tego przywiązania, jakie z reguły czuję przy porywających tytułach.

The Force Unleashed ma też taką wadę, że jest bardzo kiepskim portem z konsoli, więc błąd błędem pogania. Czytając komentarze innych graczy myślałem sobie, że przecież nie może być aż tak źle, ale myliłem się i to bardzo. Jak raz mi się wykrzaczyła gra, tak potem wykrzaczała się nagminnie.

32430_20190519214758_1

32430_20190519022051_1
Tyle błędów w grze, że aż Vaderowi łeb się od tego przegrzewa 😛

Nie mówię tej grze “nie”, ale spodziewałem się czegoś innego. Ma ona wiele ciekawych elementów, ale one – jak już wcześniej pisałem – wydają się być w pewnym momencie ucięte i ciężko się o nie zaczepić. Starałem się znaleźć coś całkowicie pozytywnego, ale to jest strasznie trudne, bo chociaż sporych ambicji twórców, gra nie spełniła do końca moich oczekiwań… Mam nadzieję, że druga część poprawi trochę zdanie o tej pierwszej.

 

Mefisto

#285. Star Wars: The Force Unleashed Read More »

#277. Star Wars Jedi: Fallen Order

t

Star Wars Jedi: Fallen Order to jeden z najnowszych tytułów, których fabuła zahacza o tematykę filmów z serii Star Wars. Premierę miała 15 listopada 2019, czyli stosunkowo niedawno, została stworzona przez Respawn Entertainment i wydana przez EA.

Naszą przygodę zaczynamy gdzieś na jakimś kosmicznym wrakowisku. Bohaterem tego tytułu jest Cal Kestis, Padawan ukrywający swoją tożsamość przed wszystkimi po tym, jak został wyegzekwowany Rozkaz 66 (Order 66). Nasz protagonista wesoło tnie sobie statki na części, aż do pechowego wydarzenia, kiedy wraz z przyjacielem Praufem spadają z pociętego statku. Cal ma tyle szczęścia, że zaplątuje się w kable, Prauf leci jednak dalej, więc nasz niedoszły Jedi używa mocy, aby go uratować.

Workspace 1_2020_01_04___04

Chwilę po tym zjawia się Inkwizytorka z poleceniem, aby nie ukrywać Jedi tylko go wydać, bo inaczej wszyscy zginą. Dochodzi do bójki, podczas której zdecydowana większość ginie, ale Calowi udaje się zbiec. Padawan ucieka przez wrakowisko, jednak Inkwizycja depcze mu po piętach. Z opresji ratuje go nagłe pojawienie się statku, który w ostatniej chwili wyrywa go ze szponów Sitha.

Tam poznajemy też naszą wybawicielkę: Cere oraz jej pilota: Greeza. Szybko zostajemy włączeni do ich planu: podążanie śladem Eno Cordovy – mistrza Cere – aby odnaleźć ukryty we wszechświecie holokron z informacją, gdzie znajdują się dzieci wrażliwe na Moc. Objawia się nam to jako nadzieja na nowe pokolenie Jedi.

Cordova ma jednak obsesję na punkcie Zeffo – zaawansowanych technologicznie istot wrażliwych na Moc, którzy sobie nagle tak po prostu zniknęli. Naszym celem jest więc tarabanienie się po ich ruinach i szukanie fantów.

Zaczynamy od Bogano, gdzie znajdujemy uroczego robocika BD-1. Robocik ten ma zaszyfrowane w swojej pamięci wspomnienia związane z Cordovą, które, na nasze nieszczęście, odszyfrowują się tylko w odpowiednich lokacjach. Dlatego też nim natrafimy na ślad holokronu, musimy po kilka razy udać się na Dathomir, Kashyyyk i planetę Zeffo. Tam czekają nas niesamowitości związane z danymi lokacjami (jak na przykład walka z Wiedźmami Zombie albo walka u boku Wookie z dredami).

Workspace 1_2020_01_21___11

Mamy też szansę znaleźć się na Ilum, gdzie będziemy tworzyć swój własny miecz świetlny (bo ten podarowany nam przez naszego umierającego mistrza po prostu popsujemy).

Rozwiązując wszystkie zagadki zostawione przez Eno Cordovę udaje nam się odnaleźć cel naszej wyprawy. Uzyskujemy go jednak z cenną lekcją od Zeffo, jaką jest pokazanie nam bardzo prawdopodobnego biegu wydarzeń kończącego się tym, że Cal staje przed nami jako Inkwizytor, a jego Padawani albo giną, albo stają się Sithami.

Workspace 1_2020_01_26___36

Nim jednak zdążymy podjąć dobrą decyzję i zniszczyć holokron, zostajemy zaatakowani przez Inkwizytorkę Trillę (z nią i z jej historią zapoznaliśmy się w trakcie naszych podróży). Udaje jej się wykraść nam artefakt i uciec, podczas gdy nas pokonuje nasza własna umiejętności pozwalająca nam na poznawanie historii miejsc i przedmiotów na podstawie pozostawionego w nich echa w Mocy.

Nasza dalsza przygoda ciągnie nas do Fortecy Inkwizytorów, niegdyś pełnej torturowanych Jedi, z której uciekła Cere. Musimy za wszelką cenę odzyskać skradziony przedmiot inaczej skażemy wiele niewinnych istnień na zagładę ze strony Imperium. Oczywiście musimy przy tym przedzierać się przez zastępy wrogów, aż do finałowej walki i finałowej ucieczki.

Gra mi się bardzo podobała ze względu na świetny klimat oraz rozbudowany system walki (z którego nie korzystałem, bo rzucanie wszystkimi na boki było zabawniejsze). Animacja postaci była wręcz genialna, bo została szczerze mówiąc odegrana przez prawdziwych aktorów, a to nadało realistycznie wyglądającej grafice jeszcze więcej naturalności. Szkoda tylko, że wybór kwestii dialogowych był wręcz minimalny, ale zgaduję, że twórcy nie uznali tego za niezbędne.

Spodobała mi się też możliwość ulepszania postaci, bo dawała sporo możliwości (jak na przykład dalsze rzucanie przeciwnikami ;)). W pewnym momencie szedłem już jak burza i to tylko dzięki ulepszeniom. Fajnym aspektem było też odnajdywanie motywów do ubrań Cala, wyglądu BD-1 oraz statku Greeza, co pozwalało nam na marnowanie czasu na zmienianie wyglądu tych rzeczy.

Workspace 1_2020_01_04___15

Grę bardzo mocno polecam wszystkim, bo przejście jej nie jest trudne, a można się nieźle pobawić. Można też dojść do wniosku, że Jedi muszą generalnie zrobić coś źle, aby potem to naprawić i udawać bohaterów! 😉

Mefisto

#277. Star Wars Jedi: Fallen Order Read More »

#269. Star Wars the Old Republic: Aktualizacja 6.1

Niedawno wyszła aktualizacja 6.1, która dodała niewielki kawałek fabuły. Tak niewielki, że gdyby ta gra była książką, to czytalibyśmy ledwie kilka zdań z jednego rozdziału. Długo się zastanawiałem, czy warto o tym pisać, ale z drugiej strony później (kiedy wyszłoby coś więcej niż kilka słów) mógłbym o tym zapomnieć. No i porobiłem trochę screenshotów, a szkoda, aby się zmarnowały. 😉

Na planetę Odessen przybywa Ręka Imperatora (Emperor’s Hand). Naszym zadaniem jest omówić zasady współpracy Aliantów i Imperium. No i oczywiście oprowadzić naszego gościa po bazie.

Kolejnym punktem jest krótki przerywnik, w którym dowiadujemy się, co dzieje się z Darth Malgusem. Widać męczą go jakieś przykre wspomnienia związane z obecnym Imperatorem. Jego wątek pozostaje dalej pod płaszczem tajemnicy.

Następny fragment opowieści to powrót do wątku Kiry i Scourga. Były Sith rozwala nam bazę, bo rzuca nim gniew na prawo i lewo. Chodzi o statek, który zaginął, a który jest kluczowy ze względu na to, kto znajduje się na pokładzie. Kira przedstawia nam jednak T7, robotowi skoremu do pomocy, aby odnaleźć zgubę.

I na tym właścicie nasza opowieść się kończy. Było tego bardzo mało i jestem przez to bardzo zawiedziony. Liczyłem na chociaż troszkę więcej, ale twórcy (mam taką nadzieję) mają widać jakiś plan, więc po prostu będę cierpliwie czekał. Zapowiada się niesamowita podróż, więc poczekam. Bo jeśli nie będzie warto to urwę komuś łeb! 😉

Mefisto

#269. Star Wars the Old Republic: Aktualizacja 6.1 Read More »

#261. LEGO Star Wars: Complete Saga

32440_20190510002744_1

LEGO Star Wars: Complete Saga to gra, którą z miłą chęcią umieściłbym w dziale “co to w ogóle jest”, ale to wyjaśnię Wam za chwilę. Premięrę miała w 2009 pod skrzydłami studia LucasArts i Traveller’s Tales. Zdobyłem ją podczas majowych, starwarsowych promocji, bo stwierdziłem, że to może być całkiem ciekawy tytuł. No i oczywiście nie zawiodłem się.

32440_20190512205552_1
Pijany Jedi spowodował wypadek na drodze

Zanim jednak przejdę do opisu tego tytułu muszę (naprawdę muszę) opowiedzieć Wam o tym, jak to zwiesiły mi się podpowiedzi, przez co myślałem, że gra jest szalenie nieprzyjazna użytkownikowi. Kompletnie nie wiedziałem, co mam robić, spowodowałem bójkę w kantynie, rozwaliłem chyba wszystko, co możliwe, mieczem świetlnym dźgnąłem młodego Obi-Wana w tyłek, a jego nieco starsza wersja go potem zabiła… Sam w końcu dotarłem do tego, że trzeba wejść w odpowiednie drzwi odnoszące się do numeru opowieści, a tam czekają na nas rozdziały każdej z przygód. Potem zrestartowałem grę i co? Pojawiły się podpowiedzi, co uratowało życie wielu cyfrowym postaciom!

32440_20190512205732_1

Skoro dotarłem do tego, jak zacząć to ruszyłem w stronę pierwszych z sześciu drzwi (odpowiadających sześciom filmom z serii Star Wars). Tam odkryłem kolejne sześć drzwi do poszczególnych rozdziałów naszych przygód.

Fabuła opowiada nam wydarzenia w filmach – oczywiście biorąc pod uwagę, że ta gra jest lekko satyryczna i troszkę ubarwia niektóre momenty. Chyba, że Obi-Wan rzeczywiście dźgnął Anakina w tyłek i dlatego ten się tak wkurzył…

Sama mechanika gry jest prosta, zabawna i potrafiąca zirytować. Motywem przewodnim jest tłuczenie się z przeciwnikami z LEGO oraz rozwiązywanie zagadek, budowanie obiektów, albo przenoszenie rzeczy za pomocą mocy. Wszystko po to, aby przedostać się do następnej lokacji i podążać za filmową fabułą w wersji klockowej. Otoczenie jest naszą bronią: niektóre przedmioty można zniszczyć, aby zyskać z nich kilka klocków i pozwolić naszej postaci zbudować kładkę, karabin, czy cokolwiek będzie nam potrzebne.

Do dyspozycji mamy kilka postaci, które możemy swobodnie przełączać, dzięki czemu możemy wykorzystać ich umiejętności do otwierania lub pokonywania konkretnych przeszkód. Nasza drużyna jest bardzo dużym atutem gry, ale jednocześnie w ogóle nie pomagają nam z przeciwnikami (biją się, udawacze, na niby).

Gra jest bardzo relaksująca, bo nawet jeśli nasza postać zginie to zaraz odrodzi się na nowo, więc nie mamy co się obawiać, że będziemy musieli na przykład tarabanić się przez połowę lokacji jeszcze raz. Jedynie przy misjach polegających na pilotowaniu statków lub innych ścigaczy zostajemy lekko cofnięci, ale uznaję, że mieści się to w granicach rozsądku, bo i tak poruszamy się na tyle szybko, aby tę stratę nadrobić.

Bardzo spodobało mi się tak spore podzielenie gry (na epizody i rozdziały). Dla zajętych osób jest to świetna forma wymierzania czasu gry na zasadzie “dzisiaj zagram tylko w jeden rozdział”.

Ten tytuł polecam każdemu, kto lubi gry niewymagające dużego zaangażowania, a jednocześnie posiadające sporą ilość łamigłówek, czy wyzwań. Fani Star Wars też znajdą tu coś dla siebie, bo w końcu można tą grę traktować jako satyryczny obrazek, który w zabawny sposób zniekształca wizerunek znanych i lubianych (lub nie) postaci.

Przyznam się, że tak mi się to spodobało, aż muszę spróbować inne gry z serii LEGO, które są w moim posiadaniu. 😉

Mefisto

#261. LEGO Star Wars: Complete Saga Read More »

#110. SWTOR: A traitor among the Chiss

Po długiej przerwie powróciłem do świata Star Wars i ruszyłem w pogoń za Theronem, który od jakiegoś czasu działa mi na nerwy. Wszakże wiadomo, że jeśli Sith jest wyrozumiały, to tylko do pewnego momentu. A ja jestem już niedaleko wytargania go za uszy i przywiązania do statku, aby poobijał się trochę o asteroidy.

Naszą pogoń wspierają Chiss’owie – intrygująca rasa istot o niebieskich skórach i czerwonych oczach. Theron znajduje się na planecie Copero, wspomagany przez swego rodzaju Chiss’owych buntowników. Oczywiście Chiss’om się to nie podoba, ale to zbyt zawiła polityczna sprawa, dlatego też zwracają się z tym do nas. Otrzymujemy możliwość wizyty planety, która jest niedostępna na obcych przybyszy. Musimy jednak radzić sobie sami, aby nie wybuchł z tego konflikt polityczny.

Nie zwlekając, ruszamy w pościg, który ciągnie nas po całej rozciągłości mapy, zmusza do walki z przeróżnymi przeciwnikami, aby koniec końców wyszło na to, że nasza przygoda dopiero się zaczyna… Trzy razy przeszedłem lokację, bo wybierałem tryb “story”, a nie “solo”. Kto by pomyślał, że ciągnąc główny wątek, można się w tym rzekomo prozaicznym wyborze pomylić. Byłem zły i zdesperowany – za trzecim razem to już nerwowo upewniałem się, że wszystko jest dobrze. Dotrwałem jednak do końca i cieszę się, bo jakościowo twórcy nadrobili niedosyt z poprzedniego rozdziału.

Nie wiem, kiedy pojawi się następny epizod moich gwiezdnych przygód. Podobnież ma się to stać przy kwietniowej aktualizacji. Wyczekuję cierpliwię, bo chciałbym mieć już za sobą przywiązywanie Therona za kostkę do statku!

Screenshot at 2017-12-01 21-41-45
Cóż za mina…

Screenshot at 2017-12-01 21-48-47
“Grrrr! Jestem wielki, zły, pradawny kocur, który za miskę owoców ma wszystko w nosie!”

Mefisto

#110. SWTOR: A traitor among the Chiss Read More »

#071. SWTOR – The War for Iokath

Po sporej przerwie w końcu zabrałem się za grę Star Wars: The Old Repulic. Z radością zabrałem się za kolejny dodatek, a raczej za jego pierwsze rozdziały, bowiem twórcy powoli wdrażają nas w kolejną przygodę. Mam nadzieję, że spodoba Wam się recenzja w formie opisu/opowieści.

Uwaga: opis zawiera spoilery.

#071. SWTOR – The War for Iokath Read More »

Scroll to Top