Miałem okazję zagrać w powyższe rozszerzenia do gry Star Wars: The Old Republic. Jeżeli ktoś nie czytał o SWTOR, zapraszam do poprzednie wpisu, gdzie, mam nadzieję, troszeczkę wyjaśniłem czym jest ta gra.
Shroud of Memory jest bonusowym rozdziałem, który możemy rozegrać po przejściu dodatku Knights of the Fallen Empire. Nie będę się rozpisywać na temat fabuły, aczkolwiek w ramach wyjątku nie gramy swoją postacią, a wcielamy się w rolę HK-55, który uległ – delikatnie mówiąc – uszkodzeniu w naszej sprawie. Okazuje się, że ktoś go poskładał, naprawił i wykorzystywał do swoich niecnych celów, jakim jest oczywiście zniszczenie porządku na świecie (jak gdyby Arcann wystarczająco go już nie zniszczył). Cała przygoda jest krótką opowieścią o tym, co HK-55 zrobił, aby do nas wrócić i nas ostrzec.
Miła, aczkolwiek krótka przygoda mieszcząca się w terminie bonusu.
Kolejnym dodatkiem jest Knights of the Eternal Throne, dostępne za darmo dla subskrybentów. W poprzednim dodatku – Knights of the Fallen Empire – udało nam się wyeliminować jedno z zagrożeń, jednakże nadciągnęło drugie i tym razem jeszcze gorsze: Vaylin. Ten dodatek kontynuuje naszą przygodę z Eternal Empire oraz rozwija wątki, które zostały pozostawione bez odpowiedzi (jak na przykład to skąd pochodzi zaawansowana technologia Eternal Empire, co stało się z Arcannem). Nie chcę Wam zbyt wiele zdradzać – w końcu w grach chodzi o to, by samemu wczuć się w historię.
Moim zdaniem fabuła była ciekawa, ale jak zawsze pozostawiła niedosyt oraz otwartą furtkę do kolejnej części przygód, które znowu potoczą się w kierunku kolejnej wojny. Tym razem jednak – jestem tego bardzo mocno pewien – będzie to bitwa z, dosłownie, naszą przeszłością.
Dodatkowym atutem zmian związanych z implementacją dodatków jest fakt, że mogę zagrać w nie jeszcze raz i dodatkowo zwiększyć poziom trudności. Bardzo dobra opcja dla kogoś, kto chce powtórzyć wszystkie rozdziały w ramach przypomnienia (np. kiedy wyjdzie nowy dodatek).
Grę bardzo mocno polecam – jest warta straconych na nią godzin. Fabuła jest przyjemna, grafika zadowala oko, a środkowisko graczy jest na zadowalającym poziomie, przez co gra to czysta przyjemność. I najważniejsze dla ludzi mojego pokroju: chociaż jest to gra typu MMO, powyższe rozdziały stworzone tak, aby przechodzić je samemu. Wersja grupowa jest – co prawda – oczywiście dostępna.
Na koniec taki smaczek: jak ona tam wlazła?
Mefisto