star wars

#469. Star Wars The Old Republic

W tej notce przybliżę Wam dynamiczną wojnę pomiędzy klanami Mandalorian, która (jak się okazało pod koniec rozdziału) jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się nam śnić. Kontaktuje się z nami Shae Vizla – obecna Mandalore – z informacjami odnośnie Hety Kol. Heta jest samozwańczą Mandalore i ciągnie za sobą wiele klanów pragnących wrócić do starych czasów, gdzie Mandalorianie atakowali, łupili i bogacili się na tym. Nasza nemesis ukryła się na pustynnej planecie Ruhnuk i Shae prosi nas, aby się z nią tam udać.

Planeta to stara kula piachu (cytując naszą Mandalore), pełna burz piaskowych i zakłóceń dla wszelkich urządzeń. Naszym pierwszy zadaniem, aby odnaleźć bazę Hety, jest montowanie naszych nadajników, aby ustalić, gdzie nasza przeciwniczka może się podziewać. Podczas naszych eskapad w jej bazie spotyamy samą Hetę i kończy się to potyczką. Nas powalają cztery dziwne urządzenia, podczas gdy Shae dobrowolnie się poddaje, aby stawić czoła Hecie w rytualnej walce.

Udaje się nam uciec i naszą kolejną misją jest pilnowanie, aby rytualna walka przebiegała zgodnie z zasadami, czyli bez oszukiwania. Bowiem, jak wiadomo, Heta chce być za wszelką cenę Mandalore, nawet za cenę własnego honoru. Heta używa na Shae tego samego urządzenia, co wcześniej na nas, ale nie na długo, bo nasz dzileny Sith przybywa na miejsce, aby to urządzenie pokroić na plasterki.

Wtedy też szala przechyla się na stronę Shae (bo jest lepszą wojowniczką), jednak nasza towarzyszka nie jest w stanie udowodnić wszystkim, że to ona zasługuje na tytuł Mandalore, bowiem wybucha walka pomiędzy wszystkimi i Heta ostatecznie ucieka. Nam pozostaje czekać na jej kolejny ruch, aby dowiedzieć się, jak potoczy się nasza historia.

Przyznam szczerze, że wszystkie trzy historie były ciekawe, może i krótkie, ale w takiej ilości, w jakiej je dostałem (czyli wszystkie trzy na raz) byłem zadowolony. Gdyby twórcy SWTOR wypuszczali na raz więcej opowieści, myślę, że dałoby się przeżyć oczekiwanie. No cóż – pozostaje mi tylko czekać, aż uzbiera się znowu misji do pokonania. 😉

Mefisto

#469. Star Wars The Old Republic Read More »

#463. Star Wars the Old Republic: Manaan

W tej notce opiszę krótki, ale całkiem ciekawy wątek, jaki rozwinął się na Manaan. Mianowicie, jak to już w tego typu gier bywa (a mowa tu o serii The Old Republic), jeśli Republika nie będzie próbowała zdobyć kolto w nie do końca legalny sposób, to zrobi to Imperium. Dzisiaj pomagamy Sithom w uporaniu się z Selkathami (a przynajmniej tymi, którzy nie chcą naszej dominacji).

Naszym towarzyszem jest major Anri, którą ratujemy z opresji, a dokładniej od zabójczych dział przeciwlotniczych Republiki. Wraz z nią stawiamy czoła pierwszym oddziałom oporu Selkathów i ostatecznie ratujemy pułkownika Korrda. Ten daje nam zadania, które podobnież pochodzą od Darth Noroka, aby umocnić naszą pozycję na Manaan i skutecznie móc odpierać ataki Selkathów oraz Republiki.

Jednak w trakcie naszej eskapady spotykamy Noroka uwięzionego przez Republikę. Okazuje się być on kompletnym kretynem, dla którego ważniejsze jest szerzenie zniszczenia niż dobro Imperium. Dlatego też postanowiłem go zrecyklingować (jak na dobrego Sitha zresztą przystało). Po tym konfrontujemy Korrda, bowiem podrabiał on rozkazy swojego przełożonego, ale ciężko było mu się dziwić, że to robił, więc kryjemy go przed Darth Krovos.

Na tym kończy się ten epizod naszych Star Warsowych przygód. Kolejny zabiera nas już w wojnę pomiędzy klanami Mandalorian. O tym jednak napiszę innym razem. 😉

Mefisto

#463. Star Wars the Old Republic: Manaan Read More »

#458. Star Wars The Old Republic

Miałem trochę więcej wolnego czasu, więc nadrobiłem starego, dobrego SWTORa. Wpis będę musiał podzielić, bo jednak trochę za dużo szczegółów zebrało się, a nie chciałbym niczego pogubić.

Nasza przygoda zaczyna się od spotkania z Darth Rivixem odnośnie zbiegłego niedawno Malgusa. Imperator wysłał go do nas z prośbą o pomoc, aby złapać zbutowanego Sitha zanim narobi więcej bałaganu niż do tej pory narobił. W tym celu wyruszamy na Dantooine, aby dorwać go w trakcie odbierania Jedi reliktu, który onegdaj należał do Sithów. Oczywiście po drodze musimy walczyć z różnymi potworami, jak i wkurzonymi Jedi.

Niestety Malgusowi udaje się uciec, a my jedyne, co możemy robić, to deptać mu po piętach, aż do planety Elom, gdzie dowiadujemy się o istnieniu Darth Nul – potężnej Sith, której istnienie zostało kompletnie wymazane z kart historii, a to z powodu jej wynalazku pozwalającego tworzyć Dzieci Imperatora (Children of Emperor).

Rytuał ten, w dużym skrócie, polegał na złamaniu woli potencjalnego “dziecka”, wywarciu presji, aby bezwględnie służyły imperatorowi, a ostatecznie naznaczenie ich mocą imperatora, aby ten mógł nimi sterować. Cały proces odbywał się tak, aby ofiara nie wiedziała, co się jej przytrafiło. Jak widać: jest to całkiem niebezpieczna rzecz, a Malgus zdradził tylko, że to, co zaczął, nie może już być zatrzymane.

Niestety ten wątek na razie dla nas się skończył, ale twórcy rzucili nam przed nos kolejne wyzwania: konflikt klanów Mandalorianów oraz kłopoty Sithów na Manaan, gdzie nie do końca legalnie wydobywają kolto. Tymi wydarzeniami zajmę się jednak w następnych wpisach.

Mefisto

#458. Star Wars The Old Republic Read More »

#449. Star Wars the Old Republic

Trochę czasu zajęło mi, aby w końcu przysiąść do starego, dobrego SWTORa. W tej części kontynuujemy wątek zaczęty w poprzedniej notce. Oczywiście, twórcy gry postanowili wprowadzić trochę urozmaicenia i poza kontynuacją jednego wątku, dostajemy zalążek kolejnego. Także teraz dowiadujemy się o problemie, z jakim mierzą się Mandalorianie, aczkolwiek w tej chwili są to szczątkowe informacje, które za wiele (poza robieniem smaka na kolejne aktualizacje) nic nie wnoszą.

Następnie, wraz ze Scourgem i Kirą wyruszamy w stronę zaginionego statku. W tym przypadku ścigamy się nie tylko z czasem, aby jak najszybciej odnaleźć zaginioną załogę statku, a w tym Satele Shan, ale też i z sługami Imperatora. Tak, cały ten wątek tyczy się cząstki Imperatora, którego dosyć niedawno pokonaliśmy i wygnaliśmy z naszego ciała, a który znalazł sobie inne lokum (dokładniej mistrzynię Satele Shan), gdzie przygotowywał się na swój własny powrót.

Naszym zadaniem jest pokrzyżować mu te plany: wpierw na statku mierząc się z jego Sługami, a potem w świadomości Satele, mierząc się z różnymi wersjami Imperatora. Oczywiście nie jesteśmy sami: towarzyszą nam wszyscy Jedi i Sith, którzy chcą nam pomóc utrzymać balans pomiędzy jasną i ciemną stroną mocy. Nie zdradzę jednak większej ilości szczegółów, bo mimo wszystko te rozdziały są dosyć krótkie i po prostu mógłbym opowiedzieć wam wszystko, a nie o tym w tym chodzi. Aczkolwiek mogę wam z czystym strumieniem zdradzić, że zakończyliśmy jeden wątek w SWTORze, a powoli otwiera się przed nami nowy, bardziej pogmatwany. Czuję, że będzie ciekawie!

Cóż – do zobaczenia w grze! 😉

Mefisto

#449. Star Wars the Old Republic Read More »

#309. Star Wars Knights of the Old Republic II: The Sith Lords

208580_20190617231420_1

Skoro przeszedłem pierwszą część to naturalnie musiałem się zabrać za jej kontynuację, która chociaż wyszła w lutym 2005 roku to zachwyca mnie po dziś dzień.

Nasza historia dzieje się około pięć lat po wydarzeniach z KOTORa i opowiada nam historię Wygnańca (The Exile), który mierzy się ze swoim losem od czasu zakończenia Wojny Mandaloriańskiej.

208580_20190617232512_1

Budzimy się na stacji Peragus II, gdzie wydobywane jest paliwo zasilające odbudowującą się planetę Telos. Budzi nas głos kobiety, która, po naszym wejściu do kostnicy, ożywa. Wraz z nią ożywa też nasze połączenie z Mocą, które utraciliśmy podczas wojny. Jednakże nie wyprzedzajmy faktów!

Wszyscy na stacji poza nami, tajemniczą kobietą o imieniu Kreia i nieco upierdliwym, ale i uroczym Attonie, są martwi, a my nie wiemy dlaczego. Powoli też dochodzimy do tego, co wydarzyło się nim dotarliśmy na stację. Wędrowaliśmy statkiem o nazwie Harbringer, ale został on zaatakowany przez Sithów. W końcu nasza postać jest ostatnim Jedi – chociaż wyrzeka się tego tytułu z racji tego, że jego połączenie z mocą zostało ucięte. Znikąd pojawił się Mroczny Jastrząb (Ebon Hawk) z T3-M4 (robot z pierwszej części gry) na pokłdzie, aby nas uratować. Mocno uskodzony statek dotarł na Peragus i stamtąd potoczyła się nasza fabuła…

Naszym zadaniem jest zdobyć mapę asteroid i uciec ze stacji z racji tego, że Harbringer wraz z Sithami przybył na Peragus. Przy okazji zostajemy zaatakowani przez robota skrytobójcę i dowiadujemy się, że za ostatniego Jedi oferowana jest ogromna suma pieniędzy; wystarczająca, aby “kupić własną planetę”.

Chociaż było ciężko to udaje nam się uciec, pomimo ataku Sithów i zniszczenia całej stacji. Trafiamy do Telos, gdzie zostajemy aresztowani pod zarzutem zniszczenia Peragus II, ale ostatecznie oczyszczają nas z zarzutów (nawet, jeśli to nasza wina!).

Po ukończeniu serii zadań na planecie dostajemy możliwość zejścia na powierzchnię, aby odnaleźć Mrocznego Jastrzębia i T3-M4, których ktoś sobie przywłaszczył. Właściwie to nie schodzimy na ziemię, a przywalamy w nią, bo nas zestrzelono. Ze starej bazy wojskowej lecimy śladem naszego statku, a to dzięki naszemu nowo poznanemu towarzyszowi – Bao-Durowi, który również służył podczas wojen i potulnie tytułuje nas “generałem”.

208580_20190621015320_1

Niestety znowu nas zestrzelono, a my lądujemy na “dachu” ukrytej akademii Jedi! Na nasze nieszczęście jedynym Jedi jest Atris, a ona pała do nas palącą nienawiścią. Po krótkiej wymianie zdań pozwala nam odejść, a kiedy jesteśmy już poza Telos, T3 zdradza nam, że włamał się im do archiwów i odnalazł czwórkę żyjących Mistrzów Jedi, którzy są gdzieś na Nar Shaddaa, Korriban, Onderon (a na ten, ze względu na sytuację polityczną, można dostać się przez księżyc Dxun) i Dantooine.

Każda planeta przedstawiła nam swój problem: Nar Shaddaa było wypełnione polującymi na nas łowcami nagród, aby ostatecznie wpaść w ręcę naszego zleceniodawcy – Goto – który chce uratować Republikę przed zagrożeniem w formie czających się w cieniu Sithów. Onderon było podzielone wojną domową, gdzie kuzyn królowej próbował pozbawić ją tronu. Dantooine zostało zniszczone w pierwszej części gry i powoli odbudowywało się, aczkolwiek najemnicy próbowali cały ten wysiłek zniweczyć. Korriban było, moim zdaniem, najciekawsze, ponieważ było opuszczone (prawdopodobnie w wyniku rzezi, jaką tam zrobiłem w pierwszej części). Tam mieliśmy jednak szansę spotkać się z jednym z naszych głównych wrogów.

Kiedy zgromadziliśmy wszystkich żyjących mistrzów, wyruszyliśmy na Dantooine do częściowo odbudowanej Akademii Jedi. Tam jednak niewiele brakuje, aby znów odcięto nas od Mocy. Ratuje nas przed tym Kreia, która potem znika, aby przybyć na Telos i oszukać Atris, że nasza postać nie żyje. Mamy jednak szansę, aby z nią porozmawiać i odkryć cel wyprawy naszej mentorki.

208580_20190628002046_1

Wyruszamy jej śladem i stajemy oko w oko z Darth Nihilusem podczas oblężenia Telos. Udaje się nam go jednak pokonać i wyruszamy tam, gdzie wszystko się zaczęło – na Malachor V. Odnajdujemy tam ukrytą Akademię Sith i po kolei walczymy z wyznawcami ciemnej strony, aż stajemy oko w oko z Darth Sionem, a następnie z Darth Trayą… Przy okazji mamy okazję zobaczyć efekty straszliwej broni, która zniszczyła Malachor V i pochłonęła wiele istnień. Efektem tej masowej zagłady był niesamowity ból, przez co nasza postać odcięła się od Mocy…

Przyznam się, że za każdym razem, kiedy gram w tą grę, wydaje się ona coraz lepsza. Mimo upływu lat wciąż zachwyca mnie fabułą, grafiką i mechaniką gry. Za każdym razem odnajduję fragmenty opowieści, które umknęły mi ostatnim razem i przyczepiam się do nich, aby dotrzeć do nieznanych mi dotąd przygód Wygnańca i jego towarzyszy.

Sposób grania, rozwój umiejętności postaci, czy walka z przeciwnikami zupełnie nie różni się od tej zaprezentowanej w pierwszej części. Poprawiono za to “niewidzialne pole” wokół naszych towarzyszy, dzięki czemu można było przebiec dosyć blisko obok nich, a nie spory kawałek dalej. Zmieniono też wygląd interfejsu, ale nie jakoś specjalnie drastycznie.

Podobało mi się też to, że mogłem pograć innymi postaciami niż ta stworzona przeze mnie. Pomogło mi się to z nimi zżyć i lepiej ich poznać, bo tak ładnie ratowali mój niepoważny tyłek, ilekroć ktoś mnie porywał. W sumie ta gra pokazała, że z naszej postaci jest niezła pierdoła włażąca w każdą możliwą pułapkę… 🙂

Uwielbiam tą grę i polecam ją z całego serca wraz z pierwszą częścią i kontynuacją, jaka czeka w SWTORze. 🙂

Mefisto

#309. Star Wars Knights of the Old Republic II: The Sith Lords Read More »

#301. Star Wars: Knights of the Old Republic

32370_20190601002957_1

Star Wars: Knights of the Old Republic to tytuł z 2003 roku, który powstał dzięki studiom BioWare i LucasArts. Miałem to szczęście zapoznać się z nim w czasach mojej bardzo wczesnej młodości. Pierwszy raz grałem w tą grę jakieś 13 lat temu i przechodziłem ją z równie zapartym tchem, co teraz.

32370_20190601003159_1

Naszą postacią jest zwyczajny nikt – w moim przypadku żołnierz Republiki o imieniu Mefisto (oryginalnie, co nie?). Znajdujemy się całkiem przypadkiem na pokładzie statku Endar Spire na polecenie samej Bastilii – młodej Jedi o niesamowitej mocy jaką jest bitewna medytacja. Dzięki tej zdolności może ona wspierać dowolne oddziały, aby z niesamowitym refleksem i dyscypliną pokonywały przeciwników.

32370_20190601003525_1

Wróćmy jednak do naszego bohatera. Na jego nieszczęście statek zostaje zaatakowany przez oddziały Sithów. Spotykamy Traska, który powiadamia nas o tym zdarzeniu i jednocześnie wplata w swoje wypowiedzi samouczek, co jest po prostu straszne (“atakują nas Sithowie, obróć kamerę za pomocą myszy, a potem kliknij na tamtą skrzynkę, aby wziąć ekwipunek”). Nie psuje nam on jednak klimatu gry – dosyć szybko dorywa go Sith i już więcej o nim nie słyszymy. My za to przemierzamy cały statek, aż spotykamy Cartha. Dowiadujemy się, że wszyscy zdążyli się ewakuować i zostaliśmy tylko my. Pakujemy się do ostatniej kapsuły ratunkowej i wyruszamy w stronę planety Taris.

Kiedy tylko nasza postać odzyskuje przytomność, mamy szansę porozmawiać z Carthem odnośnie całej tej sytuacji. Przy okazji dowiadujemy się, że podczas naszej “drzemki” wzięliśmy z nim ślub… Dobra, żartuję – twórcy gry po prostu urozmaicili rozgrywkę niebanalnymi kłótniami z naszym towarzyszem tak, jak gdyby był on w wieloletnim związku małżeńskim z naszą postacią i od czasu do czasu musiał się z nami podroczyć. 😉

Carth na starcie zdardza nam, że musimy odnaleźć Bastilę, aby przypadkiem nie dopadli ją Sithowie. Oznacza to tarabanienie się po wszystkich dostępnych lokacjach w Taris, zbieranie towarzyszy – Twi’leka Mission i Wookiego Zaalbara, wykonywanie wszelkich możliwych misji, aby zbliżyć się do naszego celu i ostatecznie uratowanie Bastilii. Chociaż ona twierdzi inaczej…

32370_20190604003846_1

Po uwolnieniu naszej zadufanej w sobie Jedi spotykamy Mandaloriana (Mandalorianina?) Canderousa oferującego nam pomoc w ucieczce z Taris. Jako że planeta znajduje się pod okupacją Sithów musimy im zwędzić kody startowe, aby ich działa nie zestrzeliły nas na dzień dobry. Następnie udajemy się do pracodawcy Canderousa – Davika – aby ukraść mu statek: Mrocznego Jastrzębia (Ebon Hawk).

32370_20190604221932_1

Planetę udaje się opuścić w ostatnim momencie, bowiem Malak – zły Władca Sithów – zarządza ostrzelanie Taris, aby tylko pozbyć się irytującej go Jedi. Na pokładzie Mrocznego Jastrzębia rozmawiamy z Bastilą, która informuje nas, że jesteśmy silni w mocy. Bardzo silni! Dodatkowo łączy nas tajemnicza więź z młodą Jedi, przez co mamy dziwne wizje z jej przeszłości, kiedy to stawiła czoła mistrzowi Malaka – Revanowi.

Z tego też tytułu Bastila zabiera nas na Dantooine, aby przedstawić nas mistrzom Jedi. Nim jednak lądujemy na planecie mamy kolejną wizję, w której widzimy tajemniczy artefakt – mapę… Informujemy Radę Jedi o tym ewenemencie i po przyśpieszonym kursie zostania Jedi udajemy się do przedziwnych ruin znajdujących się nieopodal. Po przejściu prób starego robota liczącego sobie ponad 20 tysięcy lat dowiadujemy się o Gwiezdnej Kuźni (Star Forge) i innych Gwiezdnych Mapach (Star Map) skrywających jej lokalizację.

Udajemy się na Maanan, Kashyyyk, Tatooine i Korriban, aby odkryć, co też dało Revanowi i Malakowi – bowiem wizje okazują się ich wspomnieniami – taką przewagę nad Republiką. Na każdej z tych planet znajduje się jedna Gwiezdna Mapa, ale między nami a nią są dziesiątki zadań do wykonania.

W międzyczasie dowiadujemy się o historii Cartha, który Revana i Malak uważał za bohaterów Wojen Mandaloriańskich, ale ci zwrócili się w stronę ciemnej mocy i zaatakowali Republikę. Nasz towarzysz porusza też temat zdrady – admirał Saul Karath, pod którym służył, zdradził wszystkich, aby przyłączyć się do Sithów i ostrzelał Telos – dom Cartha – przez co ten stracił miłość swojego życia, a jego syn zaginął.

Podczas szukania kolejnej mapy Mroczny Jastrząb zostaje złapany przez statek admirała Karatha. Dochodzi do walki z nim i Darth Malakiem, z której wychodzimy w miarę cali i zdrowi, aczkolwiek powstaje między nami lekkie spięcie z powodu informacji, jaką podzielił się umierający Saul z Carthem.

Okazuje się, że Darth Revan nie zginął przy starciu z Bastilą. Chociaż Malak ostrzelał jego statek z zamiarem zabicia swojego mistrza, ten przeżył, a młoda Jedi utrzymała go przy życiu. Jego obrażenia były na tyle ciężkie, że jego umysł nie przetrwał tego, więc Rada Jedi utworzyła dla niego nową osobowość – osobowość, którą my tworzymy grając naszą postacią. Kiedy Bastila podtrzymała nasze życie, utworzyła się między nami więź. Dzięki temu pomagała nam wydobyć część naszych wspomnień o Gwiezdnej Kuźni, aby móc odnaleźć jej lokalizację i zniszczyć ją raz a na dobre.

Bastila powstrzymuje Malaka, abyśmy z innymi postaciami mogli uciec.

32370_20190616011211_1

Nasza wędrówka trwa, aż odkrywamy lokalizację Gwiezdnej Kuźni. Nie udaje się nam jednak na nią dotrzeć, bo dziwna siła ściąga Mrocznego Jastrzębia na nieznaną nikomu planetę (dla ciekawskich: nazywa się ona Rakata Prime). Spotykamy tam rasę Rakata: twórców Gwiezdnej Kuźni, niegdyś zaawansowanej cywilizacji, która łączyła technologię z mocą. Dowiadujemy się, że przestali być potęgą w momencie, kiedy z tajemniczych powodów zostali odcięci od mocy, a inne rasy-niewolnicy zaczęły rozwijać się nie mając nad sobą nikogo, kto trzymałby w ręku bat.

32370_20190616210448_1

Fabuła zapoznaje nas z Jedynym (The One) – przedstawicielem prymitywnych Rakata nie znających żadnej technologii, a Starszyzną (The Elders) mającą dostęp do wiedzy ich poprzedników i niektórych z ich rozwiązań technologicznych. Gra daje nam możliwość wybrania tej grupy, która ma nam pomóc z dostaniem się do Gwiezdnej Kuźni i powstrzymaniem Malaka.

KOTOR jest bardzo zajmujący i niesamowicie opowiada historię Revana. Mamy szansę budowania nowego bohatera lub przekleństwa Republiki na swój własny sposób, opcje dialogowe dają nam szansę podążania jasną lub ciemną stroną mocy, a arsenał broni i ulepszeń otwiera nas na nieco turowy sposób walki w tej grze.

Sam rozwój postaci dzieli się na atrybuty, cechy, moce i umiejętności. Jest tego wystarczająco, aby stworzyć silną postać, która, jeśli jest taka potrzeba, potrafi się przedzierać przez zastępy wrogów w pojedynkę. W moim wypadku zależało mi, aby iść i w atak, i w leczenie, aby móc balansować między zadawaniem, a otrzymywaniem obrażeń. Taki paladyn Jedi!

32370_20190604003533_1

Gra ma też swoje mini-gierki takie jak wyścigi ścigaczy, czy karcianą grę Pazaak, a także masę zagadek logiczno-matematycznych, dzięki którym możemy odblokować niedostępne dla nas lokacje lub przedmioty. Pazaak jest świetnym zabijaczem czasu, ale i sposobem na zgromadzenie niemałej fortuny do kupowania lepszych przedmiotów lub ulepszeń.

Jedyne, co mnie męczyło to częste błędy gier, gdzie moja postać nie mogła się ruszyć, więc musiałem przełączać się na postacie poboczne lub zapisywać i załadowywać grę. Zwalam to jednak na wiek gry i brak odpowiedniej kompatybilności z dzisiejszymi systemami.

Grę zdecydowanie polecam, bo jest ona bardzo dobrą opowieścią, gdzie stoimy za sterami naszej postaci i tylko do nas zależy, w którą stronę popłyniemy.

Mefisto

#301. Star Wars: Knights of the Old Republic Read More »

#292. Star Wars: The Force Unleashed II

32500_20190522210055_1

Zakasałem rękawy i wziąłem się za kontunuację The Force Unleashed wydaną przez LucasArts w październiku 2010. Tym razem, co muszę przyznać, twórcy postarali się bardziej i stworzyli grę, która opowiadała kawałek krótkiej, ale nie pociętej na kawałki historii. Pozwólcie, że Wam ją przedstawię.

Jako ciekawostkę dodam, że wyczytałem, iż nasz bohater Starkiller nazywa się Galen Marek.

Wszystko zaczyna się na planecie Kamino, gdzie Darth Vader klonował na potęgę naszego protagonistę. Wszystko po to, aby uzyskać idealnego klona, który pozbawiony byłby wspomnień Galena, co było przyczyną szaleństw wszystkich kopii. Spotykamy tam naszą postać będącą prawie idealnym klonem – prawie, bo wciąż czujemy coś do Juno i mimo wyraźnych rozkazów nie jesteśmy w stanie zniszczyć droida imitującego jej wygląd.

32500_20190522214902_1

Targany strzępkami wizjii z życia Starkillera uciekamy od swego mistrza i udajemy się na planetę o nazwie Neimoidia, gdzie według tego, co powiedział nam Vader, znajduje się Generał Kota. Tam mierzymy się z masą Szturmowców i wielgachnym potworem Gorogiem, aby ostatecznie uciec i po podróży “w poszukowaniu samego siebie” udać się do rebeliantów. Oczywiście po to, aby tym razem uratować Juno.

Przybywamy w momencie, gdy rozpoczyna się atak na flotę rebelii, więc sprężamy się i lecimy w te pędy, aby ratować wybrankę naszego serca. Niestety ubiega nas Boba Fett, który na zlecenie Mrocznego Lorda porywa blondynkę i wraca z nią na planetę Kamino.

Starkiller wraz z rebeliantami przypuszcza atak na fabrykę klonów. Nasz bohater porusza się po budynku na równi z oddziałami generała, ale ma tylko jeden cel: znaleźć Juno. Po długiej i nieco męczącej przeprawie udaje nam się dotrzeć do Vadera, gdzie toczymy zajadły pojedynek z naszym byłym mistrzem i masą nieudanych, krzyczących w śmieszny sposób klonów.

Gra daje nam możliwość dwóch zakończeń (jasnej i ciemniej strony), ale odniosłem wrażenie, że żadne nie kończy się tak do końca dobrze, jeśli weźmie się pod uwagę fabułę z filmu. Jednak tym razem poczułem się, jakbym przeszedł kawałek dobrej historii, która miała ręce i nogi. Chociaż przyznam, że jestem zawiedziony, bo zajęła mi ona 9 godzin (z czego trzy gra sobie po prostu chodziła, bo musiałem zrobić sobie przymusową przerwę).

Jeśli chodzi o mechanikę gry to nie zmieniła się ona ani trochę. W sumie to miły akcent, bo nie lubię uczyć się sterowania na nowo. Przy okazji samouczek pokazał nam nieco zaawansowanych ataków, do których musiałem w pierwszej częśći dotrzeć sam. Niestety zapomniałem jak się ulepsza postać, więc całą tą historię przeszedłem z tylko jedynym ulepszeniem. I, o dziwo, nie było jakoś szczególnie ciężko.

32500_20190522215801_1

W przeciwieństwie do pierwszej części Starkiller nie zmieniał co chwilę ubrań. To akurat było trochę zabawne – podczas czekania na załadowanie misji zastanawiać się, jak będzie ubrana Twoja postać. Tym razem miał na sobie trzy lub cztery stroje, więc twórcy się nie popisali… 😉

Druga część podobała mi się zdecydowanie bardziej, była mniej zjedzona przez błędy gry i wydawała się lepiej dopracowana. Owszem, miałem trochę graficznych problemów, ale z tego, co wyczytałem, to nie ja jeden, więc po prostu niektórych rzeczy nie udało się twórcom naprawić. Niestety.

Nie jestem pewien, czy mogę polecić tą grę, bo mimo wszystko dla pełni fabuły wypadałoby zagrać w pierwszą część, ale druga pokazała sporo klasy i zachwyciła mnie tam, gdzie pierwsza część wypadła bardzo słabo. Myślę, że warto jednak wspomnieć o tym, iż sporo osób było niezadowolonych z tej części (głównie z powodu bardzo krótkiej fabuły).

Decyzję, czy warto zagrać, zostawiam Wam. 😉

Mefisto

#292. Star Wars: The Force Unleashed II Read More »

#285. Star Wars: The Force Unleashed

32430_20190519021030_1

Star Wars: The Force Unleashed to gra z serii Star Wars, którą twórcy umieścili w wydarzeniach między trzecim a czwartym filmem z tej serii. Tytuł ten powstał pod skrzydłami LucasArts z premierą w listopadzie 2009. Przyznam szczerze, że to pierwszy opis gry pisany przeze mnie z taką boleścią.

Moje pierwsze odczucie jest takie, że ktoś miał bardzo dużo dobrych chęci i pomysł na ciekawą fabułę, ale pisał ją na kolanie podczas przerwy na papierosa. Postacie są świetne, podkład głosowy jest dopasowany do sytuacji, ale sama historia jest tak… niepełna? Nawet nie wiem jak to opisać – jakby zabrakło jej ducha.

Nasza historia zaczyna się od Darth Vadera przybywającego na planetę Kashyyyk w celu zabicia ukrywającego się tam Jedi. Mamy okazję pograć silną postacią, możemy rzucać czym i kim popadnie, a wrogów tniemy na plasterki w chwilę. Vader odnajduje Jedi, a wraz z nim jego syna, w którym drzemie wielki potencjał, więc zamiast pozwolić chłopca rozstrzelać, zabija swoich żołnierzy i potajemnie zabiera małego ze sobą jako swego ucznia.

32430_20190519022144_1

Następnie widzimy dorosłego już mężczyznę (zwanego przez wszystkich pieszczotliwie chłopcem), którego Vader wysyła w pogoń za różnymi Jedi. Ma go to przygotować do walki z Imperatorem u boku swego mistrza. Jednym z celi jest Generał Kota przepowiadający nam, że widzi siebie w roli naszego mentora. Oczywiście nim wyruszymy musimy uporać się z samouczkiem. Troszkę się z tym spóźnili…

W tym momencie spotykamy też Proxy – robota-zabójcę starającego się trafić na właściwy moment, aby nas zabić i pilotkę Juno, która później okaże się naszym wątkiem miłosnym. Swoją drogą spotkanie z Juno było urocze: “cześć, jestem Starkiller, miałem już siedmiu pilotów, wszyscy nie żyją”. Nie ma chyba piękniejszego sposobu na powiedzenie: “związek ze mną jest bardziej jak skomplikowany”.

Po wykonaniu zadania spotykamy się z naszym przełożonym, a ten sieka nas na plasterki i ciska nami po sali, bo szpiedzy Imperatora siedzieli nam na ogonie, a ten miał nie wiedzieć, że istniejemy. Zostajemy wyrzuceni poza statek, aby zostać później reanimowanym przez Vadera. Dostajemy nową misję: stworzyć sojusz wystarczająco silny, aby mógł pokonać Imperium.

Zaczynamy od zabrania pijanego Kota z kantyny (jakkolwiek dziwnie to brzmi), potem ruszamy na Kashyyyk, gdzie mamy znaleźć coś cennego, co należy do przyjaciela Koty. Spotykamy tam księżniczkę Leię będącą politycznym zakładnikiem, a ona daje nam zadanie uwolnienia pojmanych Wookie. Następnie wyruszamy na planetę Felucia, aby uratować senatora Baila Organa i zacząć tworzyć sojusz. W tym momencie włącza się Vader, który aresztuje zebranych senatorów, a nas próbuje (znowu) zabić. Okazuje się, że całe nasze starania były tylko po to, aby odkryć tożsamość przeciwników Imperium.

Starkiller przeżywa starcie i wyrusza na Gwiazdę Śmierci, aby uwolnić więźniów i zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem…

Mechanika gry jest prosta i trudna zarazem. Mamy do dyspozycji masę umiejętności, ale przy większości z nich musimy sami poszukać odpowiedniej kombinacji klawiszy. Z podstawowych ataków przypadły mi do gustu błyskawice, bo można było szybko siekać wszystko na odległość. Poza tym mamy też “quick time events”, które dawały nam dostęp do ciekawych sposobów wykończenia przeciwnika.

Najbardziej przypadło mi do gustu coś, co twórcy określili “realistyczną reakcją przeciwników”. Biegnący w moją stroną szturmowiec się wywalił. To było takie prawdziwe, takie piękne… Żałuję, że nie nagrywałem! Inny za to tęsknym wzrokiem patrzył się na karabin, który mu wyrwałem za pomocą mocy. To spojrzenie dokładnie opisywało to, jak bardzo miał przerąbane.

Na grę zeszło mi całe osiem godzin i jestem w szoku, ale jednocześnie mnie to nie dziwi. Fabuły było mało. Podejrzewam, że mogłoby być jej więcej, ale prawdopodobnie wycięto to i owo, aby minimalizować koszta. Historia Starkillera mogłaby być fajna, budować napięcie, a ostatecznie przeleciała mi przed oczyma i nawet nie zdążyłem poczuć tego przywiązania, jakie z reguły czuję przy porywających tytułach.

The Force Unleashed ma też taką wadę, że jest bardzo kiepskim portem z konsoli, więc błąd błędem pogania. Czytając komentarze innych graczy myślałem sobie, że przecież nie może być aż tak źle, ale myliłem się i to bardzo. Jak raz mi się wykrzaczyła gra, tak potem wykrzaczała się nagminnie.

32430_20190519214758_1

32430_20190519022051_1
Tyle błędów w grze, że aż Vaderowi łeb się od tego przegrzewa 😛

Nie mówię tej grze “nie”, ale spodziewałem się czegoś innego. Ma ona wiele ciekawych elementów, ale one – jak już wcześniej pisałem – wydają się być w pewnym momencie ucięte i ciężko się o nie zaczepić. Starałem się znaleźć coś całkowicie pozytywnego, ale to jest strasznie trudne, bo chociaż sporych ambicji twórców, gra nie spełniła do końca moich oczekiwań… Mam nadzieję, że druga część poprawi trochę zdanie o tej pierwszej.

 

Mefisto

#285. Star Wars: The Force Unleashed Read More »

#277. Star Wars Jedi: Fallen Order

t

Star Wars Jedi: Fallen Order to jeden z najnowszych tytułów, których fabuła zahacza o tematykę filmów z serii Star Wars. Premierę miała 15 listopada 2019, czyli stosunkowo niedawno, została stworzona przez Respawn Entertainment i wydana przez EA.

Naszą przygodę zaczynamy gdzieś na jakimś kosmicznym wrakowisku. Bohaterem tego tytułu jest Cal Kestis, Padawan ukrywający swoją tożsamość przed wszystkimi po tym, jak został wyegzekwowany Rozkaz 66 (Order 66). Nasz protagonista wesoło tnie sobie statki na części, aż do pechowego wydarzenia, kiedy wraz z przyjacielem Praufem spadają z pociętego statku. Cal ma tyle szczęścia, że zaplątuje się w kable, Prauf leci jednak dalej, więc nasz niedoszły Jedi używa mocy, aby go uratować.

Workspace 1_2020_01_04___04

Chwilę po tym zjawia się Inkwizytorka z poleceniem, aby nie ukrywać Jedi tylko go wydać, bo inaczej wszyscy zginą. Dochodzi do bójki, podczas której zdecydowana większość ginie, ale Calowi udaje się zbiec. Padawan ucieka przez wrakowisko, jednak Inkwizycja depcze mu po piętach. Z opresji ratuje go nagłe pojawienie się statku, który w ostatniej chwili wyrywa go ze szponów Sitha.

Tam poznajemy też naszą wybawicielkę: Cere oraz jej pilota: Greeza. Szybko zostajemy włączeni do ich planu: podążanie śladem Eno Cordovy – mistrza Cere – aby odnaleźć ukryty we wszechświecie holokron z informacją, gdzie znajdują się dzieci wrażliwe na Moc. Objawia się nam to jako nadzieja na nowe pokolenie Jedi.

Cordova ma jednak obsesję na punkcie Zeffo – zaawansowanych technologicznie istot wrażliwych na Moc, którzy sobie nagle tak po prostu zniknęli. Naszym celem jest więc tarabanienie się po ich ruinach i szukanie fantów.

Zaczynamy od Bogano, gdzie znajdujemy uroczego robocika BD-1. Robocik ten ma zaszyfrowane w swojej pamięci wspomnienia związane z Cordovą, które, na nasze nieszczęście, odszyfrowują się tylko w odpowiednich lokacjach. Dlatego też nim natrafimy na ślad holokronu, musimy po kilka razy udać się na Dathomir, Kashyyyk i planetę Zeffo. Tam czekają nas niesamowitości związane z danymi lokacjami (jak na przykład walka z Wiedźmami Zombie albo walka u boku Wookie z dredami).

Workspace 1_2020_01_21___11

Mamy też szansę znaleźć się na Ilum, gdzie będziemy tworzyć swój własny miecz świetlny (bo ten podarowany nam przez naszego umierającego mistrza po prostu popsujemy).

Rozwiązując wszystkie zagadki zostawione przez Eno Cordovę udaje nam się odnaleźć cel naszej wyprawy. Uzyskujemy go jednak z cenną lekcją od Zeffo, jaką jest pokazanie nam bardzo prawdopodobnego biegu wydarzeń kończącego się tym, że Cal staje przed nami jako Inkwizytor, a jego Padawani albo giną, albo stają się Sithami.

Workspace 1_2020_01_26___36

Nim jednak zdążymy podjąć dobrą decyzję i zniszczyć holokron, zostajemy zaatakowani przez Inkwizytorkę Trillę (z nią i z jej historią zapoznaliśmy się w trakcie naszych podróży). Udaje jej się wykraść nam artefakt i uciec, podczas gdy nas pokonuje nasza własna umiejętności pozwalająca nam na poznawanie historii miejsc i przedmiotów na podstawie pozostawionego w nich echa w Mocy.

Nasza dalsza przygoda ciągnie nas do Fortecy Inkwizytorów, niegdyś pełnej torturowanych Jedi, z której uciekła Cere. Musimy za wszelką cenę odzyskać skradziony przedmiot inaczej skażemy wiele niewinnych istnień na zagładę ze strony Imperium. Oczywiście musimy przy tym przedzierać się przez zastępy wrogów, aż do finałowej walki i finałowej ucieczki.

Gra mi się bardzo podobała ze względu na świetny klimat oraz rozbudowany system walki (z którego nie korzystałem, bo rzucanie wszystkimi na boki było zabawniejsze). Animacja postaci była wręcz genialna, bo została szczerze mówiąc odegrana przez prawdziwych aktorów, a to nadało realistycznie wyglądającej grafice jeszcze więcej naturalności. Szkoda tylko, że wybór kwestii dialogowych był wręcz minimalny, ale zgaduję, że twórcy nie uznali tego za niezbędne.

Spodobała mi się też możliwość ulepszania postaci, bo dawała sporo możliwości (jak na przykład dalsze rzucanie przeciwnikami ;)). W pewnym momencie szedłem już jak burza i to tylko dzięki ulepszeniom. Fajnym aspektem było też odnajdywanie motywów do ubrań Cala, wyglądu BD-1 oraz statku Greeza, co pozwalało nam na marnowanie czasu na zmienianie wyglądu tych rzeczy.

Workspace 1_2020_01_04___15

Grę bardzo mocno polecam wszystkim, bo przejście jej nie jest trudne, a można się nieźle pobawić. Można też dojść do wniosku, że Jedi muszą generalnie zrobić coś źle, aby potem to naprawić i udawać bohaterów! 😉

Mefisto

#277. Star Wars Jedi: Fallen Order Read More »

#269. Star Wars the Old Republic: Aktualizacja 6.1

Niedawno wyszła aktualizacja 6.1, która dodała niewielki kawałek fabuły. Tak niewielki, że gdyby ta gra była książką, to czytalibyśmy ledwie kilka zdań z jednego rozdziału. Długo się zastanawiałem, czy warto o tym pisać, ale z drugiej strony później (kiedy wyszłoby coś więcej niż kilka słów) mógłbym o tym zapomnieć. No i porobiłem trochę screenshotów, a szkoda, aby się zmarnowały. 😉

Na planetę Odessen przybywa Ręka Imperatora (Emperor’s Hand). Naszym zadaniem jest omówić zasady współpracy Aliantów i Imperium. No i oczywiście oprowadzić naszego gościa po bazie.

Kolejnym punktem jest krótki przerywnik, w którym dowiadujemy się, co dzieje się z Darth Malgusem. Widać męczą go jakieś przykre wspomnienia związane z obecnym Imperatorem. Jego wątek pozostaje dalej pod płaszczem tajemnicy.

Następny fragment opowieści to powrót do wątku Kiry i Scourga. Były Sith rozwala nam bazę, bo rzuca nim gniew na prawo i lewo. Chodzi o statek, który zaginął, a który jest kluczowy ze względu na to, kto znajduje się na pokładzie. Kira przedstawia nam jednak T7, robotowi skoremu do pomocy, aby odnaleźć zgubę.

I na tym właścicie nasza opowieść się kończy. Było tego bardzo mało i jestem przez to bardzo zawiedziony. Liczyłem na chociaż troszkę więcej, ale twórcy (mam taką nadzieję) mają widać jakiś plan, więc po prostu będę cierpliwie czekał. Zapowiada się niesamowita podróż, więc poczekam. Bo jeśli nie będzie warto to urwę komuś łeb! 😉

Mefisto

#269. Star Wars the Old Republic: Aktualizacja 6.1 Read More »

Scroll to Top