rysowanie

#197. Bez tytułu

Zabawne, że w tym miesiącu wypadła mi raptem jedna notka więcej niż normalnie, a przy moim obecnym zaangażowaniu odczułem to jak dodatkowe dwadzieścia notek… Dobrze, że poniedziałek wolny to sobie odpocznę! *w tle słychać złowieszczy śmiech Smoczyńskiego*

Skoro już przy nim jesteśmy to zacznijmy od Smoczyńskiego. Ten to miał ostatnio wesoło. Zabraliśmy go na grupy, gdzie organizuje się zabawy dla takich wypierdków jak on. No mało nie zwariował ze szczęścia! Mógł polatać swobodnie, powpadać na dzieci, przybiec do nas, kiedy potrzebował, schować się w kącie, aby pociumkać cokolwiek tam znalazł. No raj! Jeszcze próbował wziąć sobie mniejsze od niego dziecko na pamiątkę… Na razie byliśmy tam dwa razy, ale widać u niego sporo radości i chęci, więc będziemy chodzić w miarę regularnie. 🙂

Wziąłem sobie pół dnia wolnego na każdy dzień, kiedy te sesje wypadają, aby pomóc Połówce, bo by się w pół złamała biegając za nim. Jednak z niego dziecko destrukcji jest! (nabił sobie guza i zdążył go dwa razy poprawić – ma to po mnie jak nic!)

Co do jego paszportu to mnie szlag powoli trafia, bo dostaliśmy odpowiedź z prośbą o wysłanie wszystkiego, co szanowne HMRC ma na nasz temat. Nazywa się to Subject Access Request i zajmuje do 28 dni (lub dwa miesiące w zależności od ilości wysłanych przez Ciebie żądań lub ilości dokumentów w ich systemie). Nam na szczęście zajęło niecałe dwa tygodnie i dokumenty pójdą do nich z modlitwą na ustach, aby to było wszystko, co jest im do szczęścia potrzebne.

Popytałem się w sprawie studiów i jestem zdecydowany, że pójdę na matematykę i najpewniej programowanie. Od czerwca będzie się można zarejestrować, więc odliczam dni do otwarcia rejestru. Na razie czeka mnie tylko licencjat, a potem pomyśli się o magisterce. 😉 Więcej szczegółów będę znał w przyszłym miesiącu.

Połówka kupiła sobie nowy komputer i miała dylemat między wyborem obudowy, więc zgodziłem się kupić drugą, jeśli będę mógł jedną (“przegraną”) zatrzymać. Akurat jest mi to na rękę, bo chciałem zmienić na coś trochę bezpieczniejszego dla karty graficznej. Nie to, że planuję znowu jeździć z komputerem z miasta do miasta, ale planuję wymienić kartę na jeszcze bardziej byczą i fajnie by było, jakby dało się ją stabilnie zamocować. 😀

Zostałem więc szczęśliwym posiadaczem obudowy Dark Base 700 firmy be quiet. Zatem niedługo biorę się za przenoszenie kompontentów. 😀 Przy okazji zamontuję dysk m2 i zainstaluję sobie w końcu nowszą wersję systemu.

Połówka przekazała mi kody do gier, które dostała w ramach prezentu do nowego procesora i zostałem posiadaczem Just Cause 4. Zabawne, że kiedy składałem swój komputer to dostałem Just Cause 3. Zgaduję, że przy następnym składaniu komputera będzie Just Cause 5? 😀

No i odkryliśmy, że mój stary zasilacz, który niby się spalił, jednak działa. Pewnie po prostu potrzebował odpoczynku… 😉

Co do gier to ostatnio jest bardzo Star Warsowo – głównie dzięki ostatnim promocjom. Kupiłem takie gry jak Star Wars The Force Unleashed i jej kontynuację, Knights of The Old Republic wraz z drugą częścią – te dwie gry są dla mnie szczególne, bo są wspomniane w Star Wars The Old Republic, którą namiętnie opisuję na blogu. Mam też LEGO Star Wars The Complete Saga, co jest po prostu genialne i Star Wars Jedi Knight: Jedi Academy i Star Wars Jedi Knight II: Jedi Outcast.

Udało mi się też dorwać Graveyard Keeper, które strasznie skojarzyło mi się ze Stardew Valley tylko w czasach średniowiecznych. Tylko tam nie było strajkującego osła. Targował się kiedyś z osłem, aby oddał trupy? Nie? A w Graveyard Keeper nawet trzeba… 😀

W tym samym momencie męczę Sekiro (albo to Sekiro męczy mnie), ale muszę się pochwalić: zabiłem byka (bossa), którego zabić nie mogłem, bo jego szacowny tyłek zasłaniał mi większość ekranu. Nie wiem, czy to kwestia przerwy, jaką sobie zrobiłem, czy jakiejś aktualizacji, że jego tyłek przestał zasłaniać widok, ale, o bogowie, udało się! 😀 Mogę iść dalej! Może nawet kiedyś ukończę tą grę!

W kwestii wyglądu bloga to co chwilę coś zmieniam (a przynajmniej się staram). Zamierzam zrobić zakładkę na opowiadania, gdzie trafią przygody Japesia, a także i inne opowiastki, które kiedyś popełniłem. 😛 Nie wszystko będę wrzucał tu na bloga, bo byłoby tego za dużo (Japeś może czuć się wyróżniony!), ale na pewno będą linki do miejsc, gdzie można to znaleźć.

Wszystkie inne “projekty” stoją, bo ostatnio mam mało ochoty na cokolwiek, a jeszcze tablet zasypałem papierami i musiałbym posprzątać, aby go wyjąć, więc zrobiłem sobie urlop, aż do posprzątania. 😀 Czyli pewnie za kilka dni wrócę do normalności, bo mnie zaczyna ten bajzel wkurzać. 😛

Aby nie przedłużać, skończę ten wpis miłym akcentem w postaci zdjęcia rozwalanych klocków. Kiedy zacząłem robić zdjęcie to Smoczyńskiego nie było w pobliżu i tak się po prostu zmaterializował, aby siać zniszczenie. 😀

IMG_20190506_171454

Mefisto

#197. Bez tytułu Read More »

#189. P0rno awaria

Zacznę ten wpis od lekkiego szoku, jaki spotkał mnie dosłownie chwilę po opublikowaniu poprzedniej pamiętnikowej notki. Przełożona mojej przełożonej odrzuciła mój wniosek o apprenticeship, “bo tak”. Jako argument podała brak możliwości realizacji modułów, które są dla księgowości i nic mi to nie da, że ja się staram o kurs administracji biznesowej. Próbowałem się odwoływać, ale “nie, bo nie”. Stwierdziłem więc “kij ci w oko” (bo każda inna opcja ocierałaby się o przyjemność) i skierowałem swe kroki w stronę uniwersytetu. Póki co informacyjnie, ale kto wie – czas pokaże.

W kwestii zdrowotnej jest trochę lepiej. To znaczy było gorzej, bo Połówka się pochorowała i dostawała dwa antybiotyki na raz (bo jeden nie pomagał), potem ja i Smoczyński padliśmy, chociaż nasz mały Smok rozłożył się pożądnie i dostał antybiotyk. W międzyczasie pogroszyło mu się, miał wysoką gorączkę i dosłownie przelewał się przez ręce. Jak na złość spotkaliśmy jeszcze kolejnego geniusza na swojej drodze, który oczywiście przeraził nas do reszty. No bo jak się nie przerazić, kiedy taki “lekarz” sugeruje ci, że 40 stopni to nie jest wysoka gorączka u dziecka… To co to, kurna, jest? Sauna dla mózgu? Skończyło się na karetce, bo mały stracił przytomność i ostatecznie na zmianie antybiotyku, który – na szczęście – pomógł. Uff!

Ostatnio znowu miałem zapalenie migdałków – poszedłem prywatnie i dostałem list sugerujący, że moje migdałki trzeba wyciąć. List ten zaniosłem do przychodni i co? I jajco, bo “nie spełniam kryterii, aby wysłać mnie na leczenie” (czytaj: “zgubili” moje notatki z historią choroby i nie mogą mnie wysłać na dalsze leczenie). Mam już dość… Ostatnio było na tyle źle, że pare razy musiałem się na chwilę położyć (normalnie to operuję na nieco mniejszych obrotach przy chorobie bez robienia sobie przerw). Ech…

Jak tylko Smoczyński wrócił do zdrowia to zajęliśmy się jego angielskim paszportem. Wypełniliśmy aplikację online, aby przekonać się JAK BARDZO TO BYŁ ZŁY POMYSŁ. Chodzi o to, że trzeba potwierdzić tożsamość osoby na zdjęciu (jak gdyby widok wkurzonego prawie-dwulatka nie mówił sam za siebie, co to za stworzenie). I ta osoba musi go znać dwa lata. Cholera jasna – Smoczyński nie ma jeszcze dwóch lat! Poprosiliśmy o pomoc znajomego, ale niestety miał nieważny paszport i odrzuciło wniosek. No trudno, złożymy papiery przez pocztę…

Jeśli chodzi o naszego znajomego, o którym pisałem ostatnio, to usłyszeliśmy pozytywnie rozpatrzony wniosek, dostał zasiłki i ma spłaconą ponad połowę długu, a resztę może oddać w przeciągu kilku następnych lat. 🙂 Kamień nam wszystkim spadł z serca!

To teraz z innej beczki. 😀 Skoro planuję więcej rysować to kupiłem sobie nowy tablet do rysowania (Cintiq 16). 🙂 Już od dawna marzyłem o tablecie z ekranem, gdzie będę widział, co rysuję (jest mi tak wygodniej, bo w sumie to mi się wydaje bardziej naturalne). Jestem bardzo zadowolony, chociaż tablet jest wielki (całe 16 cali), ale ma fajne nóżki, dzięki czemu mogę go postawić nad klawiaturą bez przygniatania jej. 😀 Powiem Wam, że w porównaniu z moim starym, 11-letnim tabletem (Bamboo One) to wydaje się on strasznie zaawansowany, a piórko jest 16 razy czulsze, co przekłada się na komfort rysowania.

Jeśli chodzi o bloga to zacząłem sprzątanie. Wszystkie notki z Kącika Podróżniczego są posortowane, prowizoryczne menu dla Podróży już jest – chociaż mam w planach inną formę, ale muszę zobaczyć, czy da się ją zrealizować na wordpressie. Jak nie to będę kombinował inaczej, aby było czytelniej niż to, co dotychczas jest. :> No i są już dodane mapki!

Twitter też poszedł pod czyszczenie i na razie zostawiam tam tylko promocje na gry. W sumie to nie wiem, czy jest sens go używać…

Co do mojej strony to musiałem ją uwolnić ze szponów porno. Serio! Kiedyś korzystałem z darmowych hostingów, potem to usunąłem, ale nie zmieniłem ustawień domeny i to dalej odnosiło do tego darmowego hostingu, który dorabiał sobie na… reklamach porno. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy wszedłem na moją stronę, a tam witają mnie gołe dupska jakiś ludzi. Dosłownie! Nie solą, nie chlebem tylko gołymi tyłkami. Dziękuję bardzo, trauma na całe życie. Na szczęście odciąłem się od tego hostingu na dobre i nie zamierzam tam wracać.

Teraz zostaje mi zrobić jakiś ładny szablon i zacząć wrzucać tam rysunki. Brzmi prosto, a zajmie mi to kilka lat przynajmniej, bo jeszcze trzeba te rysunki skończyć (mam taki jeden, co zacząłem rysować w 2014, skończyłem teraz i – zapewniam Was – to nie jest żadne arcydzieło, to jest po prostu lenistwo). 😀

Pochwalę się, że mam kolejne dwa dodatki do Simsów (Spotkajmy się i Zostań Gwiazdą). Ta gra jest tak nienormalna, że po prostu ją kocham! No bo kto wymyślił to, aby sąsiedzi przychodzili w ramach powitania i stali pod drzwiami przez kilka dni pod rząd, sikali pod siebie i żywili się ciastem, które przynieśli mi w prezencie? 😀 Jeszcze mieszkam w nawiedzonym mieszkaniu, a duch… sprząta mi chatę. Serio! Albo Papcio Mróz (odpowiednik Świętego Mikołaja) przychodzi do mnie prawie codziennie i gra na kompie. 😛 Innym razem włamał się do mnie wampir i dorwał się do szyi innego Sima, a drugi wstał, wściekł się i wrócił spać. Wiadomo, priorytety… 😀

Kolejną grą, którą zakupiłem jest Ash of Gods: Redemption. Uwielbiam gry, w których grafika jest narysowana. Fabuła też jest (podobno) dobra, więc niedługo się za nią zabiorę. :>

Jeśli chodzi o Brexit to robi się już dosyć zabawnie. Znowu go przedłużono i mamy “Halloween Extension”. To brzmi jak dodatek do gry. Jaki będzie następny? “Christmas Update”? 😀 Bo jak dojadą znowu do Wielkanocy to na bank będzie “Easter Rage”. 😛

Wzięliśmy się też za EU Settlement Scheme, czyli to coś, co wymyślono z okazji Brexitu dla tych europejczyków, co nie chcą wylecieć stąd na zbity pysk i Połówkę mamy już z głowy. Chociaż było to ciężkie, bo trzeba było zrobić sobie zdjęcie i oczywiście aplikacja trochę rozszerzała zdjęcie, więc przy każdym było “WYGLĄDAM NA TYM GRUBO, ZRÓB INNE”. Jednak się udało i Połówka może zostać. Moją aplikacją się zajmę jak Smoczyński będzie miał już paszport, bo muszę wysłać swoje dokumenty i do biura paszportowego, i do tych od Settlement Status, a obecnie mam tylko dowód i go nie przetnę na pół… :>

Jestem też ostatnio mało ambitny, bo wróciła mi anemia, jestem przemęczony, poirytowany i brakuje mi cierpliwości. To chyba najbardziej odczuwam przy rysowaniu, bo ilekroć się za to biorę to zaraz kończę z braku wystarczającej koncentracji… Nie mówiąc już, że średnio na dwa dni przypada mi około 20 godzin snu, a czuję się, jakby mnie tir potrącił. Biorę się za siebie i – mam nadzieję – że niedługo znów będę się dobrze czuł.

(Smoczyński siedzi obok mnie, kiedy piszę tą notkę i chyba myśli, że jego jęki zapisuje, bo piszę tylko, kiedy marudzi :D)

Mefisto

#189. P0rno awaria Read More »

#106. (Prawie) najdłuższa notka świata

Muszę zacząć ten wpis smutnym akcentem, ponieważ truskawka, którą dostałem na urodziny, a którą zasadziłem na początku stycznia ani myśli wyrosnąć. Podejrzewam, że to wina ziemi suchej jak wiór – pewnie leżała sporo czasu i była źle przechowywana, to uschła. Razem z połówką próbujemy coś zdziałać, chociaż myślę, że trochę za późno reagujemy.

Wesoło minęły za to dwa i pół tygodnia spędzone sam na sam ze Smoczyńskim. Cóż, mieliśmy kilka scysji, przyznam bez bicia, ale generalnie nie było najgorzej. Oglądaliśmy Yokai Watch i Mission Lolz, drzemaliśmy gdzie popadnie, graliśmy w gry i praktykowaliśmy sztukę chodzenia. Ponadto przekonałem się, że stan moich włosów poprawił się diametralnie, bo Smoczyński zrobił z nich linę do wspinaczki i nie wyrwał ich za dużo.

Przekonałem się też, że na firanach można się bujać, można też je żuć. Tego drugiego dowiedziałem się, kiedy zostałem połaskotany w nogę i zauważyłem, że mój syn nie spał uroczo obok mnie – jego w ogóle obok mnie nie nyło. Z racji faktu, że śpimy na łóżku, a Smoczyński już udowodnił, że ma zapędy do skakania z brzegu materaca, dostałem takiego kopa adrenaliny, że wystarczył mi na tydzień. Na szczęście berbeć siedział obok moich nóg i zajadał się firaną.

firanozjadus
Smoczyński (łac. Firanozjadus Draconis) podczas polowania

Najciekawszym doświadczeniem była jednak obserwacja tęsknoty i sposobu w jaki ta mała istotka ją wyraża. Marudzenie, problemy ze snem, ale też radość, kiedy prowadziliśmy wideorozmowę z połówką. Oczywiście na początku było zdziwienie, że rodzica można upchnąć do telefonu, ale z każdą rozmową coraz więcej było uśmiechów i prób zjedzenia urządzenia… Każda moja rozmowa z połówką sprawiała, że para ciekawskich oczu podążała za mną, zastanawiając się, jak może być ją słychać, ale nie widać.

Powrót jednak był dniem, który zapamiętam na zawsze. Głównie dlatego, że Smoczyński zrobił nam taki numer, że do dziś nie wierzę jak to się mogło stać. Jednakże to jak on się zachowywał widząc połówkę było niesamowite. Wpierw był szok pomieszany z radością. W końcu połowa przez dwa i pół tygodnia mieszkała w telefonie. Potem była radość z lekkim fochem. No bo jak tak dziecko zostawiać na ponad dwa tygodnie! Skandal! Ale koniec końców była miłość i dużo przytulania, wsłuchiwania się w ukochany głos i, po raz pierwszy od ponad dwóch tygodni, Smoczyński zasnął bez walki. Bo w końcu wszystko było tak, jak należy.

Sam poczułem się lepiej mając u boku kogoś, kto może pomóc mi zająć się firanozjadem. 😉

Połówka odwiedziła kilku lekarzy, a rokowania nie są najlepsze: jest duża szansa, że jej choroby nie da się już wyleczyć, można tylko zaleczać. Mimo tego dostała sporo różnych lekarstw, w tym jedno robione specjalnie dla niej, więc liczę na minimalną poprawę. Cóż, oboje ze Smoczyńskim na to liczymy! Jeśli to się nie sprawdzi to zostaje leczenie szpitalne.

Wraz z powrotem połówki, dostałem kilka dodatków do gry Sims 4: Psy i Koty (w wersji elektronicznej), Miejskie Życie, Zjedzmy na Mieście oraz akcesoria: Romantyczny Ogród i Kino Domowe. Cóż, zamiast tego połówka miała kupić Wampiry oraz akcesoria: Pokój Dzieciaków i Zabawa na Podwórku, ale ktoś pomylił pudełka. 😉 Mimo tego pojawi się recenzja Simsów – nie wiem tylko jak opisać tak obszerną grę, bo sam posiadam już kilka dodatków. Chyba po prostu podzielę to na kilka wpisów i opiszę na podstawie przeżyć mojej ofiary… *ekhem* stworzonego Sima. 😉 Chociaż może nie powinienem nic o tym pisać, bo jeszcze przypadkiem wyjdzie jak spaczoną mam psychikę! A w sumie… Wy to już i tak wiecie… 😉

IMG_20180324_223648

Połówka sprezentowała mi też bluzę i koszulki, które oddają moje “ja” w 100%. 😉 Oczywiście rozmiarówka taka, aby “mogła pożyczać”. Pfff!

Smoczyński także dostał kilka zabawek i tony ubranek, w tym porządną kurtkę i kamizelkę, co mnie cieszy, bo z poprzednich już wyrósł.

Po powrocie połówki poszliśmy – zgodnie z moją obietnicą – do naszej ulubionej knajpki z chińskim jedzeniem i zafundowaliśmy sobie porządny lunch i bubble tea, czyli herbatę z mlekiem i tapioką. Dodałbym zdjęcia, ale kto myśli o robieniu zdjęć ulubionemu jedzeniu? Na pewno nie my! (dlatego też nie ma za często wpisów o azjatyckich łakociach – po prostu zjadamy je szybciej niż ja jestem w stanie zrobić im zdjęcia). W sumie to poszliśmy tam znowu w piątek i jednak udało się szybko zrobić zdjęcia (nim jedzenie padło naszą ofiarą).

Kolejną rzeczą jest to, że przyśnił mi się ciekawy sen i cały czas chodzi mi po głowie. Zacząłem nawet szkicować postaci z tego snu, chociaż od dłuższego czasu nie mam ochoty nic rysować. Tak mocno mnie to dręczy, że ułożyłem sobie cały “szkielet” opowieści. Postaram się wygospodarować trochę czasu i, jeśli wena będzie łaskawa, może coś z tego będzie.

18
Pierwszy szkic. Podejrzewam, że wygląd postaci zmieni się kilku(set)krotnie. Ciężko się rysuje trzymając tablet na kolanie…

Wracając jeszcze do świata gier: dowiedziałem się, że Ghost of a Tale w końcu zostało ukończone! Aczkolwiek twórca zrobił psikusa i stare zapisy nie działają, ponieważ zostały dodane nowe elementy, których w początkowych wersjach gry nie było. Także nie pozostaje mi nic innego jak przysiąść do gry i zacząć wszystko od nowa. 🙂

Z kwestii blogowych: pracuję nad Kącikiem technicznym i zakładką O mnie, ale ostatnio idzie mi to jak krew z nosa. Pocieszam się tym, że mimo tego idzie to jakoś do przodu. Nie umiem się zmotywować, aby zająć się tym porządnie, ale w ostatnim czasie doszło mi problemów do rozwiązania i to pochłania moją uwagę. Aczkolwiek całkiem dobrze pisze mi się Bunt Kaczek, więc przygotujcie się na kolejne wpisy! 🙂

Zdarzyło się też, że Anglię “zasypało”. Cóż, śniegu dużo nie było, ale ten kraj nie jest gotowy na zimę. Brak zimowych opon w większości aut, ludzie kompletnie nie rozumiejący i nie potrafiący odkopać samochodów ze śniegu (rękoma ciężko się to robi). Osobiście skorzystałem na pogodzie i pracowałem z domu.

A tutaj macie filmik z wyprawy do sklepu (tym razem z muzyką). Angielskie wsie całkiem ładnie wyglądają pod śniegiem.

Notka wyszła okropnie długa, ale trochę rzeczy się działo i kilkoma ekscytującymi informacjami chciałem się podzielić. Jest jeszcze sporo rzeczy, które mógłbym dodać, ale byłoby to swoiste “never ending story”, a niektóre reklamy papieru toaletowego mogłby z “niekończącej się rolki” przejść na “tak długa, jak notka Diabła”. 😉

No i nie chciałbym, aby WordPress przypadkiem ustawił jakieś limity z mojego powodu… 😉

Mefisto

#106. (Prawie) najdłuższa notka świata Read More »

Scroll to Top