#244. Z życia urzędnika cz.9

Są takie aspekty pracy urzędnika, że kopara spada na podłogę, przebija się przez ziemię i tak sobie po prostu leci w nicość.

Na jednym z bardzo potrzebnych szkoleń (chciałbym powiedzieć Wam, czego ono dotyczyło, ale po prostu nie wiem – takie “o wszystkim i o niczym”) została rzucona ciekawostka, która sprawiła, że pracuję w najdziwniejszym miejscu na ziemi. Otóż wyobraźcie sobie, że reguły mojego urzędu to setki tysięcy linijek zasad i ich wyjaśnień. I wśród tych wszystkich linijek zabrakło jednej: aby nie pić alkoholu w pracy. Owszem – jest wzmianka o tym, aby stan uniesienia nie wpływał na jakość w pracy, ale mimo wszystko nie spodziewałem się…

I chciałbym się zapytać: kto to wymyślił, ale w tym wypadku bardziej pasowałoby: kto tego nie wymyślił? No bo jak taka oczywista oczywistość mogła umknąć temu wykształconemu, odpowiedzialnemu człowiekowi tworzącemu reguły, aby mi, małemu szaraczkowi, łatwiej się pracowało?

Jak ja mam z tym teraz żyć, że ten szanowany, poważany urząd miasta jest tak niedokładny? Ilu ludzi o tym wiedziało? Ile osób z tego korzystało? Z iloma osobami się użerałem, bo zdawali się wędrować na innej chmurce niż ja? Teraz już nawet wiem, co to mogło być!

Żarty żartami, ale naprawdę zdumiewa mnie fakt, że taka zasada została przeoczona, a jeszcze bardziej dziwi mnie to, że “góra” o tym wie, ale nic z tym nie robi!

Chociaż po roważeniu niektórych opcji, przeanalizowaniu mojego stanu psychicznego po niektórych rozmowach telefonicznych z petentami, doszedłem do delikatnego wniosku, że ktoś mógł to specjalnie ominąć. Bo wiecie: są ludzie, do których na trzeźwo nie da rady…

Mefisto

#244. Z życia urzędnika cz.9 Read More »