pamietnikowa notka

#480. Ja tak tylko na chwilkę

Witajcie!

To będzie dosyć krótka notka, bowiem dzisiaj jest ostatni dzień na przygotowanie mojej pracy na studia. Cała moja uwaga skupiona jest tylko na tym, bo chcę mieć to już z głowy, ale nie chcę zrobić tego kompletnie byle jak, bo jednak skoro mam szansę na dobrą ocenę to czemu by nie spróbować?

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że na ostatni tydzień pisania mojej pracy, Anglię nawiedziły straszne upały, a ja i ciepło to straszna kombinacja. Generalnie jednak jestem przyzwyczajony, bo co roku trafia się jakiś większy lub mniejszy kataklizm, który wpływa na moje samopoczucie. Trzymam się jednak dzielnie i walczę o jak najlepszą ocenę. Trzymajcie ze mnie kciuki!

Mefisto

#480. Ja tak tylko na chwilkę Read More »

#467. Powrót marudy

Dzień dobry wieczór!

Witam Was serdecznie po tej przydługiej przerwie, która przedłużyła mi się najpierw z powodu pogody, potem z powodu studiów, aby ostatecznie doszła do tego choroba. Wolałbym nie chorować, bo jednak ta czynność jest kompletnie bezsensowna. Niestety łapiemy choróbska jak pokemony, a teraz jest idealna pora na to (no bo raz zimno, raz ciepło, czasem to nawet i nie wiadomo, czy za ciepło, czy za zimno).

Podejrzewam, że takich przerw jeszcze trochę będzie, bo jednak zdrowie mamy nie takie, jak trzeba, a i studia zajmują mi sporo czasu. Momentami mam ochotę się poddać, ale z drugiej strony jestem już na końcówcę i szkoda by było zmarnować cały ten czas, który poświęciłem na naukę. Chyba po prostu znowu jestem przemęczony i marudzę (wiadomo: praca, nauka, dziecko, obowiązki domowe, nauka jazdy i miliony innych rzeczy do zrobienia w ciągu dnia, czasem po prostu marzą mi się wakacje od tego wszystkiego). A, jeszcze są działki, ale one to nawet mnie cieszą, chociaż pochłaniają mnóstwo naszego czasu. Cieszą mnie, bo póki co wszystko w miarę rośnie. 😛 Jedynie pielenie mnie wkurza, bo chwasty odrastają w zaskakującym tempie.

Nie będę się jednak w tej notce rozpisywał, bo jestem w takim nastroju, że z miłą chęcią zacząłbym narzekać na wszystko, a jest sporo miłych rzeczy, o którym mógłbym napisać. Dlatego zostawiam to tak, jak jest. Najwyżej napiszę o tych rzeczach innym razem. 😛

Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia!

Mefisto

#467. Powrót marudy Read More »

#457. Oblałem!

Dzień dobry wieczór!

Dzisiejsza notka będzie dosyć krótka, bo męczą mnie dwie rzeczy: zapalenie ucha środkowego i pierwsza praca do oddania na studia.

Nie zdałem prawka. 😂 Jeśli ktoś spodziewał innego wyniku to nic bardziej mylnego. Podczas parkowania równoległego zwyciężyły nade mną nerwy i dotknąłem krawężnik. Tyle wystarczy, aby oblać. 😛 Gdyby nie to, to bym zdał. No i teraz czeka mnie powrótka z rozrywki, ale to dopiero w lipcu, bo nie ma wcześniejszych terminów. 🤷‍♂️

Studia idą mi dobrze, ale pierwsza praca to taki strzał w mordę. Dosłownie strzał, bo jak na pierwszy miesiąc wymagają niesamowitych cudów. No dobra, ale dam radę. Promotor mojej pracy pochwalił mnie, że wszystko mam ogarnięte, tylko ta część z odnoszeniem się do poprzedniego modułu z informatyki jest mało ruszona. No taki mój urok, jak coś musi być to nie umiem tego ruszyć. 🤦‍♂️

Najważniejszym się z Wami podzieliłem. Wracam cierpieć i pisać pracę. Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia!

Mefisto

#457. Oblałem! Read More »

#452. Reorganizowanie sobie czasu to trudne zadanie

Dzień dobry wieczór!

Witam Was serdecznie w roku 2023. Zobaczymy, co ten rok nam przyniesie, bo w tej chwili jeszcze nie zdążyło się wydarzyć cokolwiek, co mogłoby mnie zaskoczyć. W sumie nie przeszkadza mi, aby tak zostało – nie musi być wcale lepiej, niech tylko nie będzie gorzej. 🤷‍♂️

Za niecałe dwa tygodnie zaczynam studia. Kilka dni przed tym mam egzamin praktyczny na prawo jazdy. Mam nadzieję, że zdam, to wtedy reszta roku będzie dużo prostsza. Instruktor mnie pociesza, że tak długo, jak nie zacznę jeździć jak Całość, powinienem dać radę. 🤣 I to nie tak, że Całość jeździ źle, tylko niektóre zasady nie mają kompletnie sensu. 😛

Cały mój wysiłek skierowany jest w stronę przeorganizowania mojego trybu życia, aby wliczyć w to czas na studia. A skoro organizuję sobie czas na to, to również organizuję sobie czas na inne rzeczy, które zaniedbałem (także na bloga: pisanie notek i czytanie Waszych notek :P). Owszem, czasem wychodzi mi to lepiej, czasem gorzej, ale jakiś postęp jest, więc jestem z siebie dumny. 😉

Dlatego w ostatnich tygodniach mało się u nas dzieje. Ograniczamy wychodzenie, aby się nie pochorować (nie chciałbym z tego powodu przekładać egzaminu). Nie oznacza to, że siedzimy cały czas w domu, ale staramy się robić to tak, aby nie wrócić z jakimś choróbskiem. I naprawdę jestem pod wrażeniem, bo póki co całkiem nieźle się trzymamy.

Trzymajcie za mnie kciuki, abym prawko zdał za pierwszym razem i mógł legalnie jeździć jak Całość. 😛 Trzymajmy też razem kciuki, aby rok 2023 był lepszy od pozostałych. 🙂

Mefisto

#452. Reorganizowanie sobie czasu to trudne zadanie Read More »

#448. Zimna zima

Dzień dobry wieczór!

Witam Was w tym zimowym okresie! Któż by się spodziewał, że po tak ciepłych zimach w ostatnich latach, przyjdzie prawdziwa, zimna zima. Trochę nas zaskoczyła, ale zdążyliśmy kupić ubrania typowo zimowe zanim zostały całkowicie wykupione. 😛

W ostatnim czasie staram się być konsekwentny w spędzaniu czasu na odpoczynku. Przekonałem się, że zaniedbanie tak zwykłej i z pozoru nieistotnej kwestii ma kolosalne znaczenie dla zdrowia. Dlatego pilnuję tego “me time” tak samo, jakbym pilnował przyjmowania jakiegoś ważnego leku. I przyznam bez bicia, że to działa. Od jakiegoś czasu jestem mniej zmęczony, bardziej skory do działania. Nie jestem może w stanie czynić cudów, ale zauważam różnicę w mojej efektywności i w samych chęciach robienia czegokolwiek. Różnica jest tak spora, że sprawniej załatwiam nasze sprawy, gdzie jeszcze niedawno wolałem leżeć w łóżku i udawać, że nie istnieję (chociaż przy Smoczyńskim to niemal niemożliwe).

Jedną z rzeczy, którą postanowiłem zrobić to nadrobić filmy Marvela oraz X-menów. Oglądałem te filmy według tych dwóch list (Marvel | X-men) i ogólnie rzecz biorąc został mi do obejrzenia tylko Logan. W ostatnich miesiącach oglądam filmy jak szalony i w sumie jestem nawet zadowolony, bo odkryłem kilka całkiem fajnych tytułów, np. Free Guy, gdzie Ryan Reynolds gra NPC w grze (tak, dobrze czytacie). Obejrzałem też Lokiego i przyznam, że był całkiem niezły. Czekam na sezon 2. 😉

Z graniem bywa u mnie różnie, bo jednak lubię gry z toną fabuły, a takie lubią wciągać, a ja niestety nie mogę sobie pozwolić wsiąknąć w inny świat. Dlatego przeczesuję gry, które posiadam i zabieram się za te mniej wymagające. Je zawsze łatwiej wyłączyć w połowie rozgrywki i wziąć się za coś innego. Zresztą za miesiąc zaczynam studia, więc znowu będę cierpiał na chroniczny brak czasu, więc nie chcę sobie nawet robić nadziei. 😛 Muszę też wziąć się za kolejne gamingowe podsumowanie roku. Czuję się, jakbym niedawno podsumowywał rok 2021. Zabawne uczucie…

Sporo czasu spędzamy też na spacerach i fotografii. Kupiłem Całości nowy aparat: Nikon Z6 i jest zadowolona. W ostatnim czasie Całość zaczęła zastanawiać się nad zmianą kariery i zostania fotografem. Trzymam kciuki, aby się udało, bo ma talent do tego. 😉

Ja za to przeszedłem na D7500, bo jednak jest to trochę bardziej profesjonalny aparat i ma wygodniej (moim zdaniem) ustawione przyciski i pokrętła. Mojego D5600 dostanie mały Smoczyński, jak tylko opanuje robienie zdjęć na swoim Coolpixie. Jemu też idzie całkiem nieźle (w szczególności robienie sobie selfików :P).

Mroźne dni całkiem sprzyjają makro fotografii, bo robienie zdjęć szronowi, zamarźniętej rosie i tym podobnym jest teraz moim ulubionym zajęciem.

Szkoda tylko, że ręce mi tak szybko marzną (nawet w rękawiczkach), bo zdecydowanie za szybko zaczynają mi się trzęść ręce. 😛

Oczywiście nie będę już za bardzo wrzucał do pamiętnikowych notek zdjęć makro. Stworzyłem po to Kącik Fotograficzny, na którym najpewniej skupię się w najbliższym czasie. Da mi to szansę na przygotowanie innych Kącików. W końcu pora na “sezon 2”. 😉

Trzymajcie się ciepło!

Mefisto

#448. Zimna zima Read More »

#444. Zabieganiec

Dzień dobry wieczór!

Czas lubi strasznie przyśpieszać, w szczególności, kiedy ma się sporo do zrobienia. Moje ostatnie tygodnie były zabiegane, ale owocne, bowiem sporo rzeczy udało mi się załatwić. Pozostało mi teraz tylko czekać na odpowiedź i mieć nadzieję, że ta odpowiedź będzie pozytywna, a nie doda nam dodatkowe ilości pracy.

Skoro jesteśmy w temacie pracy to muszę przyznać, że jestem przepracowany. Mamy braki w zespole, a z racji cięć budżetowych urząd postanowił nie zatrudniać nikogo na te miejsca. Mamy tyle samo pracy (i będziemy mieć jeszcze więcej), a ludzi coraz mniej. Z początkiem kolejnego miesiąca odchodzą kolejne dwie osoby. Wiem, że nie powinienem brać tego tak personalnie, bo nie zbawię świata w pojedynkę, ale mam to głupie poczucie obowiązku i nie chcę, aby ludzie cierpieli przez decyzje ludzi oderwanych od rzeczywistości.

Jedyne pocieszenie ze strony pracy jest takie, że ustalono podwyżki ok. 10% i wypłacą je wstecz aż od kwietnia. Prawie pokryje to podwyżkę cen prądu, które w ostatnim czasie podwoiły się. 😂 Pamiętam, że żartowałem gdzieś o tym, iż z odkąd zaczął się covid to z roku na rok jest coraz gorzej. Chciałbym to teraz odszczekać, bo wykrakałem. 😛

Naprawdę czuję się, jakbym grał na normalnym poziomie trudności, a ktoś przełączył mi go na senny koszmar. No litości. Ja tu gram dla fabuły, ok?! 😂

Za dwa miesiące zaczynam ostatni moduł na studiach i jeśli wszystko pójdzie gładko to w końcu będę miał licencjant z głowy. Kilka dni przed rozpoczęciem studiów mam też egzamin na prawo jazdy, więc jak dobrze pójdzie to będę mieć to z głowy. Oczywiście przeczuwam, że nie będzie lekko, więc nie nastawiam się na nic pozytywnego tylko na kolejne zwiększenie poziomu trudności. 😂

W ostatniej notce zapomniałem napisać, że Stadia ogłosiła, iż cloud gaming jest nieopłacalny i postanowiła się zamknąć. 🙁 Jest mi z tego powodu bardzo przykro, bowiem lubiłem ten sposób grania, a w lato przynajmniej nie mordowałem swojego komputera. Mam zamiar przejść jedną z dostępnych gier i zrecenzować i grę, i Stadię nim całkiem zostanie zamknięta (czyli przed 18 stycznia). Żałuję też, że przez ogrom obowiązków nie miałem tyle czasu, aby sobie trochę pograć. :/

Generalnie to zacząłem się zastanawiać nad tym, czy nie za dużo biorę na siebie na raz. Odpowiedź chyba znacie. Zdecydowanie za dużo biorę na siebie, przez co brakuje mi sił, chęci, wiary w swoje własne możliwości… Ostatni rok latam jak z motorkiem w tyłku i tylko wpadam w głębszą depresję, bo próbuję przenosić góry, kiedy zdecydowanie to nie jest mój typ rozwiązania. Nie mam na to siły. Dlatego próbuję powoli stawiać granice, ile mam zamiar robić na raz. Wiem, że to nie zawsze jest możliwe, aby się tego trzymać, ale chcę i potrzebuję trochę zwolnić, bo po prostu dłużej nie dam rady.

Sporo moich spraw leży niezałatwionych. Moje zdrowie fizyczne i psychiczne, blog, znajomi, hobby… Dlatego od jakiegoś czasu próbuję robić sobie przerwę dla siebie i pograć w gry, pooglądać filmy, porobić to, na co mam w danej chwili ochotę. Jest to powolny proces, ale strasznie potrzebny mi w tej chwili, aby odzyskać siły i latać dalej jak pszczółka.

Trzymajcie za mnie kciuki i dbajcie o siebie, aby nie doprowadzić siebie do takiego stanu, jak mój.

Mefisto

#444. Zabieganiec Read More »

#438. Po urlopie

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakbym w ostatnim czasie dostał czym ciężkim w łeb. Generalnie miało nie być najgorzej i pod niektórymi względami nie było, ale niestety było też trochę przeszkód, które wymęczyły nas psychicznie i fizycznie.

Pierwsza sprawa: Ferbik odszedł. Chociaż wydawało się, że już z nim lepiej to niestety znowu zaliczył kraksę – tym razem już śmiertelną. Bardzo mi go brakuje, bo on był niesamowicie kochany i przywiązany do nas. Brakuje mi jego wygłupów, jego śpiewu i “szczekania” na ptaki za oknem albo na psy. Bystry był z niego maluch, a przez to był bardzo uroczy.

Drugą kwestią miało być posiadanie szczurka. Przygotowaliśmy się, uzbroiliśmy w cierpliwość, pojechaliśmy po małego nicponia, ale po przyjeździe do domu, kiedy emocje opadły, okazało się, że szczurka strasznie boi się ludzi. Nie dlatego, że po prostu ma naturalny strach tylko była surowo karana, bo potrafiła przestać jeść i usiąść w kącie, kiedy tylko ktoś się do niej odezwał. Próbowaliśmy jej pomoc, ale jej stan przekraczał nasze możliwości i musieliśmy ją oddać. Znaleźliśmy jej nowy dom, gdzie ktoś będzie mieć więcej sił i czasu, aby pomóc jej uporać się z tą traumą. Ale jest mi przykro, bo bardzo ją polubiłem, pomimo tych wszystkich niedogodności. 🙁

Na razie wstrzymujemy się ze zwierzakami, bo jeśli znowu coś złego się stanie to chyba mi serducho pęknie. Za bardzo kocham zwierzęta, a każda zła sytuacja po prostu mnie znięchęca do kolejnej próby, bo boję się, że znowu coś będzie nie tak. 🙁

Zostawmy jednak negatywne wieści za nami.

Dwa tygodnie temu skończył się mój urlop i chociaż zaczęliśmy go w nerwowej atmosferze (Smoczyński był chory) to jednak ostatecznie nie było tak najgorzej. Udało się zrealizować sporą część naszych planów i spędzić całkiem miło czas. Poza przyziemnymi zadaniami typu gruntowne sprzątanie domu (co poszło nam całkiem nieźle, chociaż już znowu rośnie nam wszędzie bałagan), mieliśmy okazję powłóczyć się z aparatami i pobawić w fotografów. Dorobiłem sie nowego obiektywu – Nikkor Micro 40mm f/2.8G i jest to mój ulubiony obiektyw. Można nim robić świetne zdjęcia makro. Poniżej macie przykłady (może nie takie super rewelacyjne, ale wciąż się uczę :P).

Udało się nam odwiedzić kilka miejsc, które wisiały na naszej liście miejsc do odwiedzenia od jakiegoś czasu. Niektóre wkradły się na tą listę przy okazji. 😛 Odwiedziliśmy Aerospace Bristol, gdzie mogliśmy obejrzeć Konkorda. Całość była wniebowzięta, bo marzyła o tym już od dawna. Poszliśmy do ogrodów botanicznych w Bristolu – coś, co akurat mi przypadło do gustu – tym bardziej, że miałem już nowy obiektyw. 😛 Poszliśmy do parku zwierząt Chew Valley Animal Park, gdzie mieliśmy okazję pokarmić kozy i dać się wymemłać sarnom. Byliśmy też w Oakham Treasures – muzeum poświęconym rolnictwu, ale też dającym pogląd na historię Anglii.

Tyle mi się zebrało tych miejsc, że zaczynam pisać kolejną serię Kącika Podróżniczego. Mam nadzieję, że wygram z moim zewnętrznym leniem i uda mi się to sprawnie napisać. 😛

Sporo czasu poświęciliśmy na odwiedzanie sklepów ogrodniczych, aby przygotować się do naszej ogrodniczej przygody. I w sumie dobrze, bo działkę odebraliśmy dzisiaj i chociaż nie planowaliśmy jeszcze nic robić to udało się nam usunąć trochę chwastów i znaleźć stare narzędzia w szklarnii. 😉 Smoczyński prawie zwariował ze szczęścia, ale dzielnie i dokładnie pomagał usuwać chwasty. Sporo nas czeka jeszcze pracy, ale myślę, że to będzie świetny sposób na spędzenie czasu dla nas. 🙂

Postarałem się też znaleźć trochę czasu dla siebie i obejrzeć filmy, które chciałem obejrzeć, ale zawsze było jakieś “ale”. Obejrzałem The Mummy, czyli film nawiązujący do trylogii o tym samym tytule i jestem zadowolony. Mam nadzieję, że wyjdzie więcej filmów z tej serii i dalej będą trzymać ten sam poziom. Obejrzałem też trylogię Dracula 2000, Dracula II: Ascension oraz Dracula III: Legacy i pierwszy film był niezły, drugi trochę mijał się z fabułą pierwszego, ale był bardzo wciągający, a trzeci świetnie kontynuował historię naszych bohaterów. Wczoraj obejrzałem Warcrafta i generalnie film fajny, dobrze przygotowany, chociaż generalnie skierowany do fanów tej gry, bo zwykła osoba mogła by się pogubić przy takiej ilości fabuły, jaką upchnięto do tego dwugodzinnego filmu. Znalazłem też czas na obejrzenie filmu Warm Bodies. Komedia romatyczna o zombie. Wyszło całkiem fajnie, chociaż film jest trochę dziwny i pokręcony, ale chyba dlatego go obejrzałem do końca. 😂

Mam jeszcze kilka filmów do obejrzenia, ale do tego podchodzę już dosyć spokojnie. 😉 Sporo zaległości już nadrobiłem. Teraz pora nadrobić blogowe zaległości, bo te siedzą na mojej liście rzeczy do zrobienia już od dawien dawna. 😉

A na razie to tyle. Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia! 😉

Mefisto

#438. Po urlopie Read More »

#428. Po przerwie

Dzień dobry wieczór!

Witam Was po tej nieszczęsnej, przymusowej i niechcianej przerwie. Dopadł nas nowy wariant covida i absolutnie go nie polecam. Cholerstwo zwaliło mnie z nóg na dwa tygodnie, Smoczyńskiego prawie ugotowało, a Całość wciąż dochodzi do siebie. Podziękuję za takie coś, a niestety okazuje się, że dziadostwo jest w stanie zarazić ponownie po niecałym miesiącu przechorowania. No po prostu super.

Żeby było zabawniej: wciąż unikamy skupisk ludzi i staramy się trzymać higienę, ale niestety, aby to działało, ludzie też powinni w tej kwestii współpracować. Zakładam kolejną, bolesną falę pandemii, bo szczepionki są mało skuteczne na ten wariant.

Mam też kilka złych wiadomości, więc zacznę od najmniej złych.

Egzaminy trochę zawaliłem, bo jeden moduł matmy (który uważałem za łatwy) ledwo zdałem z oceną Pass 4 (czyli najniższą możliwą do zdania). Drugi moduł matmy, który bardziej bałem się, że obleję, skończyłem z wynikiem Pass 3. Z programowania mam Pass 2, co w sumie mnie zadowala. Pomimo tych ocen, wciąż mam szansę na ocenę końcową 2.1 (czyli coś zaraz po wyróżnieniu). Muszę tylko mieć wyróżnienie z finalnego modułu. Generalnie to mój poziom motywacji jest tak niski, że mam ochotę wykopać sobie dziurkę i w niej już zostać do końca świata. Dlatego nie nastawiam się na to, że mi się to uda. Drugą opcją jest jeszcze wywalenie modułu, za który mam Pass 4 i wybranie innego, aby skończyć z lepszą oceną, ale to przedłuża moje studia, a ja chciałbym już je skończyć, zacząć magisterkę i też ją jak najszybciej skończyć. Brakuje mi czasu na te cholerne studia. 😂 O siłach już nie wspomnę…

Finczetkę musieliśmy oddać, bo odbiło jej po stracie Szczerbka. Mała potrzebowała stadka ptaków, a Fuzzy miał już dość, bo zrobiła się naprawdę upierdliwa i zaczęła go zamęczać (nie dawała mu spokoju – nawet podczas snu). Myślę, że tam, gdzie trafiła, jest jej teraz lepiej.

Kolejny zły news jest taki, iż jeden ze Srajtków nam uciekł. Rozdzieliliśmy je, bo myśleliśmy, że to rodzeństwo: brat i siostra, a wtedy może dojść do kazirodczego związku. Jeden ptaszek (samczyk) został u nas w pokoju komputerowym, a drugi (niby-samiczka) trafił do klatki obok Fuzzy’ego. Ogólnie rozdzielenie okazało się niepotrzebne, bo samiczka okazała się ostatecznie samcem, ale nie wiedzieliśmy tego, więc lepiej było nie ryzykować. Niestety Całość lubiła wieczorami miziać naszego niby-samiczkę, a jednego dnia zapomniała zamknąć klatkę. Ptaszek wyfrunął sobie i bawił się na stole, gdzie normalnie przesiadywał, kiedy wypuszczałem go na spacer. Ogólnie nic by się nie stało, bo mamy moskitierę na oknie, ale jako że było to po fali upałów w UK, ona po prostu odpadła (klej puścił). Nasz niby-samiczka poleciał zwiedzać świat.

Całość poszła go szukać i niestety go spłoszyła, bo siedział pod drzwiami klatki. Uciekł na sąsiedni budynek, skąd zaprzyjaźnił się z gatunkiem małych ptaszków i poleciał z nimi. Jakiś czas jeszcze go widywaliśmy, ale ostatnio już nie za bardzo. Nazwaliśmy go Happy, bo chyba mu się spodobało takie życie (ma znajomych ptaszków, ma gdzie mieszkać, ma co jeść i co pić, no i może latać, gdzie chce). Fuzzy był zawiedziony tą sytuacją, bo zakumplował się z Happy’m. Zaznajomiliśmy go jednak z drugim ptaszkiem i był szczęśliwy, bo wciąż był jakiś “baby bird” w domu.

Najgorsze, co jednak mogło się stać i co nas kompletnie zaskoczyło, to śmierć Fuzzy’ego. Mieliśmy już wtedy covida, Całość dopiero co zaczęła chorować. Fuzzy rano jeszcze wydawał się w porządku (nawet mnie ochrzanił, jak mu kawałek jabłka przyniosłem, bo szturchnąłem jegomościa niechcący, a on ptak nietykalski był). W ciągu dwóch godzin znalazłem go leżącego na dole klatki, dyszącego. Zdążyłem go wziąć na ręce i pokazać Całości. Fuzzy spojrzał mi w oczy i umarł. Nikt z nas się tego nie spodziewał, bo nasz papug był okazem zdrowia. Jego śmierć była czymś kompletnie nie do pomyślenia i bardzo mnie to załamało. Całość ujęła to tak, że umarło moje serce i chyba ma rację. Bardzo zżyłem się z Fazzuchem i wciąż nie mogę się po tym podnieść. Tym bardziej, że coraz lepiej się dogadywaliśmy i coraz piękniej mówił (nauczył się bipczeć jak zeberki, pięknie mówił “chodź”, “Fuzzy” oraz “baby bird”, świetnie imitował dawanie buziaków – w szczególności zeberkom). Bardzo ładnie nauczył się gwizdać. Żałuję, że go nie nagrałem, ale teraz jest już na to za późno.

Został nam jeden ptaszek: nazwaliśmy go Ferbik. Jako że teraz tylko jemu poświęcamy czas, zrobiła się z niego prawdziwa pieszczocha i uwielbia robić to, co my. Gram w grę? On też chce (i to dosłownie – skacze mi po klawiaturze i próbuje wciskać przyciski). Robię coś na telefonie? Nie ma sprawy – jego łapki działają na dotyk w telefonie, więc mi pomoże. Jedyny jego problem jest taki, że nie wyrósł ze srajtkowania i każdego jego wyjście oznacza obsraną koszulkę dla mnie lub dla Całości (widać traktuje nas jak toaletę). Bardzo też chce spędzać czas ze Smoczyńskim, ale nasza Dzieciorośl, chociaż lubi Ferbika, nie jest w stanie znieść dotyku jego łapek na sobie (trochę to łaskocze, więc zgaduję, że to jest to, czego Smoczyński nie potrafi znieść). Czasem nasz mały Smok sam weźmie ptaszka na rękę, co nas zaskakuje, a potem chwilę później strzepuje go, jakby jakiegoś gluta miał na ręce. 😂 W sumię dobrze, że mamy ptaka, a nie na przykład chomika, bo by się nie uratował. 😛

Na razie nie chcemy innych ptaszków. To znaczy: chcielibyśmy, ale mamy stracha, że znowu coś się stanie. Musimy zrobić sobie przerwę, zająć się tym, co mamy (czyli niezwykle lotnym Smoczyńskim i skaczącym jak piłeczka Ferbikiem) i po prostu odpocząć. Myślę, że kiedyś adoptujemy papużkę falistą, bo to są mądre ptaszki, chociaż mają swoje charakterki. Ale to chyba czyni je tak fajnymi. ❤️

W chwili obecnej staram się spędzić trochę czasu przy grach. Robię to tylko dlatego, że jest trochę chłodniej, za kilka dni znowu fala upałów. 😂 Ostatnio przeszedłem grę Stray i jej recenzja jest już w przygotowaniu. Gra jest naprawdę przyjemna. Pomimo iż grałem w nią, aby uciec od myśli o śmierci Fuzzy’ego, to Stray ma naprawdę terapeutyczne działanie. W chwili obecnej gram w Pine i Animal Shelter Simulator. O pierwszej nie jestem w stanie dużo napisać, bo dopiero zacząłem, ale zapowiada się ciekawie. Druga za to jest o tyle fajna, że można zaopiekować się wirtualnymi zwierzakami pod względem ich potrzeb fizycznych, zdrowotnych i emocjonalnych, a potem znaleźć im kochającego właściciela. 🙂

Zaplanowaliśmy sobie z Całością kilka zmian w pokoju dziennym. Pierwszą z nich będzie wywalenie małej szafki i wstawienie na jej miejsce tej wysokiej półki/szafki. Jak już uda się nam to załatwić (czyli wyzdrowieć, aby mieć siły na to wszystko, zamówić, zmontować i postawić), będziemy inwestować w niewielkie akwarium słodkowodne, w którym będziemy hodować sobie wodorosty. To będzie takie czysto dekoracyjne akwarium, które z czasem wypełnimy jakąś rybką. Nastawiam się na bojownika, bo miałem w dzieciństwie takie rybki. 😀

Myślę, że to na razie tyle, nie chcę Was zamęczać czytaniem tego, ani siebie przypominaniem na siłę, o czym jeszcze chciałem napisać. Muszę odpocząć!

Trzymajcie się ciepło! Albo w sumie chłodno, bo lato. 😉

Mefisto

#428. Po przerwie Read More »

#419. W dużym skrócie – czyli co (mniej więcej) się działo przez ostatnie miesiące

Dzień dobry wieczór!

Najgorszy moment w tak długim powrocie to opisanie wszystkiego, co wydarzyło się po drodze. A jest tego sporo: i dobrego, i złego. Nie wiem tylko, czy będzie balans między dobrymi wieściami a złymi.

Zacznijmy od postu o naszej biednej rybce. Nemiak odszedł i złamał nam tym samym serca. Niestety rozchorował się (prawdopodobnie od stresu) i dobiła go choroba, którą kiedyś przyniosła ze sobą Stadia. Niestety, ale takie choróbksa żyją tak długo, jak są rybki w akwarium. Wystarczy, że coś się stanie (stres, gorsza jakość wody, itd.) i wracają jak bumerang. Nasza w tym wina, że nie zauważyliśmy tego od razu i za późno podjęliśmy się leczenia. No szkoda, to bardzo mądry rybek był, naprawdę szkoda, że odszedł.

W akwarium poumierało nam towarzystwo już do końca (niektóre przed Nemiakiem). W zeszłym tygodniu potwierdziłem ostatni zgon. Ślimoń i Wycieraczka umarli w ten sam sposób (tylko w sporym odstępie czasu): spadli na plecy, nie mogli się podnieść, zestresowali się, po tym jak podnieśliśmy ich połazili kilka godzin i umarli. Herkules umarł prawdopodobnie ze starości, a co do Pszczółek to pojęcia nie mam, co się stało, bo znalazłem tylko skorupki po nich. Zostały nam tylko glony. 🤷‍♂️

Jedno miłe wspomnienie z ostatniego okresu to po sztormie Eunice na plaży była sałata morska to jedna z Pszczółek i Ślimoń mieli wyżerkę. Zdjęcie poniżej. 😉

Jak już opadły emocje po Nemiaku, postanowiliśmy, aby spróbować z innym zwierzątkiem. Wyszło więc, że to, co przeżyło w dużym akwarium, trafiło do mniejszego akwarium (tego, co było niegdyś karnym akwarium Stadii). Na miejscu dużego akwarium stanęła klatka, gdzie trafiły do niej dwie bidule: dwie zeberki pospolite ze sklepu zoologicznego. Adoptowaliśmy parkę chłopaków, nad którymi znęcały się inne ptaszki. Jeden, którego nazwaliśmy Finek, siedział na dole klatki w sklepie i wyglądał, jakby się poddał i czekał już tylko na śmierć. Brakowało mu piórek na gardle. Drugi, nazwany przez nas Ferbek, był w lepszym stanie, chociaż nie miał jednego palca.

Ptaszki szybko się oswoiły z nowym domem i wydawały się być szczęśliwe. Finek okazał się energicznym, młodym ptakiem, skorym do wygłupów, a Ferbek był tym dorosłym, odpowiedzialnym i ostrożnym. Zajmował się Finkiem, gonił go do spania i pilnował, aby czyścił piórka. I pewnie trwałoby to do dziś, ale jednego dnia Finek zjadł trochę ziarenek, poskakał po klatce jak dotychczas i nagle padł martwy.

Kompletnie się tego nie spodziewaliśmy (on był tak energiczny, że prędzej się spodziewaliśmy, że to Ferbek umrze pierwszy). Oczywiście Ferbek szybko zrozumiał, że Finek odszedł i sam umarł z tęsknoty niecały dzień później. 🙁 Znowu pękły nam serca, bo oni byli bardzo kochani i pocieszni.

Tym razem jednak nasza żałoba nie trwała długo. Przynajmniej ja nie pozwoliłem jej trwać długo. Przeszukałem internet odnośnie gadających papug i znalazłem papużki faliste. Dlatego też skończyło się na adopcji Fuzzy’ego. Dlaczego Fuzzy? Pierwsze dni był tak zirytowany zmianą otoczenia, że wyglądał jak wielka, puchata, obrażona kulka. 😂

Teraz już jest zadomowiony. Uwielbia jeździć mi na ramieniu i patrzeć, co robię (pierwszy raz widzę zwierzę tak zafascynowane składaniem prania :P), uczymy go gadać (a on się uczy pyskować 😂).

Kilka tygodni temu adoptowaliśmy parkę zeberek od pewnej kobiety. Tym razem chłopak i dziewczyna. Całość nazwała ich Finczento i Finczenta (po angielsku nazywają się zebra finches, więc stąd te imiona :P). Ja je nazywam po prostu Finczemony. 😛 Z początku samiczka wydała się głupia jak but, a samiec ogarnięty, ale kiedy się zadomowili to okazało się, że jest na odwrót. 😂 Całość oczywiście zajęła się nimi, rozpieściła je do tego stopnia, że nie chcą jeść inaczej jak z ręki (gdzie te ptaki nie przepadają za fizycznym kontaktem z ludźmi).

Nasza parka się rozmnożyła i czekamy teraz na małe. Początkowo było 5 jajek, ale jedno popsuli i (chyba) zjedli. Zarąbiści rodzice swoją drogą. 😛 Cały czas wysiadują pozostałe jajka (minęły już dwa tygodnie, więc niedługo powinny się wykluć). 😀 Szczerze mówiąc to niecierpliwię się na samą myśl o tym, bo to jest pierwszy raz jak mam w domu jakiekolwiek ptaki, a tym bardziej jakby miały być pisklęta. 😀

Pod tym względem nasze życie przyśpieszyło, bo zajmowanie się akwarium to pikuś w porównaniu z zajmowaniem się ptakami, a w szczególności takimi, które są do tego stopnia związane z nami, chociaż Nemiak też uwielbiał nasze towarzystwo.

Została nam jeszcze kwestia małego akwarium, bo wciąż je mamy i zastanawiam się, co z nim zrobić. Słonowodne rybki są ciężkie pod tym względem, że w Anglii są obciążone masą chorób i jest to naprawdę gra w ruletkę. Zastanawiałem się na rybkami słodkowodnymi, ale Całość zasugerowała mi, abym dał sobie na chwilę spokój, tym bardziej, że mamy na głowie całe stado ptaków. 😛

To tyle, jeśli chodzi o zwierzyniec. 😛

Jeśli chodzi o moje studia to udało mi się zaliczyć wszystkie prace i muszę tylko przygotować się do egzaminów. Jestem generalnie tak wszystkim tym zmęczony, że momentami mam ochotę to wszystko rzucić, ale szkoda by było skoro jestem praktycznie na samym końcu…

Mam w planach porządnie odpocząć, kiedy już ten sajgon się skończy. Wziąłem urlop na cały wrzesień, więc liczę, że będziemy mogli się zrelaksować, spędzić czas razem i zająć się naszymi hobby, bo mieliśmy na to wszystko naprawdę mało czasu, chęci i możliwości.

Jedyne, co staramy się praktykować regularnie to fotografia. Aparaty można zawsze ze sobą zabrać i czasem uda się porobić fajne zdjęcia. Całość naciągnęła mnie na nowy aparat: Nikon D7500, a niedawno na Nikon Z fc (bezlusterkowca). Na zetkę skusiła się z powodu jego wyglądu stylizowanego na stary aparat (i to jest chyba jedna z nielicznych rzeczy, które Całość wybrała ze względu na wygląd, a nie np. ze względu na praktyczność :P). Aparat jest jednak całkiem niezły, jest bardzo lekki, więc nie był to najgorszy wybór. 😉

Znaleźliśmy też sobie kolejne dziwne hobby jakim jest chodzenie po tak zwanych charity shopach i szukanie starych aparatów. Mamy całą kolejkę zabytkowych aparatów, kamer, obiektywów. Całkiem fajna zabawa, tym bardziej, że często udaje się nam je dostać za grosze. 😉 Mamy nawet aparat na dyskietkę. 😀 Będę musiał je kiedyś opisać, bo mamy niezły kawałek historii fotografii na półkach (tak mniej więcej od 1950-1960 roku). Niektóre aparaty są w pełni sprawne – musimy tylko wywołać kliszę i zobaczyć, jak wyglądają efekty naszych wędrówek. 😉

Mały Smoczyński za to zakończył “współpracę” z przedszkolem i zaczęliśmy naukę w domu. Zmęczyło mnie tolerowanie tego, że “specjalistki” zmuszają moje dziecko do cofania się w rozwoju i niepraktykowania umiejętności, które już posiadł. Ale najbardziej wkurzyło mnie to ich wyjebanie na nasze prośby jak rozwiązywać problemy (np. kiedy coś chce i oznajmia to krzykiem to mu tego nie dawać, one dawały, bo tak, nawet żadnego argumentu dlaczego).

Wałkujemy teraz razem cyferki i alfabet na wesoło. Dzieciorośl coraz więcej mówi, liczy do conajmniej 60 (pewnie potrafi i dalej, ale mu przerwałem, bo była pora obiadu, więc nie zaobserwowałem dalszego liczenia :P) i potrafi napisać cały alfabet literka po literce. Czeka nas sporo pracy z jego zachowaniem, bo nauczył się wielu głupot typu tupanie nogą jak jest zły (co jest naprawdę głupią rzeczą, w szczególności przy takich sąsiadach, jacy mieszkają pod nami). No ale damy rade. No bo kto jak nie my?

Generalnie jestem dumny z postępu Smoczyńskiego, ale mamy sporo rzeczy do naprawienia. 🤷‍♂️

No i generalnie to tak wyglądały mniej więcej nasze ostatnie miesiące. Sporo czasu zajęła mi nauka, sporo czasu pochłonęły nam zwierzęta, ale wiele rzeczy nareszcie się unormowało. Mam nadzieję, że nie wpadnę w taki wir braku czasu, jak wpadłem ostatnio, bo brakowało mi czasu dla siebie (na granie, na pisanie bloga, na czas z rodziną, na oglądanie filmów, na zwyczajne posiedzenie i ochłonięcie po całym dniu, itd.).

Trzymajcie się ciepło i do następnego razu!

Mefisto

#419. W dużym skrócie – czyli co (mniej więcej) się działo przez ostatnie miesiące Read More »

#415. Ślepa rybka

Dzień dobry wieczór!

Wracam do blogowania, chociaż czuję się, jakbym miał paść na twarzy i wyzionąć ducha. Znowu trafiło mi się combo w postaci choroby (i to całe nasze trio się pochorowało), na studiach multum rzeczy do zrobienia, a ja ledwo rozumujący (bo ledwo żywy to jeszcze do nauki mogę być – i tak przy matmie się tak czuję), w pracy mamy od groma raportów odkąd rząd postanowił zdjąć obostrzenia (dla wielu koniec pandemii oznacza powrót do wczesnopandemicznej walki o papier toaletowy z tą małą różnicą, że nie biją się o papier tylko o cholera wie co). No i są jeszcze problemy życia codziennego, które nam się piętrzą pod sufit i nie wiem, czy kiedykolwiek się z tym wszystkim wyrobię.

Ostatnie dni były dla nas jednak niesamowicie intensywne. Całość chciała pobawić się z Nemiakiem i użyła do tego lasera. Nie takiego zwykłego wskaźnika, ale takiego, którego można użyć do wypalania rzeczy. Jak się można domyśleć, coś poszło nie tak i następnego dnia zastałem przerażonego ryba ze spuchniętymi oczyma. Był tak przerażony, że aż zrobił się biały (tak dodam, że jeśli ryba robi się biała, to może oznaczać, że umiera). Poczytałem szybko, co mu może być, użyłem lekarstw dla ryb, które mamy, a które można było użyć w przypadku takiej opuchlizny. Pogasiłem mu światła, aby nie podrażniało mu oczu i nasza ryba uspokoiła się oraz zaczęła odzyskiwać kolory.

Opowiedziałem Całości, co się stało, a ona opowiedziała mi o zabawie laserem. Generalnie taki zwykły, tani wskaźnik laserowy nie zrobi rybie krzywdy, kiedy się chwilę z nią pobawisz, ale im mocniejszy laser, tym gorsza krzywda może się stać. Tym bardziej, że Nemiak wpłynął w promień laseru, bo się bardzo nim zaciekawił, a Całość nie zdążyła go zgasić. Niestety efektów uszkodzenia wzroku nie widać od razu (Całość też gorzej widzi na jedno oko – zauważyła to dopiero po dwóch dniach), więc wszystko wydawało się w porządku.

Na szczęście Nemiak żyje, ma się w miarę dobrze, chociaż chwilowo jest ślepy. Musimy poczekać, aby zobaczyć, czy ta ślepota mu zostanie, czy też minie (ryby potrafią regenerować sobie wzrok, więc jest spora szansa, że będzie znowu widział – tym bardziej, że zaczyna reagować na światło). Nasz rybeł ma niesamowitą wolę życia, bo dalej próbuje się bawić i wygłupiać, chociaż nie widzi i często obija się o różne rzeczy. Bardzo stara się odnaleźć w nowej sytuacji, a my staramy się mu pomóc dojść do siebie. Musimy też go karmić ze strzykawki, bo biedaczek nie jest w stanie dorwać się do jedzenia, a on apetyt ma jak Smoczyński (czyt.: tylko by jadł i domagał się o więcej).

Całość czuje się bardzo winna temu, co się stało i spędza z rybą sporo czasu, aby czuł się bezpiecznie. Trzymajcie kciuki, aby Nemiak doszedł do siebie.

Jak też możecie się domyśleć, jestem kompletnie nieprzygotowany, jeśli chodzi o podzielenie się wieściami z życia, więc przełożę to na następny raz. Póki co jestem skupiony na naszej rybce i kilku ważnych sprawach, które mam do załatwienia w najbliższych dniach. Trzymajcie kciuki, aby wszystko poszło gładko! Mam nadzieję, że wszystko uda się bezproblemowo załatwić i nie będziemy mieć w życiu takiego zabiegania.

Mefisto

#415. Ślepa rybka Read More »

Scroll to Top