pamietniki

#483. Studia, studia i po studiach! ;)

Witajcie!

Nareszcie udało mi się uporać z licencjatem! Czuje się, jakby zrzucił z pleców ogromny ciężar, chociaż wiem, że to jeszcze nie koniec, bo czeka mnie jeszcze magisterka. Póki co stresuję się wynikami, bo wciąż ich nie ma i pewnie jeszcze trochę będę się musiał na nie naczekać. Najgorsze, co mnie czeka to 2.2 (“lower second”). Nie jest źle, ale wolałbym 2.1 (“upper second”). To jest jeszcze dla mnie możliwe, ale tylko pod warunkiem, że dostanę 92% za moją pracę. W to trochę wątpię, bo chociaż siedziałem nad nią do upadłego, raczej nie udało mi się aż tak jej dopolerować. No trudno. Grunt, że udało mi się skończyć studia. 😉

W “nagrodę” wymieniłem sobie tablet na Samsunga Galaxy S9 Ultra. Wielkościowo to już jest laptop, ale jak dla mnie może być. Więcej okienek zmieszczę na ekranie i łatwiej mi będzie produkować prace pisemne, jak już zacznę magisterkę. Jestem z niego zadowolony, bo widać, że Samsung stara się rozwijać tablety: mój poprzedni tablet S7 trzymał klasę do samego końca używania, a S9 płynnie wchodzi na to miejsce i oferuje mi jeszcze lepszą jakość użytkowania.

S7 zostanie naszym tabletem do oglądania filmików lub słuchania podcastów, kiedy gotujemy coś w kuchni. Oczywiście mały Smoczyński będzie na nim uczył się i bawił, bo w końcu czemu nie? Smoczyński uwielbia naśladować nas chyba we wszystkim, co możliwe, więc na pewno będzie się cieszył, kiedy będzie mógł pracować na mini wersji mojego tabletu (bo jednak są one podobne do siebie wizualnie).

Pomimo iż minął już prawie miesiąc od skończenia pisania pracy, wciąż nie zająłem się porządnie graniem, tak jak miałem nadzieję to zrobić. Cóż, życie dorosłego jest pełne obowiązków. 🤷‍♂️ Czuję się trochę, jakbym wypadł z rytmu i ciężko mi wrócić do grania. Zawsze gdzieś z tyłu głowy mam tą informację, że muszę zrobić to, tamto, siamto. Jakby świat miał się skończyć, jeśli tego (od razu) nie zrobię. Muszę znaleźć jakąś dobrą grę, która mnie wciągnie i pozwolni się trochę zrelaksować. Potrzebuję tego: w szczególności po ostatnich miesiącach walki ze sobą, aby skończyć studia. Szczerze mówiąc wciąż dochodzę do siebie i mam sobie za złe, że zarzuciłem sobie tak mordercze tempo.

Jeśli chodzi o sprawy blogowe, to staram się nadrobić to wszystko, co mi ostatnio umknęło (czyli pisanie notek, czytanie Waszych blogów i dokańczanie przeprowadzki z jednej domeny na drugą). Poprawiam nagminnie linki na moim blogu, aby odnosiły to prawidłowej domeny, ale to trochę może zająć. Dopiero (powoli) kończę sekcję GRY, a muszę jeszcze przewertować wszystkie notki i poprawić, co się da. Sporo roboty, ale myślę, że jestem prawie w połowie tego zadania. Także trzymajcie kciuki, aby mi zapał nie uciekł gdzieś i abym mógł to skończyć. 😉

Obiecałem Wam też wiele “aktualizacji”, jeśli chodzi o sprawy pozablogowe: te projekty trochę były ruszone, ale nie do końca, więc teraz siedzę i walczę z nimi, aby móc co nie co pokazać na blogu. Mam już trochę materiału zebranego, więc myślę, że powoli zacznę coś dodawać do pamiętnikowych notek. 😉

W wolnej chwili biegamy na działki i powoli przygotowujemy je na kolejny rok, aby znowu mogły nas obdarować wspaniałymi owocami i warzywami. Plony, chociaż się nie spodziewaliśmy z początku, były obfite, a wraz z nowo zdobytą wiedzą myślę, że w przyszłym roku pójdzie nam zdecydowanie lepiej. 😉 Musimy też trochę bardziej zorganizować się w kwestii tego, co chcemy zasadzić na działce, bo ten rok to była totalna prowizorka (chociaż nie powiem – bardzo udana).

Na razie to tyle moich wieści dla Was. Powoli będę “zasypywał” Was tym, co obiecywałem opublikować już naprawdę dawno temu.

Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia! 😉

Mefisto

#483. Studia, studia i po studiach! ;) Read More »

#480. Ja tak tylko na chwilkę

Witajcie!

To będzie dosyć krótka notka, bowiem dzisiaj jest ostatni dzień na przygotowanie mojej pracy na studia. Cała moja uwaga skupiona jest tylko na tym, bo chcę mieć to już z głowy, ale nie chcę zrobić tego kompletnie byle jak, bo jednak skoro mam szansę na dobrą ocenę to czemu by nie spróbować?

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że na ostatni tydzień pisania mojej pracy, Anglię nawiedziły straszne upały, a ja i ciepło to straszna kombinacja. Generalnie jednak jestem przyzwyczajony, bo co roku trafia się jakiś większy lub mniejszy kataklizm, który wpływa na moje samopoczucie. Trzymam się jednak dzielnie i walczę o jak najlepszą ocenę. Trzymajcie ze mnie kciuki!

Mefisto

#480. Ja tak tylko na chwilkę Read More »

#476. Wesołe i smutne wieści

Dzień dobry wieczór!

Ostatnio miałem trochę nieplanowej przerwy, ale czasem ciężko wrócić do normalności. W tej notcę wyjaśnię (jak zresztą obiecałem w tej notce), co też spowodowało moją nieobecność. Pozwólcie, że Wam kogoś przedstawię.

Oto Fosia. Fosia była uroczym szczurkiem, którego adoptowaliśmy. Pochodziła z pseudohodowli, więc bardziej był to ratunek niż adopcja. Jednakże, pomimo ciężkiego początku, Fosia zaprzyjaźniła się z nami i stała się częścią naszej rodzinki. Jej imię wzięło się z tego, iż potrafiła się fochnąć o wszystko (jak już tylko poczuła, że u nas jest bezpiecznie), przez co wydawała się mieć swój charakterek. Aczkolwiek było to dosyć urocze. Fosię adoptowaliśmy w marcu i była naszym szczurkiem podróżnikiem. Chodziła z nami do sklepów, na działkę, zajadała się z nami smakołykami i warzywami z naszych działek. Niestety Fosia odeszła pod koniec czerwca z powodu guzów przysadki mózgowej. Jej stan drastycznie pogorszył się z dnia na dzień i nie dało się tego, ani załagodzić, ani zatrzymać. Musieliśmy podjąć trudną decyzję, ale jej śmierć była kwestią czasu – mogliśmy tylko skrócić jej cierpienia.

Bardzo mocno to przeżyliśmy. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Wydawała się wesoła, pełna życia, a chwilę potem nie mogła się już ruszać i potrzebowała pomocy ze wszystkim. Przyznam, że załamałem się, bo jak już uwierzyłem, że nic złego się nie stanie (jednak poprzednie straty zwierzęcych przyjaciół zostawiły na mnie swój ślad), to nagle to wszystko się skończyło. Nagle, niespodziewanie. Potrzebowałem trochę czasu, aby się po tym podnieść, bo jednak mimo wszystko jestem człowiekiem i mam swoje limity.

Mam też dobrą wieść, jeśli chodzi o inne zwierzęta, a dokładniej rybki. Mamy trzy bystrzyki neonowe, którym nic się nie stało, żyją, nie chorują, a nawet mają swoje charakterki i idzie je rozróżnić. Z reguły trzyma się je w większych grupach, ale te są tak ze sobą zżyte, że nie chciałem tego psuć. Pomiędzy nimi mamy też krewetkę karłowatą (cherry shrimp) – były dwie, ale samczyk umarł kilka dni po wsadzeniu go do akwarium. Niestety. Mam też masę ślimaków – rozdętek zaostrzonych oraz jeden okaz nerity. Ponadto mamy jeszcze ślimaki z gatunku zatoczkowatych. Żyjątka mają się wyjątkowo dobrze i wesoło rozrabiają w swoim małym, ale chyba dosyć odpowiednim dla nim akwarium. Rybki to typowe, ciekawskie zaczepiaki. Jeśli są głodne to już w ogóle odstawiają cyrki, aby zwrócić na siebie uwagę. Dbam o nie i upewniam się, że mają dobre warunki do życia. Póki co jest z nimi wszystko w porządku, chociaż raz padło napowietrzenie i myślałem, że dwie umarły. Jak na takie małe rybki są dosyć bystre, ale jednak do takiego Nemiaka to im wciąż daleko. Mimo tego są dla mnie terapią po tych wszystkich zgonach. Razem z nimi mieszka krewetka, która z reguły zajęta jest sprzątaniem, jedzeniem i wrzucaniem małych ślimaczków między kamienie (taka krewetka-psychopatka). Miałem z nią trochę przebojów, bo nie polubiła się z jednym glonem i po prostu go usunęła z akwarium, ale póki co zakopaliśmy topór wojenny i udajemy, że nic się nie stało.

Poprawiłem się nieco z wynikami na studiach. Wciąż jeszcze czeka mnie zdanie finalnej pracy, więc dopiero wtedy będę w stanie powiedzieć jak mi poszło. Aczkolwiek nie jest źle, jest całkiem przyzwoicie, patrząc na to ile rzeczy wydarza się w naszym życiu, przez co nie mam niekiedy czasu przysiąść do projektu na porządnie. Został jednak trochę ponad miesiąc i myślę, że to (póki co) będzie mój priorytet. Skoro mam szansę na dobry wynik to warto by było tą szansę wykorzystać.

Powoli wracam do planowania w co chciałbym pograć. Wiecie, w tej chwili rzucam się na wszystko, co jest w miarę spokojne, wyluzowane, aby odprężyć się po natłoku obowiązków. Nie powiem, że jest to zła opcja, bo relaksacyjne gry też są całkiem przyjemne, ale czasem chciałbym oddać się w ręce fabuły dobrego RPG i przeżyć jakąś ciekawą historię (nie mówię, że moje życie jest nieciekawe, ale czasem chciałbym pomachać mieczem i powkurzać jakieś elfy, czy krasnoludy).

W dużym skrócie tyle się u nas ostatnio działo (pomijając oczywiście rzeczy związane z działką, bo to dłuższa opowieść, na którą nie mam zwyczajnie, ani sił, ani czasu). Liczę, że uwinę się ze studiami i na jakiś czas będę mieć spokój (chociaż znając mnie to pewnie nie :P). No cóż, trzymajcie się ciepło (lub chłodno – zależy jaka pogoda teraz u Was) i do następnej notki!

Mefisto

#476. Wesołe i smutne wieści Read More »

#472. Ogrodniczo

Dzień dobry wieczór!

W Anglię uderzyła fala upałów, powyżej 30°, przez co wciąż dochodzę do siebie i jestem ledwo żywy. Takie temperatury mi zdecydowanie nie służą, tym bardziej, że mam zawsze tyle do zrobienia i po prostu się zajeżdżam. 🤷‍♂️ Na szczęście w końcu się ochłodziło, spadł deszcz i powoli wracam do życia.

Mój plan dnia opiera się głównie na pracy, studiach, ogarnianiu domu i małym Smoczyńskim. Studia trochę mi się wpychają na główny plan, bo mam około dwóch tygodni na zdanie następnej pracy, a idzie mi to strasznie powoli tym razem. Z drugiej strony bardziej się staram, bo to ostatnia praca kontrolna, a potem we wrześniu zdaję finalny projekt, więc chcę wiedzieć, że to wszystko ma i ręce, i nogi, i zmierza we właściwym kierunku.

Znalazłem sobie też nowe hobby, a mianowicie robienie na drutach. Jest to całkiem relaksująca rzecz, ale niestety nie mam na nią tyle czasu, ile chciałbym mieć. Póki co zrobiłem szalik, dwie piłki dla Smoczyńskiego, a teraz robię dwie pandy czerwone. 😛 Marzy mi się też nauczyć szydełkować, ale to musi poczekać. Doba ma tylko 24 godziny, a ja też spać muszę! 🤷‍♂️😂

Nie do końca mi wyszła, ale to była pierwsza piłka dla Smoczyńskiego (wypchana owczą wełną i włóczką), druga wyszła mi zdecydowanie lepiej, ale Smoczyński ją gdzieś ukrył i nie mam jak zrobić zdjęcia. 😛 Trochę lepiej jest z pandami, ale te pokażę jak już je skończę (czyli pewnie za kilka miesięcy 😂).

Sporo czasu spędzamy też na działce i chociaż z początku bałem się, że nam to nie wyjdzie, to jednak mamy sporo (dobrych) plonów. Poniżej załączyłem kilka zdjęć, aby podzielić się owocami naszej ciężkiej pracy. 😉

W zielonej siatce znajdują się strąki daikonu – japońskiej rzodkiewki. Są jak najbardziej jadalne, smakują jak rzodkiew, a mają teksturę groszku. Świetnie nadają się do dań na wzór japoński i podobno można też je piklować, ale tego jeszcze nie próbowałem. 😉 Mamy sporo owoców (truskawki, maliny, pożeczki, poziomki, od czasu do czasu i rabarbar) oraz warzyw (na chwilę obecną rzodkiew, szczypior, sałata, groszek i strąki daikonu). Od kilku dni jemy pierogi z owocami (głównie mix truskawki, maliny i pożeczki), ale są naprawdę dobre, smaczne, a jak się je wstawi do lodówki to można się nawet trochę nimi schłodzić. 😛

Z graniem idzie mi bardzo średnio. Jest zdecydowanie za ciepło, aby dodatkowo podgrzewać się przy komputerze (i nie mówię o emocjach – chłodzenie w moim komputerze jest na tyle wydaje, że zwyczajnie całe ciepło wieje w moją stronę). Brakuje też mi motywacji, bo załącza się u mnie poczucie winy: w końcu mam czas na granie, ale nie mogłem napisać chociaż kilku zdań do mojej pracy na studia. 🤷‍♂️ Wiadomo jak ludzka psychika działa w takim momencie, ale kompletnie nie bierze pod uwagi to, że ja też potrzebuję się rozluźnić i porobić coś innego. 😛 Mam nadzieję, że trochę się to zmieni z czasem, bo czasem tęskno mi do świata gier, jego niesamowitości albo i dziwności (tak, Monster Prom 2 czeka na mnie od dawna, ale co zrobić :P).

Wracam do moich studiów i pisania pracy. Może im szybciej to skończę, tym więcej będę miał czasu dla siebie? 🤔 Znając życie mało prawdopodobne, ale pomarzyć można. 😂

Trzymajcie się chłodno i do następnej notki!

Mefisto

#472. Ogrodniczo Read More »

#452. Reorganizowanie sobie czasu to trudne zadanie

Dzień dobry wieczór!

Witam Was serdecznie w roku 2023. Zobaczymy, co ten rok nam przyniesie, bo w tej chwili jeszcze nie zdążyło się wydarzyć cokolwiek, co mogłoby mnie zaskoczyć. W sumie nie przeszkadza mi, aby tak zostało – nie musi być wcale lepiej, niech tylko nie będzie gorzej. 🤷‍♂️

Za niecałe dwa tygodnie zaczynam studia. Kilka dni przed tym mam egzamin praktyczny na prawo jazdy. Mam nadzieję, że zdam, to wtedy reszta roku będzie dużo prostsza. Instruktor mnie pociesza, że tak długo, jak nie zacznę jeździć jak Całość, powinienem dać radę. 🤣 I to nie tak, że Całość jeździ źle, tylko niektóre zasady nie mają kompletnie sensu. 😛

Cały mój wysiłek skierowany jest w stronę przeorganizowania mojego trybu życia, aby wliczyć w to czas na studia. A skoro organizuję sobie czas na to, to również organizuję sobie czas na inne rzeczy, które zaniedbałem (także na bloga: pisanie notek i czytanie Waszych notek :P). Owszem, czasem wychodzi mi to lepiej, czasem gorzej, ale jakiś postęp jest, więc jestem z siebie dumny. 😉

Dlatego w ostatnich tygodniach mało się u nas dzieje. Ograniczamy wychodzenie, aby się nie pochorować (nie chciałbym z tego powodu przekładać egzaminu). Nie oznacza to, że siedzimy cały czas w domu, ale staramy się robić to tak, aby nie wrócić z jakimś choróbskiem. I naprawdę jestem pod wrażeniem, bo póki co całkiem nieźle się trzymamy.

Trzymajcie za mnie kciuki, abym prawko zdał za pierwszym razem i mógł legalnie jeździć jak Całość. 😛 Trzymajmy też razem kciuki, aby rok 2023 był lepszy od pozostałych. 🙂

Mefisto

#452. Reorganizowanie sobie czasu to trudne zadanie Read More »

#448. Zimna zima

Dzień dobry wieczór!

Witam Was w tym zimowym okresie! Któż by się spodziewał, że po tak ciepłych zimach w ostatnich latach, przyjdzie prawdziwa, zimna zima. Trochę nas zaskoczyła, ale zdążyliśmy kupić ubrania typowo zimowe zanim zostały całkowicie wykupione. 😛

W ostatnim czasie staram się być konsekwentny w spędzaniu czasu na odpoczynku. Przekonałem się, że zaniedbanie tak zwykłej i z pozoru nieistotnej kwestii ma kolosalne znaczenie dla zdrowia. Dlatego pilnuję tego “me time” tak samo, jakbym pilnował przyjmowania jakiegoś ważnego leku. I przyznam bez bicia, że to działa. Od jakiegoś czasu jestem mniej zmęczony, bardziej skory do działania. Nie jestem może w stanie czynić cudów, ale zauważam różnicę w mojej efektywności i w samych chęciach robienia czegokolwiek. Różnica jest tak spora, że sprawniej załatwiam nasze sprawy, gdzie jeszcze niedawno wolałem leżeć w łóżku i udawać, że nie istnieję (chociaż przy Smoczyńskim to niemal niemożliwe).

Jedną z rzeczy, którą postanowiłem zrobić to nadrobić filmy Marvela oraz X-menów. Oglądałem te filmy według tych dwóch list (Marvel | X-men) i ogólnie rzecz biorąc został mi do obejrzenia tylko Logan. W ostatnich miesiącach oglądam filmy jak szalony i w sumie jestem nawet zadowolony, bo odkryłem kilka całkiem fajnych tytułów, np. Free Guy, gdzie Ryan Reynolds gra NPC w grze (tak, dobrze czytacie). Obejrzałem też Lokiego i przyznam, że był całkiem niezły. Czekam na sezon 2. 😉

Z graniem bywa u mnie różnie, bo jednak lubię gry z toną fabuły, a takie lubią wciągać, a ja niestety nie mogę sobie pozwolić wsiąknąć w inny świat. Dlatego przeczesuję gry, które posiadam i zabieram się za te mniej wymagające. Je zawsze łatwiej wyłączyć w połowie rozgrywki i wziąć się za coś innego. Zresztą za miesiąc zaczynam studia, więc znowu będę cierpiał na chroniczny brak czasu, więc nie chcę sobie nawet robić nadziei. 😛 Muszę też wziąć się za kolejne gamingowe podsumowanie roku. Czuję się, jakbym niedawno podsumowywał rok 2021. Zabawne uczucie…

Sporo czasu spędzamy też na spacerach i fotografii. Kupiłem Całości nowy aparat: Nikon Z6 i jest zadowolona. W ostatnim czasie Całość zaczęła zastanawiać się nad zmianą kariery i zostania fotografem. Trzymam kciuki, aby się udało, bo ma talent do tego. 😉

Ja za to przeszedłem na D7500, bo jednak jest to trochę bardziej profesjonalny aparat i ma wygodniej (moim zdaniem) ustawione przyciski i pokrętła. Mojego D5600 dostanie mały Smoczyński, jak tylko opanuje robienie zdjęć na swoim Coolpixie. Jemu też idzie całkiem nieźle (w szczególności robienie sobie selfików :P).

Mroźne dni całkiem sprzyjają makro fotografii, bo robienie zdjęć szronowi, zamarźniętej rosie i tym podobnym jest teraz moim ulubionym zajęciem.

Szkoda tylko, że ręce mi tak szybko marzną (nawet w rękawiczkach), bo zdecydowanie za szybko zaczynają mi się trzęść ręce. 😛

Oczywiście nie będę już za bardzo wrzucał do pamiętnikowych notek zdjęć makro. Stworzyłem po to Kącik Fotograficzny, na którym najpewniej skupię się w najbliższym czasie. Da mi to szansę na przygotowanie innych Kącików. W końcu pora na “sezon 2”. 😉

Trzymajcie się ciepło!

Mefisto

#448. Zimna zima Read More »

#444. Zabieganiec

Dzień dobry wieczór!

Czas lubi strasznie przyśpieszać, w szczególności, kiedy ma się sporo do zrobienia. Moje ostatnie tygodnie były zabiegane, ale owocne, bowiem sporo rzeczy udało mi się załatwić. Pozostało mi teraz tylko czekać na odpowiedź i mieć nadzieję, że ta odpowiedź będzie pozytywna, a nie doda nam dodatkowe ilości pracy.

Skoro jesteśmy w temacie pracy to muszę przyznać, że jestem przepracowany. Mamy braki w zespole, a z racji cięć budżetowych urząd postanowił nie zatrudniać nikogo na te miejsca. Mamy tyle samo pracy (i będziemy mieć jeszcze więcej), a ludzi coraz mniej. Z początkiem kolejnego miesiąca odchodzą kolejne dwie osoby. Wiem, że nie powinienem brać tego tak personalnie, bo nie zbawię świata w pojedynkę, ale mam to głupie poczucie obowiązku i nie chcę, aby ludzie cierpieli przez decyzje ludzi oderwanych od rzeczywistości.

Jedyne pocieszenie ze strony pracy jest takie, że ustalono podwyżki ok. 10% i wypłacą je wstecz aż od kwietnia. Prawie pokryje to podwyżkę cen prądu, które w ostatnim czasie podwoiły się. 😂 Pamiętam, że żartowałem gdzieś o tym, iż z odkąd zaczął się covid to z roku na rok jest coraz gorzej. Chciałbym to teraz odszczekać, bo wykrakałem. 😛

Naprawdę czuję się, jakbym grał na normalnym poziomie trudności, a ktoś przełączył mi go na senny koszmar. No litości. Ja tu gram dla fabuły, ok?! 😂

Za dwa miesiące zaczynam ostatni moduł na studiach i jeśli wszystko pójdzie gładko to w końcu będę miał licencjant z głowy. Kilka dni przed rozpoczęciem studiów mam też egzamin na prawo jazdy, więc jak dobrze pójdzie to będę mieć to z głowy. Oczywiście przeczuwam, że nie będzie lekko, więc nie nastawiam się na nic pozytywnego tylko na kolejne zwiększenie poziomu trudności. 😂

W ostatniej notce zapomniałem napisać, że Stadia ogłosiła, iż cloud gaming jest nieopłacalny i postanowiła się zamknąć. 🙁 Jest mi z tego powodu bardzo przykro, bowiem lubiłem ten sposób grania, a w lato przynajmniej nie mordowałem swojego komputera. Mam zamiar przejść jedną z dostępnych gier i zrecenzować i grę, i Stadię nim całkiem zostanie zamknięta (czyli przed 18 stycznia). Żałuję też, że przez ogrom obowiązków nie miałem tyle czasu, aby sobie trochę pograć. :/

Generalnie to zacząłem się zastanawiać nad tym, czy nie za dużo biorę na siebie na raz. Odpowiedź chyba znacie. Zdecydowanie za dużo biorę na siebie, przez co brakuje mi sił, chęci, wiary w swoje własne możliwości… Ostatni rok latam jak z motorkiem w tyłku i tylko wpadam w głębszą depresję, bo próbuję przenosić góry, kiedy zdecydowanie to nie jest mój typ rozwiązania. Nie mam na to siły. Dlatego próbuję powoli stawiać granice, ile mam zamiar robić na raz. Wiem, że to nie zawsze jest możliwe, aby się tego trzymać, ale chcę i potrzebuję trochę zwolnić, bo po prostu dłużej nie dam rady.

Sporo moich spraw leży niezałatwionych. Moje zdrowie fizyczne i psychiczne, blog, znajomi, hobby… Dlatego od jakiegoś czasu próbuję robić sobie przerwę dla siebie i pograć w gry, pooglądać filmy, porobić to, na co mam w danej chwili ochotę. Jest to powolny proces, ale strasznie potrzebny mi w tej chwili, aby odzyskać siły i latać dalej jak pszczółka.

Trzymajcie za mnie kciuki i dbajcie o siebie, aby nie doprowadzić siebie do takiego stanu, jak mój.

Mefisto

#444. Zabieganiec Read More »

#428. Po przerwie

Dzień dobry wieczór!

Witam Was po tej nieszczęsnej, przymusowej i niechcianej przerwie. Dopadł nas nowy wariant covida i absolutnie go nie polecam. Cholerstwo zwaliło mnie z nóg na dwa tygodnie, Smoczyńskiego prawie ugotowało, a Całość wciąż dochodzi do siebie. Podziękuję za takie coś, a niestety okazuje się, że dziadostwo jest w stanie zarazić ponownie po niecałym miesiącu przechorowania. No po prostu super.

Żeby było zabawniej: wciąż unikamy skupisk ludzi i staramy się trzymać higienę, ale niestety, aby to działało, ludzie też powinni w tej kwestii współpracować. Zakładam kolejną, bolesną falę pandemii, bo szczepionki są mało skuteczne na ten wariant.

Mam też kilka złych wiadomości, więc zacznę od najmniej złych.

Egzaminy trochę zawaliłem, bo jeden moduł matmy (który uważałem za łatwy) ledwo zdałem z oceną Pass 4 (czyli najniższą możliwą do zdania). Drugi moduł matmy, który bardziej bałem się, że obleję, skończyłem z wynikiem Pass 3. Z programowania mam Pass 2, co w sumie mnie zadowala. Pomimo tych ocen, wciąż mam szansę na ocenę końcową 2.1 (czyli coś zaraz po wyróżnieniu). Muszę tylko mieć wyróżnienie z finalnego modułu. Generalnie to mój poziom motywacji jest tak niski, że mam ochotę wykopać sobie dziurkę i w niej już zostać do końca świata. Dlatego nie nastawiam się na to, że mi się to uda. Drugą opcją jest jeszcze wywalenie modułu, za który mam Pass 4 i wybranie innego, aby skończyć z lepszą oceną, ale to przedłuża moje studia, a ja chciałbym już je skończyć, zacząć magisterkę i też ją jak najszybciej skończyć. Brakuje mi czasu na te cholerne studia. 😂 O siłach już nie wspomnę…

Finczetkę musieliśmy oddać, bo odbiło jej po stracie Szczerbka. Mała potrzebowała stadka ptaków, a Fuzzy miał już dość, bo zrobiła się naprawdę upierdliwa i zaczęła go zamęczać (nie dawała mu spokoju – nawet podczas snu). Myślę, że tam, gdzie trafiła, jest jej teraz lepiej.

Kolejny zły news jest taki, iż jeden ze Srajtków nam uciekł. Rozdzieliliśmy je, bo myśleliśmy, że to rodzeństwo: brat i siostra, a wtedy może dojść do kazirodczego związku. Jeden ptaszek (samczyk) został u nas w pokoju komputerowym, a drugi (niby-samiczka) trafił do klatki obok Fuzzy’ego. Ogólnie rozdzielenie okazało się niepotrzebne, bo samiczka okazała się ostatecznie samcem, ale nie wiedzieliśmy tego, więc lepiej było nie ryzykować. Niestety Całość lubiła wieczorami miziać naszego niby-samiczkę, a jednego dnia zapomniała zamknąć klatkę. Ptaszek wyfrunął sobie i bawił się na stole, gdzie normalnie przesiadywał, kiedy wypuszczałem go na spacer. Ogólnie nic by się nie stało, bo mamy moskitierę na oknie, ale jako że było to po fali upałów w UK, ona po prostu odpadła (klej puścił). Nasz niby-samiczka poleciał zwiedzać świat.

Całość poszła go szukać i niestety go spłoszyła, bo siedział pod drzwiami klatki. Uciekł na sąsiedni budynek, skąd zaprzyjaźnił się z gatunkiem małych ptaszków i poleciał z nimi. Jakiś czas jeszcze go widywaliśmy, ale ostatnio już nie za bardzo. Nazwaliśmy go Happy, bo chyba mu się spodobało takie życie (ma znajomych ptaszków, ma gdzie mieszkać, ma co jeść i co pić, no i może latać, gdzie chce). Fuzzy był zawiedziony tą sytuacją, bo zakumplował się z Happy’m. Zaznajomiliśmy go jednak z drugim ptaszkiem i był szczęśliwy, bo wciąż był jakiś “baby bird” w domu.

Najgorsze, co jednak mogło się stać i co nas kompletnie zaskoczyło, to śmierć Fuzzy’ego. Mieliśmy już wtedy covida, Całość dopiero co zaczęła chorować. Fuzzy rano jeszcze wydawał się w porządku (nawet mnie ochrzanił, jak mu kawałek jabłka przyniosłem, bo szturchnąłem jegomościa niechcący, a on ptak nietykalski był). W ciągu dwóch godzin znalazłem go leżącego na dole klatki, dyszącego. Zdążyłem go wziąć na ręce i pokazać Całości. Fuzzy spojrzał mi w oczy i umarł. Nikt z nas się tego nie spodziewał, bo nasz papug był okazem zdrowia. Jego śmierć była czymś kompletnie nie do pomyślenia i bardzo mnie to załamało. Całość ujęła to tak, że umarło moje serce i chyba ma rację. Bardzo zżyłem się z Fazzuchem i wciąż nie mogę się po tym podnieść. Tym bardziej, że coraz lepiej się dogadywaliśmy i coraz piękniej mówił (nauczył się bipczeć jak zeberki, pięknie mówił “chodź”, “Fuzzy” oraz “baby bird”, świetnie imitował dawanie buziaków – w szczególności zeberkom). Bardzo ładnie nauczył się gwizdać. Żałuję, że go nie nagrałem, ale teraz jest już na to za późno.

Został nam jeden ptaszek: nazwaliśmy go Ferbik. Jako że teraz tylko jemu poświęcamy czas, zrobiła się z niego prawdziwa pieszczocha i uwielbia robić to, co my. Gram w grę? On też chce (i to dosłownie – skacze mi po klawiaturze i próbuje wciskać przyciski). Robię coś na telefonie? Nie ma sprawy – jego łapki działają na dotyk w telefonie, więc mi pomoże. Jedyny jego problem jest taki, że nie wyrósł ze srajtkowania i każdego jego wyjście oznacza obsraną koszulkę dla mnie lub dla Całości (widać traktuje nas jak toaletę). Bardzo też chce spędzać czas ze Smoczyńskim, ale nasza Dzieciorośl, chociaż lubi Ferbika, nie jest w stanie znieść dotyku jego łapek na sobie (trochę to łaskocze, więc zgaduję, że to jest to, czego Smoczyński nie potrafi znieść). Czasem nasz mały Smok sam weźmie ptaszka na rękę, co nas zaskakuje, a potem chwilę później strzepuje go, jakby jakiegoś gluta miał na ręce. 😂 W sumię dobrze, że mamy ptaka, a nie na przykład chomika, bo by się nie uratował. 😛

Na razie nie chcemy innych ptaszków. To znaczy: chcielibyśmy, ale mamy stracha, że znowu coś się stanie. Musimy zrobić sobie przerwę, zająć się tym, co mamy (czyli niezwykle lotnym Smoczyńskim i skaczącym jak piłeczka Ferbikiem) i po prostu odpocząć. Myślę, że kiedyś adoptujemy papużkę falistą, bo to są mądre ptaszki, chociaż mają swoje charakterki. Ale to chyba czyni je tak fajnymi. ❤️

W chwili obecnej staram się spędzić trochę czasu przy grach. Robię to tylko dlatego, że jest trochę chłodniej, za kilka dni znowu fala upałów. 😂 Ostatnio przeszedłem grę Stray i jej recenzja jest już w przygotowaniu. Gra jest naprawdę przyjemna. Pomimo iż grałem w nią, aby uciec od myśli o śmierci Fuzzy’ego, to Stray ma naprawdę terapeutyczne działanie. W chwili obecnej gram w Pine i Animal Shelter Simulator. O pierwszej nie jestem w stanie dużo napisać, bo dopiero zacząłem, ale zapowiada się ciekawie. Druga za to jest o tyle fajna, że można zaopiekować się wirtualnymi zwierzakami pod względem ich potrzeb fizycznych, zdrowotnych i emocjonalnych, a potem znaleźć im kochającego właściciela. 🙂

Zaplanowaliśmy sobie z Całością kilka zmian w pokoju dziennym. Pierwszą z nich będzie wywalenie małej szafki i wstawienie na jej miejsce tej wysokiej półki/szafki. Jak już uda się nam to załatwić (czyli wyzdrowieć, aby mieć siły na to wszystko, zamówić, zmontować i postawić), będziemy inwestować w niewielkie akwarium słodkowodne, w którym będziemy hodować sobie wodorosty. To będzie takie czysto dekoracyjne akwarium, które z czasem wypełnimy jakąś rybką. Nastawiam się na bojownika, bo miałem w dzieciństwie takie rybki. 😀

Myślę, że to na razie tyle, nie chcę Was zamęczać czytaniem tego, ani siebie przypominaniem na siłę, o czym jeszcze chciałem napisać. Muszę odpocząć!

Trzymajcie się ciepło! Albo w sumie chłodno, bo lato. 😉

Mefisto

#428. Po przerwie Read More »

#419. W dużym skrócie – czyli co (mniej więcej) się działo przez ostatnie miesiące

Dzień dobry wieczór!

Najgorszy moment w tak długim powrocie to opisanie wszystkiego, co wydarzyło się po drodze. A jest tego sporo: i dobrego, i złego. Nie wiem tylko, czy będzie balans między dobrymi wieściami a złymi.

Zacznijmy od postu o naszej biednej rybce. Nemiak odszedł i złamał nam tym samym serca. Niestety rozchorował się (prawdopodobnie od stresu) i dobiła go choroba, którą kiedyś przyniosła ze sobą Stadia. Niestety, ale takie choróbksa żyją tak długo, jak są rybki w akwarium. Wystarczy, że coś się stanie (stres, gorsza jakość wody, itd.) i wracają jak bumerang. Nasza w tym wina, że nie zauważyliśmy tego od razu i za późno podjęliśmy się leczenia. No szkoda, to bardzo mądry rybek był, naprawdę szkoda, że odszedł.

W akwarium poumierało nam towarzystwo już do końca (niektóre przed Nemiakiem). W zeszłym tygodniu potwierdziłem ostatni zgon. Ślimoń i Wycieraczka umarli w ten sam sposób (tylko w sporym odstępie czasu): spadli na plecy, nie mogli się podnieść, zestresowali się, po tym jak podnieśliśmy ich połazili kilka godzin i umarli. Herkules umarł prawdopodobnie ze starości, a co do Pszczółek to pojęcia nie mam, co się stało, bo znalazłem tylko skorupki po nich. Zostały nam tylko glony. 🤷‍♂️

Jedno miłe wspomnienie z ostatniego okresu to po sztormie Eunice na plaży była sałata morska to jedna z Pszczółek i Ślimoń mieli wyżerkę. Zdjęcie poniżej. 😉

Jak już opadły emocje po Nemiaku, postanowiliśmy, aby spróbować z innym zwierzątkiem. Wyszło więc, że to, co przeżyło w dużym akwarium, trafiło do mniejszego akwarium (tego, co było niegdyś karnym akwarium Stadii). Na miejscu dużego akwarium stanęła klatka, gdzie trafiły do niej dwie bidule: dwie zeberki pospolite ze sklepu zoologicznego. Adoptowaliśmy parkę chłopaków, nad którymi znęcały się inne ptaszki. Jeden, którego nazwaliśmy Finek, siedział na dole klatki w sklepie i wyglądał, jakby się poddał i czekał już tylko na śmierć. Brakowało mu piórek na gardle. Drugi, nazwany przez nas Ferbek, był w lepszym stanie, chociaż nie miał jednego palca.

Ptaszki szybko się oswoiły z nowym domem i wydawały się być szczęśliwe. Finek okazał się energicznym, młodym ptakiem, skorym do wygłupów, a Ferbek był tym dorosłym, odpowiedzialnym i ostrożnym. Zajmował się Finkiem, gonił go do spania i pilnował, aby czyścił piórka. I pewnie trwałoby to do dziś, ale jednego dnia Finek zjadł trochę ziarenek, poskakał po klatce jak dotychczas i nagle padł martwy.

Kompletnie się tego nie spodziewaliśmy (on był tak energiczny, że prędzej się spodziewaliśmy, że to Ferbek umrze pierwszy). Oczywiście Ferbek szybko zrozumiał, że Finek odszedł i sam umarł z tęsknoty niecały dzień później. 🙁 Znowu pękły nam serca, bo oni byli bardzo kochani i pocieszni.

Tym razem jednak nasza żałoba nie trwała długo. Przynajmniej ja nie pozwoliłem jej trwać długo. Przeszukałem internet odnośnie gadających papug i znalazłem papużki faliste. Dlatego też skończyło się na adopcji Fuzzy’ego. Dlaczego Fuzzy? Pierwsze dni był tak zirytowany zmianą otoczenia, że wyglądał jak wielka, puchata, obrażona kulka. 😂

Teraz już jest zadomowiony. Uwielbia jeździć mi na ramieniu i patrzeć, co robię (pierwszy raz widzę zwierzę tak zafascynowane składaniem prania :P), uczymy go gadać (a on się uczy pyskować 😂).

Kilka tygodni temu adoptowaliśmy parkę zeberek od pewnej kobiety. Tym razem chłopak i dziewczyna. Całość nazwała ich Finczento i Finczenta (po angielsku nazywają się zebra finches, więc stąd te imiona :P). Ja je nazywam po prostu Finczemony. 😛 Z początku samiczka wydała się głupia jak but, a samiec ogarnięty, ale kiedy się zadomowili to okazało się, że jest na odwrót. 😂 Całość oczywiście zajęła się nimi, rozpieściła je do tego stopnia, że nie chcą jeść inaczej jak z ręki (gdzie te ptaki nie przepadają za fizycznym kontaktem z ludźmi).

Nasza parka się rozmnożyła i czekamy teraz na małe. Początkowo było 5 jajek, ale jedno popsuli i (chyba) zjedli. Zarąbiści rodzice swoją drogą. 😛 Cały czas wysiadują pozostałe jajka (minęły już dwa tygodnie, więc niedługo powinny się wykluć). 😀 Szczerze mówiąc to niecierpliwię się na samą myśl o tym, bo to jest pierwszy raz jak mam w domu jakiekolwiek ptaki, a tym bardziej jakby miały być pisklęta. 😀

Pod tym względem nasze życie przyśpieszyło, bo zajmowanie się akwarium to pikuś w porównaniu z zajmowaniem się ptakami, a w szczególności takimi, które są do tego stopnia związane z nami, chociaż Nemiak też uwielbiał nasze towarzystwo.

Została nam jeszcze kwestia małego akwarium, bo wciąż je mamy i zastanawiam się, co z nim zrobić. Słonowodne rybki są ciężkie pod tym względem, że w Anglii są obciążone masą chorób i jest to naprawdę gra w ruletkę. Zastanawiałem się na rybkami słodkowodnymi, ale Całość zasugerowała mi, abym dał sobie na chwilę spokój, tym bardziej, że mamy na głowie całe stado ptaków. 😛

To tyle, jeśli chodzi o zwierzyniec. 😛

Jeśli chodzi o moje studia to udało mi się zaliczyć wszystkie prace i muszę tylko przygotować się do egzaminów. Jestem generalnie tak wszystkim tym zmęczony, że momentami mam ochotę to wszystko rzucić, ale szkoda by było skoro jestem praktycznie na samym końcu…

Mam w planach porządnie odpocząć, kiedy już ten sajgon się skończy. Wziąłem urlop na cały wrzesień, więc liczę, że będziemy mogli się zrelaksować, spędzić czas razem i zająć się naszymi hobby, bo mieliśmy na to wszystko naprawdę mało czasu, chęci i możliwości.

Jedyne, co staramy się praktykować regularnie to fotografia. Aparaty można zawsze ze sobą zabrać i czasem uda się porobić fajne zdjęcia. Całość naciągnęła mnie na nowy aparat: Nikon D7500, a niedawno na Nikon Z fc (bezlusterkowca). Na zetkę skusiła się z powodu jego wyglądu stylizowanego na stary aparat (i to jest chyba jedna z nielicznych rzeczy, które Całość wybrała ze względu na wygląd, a nie np. ze względu na praktyczność :P). Aparat jest jednak całkiem niezły, jest bardzo lekki, więc nie był to najgorszy wybór. 😉

Znaleźliśmy też sobie kolejne dziwne hobby jakim jest chodzenie po tak zwanych charity shopach i szukanie starych aparatów. Mamy całą kolejkę zabytkowych aparatów, kamer, obiektywów. Całkiem fajna zabawa, tym bardziej, że często udaje się nam je dostać za grosze. 😉 Mamy nawet aparat na dyskietkę. 😀 Będę musiał je kiedyś opisać, bo mamy niezły kawałek historii fotografii na półkach (tak mniej więcej od 1950-1960 roku). Niektóre aparaty są w pełni sprawne – musimy tylko wywołać kliszę i zobaczyć, jak wyglądają efekty naszych wędrówek. 😉

Mały Smoczyński za to zakończył “współpracę” z przedszkolem i zaczęliśmy naukę w domu. Zmęczyło mnie tolerowanie tego, że “specjalistki” zmuszają moje dziecko do cofania się w rozwoju i niepraktykowania umiejętności, które już posiadł. Ale najbardziej wkurzyło mnie to ich wyjebanie na nasze prośby jak rozwiązywać problemy (np. kiedy coś chce i oznajmia to krzykiem to mu tego nie dawać, one dawały, bo tak, nawet żadnego argumentu dlaczego).

Wałkujemy teraz razem cyferki i alfabet na wesoło. Dzieciorośl coraz więcej mówi, liczy do conajmniej 60 (pewnie potrafi i dalej, ale mu przerwałem, bo była pora obiadu, więc nie zaobserwowałem dalszego liczenia :P) i potrafi napisać cały alfabet literka po literce. Czeka nas sporo pracy z jego zachowaniem, bo nauczył się wielu głupot typu tupanie nogą jak jest zły (co jest naprawdę głupią rzeczą, w szczególności przy takich sąsiadach, jacy mieszkają pod nami). No ale damy rade. No bo kto jak nie my?

Generalnie jestem dumny z postępu Smoczyńskiego, ale mamy sporo rzeczy do naprawienia. 🤷‍♂️

No i generalnie to tak wyglądały mniej więcej nasze ostatnie miesiące. Sporo czasu zajęła mi nauka, sporo czasu pochłonęły nam zwierzęta, ale wiele rzeczy nareszcie się unormowało. Mam nadzieję, że nie wpadnę w taki wir braku czasu, jak wpadłem ostatnio, bo brakowało mi czasu dla siebie (na granie, na pisanie bloga, na czas z rodziną, na oglądanie filmów, na zwyczajne posiedzenie i ochłonięcie po całym dniu, itd.).

Trzymajcie się ciepło i do następnego razu!

Mefisto

#419. W dużym skrócie – czyli co (mniej więcej) się działo przez ostatnie miesiące Read More »

#410. Plany wieloletnie

Dzień dobry wieczór!

Witam Was wszystkich w roku 2022, który ani trochę nie zamierza nam odpuścić i dorównać swoim poprzednikom: 2020 i 2021. Może nie pod tymi samymi względami, ale w końcu, ale ileż można mieć przerąbane w ten sam sposób? Jeszcze się człowiek przyzwyczai i przestanie to odbierać w negatywny sposób. 😛 Tak mnie złapało na przemyślenia, skoro jeszcze 2022 nie rozpędził się na tyle, aby dać nam w kość.

Chociaż głęboko w serduszku czuję, że nie będzie tak lekko, jakbym chciał, aby było. W lutym mamy wizytę u neurologa, znaczy Smoczyński ma, i dowiemy się, co się tam u niego w głowie porobiło. Bo coś wyszło na skanie i teraz nasza w tym głowa (oraz specjalistów), aby dowiedzieć się dokładnie co to za problem męczy naszego małego Smoka. Mam tylko nadzieję, że to, czego się dowiemy, ułatwi nam zrozumienie naszej Dzieciorośli.

Chociaż pomimo wiadomych przeszkód, staramy się iść przed siebie z uśmiechem na ustach. Wiadomo: z nas jest dosyć masochistyczna rodzina. 😂 Porobiliśmy sobie już plany, co chcemy w najbliższym czasie (czytaj: w przeciągu następnych kilkunastu lat) zrobić i oczywiście wiąże się to z naszymi pasjami. Całość zaproponowała wypad do muzeum lotnictwa oraz wypad na punkt widokowy przy lotnisku. To drugie już odwiedziliśmy, ale na pewno jeszcze tam pójdziemy. Ja mam w planach sporo spacerów. Jeszcze nie wiem gdzie, ale na pewno coś się wymyśli. Grunt, aby w końcu rozprostować kości. Mały Smoczyński za to pójdzie wszędzie, byleby było jedzenie. Wiadomo: rośnie, to ma inne priorytety niż my. 😂

Oczywiście we wszystkie plany uwzględniamy trzymanie się od ludzi jak najdalej, co może być ciężkie w muzeach i tego typu miejscach (tym bardziej jak w sklepach ludzie mają wywalone i używają mojego dziecka jako chusteczki). Szczerze: im dłużej trwa pandemia, tym coraz bardziej mam dosyć ludzi, w szczególności starszych, za ten cholerny brak szacunku dla drugiego człowieka.

Nie odbiegajmy jednak od głównego tematu. Mam w planach kontynuowanie dekerowania mojej tablicy niekorkowej z motywami z gier. Udało mi się zebrać kilka dodatkowych elementów, ale z braku czasu to wszystko leży sobie w bliżej nieokreślonym chaosie… 😛 Jeśli dobrze pójdzie to w następnej notce pochwalę się zdjęciem. 😛

Kolejnym moim planem jest uaktywnić się nieco na instagramie i poćwiczyć robienie zdjęć. “Małą” pomocą i zachętą będzie w tej kwestii nowy aparat – Nikon D5600. Mieliśmy okazję już trochę się nim pobawić i zdjęcia wychodzą niesamowite (póki co wstawiłem dwa na instagram). A czekamy jeszcze na nowe obiektywy. 😛

Stary aparat – Nikon D60 – nie pójdzie w odstawkę. Obiektyw do niego (całkiem dobry) oddaliśmy do naprawy (bo ma uszkodzone mocowanie i zawsze była obawa, że może się przesunąć i uszkodzić aparat), zamówiliśmy dodatkowo jeden z Japonii (bo generalnie był w lepszym stanie oraz był sporo tańszy niż te dostępne w Anglii).

Plany mamy ambitne – byleby chęci wystarczyło. 😉

Studia idą mi w miarę dobrze. Fakt, odczuwam potężny przeskok pomiędzy drugim a trzecim rokiem, co nawet widać po moich ocenach (najgorsza 53%, najlepsza 71%). W tym roku pomagam sobie oglądając wykłady. Matematykę łatwiej czasem zrozumieć, kiedy obejrzy się, jak ktoś robi podobny przykład, niż próbując wyczytać to z teorii. Na szczęście nie mam (już) żadnych zaległości, więc nauka idzie w miarę gładko. 😀

Z naszym akwarium wszystko wydaje się w porządku. Całość martwi się o Herklulesa, bo siedzi w jednym miejscu, ale w tym miejscu zbierają się resztki jedzenia i on nie musi latać po całym akwarium. No nie dziwię mu się, że tam siedzi. Też bym siedział przy stole, gdyby co chwilę ktoś przynosił mi jedzenie. 😂

Nemiak za to zrobił się bardzo atencyjny (w pozytywnym sensie). Uwielbia się z nami bawić, wygłupiać, cały czas się popisuje, aby tylko mieć naszą uwagę. Jak się włoży ręce to akwarium to już w ogóle prywatny plac zabaw dla niego. Widać na poniższym nagraniu. Od razu zaznaczam, że nie jest tutaj ani pchany, ani ciągnięty w żaden sposób. 😂

Nagranie można obejrzeć tutaj.

Całość nauczyła go wpływać do ręki, co tak mu się spodobało, że czasem to nawet aż wskakuje. To też będziemy musieli nagrać. 😉 Ale cieszę się, że nasz rybeł jest tak towarzyski i otwarty na nas. 😀 Następny cel: nauczyć go wpływać do kubeczka, aby zabrać go na spacer po domu. Jak się uda to będziemy mogli pochwalić się rybką, którą można wyprowadzić na spacer. 😂

Nasz domowy ogródek też się jakoś trzyma. Ba: nawet się trochę powiększył. Poza hodowlą cytryny, grejpfrutów, agrestu, malin, pożeczek, poziomek, truskawek i winogron, postanowiliśmy wyhodować sobie figę, ogórki, koperek i słonecznik. Póki co wszystko rośnie nawet ładnie. Nawet w domowych warunkach. Szczerze przyznam, że jestem zaskoczony. 😀 Mam tylko nadzieję, że “nie chwalę dnia przed zachodem słońca” i nie wydarzy się jakaś ogrodowa apokalipsa. 😛

Jeśli chodzi o gry to znowu mam okres, że nie gram za dużo. Bardziej w tej chwili przeglądam moją kolekcję gier i szukam takich, przy których będę mógł się rozerwać, a jednocześnie nie wciągną mnie na tyle, abym miał jednak więcej czasu na naukę niż przyjemności (chociaż są momenty, kiedy wolałbym, aby było na odwrót). Mam nadzieję, że dojdę do momentu, kiedy będę mógł po prostu usiąść i sobie pograć. Nawet (a nawet w szczególności) w te dziwne gry. 😂

Ostatnia wiadomość na dziś: siedzę i piszę kolejne przygody Japesia. Także zacznojcie przygotowywać się na japesiowy powrót. 😂

Myślę, że to by było na tyle z “nowości”. Trzymajcie się ciepło!

Mefisto

#410. Plany wieloletnie Read More »

Scroll to Top