mobilne

#494. Neighbours From Hell

Neighbours From Hell (Steam | Google Play) to gra wydana w 2004 roku przez JoWooD Vienna oraz HandyGames. Jest to nietypowy tytuł, bowiem w nim musimy dręczyć naszego sąsiada, aby przypodobać się widzom programu o tej samej nazwie. Tak, ta gra to “symulacja” programu rozrywkowego.

Każdy poziom wymaga od nas, abyśmy doprowadzili sąsiada do określonego poziomu wkurzenia. Naszym zadaniem jest więc bieganie po całym domu i majstrowanie przy różnych rzeczach , aby stworzyć różne usterki, czy złośliwości. Nasze psoty mogą się ze sobą łączyć, dzięki czemu nasz sąsiad obrywa istną serią nieszczęść, a wskaźnik oglądalności wzrasta ponad niebiosa. Jak na początku nie jest to wymagane, im dalej, tym więcej takich serii psot musimy zrobić.

Oczywiście im dalej w las, tym więcej przeszkód. Nasz sąsiad może poruszać się po jakiejś części lub nawet całym domu, więc musimy się przed nim ukrywać, bo inaczej przegrywamy. Na niektórych poziomach możemy też spotkać jego psa, który jak tylko nas zauważy, podniesie alarm. Przed nim da się jednak uciec, jeżeli sąsiad jest wystarczająco daleko. Jeśli jednak nas dorwie, to niestety musimy zacząć od początku.

Gra jest wymagająca, ale przy tym bardzo wciągająca. Zaplanowanie serii nieszczęść dla sąsiada wydaje się niekiedy swoistym “arcydziełem”, jednakże stworzenie jednej wielkiej serii wypadków praktycznie zawsze gwarantuje nam 100% ukończenia poziomu. Do tego celu jednak trzeba przejść dany poziom przynajmniej raz, aby zrozumieć, jakie psoty można ze sobą połączyć.

Czy gra mi się podobała? Oczywiście! Grałem w nią już jako dziecko i pomimo iż minęło wiele lat, odkąd grałem w nią ostatni raz, wciąż potrafi wciągnąć mnie i zamknąć w swoim świecie. Mocno polecam tą grę każdemu, kto lubi psoty i uwielbia je z wielką dokładnością planować – te dwie cechy pozwolą Wam łatwo dotrzeć aż na sam koniec gry. 😉

Mefisto

#494. Neighbours From Hell Read More »

#490. Hidden Through Time

Hidden Through Time (Steam | Nintendo Switch | Google Play | Apple Store) to gra wydana przez studio Rogueside w Marcu 2020. Naszym zadaniem jest odnajdywać ludzi, zwierzęta i przedmioty na różnych mapach, które tematycznie wędrują przez różne epoki czasowe.

Sama gra oferuje nam podróż poprzez prehistorię, starożytny Egipt, średniowiecze, aż do czasów dzikiego zachodu. Dodatkowo możemy też dokupić dodatki, aby “odwiedzić” np. Japonię lub zaprzyjaźnić się z wikingami. Każdy okres czasowy posiada po kilka map, gdzie mamy listę rzeczy, osób i zwierząt do odnalezienia. Każdy z punktów na tejże liście posiada podpowiedź, jednakże są one w różnym stopniu użyteczne: jedne od razu zaprowadzą nas do celu, inne tylko doprowadzą do bólu głowy.

Największym wyzwaniem tej gry jest bycie spostrzegawczym. Niektóre przedmioty dosłownie wtapiają się w otoczenie, przez co zauważenie ich od razu jest nieco trudniejsze. Niemniej jednak radość przy znalezieniu ich jest ogromna. W szczególności, kiedy to przez nie nie mogliśmy przejść na następną mapę. Dodam tylko od siebie, że często jest to radość pełna łez i bólu. 😉

Gra nie jest skomplikowana, ale potrafi zająć na długie godziny. Grafika jest przyjemna dla oka, nie męczy, a trochę nawet intryguje. Tym bardziej, że cała mapa jest w jakimś stopniu animowana, więc wszystko w jakimś stopniu się rusza. Dodatkowo, im dalej zajdziemy, tym większe mapy na nas czekają. Jestem pełen podziwu dla twórców, ponieważ stworzenie czegoś tak ogromnego, szczegółowego, a jednocześnie nieskomplikowanego jest naprawdę czymś niesamowitym.

Tytuł ten oczywiście gorąco polecam – nie da się przy nim nudzić, a niekiedy ciężko się od niego oderwać. Hidden Through Time zdecydowanie mnie wciągnęło i na pewno w wolnej chwili “przejdę” jeszcze dodatki. 😉

Mefisto

#490. Hidden Through Time Read More »

#485. Cat Forest – Healing Camp

Cat Forest – Healing Camp (Android | iOS) to urocza gra mobilna, wydana we wrześniu 2019 przez studio Poom Games. W niej wcielamy się w postać, która otrzymuje od swoich rodziców pole kempingowe i to akurat w momencie, kiedy przeżywa kryzys i zaczyna mieć dosyć miejskiego życia! I tak, na tym ta gra będzie polegać: na zarządzaniu naszym obozowiskiem.

Jak już we wstępie wspomniałem, nasz bohater otrzymuje od rodziców obozowisko, którym będzie musiał zarządzać. Do naszych zadań należeć będzie dbanie o porządek, aby goście mogli spokojnie korzystać z dostępnych atrakcji, zbierać surowce, aby tworzyć przedmioty i budować/ulepszać atrakcje, a także wykonywać misje (polegające głównie na zbieraniu surowców, rozbudowie naszego obozowiska lub zbieraniu pieniędzy). Mamy też możliwość nazwania naszego przybytku!

Nie ma w tej grze nic skomplikowanego – wszak jest to prosta gra mobilna do zabicia czasu. Nasz szef kot może zatrudnić inne koty do pomocy, co jest przydatne, bo każdy pracownik ma określoną ilość energii i po jakimś czasie musi odpocząć. Możemy też obejrzeć reklamę, aby odzyskać trochę energii dla danego kota, ale jeśli masz wystarczającą ilość pracowników, to będziesz w stanie manewrować między nimi bez potrzeby odnawiania energii. Energię można też odzyskać jedząc posiłki – te, jak wszystko inne, przygotowuje się w obozowiskowym biurze.

W biurze mamy możliwość produkcji bardziej zaawansowanych przedmiotów, dzięki którym możemy rozbudować nasz obóz, a także ulepszać obecnie znajdujące się w nim atrakcje. Im wyższy poziom budynku, tym więcej przedmiotów potrzebujemy do ulepszania go. Niektóre miejsca można ulepszyć za szyszki (walutę w tej grze) lub też złote szyszki (czyli taką walutę premium). Szyszki zarabiamy na “obsłudze” gości, a złote szyszki otrzymujemy za wykonywanie misji i zdobywanie osiągnięć.

Gra jest naprawdę przyjemna i relaksująca. Nie ma w niej poczucia pośpiechu, nie bombarduje cię reklamami – ba, oferuje system “coś za coś”. Potrafi być czasochłonna, bo jednak uzbieranie na niektóre ulepszenia potrafi zająć trochę czasu, jednak nie przemęcza jak wiele gier tego typu. Cat Forest nastawiony jest na długie sesje bez poczucia nudy, czy zmęczenia. Ta gra bardzo mi się spodobała i cały czas rozbudowuję moje obozowisko. Może kiedyś dotrę do końca? 😉

 

Tytuł ten oczywiście polecam!

Mefisto

#485. Cat Forest – Healing Camp Read More »

#479. FRAMED 2

FRAMED 2 (Android | iOS) to kontynuacja gry FRAMED, w którą miałem okazję zagrać jakiś czas temu. Tytuł ten został wydany w 2017 roku przez studio Loveshack Entertainment. Podobnie jak w pierwszej części, naszym zadaniem jest ułożenie kadrów z komiksu tak, aby utworzył spójną całość i przeprowadził nas przez całą historię. Tym razem jednak mamy inną historię, która, jak się na końcu okazuje, poprzedza fabułę w pierwszej części tej gry.

Na samym początku “poznajemy” tajemniczego mężczyznę oraz dziewczynkę podążającą za nim krok w krok. Z początku wydaje się on nieświadomy tego “ogona”, jednak wraz z rozwojem fabuły dowiemy się, ile mają ze sobą wspólnego. Naszej dwójce depcze po piętach postać detektywa, ścigająca ich z powodu teczki – prawdopodobnie tej samej, która pojawiła się w części pierwszej. Naszym zadaniem jest pomóc tejże dwójce w ucieczce. Możemy dokonać tego odpowiednio układając kadry komiksu, aby bezpiecznie przeprowadzić ich między niebezpieczeństwami: czającą się na nich policją, detektywem albo niestabilnie wyglądającymi ścieżkami.

W trakcie naszej ucieczki poznajemy relację między mężczyzną a dziewczynką i ich związek z pierwszą częścią gry (która pod względem chronologicznym plasuje się po części drugiej). Fabuła jest szybka i dynamiczna, pomimo iż niekiedy nad pojedyńczą “stroną” komiksu siedziałem sporo czasu, przez co kiedy dowiadujemy się niektórych ciekawostek o naszych bohaterach, szybko docieramy do końca, który zapętla się i zaprowadza nas na początek gry.

Czy ten tytuł mi się podobał? Oczywiście, że tak! Przede wszystkim uzupełnił pewne fabularne luki z części pierwszej, dopełnił całą historię, a jednocześnie ją zapętlił, aby trwała ona w nieskończoność. Twórcy upewnili się, że FRAMED 2 dorówna pierwszej części pod względem jakości rozgrywki. Chylę czoła, bo bawiłem się przednio, a fabuła koniec końców okazała się niezwykle poruszająca.

Osobiście mam nadzieję, że wyjdą kiedyś kolejne części ten gry, bo jest ona zwyczajnie świetna. 😉

Mefisto

#479. FRAMED 2 Read More »

#397. Water Connect Puzzle

Jestem miłośnikiem wszelkich niezbyt zajmujących gier (w szczególności teraz, kiedy ilość mojego wolnego czasu drastycznie maleje). Lubię czasem odskoczyć od rzeczywistości i chociaż chwilkę zatopić się w czymś, co zajmie mój umysł, ale nie sponiewiera go tak bardzo jak moja typowa codzienność. Do tego zadania sprawdzają się gry na telefon, jednak często bywa tak, że gra ostatecznie robi się upierdliwa, przepełniona milionem mikrotransakcji oraz reklam wyskakujących w każdym momencie i na tyle intensywnie, że po chwili nie pamiętasz, jak się w ogóle grało.

Water Connect Puzzle należy (niestety) do tego drugiego rodzaju gier, jednak na szczęście twórcy pozwalają za niewielką opłatą usunąć reklamy. Kiedy to zrobimy, mamy naprawdę fajną i relaksującą grę, w której naszym celem jest połączyć rury i doprowadzić wodę do drzew. Oczywiście to brzmi za prosto jak na zajmującą grę.

Water Connect Puzzle oferuje stopniowo zwiększający się stopień trudności dodając różne kolory wody i drzew, możliwość mieszania różnych kolorów wody, aby uzyskać jeszcze inny kolor (np. żółty i niebieski, aby uzyskać zielony). Niektóre mapy wymagają od nas zmieszania wody tak, aby tylko jedno drzewo danego koloru otrzymało tą wodę, podczas gdy reszta ma dostać ten podstawowy kolor. I chociaż wbrew temu, co powyżej napisałem, gra nie jest taka trudna, jakby mogło się wydawać. Często najprostsze rozwiązania bywają tymi właściwymi, ale na nie czasem ciężko wpaść, bo oczekujemy mentalnego łomotu od twórców gier.

To jest ten rodzaj gry, który polecam z prawie czystym sercem (z powodu reklam). Water Connect Puzzle jest naprawdę świetnie, kiedy pozbędziemy się reklam. Jeśli nie mamy czasu kontynuować danego poziomu, gra zapisze dla nas nasz postęp i następnym razem pozwoli nam zacząć od tego momentu, co jest naprawdę świetnie, kiedy jest się zabieganym. Poziomy nie są trudne, ale potrafią dać do myślenia. Jedna z moich ulubionych odskoczni, kiedy nie mam na nic czasu, a potrzebuję chociaż gram przerwy. Polecam!

Mefisto

#397. Water Connect Puzzle Read More »

#393. Everdale

Everdale to gra na urządzenia mobilne wydana przez studio Supercell. W tym tytule budujemy naszą wspaniałą osadę! Bez pośpiechu, bez najeźdzców, bez jakiejś niewiadomej presji. Po prostu powoli budujemy wioseczkę, a w pewnym momencie dołączamy do Doliny, gdzie możemy grać z innymi graczami. Gra jest prosta, przyjemna i nie daje ci poczucia, że musisz wysypać złote monety z kieszeni, aby coś uzyskać. Wystarczy odrobina cierpliwości.

Jak już wyżej wspomniałem: naszym zadaniem jest rozbudowa naszej wioski. Aby nasz, jakby nie patrząc, niekończący się cel osiągnąć, mamy do dyspozycji prowadzenie badań, gdzie możemy odkrywać nowe surowce i możliwość zbierania ich, odkrywać nowe rodzaje budynków lub też ulepszać te, które zdążyliśmy wybudować. Jednak aby móc cokolwiek zrobić, nasi osadnicy potrzebują dostępu do jedzenia, więc dobrze oddelegować jednego do hodowania dyń i przygotowania zupy dyniowej (przepysznej zupy dyniowej!).

Wraz z rozwojem naszej wioski, dostajemy możliwość (albo inaczej: odkrywamy ją) dołączenia do Doliny. Dolina jest miejscem, gdzie spotkamy innych graczy i wraz z nimi mamy możliwość budowania ogólnodostępnych budowli, odkrywania ich i brania udział w wydarzeniach czasowych. Możemy też wysyłać nadmiar towarów i uzyskiwać za to złoto lub poparcie w Dolinie (co z kolei daje nam dostęp do dodatkowych bonusów).

Gra wydaje się bardzo przyjemna i rozbudowana, pomimo iż wciąż jest rozwijana przez twórców. Jestem wręcz oczarowany przyjemną grafiką i brakiem nachalności, aby, jak to bywa w grach na urządzenia mobilne, wydać pieniądze chociaż raz. Everdale pozwala mi się na chwilę zrelaksować, przez co ciężko się czasem od tego tytułu oderwać. Od razu Was uspokoję: nie da się też od niego uzależnić, bo koniec końców gra wymaga od nas trochę cierpliwości (im bardziej wioska jest zaawansowana, tym dłużej zajmuje odkrywanie nowych rzeczy).

Cóż mogę rzecz… Bardzo mocno polecam i zapraszam do gry! 😉

Mefisto

#393. Everdale Read More »

#389. Champions of Avan

Champions of Avan to gra na urządzenia mobilne, którą stworzyło studio Early Morning Studio (tak, ci sami, którzy wypuścili Vampire’s Fall: Origins). Polega ona na, mówiąc bardzo skrótowo, rozbudowie wioski i pokonywaniu naszych przeciwników rozsianych po średniej wielkości (moim zdaniem) mapie.

Rozbudowa naszej wsi jest prosta, ale (jak się łatwo można domyślić) niezwykle czasochłonna. Możemy zbierać trzy rodzaje surowców: drewno, kamień oraz złoto. Pierwsze dwa są potrzebne nam do ulepszania budynków, a ostatni do rekrutacji bohaterów oraz kupowania bądź wykuwania dla nich broni. Surowce zbierane są w rozsanych po mapie tartakach, kamieniołomach oraz kopalniach złota. Tartaki oraz kamieniołomy można ulepszać, aby zwiększyć prędkość zbierania. Niestety twórcy (przynajmniej na razie) nie dają możliwości ulepszania koplani złota… Można je jednak zdobyć wygrywając pojedynek.

Na początku gry dostajemy zamek (przypominający bardziej jakąś ruinę na wzgórzu). Ulepszanie go pozwala nam wysyłać więcej bohaterów w jednej drużynie. Samouczek każe nam budować kolejne istotne dla naszej wsi budowle: karczmę, gdzie możemy rekrutować bohaterów, kuźnię, gdzie możemy tworzyć dla nich sprzęt, szpital, gdzie nasi podwładni są leczeni lub wskrzeszani po odbytych walkach, sklep, gdzie można kupować dla nich sprzęt (ale na początku jest trochę za drogo) oraz laboratorium alchemiczne, gdzie możemy ulepszać nasze małe królestwo i naszą drużynę.

Naszych bohaterów możemy wysłać w bój z bandytami, żywymi trupami, smokami… Za każdego zabitego przeciwnika otrzymują punkty doświadczenia, a co piąty zdobyty poziom odblokowuje się umiejętność, którą używają w trakcie walki. Nie mamy wpływu na przebieg walki (jest automatyczna), ale możemy zaplanować formację naszej drużyny przed bitwą.

Póki co gra nie oferuje nazbyt wiele atrackji, ale jest wciąż jest w fazie rozwoju, dlatego trzymam za nią kciuki i mam nadzieję, że twórcy dorzucą jakieś ciekawe misje albo chociaż jakieś wydarzenia, w których będzie można brać udział. Champions of Avan zapowiada się na ciekawy tytuł, ale nie jestem w stanie za wiele powiedzieć. Jestem jednak oczarowany klimatem utrzymanym w stylu Vampire’s Fall: Origins i będę uważnie śledził rozwój tej gry. Na razie polecam ją jako dobry zabijacz czasu. 😉

Mefisto

#389. Champions of Avan Read More »

#386. Vampire’s Fall: Origins

Vampire’s Fall: Origins to niesamowita, stylizowana na oldschoolowe klimaty gra opowiadająca nam o powstaniu wampirów według pomysłu twórców. Stworzona została przez Early Morning Studio i opublikowana we wrześniu 2018.

Trafiłem na ten tytuł całkiem przypadkiem, ale, jak często w takich wypadkach bywa, zatopiłem się w nim bez reszty. Tytuł ten dostępny jest na różnych platformach, ale w moim przypadku zagrałem w nią na telefonie. I wiecie co? Nie było najgorzej!

Zacznijmy jednak od fabuły. Nasza historia rozpoczyna się od krótkiego wprowadzenia na temat tego, co dzieje się na świecie, a mianowicie od tego, że zły Czarnoksiężnik (Witchmaster) sieje terror na świecie. Nasza postać jest rekrutem do straży przeciwko zbliżającemu się wojsku naszego głównego nemesis.

Pierwsze zadania są dosyć proste: zabij szczura, dostań ochrzan za to, że cię ugryzł, idź do medyka/zielarza Sava, aby wyleczył ranę… Kiedy mamy to już za sobą, do wioski Vamp’Ire przybywa Czarnoksiężnik i domaga się pojedynku z najpotężniejszym wojownikiem. Po krótkiej spychologii, kto jest tym najpotężniejszym, zostajemy oddelegowani na zewnątrz. Oczywiście przegrywamy, ale nie giniemy. To znaczy i tak, i nie. Giniemy, ale wracamy do życia jako coś nowego i nieznanego dla tego świata.

Czujemy pragnienie, więc pijemy najpierw wodę ze studni, a potem posilamy się krwią (do wyboru mamy krew szczura lub ludzką; wybrałem szczura i odpłaciłem mu się za ugryzienie). Opuszczamy wioskę, a na zewnątrz czeka na nas Sava, który wydaje się zaintrygowany tym, co nam się przydarzyło. Możemy dobrowolnie go przemienić albo on sam się rzuci nam na kły, aby zmusić nas do ugryzienia go. Będzie to miało wpływ na dalsze nasze losy, ale nie rozpędzajmy się nazbyt daleko.

Nasze dalsze kroki kierujemy ku wiosce Avan. Tam wpadamy w ciąg misji, podczas których poszukujemy syna wodza tejże lokacji. Ostatecznie dowiadujemy się, że wódz oddał swojego syna Czarnoksiężnikowi, aby ocalić pozostałych mieszkańców. Oczywiście nikt o tym nie wie, dlatego latamy wokół Avan i zabijamy wszystkich, których wódz wysłał do zabicia nas, abyśmy tego faktu nie odkryli.

Koniec końców sam wódz fatyguje się, aby nas zabić i… ginie. Jego ostatnim życzeniem jest odnaleźć jego syna. Przy okazji łowcy z wioski mają nam za złe zabicie ich ukochanego przywódcy i przez resztę gry będziemy mieć do czynienia z łowcami wampirów…

Ruszamy dalej w podróż, która widzie nas śladami naszego nemesis: Czarnoksiężnika. W końcu chcemy się zemścić za to, co nam zrobił. Gdziekolwiek jednak się pojawiamy, ktoś próbuje nas zabić, przez co robimy sobie wrogów praktycznie wszędzie.

Mamy też szansę pomóc innym wampirom uporać się z Kultem… Czosnku. Generalnie fakt, że stali się oni Kultem Czosnku to zasługa naszej niecnej intrygi, wcześniej byli po prostu łowcami wampirów. Aczkolwiek polecam zrobić tą misję: przynajmniej wiadomo, czemu nasi łowcy rzucają w nas czosnkiem na przywitanie. 😉

Gra składa się z dwóch części fabularnych: pogonią za Czarnoksiężnikiem oraz (kiedy go już dorwiemy) pogonią za Savą siejącym terror jako wampir. Oznacza to udanie się do nowych lokacji i rozwiązywanie masy nowych i niekiedy absurdalnych problemów. Fabularnie ten tytuł naprawdę wciąga! Do tego stopnia, że przeszedłem go kilka razy i ani trochę nie czułem się znudzony.

Pojedynki z przeciwnikami odbywają się w formie turowej. Co trzecia tura wypada nam jako combo, gdzie możemy użyć więcej niż jeden atak (tak długo, jeśli mamy wystarczająco punktów skupienia – focus). Ataki mamy wszelakie: od fizycznych po magiczne. Mamy też zaklęcia wzmocnienia, aby otrzymywać mniej obrażeń lub też zadawać ich więcej.

Nasza postać, wraz z każdym zdobytym poziomem, dostaje punkt umiejętności oraz punkty blood lines. Te pierwsze pozwalają nam ulepszać nasze zaklęcia i ataki wykorzystywane podczas walki, a te drugie pozwalają nam zwiększać ilość punktów zdrowia, zadawane obrażenia danym typem broni, wytrzymałość, itd. czyli tzw. umiejętności pasywne.

Gra oferuje też wiele innych wydarzeń, którymi można się zająć między misjami. Możemy polować na Brutali, czyli swego rodzaju bossy. Dzielą się oni na Dzikich (Wild) i Obrońców (Guardian). Kiedy pokonamy wszystkich z danej grupy, możemy zmierzyć się z ich bogami. Mamy też Brutali Dziennych: codziennie pojawia się nowy, a zabicie ich 7 dni pod rząd daje nam ciekawe nagrody.

Mamy też polowania na Alfy: dziwnych stworzeń ciągnących do Brutali. Jest to czasowe wydarzenie i mamy szansę zebrać trochę fantów, aby ulepszyć naszą postać.

Gra pozwala też zacząć wszystko od nowa na większym poziomie trudności. Postęp naszej postaci nie ulega resetowi.

Vampire’s Fall: Origins to gra, która mnie uwiodła, urzekła i spełniła moje wszystkie oczekiwania. Miałem niesamowitą fabułę, miałem zajmujący tryb walki, miałem sporo do robienia między zadaniami, były też dziwne misje i pokręcony humor. Bawiłem się przednio i będę bawił się dalej, bo wciąż mam nowe, trudniejsze poziomy do przejścia.

Gorąco polecam grę każdemu fanowi wampirów, oldschoolowych gier i… czosnku. 😛

Mefisto

#386. Vampire’s Fall: Origins Read More »

#379. Spellforce: Heroes & Magic

Spellforce: Heroes & Magic to gra na urządzenia mobilne, którą opublikowało studio HandyGames w 2019. Znalazłem ją przypadkiem i od razu zakupiłem, bo czuję wielką sympatię do serii gier Spellforce. Ku mojemu zdziwieniu, tytuł ten łączy świat opisany w serii gier Spellforce z mechaniką gry znaną z serii gier Heroes of Might and Magic.

Gra nie posiada żadnej fabuły. Mamy za to dostępne różne mapy z rosnącym poziomem trudności, gdzie naszym zadaniem jest pokonać naszych przeciwników. Do wyboru mamy trzy frakcje: Mroczne Elfy, Ludzie i Orkowie. Jako, że jestem wielkim fanem Mrocznych Elfów to grałem właśnie nimi.

Dostajemy jednego bohatera i nie możemy go stracić, bo inaczej kończy to naszą rozrgrywkę. Nie jest to oczywiście jedyna postać, która może poruszać się po mapie: nasze jednostki mogą biegać w obrębie bram granicznych dzielących nas od naszych wrogów. Do dyspozycji mamy też zamek i dostępne w nim ulepszenia (np. kuźnię, gdzie można ulepszać broń naszej armii) oraz punkty umiejętności zdobywane wraz z poziomem doświadczenia. Zdobywają je zarówno nasz bohater jak i jednostki z jego armii, więc nasze siły zbrojne można całkiem nieźle ulepszać.

Po mapie poruszamy się określoną ilość ruchów na każdą turę. Jest to rzecz wzięta ewidentnie z Heroes of Might and Magic, ale w sumie ta gra zdaje się być połączeniem dwóch odmiennych rodzajów gier.

Ponadto mamy też tryb walki, gdzie nasz bohater może mierzyć swoje siły z wylosowanymi wrogami. W tym trybie również możemy ulepszać naszą postać, ale tyczy się to tylko umiejętności i broni posiadanej przez naszą armię.

Chociaż gra nie wydaje się zajmująca, to jednak spędziłem nad nią sporo czasu przemierzając coraz to trudniejsze mapy. Nie jest to może najciekawszy tytuł, bo brak fabuły jednak robi swoje, ale można się przy tym nieźle odprężyć bez nadmiernego skupiania się nad grą.

Mój werdykt jest taki: dobra gra do zabicia czasu w chwilach okropnej nudy i brak chęchi do robienia czegokolwiek. 😉

Mefisto

#379. Spellforce: Heroes & Magic Read More »

Scroll to Top