life

#041. Pół roku życia

Zacząłem tego bloga dokładnie sześć miesięcy temu. Sześć miesięcy pisania notek, grania w gry i zwracania większej uwagi na swoje życie, aby podzielić się większością szczególnych chwil z ludźmi, którzy przewinęli się przez tego bloga, zostali na dłużej, czy też podzielili się swoimi myślami o moich myślach.

Przez szcześć miesięcy się starałem, aby pisać ciekawie i przede wszystkim poprawnie o tematach, które lubię. Zacząłem recenzować gry, jedzenie, miejsca, nawet po trochu własne życie (bo czemu by nie). Nim się obejrzałem, moja śmieszniejsza połowa pomagała pisać mi notki, podsuwała tematy i podawała ciekawostki o rzeczach, o których brakowało mi wiedzy, dodatkowo przypominając mi, że nie było notki na blogu od jakiegoś czasu. Również Smok męczy ze mną Minecraft eksplorując każdy piksel na wygenerowanej mapie, czy pokazując mi nowe mody.

Z reguły pół roku to u mnie krytyczny moment, kiedy zaczyna mi się nie chcieć albo tracę motywację, albo pojawia się coś, przez co nie mogę bądź nie chcę pisać. Przyznam szczerze, że miałem takie momenty, kiedy po prostu chciałem to zostawić. W końcu nie muszę nikomu relacjonować mojego dnia, gry, myśli, czy słodyczy. Z drugiej jednak strony czasem warto wspomnieć o czymś, co komuś innemu da do myślenia albo zasugeruje spróbowanie czegoś. Chyba ta myśl trzymała mnie w chwilach słabości przy życiu i motywowała do dalszego pisania.

Motywowaliście mnie też Wy, drodzy czytelnicy tego chaotycznego bajzlu, odwiedzając, komentując i klikając “lubię to” (bo polubowywając brzmi jakoś dziko dla mnie) moje wpisy, czy też “śledząc” mojego bloga. Nie zakładałem go z myślą, że znajdzie on regularlnych czytelników.

Dziękuję bardzo za ponad 2.500 odwiedzin, 151 polubień i 231 komentarzy na tym blogu. Dziękuję bardzo mocno wszystkim osobom, które śledzą mojego bloga. Dziękuję ludziom, którzy piszą, że znaleźli coś przydatnego na moim blogu – cieszy mnie to bardzo, że ta mała przystań w internetowym wszechświecie zawiera coś przydatnego. Dziękuję każdemu z osobna za odwiedzanie tego małego zakątka i tworzenie go razem ze mną.

Mam nadzieję, że ten blog dożyje swoich pierwszych urodzin, a potem każdych następnych. Trzymajcie za mnie kciuki, abym miał siłę i motywację dalej odkrywać i dzielić się nowymi rzeczami.

Mefisto

#041. Pół roku życia Read More »

#039. Valley

(Następna pełna recenzja na tym blogu! Hura!)

378610_20161003214554_1

Valley to kolejna gra, która wpadła ostatnio w moje ręce. Wydana została stosunkowo niedawno, a dokładniej dwudziestego czwartego sierpnia (wersja na systemy Linux i Mac wyszła trzeciego października wraz z aktualizacją 1.02) i zaczęła zdobywać serca graczy. W skrócie o grze? Piękna grafika i niesamowita ścieżka dźwiękowa, która w pełni oddaje to, co się dookoła Ciebie dzieje, trzymając nas w napięciu przez cały czas.

Valley jest grą zręcznościową, opierającą się na korzystaniu z dostępnego egzoszkieletu zwanego L.E.A.F. (Leap Effortlessly though Air Functionality). Możemy w nim skakać (albo spadać z wysokości), rozpędzać się do ponad przeciętnych prędkości, przebijać się przez uszkodzone ściany i podłogi, a także dawać i zabierać życie z otaczającej nas krainy. Tak, dobrze czytacie. Ten strój może zabić lub ożywić okoliczną roślinność, czy zwierzynę. Dodatkowo w wypadku naszej śmierci jesteśmy wskrzeszani kosztem natury (którą musimy balansować, inaczej będzie źle).

378610_20161003221524_1

378610_20161003222224_1

378610_20161003221557_1
Wskrzeszony jelonek uświadomił mnie, że Valley jest gdzieś blisko Czarnobyla

Znajdujemy się w tej krainie przypadkiem, poszukując tajemniczego przedmiotu zwanego Lifeseed. Nasze promocyjne lekcje kajakarstwa o mało nie pozbawiły nas życia, ale dajemy radę wyrwać się z objęć wzburzonej wody. Wędrując poprzez jaskinię i rozległą polanę, docieramy do miejsca, gdzie znajdujemy L.E.A.F. Po założeniu (dokładniej: ucięciu sobie nóg od kolan) i krótkim filmiku instruktażowym dowiadujemy się, że egzoszkielet jest tworem aliantów z  Drugiej Wojny Światowej, oraz że możemy odsłuchiwać nagrań archeologów i naukowców odnośnie tego miejsca. Pierwsze nagranie jest od Virginii King, która opowiada nam o tej krainie. Z czasem dowiadujemy się, że miejsce to zostało nazwane Susurrus.

Dowiadujemy się nieco o Lifeseed. Raz na tysiąc lat drzewo o niepozornej nazwie Titan Tree tworzy nasionko (wielkości naszej głowy), którego moc mogłaby pozbawić życia cały świat. Oczywiście wpada ono w ręce naukowców, którzy chcą stworzyć superbroń, mającą przechylić szalę na stronę aliantów. Niestety im dalej brniemy w fabułę, tym bardziej okazuje się, że naczelny naukowiec, Andrew Fisher, postradał zmysły, wysysając amritę – życiodajną energię – z trzewii tej pięknej krainy, powodując jej spaczenie.

378610_20161003232905_1

L.E.A.F. zawiera wiele ulepszeń, które umożliwiają nam poruszanie się po wymyślnych przestrzeniach i przeszkodach. Najbardziej spodobało mi się bieganie po wodzie i zasuwanie po metalowych płytach na ścianie. Oczywiście masz też możliwość domontowania zbiorników na amritę, aby móc efektywniej (i dłużej) korzystać z niektórych ulepszeń bądź walczyć z przeciwnikami.

Przeciwnicy nie są jakoś specjalnie trudni – jedyne, co musimy zrobić to strzelić w nich energią, aby się uspokoili. Różne stworki potrzebują różnej ilości energii, aby się opanować. Jedyna trudność w grze to taka, że jeżeli stracimy całą enrgię, a przeciwnik nas trafi to giniemy.

Moim największym wrogiem w grze była woda, bo, jak można zauważyć, L.E.A.F. jest ciężki i łatwo w nim utonąć (ale biegać po wodzie już się da). Zgadnijcie, ile razy utonąłem?

Gra jest miła i przyjemna, trochę budzi grozę momentami (nim się człowiek przyzwyczai, że można sobie spaść w otchłań i nic Ci nie będzie). Ma niestety przeogromną wadę, jaką jest jest długość. Mi zajęła ona około pięciu godzin, wliczając w to grzebanie w ustawieniach i bieganie dokoła jednego budynku, bo nie wiedziałem, jak przejść lokację.

Jeżeli lubicie gry, które ćwiczą refleks – wtedy gorąco polecam, bo idzie się niekiedy naskakać i nawygimnastykować przy ten grze. Jeżeli oczekujecie rozbudowanej fabuły to niestety tutaj jej nie dostaniecie. W Valley poruszamy się szlakami przeszłości, aby naprawić błędy przodków, opierając się na nagraniach archeologów i naukowców oraz ich pomysłach.

Bardzo dużym plusem jest muzyka, która dostosowuje się do okoliczności. Najbardziej emocjonującym momentem było biegnięcie po specjalnych torach, które zwiększały naszą prędkość, gdzie muzyka dostosowywała się do naszych ruchów. Grafika również jest niczego sobie, przez co Valley bardzo przyjemnie się zwiedza. Przekonajcie się zresztą sami.

Plusem, moim zdaniem, jest też umiarkowany poziom trudności, który zakłada bardziej eksplorację niż walkę z otoczeniem. Jestem osobą, która lubi myszkować, a nie bić się z każdym źdźbłem trawy, chociaż nie mówię, że czasem lfajnie jest, jak jest trudno.

Jeżeli także lubisz powyższe rzeczy, może warto założyć L.E.A.F. i zobaczyć, jak daleko dojdziesz i jakie skarby odkryjesz?

Mefisto

#039. Valley Read More »

#022. Life is Strange: Episode 1

319630_20160724165149_1

Z racji faktu, że Square Enix niedawno wypuściło port gry na Linuxa, a także udostępniło epizod pierwszy całkowicie za darmo, grzechem byłoby nie skorzystać z możliwością zapoznania się z grą, w szczególności, że ta pozycja znajduję się na mojej liście gier, które chciałbym mieć.

319630_20160724163242_1

Life is Strange ma dosyć ładną i prostą grafikę, która uwiodła mnie tym, że wygląda na narysowaną. Przyznam, że zawsze podobały mi się dzieła Studia Ghibli pod względem filmów animowanych, a Square Enix był zawsze dla mnie wyznacznikiem ładnej i przyjemnej grafiki w grach.

Ten opis gry będzie inny niż wszystkie, ponieważ, ze względu na typ gry, będę musiał wam przybliżyć nieco z fabuły. Czytacie na własną odpowiedzialność.

#022. Life is Strange: Episode 1 Read More »

Scroll to Top