lego

#362. Powoli i do przodu

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakbym ostatnią taką notkę pisał pół wieku temu. Nie dlatego, że czuję się, jakby minęło pół wieku, ale dlatego, że tyle się wydarzyło (i wciąż ma się wydarzyć). Spróbuję to wszystko (w miarę) w skrócie opisać.

Zacznijmy od spraw blogowych. Opowieść o Wędrowcu dobiegła końca! Ale to dopiero pierwsza część. Druga już się tworzy. 😉 Trzecią część mam w planach, ale na razie to dosyć odległy temat. Póki co jednak robię sobie przerwę od publikowania czegokolwiek w środy, bo na razie studia wystarczająco mnie wykańczają (a wiadomo, że od tego roku moje oceny liczą się już do średniej i bardzo zależy mi na wyróżnieniu – tym bardziej, że póki co mam na nie szansę :P).

Zauważyłem też, że zaczynają mi się kończyć recenzje gier. 😂 Nie to, że ich nie mam, bo w gry staram się grać, kiedy tylko mam trochę wolnego czasu, ale od jakiegoś czasu zwyczajnie nie napisałem żadnej. Muszę też pograć w mniej zajmujące tytuły, bo ostatnio grywam tylko w duże produkcje, nad którymi (z braku czasu) siedzę czasem i miesiącami. 😛

Zacząłem też (i to od dzisiaj, bo paczka doszła kilka godzin temu 😂) realizować swoje małe marzenie odnośnie kolekcjonowania jakiś przypinek z gier, które przeszedłem i przyczepianie ich do tablicy korkowej. Tablicę mam (nie korkową, ale materiałową – też jest fajna), kilka przypinek też. Oto efekt:

Fakt, dodałem też przypinki, naklejki i metalowe znaczki z rzeczy niezwiązanych z grami, ale wciąż bliskimi mojemu sercu i powiem tak: mi się podoba. 😀 Teraz szukam po necie różnych pierdółek i zobaczymy, co z tego wyjdzie za jakiś czas. 😉

A na samym szczycie polaroid z twórcami gry Monster Prom. <3

Mam też zdjęcia naszej kolekcji Lego związanego z Minecraftem (innych nie miałem sposobności sfotografować bez bólu tyłka pewnego jegomościa :P). Mały Smoczyński pomaga mi budować zestawy i idzie mu coraz lepiej (w sensie: potrafi chwilę usiedzieć na tyłku i mi pomóc 😂). Zostało nam jeszcze kilka zestawów do złożenia i nie wiem już, gdzie je będzie można postawić. 😂

(mała poprawka: na zdjęciach jest jednak mniej zestawów niż myślałem 😂)

Co do Lego to planuję zrobić osobny kącik i tam wrzucać zdjęcia złożonych przez nas zestawów. 😉

No to teraz będzie mniej wesoło…

Idziemy ze Smoczyńskim prywatnie do specjalistów. Publiczni specjaliści tak nas mieli w dupie, za każdym razem wyciągając inną wymówkę (teraz mają łatwiej, bo jest koronawirus i tym się mogą w kółko zasłaniać), że po prostu poddaliśmy się i przestaliśmy wierzyć w to, że oni cokolwiek będą chcieli pomóc. I pewnie bym nawet o tym nie pisał, gdyby nie to, że poinformowaliśmy wszystkie publiczne służby o naszej decyzji i jesteśmy nękani. Bo czym innym mogę nazwać ciągłe telefony, nachodzenie nas w domu bez zapowiedzi, multum emaili bo dziecku TRZEBA pomóc. Jak pomóc? Wysłać go do żłobka. I co w tym żłobku? Zrobimy plan działania, którego oni i tak się nie będą trzymać, i moje dziecko zamiast się rozwijać, to będzie się cofać w rozwoju. Dwa razy już to przerabialiśmy, za trzeci raz podziękuję. Już nie mówiąc, że jest koronawirus i nie chcę, aby mały przytargał to do domu i zaraził Całość (tak, też możemy się tym tłumaczyć).

Staramy się z całych sił, aby Smoczyński robił kroki do przodu i nasza praca zaczyna w końcu dawać jakieś efekty. Dlaczego więc mam zaufać kobietom, które twierdzą, że Smoczyński koniecznie musi nauczyć się pokazywać karteczki z obrazkami wyrażającymi jego potrzeby, skoro on już nauczył się wyrażać te potrzeby słowami?

Chyba rozumiecie moje wkurzenie. Mam sporo na głowie i dochodzi mi szukanie specjalistów, organizowanie wyjazdu (prawie do Londynu) w momencie, kiedy powinniśmy się izolować i zamiast jakiegoś zrozumienia, dostaję dziesiątki telefonów i emaili, które w niczym nie pomagają.

Aby nie kończyć notki w takim posępnym nastroju: Smoczyński dostał książkę “Tata Amelki” Doroty Zawadzkiej (superniani) z dedykacją. 🙂 Dzięki niej nie poddaliśmy się i nie straciliśmy całkiem nadzieji. 🙂

Mefisto

#362. Powoli i do przodu Read More »

#337. Smokowo

Dzień dobry wieczór!

Pora wrócić do codzienności! Ostatnie tygodnie (a właściwie to nawet i miesiące) nie były dla nas ani trochę litościwe. Postaram się wszystko streścić jak najbardziej się da, aby nie zamęczyć Was na śmierć szczegółami (wystarczy, że to nas zamęcza ta sytuacja – więcej ofiar nie jest potrzebne).

Pisałem jakiś (spory) czas temu o problemach Smoczyńskiego w związku z jego rozwojem. Podejrzewano głównie autyzm. Pchaliśmy się przez szpony publicznej służby zdrowia, aby małego zdiagnozować i pomóc mu uporać się z zaburzeniami. Jak się możecie domyśleć: do dupy z taką pomocą.

Całość swoim spostrzegawczym okiem zaczęła zauważać podobieństwa w zachowaniu Smoczyńskiego i w moim. Ja mam diagnozę ADHD (początkową, bo matka nie chciała w to wierzyć i nie wyraziła zgodę na terapię i dalszą diagnozę). W mojej rodzinie (jak się ostatnio okazało) ADHD występuje dosyć często, a to zaburzenie jest w jakimś stopniu dziedziczne.

Jak się połączy kropki to można się domyśleć, że Smoczyński najprawdopodobniej odziedziczył ADHD po mnie (synu, trzeba było brać lepsze geny :P).

Próba podzielenia się tym ze służbą zdrowia dała nam tylko informację, że nic z tym nie zrobią aż do 6 roku życia. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Smoczyński miał mieć wizytę już w lipcu, ale się im zapomniało. Wkurzyłem się do tego stopnia, że pomimo iż od dłuższego czasu nie byliśmy się w stanie skontaktować z lekarzem to 5 minut później już z nim rozmawiałem. Obiecał ruszyć niebo i ziemię, ale ja w to już nie wierzę.

Rozmówiliśmy się też z przedszkolem Smoczyńskiego, które rozumie to, iż na razie nie chcemy go tam wysyłać. Faktu tego nie może zrozumieć kobieta, która miała nam organizować ćwiczenia w domu, ale “niestety jest koronawirus, więc nie może”. Ta kobieta męczy nas, aby Smoczyński koniecznie tam przychodził, bo “ON SIĘ MUSI SOCJALIZOWAĆ”. Dziecko, które ma wyrąbane na swoich rówieśników, bo są dla niego nudni. Smoczyński socjalizuje się z dziećmi, ale nieco starszymi i bardziej ogarniętymi. Niestety ten maluch nie bawi się duplo tylko podpina kabelki do breadboarda, aby podłączyć zasilanie do diody, więc potrzebuje towarzystwa z podobnymi zainteresowaniami.

Już nie mówię o tym, że powód dla którego Smoczyński nie chodzi do przedszkola jest taki, iż Całość jest w grupie podwyższonego ryzyka. Również powodem jest to, że Smoczyński ma non stop zapalenie pęcherza i kończy z antybiotykiem (nie będę pisał, jak bardzo nas olano w tej sprawie, bo się zeźlę bardziej niż planuję).

Jesteśmy tym wszystkim psychicznie wypruci. Od miesięcy walczymy ze wszystkim i wszystkimi, aby osiągnąć cokolwiek dla Smoczyńskiego i jedyne, co dostaliśmy to rozczarowanie. Te wszystkie nieskuteczne terpie, bo próbowano dopasować Smoczyńskiego do leczenia, a nie na odwrót… Coś w nas końcu pękło.

Olaliśmy specjalistów, którzy w sumie nie są w stanie nic wiedzieć o naszej dzieciorośli, bo spędzają z nią od 30 do 60 minut w ciągu tygodnia, a to jest praktycznie nic, a nie opierają się na tym, co mówimy tylko na tym, co oni uważają.

Zamiast odsuwać go od technologii (jak nam doradzano) to wykorzystaliśmy jej zalety, aby zacząć budować mu uwagę. Smoczyński, tak jak ja, najlepiej skupia się przy grach, więc nauczyłem go grać w Super Tux Carta. To pomogło mu skupić się i coś w grze osiągać. Jak na początku jeździł głównie do przodu i czasem skręcił w prawo, tak teraz sprawnie manewruje samochodzikiem, wykręca, wynajduje jakieś skróty, zbiera bonusy (typu przyśpieszenie, wybuchowe babeczki, itd.) i ich używa oraz przechodzi mapę pod prąd. Ma bardzo dobrą sprawność manualną jak na trzylatka.

Skoro udało nam się nauczyć go trochę skupiać, wzięliśmy go do zabawy LEGO. Kolejny strzał w dziesiątkę! Małe klocki są dla niego świetne, bo on lubi być precyzyjny, pomaga mi budować zestawy klocków i razem z Całością bawi się ludzikami oraz pojazdami. Raz nawet przerobili rekina na rekina-betoniarkę (“no bo skoro jest ryba-piła to czemu nie może być rekin-betoniarka”). 😂

Mały tak bardzo polubił LEGO, że kiedy jesteśmy na zakupach zawsze zahaczamy w półkę z klockami i wybieramy mu jakiś zestaw, który wręczamy mu w jego małe dłonie, aby chwilę potem uczyć go cierpliwości przy kasie, bo za zakupy trzeba zapłacić. Możecie mówić, że go rozpieszczamy, ale to ma na niego bardzo edukacyjny wpływ, a cała nasza trójka dogaduje się coraz lepiej. 😉

Smoczyński zaczyna też rozwijać mowę i zaczyna posługiwać się trzema językami. Jak się nam to udało to nie wiem, ale jestem dumny. 😂 Ponadto potrafi rozróżniać, kto w jakim języku mówi i odpowiedzieć w tym języku, co też jest dosyć przydatne. Do nas za to mówi mieszanką języków, bo wie, że my rozumiemy (bo nie mamy wyjścia 😂).

Kolejną rzeczą, którą Smoczyński odziedziczył po nas jest pindrzenie się przed lustrem. Bardzo podoba mu się przymierzanie czapek, ubrań, akcesorii, lubi też pozować do zdjęć i oglądać potem jak na nich wyszedł. To jest bardzo urocze, kiedy zakłada czapkę i poprawia ją, aby dobrze w niej wyglądać. 😀

Nasz mały ma też potrzebę robienia tego, co my. Dlatego na zakupy zakłada swoją maseczkę i pilnuje, aby mieć ją porządnie założoną. Po powrocie do auta dezynfekuje ręce, a po powrocie do domu pierwsze, co robi, to myje łapy. Sprawia mu to sporo radości, bo czuje się dzięki temu odpowiedzialny. 🙂 A ja mam wrażenie, że łatwiej pod tym względem ogarnąć dziecko z problemami niż dorosłą osobę z…

I w tym wszystkim wkurza mnie to, że Smoczyński jest zdolnym dzieckiem, któremu marnuje się szanse na normalny rozwój. Mamy tego dość i zaczynamy ostrą walkę o naszego bąbla, bo widzimy ile on potrafi, pomimo swoich niedoskonałości, osiągnąć. Czeka nas sporo pracy, ale nie zamierzamy się poddawać.

Wiem, że to, co napisałem, nie jest ani trochę krótkie, ale to jest skrót tego, co chciałem napisać. Przejdźmy teraz do weselszych rzeczy.

Wszyscy troje uwielbiamy LEGO. 😀 Całość ostatnio znalazła starą gazetkę (z lat 90-tych) z klockami z dzieciństwa Całości. Dzięki temu udało nam się namierzyć i kupić kilka zabytkowych zestawów, które mają przyjść w tym tygodniu. Dorwaliśmy też kolekcję kosmicznych klocków (statków, stacji kosmicznych, itd.), więc czeka nas składania. 🙂 Rozpiszę się o tym w następnej notce, kiedy klocki do nas dotrą. 😉

Smoczyński dostanie swój pierwszy komputer. Głównie dlatego, że potrzebuję swój do nauki. 😂 Nie no, żartuję. Uznaliśmy, że jest na tyle mądry i odpowiedzialny, aby móc rozwijać swoje umiejętności komputerowe w swoim własnym zakresie. Jego pierwszą maszyną będzie Raspberry Pi 4, bo na jego potrzeby jest wystarczające. Swoje stanowisko będzie miał obok mojego, bo pod względem komputerowym jesteśmy ze sobą zżyci. 🙂 Zobaczymy, czy spodoba mu się odrobina samodzielności. 😉

Chcę go też pouczyć prostego, blokowego programowania, a Raspberry Pi będzie do tego idealne. Co do tego mam też inne plany, ale na razie może to poczekać. 😉

Zaczął się dla mnie kolejny rok studiów. Matma na dzień dobry dała mi w kość tematami, których zwyczajnie nie lubię. 😀 Ale IT za to zapowiada się ciekawie. Czeka mnie sporo programowania i projektowania. 😉 Na dniach mają też przyjść wyniki za drugi moduł, więc będę wiedział jak ostatecznie poszło mi z tym wszystkim.

Całość obchodziła jakiś czas temu urodziny, więc dostała ode mnie i Smoczyńskiego małego Smoczka. 😉 Prezent wykonała Aksinia i bardzo przypadł Całości do gustu. No muszę przyznać, że ten smok jest bardzo urodziwy. 😀

Jeśli chodzi o świat gier to mam sporo zaległości do nadrobienia. W chwili obecnej gram niezobowiązująco w Runes of Magic na serwerze Nawia. Mój nick to, jak łatwo można zgadnąć, Mefistowy. 😉 Jeśli ktoś chce ze mną pograć to zapraszam. Można mnie spotkać o różnych porach dnia, ale przeważnie wieczorami. 😉

Myślę, że póki co to tyle. Rozpisałem się na początku i mimo wszystko nie chcę Was zamęczać naszym zwariowanym życiem (chociaż i tak to robię :P). Spodziewam się, że najbliższe miesiące będą dla nas wyczerpujące i mogę jeszcze kilkukrotnie zniknąć z bloga, aby móc w spokoju walczyć o mojego małego bąbla. Ale taki już los rodzica: trzeba walczyć ze światem! 😉

Trzymajcie się ciepło! Ja wracam do nauki! 😉

Mefisto

#337. Smokowo Read More »

#261. LEGO Star Wars: Complete Saga

32440_20190510002744_1

LEGO Star Wars: Complete Saga to gra, którą z miłą chęcią umieściłbym w dziale “co to w ogóle jest”, ale to wyjaśnię Wam za chwilę. Premięrę miała w 2009 pod skrzydłami studia LucasArts i Traveller’s Tales. Zdobyłem ją podczas majowych, starwarsowych promocji, bo stwierdziłem, że to może być całkiem ciekawy tytuł. No i oczywiście nie zawiodłem się.

32440_20190512205552_1
Pijany Jedi spowodował wypadek na drodze

Zanim jednak przejdę do opisu tego tytułu muszę (naprawdę muszę) opowiedzieć Wam o tym, jak to zwiesiły mi się podpowiedzi, przez co myślałem, że gra jest szalenie nieprzyjazna użytkownikowi. Kompletnie nie wiedziałem, co mam robić, spowodowałem bójkę w kantynie, rozwaliłem chyba wszystko, co możliwe, mieczem świetlnym dźgnąłem młodego Obi-Wana w tyłek, a jego nieco starsza wersja go potem zabiła… Sam w końcu dotarłem do tego, że trzeba wejść w odpowiednie drzwi odnoszące się do numeru opowieści, a tam czekają na nas rozdziały każdej z przygód. Potem zrestartowałem grę i co? Pojawiły się podpowiedzi, co uratowało życie wielu cyfrowym postaciom!

32440_20190512205732_1

Skoro dotarłem do tego, jak zacząć to ruszyłem w stronę pierwszych z sześciu drzwi (odpowiadających sześciom filmom z serii Star Wars). Tam odkryłem kolejne sześć drzwi do poszczególnych rozdziałów naszych przygód.

Fabuła opowiada nam wydarzenia w filmach – oczywiście biorąc pod uwagę, że ta gra jest lekko satyryczna i troszkę ubarwia niektóre momenty. Chyba, że Obi-Wan rzeczywiście dźgnął Anakina w tyłek i dlatego ten się tak wkurzył…

Sama mechanika gry jest prosta, zabawna i potrafiąca zirytować. Motywem przewodnim jest tłuczenie się z przeciwnikami z LEGO oraz rozwiązywanie zagadek, budowanie obiektów, albo przenoszenie rzeczy za pomocą mocy. Wszystko po to, aby przedostać się do następnej lokacji i podążać za filmową fabułą w wersji klockowej. Otoczenie jest naszą bronią: niektóre przedmioty można zniszczyć, aby zyskać z nich kilka klocków i pozwolić naszej postaci zbudować kładkę, karabin, czy cokolwiek będzie nam potrzebne.

Do dyspozycji mamy kilka postaci, które możemy swobodnie przełączać, dzięki czemu możemy wykorzystać ich umiejętności do otwierania lub pokonywania konkretnych przeszkód. Nasza drużyna jest bardzo dużym atutem gry, ale jednocześnie w ogóle nie pomagają nam z przeciwnikami (biją się, udawacze, na niby).

Gra jest bardzo relaksująca, bo nawet jeśli nasza postać zginie to zaraz odrodzi się na nowo, więc nie mamy co się obawiać, że będziemy musieli na przykład tarabanić się przez połowę lokacji jeszcze raz. Jedynie przy misjach polegających na pilotowaniu statków lub innych ścigaczy zostajemy lekko cofnięci, ale uznaję, że mieści się to w granicach rozsądku, bo i tak poruszamy się na tyle szybko, aby tę stratę nadrobić.

Bardzo spodobało mi się tak spore podzielenie gry (na epizody i rozdziały). Dla zajętych osób jest to świetna forma wymierzania czasu gry na zasadzie “dzisiaj zagram tylko w jeden rozdział”.

Ten tytuł polecam każdemu, kto lubi gry niewymagające dużego zaangażowania, a jednocześnie posiadające sporą ilość łamigłówek, czy wyzwań. Fani Star Wars też znajdą tu coś dla siebie, bo w końcu można tą grę traktować jako satyryczny obrazek, który w zabawny sposób zniekształca wizerunek znanych i lubianych (lub nie) postaci.

Przyznam się, że tak mi się to spodobało, aż muszę spróbować inne gry z serii LEGO, które są w moim posiadaniu. 😉

Mefisto

#261. LEGO Star Wars: Complete Saga Read More »

#211. Drugie Smocze urodziny!

Czas leci zaskakująco szybko – Smoczyński dosłownie niedawno skończył dwa lata. Jeszcze pół i będzie rypał głową prosto w stół… 😛

Prezenty dobraliśmy mu tym razem pod jego zainteresowania. Spodobało mu się rysowanie, więc dostał “eWriter”, czyli coś w rodzaju elektronicznej kartki papieru, na której można rysować (prawie) bez końca. Biega z tym teraz w ręce i wygląda jak kierownik na budowie, ale grunt, że się cieszy. 😀

Kolejnym prezentami jest Tomnyan oraz koszulki z Yokai Watch, które uwielbia oglądać.

Ostatnim prezentem jest własne konto w grze Minecraft, bo coraz lepiej mu idzie w te klocki. 😉

Dostał też masę samochodzików w stylu “podróbka LEGO”, bo mu się spodobały i można je chować do pudełek (to nie jest ich jedyna funkcja, ale widać bardzo istotna dla Smoczyńskiego) i klocki LEGO, które kupiliśmy na wagę. Pośród nich znalazła się mała skrzyneczka, do której może pakować bardzo małe klocki, więc ma teraz sporo zajęcia. 😉

Postanowiliśmy też pojechać obejrzeć wodne żyjątka, bo Smoczyński to fan i zwierzątek, i wody, więc połączyliśmy jego hobby i wybraliśmy wizytę w oceanarium jako jeden z jego prezentów. Mieliśmy jechać do Bristolu, ale miasto było sparaliżowane przez protesty przeciwko zmianom klimatu (i robią to powodując jeszcze większe korki, blokując karetki i zniechęcając do siebie ludzi – brawo!). Pojechaliśmy więc do Weston do oceanarium, które okazało się zamknięte na cztery spusty (i nie było informacji na stronie). Poszliśmy zamiast tego do muzeum w Weston, a kiedy wróciliśmy do auta to zobaczyliśmy piękny mandat za wycieraczką. I żeby było zabawnie: nie zaparkowaliśmy źle auta, a powód wypisany w mandacie nie pasował zupełnie do sytuacji…

Jeszcze wracając do domu o mało nie mieliśmy czołówki, bo jakiś stary pacan, jadąc z naprzeciwka, wyjechał bez powodu na środek drogi i cudem nie doszło do kolizji…

W ramach rekompensaty kupiliśmy mu matę i markery, które napełnia się wodą i się po nich rysuje. Próbował pomalować dywan i nie potrafił pojąć czemu marker na macie działa, a na dywanie nie. 😀

IMG_20190720_165006

Smoczyński jednak bawił się w miarę dobrze, bo na koniec dnia był zadowolony. Do oceanarium go zabierzemy w najbliższym czasie, aby mógł zobaczyć Dory i Nemo na żywo. 😉

Mefisto

#211. Drugie Smocze urodziny! Read More »

Scroll to Top