gry2022

#451. Gamingowe podsumowanie roku 2022

Kolejny zwariowany rok za nami. Pora więc zatem przyjrzeć się, co działo się w świecie gier w 2022. A trochę się działo, i chociaż było wyboiście, świat gamingu nie zawiódł.

Jak co roku: oto moje trzy perełki, które szczególnie przykuły moją uwagę. Pod tym linkiem znajdziecie wszystkie inne gry z roku 2022.


PINE


Pine zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie, bowiem gra urzekła mnie od samego początku na kilka możliwych spososób: niesamowicie ciekawą fabułą, uroczą grafiką i złożonością samej mechaniki gry. Twórcy wpakowali w nią tyle detali, a jednocześnie wyważyli je na tyle dobrze, iż tytuł ten wydaje się wręcz idealny.

Nasz bohater, Hue, musiał zmierzyć się ze stratą, znaleźć w sobie odwagę, aby wyruszyć na nieznany ludziom ląd i odnaleźć kawałek ziemi dla swojego ludu. Wszystko wokół skomplikowanej mechaniki świata Albamare i setki tych niewielkich detali, które potrafiły odciągnąć mnie od głównego wątku historii naszego bohatera tylko po to, aby się nimi pozachwycać.

To jest zdecydowanie gra 10/10!


STRAY


Stray to bardzo wyjątkowa i niesamowita pozycja, w którą miałem przyjemność zagrać w 2022 roku. Był to długo wyczekiwany powiew świeżości wśród nowowydanych gier, przepełnioną mroczną, ale jednocześnie i uroczą grafiką.

Historia naszego bohatera – kota – powalała na kolana do tego stopnia, że grę musiałem przejść dwa razy. Chociaż gra nie pozwala nam na wybór, jak potoczą się losy naszego czworonoga, to jednak fabuła była niesamowicie dopracowana, trzymająca w napięciu do samego końca i zmuszająca do refleksji. Cała ta droga, którą pokonaliśmy była emocjonującą przygodą i strasznie czułem się zawiedziony, kiedy się skończyła, bo chciałbym, aby trwała wiecznie. Bardzo mocno liczę na kontynuację tej gry!

Zdecydowanie 10/10!


THE PROCESSION TO CALVARY


Na tej liście nie mogło zabraknąć czegoś zwariowanego, a nie ma nic bardziej zwariowanego niż The Procession to Calvary. W tym tytule powala przede wszystkim pomysłowość twórców. Wszak wręcz zszyli ze sobą wiele słynnych obrazów, aby na ich podstawie stworzyć niesamowitą grafikę do gry. Jednakże to fabuła jest majstersztykiem w kwestii kompletnego absurdu, bowiem rzadko kiedy zdarza się gra tak dobra w robieniu durnia ze wszystkiego.

Naszym celem w tym tytule kończy się święta wojna, więc nie możemy już mordować wszystkich jak leci. Nasza niepocieszona bohaterka musi więc wyruszyć w podróż, aby zgładzić tyrana, przez którego rozpoczęła się ta cała wojna. Oczywiście w trakcie naszej wyprawy musimy pokonać wiele niesamowitych trudności: często tak dziwnych, że nie mieści się to w żadnej skali.

10/10 – polecam!


A Wam jaka gra przypadła do gustu w 2022?

Mefisto

#451. Gamingowe podsumowanie roku 2022 Read More »

#449. Star Wars the Old Republic

Trochę czasu zajęło mi, aby w końcu przysiąść do starego, dobrego SWTORa. W tej części kontynuujemy wątek zaczęty w poprzedniej notce. Oczywiście, twórcy gry postanowili wprowadzić trochę urozmaicenia i poza kontynuacją jednego wątku, dostajemy zalążek kolejnego. Także teraz dowiadujemy się o problemie, z jakim mierzą się Mandalorianie, aczkolwiek w tej chwili są to szczątkowe informacje, które za wiele (poza robieniem smaka na kolejne aktualizacje) nic nie wnoszą.

Następnie, wraz ze Scourgem i Kirą wyruszamy w stronę zaginionego statku. W tym przypadku ścigamy się nie tylko z czasem, aby jak najszybciej odnaleźć zaginioną załogę statku, a w tym Satele Shan, ale też i z sługami Imperatora. Tak, cały ten wątek tyczy się cząstki Imperatora, którego dosyć niedawno pokonaliśmy i wygnaliśmy z naszego ciała, a który znalazł sobie inne lokum (dokładniej mistrzynię Satele Shan), gdzie przygotowywał się na swój własny powrót.

Naszym zadaniem jest pokrzyżować mu te plany: wpierw na statku mierząc się z jego Sługami, a potem w świadomości Satele, mierząc się z różnymi wersjami Imperatora. Oczywiście nie jesteśmy sami: towarzyszą nam wszyscy Jedi i Sith, którzy chcą nam pomóc utrzymać balans pomiędzy jasną i ciemną stroną mocy. Nie zdradzę jednak większej ilości szczegółów, bo mimo wszystko te rozdziały są dosyć krótkie i po prostu mógłbym opowiedzieć wam wszystko, a nie o tym w tym chodzi. Aczkolwiek mogę wam z czystym strumieniem zdradzić, że zakończyliśmy jeden wątek w SWTORze, a powoli otwiera się przed nami nowy, bardziej pogmatwany. Czuję, że będzie ciekawie!

Cóż – do zobaczenia w grze! 😉

Mefisto

#449. Star Wars the Old Republic Read More »

#447. Cats Organized Neatly & Dogs Organized Neatly

Cats Organized Neatly oraz Dogs Organized Neatly to dwie gry wydane przez tego samego twórcę – DU&I – gdzie naszym zadaniem jest zorganizować psy lub koty na danej nam planszy. Czyli szczerze mówiąc musimy realizować tytuły tych gier. Pozwolę sobie opisać obie pozycje w jednej notce, bowiem nie ma pomiędzy nimi żadnej różnicy poza docelowymi zwierzakami, które musimy poukładać.

Chociaż z początku wydaje się to niezwykle proste, z czasem zaczynają dochodzić nam psy i koty w niesamowicie cudacznych pozycjach. Wiadomo, najważniejsza zasada większości gier: im dalej, tym trudniej. Jednakże nie sprawia to, że mamy ochotę przestać grać. Cukierkowa oprawa tych tytułów łagodzi każde zło i po prostu brniemy dalej przez następne poziomy, aby poznać nowe, powyginane zwierzaki.

Te tytuły są nastawione na relaks. Nasze psy i koty czekają na nas po bokach planszy, nie spadają z nieba niczym klocki w tetrisie, nie ma żadnych liczników czasu, ani punktacji. Mamy przed sobą zadanie pomieszczenia zwierzaków na danej nam przestrzeni i możemy spędzić tyle czasu, ile chcemy, bez niczego i nikogo, kto chciałby nas w jakikolwiek sposób oceniać.

Bawiłem się przy tych tytułach przednio i pewnie jeszcze spędzę przy nich trochę czasu, bo pomimo moich najszczerszych chęci, wciąż nie dotarłem do końca żadnej z tych gier. Razem z małym Smoczyńskim układamy psy i koty, aż w końcu uda się poukładać wszystkie i każde będzie miało swój kąt do leniuchowania, wyginania się, czy co tam dusza zapragnie. Bardzo mocno polecam te gry – tym bardziej, że w trakcie promocji kosztują dosłownie grosze.

Mefisto

#447. Cats Organized Neatly & Dogs Organized Neatly Read More »

#445. Snake Pass

Snake Pass to ciekawa gra platformowa, wydana w 2017 przez Sumo Digital i Secret Mode. Ogólnie rzecz biorąc mam mieszane uczucia co do tej gry. Nie zrozumcie mnie źle: fajny tytuł, przyjemna grafika, ale rozgrywka potrafi wędrować od “świetnej” do “co to do cholery jest”. Dlaczego? Bo naszym bohaterem jest wąż o imieniu Noodle, którym generalnie steruje się jak kawałkiem makaronu spaghetti.

Samo sterowanie wydało mi się nieco kontrowersyjne, bowiem, aby nasz wąż pełzł przed siebie, musimy użyć do tego lewego przycisku myszy. Generalnie sterowanie naszym Noodlem polega na operowaniu myszką i kilkoma przyciskami na klawiaturze. Jest to niezwykle ciekawa, intrygująca rzecz, bowiem musimy tego węża owijać wokół palów, bambusów i tym podobnych, aby wspinać się lub zbierać potrzebne nam rzeczy. Nie jest to taka prosta rzecz, jakby się wydawało, ale potrafi cieszyć, kiedy w końcu wyjdzie, a z czasem zyskuje się nieco wprawy i wytrwałości (bo jednak do takiego manewrowania to trzeba mieć trochę zapasu cierpliwości). Naprawdę podziwiam twórców za ich pomysłowość w tej kwestii.

W naszej wędrówce pomaga nam nasz przyjaciel Doodle – wesoły koliber. Może on podnieść nas i pomóc nam przefrunąć przez daną przeszkodę (oczywiście w miarę jego kolibrowych możliwości). Podpowiada nam na początku jak kierować naszym wężem, aby prężnie wspinać i brnąć dalej, a nie tylko wić się gdzieś pośród agonii kliknięć i przekleństw. Razem z nami podróżuje od bramy do bramy szukając magicznych kluczy, które pozwalają nam kontynuować to dziwne doświadczenie.

Snake Pass jest ciekawą grą, aczkolwiek na początku sterowanie daje nam pożądnego kopniaka. Jeśli nie uda się nam go opanować to będzie nam naprawdę ciężko dotrzeć gdziekolwiek. Jeśli jednak nam się to uda, mamy możliwość całkiem przyjemnie spędzić czas przy naprawdę niezłej i nietypowej platformówce. I ja, i Smoczyński bawiliśmy się przy niej przednio, chociaż nasz Noodle był z początku bardzo oporny na nasze próby kierowania go do celu jego podróży. Pomimo tego mogę tą grę polecić z czystym sumieniem, bo jest nienajgorsza, a fajnie się przy niej zabija czas. 😉

Mefisto

#445. Snake Pass Read More »

#443. Age of Empire II Definitive Edition

Age of Empire II to kultowa strategia czasu rzeczywistego (RTS) mojej młodości. Pierwszą premierę miała w 1999, wydana przez Ensemble Studios i Microsoft. Kilka lat temu, w listopadzie 2019, została wydana kolejna edycja (Definitive Edition), oferująca nam tą samą rozgrywkę, ale z odświeżoną grafiką. Ta właśnie wersja została mi podarowana i to na niej skupię moje odczucia, jeśli chodzi o wygląd gry, jednakże cała reszta niewiele się zmieniła od czasu, kiedy pierwszy raz zagrałem w ten tytuł.

Age of Empire II oferuje nam różne rodzaje rozgrywki: kampanię, pojedyńcze mapy lub też wersję multiplayer. Kampań mamy kilka i każda z nich dzieli się na osobne rozdziały naszej przygody, opierające się na wątkach historycznych wybranych przez twórców krajów. Dostajemy wtedy różne cele: pokonanie wroga, zdobycie określonej ilości surowców, zbudowanie danego budynku, osiągnięcie odpowiedniego rozwoju cywilizacyjnego, utrzymanie określonego bohatera/bohaterki przy życiu czy też dotarcie do pewnego miejsca na mapie. Mamy też kampanię samouczka, która prowadzi nas za rękę po różnych aspektach tej gry, co całkiem fajnie przygotowuje nas na coraz trudniejsze zadania.

Pojedyńcze mapy z reguły opierają się na tym samym, co kampania tylko po prostu nie mają tła historycznego, a po prostu zwykły zestaw zadań do zrobienia (najczęściej pokonanie przeciwnika/przeciwników). Moją ulubioną zabawą w czasach młodości było podbijanie wroga i trzymanie go w zamknięciu, podczas gdy ja zabudowywałem niczym mały psychopata całą mapę albo ogałacałem ją ze wszystkich surowców i dopiero po tym wykańczałem przeciwnika. Grunt, aby rozgrywka trwała jak najdłużej. 😉

O wersji multiplayer się nie wypowiem, bo nigdy nie ciekawiła mnie na tyle, aby w nią zgrać, chociaż znajomi polecali mi w nią zagrać.

Jedną z rzeczy, którą bardzo lubię w tej grze, jest możliwość rozwoju naszego miasta/osady, ulepszanie naszej armii (np. poprzez ulepszanie ich zbroi i bronii), budowanie nowych budowli pozwalających nam np. handlować z innymi miastami/osadami lub budować maszyny oblężnicze. Aby jednak móc skorzystać z tej opcji, musimy z reguły przejść do kolejnej epoki (zaczynamy od ciemnych wieków, aż dojdziemy do ery imperialnej), a to wiąże się z wydaniem sporej ilości surowców i często zbudowaniem określonej budowli albo odkryciem danego osiągnięcia. Jest to spory koszt, ale ostatecznie możemy zbudować zamek dający nam możliwość rekrutowania specjalnych jednostek (zależnych oczywiście od frakcji, którą gramy). Zamek także świetnie służy jako linia obrony, jeśli uda nam się szybciej osiągnąć postęp cywilizacyjny niż nasz przeciwnik, bowiem bez maszyn oblężniczych będzie mu ciężko nas podbić.

Age of Empire II to jest jedna z ulubionych gier mojego dzieciństwa. Spędziłem przy niej wiele godzin, zrobiłem w tej grze wiele dziwnych rzeczy (po dziś dzień pamiętam, jak zebrałem wszystkie owce, obudowałem murem i broniłem ich przed przeciwnikami), ale nie żałuję niczego. Bawiłem się świetnie, zyskałem sporo cierpliwości i uratowałem całe stada owiec. Kampanii całej nigdy nie przeszedłem, ale może tym razem mi się uda? 😉

Cóż mogę rzec: polecam!

Mefisto

#443. Age of Empire II Definitive Edition Read More »

#439. Townsmen – A Kingdom Rebuilt

Townsmen – A Kingdom Rebuilt to gra, która w mojej kolekcji zawitała dzięki hojności Humble Bundle. Grę stworzyło studio Handy Games i wydało w lutym 2019. Tytuł ten pierwszy raz poznałem na telefonie, i chociaż z początku wydawał się interesujący, trochę zniechęciły mnie niektóre aktualizacje. Po długiej przerwie postanowiłem dać kolejną szansę tej strategii i w sumie cieszę się, że tak zrobiłem, bo wersja PC wydała się bardziej przyjazna graczowi.

Townsmen, jak już powyżej wspomniałem, jest grą strategiczną. Naszym zadaniem jest rozwój naszego miasta, zbieranie surowców, dbanie o potrzeby mieszkańców i chronienie ich przed niebezpieczeństwami wszelkiej maści (czy chodzi to o wrogie armie, czy o zwykły pożar w chacie). Im bardziej zaawansowani jesteśmy, tym większą mamy możliwość przerabiania surowców na narzędzia, aby móc dalej pchać postęp technologiczny naszego królestwa. Jest to o tyle ciekawy mechanizm w tej grze, że z początku mamy podstawowe potrzeby do spełnienia (schronienie i jedzenia), potem dochodzi ciepło (węgiel, drewno, czy cokolwiek na opał), bezpieczeństwo (warsztaty, które naprawiają domy, aby się nie zawaliły, studnie, aby gasić pożary), wygoda (czyli ubrania i biżuteria), a także poczucie estetyki (dekoracje typu dekoracyjne budowle lub pomniki).

Ponadto mamy zmiany pór roku, które wiążą się z tym, iż musimy się na nie przygotować. Wszak zimą da się jedynie polować na zwierzynę, więc jeśli nie zadbamy o zapełnienie spichlerza, nasze królestwo wymrze z głodu. Lub umrze z zimna, jeśli nie zadbamy i o źródło ciepła.

Gra oferuje także kampanię, o której napiszę tylko tyle, iż poznajemy zasady gry ozdobione odrobiną fabuły. Kampanię da się przejść w kilka godzin i jak dla mnie wydawała się ona bardziej samouczkiem z tłem historycznym naszego królestwa. Nie uznaję tego jednak za złą rzecz – wprost przeciwnie. Townsmen wydaje się być nakierowane na tworzenie map i rozwijanie królestwa najdalej jak się da, więc taki samouczek z opowieścią jest całkiem fajnym sposobem na poznanie sposobu grania w tą grę.

Czy polecam ten tytuł? Zdecydowanie tak, jeśli lubisz strategię i uwielbiasz troszczyć się, aby małe ludki nie umarły z powodu twoich nieodpowiedzialnych decyzji, a ta odrobina fabuły to wystarczający powód, aby trzymać ich przy życiu i przechodzić misja po misji. Sam bawiłem się przy nim całkiem nieźle. Na tyle nieźle, że postanowiłem dać jeszcze jedną szansę wersji mobilnej. 😉 Zobaczymy, co z tego wyjdzie!

Mefisto

#439. Townsmen – A Kingdom Rebuilt Read More »

#437. Pine

Pine to gra RPG, która wciągnęła mnie niedawno w swoje sidła, chociaż nie spodziewałem się, że aż tak wiele rzeczy jest do zrobienia w tym niepozornym tytule. Została początkowo stworzona jako projekt grupy studentów na zaliczenie, a potem doszlifowana i wydana przez studia Twirlbound i Kongregate. Premiera miała miejsce w październiku 2019.

Naszym bohaterem jest Hue – człowiek, który wraz z grupą innych ludzi żyje na Niestabilnym Klifie (ang. Unstable Cliff). Starają się żyć spokojne, hodować pożywienie i budować domki na drzewie, aczkolwiek trzęsienia klifu dosyć mocno im to utrudniają. Jedno z takich trzęsień zabija brata naszego bohatera, a jego samego zrzuca z klifu. Warto też dodać, że nasz brat był zainteresowany zewnętrznym światem i dzięki jego odkryciom będziemy mieli odwagę przemierzać nieznany ląd. Jednakże nie wybiegajmy za daleko w przyszłość.

Jak tylko Hue odzyska przytomność, spotyka Oth, jednego z Wambas – rasy określającej siebie jako obserwatorzy. Trzęsienie uwięziło go w dolinie u podnóża klifu, więc pomagamy mu się stamtąd wydostać. W zamian dostajemy cenną wiedzę, jak zacząć stawiać nasze pierwsze kroki w tym nowym i nieznanym dla nas świecie.

Po krótkiej przygodzie z Othem, wracamy do naszego plemienia i ogłaszamy im, iż klif jest niebezpieczny, dlatego wybieramy się w podróż po nieznanych lądach, aby znaleźć nam nowy, bezpieczny dom. Oczywiście starszyzna odradza nam to w obawie o nieznane niebezpieczeństwa czyhające na nowym lądzie. Hue jednak pozostaje nieustraszony i wyrusza na swoją wyprawę.

Naszym wsparciem w tej wyparwie okażą się Wambas, a jest ich aż czterech. Niestety ich wsparcie okaże się również problematyczne, bowiem im dalej będziemy brnąć w podrzucane przez nich zadania, tym bardziej będziemay odkopywać starą waśń, rozpoczętą przez ludzi, którzy zamieszkiwali Albamare przed nami.

Nasza droga do ukochanego, nowego domu wiedzie poprzez kolaborację z wieloma różnymi plemionami (Cariblin, Fexel, Gobbledew, Krocker, Litter). Nie ma tutaj za bardzo znaczenia z kim będziemy się bratać: nasza droga do celu jest w pewnym stopniu dowolna. Z plemionami można dogadać się poprzez zostawianie wystarczającej ilości dotacji w odpowiednich miejscach. Dotacją może być wszystko: przedmioty zdobyte z ubijania potworów lub innych plemion, zebrane dobra typu kamienie, drewno, jedzenie, metale lub też wytworzone przez nas przedmioty.

Oczywiście nasze dobre relacje z jednym plemieniem mogą skutkować wrogość innego plemienia. Generalnie ciężko było być lubianym przez wszystkich i trzeba było wybrać sobie przyjaciół. Nie ma zatem sensu wdawać się w większe relacje niż wymaga tego misja. 😉 Mamy też możliwość zbierania artefaktów, które po nitce do kłębka doprowadzą nas do zapomnianych kart historii i tego, co wydarzyło się na tym spokojnym lądzie.

Bardzo wciągającym elementen gry było oczywiście zbieranie i wytwarzanie przedmiotów. Niektóre przedmioty były dostępne tylko w odpowiednich rejonach Albamare, więc czasem trzeba sporo nastać się w jednym miejscu albo sporo trzeba się nabiegać. Wytworzone bronie i zbroje potrafiły bardzo ułatwić grę, aczkolwiek trzeba mieć na uwadze to, iż wpierw trzeba było znaleźć “przepis” albo znaleźć multum przedmiotów do zadania pobocznego.

Pine to bardzo ciekawy tytuł, posiadający naprawdę wiele do zaoferowania, chociaż z początku mogłoby się wydawać inaczej. Jak na projekt stworzony przez małe studio, oferuje on naprawdę spory świat, ogromną ilość detali i rozwiązania, które cieszą takiego starego gracza, jak ja. Z czystym sumieniem polecam ten tytuł, bo jest on naprawdę fenomenalny! Bawiłem się przy tej grze przednio i im dłużej grałem, tym bardziej czułem się nią zafascynowany. Dlatego też mam nadzieję, że będzie kiedyś kontynuacja. 😉

Mefisto

#437. Pine Read More »

#434. Kill It With Fire

Zanim zacznę opisywać grę, czuję się zobowiązany, aby poinformować o fakcie, iż ten tytuł jest o pająkach, dlatego nie nadaje się on dla osób z arachnofobią. Jeśli cierpisz na tą fobię lub po prostu nie lubisz pająków to polecam pominąć ten wpis, a całą resztę zapraszam do czytania.

Kill It With Fire to bardzo nietypowy tytuł, który zagościł w mojej kolekcji dzięki hojności Humble Bundle. Ściągnąłem go, ponieważ chciałem przetestować Steam Decka. Przyznam, że nie miałem zbyt wielu oczekiwań co to tej gry, ale pozytywnie mnie ona zaskoczyła – chyba z racji swojej nietypowości.

Kill It With Fire to tytuł, gdzie wcielamy się w rolę eksterminatora. Pajęczego eksterminatora. Naszym zadaniem jest ganianie za przerażającymi stworkami (wydającymi urocze dźwięki) i mordowanie ich za pomocą dostępnych bronii lub przedmiotów, które akurat znajdowały się pod ręką. Do wyboru mamy, między innymi, pistolet, miotacz ognia (zrobiony z zapalniczki i lakieru do włosów), shurikeny, miecz świetlny, a także listę naszych zadań do wykonania (i to była moja ulubiona broń, bo zawsze była pod ręką i cele gry były zawsze na wierzchu ;)).

Generalnie to na tym polega cała gra: mamy mapkę przedstawiającą jakiś dom/biuro/itd., gdzie poukrywane są pająki. Naszym zadaniem jest, przy użyciu specjalnego, pajęczego detekora, je znaleźć i wyeliminować za pomocą dowolnej broni, jaką mamy pod ręką. Nie musimy przejmować się zniszczeniami domu, ani przedmiotów. Naszym celem jest pozbycie się nieproszonych gości, choćby wszystko miało stanąć w płomieniach.

Kill It With Fire to ciekawa, aczkolwiek nieco dziwna gra. Spodziewałem się, że będę miał po niej mieszane uczucia, bo jednak za pająkami średnio przepadam, ale w tym wypadku bawiłem się przednio. Wiem, brzmi to trochę strasznie, bo jednak pająki też ludzie i można było je eksmitować mniej brutalnie, ale z drugiej strony po to są gry, aby spróbować czasem zrobić coś inaczej. 😉

Także polecam każdemu, kto nie ma oporu ganiać i zabijać pająki.

Mefisto

#434. Kill It With Fire Read More »

#432. No Place Like Home

No Place Like Home to gra, która nie wydawała mi się z początku aż tak ciekawa, ale ostatecznie wciągnęła mnie w swój nietypowy świat. W tym tytule zajmujemy się farmą naszego dziadka, a zarazem sprzątamy świat po tym jak ludzkość zagraciła go do granic możliwości i uciekła mieszkać na stacji kosmicznej. To w sumie brzmi jak prawdopodobny scenariusz (pod warunkiem, że wynaleziemy sposób, aby tyle osób trzymać na raz w kosmosie). Została wydawa w marcu 2022, jednakże w nieukończoną wersję można było grać już wcześniej.

Naszą główną bohaterką jest Ellen. Czekała ona na swoją kolej na przyjęcie na stację kosmiczną, jednakże brak komunikacji ze strony ukochanego dziadka skłonił ją do powrotu na Ziemię. Na miejscu zaczynamy naszą pełną przygód akcję poszukiwawczą. Oczywiście wszystko jest przepełnione śmieciami, więc nasze zadanie jest utrudnione o tyle, że aby gdzieś dotrzeć, musimy posprzątać tonę odpadków.

Na nasze szczęście mamy specjalny plecak działający niczym bezdenny odkurzacz. Możemy nim zasysać wszystkie śmieci. Niektóre te bardziej oporne trzeba wpierw rozłupać naszym wiertłem. I w tej kwestii bywa różnie, bowiem do niektórych gór śmieci potrzebujemy silniejszych wierteł. Z tym problemem udajemy się do Rudy’ego – młodego wynalazcy, który w zamian za przetwory i płody rolne z naszej farmy zapenia nam potrzebne ulepszenia.

Oczywiście warto też wspomnieć, że pieniądze nie mają już znaczenia i nową walutą są głównie przetwory oraz produkty żywnościowe.

Generalnie celem gry jest spotkanie dawnych przyjaciół naszego dziadka, którzy powoli będą nas kierować we właściwym kierunku. Oczywiście w zamian za pomoc z ratowaniem danych lokacji przed kompletnym zniszczeniem lub skażeniem. Nie ma nic za darmo. Aczkolwiek nasze nowe znajomości pomagają nam brnąć dalej, poznajemy nowe ulepszenia dla naszej farmy, nowe sposoby na wykorzystanie naszych płodów rolnych (na przykład zamienienie go w pożywny posiłek pozwalający nam biegać szybciej) i sposoby na hodowanie bezpańsko kręcących się po okolicy zwierząt: kurczaków, kaczek krów, świń oraz owiec. Mamy też możliwość adopcji bezpańskich psów, kotów, szopów oraz robotów.

Każde z powyższych stworzeń i urządzeń ma możliwość “produkowania” dla nas jedzenia lub przedmiotów. Są one głównie potrzebne do kupowania ulepszeń albo produkcji przedmiotów/żywności, dzięki której możemy to ulepszenie kupić.

Gra posiada też wiele innych walorów takich jak możliwość hodowli roślin, powiększania i dekorowania domu naszego dziadka, zadanie poboczne jakim jest szukanie gadającego kurczaka Sir Corneliusa. Ponadto możemy recyklingować zebrane śmieci, a płody rolne przerabiać na przetwory. Możemy też organizować imprezy dla naszych zwierzaków, a nawet zakładać im wszelakie czapki.

Czy polecam tę grę? Oczywiście! Chociaż nie wydawałoby się, wciąganie śmieci odkurzaczem na plecach Ellen to niesamowicie wciągająca rzecz i przyznam się bez bicia, że jednym z moich celów w No Place Like Home było sprzątnięcie jak największej ilości śmieci. I chyba mi się to udało, bo zebrałem zdecydowaną większość (chociaż wydaje mi się, że zebrałem wszystko, co się dało). Bawiłem się przy tym tytule świetnie i nie żałuję ani chwili spędzonej pośród tego bałaganu. Cieszę się nawet, że mogłem przywrócić tym krainom trochę ich dawnej świetności.

Mefisto

#432. No Place Like Home Read More »

#429. Stray

Stray to nietypowa opowieść, jaką zaserwowało nam studio BlueTwelve, gdzie wcielamy się w postać kotka i ze wszystkich sił staramy się opuścić tajemnicze miasto. Gra miała premierę 19 lipca i od tego momentu skradła ludziom serca (a grze God of War pozycję najwyżej ocenianej gry na platformie Steam). Miałem okazję zapoznać się z tym tytułem i przyznam bez bicia: gra jest fenomenalna. Pozwólcie więc, abym wam o niej opowiedział.

Naszą przygodę zaczynamy od zaznajomienia się z naszą kocią rodziną lub przyjaciółmi. Chwilę potem gra zabiera nas na spacer, gdzie poznajemy podstawowe sterowanie. Świat do okoła wydaje się iście sielankowy, pełen zieleni i braku niebezpieczeństw. Jednakże Stray ma dla nas przygotowany inny klimat.

Podczas spaceru z naszą kocią bandą, nasz futrzak wskakuje na niestabilnie wyglądającą rurę, z której spada i wpada do czegoś, co przypomina ściek. Znajdujemy się w tajemniczym mieście, gdzie życie wydaje się wymarłe. Jedynym znakiem, że nie jesteśmy tu sami, są podążąjące za nami kamery, a z czasem zapalające się ekrany i migoczące światła, aby podążać w stronę tajemniczego bytu. Możemy też miauczeć do kamer (jeśli są wystarczająco blisko), co powoduje… nie wiem, jak to określić: zakłopotanie kamery?

Szybko przekonujemy się, że w mieście jest jeszcze jedna forma życia: zurk. W późniejszych etapach gry dowiadujemy się, że jest to bakteria stworzona do jedzenia śmieci, która ewoluowała do formy wszystkożernych, niebezpiecznych, ale uroczo wyglądających kulek. Roboczo nazwałem ich żurkami. 😉

Mamy szansę spotkać żurków i przekonać się o ich agresywności w stosunku do nas. Na szczęście nasz kociak jest wystarczająco zwinny i szybki, aby im ucieć, a w ostateczności dotrzeć do bytu, który od momentu wpadnięcia do ścieku prowadził nas do siebie.

Tym bytem okazuje się uwięzione w komputerze AI. Zostajemy poproszeni o znalezienie mu nowego ciała, aby, po wykonaniu zadania, zyskać nowego przyjeciela gotowego opowiedzieć nam historię tego dziwnego i opuszczonego miasta. Wraz z tym małym robocikiem, który roboczo nazwał siebie B12 (od nazwy studia ;)) wędrujemy dalej.

Docieramy do wioski, gdzie mieszkają Towarzysze (Companions) – stworzone przez ludzi roboty do bycia, jak sama nazwa wskazuje, towarzyszami. W tym momencie wiemy, że ludzkość w tajemniczy sposób wyginęła (przynajmniej w tym mieście), a Towarzysze przejęli zachowania ludzi i żyli dzień po dniu obawiając się jedynie nadejścia żurków, które mogły ich zjeść.

W wiosce poznajemy Momo – Obcego (Outsider), z pomocą którego udaje się nam dostać do dalszych części miasta. Naszym celem wszak jest opuszczenie go. Dzięki niemu udaje się nam skontaktować z innymi Obcymi oraz uratować doktora i otrzymać broń mogącą zniszczyć żurków. Od razu zaznaczę, że ta broń działa tylko w jednej lokacji i ulega zniszczeniu, kiedy ją opuszczamy.

Docieramy do Baltazzara, który kieruje nas do Śródmieścia (Midtown), gdzie mamy poszukać Clementine. Wraz z nią otrzymujemy realną szansę na ucieczkę z miasta, jednak tutaj zakończę moją opowieść, bowiem uważam, że aby poznać dalsze losy kotka, musicie sami zagrać w tą grę. 😉

Stray jest naprawdę niesamowitym tytułem i ciężko mi znaleźć jeden powód dlaczego. Grafika, chociaż utrzymuje się w mrocznym klimacie, wydaje się urocza. Nasza postać jest kotem, więc możemy rozrabiać w typowy koci sposób: zrzucać rzeczy na ziemię, bawić się zabawkami, drapać meble i ściany, ocierać się o roboty, miauczeć i wskakiwać wszędzie, gdzie się tylko da.

Fabuła trzyma nas w napięciu od samego początku do końca, a w momencie zakończenia gry mamy wrażenie, że to jeszcze nie koniec. Że ta historia jeszcze się nie skończyła. Mam taką nadzieję, że to jeszcze nie koniec i że usłyszymy jeszcze o historii tego kota, tego miasta… Jestem naprawdę ciekawy, ale Stray dopiero co zostało wydane, więc nawet jeśli twórcy planują kolejną część, za prędko się o niej nie dowiemy.

W grze mamy też “wspomnienia”. Jeśli je odnajdziemy, B12 opowie nam związaną z nimi historię związaną z miastem i mieszkającymi tu niegdyś ludźmi. Te wspomnienia w dużym stopniu wyjaśniają to, co wydarzyło się bardzo dawno temu. B12 jest też odpowiedzialny za hakowanie urządzeń oraz przechowywanie przedmiotów (poprzez “cyfryzajcę” tych rzeczy). Poza tym nasz towarzysz służy też jako latarka, a w kanałach służy jak broń na żurków.

Z czystym sumieniem polecam grę Stray, bo jest ona niesamowicie wciągająca: zagrałem w nią dwa razy zaraz po sobie, bo tak bardzo mnie wciągnęła, a jednocześnie miałem niedosyt. Fabuła, chociaż nie jest zbyt długa (grę można przejść w 4-8 godzin, im lepiej ją znamy, tym szybciej idzie nam ją ukończyć), wciąga niczym dobra książka, od której nie można się oderwać, a po przeczytaniu czeka się tylko, aż autor wyda kolejną część. Ponadto twórcy gry przeznaczają część dochodów na pomoc bezdomnym kotom. Oni sami adoptowali (jako studio) kota, co przyczyniło się do powstania tej gry.

Naprawdę mocno polecam zagrać. Gra jest tego warta!

Mefisto

#429. Stray Read More »

Scroll to Top