calosc

#438. Po urlopie

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakbym w ostatnim czasie dostał czym ciężkim w łeb. Generalnie miało nie być najgorzej i pod niektórymi względami nie było, ale niestety było też trochę przeszkód, które wymęczyły nas psychicznie i fizycznie.

Pierwsza sprawa: Ferbik odszedł. Chociaż wydawało się, że już z nim lepiej to niestety znowu zaliczył kraksę – tym razem już śmiertelną. Bardzo mi go brakuje, bo on był niesamowicie kochany i przywiązany do nas. Brakuje mi jego wygłupów, jego śpiewu i “szczekania” na ptaki za oknem albo na psy. Bystry był z niego maluch, a przez to był bardzo uroczy.

Drugą kwestią miało być posiadanie szczurka. Przygotowaliśmy się, uzbroiliśmy w cierpliwość, pojechaliśmy po małego nicponia, ale po przyjeździe do domu, kiedy emocje opadły, okazało się, że szczurka strasznie boi się ludzi. Nie dlatego, że po prostu ma naturalny strach tylko była surowo karana, bo potrafiła przestać jeść i usiąść w kącie, kiedy tylko ktoś się do niej odezwał. Próbowaliśmy jej pomoc, ale jej stan przekraczał nasze możliwości i musieliśmy ją oddać. Znaleźliśmy jej nowy dom, gdzie ktoś będzie mieć więcej sił i czasu, aby pomóc jej uporać się z tą traumą. Ale jest mi przykro, bo bardzo ją polubiłem, pomimo tych wszystkich niedogodności. 🙁

Na razie wstrzymujemy się ze zwierzakami, bo jeśli znowu coś złego się stanie to chyba mi serducho pęknie. Za bardzo kocham zwierzęta, a każda zła sytuacja po prostu mnie znięchęca do kolejnej próby, bo boję się, że znowu coś będzie nie tak. 🙁

Zostawmy jednak negatywne wieści za nami.

Dwa tygodnie temu skończył się mój urlop i chociaż zaczęliśmy go w nerwowej atmosferze (Smoczyński był chory) to jednak ostatecznie nie było tak najgorzej. Udało się zrealizować sporą część naszych planów i spędzić całkiem miło czas. Poza przyziemnymi zadaniami typu gruntowne sprzątanie domu (co poszło nam całkiem nieźle, chociaż już znowu rośnie nam wszędzie bałagan), mieliśmy okazję powłóczyć się z aparatami i pobawić w fotografów. Dorobiłem sie nowego obiektywu – Nikkor Micro 40mm f/2.8G i jest to mój ulubiony obiektyw. Można nim robić świetne zdjęcia makro. Poniżej macie przykłady (może nie takie super rewelacyjne, ale wciąż się uczę :P).

Udało się nam odwiedzić kilka miejsc, które wisiały na naszej liście miejsc do odwiedzenia od jakiegoś czasu. Niektóre wkradły się na tą listę przy okazji. 😛 Odwiedziliśmy Aerospace Bristol, gdzie mogliśmy obejrzeć Konkorda. Całość była wniebowzięta, bo marzyła o tym już od dawna. Poszliśmy do ogrodów botanicznych w Bristolu – coś, co akurat mi przypadło do gustu – tym bardziej, że miałem już nowy obiektyw. 😛 Poszliśmy do parku zwierząt Chew Valley Animal Park, gdzie mieliśmy okazję pokarmić kozy i dać się wymemłać sarnom. Byliśmy też w Oakham Treasures – muzeum poświęconym rolnictwu, ale też dającym pogląd na historię Anglii.

Tyle mi się zebrało tych miejsc, że zaczynam pisać kolejną serię Kącika Podróżniczego. Mam nadzieję, że wygram z moim zewnętrznym leniem i uda mi się to sprawnie napisać. 😛

Sporo czasu poświęciliśmy na odwiedzanie sklepów ogrodniczych, aby przygotować się do naszej ogrodniczej przygody. I w sumie dobrze, bo działkę odebraliśmy dzisiaj i chociaż nie planowaliśmy jeszcze nic robić to udało się nam usunąć trochę chwastów i znaleźć stare narzędzia w szklarnii. 😉 Smoczyński prawie zwariował ze szczęścia, ale dzielnie i dokładnie pomagał usuwać chwasty. Sporo nas czeka jeszcze pracy, ale myślę, że to będzie świetny sposób na spędzenie czasu dla nas. 🙂

Postarałem się też znaleźć trochę czasu dla siebie i obejrzeć filmy, które chciałem obejrzeć, ale zawsze było jakieś “ale”. Obejrzałem The Mummy, czyli film nawiązujący do trylogii o tym samym tytule i jestem zadowolony. Mam nadzieję, że wyjdzie więcej filmów z tej serii i dalej będą trzymać ten sam poziom. Obejrzałem też trylogię Dracula 2000, Dracula II: Ascension oraz Dracula III: Legacy i pierwszy film był niezły, drugi trochę mijał się z fabułą pierwszego, ale był bardzo wciągający, a trzeci świetnie kontynuował historię naszych bohaterów. Wczoraj obejrzałem Warcrafta i generalnie film fajny, dobrze przygotowany, chociaż generalnie skierowany do fanów tej gry, bo zwykła osoba mogła by się pogubić przy takiej ilości fabuły, jaką upchnięto do tego dwugodzinnego filmu. Znalazłem też czas na obejrzenie filmu Warm Bodies. Komedia romatyczna o zombie. Wyszło całkiem fajnie, chociaż film jest trochę dziwny i pokręcony, ale chyba dlatego go obejrzałem do końca. 😂

Mam jeszcze kilka filmów do obejrzenia, ale do tego podchodzę już dosyć spokojnie. 😉 Sporo zaległości już nadrobiłem. Teraz pora nadrobić blogowe zaległości, bo te siedzą na mojej liście rzeczy do zrobienia już od dawien dawna. 😉

A na razie to tyle. Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia! 😉

Mefisto

#438. Po urlopie Read More »

#433. Chaos czyli u nas normalnie

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakby coś intensywnie turlało się po mnie przez ostatnie tygodnie. Najpierw Smoczyński rozwalił sobie wargę, potem Ferbik ucho, następnie Smoczyński dostał zapalenia uszu i skończył w szpitalu, Ferbik za to drapał swoje ucho i co chwilę kończył z krwotokiem, a w trakcie tamowania jednego krwotoku spanikował i przypadkiem urwaliśmy mu ogonek… Teraz Całość jest chora i nijak nie widać poprawy. Mnie też coś powoli łapie, ale staram się trzymać, bo jak wszyscy się rozłożymy to będzie kiepsko.

Mój wrześniowy urlop zaczął się po prostu świetnie! 😂

Jak zapewne już słyszeliście, odeszła Elżbieta II – królowa Zjednoczonego Królestwa. Dla mnie i Całości był to niemały szok, bo żadne z nas nie spodziewało się tego. Aczkolwiek patrząc na to, że dosyć niedawno odszedł jej małżonek, to zrozumiałe, że nie miała siły już dalej walczyć. Szkoda tylko, że jej śmierć przypada na tak niestabilny okres na świecie. Zobaczymy, jak to wszystko dalej się potoczy.

W naszym życiu codziennym trochę się pozmieniało, a trochę pozmienia się w najbliższym czasie. Ze wzlędów zdrowotnych trochę się nam przesunęło w czasie przerabianie salonu, aczkolwiek aktywnie planujemy i powoli zbieramy materiały. Byliśmy w IKEI obejrzeć wymarzoną szafkę i będzie w sam raz na aparaty i akwaria. Tak, będą dwa akwaria (Całość nie ma nic w tej kwestii do gadania :P): jedno słodkowodne, a drugie słonowodne. Oczywiście to drugie pojawi się później. Całość za to chce mieć małe krewecie. Tak, byliśmy w zoologicznym i Całość zobaczyła, pokochała i dała mi pozwolenie na krewecie. 😀

W ostatnich miesiącach złożyłem aplikację o działkę i ostatnio mieliśmy szansę obejrzeć wolny slot. Niestety okazał się za duży i zbyt zapuszczony, ale niedaleko pokazano nam mniejszy, również zaniedbany slot, który wydaje się w sam raz dla nas. Musimy tylko poczekać do połowy października, ponieważ osoba, która wynajmuje tą działkę dostała ostatnie ostrzeżenie na uprzątnięcie. Jeśli tego nie zrobi to będziemy mieć szansę na wynajem. Postanowiliśmy poczekać, bo i tak czekaliśmy trochę czasu, a ten slot jest naprawdę świetny pod względem wielkości i jako nieliczny ma ogrodzenie, co będzie świetne w trzymaniu Smoczyńskiego pod kontrolą. 😀 Także trzymajcie kciuki, aby nam się udało! 🙂

Działka ma spełnić dwa główne wymogi: pomóc nam poprawić trochę nasze zdrowie i zapewnić smaczne warzywa i owoce. Mamy już plany, co i jak chcemy zasadzić, zostaje nam tylko poczekać. Chociaż Smoczyński już się cieszy – tym bardziej, że kupiliśmy mu dziecięce rękawiczki ogrodowe i czuje się częścią działkowej drużyny. 😉

Po ponad roku czekania dotarł do mnie nareszcie Steam Deck. Yay! Naprawdę się z niego cieszę, bo jest dosyć wygodny, solidny i da się na nim pograć w sporą ilość gier (w tym w Cyberpunka). Jestem naprawdę pod wrażeniem. Smoczyński zresztą też, bo póki co grał na nim więcej niż ja. 😛

Udało mi się przejść jedną grę na nim i chociaż moje zdolności grania na padzie są okropne, to na Steam Decku gra się dosyć przyjemnie. Do tego można otworzyć zwykły pulpit i używać jako zwykłego komputera. Trochę to niekomfortowe, ale możliwe. 😀 Z oceną urządzenia wstrzymam się jednak póki nie przejdę innej gry na nim, aby móc oprzeć opinię na czymś więcej niż jednej prostej grze. 😉

Mieliśmy w planach adopcję kolejnego ptaszka, jako towarzystwo dla Ferbika, ale niestety kobieta od ptaszków się nie odezwała, więc nastąpiła mała zmiana planów, o której napiszę w październiku. 😉

Myślę, że to wszystkie wiadomości, jakie wydarzyły się w ostatnim czasie. Większość naszego czasu poszła na chorowanie (jak zawsze), więc dużo się nie działo, aczkolwiek najważniejsze rzeczy (dla nas) powoli zaczynają wchodzić w życie. 🙂

Trzymajcie się ciepło i do następnej notki!

Mefisto

#433. Chaos czyli u nas normalnie Read More »

#415. Ślepa rybka

Dzień dobry wieczór!

Wracam do blogowania, chociaż czuję się, jakbym miał paść na twarzy i wyzionąć ducha. Znowu trafiło mi się combo w postaci choroby (i to całe nasze trio się pochorowało), na studiach multum rzeczy do zrobienia, a ja ledwo rozumujący (bo ledwo żywy to jeszcze do nauki mogę być – i tak przy matmie się tak czuję), w pracy mamy od groma raportów odkąd rząd postanowił zdjąć obostrzenia (dla wielu koniec pandemii oznacza powrót do wczesnopandemicznej walki o papier toaletowy z tą małą różnicą, że nie biją się o papier tylko o cholera wie co). No i są jeszcze problemy życia codziennego, które nam się piętrzą pod sufit i nie wiem, czy kiedykolwiek się z tym wszystkim wyrobię.

Ostatnie dni były dla nas jednak niesamowicie intensywne. Całość chciała pobawić się z Nemiakiem i użyła do tego lasera. Nie takiego zwykłego wskaźnika, ale takiego, którego można użyć do wypalania rzeczy. Jak się można domyśleć, coś poszło nie tak i następnego dnia zastałem przerażonego ryba ze spuchniętymi oczyma. Był tak przerażony, że aż zrobił się biały (tak dodam, że jeśli ryba robi się biała, to może oznaczać, że umiera). Poczytałem szybko, co mu może być, użyłem lekarstw dla ryb, które mamy, a które można było użyć w przypadku takiej opuchlizny. Pogasiłem mu światła, aby nie podrażniało mu oczu i nasza ryba uspokoiła się oraz zaczęła odzyskiwać kolory.

Opowiedziałem Całości, co się stało, a ona opowiedziała mi o zabawie laserem. Generalnie taki zwykły, tani wskaźnik laserowy nie zrobi rybie krzywdy, kiedy się chwilę z nią pobawisz, ale im mocniejszy laser, tym gorsza krzywda może się stać. Tym bardziej, że Nemiak wpłynął w promień laseru, bo się bardzo nim zaciekawił, a Całość nie zdążyła go zgasić. Niestety efektów uszkodzenia wzroku nie widać od razu (Całość też gorzej widzi na jedno oko – zauważyła to dopiero po dwóch dniach), więc wszystko wydawało się w porządku.

Na szczęście Nemiak żyje, ma się w miarę dobrze, chociaż chwilowo jest ślepy. Musimy poczekać, aby zobaczyć, czy ta ślepota mu zostanie, czy też minie (ryby potrafią regenerować sobie wzrok, więc jest spora szansa, że będzie znowu widział – tym bardziej, że zaczyna reagować na światło). Nasz rybeł ma niesamowitą wolę życia, bo dalej próbuje się bawić i wygłupiać, chociaż nie widzi i często obija się o różne rzeczy. Bardzo stara się odnaleźć w nowej sytuacji, a my staramy się mu pomóc dojść do siebie. Musimy też go karmić ze strzykawki, bo biedaczek nie jest w stanie dorwać się do jedzenia, a on apetyt ma jak Smoczyński (czyt.: tylko by jadł i domagał się o więcej).

Całość czuje się bardzo winna temu, co się stało i spędza z rybą sporo czasu, aby czuł się bezpiecznie. Trzymajcie kciuki, aby Nemiak doszedł do siebie.

Jak też możecie się domyśleć, jestem kompletnie nieprzygotowany, jeśli chodzi o podzielenie się wieściami z życia, więc przełożę to na następny raz. Póki co jestem skupiony na naszej rybce i kilku ważnych sprawach, które mam do załatwienia w najbliższych dniach. Trzymajcie kciuki, aby wszystko poszło gładko! Mam nadzieję, że wszystko uda się bezproblemowo załatwić i nie będziemy mieć w życiu takiego zabiegania.

Mefisto

#415. Ślepa rybka Read More »

#410. Plany wieloletnie

Dzień dobry wieczór!

Witam Was wszystkich w roku 2022, który ani trochę nie zamierza nam odpuścić i dorównać swoim poprzednikom: 2020 i 2021. Może nie pod tymi samymi względami, ale w końcu, ale ileż można mieć przerąbane w ten sam sposób? Jeszcze się człowiek przyzwyczai i przestanie to odbierać w negatywny sposób. 😛 Tak mnie złapało na przemyślenia, skoro jeszcze 2022 nie rozpędził się na tyle, aby dać nam w kość.

Chociaż głęboko w serduszku czuję, że nie będzie tak lekko, jakbym chciał, aby było. W lutym mamy wizytę u neurologa, znaczy Smoczyński ma, i dowiemy się, co się tam u niego w głowie porobiło. Bo coś wyszło na skanie i teraz nasza w tym głowa (oraz specjalistów), aby dowiedzieć się dokładnie co to za problem męczy naszego małego Smoka. Mam tylko nadzieję, że to, czego się dowiemy, ułatwi nam zrozumienie naszej Dzieciorośli.

Chociaż pomimo wiadomych przeszkód, staramy się iść przed siebie z uśmiechem na ustach. Wiadomo: z nas jest dosyć masochistyczna rodzina. 😂 Porobiliśmy sobie już plany, co chcemy w najbliższym czasie (czytaj: w przeciągu następnych kilkunastu lat) zrobić i oczywiście wiąże się to z naszymi pasjami. Całość zaproponowała wypad do muzeum lotnictwa oraz wypad na punkt widokowy przy lotnisku. To drugie już odwiedziliśmy, ale na pewno jeszcze tam pójdziemy. Ja mam w planach sporo spacerów. Jeszcze nie wiem gdzie, ale na pewno coś się wymyśli. Grunt, aby w końcu rozprostować kości. Mały Smoczyński za to pójdzie wszędzie, byleby było jedzenie. Wiadomo: rośnie, to ma inne priorytety niż my. 😂

Oczywiście we wszystkie plany uwzględniamy trzymanie się od ludzi jak najdalej, co może być ciężkie w muzeach i tego typu miejscach (tym bardziej jak w sklepach ludzie mają wywalone i używają mojego dziecka jako chusteczki). Szczerze: im dłużej trwa pandemia, tym coraz bardziej mam dosyć ludzi, w szczególności starszych, za ten cholerny brak szacunku dla drugiego człowieka.

Nie odbiegajmy jednak od głównego tematu. Mam w planach kontynuowanie dekerowania mojej tablicy niekorkowej z motywami z gier. Udało mi się zebrać kilka dodatkowych elementów, ale z braku czasu to wszystko leży sobie w bliżej nieokreślonym chaosie… 😛 Jeśli dobrze pójdzie to w następnej notce pochwalę się zdjęciem. 😛

Kolejnym moim planem jest uaktywnić się nieco na instagramie i poćwiczyć robienie zdjęć. “Małą” pomocą i zachętą będzie w tej kwestii nowy aparat – Nikon D5600. Mieliśmy okazję już trochę się nim pobawić i zdjęcia wychodzą niesamowite (póki co wstawiłem dwa na instagram). A czekamy jeszcze na nowe obiektywy. 😛

Stary aparat – Nikon D60 – nie pójdzie w odstawkę. Obiektyw do niego (całkiem dobry) oddaliśmy do naprawy (bo ma uszkodzone mocowanie i zawsze była obawa, że może się przesunąć i uszkodzić aparat), zamówiliśmy dodatkowo jeden z Japonii (bo generalnie był w lepszym stanie oraz był sporo tańszy niż te dostępne w Anglii).

Plany mamy ambitne – byleby chęci wystarczyło. 😉

Studia idą mi w miarę dobrze. Fakt, odczuwam potężny przeskok pomiędzy drugim a trzecim rokiem, co nawet widać po moich ocenach (najgorsza 53%, najlepsza 71%). W tym roku pomagam sobie oglądając wykłady. Matematykę łatwiej czasem zrozumieć, kiedy obejrzy się, jak ktoś robi podobny przykład, niż próbując wyczytać to z teorii. Na szczęście nie mam (już) żadnych zaległości, więc nauka idzie w miarę gładko. 😀

Z naszym akwarium wszystko wydaje się w porządku. Całość martwi się o Herklulesa, bo siedzi w jednym miejscu, ale w tym miejscu zbierają się resztki jedzenia i on nie musi latać po całym akwarium. No nie dziwię mu się, że tam siedzi. Też bym siedział przy stole, gdyby co chwilę ktoś przynosił mi jedzenie. 😂

Nemiak za to zrobił się bardzo atencyjny (w pozytywnym sensie). Uwielbia się z nami bawić, wygłupiać, cały czas się popisuje, aby tylko mieć naszą uwagę. Jak się włoży ręce to akwarium to już w ogóle prywatny plac zabaw dla niego. Widać na poniższym nagraniu. Od razu zaznaczam, że nie jest tutaj ani pchany, ani ciągnięty w żaden sposób. 😂

Nagranie można obejrzeć tutaj.

Całość nauczyła go wpływać do ręki, co tak mu się spodobało, że czasem to nawet aż wskakuje. To też będziemy musieli nagrać. 😉 Ale cieszę się, że nasz rybeł jest tak towarzyski i otwarty na nas. 😀 Następny cel: nauczyć go wpływać do kubeczka, aby zabrać go na spacer po domu. Jak się uda to będziemy mogli pochwalić się rybką, którą można wyprowadzić na spacer. 😂

Nasz domowy ogródek też się jakoś trzyma. Ba: nawet się trochę powiększył. Poza hodowlą cytryny, grejpfrutów, agrestu, malin, pożeczek, poziomek, truskawek i winogron, postanowiliśmy wyhodować sobie figę, ogórki, koperek i słonecznik. Póki co wszystko rośnie nawet ładnie. Nawet w domowych warunkach. Szczerze przyznam, że jestem zaskoczony. 😀 Mam tylko nadzieję, że “nie chwalę dnia przed zachodem słońca” i nie wydarzy się jakaś ogrodowa apokalipsa. 😛

Jeśli chodzi o gry to znowu mam okres, że nie gram za dużo. Bardziej w tej chwili przeglądam moją kolekcję gier i szukam takich, przy których będę mógł się rozerwać, a jednocześnie nie wciągną mnie na tyle, abym miał jednak więcej czasu na naukę niż przyjemności (chociaż są momenty, kiedy wolałbym, aby było na odwrót). Mam nadzieję, że dojdę do momentu, kiedy będę mógł po prostu usiąść i sobie pograć. Nawet (a nawet w szczególności) w te dziwne gry. 😂

Ostatnia wiadomość na dziś: siedzę i piszę kolejne przygody Japesia. Także zacznojcie przygotowywać się na japesiowy powrót. 😂

Myślę, że to by było na tyle z “nowości”. Trzymajcie się ciepło!

Mefisto

#410. Plany wieloletnie Read More »

#406. Życie

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakbym z pół wieku w internecie nie był, a zaglądam tutaj prawie codziennie. Z drugiej strony czasami wolałbym, aby minęło już pół wieku, bo może za te pół wieku trochę się ludzkość ogarnie. Takie moje małe marzenie na chwilę obecną…

Podsumujmy, co działo się u mnie i mojej rodzinki w ostatnim czasie (a zapewniam Was, że działo się sporo). Zaliczyliśmy wyjazd do Londynu. Trochę spadło to na nas jak grom z jasnego nieba, chociaż się tego spodziewaliśmy, ba, nawet to planowaliśmy. Powód wizyty w stolicy: skan smoczego łba. Okazało się, że skan ten, a dokładniej rezonans magnetyczny, był bardzo potrzebny. Są w smoczej głowie niepokojące zmiany, które pediatra zalecił sprawdzić w trybie pilnym. Chociaż patrząc na obecną sytuację z nową odmianą covida to wątpię, że to się wydarzy w najbliższej przyszłości.

Sama podróż była i dobra, i zła. Jadąc do Londynu nie było najgorzej. Nawet Smoczyński dawał radę, chociaż to była jego pierwsza tak długa podróż pociągiem (1 godzina 40 minut około). W samym Londynie trochę się zgubiliśmy w metrze, ale daliśmy radę dotrzeć na czas do szpitala. Powrót za to był istną masakrą. Najpierw czekaliśmy na informację, skąd odjeżdża nasz pociąg. Czekaliśmy tak długo, aż nasz pociąg zniknął z tablicy informacyjnej. W punkcie informacyjnym nikogo nie było, aby zapytać się, co się dzieje. W końcu pojawiła się informacja, skąd odjeżdża nasz pociąg, jak już był trochę spóźniony. Nikomu nie polecam takiego stresu – w szczególności, kiedy musicie targać dziecko po narkozie na rękach.

Sam rezonans przebiegł dosyć gładko. Lekarze i pielęgniarki pomogli nam zapanować nad Smoczyńskim, który w swoim krótkim życiu zdążył znienawidzić szpitale. Dostał leki na uspokojenie, dostał klocki duplo, co chwilę przychodziła do nas kobieta z głosem iście z kreskówek dla dzieci, aby upewnić się, że mały ma wszystko, czego potrzebuje, aby cierpliwie czekać, aż przygotują dla niego sale. Po skanie trafiliśmy do osobnej sali, aby móc być razem we troje. W trakcie czekania podano nam posiłek (podany jak w drogiej restauracji). Generalnie to szpital wspominam bardzo dobrze. Byliśmy jednak prywatnie i było bardzo drogo, więc nie dziwi mnie, że byliśmy traktowani tak dobrze.

Najlepszy moment w szpitalu był, kiedy Smoczyński spał jeszcze po narkozie i nie chciał się obudzić. Przyjechało jedzenie, więc Całość postanowiła sprawdzić, jak bardzo łakomy jest nasz mały Smok. Złapała za frytkę i pomachała nią małemu przed nosem. Wstał od razu. 😂 Myślałem, że się popłaczę ze śmiechu. 😂 No to wyglądało jak z kreskówki!

Przejdźmy jednak dalej, bo mam jeszcze sporo wieści do przekazania.

Nasze akwarium przeszło sztorm. Dwa bezimienne ślimaki odeszły. Były jednak od samego początku tak niemrawe, że spodziewaliśmy się tego. Wraz z nimi odszedł Pan Robak. 😔 Krewetka Modnisia i rozgwiazda też odeszły. Odparowująca woda sprawiła, że sól zebrała się na oświetleniu i po jakimś czasie wpadła z powrotem do wody, przez co drastycznie zmieniło się zasolenie wody. I krewetki, i rozgwiazdy są wrażliwe na najmniejsze zmiany w zasoleniu, więc wiadomo było, co się stanie. 😔 Na dniach odszedł też Zoidberg. Jakaś infekcja zaatakowała jego ogonek, którym trzymał muszlę. Szybko to nastąpiło, bo kilka dni wcześniej zrobiłem mu poniższe zdjęcie, gdzie widać ten ogonek i wygląda on normalnie. Ech… 😔

Nemiak za to przeszedł jakieś załamanie, bo totalnie zdziczał. Nie mieliśmy dla niego czasu, kiedy byliśmy chorzy, więc dostawał od nas tyle uwagi, ile zajmowało nakarmienie go. Widać ryba tak nas pokochała, że potrzebuje naszego towarzystwa każdego dnia. Na szczęście udało się go ucywilizować i już jest dobrze. Staramy się bawić z nim codziennie albo chociaż posiedzieć przy akwarium, aby mógł się popisywać przed nami. Całość stwierdziła, że Nemo musi czuć się bardziej człowiekiem niż rybą, dlatego potrzebuje nas tak bardzo. No cóż, u nas w domu wszyscy są dziwni – nawet rybki. 🤷‍♂️

Jeden ze ślimaków, a dokładniej to Ślimoń, robi sobie wycieczki na powietrze. Nie wiem, o co mu chodzi, ale jak sama jego nazwa wskazuje (przypominam: połączenie Ślimaka i Gamonia), to nawet się nie zdziwię, jeśli zapomina, że on jest wodnym ślimakiem. No chyba, że one tak mogą? 🤔 Będę musiał poczytać.

Ze studiami idzie mi jako tako. Nie mam czasu się uczyć. Wieczory przesypiam, a w ciągu dnia ciężko się uczyć, kiedy trzeba jeszcze zajmować się dzieckiem, ogarnąć mieszkanie i załatwić milion innych spraw. Mały ma znowu trudności z zasypianiem, więc po prostu padam ze zmęczenia. Pewnie nie byłoby tak najgorzej, gdybym rano wstawał wypoczęty… No, ale cóż. Nie można mieć wszystkiego. 🤷‍♂️

Mały Smoczyński postanowił nas zaskoczyć i zaczął liczyć. Tak znienacka liczy do 10 po angielsku i do 5 po japońsku. Zważając na fakt, że on ostatni raz oglądał jakikolwiek japoński filmik ponad pół roku temu to wow. Brawo! Cieszy mnie każda próba komunikacji z jego strony, każde słowo, które stara się wypowiedzieć. Moje ulubione słowo wypowiedziane przez niego to “jedzonko”. 😂

W mojej pracy trochę się zmieniło: postanowiłem zmniejszyć ilość godzin, aby mieć więcej czasu dla Mordodrzejki. Trzydniowy tydzień pracy jest całkiem fajnym rozwiązaniem, mały Smok jest szczęśliwy, że spędzam z nim więcej czasu, no i mamy też więcej czasu na załatwienie piętrzących się spraw w naszym życiu. Cieszę się, że dostałem taką możliwość, bo zdjęło to trochę ciężaru z moich barków.

Ze świata gier: Całość odleciała. I to dosłownie. Zakochała się w lataniu, ma kilka symulatorów lotu (Microsoft Flight Simulator, X-Plane 11 i Aerofly FS 2), dokupiła sobie cały osprzęt i lata po różnych mapach. Całości marzy się prawdziwy samolot i licencja pilota. A wszystko przez to, co się dzieje na drogach! Tak ma dość, że woli latać. 😂

Ale generalnie to jest całkiem fajne uczucie, jak grasz na okularach VR. Do momentu, aż ktoś ci “pomoże” zrobić beczkę. 😛 To naprawdę ciekawe zjawisko, kiedy siedzisz tak jak siedziałeś, a żołądek sam wędruje ci do gardła. 😂

Ja za to wpadłem w objęcia Stadii. Była promocja na pada, więc zakupiłem, zacząłem grać i jestem naprawdę zadowolony. Cloud gaming działa u mnie na prędkościach prehistorycznych wręcz (chociaż wydaje mi się, że i dinozaury miały szybszego neta niż ja mam w tej chwili). Gram obecnie w Assassin’s Creed Valhalla, więc (o ile nie wpadnę znowu w studencką depresję) będzie to pierwsza gra na tej platformie, którą zrecenzuję. 😀

Myślę, że streściłem Wam najważniejsze wydarzenia z ostatnich dwóch miesięcy. Jakbym próbował streścić wszystko to wciąż bym to pisał. 🤷‍♂️ Tak to bywa kiedy ciężko jest być normalnym. 😂

Mam nadzieję, że miło spędzicie najbliższe święta (czy to z powodów religijnych, tradycyjnych, czy po prostu dla samego wypoczynku). Przyda się kilka dni przerwy, aby naładować baterie. Trzymajcie się ciepło! 😉

Mefisto

#406. Życie Read More »

#404. Złote mądrości Połówki cz.8

Dawno nie było tutaj wpisów z tej serii, więc może mały powrót? 😉

Całość zastanawiała się nad bezproblemową aktualizacją dokumentów dla osób trans.
– A jak sobie wydrapiesz literkę żyletką?
– To masz nieważny paszport…

– Potrzebuję czułości!
– To rób to w swojej strefie komfortu!

– Czy to nasza wina, że on (Smoczyński) ma pojebanych rodziców!?

– Dlaczego Całość? Dlaczego nie Więcej Niż Całość?
– Czyli mówisz, że jest cię więcej niż jeden? 😂
No nie wyrabiam się z aktualizowaniem pseudonimów Całości na blogu! Tym bardziej jak jeszcze chwilę po tym doszły do tego Pierwiastek Z Całości i Do Potęgi Całości! 😂

Całość wybierała się odebrać Smoczyńskiego z przedszkola i bardzo się przed tym broniła.
– Ale to na pewno nasza decyzja? Na pewno muszę? A czy one (opiekunki w przedszkolu) znają nasz adres? *z zawodem w głosie* A, tak, znają, podaliśmy im…

– No to zapisz mnie na… lobotomię!
– No to by ci pomogło na te głupie pomysły…

Całość marudziła na temat swojego wyglądu:
– …to przestań tyle jeść słodyczy!
– Ale ja nie jem tyle słodyczy!
– No a żelki, a drożdżówka…?
– Ustalmy jedną ważną rzecz: żelki się nie liczą, absolutnie nie! A drożdżówka ma minimalne znaczenie, bo była tylko jedna!

– To wysysa jedynie mózg i kasę z portfela.
– …z twojego portfela…

Tło rozmowy: naparzaliśmy się czymś (chyba poduszkami):
– Chcesz mieć przemoc domową? Chcesz? 😂
– A chcesz mieć przewód domowy? Chcesz?
– Co takiego?
– Nie wiem… 😂

– On tu napisał, że miał wypadek.
– Ale przeżył tak?
– No jakby nie przeżył to by nie napisał o tym.

Wybaczcie, że tak krótko, ale Całość wciąż dochodzi do siebie po grypie. 😉

Mefisto

#404. Złote mądrości Połówki cz.8 Read More »

#392. Za dużo

Dzień dobry wieczór!

Z góry przepraszam, ale notka będzie chaotyczna, bo zebrały się w niej wydarzenia z ostatnich miesięcy.

Smoczyński złapał koronawirusa, a my razem z nim. Zaszczepienie się pomaga na tyle, że nie przechodzi się tak ciężko, jak mogłoby się przejść (ja i Całość jesteśmy na chodzie – znajomy, który nie zdążył się zaszczepić ma w 60% uszkodzone płuca). Smoczyński jednak nie był jeszcze szczepiony i bardzo martwię się o to, jaki będzie ostateczny rezultat zachorowania na tego wirusa. Mam nadzieję, że jako dziecko przeszedł go łagodnie i nie będzie miał żadnych permanentnych zmian…

Jestem poirytowany faktem, że zdjęto nakaz noszenia maseczek w pomieszczeniach. Tyle czasu udało nam się uniknąć zachorowania, a teraz strach iść do sklepu, bo maseczek nie noszą przede wszystkim ci, którzy kaszlą na wszystkie strony.

Koronawirus odbił się na całym naszym życiu, a w tym i na życiu naszych rybek. Najprawdopodobniej Stadia i Fish byli czymś zarażeni (na pewno pasożytami, a wydaje się, że mieli też jakąś infekcję), a to rozeszło się po obu akwariach i zaraziło inne żyjątka. Po ciężkiej walce udało się uratować Nemo i Zoidberga, chociaż był moment, że traciliśmy nadzieję, bo Nemiak przestał jeść na jakiś czas i spodziewaliśmy się najgorszego. Umarł nam też nowy nabytek, którego nazwaliśmy Ryb i był z gatunku Koumansetta Rainfordi (nie znalazłem nigdzie polskiej nazwy). Poniżej macie zdjęcie.

Dlateczego skończyło się to tak drastycznie dla rybek? Bo siedzieliśmy na kwarantannie i nie mogliśmy od razu udać się po lekarstwo, a kupując online trzeba trochę poczekać. A w przypadku chorób u tak małych stworzeń to czasem kwestia godzin. Nam tego czasu, niestety, zabrakło.

Cieszę się, że Nemo i Zoidberg dali radę. Nasz rybek pochłania coraz więcej jedzenia i robi się coraz większy. Lubi się też bawić z nami i jest bardzo fotogeniczny. Oto dowód:

Zoidberg za to cały czas je, zrzuca skórę i wraca do jedzenia. Razem z Nemo został mianowy naszym akwaryjnym żołądkiem. 😂 Ale widać po nim, że ma coraz więcej siły, bo wspina się po dekoracjach i generalnie zwiedza akwarium (wiemy, gdzie Zoidberg poszedł, bo zawsze wygryza sobie ścieżkę w aldze, którą próbujemy rozrosnąć na piasku 😂).

Smoczyński bardzo mocno wziął sobie do serca, aby opiekować się rybkami. Pomimo iż był chory i kiepsko się czuł, rano wstawał i pierwsze, co robił, to karmił naszych żarłoków. Nasz mały Smok sam jest żarłokiem i zaimponowało mi to, iż potrafi czyjeś burczenie w brzuchu przełożyć nad swoje. 😂

Kwestie blogowe mi się trochę skomplikowały, ponieważ skończyło mi się miejsce na wordpressie i nie mam jak dodawać screenów z gier. Wrzucam je póki co na inny serwer i dodaję w html’u, ale to pochłania czas, którego nie mam i nie będę mieć. Póki co zastanawiam się, czy lepiej będzie przenieść bloga, czy wykupić jakiś plan, aby mieć dodatkowe miejsce. Pewnie ze sto lat minie zanim się zdecyduję i zostanę przy tym, co mam, bo przyzwyczaję do obecnej opcji… 😛

Z dobrych wieści to zdałem test teoretyczny na prawko! I to zaraz po szczepieniu na covida! Zauważam pewną prawidłowość, że im gorzej czuję się na testach/egzaminach, tym lepiej mi idzie. Chyba odkryłem swój kod do ułatwienia sobie życia. 😂 Tylko potem trzeba odchorować…

Przybyły do mnie książki ze studiów, więc powoli (i trochę niechętnie) przyzwyczajam się do faktu, że lada moment stracę resztki wolnego czasu i znowu wpadnę w wir nauki. Jeszcze nie zacząłem, a już czuję się zmęczony. 😛 Zweryfikowałem swoje cele studenckie i najbardziej zależy mi, aby zdać z jak najlepszym wynikiem, ale nie zajechać się tak, jak robiłem to do tej pory. Mam tylko jedno zdrowie i zdecydowanie bardziej wolę je poświęcić na życie z rodziną, a nie na jedną ocenę wyżej, która i tak nie da mi nic poza chwilową satysfakcją. Chyba dorastam? 🤷‍♂️

Przyzwyczajam się do używania tabletu Samsunga jako tabletu do rysowania. Postanowiłem się przenieść, ponieważ tablet Wacoma jest za duży, aby trzymać go cały czas na zewnątrz, ma kiepsko ogarnięte kable, aby go co chwilę chować, z reguły leży pod górką rzeczy do zrobienia, więc i tak nie mam go jak wyciągnąć. Tablet Samsungowy całkiem nieźle się do tego nadaje (ma dosyć dobry ekran, piórko z dużą czułością nacisku, a na androida są programy, których używam na komputerze, dodatkowo mam możliwość uwalenia się z tabletem, gdzie chcę, zamiast siedzieć przywiązany do biurka, gdzie z reguły jest mi niewygodnie, a latem zdecydowanie za gorąco). Pozostaje tylko kwestia moich własnych chęci i czasu, i może wezmę się poważniej za rysowanie. Przydałby mi się artystyczny relaks i wzięcie się za rysowanie przygód pewnego kota. 😉

Kolejna rzecz, która spodobała mi się w tablecie to Dex, czyli tryb, w którym tablet zaczyna przypominać laptopa (wygląd pulpitu przypomina bardzo mocno Chromebooka). Można otworzyć kilka okienek z aplikacjami (często piszę notki i gram w gry mobilne jednocześnie – chyba Was to nie dziwi 😂), czego zawsze brakowało mi w androidzie. Tablet okazał się całkiem niezłym zakupem. 😉 O dziwo przydaje się też do nauki. 😛

Nie napisałem nic o urodzinach Smoczyńskiego. Byliśmy w zoo, ale niestety były takie upały, że większość zwierząt siedziała schowana w cieniu. Nie dziwię im się – wtedy było tak ciepło, że sam miałem ochotę znaleźć sobie kawałek cienia i już się stamtąd nie ruszać. Małemu spodobały się flemingi, bo narobiły tyle jazgotu… prawie tyle, co on. 😉 W sklepie z pamiątkami wybrał sobie pluszowego fleminga. 😉 Oczywiście po zoo biegały sobie kaczki, a nasza Dzieciorośl za nimi. Jakby odfrunęły to on pewnie z nimi. 😂

Pomimo upałów udało się nam miło spędzić czas. Nie mam niestety za bardzo zdjęć, bo towarzystwo było pochowane, a mi i tak byliśmy zajęci lataniem za kaczkomaniakiem. 😛

Na razie to wszystko, co chciałem napisać (bardziej: to, co pamiętałem napisać). Trzymajcie się i do następnej notki!

Mefisto

#392. Za dużo Read More »

#390. Cholera

Z każdym dniem czuję coraz większą niechęć do ludzi. Ponad rok udało się nam nie zachorować na koronawirusa, aby w ostatnich tygodniach, kiedy zdjęto nakaz noszenia maseczek, złapać go od kaszlących na wszystkie strony ludzi. Głównie starszych ludzi, ale nie takich najstarszych. Takich, co najczęściej mają wyjebane na innych.

Całość jest zaszczepiona, ja też, ale Smoczyński nie jest. Mały się męczy, ale jednocześnie, jak to u adehadowców i autystyków bywa, ma wywalone na ból i szaleje dalej. A my biegamy za nim, aby się nie zabił (bo zawroty głowy i wywraca się na wszystko), aby się nie przegrzał (bo gorączka nie robi na nim wrażenia), aby się nie złościł, bo w chorobie dziecko wkurza się sto razy szybciej…

Grunt, że niektórzy ludzie nie są już zniewoleni maseczkami. Jestem cholernie zmęczony gatunkiem ludzkim.

Mefisto

#390. Cholera Read More »

#385. Po długiej przerwie…

Dzień dobry wieczór!

Powrót na bloga po takim sajgonie, jaki zgotował się nam w ostatnich tygodniach, wydaje się jak podróż na inną planetę. Zdecydowanie jednak wolę mieszkać na tej szacownej innej planecie niż na Ziemii.

Nawet nie wiem, od czego mam zacząć. Egzamin z Javy poszedł mi dobrze. Egzamin z matmy… No cóż, myślę, że zdałem, ale to była prawdziwa katorga. Tym bardziej, że nam klima popsuła się akurat tego dnia i musiały być okropne upały, a ja puchnę od ciepła jak parówka i zdycham. 😛 No cóż, tak bywa! (i tak pewnie by nam zaniżyli wyniki, więc jest mi w tej kwestii wszystko jedno)

Egzamin teoretyczny oblałem z mojej winy. Nie wiedziałem, że tam będzie test z wykrywania niebezpieczeństw i byłem w lekkim szoku. Test z wiedzy o kodeksie ruchu zdałem, ale z testu niebezpieczeństw zabrakło mi 2 punktów. Czemu jak coś oblewam, to z reguły tak blisko zdania? 😂 Najlepsze jest to, że Całość wiedziała o tym i mi nie powiedziała, bo myślała, że wiem, a ja się nie pytałem, bo myślałem, że jeśli coś jeszcze było to Całość mi powie. 😂

Mam już kolejny termin, więc będę miał okazję się przygotować i zdać. Więcej razy nie chcemy tam jeździć – zdecydowanie za daleko. 😛

W ostatnich tygodniach mieliśmy wizytę sąsiadki z bloku obok, która będąc (prawdopodobnie) po jakiś środkach ograniczających pojmowanie pomyliła bloki i stwierdziła, że teraz mieszka w naszym. Oczywiście zrobiła bajzel, bo “ktoś jej schowek zajął” i zaczęła wywalać wszystko jak leci ze wspólnego dla naszego bloku schowka. Udało się ją przegonić, kiedy zaczęliśmy dzwonić na policję, ale sama policja nie raczyła się pojawić. Milutko. A nam zostało sprzątanie klatki, bo reszta z sąsiadów miała to gdzieś, a bajzel był tylko pod naszymi drzwiami (i trochę u nas w domu, bo baba zaczęła też rzucać we mnie).

Policja nas chyba polubiła, bo ostatnio byli też u nas. Podobno awantura była i musieli posiedzieć, aby upewnić się, że wszystko w porządku. Smoczyński się cieszył, bo lubi, kiedy przychodzą do nas goście, pokazał im wszystkie swoje zabawki i zaśpiewał pieśń radości w smoczym języku.

Policjanci raczej nie widzieli zagrożenia (no chyba jedynie zagrożenie zamęczeniem przez Smoczyńskiego) i dyskutowali z jakimś przełożonym/przełożoną, aby pozwolono im pójść, ale ten ktoś był dosyć nieugięty i chwilę czasu u nas posiedzieli, dręczeni przez ciekawską Dzieciorośl.

Podejrzewaliśmy o to zgłoszenie naszych kochanych sąsiadów z dołu, ale okazało się, że to sąsiedzi mieszkający naprzeciwko nas. Szczerze to byłem zdziwiony, ale Całość powiedziała mi, że odkąd wprowadziła się tam (chyba) dziewczyna sąsiada, to ilekroć sama gdzieś wychodzi, babka siedzi w oknie i gapi się na nią z nienawiścią. Taki nasz urok, że przyciągamy do siebie ludzi, co to potem mają do nas ból tyłka o cholera wie co. 🤷‍♂️

W ramach relaksu postanowiliśmy zainwestować w nasz pokój dzienny i wymieniliśmy projektor na Epson EB-FH06. Obraz jest dużo lepszy, a co najważniejsze, bardziej wyraźny w ciągu dnia. Zainwestowaliśmy też czas i chęci w hodowlę roślinek i nasz pseudobalkon (czytaj: kratę za drzwiami balkonowymi) przerobiliśmy na mini ogródek i hodujemy pomidory, truskawki, poziomki, czosnek, miętę oraz kilka kwiatów. Smoczyński dba i podlewa nasze roślinki. Oraz łapczywie poluje na poziomki. 😛

Nasz balkon odwiedziły zakochane w sobie gołąbki. Jeden wciąż nasz odwiedza, ale się z tym kryje. Nie wiedzielibyśmy, gdyby nie zostawił po sobie śladu w postaci piórka.

Swoją drogą na truskawce pojawiły nam się robaczki… zwłoki robaczków… Nie wiem, jak to nazwać. Chyba to drugie, bo nie rusza się w ogóle – nawet jak się szturchnie. Ktoś wie może, co to jest?

Wielkimi krokami zbliżają się czwarte urodziny małego Smoka. W tym roku postanowiliśmy wybrać się do Zoo w Clifton. Nasza Dzieciorośl ma fioła na punkcie zwierząt, więc myślę, że to będzie udany dzień. 😉

Będziemy też musieli wybrać się do Londynu, a że stolica jest kompletnie nieprzejezdna dla aut to zamierzamy pojechać pociągiem. Dlatego też powoli chcemy przyzwyczaić Smoczyńskiego do tego typu podróży i zaliczyliśmy już pierwszą przejażdżkę pociągiem. Smoczyński był bardzo przejęty podróżą i cierpliwie czekał na przyjazd kolejki. 🙂 W samej kolejce trochę pomarudził (w końcu to coś nowego dla niego), ale potem poszliśmy na małe zakupy i do sklepu z zabawkami, więc nie było najgorzej. W planach mamy jeszcze kilka przejażdżek, aby przyzwyczaić naszego małego lorda do publicznego transportu. 😉

Streściłem chyba wszystko, co chciałem streścić. Trzymajcie się chłodno i nawadniajce się regularnie! 😉

Mefisto

#385. Po długiej przerwie… Read More »

#374. Nowości!

Dzień dobry wieczór!

Czuję się, jakbym był tutaj tylko wizytorem. Ostatnie miesiące zaniedbałem i bloga, i czytelników, i samego siebie. Chciałbym z czystym sumieniem napisać, że pora z tym skończyć, ale za chwilę mam egzaminy, więc możecie się domyślać, jak bardzo u mnie kiepsko z czasem. 😅 Jeszcze sobie dokładam, bo skoro skończyły się obostrzenia to można wrócić do nauki jazdy…

Powtarzam sobie, że dam radę. Byle do czerwca i będzie po wszystkim (na jakiś czas). 😛 Staram się reorganizować życie, aby trochę bardziej się nim cieszyć i do końca wakacji (jeśli nie dłużej) będę miał czterodniowy weekend. Wiem, że nawet przed pandemią pracowałem z domu i byłem bliżej rodziny, ale ten czas zawsze przeważnie pochłaniała praca. Myślę, że pora to zmienić – chociaż na jakiś czas. 😉

Tak dodam jeszcze (jeśli chodzi o studia), że udało mi się podciągnąć z ocenami i wciąż mam szansę na wyróżnienie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. 😀 Czuję, że znowu mnie rzeczywistość zasmuci, bo egzaminy są zdalne. 😛

Przyznam, że ten brak czasu na gry dał mi w kość do tego stopnia, że wyszukuję ciekawych gier na telefon, bo tylko w ten sposób jestem w stanie oddać się swojej pasji (tudzież uzależnieniu :P). Znalazłem kilka fajnych aplikacji (głównie jakieś porty gier z wersji PC na mobilną) z ciekawymi fabułami i powoli będę je tutaj opisywał. Muszę jednak przyznać, że znalezienie gry na telefon, która nie jest obładowana różnymi mikropłatnościami, jest bardzo trudnym zadaniem. Ale skoro już zacząłem… 🤷‍♂️

Muszę wziąć się też za gry VR. Korci mnie Skyrim VR, ale trochę się bugów boję. 😂 Co jak co, ale nie wiem jeszcze jak bardzo będzie mi niedobrze, kiedy wpadnę pod tekstury albo zacznie mną coś majtać na boki. 😛 Chociaż jak zobaczyłem, jak Całość walnęła w znak skacząc na nartach w VR, to mnie i takie rzeczy zaczęły ciekawić… 😂

Ostatnimi czasami sporo oglądaliśmy kanał Adama Savage’a (tego z Pogromców Mitów) i jego przygody ze Spotem. Spot to produkt Boston Dynamics: niesamowicie precyzyjny robot. Adam dostał go do różnych testów i całą naszą trójkę zainteresował tematem robotów. Do tego stopnia, że sprawiliśmy sobie Bittle – małego psa-robota wzorowanego na Spocie (bo Spot kosztuje na chwilę obecną zdecydowanie za dużo :P). I chociaż było z tym sporo problemów (bo trzeba było go złożyć samemu), to w gruncie rzeczy jest to niesamowita rzecz. No i jeszcze można go programować, więc nasza przygoda z nim dopiero się zaczyna. Właściwie to z nimi, bo zamówiliśmy już drugiego. Będziemy robić wyścigi Bittle’ów. 😂

Bittle’a można też programować, więc w wolnej chwili (w następnym życiu najpewniej :P) się za to wezmę. No i postaram się zaprezentować możliwości naszego robopieska. 😉

Prace nad moją tablicą na razie stoją, bo kabel do mojej lampki gdzieś się zawieruszył na poczcie i chyba trzeba będzie zamówić drugi. 🤷‍♂️ Mam też na oku kilka ręcznie robionych przypinek z motywami z gier, ale dosyć sporo kosztują, więc na razie się wstrzymuję. Tym bardziej, że niektóre jechałyby do mnie z zagranicy, a postbrexitowa Anglia ma problem z przyjmowaniem paczek… Szkoda by było, jakby i one zaginęły.

Mieliśmy też starcie z publiczną służbą zdrowia. Staram się znaleźć w sobie pokłady zrozumienia, ale dla dzbanów i dzbanic mam już tylko środkowy palec. Generalnie do specjalisty może pójść jeden rodzic i dziecko, chyba że dziecko wymaga opieki dwóch rodziców np. z powodu niepełnosprawności. Chcieliśmy z tego przywileju skorzystać, bo dla Smoczyńskiego takie wizyty są straszne i z reguły jedna osoba musi go trzymać, a druga asekuruje i próbuje prowadzić dyskusję z lekarzem.

Kobieta na recepcji nie chciała nas wpuścić, a kiedy poinformowaliśmy ją, że mały ma, jak to oni ładnie określają, “dodatkowe potrzeby”, wywróciła oczyma i zaczęła domagać się dowodu, że Smoczyński ma jakąś niepełnosprawność. Skrócę Wam w tym momencie: pokazaliśmy dokumenty (bo nie raz już byliśmy tak potraktowani, więc zawsze mamy je ze sobą), babka dalej kręciła nosem, aż ją opieprzyliśmi tak, że w kolejnej recepcji (już konkretnie do specjalisty) nikt nawet słowem nie pisnął. A chcecie wiedzieć, co nas wkurzyło najbardziej? Że na górze było kilka nastolatków z obojgiem rodziców. Zdecydowanie za miło wyglądamy.

Oczywiście po tym stresie Smoczyński był rozłoszczony przez resztę dnia. Teraz jeszcze nie rozumie, o co dokładnie chodziło, ale wyobraźcie sobie moment, kiedy zrozumie, że został gorzej potraktowany, bo urodził się taki, a nie inny. Nie daruję jej tego.

Za każdym razem obiecuję sobie, że nie będę pisał o negatywnych rzeczach, ale musiałbym siedzieć w jakimś bunkrze, aby nie spotykać takich ludzi…

Dlatego zakończę miłym akcentem: kiedy ja miałem lekcję jazdy, Całość zabrała małego na plac zabaw, a tam zajął się nim jego rówieśnik. Smoczyński miał taką “smyczkę” na rękę i chłopca to bardzo intrygowało. Całość wyjaśniła, że to z powodu problemów małego, aby sobie krzywdy nie zrobił, nie uciekł, itd., zaraz przyłączył się ojciec chłopca, który też zaczął mu wyjaśniać, a chłopiec po prostu zaczął się bawić ze Smoczyńskim i zachowywał się dosyć opiekuńczo w stosunku do niego. Uczmy się od dzieci bycia dobrymi, a stworzymy naprawdę wspaniały świat. ❤️

Mefisto

#374. Nowości! Read More »

Scroll to Top