Interpersonalnie

#249. Kącik Podróżniczy nr 15

Z racji braku czasu i namnażających się problemów zabrakło mi czasu na przygotowanie materiałów pod kolejną podróż. Nie oznacza to, że tak to po prostu zostawię! Dzisiejsza wyprawa będzie po prostu w innej formie, którą łatwiej będzie mi dla Was opisać. 😉

Kto lubi dobrze zjeść? Na pewno my lubimy. 😉 Dlatego też zabiorę Was na przejażdżkę po kilku miejscach, gdzie można dobrze zjeść, a napić się czegoś dobrego.

Mocha mocha

Wpadliśmy tam raz na latte (bo latte to jedyna kawa jaką mogę zaakceptować – każda inna jest ble). Okazało się, że kawę mają tam wyborną. Spróbowaliśmy więc wrapów, a z nimi okazał się problem, bo niektóre są dobre, niektóre nie. Zależy kto je robi i czy przychodzisz tam w porze lunchu (od razu odradzam: tam są całe tabuny studentów i czeka się godzinami). Moja ulubiona kombinacja to awokado, kurczak, sałatka i ser (przy czym sera musi być mało, bo jest słony i tłusty, i psuje cały smak, jeśli się z nim przesadzi).

Twoday Coffee Roasters

Tutaj kupisz sporo rzeczy związanych z kawą (kubki, ziarna), a także kawę na wynos, która również jest bardzo dobra i ma intensywny smak. Nie jestem fanem kawy, więc jeśli coś mi bardzo smakuje to znaczy, że jest bardzo dobre. 😉

Mickey Beans

Kolejne miejsce, gdzie można coś zjeść i czegoś się napić. Napojów nie mieliśmy okazji spróbować, ale zjedliśmy wrapy, które natychmiastowo podbiły nasze serca. Przyrządzanie jedzenia odbywa się na zasadzie Subwaya, chociaż mamy do wyboru trochę inne dodatki (niektóre genialne wręcz w smaku). Wrapy są duże (duże większe niż w Mocha Mocha), więc można się nim spokojnie najeść. 😉

Brisnoodles.com

W tym miejscu dajesz się to syta. Tutaj z reguły zgarniamy po kilka pudełek, które spokojnie zapychają nam żołądki przepysznym jedzeniem. Szczególnie polecam katsu curry i yaki udon. 😉 Ta knajpka serwuje bardzo pyszne jedzenie, dlatego nie zdziwcie się, że w trakcie godzin lunchowych (z reguły między 12 a 14) stoją tam tłumy, a czekanie na jedzenie wydłuża się do ponad godziny. Mimo tego warto poczekać. 😉

Mam nadzieję, że taki wpis przypadł Wam do gustu 😉 Nie mam w planach za często pisać takie notki (ale kto wie). 😛 Póki co na tych kilku miejscach kończę moją kulinarną przygodę! 😉

Mefisto

#249. Kącik Podróżniczy nr 15 Read More »

#248. Tak na szybko…

Dzień dobry wieczór!

Chyba zacznę od tego, że jestem zmęczony. Wypadła mi taka kombinacja nieszczęść i problemów, że trochę sił zaczęło brakować. Nasi kochani sąsiedzi się uaktywnili, miałem trochę problemów ze studiami, Smoczyńskiemu znowu wychodzą zęby: dwa ostatnie (mam wrażenie, że już tak z pięć razy pisałem na blogu i się okazywało, że tam tych zębów jest jeszcze więcej), więc nie śpi po nocach, a my z nim, bo ten mały wariat jodłuje, śpiewa, a czasem i tańczy, no i jeszcze mnie siekło przeziębienie, które się przez to wszystko przeciągnęło prawie miesiąc i skończyłem na antybiotyku, a na sam koniec popsułem sobie system…

Po kolei…

Sąsiedzi znowu dostali znowu bólu tyłka i znowu zaczęli swoje umca rumca. Powód jest komiczny. Oni sobie śpią w dzień w dni, kiedy znikamy wszyscy z domu. Wróciliśmy ostatnio wcześniej i się o tym przypadkiem dowiedzieliśmy. I się wyjaśnił ten ból tyłka, kiedy nie wyszliśmy raz z domu, bo byliśmy chorzy… Tak powaleni sąsiedzi to mi się jeszcze nie przytrafili. 😮 Jeszcze bym rozumiał, jakby koleś pracował na nocki, a on całe dnie siedzi tylko przez telewizorem…

Moje studia. Ileż one dostarczyły mi atrakcji! Wniosek o pożyczkę złożony, wszystie papiery dostarczone, wszystko niby jest w porządku, ale ciągle im się dłuży i ilekroć dzwonię, tylekroć mają dla mnie nową datę. Zdążył nawet przyjść list z uniwersytetu z informacją, że jak nie zapłacę za studia do dnia X to oni mnie skreślą z listy studentów. Chyba z dwa tygodnie latałem od jednych do drugich, aż dzień przed dniem X dostałem potwierdzenie, że pożyczka została zaakceptowana, więc wszystko załatwione.

Ale nie może być tak pięknie! Ja dostałem potwierdzenie, a uniwersytet nie i mnie system automatycznie wywalił… Udało się to szybko odkręcić i w ciągu dwóch dni miałem z powrotem dostęp do materiałów do nauki, ale co się postresowałem to moje… x.x

Znajomy mi mówił, że z pożyczką na studia to potrafi być ciężko, bo to opóźniają na siłę i się tłumaczą na sto sposobów, a człowiek stres przeżywa. Akurat ja miałem o tyle lepiej, że zawsze mogłem wyłożyć za ten rok z oszczędności, jeśli pożyczka całkiem by nie wyszła, ale co mają zrobić ludzie bez takiej opcji, a do tego czekający na pożyczkę na życie, aby mieć za co zapłacić rachunki, czy kupić jedzenie?

Na szczęście (na ten rok) mam to już za sobą. 😀 Teraz mogę skupić się na zdaniu studiów, a idzie mi na razie dobrze. Zrobiłem pierwszego TMA’a (Tutor Marked Assignment) z matematyki, czyli czegoś w rodzaju pracy domowej, którą ocenia wykładowca. Dostałem 96% (byłoby 100%, ale mój mózg widzi nawias tam, gdzie go nie ma 😂). Wykładowca wysłał mi też opinię o mojej pracy (bo studia z matmy to trochę liczenia i sporo przedstawiania tego w czytelny sposób). Jako, że pierwszy raz coś takiego wysyłałem to stwierdziłem, że lepiej wysłać więcej niż mniej. No i wykładowca wysłał mi 8 linijek opinii z czego 7 to nawiązanie do tego, że ZA DŁUGO! 😂

Ale przynajmniej mam już na czym bazować przy kolejnych pracach. 😀

Dostałem też kilka innych ocen i każda (póki co) jest równa lub wyższa 85%, co daje mi szansę na wynik co najmniej 85% i zdanie z wyróżnieniem. 😀

No i jeszcze to przeziębienie… Nie lubię chorować, bo choćbym nie wiem jak bardzo podkręcił sobie motorek w tyłku to nie jestem w stanie chodzić na chociaż podobnych obrotach, co wcześniej. No i głowa boli, oczy bolą, spać się chce i nie chce jednocześnie, a tutaj jeszcze multum rzeczy do zrobienia i cała chęć do życia ucieka z człowieka… Zamiast położyć się na chwilę, dosłownie walnąć się na łóżko na godzinkę i wygotować pod kołdrą, to stwierdziłem, że od przeziębienia się nie umrze. No niby nie, ale zapalenia zatok można się dorobić, a tego się ciężej pozbyć niż przeziębienia. Musiałem jeszcze mieć nieźle kiepski stan, bo lekarz mnie szybko obejrzał i dał od razu antybiotyk, co w Anglii, gdzie doktorowie nie dają za bardzo antybiotyków, jest bardzo złym znakiem. Szkoda tylko, że mi się stan zapalny ewakuował z zatok do płuc i nie chce odpuścić. :/

Na sam koniec “pochwalę się”, że popsułem sobie system. Zainstalowałem złe biblioteki i jak kompletny idiota usunąłem to razem z masą innych rzeczy, które systemowi były bardzo potrzebne! No i system wywalił mi kernel panic (odpowiednik blue screena). 😛 Trochę posmutałem, a potem zainstalowałem najnowszą wersję systemu na dysku m.2, na który to przeprowadzam się już od stuleci. Przeniosłem moje ustawienia i pliki, więc wszystko śmiga jak należy. W sumie to ten mały kataklizm wyszedł mi na plus, bo wziąłem się za coś, co miałem zrobić, a nic nie straciłem (poza czasem i poczuciem własnej godności)… 😂

Z dobrych rzeczy mogę wymienić to, że w końcu mamy zmywarkę. 😀 Chociaż jej podłączenie okazało się na nas problematyczne, bo trzeba ją było zmieścić w kuchni, która jest średnio przystosowana do jakiegokolwiek użytku, a my w żadnym stopniu nie jesteśmy hydraulikami. 😛 Najpierw chcieliśmy to zrobić z minimalną ilością przerabiania kuchni, więc kupiliśmy rozdzielacze do wody i odpływów, ale niestety zmywarka wlewała wodę do pralki… Z jakiegoś dziwnego powodu (stawiam na to, że wszyscy byliśmy trochę chorzy wtedy) zamieniliśmy miejscami pralką i zmywarkę, bo liczyliśmy, że to pomoże… 😂 Nie pomogło, więc wymieniliśmy syfon i wszystko jest póki co sprawne. 😀

Smoczyński trafił do żłobka dla dzieci z dodatkowymi potrzebami i mu się tam spodobało. Pewnie dlatego, że pozwalają mu tam robić rzeczy, których nie może robić w domu… 😛 Żłobek jest specjalistyczny, więc mają tam zajęcia dla dzieci z różnymi problemami. Nawet odwiedza ich pies terapeuta i mój dzieciok jest uradowany, bo on uwielbia zwierzątka.

Opiekunki robią też dzieciom zdjęcia i opisują ich postępy w czymś w rodzaju internetowego dzienniczka, więc mniej więcej wiem, co tam robią. 😀 No chyba, że mi go zwrócą uwalonego od stóp do głów farbą… Wtedy wiem, że malowali… 😂

Póki co chodził jeden dzień, ale od tego tygodnia będzie miał dwa dni zabaw. 😀 Myślę, że mu się spodoba. 😉

Skorzystaliśmy też z promocji na Black Friday i kupiliśmy kilka potrzebnych rzeczy takich jak np. golarka do zarostu, bo stara to już tylko wyrywała włosy… 😂 Zgarnęliśmy też termostat do domu, którego wciąż uczymy się używać, bo niektóre funkcje są trochę niejasne. 😀 Ale jest już połączony z Alexą, więc nie trzeba nawet sięgać po telefon, aby ustawić temperaturę grzania tylko wydrzeć się do tej-której-imienia-nie-powinno-się-bezmyślnie-wymawiać. 😉 Kupiliśmy też masę nowych ubrań i teraz jesteśmy w trakcie przeglądania starych ciuchów, aby zdecydować, które mogą pójść na cele charytatywne, a które są już za bardzo zniszczone.

No i kupiłem sobie gry. 😂 To był akurat impuls po stresie ze studiami, ale trafiłem jeszcze na okres promocyjny, więc wybrałem Devil May Cry 5, bo tę serię gier kocham, a z 45 funtów cena spadła do 13… No ciężko było mi się oprzeć! 😛 No i Crossroad Inn – gra, przez którą przeinstalowałem system, bo to do niej brakowało pewnych bibliotek. Dlatego póki co jestem obrażony i się za nią nie biorę! 😂

Dostałem też mydełka od Aksini jako nagrodę w konkursie. I w sumie trzymam je na razie zapakowane, bo ładnie pachną, a ja i tak nie miałem czasu połowy poczty otworzyć w ostatnim miesiącu. No i Połówka już wzięła je za ciastka, więc boję się, że jak je otworzę to je zje… 😂 Aczkolwiek dziękuję bardzo! 😀

Jeśli chodzi o bloga to stwierdziłem, że pamiętnikowe notki to też notki i dostaną swojego taga, który trafi do zakładki PAMIĘTNIKI. Jak tylko będę mieć trochę więcej czasu to sprawdzę starsze wpisy i dodam do nich tego taga. Ale najbliższe tygodnie to jednak będą podzielone między studiami, a Smoczyńskim. 😀

Myślę, że udało mi się streścić wszystkie ważniejsze rzeczy. Było jeszcze kilka innych spraw, ale je zostawię na inny wpis, bo w sumie ich tematyka nie pasuje do typu pamiętnikowych notek, a czuję wewnątrzną potrzebę o takich rzeczach napisać…

No i w sumie mam nadzieję, że przyszły wpis nie będzie taki bardzo “w pośpiechu”! 😛

Mefisto

#248. Tak na szybko… Read More »

#247. Kącik Techniczny nr 15

Home Assistant to nic innego jak oprogramowanie (oparte na języku programowania Python 3) pozwalające nam na automatyzację naszego domu. Jego funkcjonalność przejawia się w możliwości zintegrowania naszych “smart” urządzeń i organizowaniu ich możliwości wedle naszych potrzeb.

Działanie Home Assistanta (od teraz będę w skrócie zwracał się do niego HA) polega na zarządzaniu dodanymi przez nas urządzeniami, które współpracują z HA. Na tej liście możecie podejrzeć sobie ile urządzeń ma przygotowane ustawienia, aby sprawnie działać i wykonywać powierzone im funkcje. Znajdują się tam też ogólne ustawienia, które mogą działać z urządzeniem nieznajdującym się na tej liście.

Możliwość integracji różnych urządzeń od różnych producentów pozwala np. na połączenie czujników temperatury z termostatem, który automatycznie włączy ogrzewanie, jeśli temperatura spadnie poniżej określonej przez nas wartości. Może też np. wyłączać światło w domu ilekroć HA wykrywa, że nasz telefon znajduje się poza domem (przykładowo: nie jest zalogowany do sieci wifi). To, co tutaj napisałem, to tylko wierzchołek góry lodowej naszych możliwości.

Moim zdaniem najlepszą funkcją HA jest możliwość zebrania wszystkich urządzeń w jednym menu zamiast używania miliona różnych aplikacji. W końcu kiedy usadowimy się wygodnie w łóżku, okryjemy ciepłym kocykiem, to nie chce się nam ruszyć, aby ustawić wyższą temperaturę na termostacie albo przyciemnić światło w pokoju. Jeśli mamy pod ręką telefon to bardzo szybko można zalogować się na wygodny interfejs i dostosować wszystkie ustawienia pod nasze potrzeby.

Workspace 1_30_11_2019_01

Interfejs, który widzicie na powyższym screenshocie to zwykła strona internetowa widziana przez użytkownika (admin może dodać sobie jeszcze inne funkcje, które pomagają zarządzać HA). W naszym wypadku jest trochę zaniedbana, bo nie chce się jej nam uporządkować (chociaż można to zrobić!) i rzeczy wstawiane są na nią losowo. Znajdują się na nim wszystkie potrzebne nam opcje: włączniki świateł oraz niektórych urządzeń, podgląd kamer, pogoda oraz różne pomiary znajdujące się w kółkach na górze strony. Oczywiście tego jest więcej, ale w naszym wypadku to są najważniejsze dla nas rzeczy. 😛

Jeśli klikniemy na dowolne urządzenie, otworzy się dla nas małe menu, gdzie możemy mieć dodatkowe opcje np. ustawienia jasności lub koloru światła. Możemy tam też sprawdzić, kiedy dane urządzenie było używane. Może się przydać jako forma kontroli rodzicielskiej – komputer/konsola loguje się do sieci, a HA zapisuje takie informacje jak: kiedy urządzenie zostało włączone i jak długo było włączone. 😉

Niesamowite w niektórych urządzeniach jest to, że mogą informować nas o stanie baterii, więc możemy ustawić w HA monit informujący nas o wymianie baterii, gdy poziom spadnie do np. 5%. Przydatne, kiedy masz bezprzewodowe włączniki światła i czujniki otwierania drzwi i nie chcesz, aby którakolwiek z tych rzeczy zawiodła w najgorszym momencie. 😉

Równie ciekawą rzeczą są wykresy dla poszczególnych pomiarów znajdujących się w kółkach. Dzięki nim możesz mieć pewność, że dostawca internetu dostarcza obiecaną ilość prędkość (albo i nie). U mnie jak widać nie zawsze jest obiecane 50mb/s. 🙁

Workspace 1_02_12_2019_02

Bardzo dużą zaletą HA jest to, że sam wykrywa urządzenia, z którymi jest kompatybilny. Zaintalowany przez nas na dniach termostat Netatmo został w ten sposób wykryty i dodany bezproblemowo, dzięki czemu możemy ustawiać temperaturę za pomocą interfejsu HA, a także stworzyć opcję automatyzacji. Skorzystaliśmy z tej możliwości i ustawiliśmy, aby ogrzewanie było wyłączone ilekroć wyjdziemy z domu (bo u nas z pamiętaniem o tym to różnie było). Jednocześnie możemy włączyć grzanie będąc poza domem, aby wrócić do ciepłego i przytulnego mieszkanka. 😉

Workspace 1_04_12_2019_01

HA można połączyć np. z Alexą i uruchamiać niewspierane przez tą-której-imienia-nie-wolno-wymawiać urządzenia (np. własnej roboty włączniki światła albo rozwiązania oparte na ESP8266 – więcej info tutaj i tutaj).

HA to – moim zdaniem – świetny system do organizacji domowego zacisza, łączenia różnych projektów (np. czujnik wilgoci z silnikiem otwierającym okno, aby wywietrzyć). Ułatwia on wiele rzeczy i podnosi komfort życia (mogę uruchomić ogrzewanie zdalnie albo wyłączać je automatycznie, aby oszczędzać na rachunkach). Jego konfiguracja bywa jednak męcząca, bowiem w plikach konfiguracyjnych postawiony źle przecinek czy spacja może być niezrozumiały przez HA, co sprawi, że albo konfigurowane urządzenie nie będzie działać.

Mimo tego jestem z niego zadowolony, bo daje naprawdę sporo możliwości i cały czas jest rozbudowywany, więc wciąż przybywa nowych rozwiązań. A nam przybywa przez to pomysłów do realizowania! Chyba będę musiał je kiedyś opisać… 😉

Mefisto

#247. Kącik Techniczny nr 15 Read More »

#246. The Long Dark: Episode 3

305620_20191029205934_1

Po długim (i nieco niecierpliwym) oczekiwaniu doczekałem się momentu, kiedy to studio Hinterland wydało epizod trzeci tej nietypowej, ale niesamowicie zajmującej gry. Z nieukrywaną radością przysiadłem do tego tytułu i dałem się porwać kolejnym kawałkom opowieści, które powoli zbijają się w jedną całość.

Tym razem nie gramy Williamem tylko Astrid. Astrid to eks-żona bohatera poprzednich dwóch epizodów. Naszym zadaniem było polecieć z nią do odległego kawałka Kanady, ale dziwna zorza polarna doprowadziła do zaniku prądu i rozbicia naszego samolotu. Bohaterka tego rozdziału zmaga się z losem w momencie, kiedy William uganiał się za niedźwiedziem (albo niedźwiedź uganiał się za Williamem :P).

305620_20191029210455_1

Na samym początku tajemnicza postać ratuje Astrid z objęć lodowej śmierci. Nasza doktor uciekła z Milton przed zbiegłymi bandziorami i powoli zamarzałaby sobie na śmierć, gdyby nie Molly – kobieta, która ją uratowała. Pomimo iż Molly zalecała nam odpocząć, szybko jednak prosi nas o pomoc – otoczyły ją wilki w stodole i próbują dostać się do środka. Zgodnie z jej instrukcjami łapiemy za rewolwer i przez piwnicę udajemy się do wyjścia. Przy okazji odnajdujemy tam ciało mężczyzny – to taki delikatny wstęp do skomplikowanej osobowości naszej towarzyszki.

305620_20191029212959_1

Kiedy jednak docieramy do stodoły, Molly tam nie ma. Skubana znalazła łuk i od tego momentu stała się istnym Rambo w Pleasant Valley. Na miejscu rozmawiamy z Molly przez telefon działający na zasadzie kubeczków połączonych sznurkiem. W stodole znajdujemy też plakat domu wspólnoty (community hall), więc wyruszamy właśnie tam. Tam również odbieramy kolejny telefon i dowiadujemy się nowych rewelacji na temat ciała w piwnicy Molly.

305620_20191029213929_1

W domu wspólnoty mamy okazję porozmawiać z ojcem Thomasem, który informuje nas o kraksie samolotu pasażerskiego. Na ziemi pod kocami leżą ocaleńcy. Astrid bada każdego z nich i wybiera się w miejsce, gdzie znajdował się wrak, aby zebrać dokumenty zmarłych osób, a także poszukać leków dla cukrzyka.

305620_20191029214345_1

Tam odnajdujemy kobietę przygniecioną kawałkiem metalu, więc udzielamy jej pierwszej pomocy i niesiemy do domu wspólnoty. Nasza pani doktor poczuwa się do ocalenia tej nieszczęśnicy i targa ją przez całą drogę. Oczywiście czasem trzeba naszą pacjentkę odstawić na ziemię, więc Astrid rzuca nią jak workiem ziemniaków. Tak to jest jak się oszczędza na ubezpieczeniu zdrowotnym! 😛

305620_20191029223159_1

Przy okazji atakują nas watahy wilków. Aby je przegonić wystarczy rzucić czymś stosunkowo blisko nich. Jako że miałem rewolwer to strzelałem im pod łapy i patrzyłem jak uciekają!

W domu wspólnoty dochodzimy do wniosku, że brakuje nam jeszcze 3 osób z listy. Ojciec Thomas również prosi nas, aby zgromadzić zapasy, bo zbliża się śnieżyca, a oni nie mają ani drewna, ani jedzenia, ani leków… W ramach szukania naszych zaginionych szukałem też rzeczy z listy naszego księdza. Nie było to trudne, chociaż polujące na mnie wilki czasem irytowały.

Ostatecznie udaje nam się uratować wszystkich i zebrać zapasy. Ojciec Thomas zdradza nam, że do Perseverance Mills, czyli celu naszej wyprawy, można się dostać przez opuszczoną kopalnię. Nim jednak się tam wybierzemy rozmawiamy z Molly, która nakłania nas do udania się do stacji radiowej. Odnajdujemy to miejsce i podczas zorzy uruchamiamy sprzęt. Udaje nam się jednak dowiedzieć, że William żyje, bo słyszymy jego rozmowę z kimś z miasteczka. Niestety nasz nadajnik nie działa i Will nas nie słyszy.

Dalej jest już prosta droga przez kopalnię (no prawie, bo i tam czkeają nas przygody). Co jednak czeka nas dalej? Jak długo zajmie twórcom wypuszczenie epizodu 4? Och, mam nadzieję, że nie długo!

Bardzo podobał mi się ten rozdział. Dowiedzieliśmy się co się stało z Astrid w momencie kiedy William szedł jej tropem pokonując przy okazji wszystkie możliwe przeciwności losu. Ba – nawet mogliśmy nią pograć! Poznaliśmy nową, tajemniczą postać Molly, która ujawniła się nam jako zajadła łowczyni. Otrzymaliśmy solidny kawałek fabuły pokazujący nam część naszej historii i jednocześnie kryjący przed nami los Williama, bo w końcu jego historia została tak nagle przerwana…

Twórcy przeszli samych siebie – oni tworzą growy majstersztyk! Nie mogę się wręcz doczekać premiery kolejnego epizodu! I trochę mi przykro, że będę musiał czekać…

Oczywiście bardzo mocno grę polecam, bo chociaż trzeba się naczekać to ten czas oczekiwania jest tego warty. 🙂

Mefisto

#246. The Long Dark: Episode 3 Read More »

#245. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.10 – Kartka nadziei

Japeś nie wiedział, czy się cieszyć, bo w końcu ją zobaczył, czy martwić się, bo wyglądała naprawdę kiepsko. Szybko wziął głęboki oddech i nie czekając aż coś powie, zaprowadził ją na kozetkę. Nim jednak zdążył pobiec po lekarza, dziewczyna złapała go za rękę.

– Nie sądziłam, że cię tu spotkam. – powiedziała do niego swoim uroczym głosem, a Wędrowiec mało co nie upadł na podłogę. To było jak uderzenie, ale takie niesamowicie przyjemne. Miłość zdawała się śrubą, która kręcona w dobrą stronę sprawiała radość, a w złą dodawała cierpienia. Teraz jednak los obracał ją we właściwą stronę i młodzieńcowi aż nogi topniały ze szczęścia.

– Pracuję tutaj… – odparł z trudem. Głos drżał mu jak wtedy, kiedy założył się ze Smokiem, że nie zje lodowatej galaretki. Zjadł, ale takiego zapalenia gardła to jeszcze nie miał…

– Przepraszam, że wtedy tak uciekłam. Zapomniałam o pewnym spotkaniu i musiałam pójść. – dodała po chwili, a Japeś uśmiechnął się lekko i kazał jej zaczekać, aż przyprowadzi lekarza.

Doktor zajęty był dziewczyną z tamponami, ale chłopak nie dał mu szansy na chociażby wymianę prowizorycznego opatrunku tylko złapał go za rękaw i z całą boską mocą zaciągnął go do jego ukochanej. Diagnozę udało się postawić szybko: zatrucie pokarmowe i lekkie odwodnienie. Japeś uwijał się przy niej jak mała pszczółka, aby podłączyć kroplówkę, przynieść leki, pilnował, aby było jej wygodnie i dotrzymywał towarzystwa.

Znowu tylko ona mówiła, a on słuchał czasem tylko odpowiadając krótko na jej pytania. Ale nie przeszkadzało mu to. Jej głos wirował w jego myślach, a on skakał po obłokach, kiedy ona przedstawiała mu sceny ze swojego życia. Nim się zorientował, skończyła się jego zmiana i musiał pójść do domu. Pożegnał się z dziewczyną i bardzo niechętnie udał się do domu. Pewnie zostałby dłużej, ale pielęgniarka pogoniła go jego własnym mopem. Widać wciąż miała do niego uraz…

Japeś wrócił do domu cały w skowronkach, ale szybko ostygł widząc cały ten armagedon czekający na niego na posprzątanie i ducha oglądającego jak gdyby nigdy nic telewizję. Kiedy udało mu się złapać jedną kłodę, druga przyleciała go uderzyć w twarz tylko po to, aby przypomnieć mu jak okrutna jest rzeczywistość!

– O, witaj! Jak było w pracy? – zapytała zjawa nawet nie odrywając wzroku od telewizora. Chłopak zdjął buty, które ustawił w wolnym kącie pomiędzy bajzlem a chaosem

– Gdybym się mógł wyspać, byłoby lepiej. Dlaczego nie posprzątałeś? – zapytał w wyczuwalną nutką pretensji w głosie. Wszak Wędrowiec dał mu drugą szansę, więc mógłby chociaż trochę usprzątnąć ten bałagan w ramach podziękowania.

– Jakbyś mi powiedział to bym to zrobił. – westchnął przeciągle przeciągając się na kanapie. Japeś powoli zaczynał rozumieć, dlaczego ścigał go Cień i jednocześnie żałować, że nie wystawił go za drzwi.

– To ty zrobiłeś ten bałagan, a ja pozwoliłem ci tu mieszkać. Byłoby miło, gdybyś choć trochę posprzątał. – Wędrowiec starał się ze wszystkich sił zachować spokój. Pewnie byłoby mu łatwiej, gdyby nie był tak zmęczony. Duch spojrzał na chłopaka i skrzyżował dłonie na swej eterycznej piersi.

– Ty też w tym uczestniczyłeś. Też mógłbyś posprzątać. – odparł wrednie, a młodzieniec stracił cierpliwość. Nim jednak wezwał na pomoc siódmy krąg piekieł, Smok powstrzymał go przed rozwaleniem conajmniej jednego piętra budynku.

22.08.2019_21-56-54

– Spokojnie, nie używaj swoich mocy, bo złamiesz zasady. To ma być jedno ludzkie życie, pamiętaj! Użycie tak silnej magii w świecie ludzi wyśle cię przed sąd! – warknął do swojego podopiecznego, a potem zwrócił się do zjawy. – Nie martw się: tobą zajmę się już niedługo. Będziesz miał okazję odpokutować za swe czyny. Pamiętaj, że zawszę mogę potraktować cię wyjątkowo surowo…

22.08.2019_21-53-02

Prastary uśmiechnął się przy tym tajemniczo i wrócił do swoich psich spraw. Japeś wraz z nieco przerażonym duchem posprzątali ile się da. Chłopak zjadł potem szybką kolację i położył się do łóżka.

Kiedy jednak zatopił swe ciało w pościeli, myślami wrócił do tej dziewczyny. Znów nie zapytał jej o imię. A może znów mu ono umknęło? Nieważne – wciąż miał szansę się zapytać. I z tą myślą położył się spać…

Następnego dnia udał się czym prędzej do pracy myśląc tylko o niej. O jej opowieściach o swojej rodzinie, o problemach, ludzkich problemach, których nie rozumiał, o jej zmaganiach, o babci i dziadku… Nie mógł się doczekać chwili, kiedy ją zobaczy i zapyta w końcu o jej imię.

W końcu dotarł do szpitala i zamarł widząc jedynie puste łóżko. Przez moment nie mógł uwierzyć, że ona znowu mu się wymknęła: starał się wmawiać sobie, że poszła do toalety, ale jego oczy widziały idealnie złożoną pościel, która potwierdzała tylko to, że została wymieniona, a to jednoznacznie świadczyło o tym, że jego towarzyszka opuściła budynek. W głowie kłębiły się wszelakie myśli powtarzające jak zaczarowane: znowu, znowu, znowu… Znowu los dał mu po twarzy, znowu kłoda podcięła go i powaliła na ziemię, aby wszystkie zduszone w nim uczucia pękały po kolei.

Wpatrywał się w to łóżko na tyle długo, aż z zamyśleń wyrwał go lekarz, który wręczył mu małą karteczkę. Japeś widział, że doktor coś do niego mówił, ale jego uszy nie były w stanie zarejestrować dźwięku. Kiedy odszedł, chłopak spojrzał na karteczkę. Był na niej numer telefonu i imię.

Siya.

Mefisto

#245. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.10 – Kartka nadziei Read More »

#244. Z życia urzędnika cz.9

Są takie aspekty pracy urzędnika, że kopara spada na podłogę, przebija się przez ziemię i tak sobie po prostu leci w nicość.

Na jednym z bardzo potrzebnych szkoleń (chciałbym powiedzieć Wam, czego ono dotyczyło, ale po prostu nie wiem – takie “o wszystkim i o niczym”) została rzucona ciekawostka, która sprawiła, że pracuję w najdziwniejszym miejscu na ziemi. Otóż wyobraźcie sobie, że reguły mojego urzędu to setki tysięcy linijek zasad i ich wyjaśnień. I wśród tych wszystkich linijek zabrakło jednej: aby nie pić alkoholu w pracy. Owszem – jest wzmianka o tym, aby stan uniesienia nie wpływał na jakość w pracy, ale mimo wszystko nie spodziewałem się…

I chciałbym się zapytać: kto to wymyślił, ale w tym wypadku bardziej pasowałoby: kto tego nie wymyślił? No bo jak taka oczywista oczywistość mogła umknąć temu wykształconemu, odpowiedzialnemu człowiekowi tworzącemu reguły, aby mi, małemu szaraczkowi, łatwiej się pracowało?

Jak ja mam z tym teraz żyć, że ten szanowany, poważany urząd miasta jest tak niedokładny? Ilu ludzi o tym wiedziało? Ile osób z tego korzystało? Z iloma osobami się użerałem, bo zdawali się wędrować na innej chmurce niż ja? Teraz już nawet wiem, co to mogło być!

Żarty żartami, ale naprawdę zdumiewa mnie fakt, że taka zasada została przeoczona, a jeszcze bardziej dziwi mnie to, że “góra” o tym wie, ale nic z tym nie robi!

Chociaż po roważeniu niektórych opcji, przeanalizowaniu mojego stanu psychicznego po niektórych rozmowach telefonicznych z petentami, doszedłem do delikatnego wniosku, że ktoś mógł to specjalnie ominąć. Bo wiecie: są ludzie, do których na trzeźwo nie da rady…

Mefisto

#244. Z życia urzędnika cz.9 Read More »

#243. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.9 – Powrót kłody

Japeś nie miał żadnego logicznego wyjaśnienia dla tej sytuacji. Bądźmy szczerzy – kto uwierzyłby, że duch opętał jego mieszkanie. Chłopak jednak postanowił pozbyć się resztek rozsądku i wykorzystać fakt, że mieszkanie zamieszkiwała jedyna osoba, która mogła to w miarę bezkonfliktowo rozwiązać.

– Przepraszam, ale mój pies… Mój pies jutro idzie do weterynarza i mu odbija z tego powodu. – wydukał jedynie, a Smok, niczym na komendę, pobiegł do kuchni, wepchnął pysk w leżący na podłodze rondel i tak uzbrojony wbiegł w ścianę. Potem złapał garnek i machał nim tak długo, aż przypadkiem zbił okno. Cóż, tego nie było w planach, ale grunt, że robiło wrażenie.

Pradwany przebiegł potem obok sąsiadki, nosem wcisnął przycisk od windy i wrócił się po nią, aby za pasek od spodni zaciągnąć ją do środka windy. Wybrał odpowiednie piętro nosem i uciekł nim drzwi zamknęły się za nim. Następnie wrócił dostojnym krokiem i spojrzał na towarzystwo.

– Co wy byście beze mnie zrobili? – mruknął jedynie. Japeś podziekował Pradawnemu i w nagrodę podrapał go za uszkiem. Smok mógł być sobie Smokiem, ale jego psie ciało nie miało nic przeciwko tej pieszczocie.

Wędrowiec sprzątnął pokój z resztek komputera, a Pradawny zapewniał go, że zajmie się wykonaniem wyroku na duchu. Potrzebował jedynie trochę czasu, bo chociaż był potężną istotą to jednak łapy miał psie. Do tego czasu duch musiał pozostać w mieszkaniu zajmowanym przez trzy nietypowe osobistości z Krańca Czasu.

Japeś, jak tylko przygotował łóżko, położył się spać. Zostało mu raptem kilka godzin snu nim wyruszy do pracy. Nie był z tego faktu zadowolony, bo jednak wolał być przytomny, kiedy jego fanklub szalał mu za plecami, ale skąd mógłby wiedzieć, że akurat tego dnia miał spotkać na swojej drodze dziwnego ducha?

Mimo iż starał się bardzo mocno to nie mógł zasnąć. Chochlik co chwilę wywracał się o bałagan w drugim pomieszczeniu, a duch co jakiś czas przechodził przez ściany robiąc takie typowe, wręcz filmowe “wziuu”. Ostatecznie zebrał się kompletnie wypruty i udał do pracy.

Ruch w szpitalu był tego dnia praktycznie zerowy. Pielęgniarki przegrywały swoje wypłaty w pokera, dyrektor grał na telefonie, a Japeś przysypiał na krześle w pokoju pracowniczym. Jedynie lekarz był pilnie zajęty czytaniem medycznego czasopisma, pod którym kryły się inne, “ciekawsze” gazetki. Żaden z nich nie przejmował się dziwnym faktem, że budynek, na ogół tętniący życiem, był tego dnia pusty. Cała załoga błogosławiła ten dzień za to, że nikt nie uległ wypadkowi, nikt nie miał żadnej infekcji, ani nikt nie sprawdzał co i gdzie może sobie wetknąć.

Wtem jednak wszedł recepcjonista Dominik i zakłócił błogi nastrój:

– Przyszła jakaś dziewczyna ze skaleczeniem. Może się ktoś nią zająć? – i jak tylko skończył mówić to obrócił się i wrócił do pisania dziękczynnych postów na stronie fanklubu Japesia.

Wędrowiec jako jedyny podniósł się i poczłapał do gabinetu. Po drodze złapał za wózek, na który zebrał wszystkie potrzebne rzeczy, aby ranę oczyścić i zabandażować. Przez moment zaczął zastanawiać się od kiedy to należało do jego obowiązków, ale w sumie miał tyle rozmów z dyrektorem, że pewnie po drodze zaliczył jakiś awans, o którym nie wspomniał jego portfel.

Dziewczyna czekała na niego cała w skowronkach. Jak tylko zobaczyła chłopaka, pośpiesznie wyciągnęła w jego stronę rękę, która wyglądała na draśniętą jakimś agresywnym kotem. Japeś oczyścił skaleczenie i nakleił na nie plaster, bo szkoda mu było bandażu na tą niewątpliwie interesującą bitwę z czymś drapiącym.

Kiedy wszystkie formalności były załatwione, Japeś już miał wychodzić z całym osprzętem, jednak dziewczyna niespodziewanie skoczyła na niego. Właściwie to skoczyłaby, ale chłopak przesunął się na bok, aby podnieść papierek z podłogi, a młoda kobieta w tym czasie uderzyła w wózek, przejechała na nim kawałek i upadła na podłogę z jękiem.

Szybko jednak zebrała się i spojrzała z wrogością na znudzonego chłopaka. Nie takie rzeczy już widział…

– Jak mogłeś! Przez ciebie upadłam! Złożę na ciebie skargę! – warknęła, ale Japeś w odpowiedzi wskazał tylko kamerę w rogu pokoju. Po incydencie z pielęgniarką wiele się w szpitalu pozmieniało: zainstalowano sporo kamer, a szafki miały zabezpieczenia przeciwko dzieciom…

– Usiądź na łóżku, przyniosę coś do opatrzenia twojego nosa… – mruknął posępnie i zostawił bojową niewiastę samą z myślą o tym, że jej nieudany lot kiedyś może wycieć do internetu. Może też zostałaby gwiazdą tak jak Japeś?

22.08.2019_21-20-41

Chłopak nie mógł znaleźć odpowiedniego opatrunku, więc wziął dwa małe tampony i zamontował je w nosie dziewczyny informując ją, że niedługo obejrzy są lekarz, aby upewnić się, czy nie doznała też jakiegoś wstrząsu. Japeś przekazał wieść o wypadku i zaprowadził doktora do pacjentki, a ten, biorąc głęboki oddech, aby zapanować nad śmiechem, poszedł jej pomóc.

Wędrowiec zostawił ich samych i wolnym krokiem ruszył w stronę pokoju pracowniczego. Potrzebował odpocząć. Przechodząc obok recepcji stanął jak wryty i wpatrywał się tępo w drzwi wejściowe. Jego serce zabiło mocniej, zmęczenie momentalnie opuściło jego ciało, jednak nogi ugięły się pod ciężarem rzeczywistości. O losie, jakie to było dziwne, a zarazem przyjemne uczucie!

Oczy mogły go zwodzić ze zmęczenia, ale jakiś dziwny głos wewnątrz podpowiadał, że jego wzrok się nie mylił.

W drzwiach stała ONA…

Mefisto

#243. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.9 – Powrót kłody Read More »

#242. SWTOR: Onslaught

13099080061565272064_20191022232414_1

22 października powitałem z uśmiechem, bo oto wyszedł kolejny i długo przeze mnie wyczekiwany dodatek do gry Star Wars: The Old Republic. Onslaught przenosi nas z powrotem do realiów wojny między Imperium a Republiką. Jako, że aktywnie wspieram Impów to opiszę Wam jak fabuła potoczyła się od ich strony.

Wpierw mamy małą rozmowę z Mroczną Radą (Dark Council), gdzie zostajemy wdrożeni w plan działania. Republika posiada zaawansowaną fabrykę statków kosmicznych, która może przechylić szalę zwycięstwa na ich stronę. Naszym zadaniem jest oczywiście nie dopuścić do tego. Musimy zatem pozbyć się podstępem dwóch flot statków i zaatakować samą fabrykę znajdującą się na Corelli.

Wyruszamy więc na Onderon, gdzie spotykamy Darth Savik – kobietę, która stworzyła plan idealny. Przygłupi król tejże planety o imieniu Petryph staje się naszą marionetką. W sieci intryg doprowadzamy do małej rewolucji, gdzie ostatecznie włamujemy się do centrum sterowania działami skąd ostrzeliwujemy statki Republiki. Oczywiście skorzystałem z zamieszania i zabiłem durnego władcę – dla jego własnego dobra i dla dobra obywateli Onderon… Także nie mówcie, że jestem złym Sithem!

Dalej zostajemy skierowani na “stację paliw” Mek-sha, gdzie naszym zadaniem jest doprowadzić do transakcji między stacją a Republiką i wykorzystanie procedury zabezpieczenia stacji, aby wysadzić flotę w powietrze. Misja nie jest nazbyt trudna, bo musimy przekonać tylko jedną osobę z dwóch dostępnych, a potem włamać się do kolejnego centrum zabezpieczeń. Jak na Sitha przystało wysadziłem wszystkich w cholerę i udawałem, że to nie ja!

Skoro przygotowania mamy za sobą, udajemy się na Corellię, gdzie dołączamy do rozdzierających planetę walk. Imperium rozprasza uwagę Republiki, aby część z nas mogła wedrzeć się do fabryki i zrównać ją z ziemią.

13099080061565272064_20191026001411_1

Przejście mapy trochę mi zajeło, ale wraz z major Anri dotarliśmy do naszego celu. W fabryce nastąpił mały zwrot akcji i udaliśmy się dalej z Darth Malgusem, aby zmierzyć się z zastępami Jedi. Koniec końców udało się nam dopiąć swego i nadepnąć na odcisk Republice.

13099080061565272064_20191026001541_1

Rozdział jest jak zawsze niezadowalająco krótki, ale na sam koniec twórcy dali nam posmakować kawałka opowieści, która dopiero ma się wydarzyć. Delikatnie i subtelnie wprowadzili nas do świata starych wrogów, gdzie nasz największy nemesis czai się w ciemności, już sięga do nas łapą, aby zniknąć pod napisami końcowymi i miesiącami oczekiwań na kontynuację. Jeszcze jestem dobity długością tego rozdziału, a już płaczę z niecierpliwości za następną częścią… Ciężkie jest życie gracza!

Bardzo mocno polecam fanom gry i uniwersum Star Wars. Ten rozdział jest wart zagrania. Bawiłem się przednio i powoli dorastam do grania również jako rycerz Jedi, aby przybliżyć sobie fabułę Republiki. 🙂

Mefisto

#242. SWTOR: Onslaught Read More »

#241. Kącik Podróżniczy nr 14

NOAH’S ARK ZOO FARM

map

Mały Smoczyński coraz chętniej poznaje świat! Dlatego też zabraliśmy go do zoo. Zrobiliśmy to trochę spontanicznie, bo stało się to zaraz po tym jak kupiliśmy mrożone pierogi w sklepie i na obiad były pierogi tego dnia… I to cudem, bo auto nagrzało się solidnie tego dnia. :>

Wróćmy jednak do tematu naszej wycieczki: w naszej okolicy są aż dwa zoo. Do jednego nie chcieliśmy się pchać, bo podobno jest piątym największym zoo na świecie i zawsze są tam całe masy ludzi. Wybraliśmy zatem Noah’s Ark Zoo Farm, które mamy po drodze do domu i wydawało się przytulne.

IMG_20190910_144528

Szczerze mówiąc byłem bardzo podjarany tym zoo, bo podobnież miało być w stylu farmy, a w rzeczywistości jedynie kilka wybiegów takowe przypominało… Jeszcze natrafiliśmy na porę karmienia, więc zwierzątka ucinały sobie drzemkę (i np. taka surykatka zleciała ze swojego słupka, bo tak mocno jej się przysnęło).

Zwierzęta w większości spały, więc po poinstruowaniu Smoczyńskiego, aby był w miarę cicho, oglądaliśmy małpki, żółwie, orły, jastrzębie… Małpki zrobiły największe wrażenie, bo jak tylko zobaczyły naszego małego, zaczęły skakać i figlować, a dzieciorośli aż się oczka zaświeciły i już chciał do nich wejść, już chciał z nimi brykać… Tylko kraty przeszkadzały.

Potem dotarliśmy do zagrody z konikami. Jako, że Smoczyński miał fioła na punkcie koników w tamtym czasie, równie dobrze moglibyśmy tam zostać. On był jak zaczarowany majestatem końskiego zada (a zad był przodem do nas, bo koń akurat jadł). Czasem tylko odwrócił się na wołania naszego bąbla i wracał do konsumowania posiłku. Wybacz, dziecko, żarcie ważniejsze!

IMG_20190910_131043

W dalszych częściach naszego zwiedzania przybyliśmy do kózek, które sobie ucięły pogawędkę ze Smoczyńskim. Na każde jego “ba” koza odpowiadała swoim “mee”. Chyba był troszeczkę zdziwiony taką reakcją, ale grzecznie i kultularnie odpowiadał koleżance. 😉

IMG_20190910_134141

Do niektórych zagród można sobie było wejść. Dotarliśmy więc w ten sposób do kurnika skąd przegonił nas wyraźnie rozsierdzony kogut. Niektóre zwierzątka biegały sobie luzem (jak np. jakieś dziwne ptaki, których spotkanie skończyło się tym, że Smoczyński zagulgotał jak one próbując od nich uciec – nie, nie były agresywne). Do innych zwierzątek (np. kózek) można było sobie wejść i pobawić się z nimi. Przy każdym takim punkcie znajdowały się krany z informacją, aby myć ręce po tym, jak dotykało się zwierząt.

Co mnie zaskoczyło to wybieg dla dzikich kotów. Z czasów dzieciństwa pamiętam ciasne klatki i kilka rzędów ogrodzeń, a tutaj był wysoki na 3-4 metry płot i drugi płotek w odległości trochę ponad pół metra od pierwszego. Lwy i tygrysy wydawały się jednak nazbyt leniwe, aby wykonać jeden skok w stronę wolności. A może wiedziały, że po drugiej stronie płota są ludzie i bezpieczne są tam, gdzie są?

Jeśli mam być szczery to nie wiem, co o tym miejscu mam myśleć. Z jednej strony widać było jakieś starania, ale z drugiej strony umarły one jakieś dwadzieścia – trzydzieści lat temu. Niektóre wybiegi były dosyć fajne, przemyślane i zapeniały zwierzętom trochę przestrzeni, ale z drugiej strony niektóre były niczym innym niż małą, ciasną klatką.

Jestem tak trochę na tak, bo fajny pomysł, ale jestem też na nie, bo komuś się momentami po prostu nie chciało. Z jednej strony były fajne atrakcje (np. mini koparka, którą można przerzucać piasek), a z drugiej była też bardzo niepokojąca ślizgawka (zdjęcie poniżej).

Może jak pójdę do tego drugiego zoo to będę w stanie powiedzieć, czy to Noah’s Ark Zoo Farm miało lepsze lub gorsze warunki?

Może to zdjęcie odda jak bardzo jestem rozdarty:

IMG_20190910_134332

Mefisto

#241. Kącik Podróżniczy nr 14 Read More »

#240. Aktualizacja życia do wersji 2.6

No i minął kolejny rok. Prawie zapomniałem, że mam urodziny. Tak szczerze to Połówka tak mnie zakręciła, że już sam zacząłem wątpić w to, kiedy się urodziłem. Na szczęście dowód nie kłamie. 😂 Nie zdziwcie się jednak, jeśli kiedyś taka notka pojawi się na przykład w marcu…

Dziękuję wszystkim, którzy różnymi drogami złożyli mi życzenia! 🙂 Było mi bardzo miło! Dziękuję! 🙂

Ostatnie dwanaście miesięcy to istna mieszanka wyzwań, zaciskania zębów i przygód, które pojawiają się w moim życiu co krok. Los widać lubi podrzucać mi kłody pod nogi i patrzeć jak balansuję na nich, okazjonalnie obijając sobie twarz. Ale co mnie nie zabije, to mnie wzmocni! A jeśli mnie jednak zabije to nie będzie już mój problem… 😉

I tak minęła nam kolejna przeprowadzka, zmiana pracy, początek studiów… Doszli powaleni sąsiedzi, którzy istnieją tylko po to, aby poprawiać mi humor ich “specyficznym” zachowaniem. 😀 Kolejny rok w biegu, kolejny rok ciężkiej pracy. Jestem zmęczony, wypruty wręcz, ale z wielu efektów jestem zadowolony. 🙂

Jak co roku siadam do mojej listy postanowień i tym razem jestem nawet pozytywnie zaskoczony.

Nauka prowadzenia samochodu. Uczę się jeździć! To znakomity postęp – w szczególności, że nawet jakoś mi to idzie i pojawia się nadzieja na to, że kiedyś będę mógł podejść do zdania na prawo jazdy. 😀

Powrót do szkoły i zdanie angielskiej matury (najlepiej z matematyki). Ten punkt mogę wykreślić, bo maturę, jak już ostatnio pisałem, mam zdaną maturę i teraz mogę ten punkt zamienić na ukończenie studiów. Teraz jestem na studiach i zmierzam w stronę levelu 6, czyli licencjatu. Na tym roku będę zdawał na level 4 i tak po kolei, aż do numeru 6. 😉

Złączyć pocięty filmik z Dying Light i opublikować go. Dodawać w miarę regularnie filmiki. Postanowiłem nieco zmienić ten punkt, bo jego historia sięga już czasów pradawnych i dosyć mocno nieaktualnych. 😛 Mam za to w zamiarze pilnować się i w miarę regularnie coś wrzucić (mam masę różnych migawek z gier, więc to nie powinno być trudne zadanie).

Regularnie pisać na blogu. Wciąż udaje mi się trzymać moich postanowień, pomimo iż czasem łapie mnie nieziemskie lenistwo! Ale grunt to się nie poddawać!

Wyrobić Smoczyńskiemu paszport i zabrać go do Polski, aby zobaczył piękną polską jesień i piękną polską zimę. Udało nam się wyrobić paszport małemu potworowi, ale na drodze stanęło nam kilka problemów. Mimo tego planujemy podróż w dogodnym dla nas momencie, aby wszyscy miło spędzili czas. 😉

Zachomikować więcej zdrowia dla całej rodziny! To są wciąż prace w toku, ale jest już lepiej. Fakt, że choruję praktycznie cały czas nie jest dobry, ale nie rozkłada mnie całkowicie, Połówka powoli zaczyna dostawać dopasowane leczenie, więc to jest całkiem dobra rzecz, a Smoczyński trzyma się niczym niewzruszony niczym kamień… (który ktoś rzucił mi na twarz) 😛

Na sam koniec pochwalę się prezentem (jedynym, bo nie wiedziałem, co jeszcze mógłbym chcieć 😂). Kubek od Hinterland Studio z motywem The Long Dark. 😀 Jest po prostu genialny, a co najważniejsze jest pojemniejszy, więc tak właściwie to tak, jakbym pił prawie dwa kubki herbaty, co dla wiecznie odwodnionego mnie jest po prostu konieczne. 😂

Mefisto

#240. Aktualizacja życia do wersji 2.6 Read More »

Scroll to Top