December 2019

#254. Hidden Folks

435400_20181218130732_1

Hidden Folks, chociaż jest niesamowicie prostą grą, to zapewniło mi godziny rozrywki w postaci szukania postaci rozrzuconych na wielkich mapach. Brzmi jak “Gdzie jest Wally”? W tym wypadku mamy jednak utrudnienie w postaci ruszających się elementów!

Ten tytuł został stworzony przez Adriaana de Jongh i Sylvain Tegroeg, a premierę miał w lutym 2017. Dostałem go wraz z masą innych gier z Humble Bundle i nie przywiązywałem do niego zbytniej uwagi do momentu, kiedy w życiu zacząłem potrzebować odsunięcia się od wszystkiego, a w tym od bardziej wymagających gier.

Hidden Folks zapewniło mi zajęcie na szaroburą, angielską zimę. Szukanie tych śmiesznych ludków poukrywanych dosłownie wszędzie, przesuwanie obiektów, aby znaleźć inne albo szukanie śmieszków, które poszły sobie na spacer poprzez całą mapę.

Każdy z ludków lub obiektów ma swoją wskazówkę będącą albo pomocą, albo dziwnym opisem przedmiotu bez wskazania na jego potencjalne miejsce pobytu. I o ile nie sprawia to problemów na mniejszych mapach, to jednak gra posiada wielgachne, animowane rysunki, gdzie szukamy tuziny zagubionych postaci. Swoją drogą podziwiam twórców –  tutaj musieli jeszcze zrobić animacje elementów!

Mój werdykt na temat tej gry jest taki, że każdy fan Wally’ego powinien w nią zagrać. Jest to ciekawe podniesienie poprzeczki, gdzie malutkie postacie różnią się drobnymi szczegółami w dwukolorowym świecie. Swoją drogą kolory można wybrać inne – wedle uznania.

Miło spędziłem czas, bawiłem się przednio do tego stopnia, że cały czas widzę tuziny ludków przed oczyma. Ale warto było, warto! Znalazłem wszystkie!

Mefisto

#254. Hidden Folks Read More »

#253. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.12 – W drodze na spotkanie

Japeś zerwał się z łóżka jak tylko pierwsze promienie słońca dotknęły jego twarzy. Nie mógł spać: był zbyt podeskcytowany spotkaniem. Chociaż czekało go jeszcze wiele zadań tego dnia, on żył już momentem, kiedy znów ją spotka i odpłynie pośród jej opowieści. Zastanawiał się, co u niej było słychać, czy czuła się wystarczająco dobrze, aby się z nim spotkać.

Dzień w pracy minął mu spokojnie. I chociaż jego destrukcyjne zapędy spadły do minimum, cały personel prowadził zakłady, o co chodziło chłopakowi. Najczęściej wybieraną opcją było “w końcu przyzwał tego demona”. Nikt z nich nie zdawał sobie sprawy z tego, że Wędrowiec szedł na swoją pierwszą randkę w życiu. Nikt poza Dominikiem, który o Japesiu wiedział więcej niż on sam.

Młodzieniec wrócił pośpiesznie do domu, aby odświeżyć się i pośpiesznie pozbyć się zapachu szpitala. Kiedy miał już wychodzić, drogę zastąpił mu duch z tym swoim dzikim błyskiem w przezroczystym oku.

– Nim wyjdziesz: mam dla ciebie prezent! – rzekł odważnie do Japesia, który poczuł się dość niepewnie. W końcu nie na co dzień dostaje się prezent od zjawy-pasożyta. – Zamierzam dać ci cenną radę jak wyrywać laski!

25.12.2019_00-06-12

– Jak wyrywać? Jak chwasty? Ale ja nie idę niczego wyrywać, nie mam na to czasu. Chcę się tylko spotkać z Siyą. – mruknął Wędrowiec z tą swoją niepokalaną niewinnością. Już miał przejść przez swojego eterycznego lokatora z przypadku, ale ten pchnął go do tyłu swoją mizerną, ale odczuwalną mocą.

– Słuchaj uważnie! – warknął zaciskając pięść. – Kobiety lubią być zdobywane: musisz jej pokazać, że ty tu rządzisz!

– Znowu zachowujesz się jak nawiedzony. Opętałeś zepsute jedzenie z lodówki i teraz ci się odbija? – Japeś przerwał mu nim duch zaczął swój monolog o sile, zdobywaniu i rzucaniu wszystkich na boki. Chłopak powoli dorastał do myśli, że zjawa była kompletnym dupkiem i idiotą, a on ofiarował mu życie zamiast solidnego kopniaka w tyłek. Chyba jednak powinien był rozważyć opcję oddania go Cieniowi…

– Och, mój drogi, naiwny chłopcze. Ja tylko staram się ci pomóc. Moje rady są cenne: pamiętaj o tym! I ciesz się, że nie każę ci za nie płacić! – pogroził mu palcem, a Wędrowiec tylko przewrócił oczyma.

– Po prostu bądź sobą. Skoro do tej pory nie uciekła z krzykiem to znaczy, że coś w tobie widzi. – mruknął Smok siedzący na kanapie. Dalej męczył książkę kucharską. Czytanie książek to trudna rzecz, kiedy nie ma się odpowiednich palców do przerzucania stron.

Japeś na te słowa kiwnął jedynie głową, przeszedł przez tą duchową porażkę i pośpiesznie udał się w miejsce spotkania. Im mniejsza odległość dzieliła go od Siyi, tym bardziej rozpierała go radość. Chociaż starał się podchodzić do tego spokojnie, to jego wnętrze szalało na myśl o tym, że tak niewiele dzieliło go od niej.

Pomimo iż chłopak kompletnie nie zwracał uwagi na mijający czas, dotarł na miejsce o blisko godzinę za wcześnie i uradowany czekał zerkając od czasu do czasu na telefon. Uśmiech mimowolnie malował się na jego twarzy, a oczy wędrowały po przechodniach szukając sylwetki, która rozpalała jego serce w sposób niemożliwy do opisania.

To było jak ogień i lód walczące wzjamenie o przewagę, zabijające siebie na wzajem, ale jednocześnie żyjące w idealnej harmonii. Wędrowiec pozwolił temu uczuciu zawładnąć nad nim: cieszył się chwilą, wręcz rozkoszował nią. Po tym jak ona zniknęła na tak, zdawałoby się, długo, jego umysł potrzebował upaść na kolana przed tym przeogromnym szczęściem.

Siya tu była i zamierzała się z nim spotkać. To miała być pierwsza randka Japesia.

Czy mogło być lepiej?

Mefisto

#253. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.12 – W drodze na spotkanie Read More »

#252. Wspominkowo

Zebrało nam się ostatnio z Połówką na wspominki. W sumie to wyszło w praniu, bo pojechaliśmy zjeść na mieście, a potem uciekaliśmy przed śmieciarką, która śledziła nas przez cały czas… 😂 Ale mieliśmy przez to okazję zatrzymywać się co jakiś czas i wspominać mieszkania, w których mieszkaliśmy.

W sumie trochę zacząłem tęsknić za Bristolem. Może i pogryzłem się z biurokracją, ale tam się, jakby nie patrzeć, wychowałem. Tam stawiałem moje pierwsze kroki w dorosłość. Może czuję się tam lepiej, bo tam jest więcej młodych i otwartych ludzi, a nie starych i sfrustrowanych?

I tak jeżdżąc sobie po uliczkach wspominaliśmy wydarzenia, stracone okazje, nasze małe zwycięstwa, dobrych ludzi i złych ludzi. Porównywaliśmy to, co widzieliśmy kiedyś z tym, co jest teraz. Ile rzeczy zmieniło się w ciągu niecałej dekady. Nasza niegdyś codzienna trasa do sklepu została zmieniona, bo sklep zamknął się po referendum. Na ulicach stało masę aut – pewnie dlatego, że okoliczne domy były kupowane pod wynajem i dzielone na mieszkania, a w Anglii autobusy są niezależne i nikt im nie będzie mówił, jak mają jeździć i czy w ogóle mają jeździć… To taka rzecz, która cały czas jest taka sama! 😂

Połówka wspominała, gdzie na samym sprzęgle podjeżdżała pod górkę w starej Vitarze, bo uczyła się jeździć i nie potrafiła inaczej. 😀 Nasz Jimny nie dał rady na samym sprzęgle podjechać pod tą górkę. I wydawałoby się, że to słabe autko, ale holowaliśmy nim prawie dwa razy cięższe auto, które jeszcze haczyło zerwanym zawieszeniem o jezdnię. Chyba po prostu górki są słabą stroną Jimników. 😂

Potem pojechaliśmy do przychodni, gdzie znajdowała się też klinika dla ciężarnych. Zostawiliśmy tam położnej, która prowadziła naszą ciążę, kartkę z podziękowaniami. Chyba tak bardzo zadziałały na nas wspomnienia, że w końcu zebraliśmy się do czegoś, co dwa lata nam nie wychodziło… Ale lepiej późno niż wcale. 🙂

Niestety nie było jej w pracy, ale jakaś inna kobieta obiecała przekazać kartkę, więc mam nadzieję, że prędzej, czy później ona dotrze. 😀

W sumie to jest to historia bez morału, ale odpoczęliśmy psychicznie od tempa, w które w ciągu ostatnich miesięcy wpadliśmy. Przydało się. 🙂

Mefisto

#252. Wspominkowo Read More »

#251. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.11 – Oczekiwanie

Japeś cały dzień pilnował kartki jak oka w głowie. Owszem, spowodowało to kilka niewinnych wypadków w pracy, ale cel uświęca środki. Siya zostawiła mu kontakt ze sobą! Siya – cóż za ciekawe imię! Powtarzał je w myślach wielokrotnie, jak gdyby było one zaklęciem, które miało sprowadzić ją do niego z powrotem.

Kiedy tylko dotarł do domu napisał do niej wiadomość i czekał cierpliwie na odpowiedź, lecz ta nie nadchodziła. Jego umysł szybko opanowały ponure myśli: może był zbyt nachalny? Ale czy gdyby tak było to zostawiłaby mu swój numer? Może po prostu gorzej się poczuła i musiała odpocząć? W końcu opuściła szpital szybciej niż byłoby to rekomendowane. Z drugiej strony mogła też umierać gdzieś w kącie, a Japeś nie miał nawet o tym pojęcia…

Chłopak wziął głęboki oddech i odstawił telefon na stół powtarzając sobie, że skoro wytrzymał tyle czasu bez jej towarzystwa, to może poczekać na jej odpowiedź. Nagroda czeka na cierpliwych – rzekł sobie w duchu. Niestety Wędrowiec nie należał do cierpliwych, więc męczył biedne urządzenie co kilka sekund, aby przekonać się, że wyczekiwana wiadomość wciąż nie przyszła. Próbował szukać sobie zajęć, ale jego myśli uciekały w jej stronę. Ciężko było zapanować nad płomieniem, który płonął w jego sercu. Nie po ostatnich wydarzeniach.

22.08.2019_22-28-27

Krążył wokół telefonu jak sęp. Trzymało go to w napięciu i ekscytacji, ale i dawało nadzieję na trwanie w tym niesamowitym uczuciu. Zastanawiał się, czy ona czuła się podobnie, czy lubiła go za to, że był tym niepozornym i nieporadnym chłopakiem, co wpadł na nią na tamtym festynie? Chyba musiała go lubić skoro dała mu swój numer, czyż nie?

Z drugiej strony czuł niepokój. W końcu mogła podać mu fałszywe dane, aby się go pozbyć. Widział przecież takie sytuacje w telewizji! Dlatego też mogło nie być żadnej odpowiedzi! Tylko te dziewczyny używały tego podstępu do spławienia swoich adoratorów, a jego wtedy przy niej nie było. O losie – jakie to było wszystko trudne! Dlaczego w jego głowie kłębiło się tyle czarnych myśli skoro powinien to być jeden z najszczęśliwszych dni jego ludzkiego życia?

Postanowił wziął prysznic, aby odpocząć od wszystkich niepewności. Wypełnił swoją głowę rozterkami dotyczącymi życia codziennego. W myślach starał się debatować ze sobą na temat tego, czy lepsza będzie odżywka o zapachu jagód, czy kokosu. Chociaż przykładał się do tego z całych sił, wciąż uciekał do niej. Woda ciekła po jego ciele, a on stał z butelką płynu pod prysznic w ręce i zadawał sobie setki tysięcy pytań na minutę.

Wtem rozległa się wibracja w telefonie. Normalnie pewnie by jej nie usłyszał, ale teraz był wyczulony na wszystko. Zerwał się natychmiast i będąc kompletnie gołym dopadł komórkę, na ekranie której pojawiła się wiadomość od Siyi. Przez chwilę gubił się w słowach – chyba z radości – aby na koniec dostać najlepszy prezent: zaproszenie na spacer. Pośpiesznie, ale z należytą czcią odpisał jej, a po krótkiej chwili otrzymał odpowiedź w postaci uśmiechniętej buźki. Nie mogło być po prostu lepiej!

W tym samym momencie do salonokuchni wszedł duch. Właściwie to wyszedł z figurki psa, którą w wolnych chwilach opętywał i zmuszał do latania po pomieszczeniu. Zmierzył zupełnie nagiego Japesia wzrokiem i zagwizdał rozbawiony.

– Wiesz, gdybyś był dziewczyną to za takie coś dałbym ci 10 na 10, ale że jesteś facetem to maksymalnie 3. – rzekł do Wędrowca, który zorientował się, że stoi przed duchem jak go magia stworzyła, więc natychmiastowo odwrócił się, wpadł do łazienki i złapał za ręcznik, aby owinąć co wrażliwsze części ciała.

– Aż 3? – zdziwił się Smok odrywając wzrok od książki. Odkąd komputer Japesia rozstrzaskał się o ścianę, a chłopak nie wykazywał chęci do kupna kolejnego, Prastary Byt zadowalał się czytaniem poradników kucharskich zamiast obserwować wyczyny swego podopiecznego w pracy na jego mocno już rozbudowanej stronie fanklubu.

– No wiesz, za odwagę. Mało kto z takim wyglądem odważa się wyjść nago do publiczności. – duch wzruszył swoimi eterycznymi ramionami.

– Takim wyglądem? – Japeś wypadł z łazienki w ręczniku owiniętym wokół pasa. Jego wzrok zdradzał zirytowanie pomieszane z radością. Ten chłopak był po prostu chodzącą zagadką emocjonalną!

– No wiesz, nie chcę być uprzejmy, ale wyglądasz jak idealna ofiara napadu. – zjawa rozsiadła się wygodnie na krześle przyjmując pozę eksperta od porad modowych.

– Japesiu nie słuchaj go. On nie ma nic w głowie. Widać zresztą… – rzucił od niechcenia Smok licząc, że ta konwersacja zakończy się, a on będzie mógł poznać przepis na przepysznie wyglądające babeczki truskawkowe.

– Odezwał się chodzący dom dla pcheł… – duch mruknął pogardliwie do Pradawnego i zwrócił się z powrotem w stronę chłopaka. – Powinieneś zrobić coś ze swoim wyglądem. Wyglądasz jak ostatnia pierdoła. Nie wyrwiesz dziewczyny w ten sposób!

– Zmienić wygląd? Ale co… Chwila! Skąd o niej wiesz! – Japeś warknął groźnie, aż podłoga zatrzęsła się od podmuchu magicznej energii. Sąsiadka na pewno przyjdzie suszyć mu o to głowię. To bardziej jak pewne…

– Bo ja… Ten… No! On mi powiedział! – krzyknął duch i przeleciał przez ścianę kryjąc się w pierwszym lepszym przedmiocie. Chłopak westchnął ciężko, spojrzał na Smoka, który ponaglająco merdał ogonem. Wzrok Prastarego mówił sam za siebie: “powiedziałem mu, no i co z tego”. Wędrowiec wykończony wrócił pod prysznic, aby zmyć z siebie resztę dnia. Chociaż rozpierało go szczęście to wciąż czuł się zmęczony tą huśtawką nastrojów. Potrzebował odpoczynku, aby się przygotować!

Jutro czekał go wielki dzień!

Mefisto

#251. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.11 – Oczekiwanie Read More »

#250. Questr

675990_20191215095500_1.png

Questr to bardzo unikatowy tytuł, który światło dzienne ujrzał 27 października 2017, a stworzony został przez studio Mutant Entertainment Studios. Przyznam szczerze, że bardzo ciężko będzie mi opisać tą grę z tej racji, że ona jest po prostu jedyna w swoim rodzaju. Wyobraźcie sobie studio gier z ekscentrycznym pomysłem o nazwie “a gdyby tak połączyć mechanikę Tindera z mechaniką gry RPG; ciekawe, co wyjdzie”. Odpowiedzią na to pytanie jest Questr.

675990_20190427233057_1

Gra jest zarazem banalnie prosta, ale też niesamowicie skomplikowana. Rozgrywka opiera się na wybraniu zadania/misji, dobraniu członków i odpowiednim interakcjom na pojawiające się dylematy. Brzmi prosto? No to teraz ta trudna część.

675990_20190427233633_1

Nasi potencjalni towarzysze broni mają różne aspekty charakteru np. są weganami, żarłokami, bardami, a także mają swoje upodobania czyli np. nie lubią wegan, bardów (bardzi są najbardziej nielubiani, bo są po prostu do niczego w tej grze). Akceptacja postaci polega na przesuwaniu ich na prawo, a odrzucanie na przesunięcie w lewo. Aby stworzyć udaną drużynę, trzeba wybierać między “klasami” i preferencjami niczym znakomity strateg, a i tak kończy się kłótniami, bo “ten jest elfem”, a tamtem “bardem”. Spory w drużynie obniżają morale, a niskie morale oznaczają, że mamy mniejszą szansę na trafienie zwycięstwa w kole fortuny na koniec zadania.

Morale można podbudowywać poprzez wydarzenia, które pojawiają się na naszej drodze np. pokonanie ogrów, rozwiązanie dylematu ducha chcącego dostać cukierka na Halloween lub przekazanie syrenie, aby się odfrędzoliła od nas. Oczywiście zakładając, że wybierzesz dobrą opcją dialogą, a te wypadają różne zależnie od klasy postaci! I znowu wracamy do początku: postacie muszą być różnorodne, aby móc zareagować na różne konflikty, więc tworzenie drużyny to jest po prostu gra na loterii…

Nie wspomnę już, że nawet jak wybierzemy postać to ona może sobie tak po prostu nas odrzucić. To przekłada się na ogólny poziom drużyny (bo wszak każdy towarzysz ma swój poziom zaawansowania) i jeśli nie spełniamy wymagań z tym związanych to znowu zmniejsza się nasza szansa na kole fortuny.

Poza faktem, że za powyższe skazałbym twórcę na wieczne męczarnie, to gra jest całkiem przyjemna i zabawna. Nie jest to może rozbudowany tytuł z masą dobrej fabuły, ale raczej taka krótka odskocznia od codziennych trosk, czy za trudnych gier. Jeśli lubicie śmieszne łamigłówki to ten tytuł może się Wam spodobać. Mi przypadł do gustu! Ponadto jak na tak zaawansowane narzędzie do produkowania bólu głowy ma dosyć niską cenę, która często jest jeszcze niższa z racji promocji. 😉

Serdecznie polecam!

Mefisto

#250. Questr Read More »

#249. Kącik Podróżniczy nr 15

Z racji braku czasu i namnażających się problemów zabrakło mi czasu na przygotowanie materiałów pod kolejną podróż. Nie oznacza to, że tak to po prostu zostawię! Dzisiejsza wyprawa będzie po prostu w innej formie, którą łatwiej będzie mi dla Was opisać. 😉

Kto lubi dobrze zjeść? Na pewno my lubimy. 😉 Dlatego też zabiorę Was na przejażdżkę po kilku miejscach, gdzie można dobrze zjeść, a napić się czegoś dobrego.

Mocha mocha

Wpadliśmy tam raz na latte (bo latte to jedyna kawa jaką mogę zaakceptować – każda inna jest ble). Okazało się, że kawę mają tam wyborną. Spróbowaliśmy więc wrapów, a z nimi okazał się problem, bo niektóre są dobre, niektóre nie. Zależy kto je robi i czy przychodzisz tam w porze lunchu (od razu odradzam: tam są całe tabuny studentów i czeka się godzinami). Moja ulubiona kombinacja to awokado, kurczak, sałatka i ser (przy czym sera musi być mało, bo jest słony i tłusty, i psuje cały smak, jeśli się z nim przesadzi).

Twoday Coffee Roasters

Tutaj kupisz sporo rzeczy związanych z kawą (kubki, ziarna), a także kawę na wynos, która również jest bardzo dobra i ma intensywny smak. Nie jestem fanem kawy, więc jeśli coś mi bardzo smakuje to znaczy, że jest bardzo dobre. 😉

Mickey Beans

Kolejne miejsce, gdzie można coś zjeść i czegoś się napić. Napojów nie mieliśmy okazji spróbować, ale zjedliśmy wrapy, które natychmiastowo podbiły nasze serca. Przyrządzanie jedzenia odbywa się na zasadzie Subwaya, chociaż mamy do wyboru trochę inne dodatki (niektóre genialne wręcz w smaku). Wrapy są duże (duże większe niż w Mocha Mocha), więc można się nim spokojnie najeść. 😉

Brisnoodles.com

W tym miejscu dajesz się to syta. Tutaj z reguły zgarniamy po kilka pudełek, które spokojnie zapychają nam żołądki przepysznym jedzeniem. Szczególnie polecam katsu curry i yaki udon. 😉 Ta knajpka serwuje bardzo pyszne jedzenie, dlatego nie zdziwcie się, że w trakcie godzin lunchowych (z reguły między 12 a 14) stoją tam tłumy, a czekanie na jedzenie wydłuża się do ponad godziny. Mimo tego warto poczekać. 😉

Mam nadzieję, że taki wpis przypadł Wam do gustu 😉 Nie mam w planach za często pisać takie notki (ale kto wie). 😛 Póki co na tych kilku miejscach kończę moją kulinarną przygodę! 😉

Mefisto

#249. Kącik Podróżniczy nr 15 Read More »

#248. Tak na szybko…

Dzień dobry wieczór!

Chyba zacznę od tego, że jestem zmęczony. Wypadła mi taka kombinacja nieszczęść i problemów, że trochę sił zaczęło brakować. Nasi kochani sąsiedzi się uaktywnili, miałem trochę problemów ze studiami, Smoczyńskiemu znowu wychodzą zęby: dwa ostatnie (mam wrażenie, że już tak z pięć razy pisałem na blogu i się okazywało, że tam tych zębów jest jeszcze więcej), więc nie śpi po nocach, a my z nim, bo ten mały wariat jodłuje, śpiewa, a czasem i tańczy, no i jeszcze mnie siekło przeziębienie, które się przez to wszystko przeciągnęło prawie miesiąc i skończyłem na antybiotyku, a na sam koniec popsułem sobie system…

Po kolei…

Sąsiedzi znowu dostali znowu bólu tyłka i znowu zaczęli swoje umca rumca. Powód jest komiczny. Oni sobie śpią w dzień w dni, kiedy znikamy wszyscy z domu. Wróciliśmy ostatnio wcześniej i się o tym przypadkiem dowiedzieliśmy. I się wyjaśnił ten ból tyłka, kiedy nie wyszliśmy raz z domu, bo byliśmy chorzy… Tak powaleni sąsiedzi to mi się jeszcze nie przytrafili. 😮 Jeszcze bym rozumiał, jakby koleś pracował na nocki, a on całe dnie siedzi tylko przez telewizorem…

Moje studia. Ileż one dostarczyły mi atrakcji! Wniosek o pożyczkę złożony, wszystie papiery dostarczone, wszystko niby jest w porządku, ale ciągle im się dłuży i ilekroć dzwonię, tylekroć mają dla mnie nową datę. Zdążył nawet przyjść list z uniwersytetu z informacją, że jak nie zapłacę za studia do dnia X to oni mnie skreślą z listy studentów. Chyba z dwa tygodnie latałem od jednych do drugich, aż dzień przed dniem X dostałem potwierdzenie, że pożyczka została zaakceptowana, więc wszystko załatwione.

Ale nie może być tak pięknie! Ja dostałem potwierdzenie, a uniwersytet nie i mnie system automatycznie wywalił… Udało się to szybko odkręcić i w ciągu dwóch dni miałem z powrotem dostęp do materiałów do nauki, ale co się postresowałem to moje… x.x

Znajomy mi mówił, że z pożyczką na studia to potrafi być ciężko, bo to opóźniają na siłę i się tłumaczą na sto sposobów, a człowiek stres przeżywa. Akurat ja miałem o tyle lepiej, że zawsze mogłem wyłożyć za ten rok z oszczędności, jeśli pożyczka całkiem by nie wyszła, ale co mają zrobić ludzie bez takiej opcji, a do tego czekający na pożyczkę na życie, aby mieć za co zapłacić rachunki, czy kupić jedzenie?

Na szczęście (na ten rok) mam to już za sobą. 😀 Teraz mogę skupić się na zdaniu studiów, a idzie mi na razie dobrze. Zrobiłem pierwszego TMA’a (Tutor Marked Assignment) z matematyki, czyli czegoś w rodzaju pracy domowej, którą ocenia wykładowca. Dostałem 96% (byłoby 100%, ale mój mózg widzi nawias tam, gdzie go nie ma 😂). Wykładowca wysłał mi też opinię o mojej pracy (bo studia z matmy to trochę liczenia i sporo przedstawiania tego w czytelny sposób). Jako, że pierwszy raz coś takiego wysyłałem to stwierdziłem, że lepiej wysłać więcej niż mniej. No i wykładowca wysłał mi 8 linijek opinii z czego 7 to nawiązanie do tego, że ZA DŁUGO! 😂

Ale przynajmniej mam już na czym bazować przy kolejnych pracach. 😀

Dostałem też kilka innych ocen i każda (póki co) jest równa lub wyższa 85%, co daje mi szansę na wynik co najmniej 85% i zdanie z wyróżnieniem. 😀

No i jeszcze to przeziębienie… Nie lubię chorować, bo choćbym nie wiem jak bardzo podkręcił sobie motorek w tyłku to nie jestem w stanie chodzić na chociaż podobnych obrotach, co wcześniej. No i głowa boli, oczy bolą, spać się chce i nie chce jednocześnie, a tutaj jeszcze multum rzeczy do zrobienia i cała chęć do życia ucieka z człowieka… Zamiast położyć się na chwilę, dosłownie walnąć się na łóżko na godzinkę i wygotować pod kołdrą, to stwierdziłem, że od przeziębienia się nie umrze. No niby nie, ale zapalenia zatok można się dorobić, a tego się ciężej pozbyć niż przeziębienia. Musiałem jeszcze mieć nieźle kiepski stan, bo lekarz mnie szybko obejrzał i dał od razu antybiotyk, co w Anglii, gdzie doktorowie nie dają za bardzo antybiotyków, jest bardzo złym znakiem. Szkoda tylko, że mi się stan zapalny ewakuował z zatok do płuc i nie chce odpuścić. :/

Na sam koniec “pochwalę się”, że popsułem sobie system. Zainstalowałem złe biblioteki i jak kompletny idiota usunąłem to razem z masą innych rzeczy, które systemowi były bardzo potrzebne! No i system wywalił mi kernel panic (odpowiednik blue screena). 😛 Trochę posmutałem, a potem zainstalowałem najnowszą wersję systemu na dysku m.2, na który to przeprowadzam się już od stuleci. Przeniosłem moje ustawienia i pliki, więc wszystko śmiga jak należy. W sumie to ten mały kataklizm wyszedł mi na plus, bo wziąłem się za coś, co miałem zrobić, a nic nie straciłem (poza czasem i poczuciem własnej godności)… 😂

Z dobrych rzeczy mogę wymienić to, że w końcu mamy zmywarkę. 😀 Chociaż jej podłączenie okazało się na nas problematyczne, bo trzeba ją było zmieścić w kuchni, która jest średnio przystosowana do jakiegokolwiek użytku, a my w żadnym stopniu nie jesteśmy hydraulikami. 😛 Najpierw chcieliśmy to zrobić z minimalną ilością przerabiania kuchni, więc kupiliśmy rozdzielacze do wody i odpływów, ale niestety zmywarka wlewała wodę do pralki… Z jakiegoś dziwnego powodu (stawiam na to, że wszyscy byliśmy trochę chorzy wtedy) zamieniliśmy miejscami pralką i zmywarkę, bo liczyliśmy, że to pomoże… 😂 Nie pomogło, więc wymieniliśmy syfon i wszystko jest póki co sprawne. 😀

Smoczyński trafił do żłobka dla dzieci z dodatkowymi potrzebami i mu się tam spodobało. Pewnie dlatego, że pozwalają mu tam robić rzeczy, których nie może robić w domu… 😛 Żłobek jest specjalistyczny, więc mają tam zajęcia dla dzieci z różnymi problemami. Nawet odwiedza ich pies terapeuta i mój dzieciok jest uradowany, bo on uwielbia zwierzątka.

Opiekunki robią też dzieciom zdjęcia i opisują ich postępy w czymś w rodzaju internetowego dzienniczka, więc mniej więcej wiem, co tam robią. 😀 No chyba, że mi go zwrócą uwalonego od stóp do głów farbą… Wtedy wiem, że malowali… 😂

Póki co chodził jeden dzień, ale od tego tygodnia będzie miał dwa dni zabaw. 😀 Myślę, że mu się spodoba. 😉

Skorzystaliśmy też z promocji na Black Friday i kupiliśmy kilka potrzebnych rzeczy takich jak np. golarka do zarostu, bo stara to już tylko wyrywała włosy… 😂 Zgarnęliśmy też termostat do domu, którego wciąż uczymy się używać, bo niektóre funkcje są trochę niejasne. 😀 Ale jest już połączony z Alexą, więc nie trzeba nawet sięgać po telefon, aby ustawić temperaturę grzania tylko wydrzeć się do tej-której-imienia-nie-powinno-się-bezmyślnie-wymawiać. 😉 Kupiliśmy też masę nowych ubrań i teraz jesteśmy w trakcie przeglądania starych ciuchów, aby zdecydować, które mogą pójść na cele charytatywne, a które są już za bardzo zniszczone.

No i kupiłem sobie gry. 😂 To był akurat impuls po stresie ze studiami, ale trafiłem jeszcze na okres promocyjny, więc wybrałem Devil May Cry 5, bo tę serię gier kocham, a z 45 funtów cena spadła do 13… No ciężko było mi się oprzeć! 😛 No i Crossroad Inn – gra, przez którą przeinstalowałem system, bo to do niej brakowało pewnych bibliotek. Dlatego póki co jestem obrażony i się za nią nie biorę! 😂

Dostałem też mydełka od Aksini jako nagrodę w konkursie. I w sumie trzymam je na razie zapakowane, bo ładnie pachną, a ja i tak nie miałem czasu połowy poczty otworzyć w ostatnim miesiącu. No i Połówka już wzięła je za ciastka, więc boję się, że jak je otworzę to je zje… 😂 Aczkolwiek dziękuję bardzo! 😀

Jeśli chodzi o bloga to stwierdziłem, że pamiętnikowe notki to też notki i dostaną swojego taga, który trafi do zakładki PAMIĘTNIKI. Jak tylko będę mieć trochę więcej czasu to sprawdzę starsze wpisy i dodam do nich tego taga. Ale najbliższe tygodnie to jednak będą podzielone między studiami, a Smoczyńskim. 😀

Myślę, że udało mi się streścić wszystkie ważniejsze rzeczy. Było jeszcze kilka innych spraw, ale je zostawię na inny wpis, bo w sumie ich tematyka nie pasuje do typu pamiętnikowych notek, a czuję wewnątrzną potrzebę o takich rzeczach napisać…

No i w sumie mam nadzieję, że przyszły wpis nie będzie taki bardzo “w pośpiechu”! 😛

Mefisto

#248. Tak na szybko… Read More »

#247. Kącik Techniczny nr 15

Home Assistant to nic innego jak oprogramowanie (oparte na języku programowania Python 3) pozwalające nam na automatyzację naszego domu. Jego funkcjonalność przejawia się w możliwości zintegrowania naszych “smart” urządzeń i organizowaniu ich możliwości wedle naszych potrzeb.

Działanie Home Assistanta (od teraz będę w skrócie zwracał się do niego HA) polega na zarządzaniu dodanymi przez nas urządzeniami, które współpracują z HA. Na tej liście możecie podejrzeć sobie ile urządzeń ma przygotowane ustawienia, aby sprawnie działać i wykonywać powierzone im funkcje. Znajdują się tam też ogólne ustawienia, które mogą działać z urządzeniem nieznajdującym się na tej liście.

Możliwość integracji różnych urządzeń od różnych producentów pozwala np. na połączenie czujników temperatury z termostatem, który automatycznie włączy ogrzewanie, jeśli temperatura spadnie poniżej określonej przez nas wartości. Może też np. wyłączać światło w domu ilekroć HA wykrywa, że nasz telefon znajduje się poza domem (przykładowo: nie jest zalogowany do sieci wifi). To, co tutaj napisałem, to tylko wierzchołek góry lodowej naszych możliwości.

Moim zdaniem najlepszą funkcją HA jest możliwość zebrania wszystkich urządzeń w jednym menu zamiast używania miliona różnych aplikacji. W końcu kiedy usadowimy się wygodnie w łóżku, okryjemy ciepłym kocykiem, to nie chce się nam ruszyć, aby ustawić wyższą temperaturę na termostacie albo przyciemnić światło w pokoju. Jeśli mamy pod ręką telefon to bardzo szybko można zalogować się na wygodny interfejs i dostosować wszystkie ustawienia pod nasze potrzeby.

Workspace 1_30_11_2019_01

Interfejs, który widzicie na powyższym screenshocie to zwykła strona internetowa widziana przez użytkownika (admin może dodać sobie jeszcze inne funkcje, które pomagają zarządzać HA). W naszym wypadku jest trochę zaniedbana, bo nie chce się jej nam uporządkować (chociaż można to zrobić!) i rzeczy wstawiane są na nią losowo. Znajdują się na nim wszystkie potrzebne nam opcje: włączniki świateł oraz niektórych urządzeń, podgląd kamer, pogoda oraz różne pomiary znajdujące się w kółkach na górze strony. Oczywiście tego jest więcej, ale w naszym wypadku to są najważniejsze dla nas rzeczy. 😛

Jeśli klikniemy na dowolne urządzenie, otworzy się dla nas małe menu, gdzie możemy mieć dodatkowe opcje np. ustawienia jasności lub koloru światła. Możemy tam też sprawdzić, kiedy dane urządzenie było używane. Może się przydać jako forma kontroli rodzicielskiej – komputer/konsola loguje się do sieci, a HA zapisuje takie informacje jak: kiedy urządzenie zostało włączone i jak długo było włączone. 😉

Niesamowite w niektórych urządzeniach jest to, że mogą informować nas o stanie baterii, więc możemy ustawić w HA monit informujący nas o wymianie baterii, gdy poziom spadnie do np. 5%. Przydatne, kiedy masz bezprzewodowe włączniki światła i czujniki otwierania drzwi i nie chcesz, aby którakolwiek z tych rzeczy zawiodła w najgorszym momencie. 😉

Równie ciekawą rzeczą są wykresy dla poszczególnych pomiarów znajdujących się w kółkach. Dzięki nim możesz mieć pewność, że dostawca internetu dostarcza obiecaną ilość prędkość (albo i nie). U mnie jak widać nie zawsze jest obiecane 50mb/s. 🙁

Workspace 1_02_12_2019_02

Bardzo dużą zaletą HA jest to, że sam wykrywa urządzenia, z którymi jest kompatybilny. Zaintalowany przez nas na dniach termostat Netatmo został w ten sposób wykryty i dodany bezproblemowo, dzięki czemu możemy ustawiać temperaturę za pomocą interfejsu HA, a także stworzyć opcję automatyzacji. Skorzystaliśmy z tej możliwości i ustawiliśmy, aby ogrzewanie było wyłączone ilekroć wyjdziemy z domu (bo u nas z pamiętaniem o tym to różnie było). Jednocześnie możemy włączyć grzanie będąc poza domem, aby wrócić do ciepłego i przytulnego mieszkanka. 😉

Workspace 1_04_12_2019_01

HA można połączyć np. z Alexą i uruchamiać niewspierane przez tą-której-imienia-nie-wolno-wymawiać urządzenia (np. własnej roboty włączniki światła albo rozwiązania oparte na ESP8266 – więcej info tutaj i tutaj).

HA to – moim zdaniem – świetny system do organizacji domowego zacisza, łączenia różnych projektów (np. czujnik wilgoci z silnikiem otwierającym okno, aby wywietrzyć). Ułatwia on wiele rzeczy i podnosi komfort życia (mogę uruchomić ogrzewanie zdalnie albo wyłączać je automatycznie, aby oszczędzać na rachunkach). Jego konfiguracja bywa jednak męcząca, bowiem w plikach konfiguracyjnych postawiony źle przecinek czy spacja może być niezrozumiały przez HA, co sprawi, że albo konfigurowane urządzenie nie będzie działać.

Mimo tego jestem z niego zadowolony, bo daje naprawdę sporo możliwości i cały czas jest rozbudowywany, więc wciąż przybywa nowych rozwiązań. A nam przybywa przez to pomysłów do realizowania! Chyba będę musiał je kiedyś opisać… 😉

Mefisto

#247. Kącik Techniczny nr 15 Read More »

#246. The Long Dark: Episode 3

305620_20191029205934_1

Po długim (i nieco niecierpliwym) oczekiwaniu doczekałem się momentu, kiedy to studio Hinterland wydało epizod trzeci tej nietypowej, ale niesamowicie zajmującej gry. Z nieukrywaną radością przysiadłem do tego tytułu i dałem się porwać kolejnym kawałkom opowieści, które powoli zbijają się w jedną całość.

Tym razem nie gramy Williamem tylko Astrid. Astrid to eks-żona bohatera poprzednich dwóch epizodów. Naszym zadaniem było polecieć z nią do odległego kawałka Kanady, ale dziwna zorza polarna doprowadziła do zaniku prądu i rozbicia naszego samolotu. Bohaterka tego rozdziału zmaga się z losem w momencie, kiedy William uganiał się za niedźwiedziem (albo niedźwiedź uganiał się za Williamem :P).

305620_20191029210455_1

Na samym początku tajemnicza postać ratuje Astrid z objęć lodowej śmierci. Nasza doktor uciekła z Milton przed zbiegłymi bandziorami i powoli zamarzałaby sobie na śmierć, gdyby nie Molly – kobieta, która ją uratowała. Pomimo iż Molly zalecała nam odpocząć, szybko jednak prosi nas o pomoc – otoczyły ją wilki w stodole i próbują dostać się do środka. Zgodnie z jej instrukcjami łapiemy za rewolwer i przez piwnicę udajemy się do wyjścia. Przy okazji odnajdujemy tam ciało mężczyzny – to taki delikatny wstęp do skomplikowanej osobowości naszej towarzyszki.

305620_20191029212959_1

Kiedy jednak docieramy do stodoły, Molly tam nie ma. Skubana znalazła łuk i od tego momentu stała się istnym Rambo w Pleasant Valley. Na miejscu rozmawiamy z Molly przez telefon działający na zasadzie kubeczków połączonych sznurkiem. W stodole znajdujemy też plakat domu wspólnoty (community hall), więc wyruszamy właśnie tam. Tam również odbieramy kolejny telefon i dowiadujemy się nowych rewelacji na temat ciała w piwnicy Molly.

305620_20191029213929_1

W domu wspólnoty mamy okazję porozmawiać z ojcem Thomasem, który informuje nas o kraksie samolotu pasażerskiego. Na ziemi pod kocami leżą ocaleńcy. Astrid bada każdego z nich i wybiera się w miejsce, gdzie znajdował się wrak, aby zebrać dokumenty zmarłych osób, a także poszukać leków dla cukrzyka.

305620_20191029214345_1

Tam odnajdujemy kobietę przygniecioną kawałkiem metalu, więc udzielamy jej pierwszej pomocy i niesiemy do domu wspólnoty. Nasza pani doktor poczuwa się do ocalenia tej nieszczęśnicy i targa ją przez całą drogę. Oczywiście czasem trzeba naszą pacjentkę odstawić na ziemię, więc Astrid rzuca nią jak workiem ziemniaków. Tak to jest jak się oszczędza na ubezpieczeniu zdrowotnym! 😛

305620_20191029223159_1

Przy okazji atakują nas watahy wilków. Aby je przegonić wystarczy rzucić czymś stosunkowo blisko nich. Jako że miałem rewolwer to strzelałem im pod łapy i patrzyłem jak uciekają!

W domu wspólnoty dochodzimy do wniosku, że brakuje nam jeszcze 3 osób z listy. Ojciec Thomas również prosi nas, aby zgromadzić zapasy, bo zbliża się śnieżyca, a oni nie mają ani drewna, ani jedzenia, ani leków… W ramach szukania naszych zaginionych szukałem też rzeczy z listy naszego księdza. Nie było to trudne, chociaż polujące na mnie wilki czasem irytowały.

Ostatecznie udaje nam się uratować wszystkich i zebrać zapasy. Ojciec Thomas zdradza nam, że do Perseverance Mills, czyli celu naszej wyprawy, można się dostać przez opuszczoną kopalnię. Nim jednak się tam wybierzemy rozmawiamy z Molly, która nakłania nas do udania się do stacji radiowej. Odnajdujemy to miejsce i podczas zorzy uruchamiamy sprzęt. Udaje nam się jednak dowiedzieć, że William żyje, bo słyszymy jego rozmowę z kimś z miasteczka. Niestety nasz nadajnik nie działa i Will nas nie słyszy.

Dalej jest już prosta droga przez kopalnię (no prawie, bo i tam czkeają nas przygody). Co jednak czeka nas dalej? Jak długo zajmie twórcom wypuszczenie epizodu 4? Och, mam nadzieję, że nie długo!

Bardzo podobał mi się ten rozdział. Dowiedzieliśmy się co się stało z Astrid w momencie kiedy William szedł jej tropem pokonując przy okazji wszystkie możliwe przeciwności losu. Ba – nawet mogliśmy nią pograć! Poznaliśmy nową, tajemniczą postać Molly, która ujawniła się nam jako zajadła łowczyni. Otrzymaliśmy solidny kawałek fabuły pokazujący nam część naszej historii i jednocześnie kryjący przed nami los Williama, bo w końcu jego historia została tak nagle przerwana…

Twórcy przeszli samych siebie – oni tworzą growy majstersztyk! Nie mogę się wręcz doczekać premiery kolejnego epizodu! I trochę mi przykro, że będę musiał czekać…

Oczywiście bardzo mocno grę polecam, bo chociaż trzeba się naczekać to ten czas oczekiwania jest tego warty. 🙂

Mefisto

#246. The Long Dark: Episode 3 Read More »

Scroll to Top