vegetables

#477. Atomicrops

Atomicrops to gra, w której naszym celem jest hodowanie roślin na ostatniej farmie jaka ostała się w postapokaliptyczntm świecie. Została wydana we wrześniu 2020 roku przez Bird Bath Games i Raw Fury. Jak sami twórcy to opisują, to nie jest typowy symulator farmy i ciężko się z nimi nie zgodzić.

Do wyboru mamy różne, predefiniowane postacie, jednak ja skupiłem się na graniu pierwszą bohaterką i to tylko dlatego, że zapomniałem o innych postaciach. Następnie trafiamy na farmę, gdzie samouczek prowadzi nas przez nasze główne zadania: spulchnienie gleby, zasadzenie roślinek i walka ze zmutowanymi cholestwami. Oczywiście samouczek nie wspomniał, że roślinki trzeba zebrać inaczej nic na tym nie zyskamy, przez co kilka nocy biłem się z wielgachnymi robakami bez żadnego większego sensu, a moje plony siedziały i czekały na dzień, w którym zrozumiem podstawy tej gry.

Kiedy jednak zrozumiałem swój błąd, udało mi się zarobić nieco gotówki, którą na koniec dnia możemy wydać w mieście na nowe bronie, narzędzia i ulepszenia. Możemy też zebrać róże i bliżej zapoznać się z mieszkańcami miasteczka i ostatecznie znaleźć sobie małżonka/małżonkę. Na przykład takiego Normana. Osobiście nie próbowałem jeszcze z nikim z miasteczka się związać – prawdopodobnie dlatego, że ogrnięcie samych podstaw okazało się dla mnie troszkę za trudne, a potem robaki atakowały moje plony tak okrutnie, że ciężko było mi uzbierać na lepszą broń.

Nasza farma jest rozległa, więc możemy trochę ją pozwiedzać. Tam mamy szansę odnaleźć obozy, gdzie pokonanie koczujących w nich gagatków daje nam możliwości ulepszenia naszego przybytku: postawienie wieżyczek obronnych, zebranie trzody chlewnej, nasion, narzędzi… Mamy szansę nieźle się rozwinąć i usprawnić naszą farmę. Oczywiście jeśli uda nam się odejść na chwilę od naszych roślinek, bo mi wychodziło to bardzo średnio. Oczywiście można też nic nie sadzić danego dnia i ruszyć eksplorować, ale nie liczcie na to, że szybko na to wpadłem. Jakoś nieszczególnie używałem mózgu przy Atomicrops, a to się jednak przydaje, bo gra, chociaż ma sporo elementów zwykłej nawalanki, posiada trochę strategii.

Czy gra mi się podobała? Oczywiście, że tak! Inaczej nie napisałbym o niej. Jest świetnym zabijaczem czasu z rosnącym poziomem trudności, co sprawia tylko, iż chce się przy niej siedzieć. Moje pierwsze podejście do niej nie było najlepsze, ale mimo to bawiłem się przednio i mam nadziaję, że w przyszłości będę mieć trochę więcej czasu, aby móc jeszcze raz spróbować swoich sił w tym tytule.

Mefisto

#477. Atomicrops Read More »

#462. Życie studenta ogrodnika

Dzień dobry wieczór!

Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo owocne, chociaż jednocześnie były też i bardzo intensywne. Wszystko kręci się wokół studiów, pracy i naszej działki, a właściwie już dwóch działek. Tak, po drodze dorobiliśmy się jeszcze jednej, nieco większej niż poprzednia, ale z gotowymi już krzakami malin, agrestu, jeżyn i pożeczek. Są też dwie piękne śliwy, więc cieszę się jak dziecko, bo uwielbiam ciasto ze śliwkami. 😀

Na pierwszej działeczce pracujemy jak pszczółki i mamy już zasadzoną cebulę, czosnek, rabarbar, truskawki, poziomki, ziemniaki, koper, rukolę, słonecznik, dwa rodzaje sałaty, rzodkiew, marchew, buraki, fasolę, por, groszek oraz szpinak. Do posadzenia dostaliśmy też od działkowego sąsiada kapustę, więc mamy dziewięć pięknych sadzonek. Mamy też zasadzonego w szklarni arbuza. Zasadzonego drugi raz, bo pierwszego ktoś sobie pozwolił wyrzucić… Zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale póki co bawimy się przednio przy samym przygotowywaniu ziemi i sadzeniu. 😉

Na drugiej udało się nam postawić mini szklarnię i powoli zaczynamy tam pracę. Jeszcze ustalamy, co i gdzie posadzimy (na drugiej działcce będą chyba melony, dynie, fasole i ziemniaki). Reszta terenu zajęta jest przez krzaki i drzewa, więc musimy dobrze rozplanować przestrzeń. 😉 Póki co czeka mnie przekopanie (kolejnej) działki. 😛

Studia idą (jakimś cudem) do przodu. Przyznam szczerze, że kompletnie nie mam pojęcia momentami, co robię, ale to robię i to tak, aby zdać. 😂 Ale widać, że nie tylko ja mam taki problem, bo nauczyciel prowadzący przygotował poradnik, więc jest całkiem znośnie. 😉 Staram się i mam nadzieję, że dobrze pójdzie mi w tym roku. A potem zobaczymy, co z magisterką. 🤷‍♂️

Póki co, poza okazjonalnym graniem, nie mam za bardzo czasu na cokolwiek innego. Mały Smoczyński i praca pochłaniają sporo czasu, a co dopiero jak się dorzuci do tego ogrodnictwo i studia.

Nie będę więc przęciągał: trzymajcie się ciepło i do zobaczenia!

Mefisto

#462. Życie studenta ogrodnika Read More »

#069. Farm for your life

266390_20170519223347_1

Nie miałem ostatnio czasu przysiąść do jakiegoś “większego” tytułu, więc, korzystając z przecen na Steamie, zakupiłem Farm for your life. Twórca gry – Hammer Labs – przewiduje na tę grę 5-6 godzin, aby przejść Tryb Opowieści (Story Mode). Zgodzę się – to da się zrobić. Tylko, tak jak w moim przypadku, na ogół się nie chce.

Zacznijmy od tego czym jest Farm for your life. Przyrównałbym tą grę do jednej z wielu gier farmowych dostępnych na Facebooku – z tą różnicą, że omijają nas zdradzieckie mikrotransakcje, aby móc delektować się zaawansowaną fabułą i skomplikowanym interfejsem sterowania. Tak, to irionia, moi drodzy. Farm for your life jest prozaicznie śmiesznie i proste. Do obsługi wystarczy nam działająca myszka i zapas cierpliwości.

Nasza przygoda zaczyna się od stworzenia postaci. Kiedy tylko uda nam się zdecydować, jak ma wyglądać cyfrowa wersja nas samych, gra raczy nas widokiem farmy naszej i naszego dziadka. Na wstępie dostajemy proste zadania typu podlej rośliny, zbierz plony, zetnij trawę dla naszej nowonabytej krowy, wydój ją. Wszystko odbywa się na zasadzie “kliknij na właściwy przedmiot i użyj go na innym przedmiocie poprzez kliknięcie”. Mówiąc w skrócie nasz wysiłek umysłowy ogranicza się do myślenia o tym, gdzie należy kliknąć.

266390_20170519224930_1

Po tym krótkim samouczku zaczyna się akcja właściwa. Jakaś niesamowita wichura, czy inny kataklizm posłał w zapomnienie naszą wspaniałą farmę. Nie oznacza to jednak, że mamy się poddawać! Dziadek ma plan, aby ją odbudować!

Wymieniamy się na produkty z pobliskim handlarzem, aby zakupić narzędzia i oczyszczamy teren z gruzu i roślin. Następnie, za pomocą szpadla, tworzymy małe poletko i sadzimy kukurydzę, którą można potem pohandlować. Pod wieczór nachodzą nas szabrownicy, którzy chcą okraść nas z warzyw, więc robimy najlepszą rzecz, jaką można zrobić, aby ochronić swoje plony: bierzemy (przykładowo) kukurydzę i ciskamy nią w szabrownika w celu ogłuszenia go.

Zaraz po szabrownikach pojawiają się zombie, którzy atakują nas i dziadka. Niestety, dziadek zostaje przemieniony w zombie i ucieka do lasu. Nas uratował nieznany chłopak, który ogłuszył nas warzywem. Twórca miał chyba ciche marzenie stworzyć grę o warzywach używanych w celach bojowych.

Po krótkim wyjaśnieniu, że przypałętała się jakaś zaraza zombie, grupa ocaleńców, czyli my, chłopak, który nas uratował i dziewczyna, która handluje wszelkimi dobrami, postanowiliśmy zbudować sobie bazę. Fundusze na ten cel (czyli wszystko, czym można handlować w grze: złom, elektronika, naycznia, warzywa, nasiona, zwierzęta itd.) miała nam dostarczyć restauracja, którą zasilałaby nasza skromna farma oraz inni ocaleńcy, gotowi poświęcić ostatnią szklankę w zamian za ciepły posiłek.

266390_20170519231238_1

Nazwany przeze mnie roboczo chłopak, który nas uratował zapewnia ulepszenia dla restauracji, czy też “sprzęt wojenny”, czyli między innymi miotacz kukurydzy i katapultę dyń. Nie uwierzę, że to z przypadku się wzięło – naprawdę.

Restauracja działała w dość prosty sposób. Na samym początku uczyliśmy się przepisu. Do tego trzeba naszą ostrą jak katana myszką przeciąć w locie konkretne warzywo lub warzywa potrzebne do przepisu. Przecięcie odpowiedniej ilości warzyw powoduje nauczenie się przepisu oraz przyznanie nam gwiazdki, która przekłada się na czas wykonania potrawy.

Kiedy nauczyliśmy się gotować, wystarczyło poczekać na klientów. Ci zbiegali się jak wygłodniałe koty i ustawiali w kolejce, czekając na ich kolej. Każdego klienta musisz zaakceptować lub odrzucić (bo na przykład nie potrafisz jeszcze ugotować potrawy, którą oni chcą). Zaakceptowany klient siada na wolnym miejscu i czeka, aż przygotujesz mu posiłek. Przygotowanie jedzenia to kwestia wybrania dania i wrzucenia warzyw tak, jak pokazuje dymek nad garnkiem. Klient zjada, odchodzi, a my sprzątamy po nim.

266390_20170521225254_1

Z czasem pojawiają się ocaleńcy, którzy, za talerz strawy i namiot do mieszkania, zobowiązują się nam pomóc (w kuchni albo na farmie w zależności, gdzie się ich przydzieli). Przełomowym momentem jest pojawienie się dziwnego naukowca i jego dziwnych pomysłów odnośnie tej mini apokalipsy zombie. Tylko czy uda mu się znaleźć rozwiązanie?

266390_20170527193628_1

Gra posiada również poboczne aspekty, jak zdobywanie złotych (lepszych) narzędzi do rozbijania większych złóż surowców oraz złotego kurczaka, który w sumie nie robi nic nadzwyczajnego (albo ja do tego nie doszedłem). Można też biegać po ciemnym lesie między zombie i zbierać surówce (drewno i kamienie) do rozbudowy bazy.

Czy polecam tą grę? Zdecydowanie, jeśli lubi się tego typu “mini gry”. Farm for your life nie jest wymagające i zapewniło mi sporo relaksu. Bawiłem się przy nim przednio i bardzo spodobała mi się idea zombie kradnących warzywa. Zapewne w wolnej chwili wrócę do gry jeszcze nie jeden raz, bo, pomimo jej powtarzalności, nie znudziła mi się ani trochę.

Mefisto

#069. Farm for your life Read More »

Scroll to Top