merlin

#338. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.42 – Rewolucja

Wędrowiec jeszcze raz opisał swoje spostrzeżenia odnośnie Krańca Czasu. Chociaż nie miał jeszcze dokładnych informacji, wierzył, że istoty magiczne posiadały uczucia, jednak z jakiegoś nieznanego powodu tłumiły je w sobie i potrzebowały impulsu – takiego jak przeżycie jednego ludzkiego życia – aby je uwolnić.

Merlin był niesamowicie zafascynowany tą teorią; jak gdyby dla niego samego oznaczała nową nadzieję. Starzec w końcu, jako jeden z kilku najpotężniejszych magów, rządził królestwem magii i widział ten straszny brak w sercach swoich pobratymców.

– Teoria Japesia ma sporo sensu. – mruknął Smok machając potulnie ogonem. Nie było to jednak jego zamierzenie, a typowy psi odruch oświadczający zadowolenie. – Ilekroć spotykałem istoty z Krańca, które chciały przeżyć ludzkie życie, one robiły to, bo czuły, że czegoś im brakuje i w ludzkim świecie znajdą odpowiedź. Ten impuls powodował potrzebę szukania wiedzy na temat kompletnie im nieznany, ale niezwykle bliski ludziom. Myślę, że to mógł być zalążek uczuć.

Merlin kiwnął potakująco głową i podrapał się po brodzie. Tym razem jednak powstałe Marzenia z krzykiem uciekały, gdzie pieprz rośnie, widząc Cień mierzący je swoim surowym wzrokiem. Jake nie wydawał się tym ani trochę poruszony. Po prostu w ciszy patrzył na te małe, bezbronne istoty, wijące się ze strachu po kątach.

– Jeśli to prawda to cała nasza społeczność może na tym skorzystać. – rzekł mag.

– Albo stracić. – rzucił obojętnie Cień, a Japeś spojrzał na niego pytająco. – To jest spora zmiana dla Krańca. Nie obejdzie się bez konsekwencji. Na pewno znajdą się tacy, którzy nie będą chcieli iść za zmianą i gotów będą umrzeć, aby tylko utrzymać stary porządek.

– To prawda. – przytaknął mu Merlin. Wędrowiec zupełnie nie wziął tego pod uwagę widząc same plusy sytuacji. W końcu magiczne istoty niewiele różniły się od ludzi i fakt posiadania uczuć mógłby tylko zaostrzyć ich poglądy. Przez moment czuł się, jakby przegrał wszystko, bo znów dał się ponieść nadziei, że mógłby uwolnić Cień od jego okrutnego losu.

Japeś kompletnie nie wiedział, co począć dalej. Chociaż jego teoria byłaby najlepszym rozwiązaniem, to rezultat takich zmian mógłby doprowadzić do podziału pośród magicznych istot, a może nawet i wojny między nimi, a nie o to w tym wszystkim chodziło. Wędrowiec chciał jedynie sprawiedliwości dla Cieni, ale wydawała się ona trudna do osiągnięcia.

– Czasem jednak zmiany muszą nastąpić, aby naprawić to, czego nie przewidzieli nasi poprzednicy. – Merlin uśmiechnął się do Japesia widząc, że tracił on grunt pod nogami. Mag doskonale rozumiał intencje chłopaka pragnącego jedynie stworzyć świat, gdzie każdy miałby swój kąt. Świat bez uprzedzeń. Raj dla każdej magicznej istoty. – Chociaż może to przynieść nieoczkiwane skutki, czasem zmiany są nieuniknione. Jedyne, co możemy zrobić, to spróbować się zaadaptować do nowej rzeczywistości, aby móc się w niej odnaleźć, a nawet ją ulepszać.

– Nie boisz się konsekwencji? – mruknął Cień z wielką dozą nieufności w stronę starca.

– Przeżyłem wystarczająco wiele, aby rozumieć, że świat nieustannie się zmienia, a to, co nie potrafi dostosować się do nowych zmian, bardzo szybko ginie. Kraniec powoli umiera, bo uparcie siedzi w starej wizji i możemy spróbować to zmienić i przetrwać albo przyśpieszyć naszą nieuchronną śmierć. – Merlin odparł spokojnie.

– Co trzeba zrobić, aby zacząć te zmiany? – zapytał Japeś niepewnie, wciąż targany wewnętrznymi przymyśleniami.

– Najpierw musisz udowodnić, że one są możliwe. – rzekł starzec. – Potem przedstaw je Radzie Najwyższych. Wrócę za tydzień, aby sprawdzić, jak ci idzie.

Merlin po tych słowach dosłownie rozpłynął się w powietrzu, a wraz z nim zniknął każdy dowód na jego obecność w mieszkaniu Japesia. Wędrowiec od razu pogrążył się w przemyśleniach, z których momentalnie wyrwał go Jake. Dosłownie go wyrwał, bo chłopak został dosłownie złapany za fraki i musiał się zmierzyć z niezadowolonym spojrzeniem Cienia.

– Jesteś naprawdę pieprznięty. – Japeś tylko kiwnął głową na słowa swojego współlokatora. Doskonale zdawał sobie sprawę, że miał nierówno pod sufitem, bo kto gotów byłby poświęcić tyle dla innej osoby. Tym bardziej, że wciąż do końca nie rozumiał konsekwencji tego, co mogłoby się wydarzyć, gdyby nie ten niewielki przebłysk pośród jego skołtunionych myśli.

Jake jednak nie kontynuował swojej tyrady. Zamiast tego objął Wędrowca i przycisnął go do siebie tak mocno i tak długo, aż ten zaczął mdleć z braku tlenu. Myśl o tym, że Japeś mógłby stać się Cieniem paraliżowała go. Ten niewinny, naiwny głupek nie zdzierżyłby potworności, jakie czekałyby wraz z jego nową rolą. I chociaż był na niego wściekły, że coś tak głupiego mogło mu przejść przez umysł, to czuł respekt do Wędrowca, bo kto byłby gotów do takiego poświęcenia? Jake wiedział, że pod tym względem był prawdziwym szczęściarzem.

28.10.2020_17-50-20

– Jeśli masz już robić coś głupiego, to rób to tylko i wyłącznie ze mną, abym wiedział, co knujesz i zdążył cię przed tym powstrzymać. – mruknął do Japesia, a ten w odpowiedzi kiwnął potakująco głową. – Ech… Za każdym razem, kiedy myślę o tym wszystkim, zadziwia mnie fakt, że taki Wędrowiec jak ty chce i może tyle osiągnąć. W życiu nie sądziłem, że członek Rady Najwyższych może być taki przychylny zmianom w społeczeństwie Krańca…

– Ależ oni są otwarci na zmianę. Zawsze byli. Niestety ogranicza ich wola istot magicznych, a ta póki co jest niezmienna. – burknął Smok obserwując uważnie już nie jednego, a dwójkę swoich podopiecznych. Prastary, choć niechętnie, zaczynał odnajdywać w Cieniu kolejną istotę, z którą mógłby się podzielić częścią swojej wiedzy. Tym bardziej, że pierwszy osobnik talentu do słuchania nie miał w ogóle i co krok kończył z nową traumą z tego powodu.

– Tylko w jaki sposób zacząć te zmiany? – zapytał Jake. Smok milczał zastanawiając się nad pytaniem. To samo robił również Japeś, jednak on dotarł już do pierwszego możliwego rozwiązania. Mimo tego, że czuł w sercu radość i nowe pokłady nadziei, ostrożnie badał i rozważał możliwe przeszkody. W końcu kłody potrafiły spadać mu z nieba na głowę i bezlitnośnie niweczyć wszystkie jego plany.

– Myślę, że wiem od czego możemy zacząć. – rzekł w końcu, a oczy Prastarego i Cienia skupiły się na nim. Chłopak głosem pełnym determinacji oświadczył. – Musimy znaleźć jakąś istotę z Krańca i zmusić ją do czucia!

Mefisto

#338. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.42 – Rewolucja Read More »

#335. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.41 – Czas zmian

Japeś poczekał kilka dni, aż Jake pójdzie do pracy i da mu conajmniej kilka godzin czasu na realizację swojego nowego planu. Kiedy tylko jego współlokator opuścił bunek, od razu zabrał się za przyzwanie członka Rady Najwyższych. Na dywanie wysmarował imię Merlina, a Smok wypowiedział zaklęcie. Wtem w oparach magicznej mgły ukazała im się sylwetka starca, która uważnie rozejrzała się po pokoju.

– Ach, witaj Smoku! I ty, Japesiu! – przywitał się. Wędrowiec odpowiedział mu skinieniem głowy.

– Witam Merlinie! Ten tutaj był na tyle niecierpliwy, aby wezwać ciebie już teraz. – burknął Prastary i spojrzał na Japesia.

– Ach, zatem masz dla mnie odpowiedzi na moje pytanie? – zapytał starzec głaszcząc swoją brodę, z której co chwilę sypały się Marzenia i uciekały każdą szczeliną na zewnątrz.

– Nie. Mam za to kilka pytań. – odpowiedział spokojnie, ale stanowczo. – Dlaczego Cienie są traktowane w ten sposób. Co one takiego zrobiły, że wszyscy muszą ich nienawidzić? Czy Kraniec nie widzi, że to, co robi, jest złe?

– Odważny jesteś, mój chłopcze. Czy wiesz, co grozi za kwestionowanie zasad Krańca? – odparł Merlin swoim spokojnym, starczym głosem. Wędrowiec kiwnął głową potakująco, jednak dalej był na tyle zdeterminowany, aby uzyskać odpowiedzi na swoje pytania. – Cienie są specyficzną grupą Krańca. Oni wykonują wyroki naszych sądów. Są niczym innym jak katami, a nikt przecież nie lubi katów.

– To nie tłumaczy nienawiści do nich. – rzekł dalej spokojnie. W końcu rozmawiał z członkiem Rady, a ten mógł pstryknięciem placów sprawić, aby wyparował. – Wykonują ciężką pracę, są elementem naszej społeczności. Ludzie też kiedyś dzielili się na klasy, na kasty i kopali tych, którzy byli w gorszej pozycji od nich. Mimo ich wewnętrznego zepsucia, poszli o krok dalej i budują społeczność dążącą do wzajemnego szacunku. Powoli burzą dzielące ich mury. Dlaczego my tak nie możemy? Przecież jesteśmy wolni od pychy, która nimi rządzi…

– Czy aby na pewno jesteśmy wolni? – zapytał Merlin, a Japesia wręcz zaskoczyło to pytanie. – Kraniec ma to do siebie, że idealizujemy samych siebie, bo wciąż porównujemy siebie do ludzi, których znaliśmy przed tysiącami lat. My, członkowie Rady, widzimy to, jednak nasz świat nie potrafi się tak nagle zmieniać. Jesteśmy słabi pod tym względem. Dlatego wysyłamy was w pojedynkę do ludzi, abyśmy uczyli się współczuć sobie nawzajem. To monotonne i długotrwałe zajęcie, ale, patrząc na ciebie, mój chłopcze, widzę, że przynosi efekty.

– Wy wiedzieliście o tym? Dlaczego nie zrobiliście nic, aby im choć trochę ulżyć? – zapytał. Starzec znów podrapał się po głowie.

– Spotkałoby się to z dużym oporem Krańca Czasu. – odparł spokojnie. – Gdybyśmy zaczęli wymagać od Krańca, aby traktowali Cieniów jak każdego członka naszego społeczeństwa, podnieśliby bunt i mielibyśmy rewolucję, która nie skończyłaby się dobrze. Nie jesteśmy zdolni do empatii o ile nie nauczymy się jej żyjąc jako ludzie.

– Potężny Merlinie. – rzekł Wędrowiec poważnym głosem. – Życie jako człowiek nie sprawiło, że zyskałem zdolność do empatii. Ja ją zawsze w sobie miałem, potrzebowałem ją jedynie z siebie wydobyć. Wierzę, że nie potrzebujemy wysyłać cały Kraniec tutaj, aby przeżyli jedno ludzkie życie. Wierzę, że musimy zacząć mówić o naszych problemach, aby zmusić istoty do tego, by zaczęły czuć. Jesteśmy do tego zdolni tylko bronimy się przed tym zasłaniając oczy na zmartwienia innych.

– To bardzo odważne stwierdzenie, chłopcze. – rzekł starzec. – Gotów jestem poddać je próbie, aby sprawdzić jego prawdziwość.

Japeś poczuł swego rodzaju uglę mając po swojej stronie członka Rady Najwyższych. Chociaż nie oznaczało to jeszcze zwycięstwa, Merlin zdawał się wierzyć w to, co mówił Wędrowiec, bo jeśli byłaby to prawda, oznaczałaby przełom, którego pilnie potrzebował przestarzały kręgosłup moralny całego Krańca Czasu. A chłopak, chociaż nie do końca wiedział jeszcze jak, gotów był poruszyć niebo i ziemię, aby zacząć istotne zmiany.

Dyskusję między starcem a Japesiem przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Do mieszkania wszedł Jake i oniemiał widząc tak istotną personę przed nim. Spojrzał pytająco na swojego współlokatora, ale nim ten zdążył się odezwać, głos zabrał milczący do tej pory Smok.

– Świetnie, że wpadłeś! Japeś właśnie zamierza zamienić się z tobą rolami, aby trochę ci ulżyć. – Cień na te słowa zaregował jak oparzony i momentalnie znalazł się przy Japesiu, który z jednej strony pragnął zamordować Prastarego, a z drugiej musiał zmierzyć się z błyszczącymi ślepiami Jake’a.

14.10.2020_22-22-44

– Czy ciebie do reszty popieprzyło? – warknął groźnie, a Wędrowiec chciał cofnąć się o kilka kroków, ale nie zdążył, bo Cień złapał go za ubranie i przysunął do siebie. – Czy ty w ogóle pojmujesz to, jaką krzywdę chcesz sobie zrobić?

– Opanuj się, chłopcze. – Merlin oparł dłoń na ramieniu Jake’a, a ten cofnął się i chwycił się za ramię. Wędrowiec od razu domyślił się, że Cień dostał właśnie ostrzeżenie. – Nasz drogi Smok lubi jak zawsze trochę namieszać, ale nie to jest tematem naszej dzisiejszej dyskusji. Prawda, Japesiu?

– I tak, i nie. – odparł Wędrowiec. – Z początku jedyne, co chciałem to zamienić się z tobą, abyś już nie cierpiał. Merlin jednak uświadomił mi, że nie tędy droga.

– Zabiłbym się myśląc o tym, że cierpisz w ten sposób. – mruknął Jake. Nie ruszał się jednak czując dłoń jednego z najpotężniejszych starców w każdym znanym im wymiarze. – Myśl o tym byłaby gorszą torturą niż każda moja chwila spędzona jako Cień!

– Japeś na szczęście to sobie uświadomił. – rzekł łagodnie Merlin i zabrał swoją dłoń z ramienia Jake’a. Na twarzy chłopaka namalowała się ulga, jednak wciąż pozostawał czujny. – Nasz drogi Wędrowiec ma odważną wizję odnośnie zmian naszego świata, a ja gotów jestem go wysłuchać.

Mefisto

#335. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.41 – Czas zmian Read More »

#328. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.38 – Przepis na magię

Japeś sam nie wiedział, kto był bardziej nienormalny: on czy Smok. Pięć kilo mąki, trzy kostki masła, dwa kilo cukru i czterdzieści dwie babeczki truskawkowe. Pół nocy zajęło mu objechanie wszystkich stacji benzynowych w okolicy, aby zebrać potrzebne materiały. Musiał wyglądać naprawdę ciekawie dla pracowników stacji, kiedy wchodził tam ciągnąc za sobą sportową torbę wypchaną głównie mąką, cukrem i babeczkami. Jakby szykował się na cukrowy koniec świata!

W międzyczasie wymieniał się wiadomościami z Jake’iem, który poinformował Wędrowca, że nie będzie go przez kilka dni w domu. Japeś wysłał mu chyba każdą załamaną emotkę, jaką jego telefon posiadał. W odpowiedzi dostał jedynie przerażoną buźkę, więc przestał. Wszak Cień miał wystarczająco na głowie – nie potrzebował jeszcze nawiedzonego Wędrowca do tego.

Udało mu się jednak zebrać wszystko, co potrzebne i wrócił do domu przeklinając jednak każdy moment, kiedy musiał zawiesić torbę na ramię i nieść ją nad ziemią. Takim momentem była chwila powrotu do bloku, w którym mieszkał, kiedy okazało się, że winda nie działała. Kiedy wychodził była jeszcze sprawna…

Ostatecznie wdrapał się po schodach na swoje piętro i wręczył Smokowi potrzebne produkty. Prastary od razu pochłonął tuzin babeczek, a resztę ułożył w krąg. Mąką obsypał niemal całą podłogę, cukrem nakreślił kilka obręczy i wzorów, a kostki masła kazał Japesiowy rozgnieść i wypełnić nimi środek kręgu.

Smok od razu zaczął rytuał przyzwania. Mamrotał pod nosem inkantację, a silny podmuch magii stworzył zasłonę dymną z mąki. Kiedy opadła, ich oczom ukazał się wiekowy starzec, który otrzepywał się ze wszystkiego, co na nim wylądowało.

– Ojej… To nie było nazbyt komfortowe. – mruknął do siebie, a potem rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu. Następnie przyjrzał się Japesiowi i jego mentorowi. – Ach, mój drogi Smok. Mogłem się domyśleć, że to ty za tym stoisz. Jak się miewasz, przyjacielu?

– Nienajgorzej, Merlinie. – odparł. Wędrowiec zaczął się zastanawiać, co się właśnie wydarzyło i jednocześnie zaczął żałować, że nie wpadł na pomysł zapytania się swojego mistrza, co właściwie będą robić. – Mam tutaj mojego ucznia, który przeżywa jedno ludzkie życie. Ma on prośbę do ciebie. Wiem, że nie spełniasz próśb, ale wysłuchaj go, bo ta, uwierz mi, zwali cię z nóg.

– Mówże, chłopcze, o co chcesz prosić Merlina z Rady Najwyższych. – Wzrok obojga bytów padł na Japesia, a ten dygotał chwilę niczym galaretka. Postanowił się jednak zebrać w sobie.

– Czy możesz, o wielki, sprawić, aby mój przyjaciel Cień stał się Wędrowcem? – zapytał grzecznie, a starzec podrapał się po brodzie, z której posypał się czas. Niewielkie żyjątka, zwane Marzeniami, od razu zaczęły latać po pokoju, aż znalazły szczelinę w oknie i uciekły w świat.

– To naprawdę nietypowa prośba. – Merlin zwrócił się do Smoka. – Hmmm… Nie wiem, czy mogę ją spełnić.

– Ale dlaczego? – Japeś od razu wyrwał się z pytaniem. Nie usiedziałby przecież (nawet, jeśli wtedy stał)!

– Aby coś dostać, trzeba coś dać. Aby ptak był rybą, ryba musi stać się ptakiem. – rzekł do niego, a Wędrowiec zaczął nad tym intensywnie mysleć; głównie dlatego, że nie zrozumiał, o co chodziło starcowi.

– Merlinie, on jest debilem. Mów prościej. – Japeś napuszył się na te bolesne, ale jednocześnie szczere słowa swojego mentora.

– Rozumiem. Aby Cień był Wędrowcem, inny Wędrowiec stać się musi Cieniem. – powiedział do i tak skołowanego już tym wszystkim bytu.

– Zgadzam się! – odparł ochoczo chłopak, chociaż kompletnie nie wiedział na co się pisał. Merlin pogładził się po brodzie i z uwagą przyjrzał młodemu narwańcowi z Krańca Czasu.

– A wiesz w jaki sposób działają Cienie? – zapytał, a Japeś, chociaż bardzo chciał odpowiedzieć na pytanie, musiał się jednak poddać. Nie miał bladego pojęcia jak wyglądała praca Cieniów. – Myślę, że możemy pójść układ. Zapytaj się swojego Cienia o to. Kiedy się dowiesz, wezwij mnie wypisując moje imię masłem orzechowym na podłodze.

– Masłem orzechowym? Przecież ja w życiu tego nie wypiorę! – burknął buntowniczo Wędrowiec, a Merlin tylko uniósł brew i zaśmiał się cicho. Smokowi trafił się niezwykły okaz! Podrapał się znów po brodzie, a resztki mąki zaczęły unosić się w powietrzu i nim oboje z Prastarym się obejrzeli, starzec został wręcz wessany do portalu w podłodze, który zabrał ze sobą cały bałagan.

– Wiesz na co się piszesz, prawda? Merlin jest gotów spełnić twoją prośbę, ale ona może mieć sporą cenę. – Japesiowy mentor odezwał się po raz pierwszy od dłuższej chwili. Chłopak w odpowiedzi kiwnął jedynie głową. To mogła być jedyna szansa, aby uwolnić Jake’a od jego losu. Wędrowiec był gotów poświęcić samego siebie.

– Jesteś pewien, że chcesz poświęcić się dla Cienia? Jesteś pewien swoich uczuć do niego? Może mu tylko współczujesz? – Chochlik odezwał się po raz pierwszy. Smokowi mało oczy nie wyleciały z orbit.

– On gada! – Prastary krzyknął z zadowoleniem. – Spotkałem Chochlika, który mówi! O losie, teraz mogę spaść z krawędzi i popłynąć brzegiem czasu! Co za ciekawy dzień!

Podczas gdy bestia ekscytowała się faktem spotkania jedynego w swoim rodzaju pomagiera, Japeś zaczął zastanawiać się, czy jego mały towarzysz nie mógł mieć racji. Właściwie to nigdy otwarcie nie zweryfikował tego, co czuł do Jake’a i co jeśli targały nim wyrzuty sumienia, że ten byt miał wyjątkowego pecha? A Siya i reszta znajomych tylko robili mu mętlik w głowie sugestiami, że pasują do siebie jak sznurówka do trampka.

Wędrowiec musiał się przekonać, czy jego uczucia są szczere, czy znów zgubił się pomiędzy wersami skomplikowanego, ludzkiego życia. Zerknął w stronę Chochlika, który uśmiechnął się zadziornie. Ten maluch miał plan…

Mefisto

#328. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.38 – Przepis na magię Read More »

Scroll to Top