list

#281. Kind Words

1070710_20190921214452_1

Kind Words to niezwykły tytuł, który zabiera nas w jedyną w swoim rodzaju przygodę. Ta gra została stworzona i wydana przez Popcannibal, a premiera miała miejsce we wrześniu 2019.

Ciężko mi mówić o tym tytule gra, bowiem twórcy stworzyli coś całkiem niezwykłego i dodali do tego urocze elementy z gier. Wszak w Kind Words chodzi o to, aby wymieniać się myślami: pisać o swoich problemach i otrzymywać pocieszenie od innych osób albo samemu pisać miłe słowa do tych, którym los poskąpił radości.

1070710_20190921214721_1

Przyznam szczerze, że jestem zaskoczony. Chociaż zdaję sobie sprawę, że świat gier jest złożony, rozbudowany i można w nim umieścić wszystko, to jednak stworzenie terapeutycznego pokoju po prostu mnie zdumiło. Widzę jednak, że wielu osobom takie coś dało odrobinę ulgi, gdzie można się zwierzyć ludziom ze swoich problemów, dostać masę odpowiedzi, wirtualnego poklepania po plecach i podnieść się na nogi po życiowej niedogodności.

Aby było ciekawiej mamy “Mail Deer” – jelenia-listonosza, który z nieukrywaną radością roznosi nasze listy. Gra nie pozwala na prowadzenie stałych konwersacji, ale za naszą odpowiedź możemy dostać naklejkę do kolekcji. Wielu ludzi znalazło zabawę w wysyłaniu innym brakujących naklejek, co też jest w sumie fajną rzeczą, bo chyba lepiej robić to niż się martwić. 😉

1070710_20190921222737_1

Kind Words polecam każdemu kto chce pomóc innym i każdemu kto sam potrzebuje tej pomocy. W naszym małym pokoju jest wystarczająco miejsca dla wszystkich. Przyznam, że idea i wykonanie jest piękne – mam tylko nadzieję, że ludzie nie zawiodą i nie zaczną się nad innymi pastwić.

Tytuł oczywiście polecam! Sam wchodzę co jakiś czas i odpisuję na kilka listów. W końcu każdy potrzebuje miłych słów.

Mefisto

#281. Kind Words Read More »

#078. Z życia urzędnika cz.3

Zważając na fakt, że poprzednie wpisy tego typu się podobały, postanowiłem napisać kolejny. Będzie on poświęcony o mojej pomyłce, która stałą się już prawdziwą legendą w moim dziale. Stało się to podczas moich, nazwijmy to, “praktyk”. Taka praktyka w Anglii wygląda w ten sposób, że ta osoba uczy się w szkole jeden dzień podstaw biznesowych/księgowych, angielskiego, matematyki oraz “informatyki z gatunku biurowej”… Oczywiście są jeszcze inne praktyki, ale mój dział oferuje tylko te biznesowe i księgowe. Przez resztę dni pracuje w biurze, a raz na około miesiąc ma wizytację ze szkoły, gdzie osoba wizytująca ocenia, czy dany praktykant spełnia kryteria szkolne do zaliczenia przedmiotów (przykładowo: rozmowa z klientami przez telefon, tworzenie raportów, pisanie listów – zależy od tego, jakie jest zagadnienie).

Dla zainteresowanych: takie coś nazywa się apprenticeship i pozwala zdobyć zarówno kwalifikacje, doświadczenie, jak i wykształcenie. Musisz mieć minimalnie 16 lat, aby się kwalifikować oraz musisz być w stanie pogodzić się, że w pierwszym roku będziesz zarabiać minimalną, która jest obecnie równa £3.50 za godzinę. W drugim roku z reguły dostaje się minimalną dla swojego wieku. Wyjątkiem jest, kiedy pracodawca zechce zapłacić Ci więcej lub kiedy jest to Twój kolejny apprenticeship. W pierwszym roku dostajemy mniej na godzinę, bowiem pracodawca z reguły opłaca naszą edukację.

Jako żółtodziub troszkę bardziej opierzony, co oznacza, że trochę doświadczenia miałem, odebrałem dwa telefony pod rząd. Pierwszy dotyczył restartu zasiłku, a drugi śmierci zasiłkobiorcy. Oba telefony dotyczyły osób, które nazywały się podobnie – przykładowo John Smith i John Smithies. Jeszcze mieli bardzo podobne adresy zaczynające się od tego samego numeru.

Generalnie moją pracę wykonałem dobrze poza jednym małym, ale istotnym szczegółem. List z kondolencjami wysłałem do złej osoby. Wszystkie dane się zgadzały, więc nie złamałem Data Protection Act (ustawa o ochronie danych osobowych), ale zło popełniłem – zakręciłem i – jak mi się wydawało – zestresowałem pana Johna Smitha.

Wziąłem odpowiedzialność za błąd – wystosowałem pismo z przeprosinami i pilnowałem się, jak mogłem, aby takiej gafy nie popełnić już nigdy więcej.

Kilka lat później miałem okazję porozmawiać z tym człowiekiem przez telefon – powód ten sam: restart zasiłku. Poznał mój głos i zapytał się o sytuację z listem. Ja, zestresowany, potwierdziłem i przeprosiłem za jego stres w związku z tą sytuacją. I wiecie co? On się zaśmiał i powiedział, że musi mi podziękować.

Pomimo iż siedziałem to wewnętrznie usiadłem jeszcze raz. Mózg mi się zatrzymał i zaczął przypiekać. Poważnie. Ja popełniam karygodną głupotę, a ten facet mi za to dziękuje? W głowie mi się to nie zmieściło do tego stopnia, że wypływało ze mnie każdym możliwym otworem w głowie. A pan Smith zaczął tłumaczyć.

Powiedział, że go to bardziej rozbawiło niż zestresowało. “Każdemu może się zdarzyć.” Wyznał mi jednak, że ten list dał mu do myślenia i skłonił go, aby się przebadać, bo zdrowie miał już nie takie, jak trzeba. Okazało się, że był chory – na szczęście diagnoza była postawiona szybko i leczenie rozwiązało problem w niedługim czasie. Spytał się, czy nie mam jakiś paranormalnych zdolności w związku z tym, że wiedziałem, jaka mogła czekać go przyszłość, a na to mogłem jedynie odpowiedzieć, zę paranornalne są moje wpadki.

Podziękował mi raz jeszcze, bo gdyby nie ten głupi list, jego życie byłoby teraz o wiele cięższe. Chociaż wciąż źle czuję się z powodu tej sytuacji, to trochę mi lżej myśląc, że moja pomyłka mogła mu pomóc.

Jakby nie patrzeć, niektóre błędy są przydatne.

Mefisto

#078. Z życia urzędnika cz.3 Read More »

Scroll to Top