gry mobilne

#479. FRAMED 2

FRAMED 2 (Android | iOS) to kontynuacja gry FRAMED, w którą miałem okazję zagrać jakiś czas temu. Tytuł ten został wydany w 2017 roku przez studio Loveshack Entertainment. Podobnie jak w pierwszej części, naszym zadaniem jest ułożenie kadrów z komiksu tak, aby utworzył spójną całość i przeprowadził nas przez całą historię. Tym razem jednak mamy inną historię, która, jak się na końcu okazuje, poprzedza fabułę w pierwszej części tej gry.

Na samym początku “poznajemy” tajemniczego mężczyznę oraz dziewczynkę podążającą za nim krok w krok. Z początku wydaje się on nieświadomy tego “ogona”, jednak wraz z rozwojem fabuły dowiemy się, ile mają ze sobą wspólnego. Naszej dwójce depcze po piętach postać detektywa, ścigająca ich z powodu teczki – prawdopodobnie tej samej, która pojawiła się w części pierwszej. Naszym zadaniem jest pomóc tejże dwójce w ucieczce. Możemy dokonać tego odpowiednio układając kadry komiksu, aby bezpiecznie przeprowadzić ich między niebezpieczeństwami: czającą się na nich policją, detektywem albo niestabilnie wyglądającymi ścieżkami.

W trakcie naszej ucieczki poznajemy relację między mężczyzną a dziewczynką i ich związek z pierwszą częścią gry (która pod względem chronologicznym plasuje się po części drugiej). Fabuła jest szybka i dynamiczna, pomimo iż niekiedy nad pojedyńczą “stroną” komiksu siedziałem sporo czasu, przez co kiedy dowiadujemy się niektórych ciekawostek o naszych bohaterach, szybko docieramy do końca, który zapętla się i zaprowadza nas na początek gry.

Czy ten tytuł mi się podobał? Oczywiście, że tak! Przede wszystkim uzupełnił pewne fabularne luki z części pierwszej, dopełnił całą historię, a jednocześnie ją zapętlił, aby trwała ona w nieskończoność. Twórcy upewnili się, że FRAMED 2 dorówna pierwszej części pod względem jakości rozgrywki. Chylę czoła, bo bawiłem się przednio, a fabuła koniec końców okazała się niezwykle poruszająca.

Osobiście mam nadzieję, że wyjdą kiedyś kolejne części ten gry, bo jest ona zwyczajnie świetna. 😉

Mefisto

#456. Albion Online

Albion Online (Steam | Android | iOS) to gra typu MMORPG, stworzona przez studio Sandbox Interactive. Premierę miała w lipcu 2017 i od tamtej pory byłem nią szczególnie zainteresowany, bowiem polega ona głównie na zbieraniu surowców, tworzeniu przedmiotów i podbijaniu świata (w pewnym sensie). Nie wybiegajmy jednak za bardzo do przodu, bo mimo iż ta gra jest dosyć prosta, to jednak ma wiele ciekawych i wartych wspomnienia aspektów.

Naszą przygodę zaczynamy od stworzenia postaci – rzecz wręcz typowa dla tego rodzaju gier. Nie mam jednak typowego wyboru, jakim jest klasa postaci, czy jej pochodzenie. Możemy wybrać jedynie miejsce startowe, co wiąże się głównie z tym, iż w pobliżu będziemy znajdować głównie kilka określonych typów surowców, a po resztę będziemy musieli wędrować coraz dalej i dalej, niekiedy przedzierając się przez lokacje PVP (Player vs Player), gdzie musimy szczególnie uważać na innych graczy, bo mogą mieć niecne zamiary co do nas.

Ważnym, jeśli nie najważniejszym aspektem gry jest zbieranie surowców. Dzięki nim możemy stworzyć sobie ekwipunek: w ten sposób możemy też wybrać klasę postaci, bo możemy stworzyć sobie zestaw dla maga, rycerza lub łotra. Mamy też możliwość stworzenia narzędzi do zbierania danych surowców, co usprawni nam ich zbieranie, a także pozwoli zbierać te z wyższych poziomów.

Gra pozwala nam kupić swoją prywatną wyspę (aczkolwiek do tego musimy wykupić przynajmniej 7 dni subskrypcji premium – więcej informacji znajdziecie tutaj), gdzie surowce są bardzo potrzebne do stawiania budowli, w których będziemy mogli przetwarzać zebrane rudy, drewno, itd., wytwarzać nowe przedmioty, hodować zwierzęta i uprawiać rolę. Naszą wyspę można też ulepszać, ale potrzebujemy do tego pieniędzy – sporo pieniędzy. Oczywiście najlepszym sposobem na zarobienie pieniędzy jest sprzedawanie zebranych lub wytworzonych dóbr.

Jak łatwo można zauważyć, cała gra kręci się wokół zbierania surowców i produkcji. Chociaż jest w tej grze element PvP, to jednak, pomimo iż latałem po lokacjach zezwalających na walkę z innymi graczami, bardzo rzadko spotykałem kogoś, kto chciałby mnie zamordować. Wszyscy wolą biegać i zbierać surowce, bo więcej będą z tego mieli niż z próby upolowania jakiegoś nałogowego zbieracza. Owszem, mamy też różnej maści potwory do ubijania, bossy, dungeony do pokonania, więc nie jest to tak, że gra ma tylko jeden cel. Albion Online daje nam sporo rzeczy do roboty, ale wytłuszcza ten jeden najważniejszy, na pod stawie którego opiera się cała ekonomia tego tytułu.

Całkiem fajnym aspektem tej gry jest też fakt, iż można w nią grać na każdym urządzeniu. Twórcy postawili na wieloplatformować i wywiązali się z tego znakomicie. W Albion Online grałem na tablecie, telefonie i komputerze, i na każdym urządzeniu da się w ten tytuł bez problemu zagrać. Bez problemu można logować się na jednym koncie, co fajnie umożliwia nam zassanie się do gry np. na telefonie podczas podróży autobusem, aby potem wygodnie usiąść w domu przed komputerem i dalej zbierać cokolwiek jest nam w danej chwili potrzebne. Jak nic wspierają możliwość uzależnienia się od swojej gry. 😛

Albion Online posiada też system umiejętności (Destiny Board), który, jak na tego typu grę, jest całkiem rozbudowany. Dzięki temu możemy nosić lepsze wyposażenie, zbierać surowce z wyższych poziomów, zadawać większe obrażenia… Jest tego sporo i pewnie spędziłbym cały dzień na samej próbie wymienienia każdego z ulepszeń. Gra posiada też system wierzchowców, dzięki którym poruszanie się między lokacjami nie jest taką męczarnią i nie trwa niewiadomo ile czasu. Naszym pierwszym transportem jest uroczy osiołek – nie jest on może najszybszy, ale będziecie mu dziękować, bo jednak usprawnia nam poruszanie się po mapie.

Podsumowując, Albion Online jest naprawdę przyjemnym, choć nietypowym tytułem. Spędziłem sporo czasu na zbieraniu wszystkiego, co dało się zebrać, aby tworzyć bronie, ulepszać budowle, handlować z innymi graczami, aby mieć na rozbudowę mojej wyspy… Nie ma tutaj jakiś specjalnych misji, więc sam ustalałem sobie, co chciałem robić: najczęściej starałem się zbierać na kolejne ulepszenie lub nowy sprzęt. Możliwość grania na jakimkolwiek urządzeniu naprawdę dawała mi sporą wolność i wygodę, bo jeśli nie pasowało mi granie na komputerze, mogłem z łatwością przenieść się do łóżka z telefonem i kontynuować swoją przygodę pod ciepłą kołdrą.

Szczerze polecam tę grę – naprawdę potrafi wciągnąć.

Mefisto

#426. Human Resource Machine

Human Resource Machine (Android | iOS | Nintendo Switch) to gra wydana w 2015 przez Tomorrow Corporation. Jest to tytuł skierowany zarówno do dorosłych, jak i do dzieci, a jej cel ma (w zabawny sposób) przybliżyć ideę programowania. Chociaż tą grę posiadam już od jakiegoś czasu, dopiero teraz udało mi się o niej przypomnieć i spędzić przy niej trochę czasu.

Naszym pierwszym krokiem jest stworzenie swojego ID (dokumentu tożsamości), czyli mówiąc prościej: wybranie ludka, którego będziemy programować do wykonywania pracy. Potem wysyłani od razu jesteśmy do naszego pierwszego zadania, gdzie uczymy się podstaw gry.

Z każdym “pokonanym” poziomem mamy nowe zadania do wykonania, a im dalej tym więcej mamy dostępnych poleceń dla naszego pracownika. W pewnym momencie gra pozwala nam eksplorować różne aspekty pracowniczego programowania jednocześnie (oczywiście niektóre są opcjonalne, więc można je pominąć).

Gra jest bardzo ciekawa i wciągająca, przez co zastanawiam się, a jednocześnie żałuję, że nie zagrałem w nią wcześniej. Naprawdę świetna zabawa i pozytywnie spędzony czas. Jeśli ktoś chce zrozumieć zasady programowania, a jednocześnie nie zmęczyć się tematem, to polecam Human Resource Machine.

Mefisto

#424. Townscraper

Townscraper to bardzo przyjemna i relaksująca gra, wydana w sierpniu 2021 przez Oskara Stalberga i Raw Fury. Gra dostępna jest także na urządzenia mobilne (Android | iOS).

Ten tytuł nie posiada żadnej fabuły, ani też jakiegoś konkretnego celu. Naszym jedynym zadaniem jest budowanie miasta na wodzie, a do tego celu mamy różnokolorowe budynki, które pojawiaja się ilekroć klikniemy na wodę.

Przyznam szczerze, że nie ma zbyt wiele do roboty w tej grze, a jednak daje ona chwilę zapomnienia, kiedy człowiek próbuje stworzyć jakieś piękne miasto. Townscraper pomaga się rozluźnić i na chwilę oderwać od rzeczywistości. Nie da się jednak w tym zatracić – wszak gra ma relaksować a nie uzależniać. 😉

Nie grałem w tą grę nazbyt dużo, ale każde podejście sprawiało, że czułem się odprężony. Nikt przecież nie będzie mnie oceniać za te potworki, które stworzę, nie musze się śpieszyć w budową, mogę po prostu siedzieć i cieszyć się tym, co stworzyłem. W tą grę można też pograć z kimś innym albo ze swoim dzieckiem i razem tworzyć wodne miasta. 🙂 Autor twierdzi, że da się też powietrzne, ale mi się nie udało, więc nie mogę potwierdzić, ani zaprzeczyć. 😉

Polecam gorąco każdemu, kto lubi spędzić czas na tworzeniu swoich miejskich potworków. Naprawdę przyjemnie się to tworzy. 😉

Mefisto

#422. Ni no Kuni – Cross Worlds – pierwsze wrażenie

Ni no Kuni to seria gier, w którą od dawna chciałem zagrać, ale zawsze, przeważnie z braku czasu, odkładałem na później. Kiedy jednak pojawiła się zapowiedź Ni no Kuni – Cross Worlds, stwierdziłem, że warto dać szansę temu tytułowi i zacząć eksplorować tę serię gier.

Zaznaczam, że są to dopiero moje początki w tej grze, jako iż to jest multiplayer, więc trochę mi zajmie dotarcie do jakiegokolwiek końca. Dlatego też uznajmy, że jest to relacja z mojego pierwszego wrażenia zwiedzenia świata Ni no Kuni.

Ni no Kuni – Cross Worlds to gra stworzona przez netmarble i Level 5. Wydana została stostunkowo niedawno, bo 25 maja 2022 i jest dostępna na komputery oraz urządzenia mobilne (Android | iOS). Jak się można domyśleć, ten tytuł zdobią postacie przypominające dobrze znane nam charaktery z filmów Studia Ghibli.

Jak to w grach multiplayer bywa, musimy stworzyć sobie postać. Gra oferuje nam predefiniowane postaci, które możemy trochę pozmieniać (generalnie ogranicza się to do koloru włosów, oczu i fryzury). Jak tylko uporamy się z tym zadaniem, przechodzimy od razu do właściwej części gry, gdzie od razu pojawiamy się w środku jakiegoś dziwnego konfliktu, a latające Totoro-coś z liściem na głowie drze się na nas, abyśmy się ruszyli, bo Bezimienne Królestwo (Nameless Kingdom), w którym się znajdujemy, jest właśnie atakowane.

Wraz z Cluu (bo tak nazywa się nasz Totorowaty stwór) ruszamy na pomoc królowej, jednakże nasz ratunek nie idzie po naszej myśli. Królowa oddaje nam Kamień Strażnika (Guardian Stone) i odsyła nas w okolice Evermore zanim nasz tajemniczy wróg daje radę ją pojmać. Cluu zachęca nas, aby udać się do tego królestwa i poprosić ichniejszego króla o pomoc. Oczywiście nie względu na brak alternatyw, ruszamy w nasza niesamowitą przygodę, która z każdą chwilą wydłuża się, bo po drodze mamy masę misji do zrobienia, masę nieufnych nam NPC, którym trzeba udowodnić, że są w błędzie. Wszystko zdobione zirytowanym komentarzem Cluu.

Mamy też ciekawy motyw nawiązujący do nazwy Cross Worlds, a mianowicie fakt, iż niektóre NPC nazywają siebie graczami i latają siejąc chaos po tym spokojnym świecie. Bo o tym trzeba wspomnieć: my nie pochodzimy z tego świata tylko jesteśmy częścią projektu (o którym nie wiem jeszcze za wiele, ale mam nadzieję, że uda mi się dowiedzieć więcej, im więcej będę grał w tą niesamowitą grę ;)). Wiem tylko tyle, że świat Ni no Kuni jest zagrożony, a my musimy stać się silni, aby to powstrzymać.

Standardowo mamy też, co jest typowe dla tego typu gier, masę zadań pobocznych (np. zadania ze zdobywaniem reputacji, aby te głupie NPC dały nam możliwość ciągnięnia fabuły dalej), możliwość ulepszania broni, zdobywanie Chowańców (Familiars, choć ja je nazywam Znajomkami), aby pomagały nam w walce… I pewnie jest jeszcze wiele innych rzeczy, do których nie dotarłem, a o których napiszę za jakiś czas. 😉

Ni no Kuni – Cross Worlds to gra warta zagrania, tym bardziej, że jest darmowa. Mnie wciągnęła fabuła i urokliwość całego otoczenia oraz fakt, że jest bardzo dużo powiązań z filmami Studia Ghibli, co dodatkowo sprawia, że ma się ochotę eksplorować i szukać podobieństw. Jeśli macie czas to zdecydowanie polecam dać temu tytułowi szansę. 😉 Jest naprawdę wesoło! 😉

Mefisto

#411. The Procession to Calvary

The Procession to Calvary (Google Play) to nietypowy tytuł, którym zacznę rok 2022. Stworzony został przez Joe Richardsona i wydany przez Superhot Presents w kwietniu 2020. Ten tytuł opowiada historię dziejącą się na dobrze znanych nam obrazach z okresu renesansu. Zapomnijcie pasy, bo to nie będzie poważny tytuł.

Nadszedł koniec świętej wojny, a wraz z nim koniec możliwości mordowania kogo popodanie dla naszej bohaterki. Niepocieszona udaje się do Nieśmiertelnego Jana (Immortal John) – obecnego lidera, aby wyrazić swoje niezadowolenie. Niestety Nieśmiertelny nijak chce nam pozwolić ciąć na kawałki kogo popadnie, ale podsuwa nam myśl, że tyran, przez którego trwała ta cała wojna, Niebiański Piotr (Heavenly Peter) uciekł i możemy pójść go zgładzić (oczywiście nie mówi nam tego bezpośrednio, bo on nie z tych, co to popierają morderstwa).

Wyruszamy więc w najdziwniejszą przygodę naszego życia, podczas której musimy wykonywać przeróżne zadania, aby dotrzeć do miejsca, gdzie ukrywa się nasz Już-Wkrótce-Bezgłowy Piotrek. Na każdym kroku czeka na nas inna przeszkoda lub problem do rozwiązania. Możemy też iść i siekać wszystkich, jak leci, ale to może się na nas zemścić. Dlatego też wybrałem opcję rozwiązania wszystkich zagadek za pomocą głowy (swojej tudzież cudzej – w tej kwestii nie ma ograniczeń).

Nasze pierwsze zadania są dosyć proste, ale nie mniej zakręcone: musimy przekonać kalekę do oddania nam swoich kul, abyśmy dzięki nimi mogli dopłynąć do bazyliki, w której kryje się Piotrek. Dalej mamy kolejną przeszkodę: musimy dostać się do miasta, co generalnie okazuje się jednym wielkim prankiem (pomagamy komuś, kto zostawia nas pokazując nam środkowy palec na odchodne). Na szczęście udaje się nam dostać do miasta!

Niestety szybko okazuje się, że natrafiamy na kolejny mur: aby dostać się do bazyliki musimy przepłynąć rzekę, a aby przepłynąć rzekę musimy mieć przepustkę. Pomaga nam z tym uliczny magik. Oczywiście, aby dostać się do Piotrka musimy pokonać oddanych mu biskupów/księży/kapłanów, a ci chętnie usuną się na bok w zamian za różne podarki. Nasze kolejne zadanie polega na zebraniu wymaganych dóbr, co jest trochę czasochłonne, ponieważ za każdym “dobrem” kryje się inna, zwariowana historia. Aczkolwiek w to nie będę się już zagłębiał: zostawię to Wam. 😉

Ta gra jest bardzo dziwna, ma strasznie pokręcony humor, a do tego te wszystkie pokręcone, renesansowe obrazy tworzące świat, po którym się poruszamy. Ten tytuł mnie zaskoczył, zdziwił, zniesmaczył i ucieszył, co potwierdza, że The Procession to Calvary zasługuje na miano bardzo dziwnej opowieści, pozwalającej na ten dziwny (i lekko spaczony) sposób relaksu. Polecam!

Więcej zdjęć z gry znajdziecie tutaj. A mnie czeka jeszcze jedna gra od tego twórcy, o której właśnie się dowiedziałem. Będzie się działo! 😉

Mefisto

#405. Hexologic

Hexologic to gra logiczna wydana przez studio MythicOwl na urządzenia mobilne. Naszym zadaniem jest wybranie odpowiedniej ilości “oczek” (od jednego do trzech), aby całkowita suma wynosiła tyle, ile znajduje się w konkretnym rogu heksagonu.

Oczywiście im dalej, tym więcej mamy heksagonów, więcej wymagań i coraz mniej możliwości rozwiązań. Nie oznacza to, że im dalej, tym większa szansa na utknięcie na jakimś poziomie. Twórcy zapewniają, że gra da się przejść, bo jej celem jest nas zrelaksować. I rzeczywiście Hexologic sprawia, że czujemy się odprężeni. Przynajmniej ja się tak czuję, ilekroć mój lekki wysiłek umysłowy zostaje nagrodzony kolejnym poziomem.

Cóż mogę rzecz: polecam każdemu, kto lubi lekkie i niezajmujące gry. Naprawdę przyjemny zabijacz czasu.

Mefisto

#403. Donut County

Donut County (Google Play) to jedna z dziwniejszych pozycji, w jakie grałem. Stworzyło ją Annapurna Interactive i cóż mogę rzec… Nawet nie wiem, jaki to jest rodzaj gry. Dlatego po prostu opiszę moje wrażenia, chociaż są one dosyć zmieszane. Jednakże czuję głęboko w sercu, że o to właśnie twórcom chodziło.

Donut County ma fabułę, która opiera się na opowieściach związanych z pewnym szopem o imieniu BK i jego sklepie z pączkami. Jego przyjaciółka i jednocześnie pracowniczka Mira narzeka na hałaśliwego dostawcę, więc nasz dzielny szop wysyła dziurę (taką po prostu poruszającą się dziurę w ziemi), aby wciągała wszystko na swojej drodze, aż stanie się wystarczająco duża, by wciągnąc ptaka na rowerze. I generalnie to jest cały sens naszej rozgrywki: tworzymy dziury, powiększamy je i połykamy mieszkańców miasteczka. Ogólnie rzecz biorąc BK nazywa to “dostarczeniem pączka” (chociaż dla mnie wygląda to na dostarczenie samej dziury z pączka).

Oczywiście im dalej, tym zabawniej, dziwniej i dziurawiej. Poziom trudności nam wzrasta, nasza dziura zostaje wyposażona w katapultę, więc niektóre rzeczy możemy wyrzucić z powrotem. Robimy to jednak tylko po to, aby zepnąć inne przedmioty i powiększyć nasz żarłoczny otwór (wiem, jak to brzmi).

Wszystko ma jednak swój sens: za tym wszystkim stoją szopy, które pozbywszy się mieszkańców Donut County, zajęły miasteczko dla siebie i zaczęły delektować się ich śmieciami. Nasi bohaterowie postanawiają jednak uciec (tworząc nowe dziury) i zmierzyć się ze Śmieciowym Królem (Trash King – w skrócie TK), aby cały ten sajgon odwrócić. Oczywiście królewski szop nie ma zamiaru poddawać się bez walki, więc wypuszczamy kolejne dziury, aby zniszczyć jego królestwo.

Gra jest bardzo nietypowa. Powiedziałbym nawet, że zostawia cię z poczuciem stratowania przez los. Jest naprawdę dziwnie, ale to sprawia, że grasz dalej, aż do samego końca. Przyznam, że jest to całkiem fajna i przyjemna pozycja, chociaż naprawdę dziwna. Tak, jej dziwność trzeba zdecydowanie podkreślić. 😉

Donut County bardzo mi się podobało. Do tego stopnia, że przeszedłem cała grę przy pierwszym podejściu. Tutaj chyba mogę napisać o jedynej wadzie, jaką zauważyłem: gra jest niestety krótka. Ale może to i lepiej? Mniejszy uszczerbek na zdrowiu psychicznym.

Zdecydowanie polecam! 😉

Mefisto

#397. Water Connect Puzzle

Jestem miłośnikiem wszelkich niezbyt zajmujących gier (w szczególności teraz, kiedy ilość mojego wolnego czasu drastycznie maleje). Lubię czasem odskoczyć od rzeczywistości i chociaż chwilkę zatopić się w czymś, co zajmie mój umysł, ale nie sponiewiera go tak bardzo jak moja typowa codzienność. Do tego zadania sprawdzają się gry na telefon, jednak często bywa tak, że gra ostatecznie robi się upierdliwa, przepełniona milionem mikrotransakcji oraz reklam wyskakujących w każdym momencie i na tyle intensywnie, że po chwili nie pamiętasz, jak się w ogóle grało.

Water Connect Puzzle należy (niestety) do tego drugiego rodzaju gier, jednak na szczęście twórcy pozwalają za niewielką opłatą usunąć reklamy. Kiedy to zrobimy, mamy naprawdę fajną i relaksującą grę, w której naszym celem jest połączyć rury i doprowadzić wodę do drzew. Oczywiście to brzmi za prosto jak na zajmującą grę.

Water Connect Puzzle oferuje stopniowo zwiększający się stopień trudności dodając różne kolory wody i drzew, możliwość mieszania różnych kolorów wody, aby uzyskać jeszcze inny kolor (np. żółty i niebieski, aby uzyskać zielony). Niektóre mapy wymagają od nas zmieszania wody tak, aby tylko jedno drzewo danego koloru otrzymało tą wodę, podczas gdy reszta ma dostać ten podstawowy kolor. I chociaż wbrew temu, co powyżej napisałem, gra nie jest taka trudna, jakby mogło się wydawać. Często najprostsze rozwiązania bywają tymi właściwymi, ale na nie czasem ciężko wpaść, bo oczekujemy mentalnego łomotu od twórców gier.

To jest ten rodzaj gry, który polecam z prawie czystym sercem (z powodu reklam). Water Connect Puzzle jest naprawdę świetnie, kiedy pozbędziemy się reklam. Jeśli nie mamy czasu kontynuować danego poziomu, gra zapisze dla nas nasz postęp i następnym razem pozwoli nam zacząć od tego momentu, co jest naprawdę świetnie, kiedy jest się zabieganym. Poziomy nie są trudne, ale potrafią dać do myślenia. Jedna z moich ulubionych odskoczni, kiedy nie mam na nic czasu, a potrzebuję chociaż gram przerwy. Polecam!

Mefisto

#395. FRAMED

FRAMED to ciekawa i intrygująca gra, wydana przez Loveshack Entertainment i Fellow Traveller (wersja na Steam) oraz przez Noodlecake Studio Inc (wersja na Androida). W tym tytule wędrujemy pośród komiksowymi blokami wypełnionymi fabułą dwójki naszych bohaterów: nieznanymi nam kobietą i mężczyzną. Naszym celem jest bezpiecznie przeprowadzić ich przez czające się na nich niebezpieczeństwa. Jak? Zaraz Wam o tym opowiem.

Ten tytuł nie jest wymagający, ale bywa zajmujący i czasem czasochłonny. Mamy do dyspozycji różną ilość komiksowych okienek, którą musimy ułożyć w odpowiedniej kolejności, aby dotrzeć do kolejnej części naszej fabularnej układanki. Z reguły mamy dwa stałe okienka: na początku i na końcu, których nie możemy zmienić. Czasem gra trochę utrudni nam zadanie i takie stałe okienko wciśnie gdzieś pośrodku.

Na naszych bohaterów czają się policjanci, depczący im po nogach detektyw oraz oni sami, bo notorycznie podwędzają sobie tajemniczą teczkę. Następuje wtedy też zmiana postaci. Tak, jakby twórcy chcieli pokazać nam, jak istotna jest ta teczka.

Im dalej gramy tym bardziej gra staje się dynamiczna. W pewnym momencie okienka można wykorzystać więcej niż raz, przez co można nieźle się namachać, aby skierować naszych bohaterów do wyjścia, a nie na czającego się policjanta albo inne zagrożenie. Gra ma na szczęście autozapis, więc jeśli po setnym razie, kiedy coś Wam nie wyszło, wyłączycie ją w złości, możecie wrócić do tego miejsca, w których skończyliście. Dzięki Wam twórcy!

Zdecydowanie polecam FRAMED. Całkiem fajna odskocznia od codzienności, a jednocześnie daje nam możliwość skończenia w każdym momencie i wrócenia do niej za jakiś czas. Nie powiem, że gra jest całkowicie relaksująca, bo im dalej, tym bardziej musimy się skupić i planować nasze ruchy, ale zabawy jest przy tym sporo (zakładając, że uda się nam przejść dany poziom ;)). Zachęcam gorąco do zagrania!

A mnie czeka jeszcze druga część do przejścia. 😀

Mefisto

Scroll to Top