granie

#420. Farm Together

Farm Together to bardzo miła, spokojna i nastawiona na relaks gra, polegająca na rozwijaniu swojej farmy. Tak, lubię gry farmeskie, więc nie powinno Was to dziwić, że co chwilę gram w tego typu gry.

Standardowo zaczynamy od stworzenia postaci, jednakże ta kwestia nie różni się zbytnio niczym od innych gier. Może tylko tym, że niektóre elementy ubioru, czy fryzury odblokowujemy po osiągnięciu odpowiedniego poziomu.

Skupmy się jednak na samej grze. W tym tytule mamy wiele możliwości, jeśli chodzi o budowę naszego gospodarstwa. Możemy hodować rośliny, zwierzęta, sprzedawać płody rolne, budować różne budowle (od posiadających jakieś funkcje: przykładowo stację benzynową, aby zasilać nasz traktor i jeździć nim jak szaleniec, piec do wypiekania chleba, aż do zwykłych dekoracji). Mamy bardzo dużo możliwości do stworzenia przyjemnego miejsca, gdzie ze spokojem ducha będziemy marnować nasz czas.

Farm Together posiada swój system zadań, dzięki którym możemy zdobyć medale, diamenty i/lub doświadczenie. Dodatkowo możemy zbudować sobie dom i wykonywac prace, aby zdobyć bilety. Te przedmoty pozwalają nam kupować różne przedmioty, dekoracje lub budynki. Można też za nie zatrudnić pomoc na farmie (tzw. farmhands), aby sobie trochę życie ułatwić.

Ta gra jest bardzo mocno nastawiona na multiplayer, więc można zebrać wszystkich znajomych i zagonić ich do robienia za darmo na naszym polu. Sprawdza się to także w przypadku własnych dzieci (tak, Smoczyński też dostał tą grę i bardzo mu się spodobała :P).

Bardzo mocno polecam ten tytuł wszystkim zabieganym. Grę można zostawić na długie miesiące i wrócić do niej bez większego problemu, bo nie ma tutaj żadnego skomplikowanego sterowania, ani głębszej fabuły, którą trzeba sobie przypomnieć. Tutaj latamy po całej mapie (a tą można rozbudować do całkiem sporych rozmiarów) i robimy, co dusza zapragnie (oczywiście biorąc pod uwagę ograniczenia gry :P).

Cały czas bawię się przy tej grze przednio, bo ten tytuł jest świetnym odpoczynkiem od rzeczywistości, kiedy nie masz czasu na nic zajmującego, ale chcesz chwilę odpocząć i pobiegać po uroczym świecie, pełnym farmerskich obowiązków do spełnienia.

Cóż mogę rzec – bardzo polecam! Jeśli chcecie zostać farmerem to Fam Together to dobra opcja. 😉

Mefisto

#420. Farm Together Read More »

#413. Staxel

Staxel to wydana w kwietniu 2019 przez studio Plukit gra pozwalająca nam na zbudowanie swojej farmy. Właściwie to “przywracamy jej dawną chwałę”, bo farma już jest tylko trochę się rozpadła, a teraz nasza w tym głowa, aby dziury załatać i wyruszyć na niezwykłą przygodę w tym relaksującym tytule.

Standardowo zaczynamy od stworzenia mapy, na której będziemy grać oraz naszej postaci. W przypadku mapy mamy możliwość nazwania naszej wyspu, wybrania typu rozgrywki (standardowy oznacza, że musimy płacić za zakupy w sklepie, kreatywny pozwala nam latać i budować wszystko bez ograniczeń). Możemy też wybrać ilość domów, aby umożliwość naszym znajomym zagranie z nami. W przypadku tworzenia postaci mamy do wyboru trzy rasy: ludzi, elfów oraz jakieś kotowate stworzenia. Gra pozwala nam zmodyfikować wiele apsektów wyglądu naszego ludka, przez co możemy stworzyć samego siebie… lub jakiegoś różowego cudaka, jak w moim przypadku.

Sama część fabularna nie jest mocno rozbudowana, a z początku wydaje się niczym innym jak samouczkiem. Spotykamy pierwszą postać o imieniu Farm Fan, która daje nam pierwsze zadania, aby oswoić się z mechaniką gry oraz sprezentować nam potrzebne do pracy narzędzia. Im dalej jednak brniemy, tym mniej mamy zadań, a coraz więcej wolnej ręki w sposobie, w jaki chcemy grać.

Zadania polegają nie tylko na wyhodowaniu warzyw, czy owoców dla wymagającej postaci. Możemy też piec ciasta, tworzyć różnorakie przedmioty, a nawet budować nowe budynki. Niektóre z zadań wymagają od nas rozbudowy obecnych budowli.

Misje przychodzą do nas pocztą, którą roznoszą listonosze. Pojawiają się oni w określonych dniach, więc ciężko ich zauważyć. Jeśli jednak uda się Wam ich spotkać, można z nimi porozmawiać, a w przypadku jednego konkretnego zadania można ich nawet sterroryzować do pomocy nam. Przydatna jest w tym mapa pokazująca lokalizację wszystkich osób przebywających w miasteczku.

Oczywiście, aby mieć surowce na budowanie, czy tworzenie rzeczy, musimy je skądś pozyskać. Możemy ścinać drewno, wydobywać kamień, itd., jednakże nasza wyspa ma ograniczoną ilość miejsca, przez co łatwo można ją wygolić do zera (spokojnie: można też ją zazielenić, ale trwa to sporo dłużej). Na szczęście co jakiś czas pojawiają się portale do innych wymiarów, gdzie możemy zbierać wszystkiego do woli, bo i tak to miejsce zresetuje się do domyślnych ustawień (czyt. przed naszą ogołacającą eskapadą).

Najbrzydsza stodoła świata

Możemy też kupić te surowce. Pieniądze można zarobić wykonując misję albo sprzedając co się da (a da się wiele rzeczy). Najbardziej opłacalny biznes to bieganie i zbieranie różnej maści robaczków, a potem sprzedanie ich. Tak dorobiłem się w tej grze fortuny.

Jak to w przypadku gier bywa, ten tytuł nie jest wolny od błędów gry. Są one (na szczęście) bardziej zabawne niż irytujące, chociaż ganianie za zwierzętami po całej mapie, bo jakimś cudem krowa potrafi przefrunąć nad ogrodzeniem bywa drażniący.

Nagminnie zdarzającą się rzeczą było wchodzenie innych postaci w kadr, kiedy rozmawiałem z kimś innym.

Nie ma też jak burmistrz miasteczka na spacerze na dachu! On akurat szedł w linii prostej, a że po drodze był budynek to przecież można przejść po nim, nie?

Staxel to całkie miła i relaksująca gra (poza momentami, kiedy biegasz za zwierzętami po całej mapie). Nie ma w niej żadnych elementów przemocowych (poza sterroryzowaniem listonoszy – przemoc słowna to jednak przemoc). Ilekroć czułem się przeciążony nadmiarem codzienności, chwila w gry w ten niewymagający tytuł pozwoliła mi się odprężyć i nabrać sił na dalszą walkę z rzeczywistością.

Polecam tą grę każdemu, kto lubi proste, niewymagające i niezbyt zajmujące tytuły. Staxel jest dokładnie taką grą. 😉

Mefisto

#413. Staxel Read More »

#411. The Procession to Calvary

The Procession to Calvary (Google Play) to nietypowy tytuł, którym zacznę rok 2022. Stworzony został przez Joe Richardsona i wydany przez Superhot Presents w kwietniu 2020. Ten tytuł opowiada historię dziejącą się na dobrze znanych nam obrazach z okresu renesansu. Zapomnijcie pasy, bo to nie będzie poważny tytuł.

Nadszedł koniec świętej wojny, a wraz z nim koniec możliwości mordowania kogo popodanie dla naszej bohaterki. Niepocieszona udaje się do Nieśmiertelnego Jana (Immortal John) – obecnego lidera, aby wyrazić swoje niezadowolenie. Niestety Nieśmiertelny nijak chce nam pozwolić ciąć na kawałki kogo popadnie, ale podsuwa nam myśl, że tyran, przez którego trwała ta cała wojna, Niebiański Piotr (Heavenly Peter) uciekł i możemy pójść go zgładzić (oczywiście nie mówi nam tego bezpośrednio, bo on nie z tych, co to popierają morderstwa).

Wyruszamy więc w najdziwniejszą przygodę naszego życia, podczas której musimy wykonywać przeróżne zadania, aby dotrzeć do miejsca, gdzie ukrywa się nasz Już-Wkrótce-Bezgłowy Piotrek. Na każdym kroku czeka na nas inna przeszkoda lub problem do rozwiązania. Możemy też iść i siekać wszystkich, jak leci, ale to może się na nas zemścić. Dlatego też wybrałem opcję rozwiązania wszystkich zagadek za pomocą głowy (swojej tudzież cudzej – w tej kwestii nie ma ograniczeń).

Nasze pierwsze zadania są dosyć proste, ale nie mniej zakręcone: musimy przekonać kalekę do oddania nam swoich kul, abyśmy dzięki nimi mogli dopłynąć do bazyliki, w której kryje się Piotrek. Dalej mamy kolejną przeszkodę: musimy dostać się do miasta, co generalnie okazuje się jednym wielkim prankiem (pomagamy komuś, kto zostawia nas pokazując nam środkowy palec na odchodne). Na szczęście udaje się nam dostać do miasta!

Niestety szybko okazuje się, że natrafiamy na kolejny mur: aby dostać się do bazyliki musimy przepłynąć rzekę, a aby przepłynąć rzekę musimy mieć przepustkę. Pomaga nam z tym uliczny magik. Oczywiście, aby dostać się do Piotrka musimy pokonać oddanych mu biskupów/księży/kapłanów, a ci chętnie usuną się na bok w zamian za różne podarki. Nasze kolejne zadanie polega na zebraniu wymaganych dóbr, co jest trochę czasochłonne, ponieważ za każdym “dobrem” kryje się inna, zwariowana historia. Aczkolwiek w to nie będę się już zagłębiał: zostawię to Wam. 😉

Ta gra jest bardzo dziwna, ma strasznie pokręcony humor, a do tego te wszystkie pokręcone, renesansowe obrazy tworzące świat, po którym się poruszamy. Ten tytuł mnie zaskoczył, zdziwił, zniesmaczył i ucieszył, co potwierdza, że The Procession to Calvary zasługuje na miano bardzo dziwnej opowieści, pozwalającej na ten dziwny (i lekko spaczony) sposób relaksu. Polecam!

Więcej zdjęć z gry znajdziecie tutaj. A mnie czeka jeszcze jedna gra od tego twórcy, o której właśnie się dowiedziałem. Będzie się działo! 😉

Mefisto

#411. The Procession to Calvary Read More »

#409. Gamingowe podsumowanie roku 2021

Czas pandemii ma to do siebie, że zdecydowanie za szybko mija czas i człowiek wciąż żyje początkiem roku 2020, a po drodze zdążyła się cyferka dwa razy zmienić. Dobrze jednak, że mamy gry i możemy z codziennego szaleństwa wskoczyć w ten rodzaj szaleństwa, który mają dla nas do zaoferowania deweloperzy.

Jak co roku: oto lista trzech gier, która pozwoliła mi się oderwać od szarej codzienności i naładować wewnętrzne baterie. Tutaj znajdziecie listę wszystkich gier, w jakie przyszło mi zagrać w roku 2021.


VAMPIRE’S FALL: ORIGINS


Nie mogło tutaj zabraknąć tego tytułu. Po prostu nie mogło. Grę przeszedłem kilka razy, za każdym razem całkowicie oddając się przygodzie, jaką oferowała, gdzie w tej chwili wydaje mi się to naprawdę niesamowite, że jeden tytuł zajął tyle mojego czasu, chociaż wciąż mam go bardzo mało.

W tym tytule stajemy się pierwszym z rodzaju wampirów, przepełnionym żądzą zemsty na naszym “twórcy” – Czarnoksiężniku. Po drodze wykonujemy szereg misji, które bardziej przysparzają nam wrogów niż przyjaciół, odkrywamy wiele tajemnic oraz zatapiamy się w mrocznym humorze twórców gry.

Ten tytuł to moje zdecodowanie 10/10 za fabułę, oldschollowy klimat i łowców wampirów rzucających w nas czosnkiem. Polecam!


TWO POINT HOSPITAL


Two Point Hospital to bardzo fajny symulator zarządzania szpitalem. Oczywiście wszystko jest zrobione na wesoło, z jajem i sporą dawką zwariowanego humoru. I na całe szczęście jest to tylko gra, bo byłbym teraz sądzony za ludobójstwo! Tak, żywotność pacjentów w moich szpitalach to temat na opowieść. Grunt, że płacili zanim umarli!

Bawiłem się przy tej grze przednio, nawet jeśli w moich rękach był to symulator masowych mordów. Zdecydowanie polecam (w sensie grę, a nie masowe mordy).

10/10 za te wszystkie dziwaczne choroby i jeszcze dziwniejsze sposoby ich leczenia!


UNTITLED GOOSE GAME


Oczywiście na tej liście nie mogło zabraknąć takiej perełki, jaką jest Untitled Goose Game. Nie ma przecież nic przyjemniejszego niż wcielenie się w przeuroczą gęś w celu terroryzowania okolicy. Wszystko po to, aby ukraść kolejny złoty dzwonek. Albo biegać po okolicy z nożem w dziobie. To też jest fajne!

Nie mam pojecia, czym kierowali się twórcy tworząc tą dziwną, ale zajmującą i (o dziwo) relaksującą grę. Mam nadzieję, że nie przestaną i stworzą jeszcze wiele niesamowicie pokręconych pozycji, przy których będzie można odetchnąć od natłoku dnia codziennego.

Kolejne 10/10! Polecam gorąco!


Rok 2021 postanowił kontynuować szaleństwo z 2020. Na szczęście to już za nami! Tylko co nam przyniesie 2022?

A Wam jak minął rok 2021?

Mefisto

#409. Gamingowe podsumowanie roku 2021 Read More »

#407. House Flipper

House Flipper to ciekawa i bardzo relaksująca gra, stworzona w 2018 przez Empyrean, Frozen Distric oraz PlayWay S.A. Naszym zadaniem jest remontowanie domów według zleceń, a także kupowanie zaniedbanych, rozpadających się ruder i zamienianie ich w przytulne gniazdka.

Skupmy się wpierw na misjach. W nich mamy określone cele, które musimy osiągnąć, aby ukończyć dane zadanie. Z reguły ogranicza się to na malowaniu ścian, łataniu dziur, generalnym remoncie, dekorowaniu i meblowaniu pomieszczeń. Oczywiście możemy też wyburzać ściany, co jest – o dziwo – bardzo wciągającym aspektem gry. Wciągającym do tego stopnia, że kilka razy nazbyt się rozpędziłem i rozwaliłem o kilka ścian za dużo.

Mamy też możliwość montowania armatury łazienkowej, kaloryferów, klimatyzacji… Przy tego typu rzeczach nie tylko musimy umieścić obiekt, ale też go zamontować: podłączyć kable, rury, poskręcać śrubki, itd. Z początku jest to ciekawe zajęcie, ale w moim przypadku szybko mi się to znudziło. Za dużo było z tym roboty! Na szczęście twórcy wprowadzili system umiejętności i takie składanie można sobie “przyśpieszyć”.

W przypadku remontu domów mamy wolną rękę. Możemy odnowić je tak, jak nam się podoba i wystawić na aukcję. Oczywiście, jeśli lubimy zbierać osiągnięcia (np. na platformie Steam), to można kierować się sugestiami potencjalnych kupujących, aby zrobić dom wedle ich upodobań i zwiększyć szansę na to, że to właśnie oni kupią ten budynek od nas. Muszę jednak przyznać, że to bywa czasem ciężkie, bo pod koniec remontu znaczenie mają już tylko niewielkie detale.

Gra nie posiada skomplikowanych opcji wyboru, dlatego nie musimy się martwić wyborem setki detergentów, aby wyczyścić brud. Wystarczy nam mop i każde zabrudzenie z podłogi, szafek, czy ścian nie jest nam straszne! Szczerze mówiąc to chciałbym mieć takiego mopa, którym pomacham w powietrzu i w domu nagle robi się czysto… Nie jest to jednak koniec “smaczków” z tego tytułu: nasza postać jest w stanie przenieść każdy przedmiot (nawet auto – i za to mamy osiągnięcie na Steamie!), a także odkurzyć rój karaluchów.

House Flipper jest, moim zdaniem, super relaksujący, chociaż bardzo powtarzalny. Zdecydowanie jednak sprawdza się jako odstresowacz, kiedy po prostu chcemy wyłączyć myśli i pomalować cały dom na jakieś fikuśne kolory (a potem przemalować, bo kłuje i w oczy, i w duszę). Albo “skosić” trawę miotaczem ognia. Lub też spalić nadmiar śmieci. Kto co lubi. 😉

Polecam!

Mefisto

#407. House Flipper Read More »

#405. Hexologic

Hexologic to gra logiczna wydana przez studio MythicOwl na urządzenia mobilne. Naszym zadaniem jest wybranie odpowiedniej ilości “oczek” (od jednego do trzech), aby całkowita suma wynosiła tyle, ile znajduje się w konkretnym rogu heksagonu.

Oczywiście im dalej, tym więcej mamy heksagonów, więcej wymagań i coraz mniej możliwości rozwiązań. Nie oznacza to, że im dalej, tym większa szansa na utknięcie na jakimś poziomie. Twórcy zapewniają, że gra da się przejść, bo jej celem jest nas zrelaksować. I rzeczywiście Hexologic sprawia, że czujemy się odprężeni. Przynajmniej ja się tak czuję, ilekroć mój lekki wysiłek umysłowy zostaje nagrodzony kolejnym poziomem.

Cóż mogę rzecz: polecam każdemu, kto lubi lekkie i niezajmujące gry. Naprawdę przyjemny zabijacz czasu.

Mefisto

#405. Hexologic Read More »

#403. Donut County

Donut County (Google Play) to jedna z dziwniejszych pozycji, w jakie grałem. Stworzyło ją Annapurna Interactive i cóż mogę rzec… Nawet nie wiem, jaki to jest rodzaj gry. Dlatego po prostu opiszę moje wrażenia, chociaż są one dosyć zmieszane. Jednakże czuję głęboko w sercu, że o to właśnie twórcom chodziło.

Donut County ma fabułę, która opiera się na opowieściach związanych z pewnym szopem o imieniu BK i jego sklepie z pączkami. Jego przyjaciółka i jednocześnie pracowniczka Mira narzeka na hałaśliwego dostawcę, więc nasz dzielny szop wysyła dziurę (taką po prostu poruszającą się dziurę w ziemi), aby wciągała wszystko na swojej drodze, aż stanie się wystarczająco duża, by wciągnąc ptaka na rowerze. I generalnie to jest cały sens naszej rozgrywki: tworzymy dziury, powiększamy je i połykamy mieszkańców miasteczka. Ogólnie rzecz biorąc BK nazywa to “dostarczeniem pączka” (chociaż dla mnie wygląda to na dostarczenie samej dziury z pączka).

Oczywiście im dalej, tym zabawniej, dziwniej i dziurawiej. Poziom trudności nam wzrasta, nasza dziura zostaje wyposażona w katapultę, więc niektóre rzeczy możemy wyrzucić z powrotem. Robimy to jednak tylko po to, aby zepnąć inne przedmioty i powiększyć nasz żarłoczny otwór (wiem, jak to brzmi).

Wszystko ma jednak swój sens: za tym wszystkim stoją szopy, które pozbywszy się mieszkańców Donut County, zajęły miasteczko dla siebie i zaczęły delektować się ich śmieciami. Nasi bohaterowie postanawiają jednak uciec (tworząc nowe dziury) i zmierzyć się ze Śmieciowym Królem (Trash King – w skrócie TK), aby cały ten sajgon odwrócić. Oczywiście królewski szop nie ma zamiaru poddawać się bez walki, więc wypuszczamy kolejne dziury, aby zniszczyć jego królestwo.

Gra jest bardzo nietypowa. Powiedziałbym nawet, że zostawia cię z poczuciem stratowania przez los. Jest naprawdę dziwnie, ale to sprawia, że grasz dalej, aż do samego końca. Przyznam, że jest to całkiem fajna i przyjemna pozycja, chociaż naprawdę dziwna. Tak, jej dziwność trzeba zdecydowanie podkreślić. 😉

Donut County bardzo mi się podobało. Do tego stopnia, że przeszedłem cała grę przy pierwszym podejściu. Tutaj chyba mogę napisać o jedynej wadzie, jaką zauważyłem: gra jest niestety krótka. Ale może to i lepiej? Mniejszy uszczerbek na zdrowiu psychicznym.

Zdecydowanie polecam! 😉

Mefisto

#403. Donut County Read More »

#400. Cook, serve, delicious! 3?!

Grając w poprzednią część nie sądziłem nigdy, że do tej gry wrócę. Nie dlatego, że gra jest nieciekawa. Po prostu nie spodziewałem się kolejnej części. A ona spadła na mnie jak grom z jasnego nieba i po prostu nie mogłem sobie odmówić kolejnej próby połamania palców.

Cook, serve, delicious! 3!! to niezwykły symulator restauracji stworzony przez Vertigo Gaming Inc. i wydany w październiku 2020. Tak jak w poprzedniej części naszym zadaniem jest, naciskając odpowiednie przyciski na klawiaturze lub klikając w odpowiednie okienka, przygotować wymagane posiłki. Oczywiście im dalej uda nam się dojść, tym bardziej palcołamliwe jest to zadanie.

W trzeciej części mamy jednak ciekawe tło do naszej szalonej rozgrywki. Jest rok 2041, trwa wojna, a restauracje i fastfoody przeżywają prawdziwy rozkwit. Najpopularniejsza restauracja Cook, serve, delicious zostaje zrównana z ziemią w chwili wprowadzenia nas do gry. Na to całe gruzowisko przyjeżdżają dwa roboty, a dokładniej robotki Whisk i Cleaver, które odnajdują szefa kuchni wyżej wymienionej restauracji, czyli mówić prościej: znajdują nas!

Oczywiście jedna z robotek to nasza wielka fanka, przekonuje drugą robotkę do przerobienia ich ciężarówki na mobilną restaurację i oddania jej naszej skromnej osobie, aby we trójkę ruszyć podbijać serca oraz żołądki ludzi. Dla mnie oznacza to jedynie łamanie sobie palców, aby wyrobić się z zawrotnym tempem gry!

Jak już wyżej wspomniałem, dania przygotowuje się naciskając na przyciski na klawiaturze odpowiadające danym składnikom posiłku lub klikając na nie myszą. Wydaje się proste, ale pod presją czasu nawet przy oddychaniu można się pomylić. Każdego dnia możemy stworzyć własne menu dzięki multum pięknie narysowanych i opisanych posiłków. Jedynym warunkiem jest to, aby punktacja naszego menu zgadzała się z wymaganiami danego poziomu. Dania cieszą się wszak innym zainteresowaniem i otrzymują inną ilość punktów na różnych przystankach naszej szalonej, restauracyjnej przygody.

Poziomy składają się z 3-4 przystanków, podczas których mamy 2-3 spokojne poziomy i jeden pośpieszny. Póki co różnicę odczułem jedynie w tym, że zmienia się muzyczka ze spokojnej na mniej spokojną, a wielki czerwononiebieski napis oznaja mi, że powinienem się przygotować na Mordor. Podejrzewam, że nie narzekam na ten pośpieszny poziom tylko dlatego, że wciąż jestem stosunkowo na samym początku gry i jeszcze nie dotarłem do tego “piekła właściwego”. 😉

Poza tym gra oferuje możliwość ulepszania naszej ciężarówki, aby grało nam się łatwiej (a odkryłem to pisząc tą recenzję!). Możemy też upiększyć nasz pojazd różnymi nalepkami i odzobami.

Cook, serve, delicious! 3?! to ten rodzaj gry, który jest fajny, ale jednocześnie potrafi wkurzyć. Nie świadczy to jedak źle o tym tytulu – wręcz przeciwnie – pokazuje to, że tutaj trzeba się postarać. Chociaż chyba twórcy wzięli pod uwagę takich biednych graczy o słabych nerwach jak ja i dodali tryb “chill”, gdzie (podobno) jest trochę łatwiej. Ściąga to z nas presję czasu, ale zablokowuje niektóre poziomy, bo nie jesteśmy w stanie zdobywać złotych medali.

Moja ocena jest prosta: jeśli lubicie ten rodzaj gier to zapraszam do spróbowania! Miłego łamania palców! 😉

A po więcej screenshotów z gry zapraszam tutaj. 🙂

Mefisto

#400. Cook, serve, delicious! 3?! Read More »

#395. FRAMED

FRAMED to ciekawa i intrygująca gra, wydana przez Loveshack Entertainment i Fellow Traveller (wersja na Steam) oraz przez Noodlecake Studio Inc (wersja na Androida). W tym tytule wędrujemy pośród komiksowymi blokami wypełnionymi fabułą dwójki naszych bohaterów: nieznanymi nam kobietą i mężczyzną. Naszym celem jest bezpiecznie przeprowadzić ich przez czające się na nich niebezpieczeństwa. Jak? Zaraz Wam o tym opowiem.

Ten tytuł nie jest wymagający, ale bywa zajmujący i czasem czasochłonny. Mamy do dyspozycji różną ilość komiksowych okienek, którą musimy ułożyć w odpowiedniej kolejności, aby dotrzeć do kolejnej części naszej fabularnej układanki. Z reguły mamy dwa stałe okienka: na początku i na końcu, których nie możemy zmienić. Czasem gra trochę utrudni nam zadanie i takie stałe okienko wciśnie gdzieś pośrodku.

Na naszych bohaterów czają się policjanci, depczący im po nogach detektyw oraz oni sami, bo notorycznie podwędzają sobie tajemniczą teczkę. Następuje wtedy też zmiana postaci. Tak, jakby twórcy chcieli pokazać nam, jak istotna jest ta teczka.

Im dalej gramy tym bardziej gra staje się dynamiczna. W pewnym momencie okienka można wykorzystać więcej niż raz, przez co można nieźle się namachać, aby skierować naszych bohaterów do wyjścia, a nie na czającego się policjanta albo inne zagrożenie. Gra ma na szczęście autozapis, więc jeśli po setnym razie, kiedy coś Wam nie wyszło, wyłączycie ją w złości, możecie wrócić do tego miejsca, w których skończyliście. Dzięki Wam twórcy!

Zdecydowanie polecam FRAMED. Całkiem fajna odskocznia od codzienności, a jednocześnie daje nam możliwość skończenia w każdym momencie i wrócenia do niej za jakiś czas. Nie powiem, że gra jest całkowicie relaksująca, bo im dalej, tym bardziej musimy się skupić i planować nasze ruchy, ale zabawy jest przy tym sporo (zakładając, że uda się nam przejść dany poziom ;)). Zachęcam gorąco do zagrania!

A mnie czeka jeszcze druga część do przejścia. 😀

Mefisto

#395. FRAMED Read More »

#391. Two Point Hospital

Two Point Hospital to gra wydana w 2018 przez studia Two Point Studios oraz SEGA. Jest to następca Theme Hospital, w którym naszym zadaniem jest zarządzanie szpitalem tak, aby wszyscy byli zadowoleni. Oczywiście to bardzo spore uogólnienie tego, co w tym tytule się wydarza, bowiem czym byłby symulator szpitala bez odrobiny porkęconego humoru?

Naszym zadaniem, jak już wyżej napisałem, jest zarządzanie szpitalem. W to wlicza się również budowanie pomieszczeń dla naszych medycznych specjalistów, zatrudnianie personelu, dekorowanie korytarzy/poczekalni, szkolenie pracowników, ustalanie ceny usług medycznych oraz wynagrodzeń naszych lekarzy… Czyli mówiąc w skrócie: robimy praktycznie wszystko.

Spojrzenie na grę zmienia się w momencie, kiedy pojawiają się pacjenci. Z początku choroby wydają się “normalne”, ale im dalej, tym coraz ciekawiej. No bo przecież żarówka zamiast głowy lub też pandemia Freddiech Mercurych to dosyć osobliwe przypadłości. Mamy też atak klaunów, rondle na głowach oraz okazjonalne empidemie wirusów zamieniających naszych pacjentów w zombie. A to tylko wisieńka na torcie naszych zmagań!

Jako odpowiedzialni włodarze szpitala musimy budować odpowiednie pomieszczenia, gdzie nasze osobliwe przypadki mogą być wyleczone przez specjalistów. Oczywiście czasem zdarzają się pomyłki (w moich szpitalach “czasem” trzeba zamienić na “bardzo często”) i pacjent zejdzie z tego świata. Gorzej jak jego duch, niezadowolony z naszych usług, pozostanie z nami, aby nawiedzać szpital. Aczkolwiek nasi wyszkoleni woźni mogą go sprawnie pokonać… zasysając odkurzaczem.

Pracowników tego całego chaosu możemy szkolić wynajmując instruktorów albo wysyłając innego pracownika z daną umiejętnością, aby szkolił innych. Możecie sobie wyobrazić, że notorycznie urządzałem szkolenia z łapania duchów dla woźnych. Aspirowałem na kontrakt z publiczną służbą zdrowia. 😉

Pośród całego zgiełku mamy też możliwość rozbudowy szpitala. Jego ogólny kształt mamy z reguły ustalony, ale to, co dzieje się w środku, jest już naszym zadaniem. Musimy odpowiednio gospodarować miejscem, aby stworzyć pomieszczenia dla specjalistów, pokoje socjalne, toalety, a także recepcję i poczekalnie dla pacjentów, bo mogą się nieco wkurzyć, kiedy czekają cały czas na stojąco… A im więcej rondlów na głowie, tym dłuższe przerwy robił sobie lekarz! I wcale mu się nie dziwię…

Gra jest miła i przyjemna, niekiedy mocno pokręcona, a czasem i bardzo stresująca (na przykład wtedy, kiedy przez dłuższy czas nie mogłem spełnić wymagań misji i przenieść się do kolejnego szpitala). Spędziłem nad nią wiele godzin i bawiłem się przednio (chociaż momentami miałem dosyć, bo w szpitalu miałem więcej duchów niż pacjentów, a woźni zajmowali się przede wszystkim łapaniem zjaw ;)). Bardzo spodobał mi się panel budowy pomieszczeń, gdzie można wybrać typ pomieszczenia (na przykład: gabinet lekarza) oraz rzeczy potrzebne naszemu specjaliście do wykonywania jego fachu. Im więcej przedmiotów wciśniemy do gabinetu, tym większy jego prestiż, co przydaje się do niektórych zadań. Dlatego też “tapetowałem” pomieszczenia jakimiś wysoko ocenianymi plakatami i certyfikatami. 😉

Cóż mogę rzec: polecam! Tak mnie wciągnęła ta gra, że zobaczę, jak bardzo podobna jest do Theme Hospital. 🙂

Mefisto

#391. Two Point Hospital Read More »

Scroll to Top