duch

#306. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.27 – Rytuał

Tylko cztery dni dzieliły Cień od realizacji swojego zadania. Jednocześnie były to cztery dni z Japesiem zadającym sto pytań na minutę. Wędrowiec zdawał się wierzyć w to, że jeśli zapyta o wszystko, co możliwe, to pozna odpowiedź na sekretne pytanie: co mu się tak właściwie podobało. Jake odpowiadał najlepiej jak umiał, ale jego zapał stygł wraz ze zbliżającym się rytuałem.

Japeś szybko zauważył tą dziwną barierę między nimi. Wydawała się niemal nienaturalna. Jeszcze szybciej uznał jednak, że mu się to wydawało, a Jake miał go po prostu dosyć. Wędrowiec sam miałby siebie dosyć, gdyby wypytał się chyba o każdy możliwy aspekt darzenia drugiej osoby uczuciem miłości.

Chłopak szybko poczuł dziwną pustkę. Każdy swój wolny moment spędzał z enigmatycznym chłopakiem, a kiedy jednego dnia odpuścił, zrozumiał, że nie potrafił znaleźć sobie zajęcia. Na chwilę zajmował swój umysł codziennymi sprawunkami, ale ostatecznie i tak zastanawiał się, co Jake powiedziałby, gdyby zapytał go o kolejną pozycję z listy rzeczy do zapytania.

Skoro ekspert numer jeden nie chciał z nim rozmawiać, sięgnął po telefon i umówił się z ekspertką numer dwa, której zwierzył się z tego kołtunu myśli w jego głowie. Siya słuchała go uważnie kiwając głową.

– Myślę, że się zakochałeś! – ucieszyła się, a Japeś spojrzał na nią zdumiony. Nie był do końca pewien, czy to na pewno było to uczucie. Zdawało się inne niż to, co czuł wcześniej w stosunku do tej dziewczyny. Dodatkowo internet sugerował, że Wędrowiec miał obsesję i powinien zobaczyć się ze specjalistą. Starał się jednak uwierzyć w swoje kolejne zakochanie. Specjaliści byli w końcu drodzy.

– Nie jestem tego taki pewien. – mruknął cicho. Zbyt bardzo czuł się przytłoczony tym, jak odmienne zdawały się jego myśli o Siyi i Jake’u.

30.06.2020_23-50-41

– Też przez to przechodziłam. Uwierz mi. Na początku myślałam, że coś jest ze mną nie tak, bo jak to tak: woleć kobiety. Im bardziej zaczęłam to akceptować, tym łatwiej było mi zrozumieć, co czuję. – tym razem to Japeś kiwał głową. Może ona miała rację tylko Wędrowiec za bardzo się przed tym bronił. Siya pomogła mu przekonać samego siebie, aby przyznał się Jake’owi do kołtuna uczuć, który zrobił się w jego sercu odkąd się poznali.

Chłopak wrócił do domu, aby odpocząć. Miał w planach umówić się z Jake’iem na spotkanie i szczerze porozmawiać o tym, co trapiło jego serce. Los jednak zamierzał go zaskoczyć podrzucająć mu kłodę pod nogi. Kłodę wprost z Krańca Czasu.

Kiedy Japeś wszedł do mieszkania, zamarł. Na podłodze były usypane (sądząc po pustych opakowaniach: z mąki) dziwne kręgi, a Smok siedział pomiędzy nimi. Obok niego stał przerażony duch, a na kanapie siedział Jake ze skrzyżowanymi rękoma i swoim wiecznie groźnym wyrazem twarzy.

– Miło, że w końcu wpadłeś. – mruknął do Wędrowca, który stał jak skamieniały. Prastary westchnął ciężko i podniósł się z pozycji siedzącej.

– Skoro jesteśmy już w komplecie, możemy zaczynać rytuał wygnania! – warknął Smok i wnet otoczyły ich purpurowe opary. Stopniowo wypełniały pomieszczenie, aż pokryły wszystko tworząc osobny, pełen magii pokój. – Ten oto Cień został wysłany, aby pożreć cię za twoje występki, jednakże otrzymałeś łaskę od tego Wędrowca.

Duch kiwnął eteryczną głową.

– Twoje przewinienia należały do najcięższych, dlatego nie unikniesz kary. – huknął, a jego psia powłoka padła bezwiednie na podłogę. Smok ukazał im się w całej swojej okazałości rozprostując pełne wibrującej energii skrzydła.

Cień podniósł się z pozycji siedzącej i obserwował w ciszy rytuał.

– Skazuję cię na tysiąc lat tułaczki po Pustce. Kiedy minie tysiąc lat trafisz na Kraniec Czasu, gdzie przez kolejne tysiąc lat służyć będziesz Wędrowcom. Jeśli ich zawiedziesz, zostaniesz oddany Cieniom. Jeśli jednak odpokutujesz swoje winy, dostaniesz szansę na nowe życie. – jego głos wypełniał coraz mocniej pomieszczenie. Bariera powoli zaczęłą pękać, a moc Prastrarego przebiła się przez magię, która tworzyła ludzkie ciało Japesia.

Z pęknięcia wyłoniła się szkaradna łapa i złapała krzyczącego wniebogłosy ducha. Pociągnęła go ku sobie i wszyscy troje patrzyli jak szczelina zasklepia się w mgnieniu oka. W przeciągu chwili wszystko wróciło do normy, a Smok powrócił do swojej ziemskiej powłoki. Przez dłuższy moment wszyscy trwali w ciszy, którą przerwał Japeś głosem pełnym załamania.

– Jesteś… Cieniem? – Jake jedynie kiwnął na to głową. Bez słowa podszedł do drzwi i złapał za klamkę. Przez chwilę wahał się, jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale potem bez słowa wyszedł zostawiając go z jeszcze większym kołtunem w głowie. Wędrowiec spojrzał się ze złością na Prastarego, który wiedział o tożsamości Jake’a. – Dlaczego mi nie powiedziałeś?

– Cóż, poprosił mnie o to. – odparł spokojnie, a Japeś poczuł się zdradzony. Odwrócił się i zamknął w swoim pokoju. Usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach.

Nie dość, że Jake okazał się Cieniem to jeszcze jego mentor go oszukał. Wystarczająco tragedii dla niego na jeden dzień. Opadł na łóżko i gapił się w sufit starając się po prostu znaleźć jakieś sensowne wyjaśnienie, bo nie potrafił pogodzić się w żaden sposób z tą sytuacją.

Bardzo szybko dotarło do niego, że nie potrafił usprawiedliwić żadnego z nich. Nie potrafił też się na nich złościć. Relacje istot z Krańca Czasu z Cieniami były dosyć napięte i Jake nie chciał przysparzać mu dodatkowych problemów? Tylko czy istniał jakiś zakaz w prastarych prawach zabraniający mu kontaktów z nim? Westchnął ciężko. Musiałby się o to zapytać Smoka… A skoro miałby się zacząć odzywać do Prastarego, mógłby równie dobrze porozmawiać z Jake’iem.

30.06.2020_00-05-24

Nie miał jednak na to siły. Przykrył się kołdrą i usilnie starał się o tym wszystkim nie myśleć.

Mefisto

#306. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.27 – Rytuał Read More »

#296. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.22 – Pakt

Dotarcie do domu Japesia zajęło mu chwilę. Jake szybko znalazł się na górze i dzięki kluczom do mieszkania bezproblemowo wszedł do środka. Nie spodziewał się jednak nagłego ataku wściekłego Smoka, który uderzył w niego z taką siłą, że jego ciało opadło nieprzytomne na ziemię, a jego duchowa energia zaczęła swym mrokiem okalać mieszkanie.

– Cień! – wydarł się spanikowany duch i wleciał pod stół. Smok warczał groźnie strosząc sierść na swoim grzbiecie. Prastary wiedział, że Cień mógł dotrzeć do nich tylko przez Japesia, więc spodziewał się najgorszego.

Stwór z zaskoczenia zaatakował Smoka i tym razem to on wypadł ze swojej ziemskiej powłoki. Jego aura rozlała się po pokoju tak samo jak aura Cienia, jednak wydawała się mniej dusząca. Dwa byty krążyły przez chwilę po suficie, ścianach i podłodze polując na siebie nawzajem, jednak oboje, nie wykazując bojowych chęci, zaprzestali zabawy w kotka i w myszkę.

– Myślisz, że pozwolę ci się tu tak panoszyć? Gdzie jest Wędrowiec? – krzyknął Prastary, a podmuch energii otoczył rozległą postać łowcy. Ten zaśmiał się jedynie i wrócił do swojej ludzkiej formy. Mimo wszystko wolał mieć jakiś kształt niż rozlewać się po suficie.

– Bezpieczny. Nie zamierzam go w to mieszać. Przynajmniej póki co. Oddaj mi ducha i zapomnimy o całym zajściu. – rzekł do przedwiecznej bestii, w której aż wrzało. Widać średnio podobało mu się uprowadzenie jego podopiecznego i włamanie się do jego mieszkania. Jedyne, co mogło mu się podobać to fakt, że szlag w końcu trafiłby tego upierdliwego ducha.

– Jaką mam pewność, że mnie nie oszukasz? – warknął znowu, a podmuch energii zachwiał Cieniem. Smok jednak trochę ochłonął widząc, że jego przeciwnik ani trochę nie wykazuje woli walki i wrócił do swojego psiego ciała, do którego zdążył się już przyzwyczaić.

– Zależy mi tylko na duchu. – Jake rozłożył ręce. – Poza tym nie mam zamiaru z tobą walczyć, Smoku. Chcę tylko dokończyć powierzone mi zadanie.

– Normalnie to bym ci na to pozwolił, ale Wędrowiec zadecydował, że to ja mam ukarać tę pierdołę. – Prastrary spojrzał na ducha, który wiedział doskonale, że co by nie wyszło i tak miałby przerąbane. Dzień sądu nadszedł i teraz ustalany był sędzia: młot albo kowadło.

– To trochę komplikuje wszystko, bo ten duch został przydzielony do mnie i to ja powinienem się nim zająć. Aczkolwiek mogę być otwarty na pewne propozycje. – Cień skrzyżował dłonie w oczekiwaniu na odpowiedź Smoka. Tymczasem zjawa wiedziała już dokładnie, że ta dwójka była o krok od stworzenia unii przeciwko niemu.

– Co powiesz na pakt? – zaproponował Prastary siadając przed Jake’em. Ten kiwnął głową. – Jeżeli będziesz przy mnie przy wymierzaniu kary, będzie można uznać, że w niej uczestniczyłeś.

– To prawda. – mruknął Cień. – Zależy to jednak od tego w jaki sposób zamierzasz go ukarać. Czy jest coś, co mógłbym uznać za wystarczający powód, aby go nie pożreć?

– Zlitował się nad nim Wędrowiec. – odparł Smok, a Jake kiwnął jedynie głową.

– Masz jakiś plan, jeśli chodzi o karę? – Prastrary doczłapał do Cienia i przedstawił mu na ucho swój pomysł, który sprawił, że chłopakowi aż oczy zaświeciły z ekscytacji. Duch patrzył na nich oboje i obgryzał ze strachu duchowe paznokcie. Dogadali się. Gorzej już być nie mogło!

18.05.2020_01-08-16

– Myślę, że mogę zaakceptować takie rozwiazanie. Jak długo ci to zajmie? – mruknął wielce zadowolony i spojrzał na trzęsącą się pod stołem, eteryczną postać. W życiu nie sądził, że kiedykolwiek będzie dogadywał się z jakimkolwiek Smokiem, ale tego nawet zaczął lubić po tym, jak usłyszał jego pomysł. W sumie wydał mu się nawet lepszy niż pożeranie ducha.

– Jeszcze kilka tygodni. Potrzebuję kilku rzeczy, które są trudno dostępne. W szczególności dla psa.

– Rozumiem. – odparł krótko Cień.

– W takim razie gdzie jest Japeś? – zapytał Prastary przechodząc do najważniejszej dla niego kwestii. W końcu źle to by wyglądało w jego biografii, gdyby znalazła się tam wzmianka o zgubieniu swojego podopiecznego albo, nie daj magio, o pożarciu go przez Cień.

– U mnie. Śpi zalany w trupa. Zwrócę ci go jutro. Masz moje słowo. – odparł zbierając się do wyjścia. – Jakbyś mógł, nie mów mu na razie, że jestem Cieniem. To może skomplikować wiele rzeczy.

– Nie powiem. I trzymam cię za słowo. Jeśli on jutro tutaj nie wróci to nawet Rada Najwyższych cię przede mną nie ocali. – warknął groźnie Smok nim Cień z zawadiackim uśmiechem wyszedł z mieszkania.

Mefisto

#296. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.22 – Pakt Read More »

#270. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.16 – Postanowienie

Japeś zaprosił Dominika do swojego mieszkania. Tam kotouchy wdrożył go w szczegóły finansowego życia Siyi. Wędrowiec był zaskoczony, ale przede wszystkim ucieszony. Miał to, czego potrzebował, aby pomóc dziewczynie. W duchu liczył, że nie będzie ona miała mu za złe, że tak bardzo grzebał w jej życiu…

– Naprawdę świetne, że udało ci się to zdobyć. – powiedział do recepcjonisty, a ten aż się zarumienił. – Jak mogę ci się odwdzięczyć?

– Po prostu bądź sobą… cały czas. Nie zmieniaj się! – wykrzyknął i przytulił Wędrowca, aż ten poczuł się niezręcznie. W tej dziwnej atmosferze rozstali się. Japeś podejrzewał, że Dominik opuścił tak szybko jego mieszkanie, bo zdążył coś zwinąć. Miał rację, ale średnio się tym przejmował. W tej chwili pozwoliłby mu wynieść wszystko, co miał, bo informacja, którą dostał, była dla niego bezcenna.

Włączył na telefonie aplikację swojego banku i zerknął na stan konta. Chociaż dług Siyi nie był już taki duży, jego oszczędności pokryłyby jedynie jedną trzecią pozostałej kwoty. Poczuł się trochę zawiedziony, bo liczył, że uda mu się pozbyć tego problemu z jej życia. Jego rozterkę zauważył Smok, więc przyczłapał do swojego podopiecznego i siadł tuż przed nim.

– Co się stało, Japesiu? – zapytał spokojnie, a chłopak wzrócił zrozpaczone oczy w stronę Pradawnego.

– Nie mam aż tyle pieniędzy, aby jej pomóc. – odparł wylogowując się ze swojego konta w banku. Westchnął ciężko. Kolejna kłoda, która wszystko komplikowała.

– Daj jej to, co masz. Myślę, że doceni gest. W końcu starasz się pomóc. Tylko nie mów jej skąd wiesz ile ma tego długu. Ludzie nie lubią, kiedy grzebie się w ich życiu. Nawet, jeśli twoje intencje były dobre. – pouczył Wędrowca, a ten kiwnął głową. – Mam też nadzieję, że więcej nie wpuścisz tutaj tego dziwnego chłopaka do domu. Mam dosyć robienia za strażnika twoich niewypranych majtek. Mam bardzo wrażliwy węch, wiesz? Ten szpitalny odór jest straszny.

12.02.2020_00-02-14

– Yyy… dobrze. – kiwnął głową zdumiony. Nie spodziewał się takiej informacji, ale nie dziwił się Pradawnemu. Nawet jemu przeszkadzał ten zapach, ale szpital zaczął oszczędzać na detergentach i wszystko było bardziej chemiczne, aż paliło w oczy i rozpuszczało rękawiczki.

Japeś skupił się jednak na swoim najważniejszym zadaniu: postanowił dać Siyi wszystkie swoje oszczędności. Pośpiesznie wysłał jej wiadomość, aby spotkać się następnego dnia, a kiedy dostał odpowiedź “pewnie” udekorowaną uśmiechniętą emoji, odłożył telefon na stolik i postanowił coś zjeść.

Otworzył lodówkę, gdzie akurat przebywał duch. Oboje spojrzeli na siebie z delikatną irytacją.

– Czy ja nie mogę mieć trochę prywatności? – zapytał Japesia, a ten przewrócił oczyma.

– Oczywiście, że możesz, ale dlaczego w mojej lodówce? – mruknął delikatnie zdenerwowany. Duch wyszedł z środka i stanął na podłodze obok.

– A gdzie indziej miałbym skoro jestem tu uwięziony? – odparł krzyżyjąc dłonie na eterycznej piersi. Wędrowiec westchnął tylko i wyciągnął resztki z wczorajszego obiadu, aby je podgrzać i zjeść.

Jak tylko danie się podgrzało, siadł do stołu i powoli zaczął jeść nienajsmaczniejsze już jedzenie. Był jednak na tyle głodny, aby się nie przejmować. Duch usiadł obok niego i obserwował ze skupieniem jak je.

– Powiedz mi… Mówiłeś już jej, co czujesz? – zapytał nagle z nienacka, a Japeś prawie udusił się kotletem na to pytanie. Jak tylko złapał oddech, spojrzał na swojego rozmówcę pytająco.

– Nie. Dlaczego pytasz? – duch oparł swoją twarz na dłoniach i westchnął głośno.

– Nie wiem. Po prostu widzę jak się dla niej starasz… I nawet nie wiesz, czy ona rzeczywiście cię lubi. – zaczął powoli, a potem wyprostował się. – Skoro zamierzasz jej oddać wszystko, co masz to przy okazji powiesz dlaczego to robisz. Wiesz, miłość jest dobrym uzasadnieniem, dlaczego tak psychopatycznie pchasz się jej w życie.

Japeś był zdumiony. Duch po raz pierwszy raz dał mu dobrą, wartościową radę. W tym całym zdziwieniu znów się zakrztusił.

– Jasna cholera! Dzieciaku! Czy ty możesz jeść i nie przeżywać jednocześnie? – duch prychnął, chociaż wyraźnie go to bawiło. Chłopak kiwnął jedynie głową, podziękował cicho za radę i dokończył posiłek zanim posiłek wykończył jego.

Chociaż bardzo chciał mu się spać to jednak wydawało się to dosyć ciężkie. Wszystko przez to, że zjawa miała rację: powinien powiedzieć Siyi, co czuje. Jednakże myśl o tym powodowała, że całe jego ciało sztywniało ze strachu. Bał się odrzucenia, ale z drugiej strony nie potrafił już wierzyć, że ten stan pomiędzy przyjaźnią a miłością mógłby trwać wiecznie.

Postanowił zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę i powiedzieć jej, co działo się w jego sercu.

Nad ranem pobiegł do banku, gdzie przemiły pan w okienku wydrukował dla niego czek. Wędrowiec wziął niepozorny świstek papieru, który miał jedna niesamowitą wartość. Następnie udał się na miejsce spotkania. W oddali widział czekającą na niego sylwetkę Siyi. Wziął głęboki oddech. W końcu zamierzał nie tylko dać jej czek, ale i swoje serce…

Mefisto

#270. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.16 – Postanowienie Read More »

#253. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.12 – W drodze na spotkanie

Japeś zerwał się z łóżka jak tylko pierwsze promienie słońca dotknęły jego twarzy. Nie mógł spać: był zbyt podeskcytowany spotkaniem. Chociaż czekało go jeszcze wiele zadań tego dnia, on żył już momentem, kiedy znów ją spotka i odpłynie pośród jej opowieści. Zastanawiał się, co u niej było słychać, czy czuła się wystarczająco dobrze, aby się z nim spotkać.

Dzień w pracy minął mu spokojnie. I chociaż jego destrukcyjne zapędy spadły do minimum, cały personel prowadził zakłady, o co chodziło chłopakowi. Najczęściej wybieraną opcją było “w końcu przyzwał tego demona”. Nikt z nich nie zdawał sobie sprawy z tego, że Wędrowiec szedł na swoją pierwszą randkę w życiu. Nikt poza Dominikiem, który o Japesiu wiedział więcej niż on sam.

Młodzieniec wrócił pośpiesznie do domu, aby odświeżyć się i pośpiesznie pozbyć się zapachu szpitala. Kiedy miał już wychodzić, drogę zastąpił mu duch z tym swoim dzikim błyskiem w przezroczystym oku.

– Nim wyjdziesz: mam dla ciebie prezent! – rzekł odważnie do Japesia, który poczuł się dość niepewnie. W końcu nie na co dzień dostaje się prezent od zjawy-pasożyta. – Zamierzam dać ci cenną radę jak wyrywać laski!

25.12.2019_00-06-12

– Jak wyrywać? Jak chwasty? Ale ja nie idę niczego wyrywać, nie mam na to czasu. Chcę się tylko spotkać z Siyą. – mruknął Wędrowiec z tą swoją niepokalaną niewinnością. Już miał przejść przez swojego eterycznego lokatora z przypadku, ale ten pchnął go do tyłu swoją mizerną, ale odczuwalną mocą.

– Słuchaj uważnie! – warknął zaciskając pięść. – Kobiety lubią być zdobywane: musisz jej pokazać, że ty tu rządzisz!

– Znowu zachowujesz się jak nawiedzony. Opętałeś zepsute jedzenie z lodówki i teraz ci się odbija? – Japeś przerwał mu nim duch zaczął swój monolog o sile, zdobywaniu i rzucaniu wszystkich na boki. Chłopak powoli dorastał do myśli, że zjawa była kompletnym dupkiem i idiotą, a on ofiarował mu życie zamiast solidnego kopniaka w tyłek. Chyba jednak powinien był rozważyć opcję oddania go Cieniowi…

– Och, mój drogi, naiwny chłopcze. Ja tylko staram się ci pomóc. Moje rady są cenne: pamiętaj o tym! I ciesz się, że nie każę ci za nie płacić! – pogroził mu palcem, a Wędrowiec tylko przewrócił oczyma.

– Po prostu bądź sobą. Skoro do tej pory nie uciekła z krzykiem to znaczy, że coś w tobie widzi. – mruknął Smok siedzący na kanapie. Dalej męczył książkę kucharską. Czytanie książek to trudna rzecz, kiedy nie ma się odpowiednich palców do przerzucania stron.

Japeś na te słowa kiwnął jedynie głową, przeszedł przez tą duchową porażkę i pośpiesznie udał się w miejsce spotkania. Im mniejsza odległość dzieliła go od Siyi, tym bardziej rozpierała go radość. Chociaż starał się podchodzić do tego spokojnie, to jego wnętrze szalało na myśl o tym, że tak niewiele dzieliło go od niej.

Pomimo iż chłopak kompletnie nie zwracał uwagi na mijający czas, dotarł na miejsce o blisko godzinę za wcześnie i uradowany czekał zerkając od czasu do czasu na telefon. Uśmiech mimowolnie malował się na jego twarzy, a oczy wędrowały po przechodniach szukając sylwetki, która rozpalała jego serce w sposób niemożliwy do opisania.

To było jak ogień i lód walczące wzjamenie o przewagę, zabijające siebie na wzajem, ale jednocześnie żyjące w idealnej harmonii. Wędrowiec pozwolił temu uczuciu zawładnąć nad nim: cieszył się chwilą, wręcz rozkoszował nią. Po tym jak ona zniknęła na tak, zdawałoby się, długo, jego umysł potrzebował upaść na kolana przed tym przeogromnym szczęściem.

Siya tu była i zamierzała się z nim spotkać. To miała być pierwsza randka Japesia.

Czy mogło być lepiej?

Mefisto

#253. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.12 – W drodze na spotkanie Read More »

#251. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.11 – Oczekiwanie

Japeś cały dzień pilnował kartki jak oka w głowie. Owszem, spowodowało to kilka niewinnych wypadków w pracy, ale cel uświęca środki. Siya zostawiła mu kontakt ze sobą! Siya – cóż za ciekawe imię! Powtarzał je w myślach wielokrotnie, jak gdyby było one zaklęciem, które miało sprowadzić ją do niego z powrotem.

Kiedy tylko dotarł do domu napisał do niej wiadomość i czekał cierpliwie na odpowiedź, lecz ta nie nadchodziła. Jego umysł szybko opanowały ponure myśli: może był zbyt nachalny? Ale czy gdyby tak było to zostawiłaby mu swój numer? Może po prostu gorzej się poczuła i musiała odpocząć? W końcu opuściła szpital szybciej niż byłoby to rekomendowane. Z drugiej strony mogła też umierać gdzieś w kącie, a Japeś nie miał nawet o tym pojęcia…

Chłopak wziął głęboki oddech i odstawił telefon na stół powtarzając sobie, że skoro wytrzymał tyle czasu bez jej towarzystwa, to może poczekać na jej odpowiedź. Nagroda czeka na cierpliwych – rzekł sobie w duchu. Niestety Wędrowiec nie należał do cierpliwych, więc męczył biedne urządzenie co kilka sekund, aby przekonać się, że wyczekiwana wiadomość wciąż nie przyszła. Próbował szukać sobie zajęć, ale jego myśli uciekały w jej stronę. Ciężko było zapanować nad płomieniem, który płonął w jego sercu. Nie po ostatnich wydarzeniach.

22.08.2019_22-28-27

Krążył wokół telefonu jak sęp. Trzymało go to w napięciu i ekscytacji, ale i dawało nadzieję na trwanie w tym niesamowitym uczuciu. Zastanawiał się, czy ona czuła się podobnie, czy lubiła go za to, że był tym niepozornym i nieporadnym chłopakiem, co wpadł na nią na tamtym festynie? Chyba musiała go lubić skoro dała mu swój numer, czyż nie?

Z drugiej strony czuł niepokój. W końcu mogła podać mu fałszywe dane, aby się go pozbyć. Widział przecież takie sytuacje w telewizji! Dlatego też mogło nie być żadnej odpowiedzi! Tylko te dziewczyny używały tego podstępu do spławienia swoich adoratorów, a jego wtedy przy niej nie było. O losie – jakie to było wszystko trudne! Dlaczego w jego głowie kłębiło się tyle czarnych myśli skoro powinien to być jeden z najszczęśliwszych dni jego ludzkiego życia?

Postanowił wziął prysznic, aby odpocząć od wszystkich niepewności. Wypełnił swoją głowę rozterkami dotyczącymi życia codziennego. W myślach starał się debatować ze sobą na temat tego, czy lepsza będzie odżywka o zapachu jagód, czy kokosu. Chociaż przykładał się do tego z całych sił, wciąż uciekał do niej. Woda ciekła po jego ciele, a on stał z butelką płynu pod prysznic w ręce i zadawał sobie setki tysięcy pytań na minutę.

Wtem rozległa się wibracja w telefonie. Normalnie pewnie by jej nie usłyszał, ale teraz był wyczulony na wszystko. Zerwał się natychmiast i będąc kompletnie gołym dopadł komórkę, na ekranie której pojawiła się wiadomość od Siyi. Przez chwilę gubił się w słowach – chyba z radości – aby na koniec dostać najlepszy prezent: zaproszenie na spacer. Pośpiesznie, ale z należytą czcią odpisał jej, a po krótkiej chwili otrzymał odpowiedź w postaci uśmiechniętej buźki. Nie mogło być po prostu lepiej!

W tym samym momencie do salonokuchni wszedł duch. Właściwie to wyszedł z figurki psa, którą w wolnych chwilach opętywał i zmuszał do latania po pomieszczeniu. Zmierzył zupełnie nagiego Japesia wzrokiem i zagwizdał rozbawiony.

– Wiesz, gdybyś był dziewczyną to za takie coś dałbym ci 10 na 10, ale że jesteś facetem to maksymalnie 3. – rzekł do Wędrowca, który zorientował się, że stoi przed duchem jak go magia stworzyła, więc natychmiastowo odwrócił się, wpadł do łazienki i złapał za ręcznik, aby owinąć co wrażliwsze części ciała.

– Aż 3? – zdziwił się Smok odrywając wzrok od książki. Odkąd komputer Japesia rozstrzaskał się o ścianę, a chłopak nie wykazywał chęci do kupna kolejnego, Prastary Byt zadowalał się czytaniem poradników kucharskich zamiast obserwować wyczyny swego podopiecznego w pracy na jego mocno już rozbudowanej stronie fanklubu.

– No wiesz, za odwagę. Mało kto z takim wyglądem odważa się wyjść nago do publiczności. – duch wzruszył swoimi eterycznymi ramionami.

– Takim wyglądem? – Japeś wypadł z łazienki w ręczniku owiniętym wokół pasa. Jego wzrok zdradzał zirytowanie pomieszane z radością. Ten chłopak był po prostu chodzącą zagadką emocjonalną!

– No wiesz, nie chcę być uprzejmy, ale wyglądasz jak idealna ofiara napadu. – zjawa rozsiadła się wygodnie na krześle przyjmując pozę eksperta od porad modowych.

– Japesiu nie słuchaj go. On nie ma nic w głowie. Widać zresztą… – rzucił od niechcenia Smok licząc, że ta konwersacja zakończy się, a on będzie mógł poznać przepis na przepysznie wyglądające babeczki truskawkowe.

– Odezwał się chodzący dom dla pcheł… – duch mruknął pogardliwie do Pradawnego i zwrócił się z powrotem w stronę chłopaka. – Powinieneś zrobić coś ze swoim wyglądem. Wyglądasz jak ostatnia pierdoła. Nie wyrwiesz dziewczyny w ten sposób!

– Zmienić wygląd? Ale co… Chwila! Skąd o niej wiesz! – Japeś warknął groźnie, aż podłoga zatrzęsła się od podmuchu magicznej energii. Sąsiadka na pewno przyjdzie suszyć mu o to głowię. To bardziej jak pewne…

– Bo ja… Ten… No! On mi powiedział! – krzyknął duch i przeleciał przez ścianę kryjąc się w pierwszym lepszym przedmiocie. Chłopak westchnął ciężko, spojrzał na Smoka, który ponaglająco merdał ogonem. Wzrok Prastarego mówił sam za siebie: “powiedziałem mu, no i co z tego”. Wędrowiec wykończony wrócił pod prysznic, aby zmyć z siebie resztę dnia. Chociaż rozpierało go szczęście to wciąż czuł się zmęczony tą huśtawką nastrojów. Potrzebował odpoczynku, aby się przygotować!

Jutro czekał go wielki dzień!

Mefisto

#251. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.11 – Oczekiwanie Read More »

#245. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.10 – Kartka nadziei

Japeś nie wiedział, czy się cieszyć, bo w końcu ją zobaczył, czy martwić się, bo wyglądała naprawdę kiepsko. Szybko wziął głęboki oddech i nie czekając aż coś powie, zaprowadził ją na kozetkę. Nim jednak zdążył pobiec po lekarza, dziewczyna złapała go za rękę.

– Nie sądziłam, że cię tu spotkam. – powiedziała do niego swoim uroczym głosem, a Wędrowiec mało co nie upadł na podłogę. To było jak uderzenie, ale takie niesamowicie przyjemne. Miłość zdawała się śrubą, która kręcona w dobrą stronę sprawiała radość, a w złą dodawała cierpienia. Teraz jednak los obracał ją we właściwą stronę i młodzieńcowi aż nogi topniały ze szczęścia.

– Pracuję tutaj… – odparł z trudem. Głos drżał mu jak wtedy, kiedy założył się ze Smokiem, że nie zje lodowatej galaretki. Zjadł, ale takiego zapalenia gardła to jeszcze nie miał…

– Przepraszam, że wtedy tak uciekłam. Zapomniałam o pewnym spotkaniu i musiałam pójść. – dodała po chwili, a Japeś uśmiechnął się lekko i kazał jej zaczekać, aż przyprowadzi lekarza.

Doktor zajęty był dziewczyną z tamponami, ale chłopak nie dał mu szansy na chociażby wymianę prowizorycznego opatrunku tylko złapał go za rękaw i z całą boską mocą zaciągnął go do jego ukochanej. Diagnozę udało się postawić szybko: zatrucie pokarmowe i lekkie odwodnienie. Japeś uwijał się przy niej jak mała pszczółka, aby podłączyć kroplówkę, przynieść leki, pilnował, aby było jej wygodnie i dotrzymywał towarzystwa.

Znowu tylko ona mówiła, a on słuchał czasem tylko odpowiadając krótko na jej pytania. Ale nie przeszkadzało mu to. Jej głos wirował w jego myślach, a on skakał po obłokach, kiedy ona przedstawiała mu sceny ze swojego życia. Nim się zorientował, skończyła się jego zmiana i musiał pójść do domu. Pożegnał się z dziewczyną i bardzo niechętnie udał się do domu. Pewnie zostałby dłużej, ale pielęgniarka pogoniła go jego własnym mopem. Widać wciąż miała do niego uraz…

Japeś wrócił do domu cały w skowronkach, ale szybko ostygł widząc cały ten armagedon czekający na niego na posprzątanie i ducha oglądającego jak gdyby nigdy nic telewizję. Kiedy udało mu się złapać jedną kłodę, druga przyleciała go uderzyć w twarz tylko po to, aby przypomnieć mu jak okrutna jest rzeczywistość!

– O, witaj! Jak było w pracy? – zapytała zjawa nawet nie odrywając wzroku od telewizora. Chłopak zdjął buty, które ustawił w wolnym kącie pomiędzy bajzlem a chaosem

– Gdybym się mógł wyspać, byłoby lepiej. Dlaczego nie posprzątałeś? – zapytał w wyczuwalną nutką pretensji w głosie. Wszak Wędrowiec dał mu drugą szansę, więc mógłby chociaż trochę usprzątnąć ten bałagan w ramach podziękowania.

– Jakbyś mi powiedział to bym to zrobił. – westchnął przeciągle przeciągając się na kanapie. Japeś powoli zaczynał rozumieć, dlaczego ścigał go Cień i jednocześnie żałować, że nie wystawił go za drzwi.

– To ty zrobiłeś ten bałagan, a ja pozwoliłem ci tu mieszkać. Byłoby miło, gdybyś choć trochę posprzątał. – Wędrowiec starał się ze wszystkich sił zachować spokój. Pewnie byłoby mu łatwiej, gdyby nie był tak zmęczony. Duch spojrzał na chłopaka i skrzyżował dłonie na swej eterycznej piersi.

– Ty też w tym uczestniczyłeś. Też mógłbyś posprzątać. – odparł wrednie, a młodzieniec stracił cierpliwość. Nim jednak wezwał na pomoc siódmy krąg piekieł, Smok powstrzymał go przed rozwaleniem conajmniej jednego piętra budynku.

22.08.2019_21-56-54

– Spokojnie, nie używaj swoich mocy, bo złamiesz zasady. To ma być jedno ludzkie życie, pamiętaj! Użycie tak silnej magii w świecie ludzi wyśle cię przed sąd! – warknął do swojego podopiecznego, a potem zwrócił się do zjawy. – Nie martw się: tobą zajmę się już niedługo. Będziesz miał okazję odpokutować za swe czyny. Pamiętaj, że zawszę mogę potraktować cię wyjątkowo surowo…

22.08.2019_21-53-02

Prastary uśmiechnął się przy tym tajemniczo i wrócił do swoich psich spraw. Japeś wraz z nieco przerażonym duchem posprzątali ile się da. Chłopak zjadł potem szybką kolację i położył się do łóżka.

Kiedy jednak zatopił swe ciało w pościeli, myślami wrócił do tej dziewczyny. Znów nie zapytał jej o imię. A może znów mu ono umknęło? Nieważne – wciąż miał szansę się zapytać. I z tą myślą położył się spać…

Następnego dnia udał się czym prędzej do pracy myśląc tylko o niej. O jej opowieściach o swojej rodzinie, o problemach, ludzkich problemach, których nie rozumiał, o jej zmaganiach, o babci i dziadku… Nie mógł się doczekać chwili, kiedy ją zobaczy i zapyta w końcu o jej imię.

W końcu dotarł do szpitala i zamarł widząc jedynie puste łóżko. Przez moment nie mógł uwierzyć, że ona znowu mu się wymknęła: starał się wmawiać sobie, że poszła do toalety, ale jego oczy widziały idealnie złożoną pościel, która potwierdzała tylko to, że została wymieniona, a to jednoznacznie świadczyło o tym, że jego towarzyszka opuściła budynek. W głowie kłębiły się wszelakie myśli powtarzające jak zaczarowane: znowu, znowu, znowu… Znowu los dał mu po twarzy, znowu kłoda podcięła go i powaliła na ziemię, aby wszystkie zduszone w nim uczucia pękały po kolei.

Wpatrywał się w to łóżko na tyle długo, aż z zamyśleń wyrwał go lekarz, który wręczył mu małą karteczkę. Japeś widział, że doktor coś do niego mówił, ale jego uszy nie były w stanie zarejestrować dźwięku. Kiedy odszedł, chłopak spojrzał na karteczkę. Był na niej numer telefonu i imię.

Siya.

Mefisto

#245. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.10 – Kartka nadziei Read More »

#243. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.9 – Powrót kłody

Japeś nie miał żadnego logicznego wyjaśnienia dla tej sytuacji. Bądźmy szczerzy – kto uwierzyłby, że duch opętał jego mieszkanie. Chłopak jednak postanowił pozbyć się resztek rozsądku i wykorzystać fakt, że mieszkanie zamieszkiwała jedyna osoba, która mogła to w miarę bezkonfliktowo rozwiązać.

– Przepraszam, ale mój pies… Mój pies jutro idzie do weterynarza i mu odbija z tego powodu. – wydukał jedynie, a Smok, niczym na komendę, pobiegł do kuchni, wepchnął pysk w leżący na podłodze rondel i tak uzbrojony wbiegł w ścianę. Potem złapał garnek i machał nim tak długo, aż przypadkiem zbił okno. Cóż, tego nie było w planach, ale grunt, że robiło wrażenie.

Pradwany przebiegł potem obok sąsiadki, nosem wcisnął przycisk od windy i wrócił się po nią, aby za pasek od spodni zaciągnąć ją do środka windy. Wybrał odpowiednie piętro nosem i uciekł nim drzwi zamknęły się za nim. Następnie wrócił dostojnym krokiem i spojrzał na towarzystwo.

– Co wy byście beze mnie zrobili? – mruknął jedynie. Japeś podziekował Pradawnemu i w nagrodę podrapał go za uszkiem. Smok mógł być sobie Smokiem, ale jego psie ciało nie miało nic przeciwko tej pieszczocie.

Wędrowiec sprzątnął pokój z resztek komputera, a Pradawny zapewniał go, że zajmie się wykonaniem wyroku na duchu. Potrzebował jedynie trochę czasu, bo chociaż był potężną istotą to jednak łapy miał psie. Do tego czasu duch musiał pozostać w mieszkaniu zajmowanym przez trzy nietypowe osobistości z Krańca Czasu.

Japeś, jak tylko przygotował łóżko, położył się spać. Zostało mu raptem kilka godzin snu nim wyruszy do pracy. Nie był z tego faktu zadowolony, bo jednak wolał być przytomny, kiedy jego fanklub szalał mu za plecami, ale skąd mógłby wiedzieć, że akurat tego dnia miał spotkać na swojej drodze dziwnego ducha?

Mimo iż starał się bardzo mocno to nie mógł zasnąć. Chochlik co chwilę wywracał się o bałagan w drugim pomieszczeniu, a duch co jakiś czas przechodził przez ściany robiąc takie typowe, wręcz filmowe “wziuu”. Ostatecznie zebrał się kompletnie wypruty i udał do pracy.

Ruch w szpitalu był tego dnia praktycznie zerowy. Pielęgniarki przegrywały swoje wypłaty w pokera, dyrektor grał na telefonie, a Japeś przysypiał na krześle w pokoju pracowniczym. Jedynie lekarz był pilnie zajęty czytaniem medycznego czasopisma, pod którym kryły się inne, “ciekawsze” gazetki. Żaden z nich nie przejmował się dziwnym faktem, że budynek, na ogół tętniący życiem, był tego dnia pusty. Cała załoga błogosławiła ten dzień za to, że nikt nie uległ wypadkowi, nikt nie miał żadnej infekcji, ani nikt nie sprawdzał co i gdzie może sobie wetknąć.

Wtem jednak wszedł recepcjonista Dominik i zakłócił błogi nastrój:

– Przyszła jakaś dziewczyna ze skaleczeniem. Może się ktoś nią zająć? – i jak tylko skończył mówić to obrócił się i wrócił do pisania dziękczynnych postów na stronie fanklubu Japesia.

Wędrowiec jako jedyny podniósł się i poczłapał do gabinetu. Po drodze złapał za wózek, na który zebrał wszystkie potrzebne rzeczy, aby ranę oczyścić i zabandażować. Przez moment zaczął zastanawiać się od kiedy to należało do jego obowiązków, ale w sumie miał tyle rozmów z dyrektorem, że pewnie po drodze zaliczył jakiś awans, o którym nie wspomniał jego portfel.

Dziewczyna czekała na niego cała w skowronkach. Jak tylko zobaczyła chłopaka, pośpiesznie wyciągnęła w jego stronę rękę, która wyglądała na draśniętą jakimś agresywnym kotem. Japeś oczyścił skaleczenie i nakleił na nie plaster, bo szkoda mu było bandażu na tą niewątpliwie interesującą bitwę z czymś drapiącym.

Kiedy wszystkie formalności były załatwione, Japeś już miał wychodzić z całym osprzętem, jednak dziewczyna niespodziewanie skoczyła na niego. Właściwie to skoczyłaby, ale chłopak przesunął się na bok, aby podnieść papierek z podłogi, a młoda kobieta w tym czasie uderzyła w wózek, przejechała na nim kawałek i upadła na podłogę z jękiem.

Szybko jednak zebrała się i spojrzała z wrogością na znudzonego chłopaka. Nie takie rzeczy już widział…

– Jak mogłeś! Przez ciebie upadłam! Złożę na ciebie skargę! – warknęła, ale Japeś w odpowiedzi wskazał tylko kamerę w rogu pokoju. Po incydencie z pielęgniarką wiele się w szpitalu pozmieniało: zainstalowano sporo kamer, a szafki miały zabezpieczenia przeciwko dzieciom…

– Usiądź na łóżku, przyniosę coś do opatrzenia twojego nosa… – mruknął posępnie i zostawił bojową niewiastę samą z myślą o tym, że jej nieudany lot kiedyś może wycieć do internetu. Może też zostałaby gwiazdą tak jak Japeś?

22.08.2019_21-20-41

Chłopak nie mógł znaleźć odpowiedniego opatrunku, więc wziął dwa małe tampony i zamontował je w nosie dziewczyny informując ją, że niedługo obejrzy są lekarz, aby upewnić się, czy nie doznała też jakiegoś wstrząsu. Japeś przekazał wieść o wypadku i zaprowadził doktora do pacjentki, a ten, biorąc głęboki oddech, aby zapanować nad śmiechem, poszedł jej pomóc.

Wędrowiec zostawił ich samych i wolnym krokiem ruszył w stronę pokoju pracowniczego. Potrzebował odpocząć. Przechodząc obok recepcji stanął jak wryty i wpatrywał się tępo w drzwi wejściowe. Jego serce zabiło mocniej, zmęczenie momentalnie opuściło jego ciało, jednak nogi ugięły się pod ciężarem rzeczywistości. O losie, jakie to było dziwne, a zarazem przyjemne uczucie!

Oczy mogły go zwodzić ze zmęczenia, ale jakiś dziwny głos wewnątrz podpowiadał, że jego wzrok się nie mylił.

W drzwiach stała ONA…

Mefisto

#243. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.9 – Powrót kłody Read More »

#235. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.8 – Niezapowiedziany gość

Drzwi do pokoju otworzyły się, a lawina książek posypała się w ich stronę. Pomagier w postaci kota uniknął ataku, ale Smok wraz z Japesiem dostali kilka razy tanimi romansami. Nim jednak zdążyli przygotować się na kolejny atak, następna porcja książek ruszyła śladem poprzednim. Wędrowiec cudem złapał pokaźną encyklopiedię, ale Pradawny byt nie miał tyle szczęścia i tylko zaskomlał, kiedy trafił go poradnik wędkarski.

Chłopak przedostał się do pokoju, aby ujrzeć lewitujące meble. Fruwający komputer zmienił trajektorię lotu i rozstrzaskał się nad głową młodzieńca.

– Nie! Moje wiersze! – jęknął Japeś w szale starając się opanować walczącą z nim doniczkę z kwiatem.

– Wiersze? – warknął Smok zdziwiony. To nad tym ostatnio pracował Wędrowiec! Patrząc jednak na jego zdolności artystyczne może lepiej, jeśli jego twórczość przepadła bezpowrotnie…

Chłopak był jednak odmiennego zdania. Szybko złożył ręce jak do modlitwy i zaczął recytować inkantację “na mocy nadanej mi przez Kres Czasu”. Meble upadły na ziemię, a dziwaczna, ledwie widoczna postać pojawiła się przed nim i padła na kolana.

– Nie, proszę! Nie rób mi krzywdy! Błagam! – duch mężczyzny zawył żałośnie, a echo jego głosu rozniosło się po pomieszczeniu. Japeś spojrzał na niego wściekły i skrzyżował ręce na piersi.

– Niby czemu? Zaatakowałeś mnie! – warknął Wędrowiec z wyczuwalną wrogością w głosie. Nie dość, że go zaatakował to zrobił jeszcze taki bałagan, że następny tydzień spędzi na sprzątaniu. Jakby nie miał nic lepszego do roboty!

– Nie wiedziałem, że jesteś Wędrowcem! Ja jestem nowy w duchowych sprawach… – westchnął ciężko i przysiadł na kanapie. Japeś, chcąc nie chcąc, usiadł obok niego i wysłuchał jego historii skoro zaczęła spływać ona z jego ust.

28

Mężczyzna przyznał się, że był złym człowiekiem i narobił wiele szkód w życiu kilku niewinnych osób. Pewnego dnia dopadł go dziwny stwór. Zjadł jego energię życiową, ale jego duszy udało się ucieć. W trakcie tego szalonego biegu natrafił na mieszkanie Japesia, gdzie jakaś dziwna siła go w nim uwięziła, a on zły z bezsilności zaatakował młodzieńca.

– Ten Wędrowiec przeżywa właśnie jedno ludzkie życie. Utknąłeś w energii Krańca Czasu użytej do stworzenia mu ludzkiego ciała. To dosyć typowe. – mruknął Smok pozwalając młodzieńcowi rozmasować obolałe mięśnie. To chyba jedna z zalet psiego ciała – wszyscy chcieli go głaskać i rozpieszczać.

– W jaki sposób mogę się wydostać? – zapytał niepewnie duch. Japeś nie miał bladego pojęcia, ale Pradawny jak zawsze miał na wszystko rozwiązanie.

– Jest pewien rytuał, dzięki któremu mogę cię stąd uwolnić. Jednakże musisz wiedzieć, że skoro raz zaatakował cię Cień to jeśli opuścisz to mieszkanie jest spora szansa, że cię dorwie i zje do końca. – odparł Smok siadając naprzeciwko niego.

– Ale jak to dalej mnie ściga? Myślałem, że… – jęknął, ale Pradawny mu przerwał.

– Cień nie zjada ludzi tak po prostu. Musiałeś mieć sporo za uszami skoro wysłano za tobą to stworzenie. Tutaj jesteś bezpieczny, ale jeśli cię stąd wypuszczę to na pewno ruszy za tobą w pogoń. Czuć z resztą od ciebie smród zła. – warknął Smok, a Japeś aż się zdziwił widząc Prastarego w bojowym nastroju. Cóż, zapewne wiedział on więcej niż chciał powiedzieć albo czekał aż duch sam zacznie mówić.

Przez chwilę wszyscy troje trwali w ciszy, którą przerywał Chochlik przerwacając się między bałaganem. Wędrowiec zlitował się nad stworzeniem i wziął je na ręce przytulając do siebie.

– Japesiu, do ciebie należy decyzja co z nim zrobimy. – mruknął Pradawny mierząc ducha surowym wzrokiem. Chłopak węstchnął ciężko i jęknął pod nosem coś o kłodach…

– Dobra. Ale nie podejmę decyzji dopóki nie dowiem się co zrobiłeś, że aż Cień się tobą zainteresował? – Japeś niechętnie podjął się roli sędziego, który miał skazać ducha na więzenie lub śmierć w męczarniach. Jakby mało miał problemów z byciem człowiekiem to jeszcze Kraniec Czasu wpadał z buciorami do jego skomplikowanego życia i zastawiał pułapki natury moralnej. Dzięki ci losie!

Duch wahał się długą chwilę. Był między młotem a kowadłem, bo jego egzystencja spoczęła w rękach tego niepoważnie wyglądającego mężczyzny. Mógłby go okłamać, ale Pradawna bestia, od której aż biła niesamowita energia, łypała na niego groźnym okiem. Pomimo braku płuc wziął głęboki oddech i opowiedział swoją historię o nieszczerym człowieku.

Lista jego przestępstw była długa. Kradł, oszukiwał, mącił, ale – co najgorsze – doprowadził ufających mu ludzi na skraj rozpaczy i zepchnął ich, kiedy stali na brzegu. Tłumaczył sobie, że nie zrobił tego świadomie, ale gdzieś wewnątrz czuł, że mógł to w porę zatrzymać. Nigdy jednak nie myślał o nikim innym niż o sobie. Z rozpaczy tych osób wyszedł wielki i straszny Cień – stworzenie niewidoczne dla zwykłych śmiertelników, będące chodzącym mrokiem, z kłami ostrymi jak brzytwa. Jedynie duch widział jak zbliża się do niego wolnym krokiem, a z każdym krokiem jego ciało stawało się coraz bardziej otępiałe. Wszystko dookoła pochłaniała ciemność. W ostatnim przypływie siły szarpnął się i jego dusza zbiegła potworowi. Uciekał i uciekał, chował się po kątach, aż natrafił na dom Japesia, do którego przyciągnęła go dziwna, ale spokojna energia, odległa tej emanującej od Cienia. Szybko jednak odkrył, że utknął i poczuł się jak szczur w klatce.

– Masz to na co zasłużyłeś. – wkurzył się Japeś drapiąc nerwowo Chochlika za uchem. Maluch jednak nie wiedział czy powinien mruczeć z zadowolenia, czy dziabnąć go za niedelikatność.

– Nie jestem jednak złym Wędrowcem. Myślę, że zasługujesz na szansę. Zostaniesz tutaj aż wymyślę inną karę niż pożarcie przez Cień. – dodał po chwili, a duch spojrzał na niego z nadzieją w oczach.

– Myślę, że jest sposób, aby zrealizować twoje postanowienie. – mruknął Smok z podejrzanym zadowoleniem w głosie. Nim jednak ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Wszyscy poczuli mroczną energię emanującą spod drzwi. Była tak silna, tak rozsadzająca, że każdy z nich poczuł się przytłoczony. Czy to Cień? Czy jednak znalazł ducha? Tak szybko?

Japeś powoli zbliżył się do drzwi i powolutku je otworzył. Pozwolił, by ognisty żar rzucił się na niego z całą swoją straszliwością. Chłopak przez chwilę żałował, że w ogóle postanowił zbliżyć się do źródła tego zła. Na ich szczęście nie był to Cień, a jedynie wkurzona sąsiadka.

– CZY TOBIE DO RESZTY ODBIŁO Z TYM HAŁASEM!? TY MEBLAMI RZUCAŁEŚ CZY CO? NIENORMALNY JESTEŚ!? – wydarła się na niego prawie zwalając go z nóg samą siłą swojego głosu. No tak – duch przecież przerzucił wszystko z jednego miejsca na drugie, a pod nim mieszkała kobieta czepiająca się jego o samo oddychanie.

Kolejna kłoda właśnie przyszła go zwyzywać.

Mefisto

#235. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.8 – Niezapowiedziany gość Read More »

Scroll to Top