#306. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.27 – Rytuał

Tylko cztery dni dzieliły Cień od realizacji swojego zadania. Jednocześnie były to cztery dni z Japesiem zadającym sto pytań na minutę. Wędrowiec zdawał się wierzyć w to, że jeśli zapyta o wszystko, co możliwe, to pozna odpowiedź na sekretne pytanie: co mu się tak właściwie podobało. Jake odpowiadał najlepiej jak umiał, ale jego zapał stygł wraz ze zbliżającym się rytuałem.

Japeś szybko zauważył tą dziwną barierę między nimi. Wydawała się niemal nienaturalna. Jeszcze szybciej uznał jednak, że mu się to wydawało, a Jake miał go po prostu dosyć. Wędrowiec sam miałby siebie dosyć, gdyby wypytał się chyba o każdy możliwy aspekt darzenia drugiej osoby uczuciem miłości.

Chłopak szybko poczuł dziwną pustkę. Każdy swój wolny moment spędzał z enigmatycznym chłopakiem, a kiedy jednego dnia odpuścił, zrozumiał, że nie potrafił znaleźć sobie zajęcia. Na chwilę zajmował swój umysł codziennymi sprawunkami, ale ostatecznie i tak zastanawiał się, co Jake powiedziałby, gdyby zapytał go o kolejną pozycję z listy rzeczy do zapytania.

Skoro ekspert numer jeden nie chciał z nim rozmawiać, sięgnął po telefon i umówił się z ekspertką numer dwa, której zwierzył się z tego kołtunu myśli w jego głowie. Siya słuchała go uważnie kiwając głową.

– Myślę, że się zakochałeś! – ucieszyła się, a Japeś spojrzał na nią zdumiony. Nie był do końca pewien, czy to na pewno było to uczucie. Zdawało się inne niż to, co czuł wcześniej w stosunku do tej dziewczyny. Dodatkowo internet sugerował, że Wędrowiec miał obsesję i powinien zobaczyć się ze specjalistą. Starał się jednak uwierzyć w swoje kolejne zakochanie. Specjaliści byli w końcu drodzy.

– Nie jestem tego taki pewien. – mruknął cicho. Zbyt bardzo czuł się przytłoczony tym, jak odmienne zdawały się jego myśli o Siyi i Jake’u.

30.06.2020_23-50-41

– Też przez to przechodziłam. Uwierz mi. Na początku myślałam, że coś jest ze mną nie tak, bo jak to tak: woleć kobiety. Im bardziej zaczęłam to akceptować, tym łatwiej było mi zrozumieć, co czuję. – tym razem to Japeś kiwał głową. Może ona miała rację tylko Wędrowiec za bardzo się przed tym bronił. Siya pomogła mu przekonać samego siebie, aby przyznał się Jake’owi do kołtuna uczuć, który zrobił się w jego sercu odkąd się poznali.

Chłopak wrócił do domu, aby odpocząć. Miał w planach umówić się z Jake’iem na spotkanie i szczerze porozmawiać o tym, co trapiło jego serce. Los jednak zamierzał go zaskoczyć podrzucająć mu kłodę pod nogi. Kłodę wprost z Krańca Czasu.

Kiedy Japeś wszedł do mieszkania, zamarł. Na podłodze były usypane (sądząc po pustych opakowaniach: z mąki) dziwne kręgi, a Smok siedział pomiędzy nimi. Obok niego stał przerażony duch, a na kanapie siedział Jake ze skrzyżowanymi rękoma i swoim wiecznie groźnym wyrazem twarzy.

– Miło, że w końcu wpadłeś. – mruknął do Wędrowca, który stał jak skamieniały. Prastary westchnął ciężko i podniósł się z pozycji siedzącej.

– Skoro jesteśmy już w komplecie, możemy zaczynać rytuał wygnania! – warknął Smok i wnet otoczyły ich purpurowe opary. Stopniowo wypełniały pomieszczenie, aż pokryły wszystko tworząc osobny, pełen magii pokój. – Ten oto Cień został wysłany, aby pożreć cię za twoje występki, jednakże otrzymałeś łaskę od tego Wędrowca.

Duch kiwnął eteryczną głową.

– Twoje przewinienia należały do najcięższych, dlatego nie unikniesz kary. – huknął, a jego psia powłoka padła bezwiednie na podłogę. Smok ukazał im się w całej swojej okazałości rozprostując pełne wibrującej energii skrzydła.

Cień podniósł się z pozycji siedzącej i obserwował w ciszy rytuał.

– Skazuję cię na tysiąc lat tułaczki po Pustce. Kiedy minie tysiąc lat trafisz na Kraniec Czasu, gdzie przez kolejne tysiąc lat służyć będziesz Wędrowcom. Jeśli ich zawiedziesz, zostaniesz oddany Cieniom. Jeśli jednak odpokutujesz swoje winy, dostaniesz szansę na nowe życie. – jego głos wypełniał coraz mocniej pomieszczenie. Bariera powoli zaczęłą pękać, a moc Prastrarego przebiła się przez magię, która tworzyła ludzkie ciało Japesia.

Z pęknięcia wyłoniła się szkaradna łapa i złapała krzyczącego wniebogłosy ducha. Pociągnęła go ku sobie i wszyscy troje patrzyli jak szczelina zasklepia się w mgnieniu oka. W przeciągu chwili wszystko wróciło do normy, a Smok powrócił do swojej ziemskiej powłoki. Przez dłuższy moment wszyscy trwali w ciszy, którą przerwał Japeś głosem pełnym załamania.

– Jesteś… Cieniem? – Jake jedynie kiwnął na to głową. Bez słowa podszedł do drzwi i złapał za klamkę. Przez chwilę wahał się, jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale potem bez słowa wyszedł zostawiając go z jeszcze większym kołtunem w głowie. Wędrowiec spojrzał się ze złością na Prastarego, który wiedział o tożsamości Jake’a. – Dlaczego mi nie powiedziałeś?

– Cóż, poprosił mnie o to. – odparł spokojnie, a Japeś poczuł się zdradzony. Odwrócił się i zamknął w swoim pokoju. Usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach.

Nie dość, że Jake okazał się Cieniem to jeszcze jego mentor go oszukał. Wystarczająco tragedii dla niego na jeden dzień. Opadł na łóżko i gapił się w sufit starając się po prostu znaleźć jakieś sensowne wyjaśnienie, bo nie potrafił pogodzić się w żaden sposób z tą sytuacją.

Bardzo szybko dotarło do niego, że nie potrafił usprawiedliwić żadnego z nich. Nie potrafił też się na nich złościć. Relacje istot z Krańca Czasu z Cieniami były dosyć napięte i Jake nie chciał przysparzać mu dodatkowych problemów? Tylko czy istniał jakiś zakaz w prastarych prawach zabraniający mu kontaktów z nim? Westchnął ciężko. Musiałby się o to zapytać Smoka… A skoro miałby się zacząć odzywać do Prastarego, mógłby równie dobrze porozmawiać z Jake’iem.

30.06.2020_00-05-24

Nie miał jednak na to siły. Przykrył się kołdrą i usilnie starał się o tym wszystkim nie myśleć.

Mefisto

2 thoughts on “#306. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.27 – Rytuał”

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top