divinity

#198. Divinity: Original Sin

Screenshot at 2018-03-07 23-07-23

Nadszedł czas, aby powrócić do Rivellonu i ponownie zmierzyć się z czyhającymi na mnie przygodami. Divnity: Original Sin to kolejna gra od studia Larian, która zabiera nas w niesamowicie ciekawą podróż.

Całkiem przypadkiem też fabuła dzieje się po wydarzeniach w Divinity: Dragon Commander.

Jesteśmy Łowcami Źródła (Source Hunters – najprościej można to określić łowcami nielegalnej magii), których zadaniem jest zweryfikować podejrzane okoliczności śmierci Radnego Jake’a. Z tego też tytułu lądujemy w przedziwnym miejscu o nazwie Cyseal, gdzie z każdej strony otaczają je hordy nieumarłych, a wraz z naszym przybyciem Orkowie podejmują się szturmu na bramy miasta. Mimo tego mieszkańcy wiodą spokojny i wręcz przyjemny żywot, bo cóż się przejmować, skoro wojsko trzyma chodzące trupy w ryzach? Przynajmniej póki co…

Screenshot at 2018-03-07 23-04-46

Wracając jednak do naszych postaci: mamy ich aż dwie (a później wedle uznania możemy dołączyć jeszcze dwie dodatkowe postaci) i możemy dowolnie wybrać im płeć, klasę oraz niektóre cechy wyglądu. Chcąc zachować balans między zadawaniem, a otrzymywaniem obrażeń, stworzyłem Kleryka i Rycerza, których nazwałem kolejno Meffy i Mefciu. Generalnie to wyszło tak, że Meffy bił się z przeciwnikami rzucając zaklęcia z różdżki, a Mefciu lazł pół godziny do przeciwnika, bo ślizgał się na wszystkim… Czyli standardowy standard w moim wykonaniu.

Postanowiłem, aby moje postaci były trochę ze sobą skłócone i jedna była typowo miła, a druga niekoniecznie. Gra, co zabawne, daje nam taką możliwość, więc kłóciłem się ze sobą do woli.

Screenshot at 2018-03-07 23-11-32

Nasi bohaterowie wylądowali w Cyseal i szybko poznali swoją główną nemesis w tej grze: tajemniczą kobietę, którą Niepokalani (Immaculates) nazywają Pośredniczką (Conduit) Bogini. Jej i jej towarzyszom udaje się uciec zostawiając nas w objęciach szkieletów, z którymi toczymy pierwszą walkę.

Screenshot at 2018-03-07 23-46-43

Walki odbywają się na zasadzie turowej, gdzie do wykorzystania mamy określoną ilość Punktów Akcji. Jeżeli nie wykonamy żadnych czynności i pominiemy turę postaci, to punkty te przejdą na kolejną kolejkę. Dodatkowo nie mamy limitu czasowego dzięki czemu można spokojnie pójść zrobić sobie herbatę w międzyczasie, czy ugotować obiad. Przyznam szczerze, że zdarzały się bitwy z wieloma przeciwnikami, gdzie, nim nadeszła moja kolej, udało mi się napisać notkę na bloga…

Po stoczonej walce mamy wybór: wejść do jaskini i przejść tutorial albo kontynuować podróż do miasteczka.

Po drodze spotkamy pijanych strażników (no bo co innego robić w tak idylicznym miejscu jak pić bezmiaru?), orków przypuszczających sztorm oraz jedną z misji pobocznych: gaszenie płonącego statku. Zwiedzając Cyseal można takich dodatkowych zadań zebrać trochę. I jest to absolutnie zrozumiałe, bowiem nasza podróż będzie wymagać od nas dobrze rozwiniętej postaci. Aczkolwiek trzeba wziąć pod uwagę fakt, że niektórych misji nie można wykonać przed innymi, ponieważ można stracić możliwość ich ukończenia (np. jedno zadanie będzie wymagało zabicia kogoś, kto dał nam inne zadanie).

Screenshot at 2018-03-08 00-03-50

Jakkolwiek postąpimy, w końcu trzeba wziąć się za wątek główny, który wymaga od nas zbadania tajemniczych okoliczności śmierci Jake’a. Przy bramie miasta spotkaliśmy kota-maga albo maga-kota Arhu, czyli naszego “zleceniodawcę”. Daje on nam wskazówki co robić dalej i z kim porozmawiać, aby zbadać miejsce zbrodni. Kiedy docieramy na miejce zdarzenia, znajdujemy niebieski kamień o uroczej nazwie Gwiezdny Kamień. W pomieszczeniu rozlega się w błsyk, ten uderza w nas, a my lądujemy poza czasem. Serio!

Screenshot at 2018-03-08 15-36-46

Tam spotykamy impa Zixzax’a (którego – jeśli mnie pamięć nie myli – można też spotkać w grze Divinity II narzekającego na bohatera innych gier z serii Divinity), a ten z niekrytym podeskcytowaniem oznajmia nam, że wraz z naszym przybyciem ukatywnił się portal, który zabiera nas na Koniec Czasu (End of Time), gdzie spotykamy kobietę imieniem Tkacz Czasu (Weaver of Time). Informuje nas, że nasze przedziwne oddziaływanie na gwiezdny kamień naprawiło część rozerwanego Gobelinu Czasu (Tapestry of Time). W tym momencie zaczyna się nasza prawdziwa misja z krążącym w tle Smokiem Pustki (Void Dragon), czyhającym na to, aby zniszczyć wszystko, co nam znane. Naszym nowym celem, choć nieśpiesznie akceptowanym i rozumianym przez nasze postaci, jest zbieranie gwiezdnych kamieni.

Wracamy do Cyseal, aby spotkać Arhu (jakim cudem on nas znalazł?), który zdradza nam, że jest agentem Zixzax’a. Wracamy jednak do naszego zadania, gdzie szukamy winnego morderstwa Jake’a. Prowadzi nas to do kilku podejrzanych osób i jednego Krwawego Kamienia, będącego niczym innym jak gwiezdnym kamieniem nasączonym krwią. Kolejny kamień odblokowuje portale na krańcu czasu, a te zabierają nas do przeróżnych pomieszczeń w naszym Domostwie (Homestead). Jednym z takich pomieszczeń jest Komnata Bohaterów, gdzie trafiają nasze drugorzędne postacie, kiedy zrezygnujemy (tymczasowo) z ich pomocy. Innym są sypialnie naszych głównych postaci (gdzie każda z postaci jest w stanie określić, który z pokoi należy do nich, ale każdy z nich upiera się, że nigdy tam nie był).

Wraz z rozwojem fabuły, jesteśmy ciągani po różnych lokacjach, dowiadując się ile związku ma Przewodniczka spotkana na początku gry z gwiezdnymi kamieniami i rytuałem zamieniania ich w krwawe kamienie. Gdziekolwiek się udamy, wszędzie da się odczuć dotyk Przewodniczki, Niepokalanych i ich wspólnej, złowieszczej działalności, która ma na celu “oczyszczenie świata”. Domyślni połączyli pewnie ten motyw ze Smokiem Pustki.

Zbieranie gwiezdnych kamieni odkrywa też przed nami naszą prawdziwą tożsamość, nasz związek z boginią Astarte i uwolnieniem Smoka Pustki, a nawet to, co łączyło kiedyś nasze postaci!

Screenshot at 2018-03-10 21-34-24

Cóż, chciałbym napisać wiele o samej fabule tej gry, ale, po pierwsze, nie chcę napisać za dużo i, po drugie, nie jestem w stanie ująć rozbudowanych wątków w grze w kilku zdaniach. Chociaż Divinity: Original Sin nie sprawia takiego wrażenia, to jest to bardzo zaawansowana historia. Gra zawiera też żarty typowe dla studia Larian (jak chociażby sławny Bellegar mówiący rymami nawiązujący do gry Dragon Commander).

Rozwój postaci też jest niczego sobie, bo poza atrybutami i umiejętnościami, mamy jeszcze talenty zapewniające dodatkowe bonusy (jak np. zdolność rozmawiania ze zwierzętami, co umożliwia pozyskanie kilku dodatkowych zadań pobocznych, a także wskazówki od biegających obok szczurów). Najgorszym talentem jest jednak zombie. Wybrałem go, bo oferował leczenie postaci w przypadku otrucia. Super! Szkoda tylko, że nikt nie dodał, że zwykłe leczenie będzie ranić postać! Jahan, czyli mag, którego oddelegowałem do uzdrawiania mojej drużyny (bo Meffy był zajęty), dostawał granatem z trucizną w łeb w ramach rekonwalescencji po pojedynku.

Screenshot at 2018-03-15 21-33-32

Nasze postacie lubią ze sobą od czasu do czasu pokonwersować, przez co mamy możliwość tworzenia ich osobowości (mi udało się zrobić jedną postać romantyczną, drugą niekoniecznie). To dosyć ciekawa rzecz, bowiem mało która gra pozwoli ci pokłócić się z samym sobą… Chociaż nie powiem, że nie korciło mnie czasem, aby strzelić tą drugą postać po łbie.

Gra oferuje też możliwość gry z innym użytkownikiem zarówno poprzez usługę Steam lub podłączając do komputera pada. Osobiście nie próbowałem, ale to dosyć zachęcająca rzecz dla kogoś, kto nie lubi sam grać!

Również ścieżka dźwiękowa jest niczego sobie, pozwalając nam na delektowanie się rozgrywką w stu procentach!

Podsumowując, Divinity Original Sin jest pozycją zdecydowanie wartą zagrania. Chociaż niektóre walki były nużące to jednak fabuła i konstrukcja tej zadziwiającej gry nadrabiały godziny oczekiwań, aby stłuc wroga na kwaśne jabłko. Albo po raz setny wywrócić się na lodzie! (nawet nie macie pojęcia, ile nowych przekleństw stworzyłem tylko z tego powodu – za sto lat magowie będą z tego sklecać zaklęcia bojowe)

Nie pozostaje nic innego, jak wyruszyć w kierunku dalszych przygód serwowanych przez studio Larian i zanurzyć się w kolejnej opowieści, która – jak zawsze – zabierze mnie do niesamowitego świata pełnego wyzwań!

Screenshot at 2018-04-05 22-29-41

Mefisto

#198. Divinity: Original Sin Read More »

#077. Divinity: Dragon Commander

243950_20161118011030_1

Do tego tytułu przymierzałem się już od jakiegoś czasu. Serię Divinity lubię za kilka gier, które mnie pochłonęły bez reszty, ale ta gra to po prostu majstersztyk satyry ze strony Larian Studios. Wydana w sierpniu 2013 gra nabija się z polityki w tak okrutny sposób, że nawet sami politycy nie zrobią tego lepiej. Dodatkowo mamy elementy strategii, które pomagają opanować nam bezmyślne salwy śmiechu.

Mam nadzieję, że jesteście gotowi.

Grę odkryłem pod koniec 2015 roku i od razu postanowiłem stać się jej posiadaczem. Jak większość graczy skusiło mnie magiczne: “zostań smoczym rycerzem”. No dobra – to mnie nie skusiło. Zaintrygował mnie fakt, że nasz smok ma jetpack. Tak, dobrze czytacie. Smok z jetpackiem.

243950_20161118010831_1

Zacznijmy jednak od początku.

W krainie zwanej Rivellon panował pokój zbudowany dzięki wspólnym staraniom Sigurda I, Architekta i maga Maxosa. Niestety trójka została podzielona za sprawą przepięknej kobiety – smoczycy jak się okazało – która jednak wybrała Sigurda. Spowodowało to spięcie między przyjaciółmi, ale spór został poniekąd złagodzony. Dorobiła się z nim dziecka (bohetara, którym gramy) oraz doczekała się śmierci z rąk Architekta, który otruł ją w przypływie złości i zazdrości.

Sigurd, mający wtedy trójkę innych dzieci, popadł w nędzę z rozpaczy, więc jego potomkowie, korzystając z jego słabości, zamordowali go i zaczęli wojnę o tron. Maxos, widząc, że Rivellon znowu ginie pod ciałami ofiar, wzywa nas na pomoc, aby zakończyć tę bezsensowną waśń.

Tutaj zaczyna się komedia w dosłownie trzech aktach. Akt pierwszy polega na podbiciu kilku krainek jako start dla naszej wyprawy. Akt drugi wymaga od nas walki z naszym rodzeństwem. Akt trzeci również wymaga potyczkowania się, jednakże zdradziłbym zbyt wiele, gdybym napisał z kim.

243950_20161118011106_1

Jako nowy Imperator, mamy wsparcie od Elfów, Nieumarłych, Krasnoludów, Jaszczurek (Reptilianów?) i Impów. Mamy też ich przedstawicieli – wybranych urzędników/polityków, którzy będą nam zawracać głowę swoimi ciekawymi pomysłami. Wszystko dzięki Maxosowi. Jako, że mamy wojnę, otrzymujemy też wsparcie czterech najlepszych generałów, którzy również nie pozwolą nam się nudzić. Dodatkowo otrzymujemy sterowiec, który zasilany jest przez demona.

Klasyfikując naszych szacownych polityków:

243950_20161118014433_1

Yorrick – szacowny Nieumarły i ich (nie)pokorny przedstawiciel. Nieumarli są (fanatycznie) religijni, więc dyskutując z nim można się przygotować na kary boskie i niechęć Siedmiu (bogów) do nas, jeśli nie robimy, jak nam stare kości rozkazują. Nie mówiąc już o okazjonalnym paleniu “heretycznych” rzeczy. Jak się domyślacie, współczynnik szczęścia w moim przypadku wbił się głęboko w ziemię i powoli docierał do Rowu Mariańskiego.

Falstaff Silvervein – reprezentant Krasnoludów. Zdecydowany kapitalista. Prawdopodobnie babcię by sprzedał, gdyby zaoferowano mu dobrą cenę. Zgadzanie się na jego pomysły może przynieść korzyści majątkowe, ale niekoniecznie zadowolenie naszych popleczników.

243950_20161118014617_1

Trinculo Shortfuse – Syn Trunculo Evenshorterfuse (to trzeba podkreślić). Imp. Aby zadowolić Impy wystarczy pozwolić im coś wysadzić. Bardzo proste w obsłudze stworzenia. W zamian dają nam zaawansowaną technologię wraz z katastrofą ekologiczną w gratisie.

Prospera – opanowana i zimnokriwsta przedstawicielka Jaszczurów. Chyba najsensowniejsza z polityków. Zawsze stara się sensownie argumentować swoje racje oraz próbuje nasze imperium zamienić w republikę. Jej decyzje są dosyć precyzyjne, bo np. rozumie prawa pracowników, ale ma świadomość, że wojna jest ciężkim okresem i niektóre decyzje muszą zostać przełożone na później.

243950_20161118141627_1

Oberon – reprezentant elfów. Jego zachowanie kojarzy mi się ze środowiskami eko, ma dosyć mocno “lewicowe” poglądy i notorycznie doprowadza Yorricka do szału (co akurat mnie bawiło).

Pora teraz na generałów:

243950_20161118011315_1

Henry – taki typowy mięśniak, któremu musisz zaimponować, aby cię polubił. Wystarczy mu trochę alkoholu, aby jęczeć o swojej straconej ręce, czy oku. Generalnie rzecz biorąc typ, którego ego przewyższa inteligencję, ale koniec końców potrafi być miłym typem.

243950_20161118011434_1

Edmund – inteligent. Bardzo zadufany w sobie. Niezbyt lubi się z Henrym przez co wysyłanie ich gdzieś razem spotyka się z protestem obojga. Odnosi się do nas z wyższością, ale też potrafi mieć dobre strony, kiedy się go lepiej pozna.

243950_20161118013307_1

Scarlett – moja ulubiona generał: wesoła, energiczna, lubi mnie mimo wszystko, nie narzeka na wypłatę. Jeśli odpowiednio rozegra się niektóre polityczne wybory, a my będziemy z nią kumplami, wyzna nam swój sekret. Nie powiem jaki!

243950_20161118013337_1

Catherine – kobieta generał, która pała niechęcią do mężczyzn, w tym też do nas (w jednej z rozmów sugerowała powieszenie nas na czele z degeneratami). Dąży do równych praw między kobietami i mężczyznami (co – znowu – doprowadza Yorricka do szału). Da się jednak zmienić jej zdanie o nas, jeśli podejmiemy odpowiednie decyzje.

W grze mamy też księżniczki, które musimy poślubić (chyba musimy – nie wiem, bo mnie zmuszono).

243950_20161118024736_1
Mina Yorricka mówi sama za siebie. “Wybierz mnie, wybierz mnie!” Chyba bardzo chciał zostać moją księżniczką 😉

Można wdać się z nimi w interakcję, doradzać im, a nawet złożyć w ofierze demonowi w zamian za różnej maści pomoce. Szczerze mówiąc – nie wiedzieć czemu – skojarzyło mi się to z Simsami. Nie będę się jednak rozpisywać na temat każdej, bo musiałbym napisać o tym książkę.  Jedynie księżniczka impów jest warta wspomnienia, a dokładniej artykułu w gazecie.

243950_20161118025110_1

Co do samej gazety to jest to ona tylko po to, aby się z nas srogo nabijać.

Naszym zadaniem w grze, poza ciężkimi i skomplikowanymi wyborami politycznymi (między innymi popieranie lub zakazanie małżeństw jednopłciowych, inwestowanie w technologię impów pokroju “połów ryb przy użyciu bomb”, cenzura gazety, która – kolokwialnie mówiąc – robi sobie z nas jaja, pozwolenie kobietom na bycie oficerami, itd.), jest również walczenie z naszym przeciwnikiem na froncie. Możemy to robić za pomocą naszych żołnierzy, a możemy też wspierać nasze jednostki w smoczej formie. Mi osobiście pasowało rozwalanie wszystkiego jako smok (pozdrawiam wszystkie zaprzyjaźnione smoki ;)), uciekanie kawałek od przeciwnika, aby odnowić życie i powrót do masakry.

243950_20161118132750_1

Na pokładzie mamy też Grumio – impa, który dba o rozwijanie naszych jednostek i ulepszanie ich, przez co nasze potyczki stają się prostsze (do momentu, aż wróg również zainwestuje w to samo ulepszenie). O rozwój smoka dba mag Maxos, który pomaga nam zyskiwać nowe umiejętności. Jak się domyślacie – częściej bywałem u Maxosa, bo dużo prościej było uskuteczniać smokoarmagedon niż zastanawiać się nad strategią walki.

243950_20161118011533_1

Dragon Commander to gra pełna wyborów, które przeradzają powagę sytuacji w parodię godną naszych czasów. Bawiłem się przy tym tytule przednio, bowiem gra delikatnie poruszała stereotypy w niemal niekrzywdzący dla nikogo sposób. No – może poza złożonymi w ofierze księżniczkami.

Zdecydowanie polecam!

Mefisto

#077. Divinity: Dragon Commander Read More »

Scroll to Top