decision

#097. Life is Strange: Episode 2

319630_20180101152714_1

Postanowiłem skończyć to, co zacząłem, a mianowicie postanowiłem przejść pozostałe cztery epizody i na temat każdego wygłosić swoją opinię. Od razu zaznaczę, że Epizod 2 był sto razy bardziej wyczerpujący niż pierwszy, ale bardziej mi się – na swój sposób – podobał.

Nasza główna bohaterka – Max – budzi się w swoim pokoju po jakże emocjonującym dniu, w którym ujawniły się jej moce, spotkała swoją przyjaciółkę z dzieciństwa, a nawet uratowała ją od śmierci. Poszukiwania wyjaśnienia tego ewenementu trwają, co objawia się w pokoju zawalonym notatkami na ten temat, masą otwartych stron na laptopie, czy wymianą emaili z Warrenem, który nie jest jednak do końca wtajemniczony w sprawę cofania czasu.

Podążamy za fabułą, umawiamy się z Chloe w barze, ale przed spotkaniem z nią idziemy pod prysznic, a tam “szkolna elita” szykanuje Kate – szarą myszkę, która wbrew woli stała się bohaterką filmiku, na którym nie zachowuje się do końca przyzwoicie. Rozmawiając z nią później w jej pokoju, można się dowiedzieć, że prawdopodobnie została odurzona przez chłopaka, który – a jakże – strzelał do naszej przyjaciółki Chloe, a który to miał ją zabrać do szpitala. Kate pojawia się niejednokrotnie w tym epizodzie prosząc nas o podjęcie trudnych, ale istotnych decyzji.

Zostawiamy jednak szykanowaną koleżankę na jej prośbę i spotykamy się z niebieskowłosą dziewczyną. Nasza przyjaciółka chce dowodu na nasze moce, więc potulnie wykonujemy jej polecenia, polegające na zgadywaniu, co się stanie. Wróć. Na zobaczeniu tego i cofnięciu czasu.

Następny test znajduje się na wysypisku, będący kryjówką Chloe. Tam bawimy się w celownik i kierujemy Chloe tak, aby zestrzeliła cel. Naszą “zabawę” przerywa Frank – lokalny diler narkotyków – domagający się spłaty długów. Nasza postać ma pistolet i stoi między “strzelić”, a “nie strzelić”. Cokolwiek wybierzemy, odciśnie się to na naszej przyszłości.

Frank zostawia nasze bohaterki z informacją ile czasu mają na spłatę, a Max wraz z Chloe spacerują po torach, aż postanawiają się na nich położyć. Bardzo mądre, zważając na to, że co chwilę przejeżdża tamtędy pociąg. W końcu co złego może się stać, kiedy można cofnąć czas i ratować nieodpowiedzialnych ludzi dookoła nas?

Chloe odwozi nas do szkoły, a my snujemy się po salach, czekając, aż zaczną się nasze zajęcia. Niestety, wydarza się coś, co zmienia mój punkt widzenia odnośnie tej gry. Kate stoi na dachu i skacze. Max co chwilę cofa czas, aby ją przed tym powstrzymać do tego stopnia, że całkowicie zatrzymuje czas, aż uda jej się dotrzeć na dach. Nasze moce, prawdopodobnie z powodu naszego przeciążenia, przestają działać i musimy ją przekonać, aby nie skoczyła. Nie udało mi się – zawaliłem na ostatniej opcji dialogowej i Kate skoczyła, zostawiając mnie w sytuacji, gdzie – może nie bezpośrednio – czułem się winny. Nie mogłem cofnąć czasu i tego naprawić, więc tym bardziej było mi z tym źle.

Powiem szczerze, że ta gra mnie zaskoczyła. Niby prozaiczna gra o tym, co może się w życiu wydarzyć, a w tym momencie wydała mi się bardzo realistyczna. Ta niemoc, kiedy chcesz kogoś ocalić jest najgorsza, a tutaj – mimo posiadanych zdolności – zawodzą one w najgorszym momencie i wszystko zmienia się o 180 stopni. Co zabawne, buszując po pokoju Kate mogłem zwrócić uwagę na cytat z Biblii i wtedy bym ją ocalił.

Pomimo opisania niemal wszystkiego, co robiłem w epizodzie drugim, zostawiam was z wiedzą, że każdy wybór dawał też drugie rozwiązanie, którego ja nie wybrałem albo nie byłem w stanie wybrać. Szedłem drogą dobrodusznej istoty, a można być przecież tym złym albo tym, który nie jest dobry, czy zły. To były moje wybory i gra toczy się na ich podstawie.

Zobaczymy, czy moje decyzje były – koniec końców – dobre…

Mefisto

#097. Life is Strange: Episode 2 Read More »

#096. Gamingowe podsumowanie roku 2017

Rok 2017 minął, zdaje się, bardzo szybko. Patrząc na moją kolekcję recenzji gier, jestem pod wrażeniem, że udało mi się zagrać w tyle pozycji, nawet jeśli nie zawsze było dane mi dokończyć danego tytułu z różnych względów (o dziwo bardziej z winy twórców niż mojej). Wraz z początkiem 2018 roku, postanowiłem przejrzeć tą nabierającą rozmariów listę i ze wszystkich gier, w które grałem w roku 2017, wybrać trzy – moim zdaniem – najlepsze.

Oto one:

THE LONG DARK


Screenshot at 2017-09-20 19-12-17

Na sam początek pójdzie The Long Dark – gra, którą wyczekiwałem już od dłuższego czasu. Pomimo tego, że dostępne są jedynie pierwsze dwa epizody, a twórca nie wie, kiedy opublikuje następne, jest to najlepsza pozycja, jaką zagrałem w 2017. Kiedy The Long Dark pojawiło się na rynku w 2014 roku, trwał aktualnie wysyp gier typowo surwiwalowych, przez co bałem się, że będzie to kolejna gra taka sama jak inne. Moje obawy dzielili gracze na całym świecie, w szczególności, że pozycja wychodziła początkowo jako sandbox z wielką niewiadomą, jeśli chodzi o tryb opowieści. Jednakże The Long Dark, jako gra unikatowa, oferowała wyjątkowo przyjemną trudność rozgrywki, odczuwalną realność chociażby rozpalania ogniska, czy chociażby szansy załapania infekcji po bójce z wilkami.

W momencie, gdy twórcy dodali do naszej walki z naturą fabułę, całość wypełniła się intrygującą opowieścią, gdzie nasze umiejętności mają większy sens niż podczas biegania po pustych lokacjach i zbierania pożywienia. Wcieliłem się w postać Williama i z zapartym tchem błądziłem po znajomych lokacjach, które nabrały teraz nowego wyrazu. Chociaż niektóre miejsca odwiedziłem wiele razy ćwicząc moje surwiwalowe zdolności, to jednak opowieść od studia Hinterland nadała im nowego wyglądu, a przez to przeżywałem wszystko na nowo. Nie jest to łatwa pozycja – w końcu wszystko w tej grze może zabić: chłód, głód, czy dzika natura – ale to czyni ją jedną z najlepszych w swoim gatunku, bowiem jej kreatywna trudność zamienia puste godziny w świetną zabawę.

Moim zdaniem jest to gra 10/10.


STAR WARS: THE OLD REPUBLIC


Na tej liście nie mogło też zabraknąć pozycji, która trzyma mnie w objęciach od 2012. Star Wars: The Old Republic to moja ulubiona gra z serii Gwiezdnych Wojen, która nie skupia się na fabule filmów, ale nad tym, co miało wydarzyć się wcześniej. Chociaż jest to gra MMORPG, to czuję się, jakbym dalej pozostał w poprzedzającej tą grę serii Knights Of The Old Republic, a biegający wokół gracze to nadpobudliwe NPC.

Na sam początek mamy darmowy dostęp do aż ośmiu klas postaci, a każda z nich ma swoją unikatową fabułę, pozwalającą na zatopienie się w odmętach dobrej zabawy na długie godziny. Dalej, chociaż są to już płatne dodatki, możemy ratować wyniszczoną planetę, czy powstrzymywać tyranów żądnych władzy lub kompletnej anihilacji wszechświata. Cokolwiek los rzuci nam pod nogi, my stawimy temu czoła i zwyciężymy.

Pomimo iż cierpię na niedosyt, bo obecnie rozdziały wychodzą raz na dwa-trzy miesiące, to jednak czekanie jest warte tego, co twórcy nam dają. Świetna fabuła, doskonały klimat, a i społeczność pokazuje, że jest tam od groma i ciut ciut fanów nastawionych na dobrą zabawę. Czat gry aż tętni rozmowami Jedi i Sithów, którzy, wcieleni w swoje role, wymieniają się poglądami o jasnej i ciemnej stronie mocy (i o Imperial Pizza Delivery, bo większości logo Sithów kojarzy się z pizzerią).

W mojej opinii jest to kolejna gra 10/10.


BEHOLDER+ BEHOLDER: BŁOGI SEN


Screenshot

Zwieńczeniem mojej listy została gra Beholder wraz z dodatkiem Błogi Sen (Blissful Sleep). Chociaż to bardzo prosta gra, jest ona też niezwykle wciągająca, a jej mroczny klimat tylko podsyca nieszczęśliwą aurę tlącą się wokół naszych bohaterów. Cokolwiek zrobimy, odbija się to echem na otaczających nas ludziach – wliczając w to naszą rodzinę.

Muszę przyznać, że jest to pierwsza gra w moim życiu, którą przeszedłem ponad dziesięc razy (pod rząd) tylko po to, aby znaleźć idealne zakończenie. W sekrecie zdradzę, że kombinacji jest sporo. Tego tytułu nie idzie tak po prostu odstawić, ponieważ zawsze pozostaje taki cichy głosik w głowie: a gdybym zrobił to tak, to może byłoby lepiej? I raz po razie przechodziłem Beholdera, starając się zobaczyć wszystko, co gra może zaoferować. I myślę, że poniekąd mi się to udało.

Dodatek Błogi Sen wyjaśnił też niejasności z podstawy gry, pokazując nam świat z perspektywy kogoś, kto dla ratowania samego siebie jest w stanie poświęcić nawet innych ludzi. Chociaż to, co robił, wydaje się to okrutne, to szczerze współczułem głównemu bohaterowi życia w takim świecie.

Beholder to zabawna, ale też mocna i dająca do myślenia gra, którą polecam każdemu, kto lubi podejmować trudne moralnie decyzje.

Ta pozycja również zasługuje na ocenę 10/10.


 

A jak wam przypadł do gustu gamingowy rok 2017? Czy udało wam się znaleźć gry, w które chętnie zagralibyście. A może znalazły się takie, których unikalibyście jak ognia? Pod tym linkiem znajduje się ankieta, gdzie możecie (anonimowo) wyrazić swoje zdanie. Zapraszam!

Mefisto

#096. Gamingowe podsumowanie roku 2017 Read More »

#075. Beholder

Screenshot

Beholder. Gra, w której zmuszeni jesteśmy do podejmowania decyzji – dobrych lub złych. Niekiedy decyzje podejmowane są za nas, a my możemy jedynie podążać za ustalonym już harmonogramem wydarzeń.

Gra została stworzona przez Warm Lamp Games i wypuszczona na platformę Steam dziewiątego listopada 2016. Muszę to przyznać z ręką na sercu, że gra urzekła mnie swoją niebanalnością, dziwnością, jak i ułudnym poczuciem władzy. Wszakże to my możemy donieść na kogoś i pozbyć się go z grona naszych lokatorów. To my poniesiemy konsekwencje złego wyboru.

#075. Beholder Read More »

Scroll to Top