assassins creed

#382. Assassin’s Creed: Revelations

Assassin’s Creed: Revelation to następna część tej serii gier, a jednocześnie ostatnia, w której naszym protagonistą jest Ezio Auditore. Tytuł ten wydał Ubisoft w 2011, ale z wielu powodów udało mu się przysiąść do niego dopiero niedawno.

Nasz nowożytni bohater – Desmon Miles – ze względu na wydarzenia pod koniec gry Assassin’s Creed Brotherhood, wpadł w śpiączkę i został umieszczony w Animusie. Jego psychika była w strzępkach, a jemu groziło wymazanie. Na nasze szczęście w urządzeniu “zachował się” poprzedni bywalec Animusa, który postanowił nam pomóc. Jak? Wepchnąć nas we wspomnienia Ezio, aby dokończyć jego opowieść i odseparować ich od siebie raz, a na dobre.

Wracamy więc do historii Ezio.

Spotykamy naszego asasyna w drodze do Masjafu, aby odkryć cenną wiedzę ukrytą w Twierdzy Asasynów (dokładnie w tej, wokół której toczył się wątek w pierwszej części gry). Tam jednak spotkał batalion templariuszy, a potyczka z nimi skończyła się dla Ezio pojmaniem i niemal egzakucją. Nasz bohater nie zasługiwałby jednak na tytuł mentora, gdyby w ostatnim momencie im nie uciekł.

Udaje nam się odnaleźć bibliotekę, jednak jest ona zamknięta na cztery spusty i to dosłownie: potrzebujemy czterech nietypowych kluczy.

Od pracownika najętego przez templariuszy dowiadujemy się, że wiedzą już, gdzie znajduje się jeden klucz, a także posiadają księgę “Tajemna Krucjata” zawierającą wskazówki, jak dotrzeć do następnych. Zdobywamy więc księgę i wyruszamy do Konstantynopola.

Tam poznajemy Yusufa Tazima – lidera lokalnej gildii asasynów. Wprowadza on nas w sytuację naszych braci na Bliskim Wschodzie oraz podarowuje nam ostrze z hakiem: zmodyfikowane ostrze pozwalająca nam skakać na budynki z dalszych odległości i nieco szybciej się wspinać. My w zamian pomagamy w rekrutacji nowych członków i rozwiązujemy kilka problemów trapiących gildię (np. likwidujemy templariuszy).

W poszukiwaniu kluczy poznajemy Sofię Sartor. Jest ona właścicielką księgarni, gdzie skrywa się wejście do podziemi Konstantynopolu. Tam odnajdujemy pierwszy klucz, zabytkowy tom oraz zaszyfrowaną mapę. Umawiamy się z Sofią, że w zamian za możliwość skopiowania odnalezionych tomów, będzie ona rozszyfrowywać dla nas mapy.

W poszukiwaniu kolejnych kluczy, ratujemy księcia osmańskiego Sulejmana przed skrytobójstwem. Otwiera to przed nami wiele misji związanych z księciem (szukaniem odpowiedzialnego za zamach na jego życie).

Cała nasza przygoda ma jednak jeden najważniejszy cel: zdobyć wszystkie klucze i zobaczyć, co kryje się w bibliotece w Twierdzy Asasynów. Klucze są jednak nie tylko kluczami, ale też nośnikami wspomnień Altaira, gdzie poznajemy momenty z jego życia i drogę, jaką przeszedł jako Mistrz Asasynów.

Nie zdradzę Wam jednak zakończenia, bo jest ono zbyt istotne dla dalszych części gry. 😉

Jestem wielkim fanem każdej części Assassin’s Creed związanej z postacią Ezio, chociaż ta wydawała się trochę wymuszona, bo stanowiła jedynie przerwynik, który miał łączyć poprzednią część z następną. Fabularnie jednak gra jest prawdziwym majstersztykiem i wciąga na długie godziny, chociaż zakończenie jest dosyć zaskakujące.

Na początku strasznie wkurzało mnie ostrze z hakiem, ale potem uznałem to za najlepszy pomysł modyfikacji ostrza. Fakt, że nie musiałem być aż tak precyzyjny z wymierzaniem odległości był bardzo pomocny, kiedy uciekało się przed wkurzonymi żołnierzami (a wkurzanie ich to moje osobiste hobby w serii gier AC ;)). Już nie wspominając jak efektywnie dało się też przeskakiwać nad wrogami albo atakować ich tym hakiem.

Gra oferuje wiele znanych nam aspektów z poprzednich części (np. kupowanie budynków, aby generować zysk, czy odbijanie dzielnic z rąk wrogów), ale też pozwala nam spróbować czegoś nowego (np. chronienie atakowanej dzielnicy w stylu “tower defence”). Jednym z ciekawszych (dla mnie) elementów rozgrywki jest trenowanie asasynów, gdzie uczestniczymy wraz z nimi w ich zadaniach. Można się poczuć jak prawdziwy mentor! Albo jak ostatnia pierdoła – zależy jak nam idzie rozgrywka…

Oczywiście tytuł ten gorąco polecam, bo mimo wszystko jest niesamowity! 🙂

Mefisto

#382. Assassin’s Creed: Revelations Read More »

#376. Assassin’s Creed: Brotherhood

Assassin’s Creed: Brotherhood to kolejna z wielu części w tej serii gier. Została ona wydana w listopadzie 2010 przez Ubisoft i kontynuuje naszą przygodę jako współczesny bohater Desmond Miles oraz jako jego przodek Ezio Auditore.

Nasz nowożytni bohater uciekł zbirom z Abstergo i dotarł do willi Monteriggioni, gdzie swego czasu przebywał oraz planował swoje akcje jego przodek. Drużyna asasynów dotarła do podziemi posiadłości i stworzyła tam swoją bazę. Oczywiście prąd do zasilenia sprzętu “pożyczyli” od mieszkańców.

Desmond coraz mocniej wykazuje efekty uboczne przebywania w Animusie: widzi Ezio niczym ducha pośród chwil jego życia. Wraz ze wspomnieniami, nasz bohater przejmuje też zdolności asasyna, które pomagają mu w eksplorowaniu posiadłości.

Przejdźmy jednak do głównego wątku: wciąż przeszukujemy wspomnienia naszego przodka, aby odnaleźć Fragment Edenu. Oczywiście, aby dostać się do potrzebych nam wspomnień, musimy poznać spory kawałek życia Ezio, aż osiągniemy pełną sychronizację.

Desmond zostaje (znów) podłączony do Animusa i wracamy do historii naszego asasyna w momencie, w którym (mniej więcej) zostawiliśmy go w poprzedniej części gry. Do Ezio dołącza jego wuj Mario i oboje wracają do willi Monteriggioni, gdzie celebrowanie zwycięstwa nad Templariuszami okrywa się płaszczem zaniepokojenia, kiedy nasz protagonista zdradza, że pozostawił swojego nemesis przy życiu. Mści się to na nim niemal od razu, bowiem niedługo po naszym powrocie, willa zostaje zaatakowana przez Cesare – syna naszego wroga.

Atak na Monteriggioni to była rzeź: nasz wuj Mario ginie, wielu naszych współbratymców zostaje pojmanych. Ezio wraz ze swoją matką i siostrą oraz grupą ocalałych uciekają podziemnymi tunelami, a nasz asasyn kontynuuje swoją przygodę dalej… wprost do Rzymu!

Po drodze zostajemy ranni, ale czuwa nad nami nasz anioł stróż Machiavelli, który prezentuje nam nowy strój asasyna (bowiem – jak się łatwo można domyślić – nasza poprzednia zbroja dostała z działa nim nasz protagonista zdążył ją na siebie założyć). W Rzymie naszym celem staje się nie tylko pozbycie się naszego wroga i jego szalonej rodzinki, ale też zbudowanie bractwa. Cesare nam to ułatwia, bo zgnębieni mieszkańcy z miłą chęcią dadzą w pysk swojemu oprawcy.

Naszych rekrutów możemy wysyłać na misje, aby ich ulepszać i rozwijać ich zdolności, możemy przyzywać ich w trakcie walki, aby pomogli nam pokonać przeciwników, wyeliminować ich po cichu lub też odwrócili ich uwagę, abyśmy mogli spokojnie wtopić się w tłum. Jeśli mamy wystarczająco pomagierów, możemy aktywować deszcz strzał, który niesamowicie szybko i efektywnie rozwiązuje nasze problemy z uporczywymi żołnierzami.

Poza nimi mamy też trzy frakcje: kurtyzany, najemników oraz złodziei. Gra daje nam możliwość wykupywania budowli, a w tym budynków dla tychże frakcji, które następnie możemy ulepszać. Połowa mojej rozrgywki polegała na zbieraniu funduszy we wszelki sposób, aby wykupić wszystkie dostępne budowle. Nie zliczę, ile razy okradałem przechodniów, bo brakowało mi dosłownie kilku groszy, a nie chciałem czekać, aż w banku pojawi się gotówka. 😂

Mamy też podziemne tunele, którymi możemy szybko i bezpiecznie podróżować po mieście. To jest mój taki ulubiony motyw tej gry: nie trzeba się tarabanić po całych mapach, można trochę skrócić sobie drogę!

Nasze misje są dosyć standardowe i typowe dla serii Assassin’s Creeds: mamy masę celi, których eliminacja doprowadza nas do starcia z naszym głównym wrogiem: w tym wypadku z Cesare. Tutaj dodatkowo budujemy swoją własną armię asasynów, mamy masę misji dodatkowych odkrywających przed nami sekrety Fragmentu Edenu, wiele podziemnych lokacji ze wskazówkami, jak odkryć Zbroję Romulusa, wspomnienia Ezio o tym, co stało się między nim a Cristiną, sporo misji pobocznych z Leonardem da Vinci i jego maszynami, zadania dotyczące kurtyzan, złodziei i najemników oraz masę Wież Borgia, które niszczymy, aby przejąć kompletną kontrolę nad dzielnicą. Jest nawet wątek z Mikołajem Kopernikiem!

Gra jest naprawdę zajmująca, a przejście jej w 100% to zajęcie na kilkadziesiąt godzin niesamowitej akcji. Muzyka do gry jest arcydziełem i przyśpiesza bicie serca, ilekroć wplątujemy się w wir wydarzeń albo po prostu skądś uciekamy. Jest to, moim zdaniem, jedna z najlepszych części z tej serii gier i zawsze wracam do niej z przyjemnością.

Polecam ten tytuł z całego serca. Jest to niesamowita opowieść przeplatana działaniem na nerwy Templariuszom! 😉

Mefisto

#376. Assassin’s Creed: Brotherhood Read More »

#371. Assassin’s Creed II

Assassin’s Creed II to druga z wielu części z serii gier Assassin’s Creed. Została stworzona przez Ubisoft Montréal i wydana w 2009 roku przez Ubisoft.

W tej części powracamy do grania między dwoma postaciami: współczesnym Desmondem Milesem oraz jego przodkiem z okresu renesansu: Ezio Auditore da Firenze. Nasz nowożytni bohater ucieka z siedziby Abstergo i dołącza do niewielkiej grupy Asasynów, którzy walczą z Templariuszami planującymi ustanowić nowy ład na świecie według ich widzimisię. Wspomnienia naszego przodka są nam potrzebne, aby naprowadzić nas na lokalizację kolejnego artefaku i coraz bardziej wdrażać nas w zagmatwaną, ale jednocześnie niesamowitą fabułę tej serii gier. Dlatego też, zaraz po dotarciu do kryjówki Asasynów, Desmond zostaje podłączony do przerobionej wersji animusa.

Po drugiej stronie poznajemy Ezio – właściwie to uczestniczymy w jego porodzie (na szczęście jako kamera stojąca obok, a nie oczyma naszego małego boahatera). Już od tamtego momentu wiemy, że mamy do czynienia z małym wojownikiem. Następne nasze spotkanie z protagonistą ma miejsce, kiedy ma on mniej więcej 17 lat i właśnie wdał się w bójkę. Naszym pierwszym zadaniem jest opanowanie sterowania poprzez wtłuczenie kilku zbirom i oczyszczenie im kieszeni z pieniędzy.

Ezio, chociaż jest asasynem, nie ma o tym jeszcze świadomości. Odkrywa to w momencie, kiedy jego ojciec oraz dwóch jego braci zostaje aresztowanych z powodu intrygi przyjaciela rodziny. Jego ojciec wysyła go do posiadłości, aby odnaleźć ukryte pomieszczenie i zabrać stamtąd dokumenty, strój i ostrze asasyna. Papiery zanosimy do mężczyzny wskazanego przez swojego rodzica, jednak ten zdradza rodzinę Auditore. Ojciec i bracia naszego bohatera zostają powieszeni.

Ezio wraz z matką i siostrą uciekają z Florencji do Monteriggioni i odnajdują schronienie u wuja Mario. Stamtąd zaczyna się nasza przygoda: planowanie zemsty i dorywanie Templariuszy rozsianych pomiędzy Florencją, Wenecją, Folri, Tuskanią i ostatecznie Watykanem. Przez ten czas drepczemy po piętach mężczyzny odpowiedzialnego za śmierć naszych bliskich, a pościg ciągnie się między spiskami i intrygami, i trwa ponad dekadę. Oczywiście nie jesteśmy w tym sami: po drodze spotykamy innych Asasynów, którzy wspierają nas w naszej misji.

Ostatecznie decyzje podjęte przez naszego protagnositę znajdą rozwiązanie w kolejnej części gry.

Fabułę tej części przerywa atak Abstergo na kryjówkę Asasynów. Nasi nowożytni bohaterowie uciekają do willi w Monteriggioni skąd będą prowadzić dalsze poszukiwania.

W tej części mamy nie tylko aspekty specyficzne dla tego typu gier, czyli parkour, czy asasynację naszych celi. Pośród wielu misji pobocznych mamy też możliwość rozbudowy willi w Monteriggioni lub poszukiwanie Pieczęsci Asasynów, aby odblokować zbroję Altaira. Możemy też ulepszać ekwipunek naszego bohatera oraz współpracować z trzema pomagającymi nam frakcjami: Kurtyzanami, Złodziejami i Najemnikami. Mamy też Leonarda da Vinci, który wspiera nas w naszej misji dokuczania Templariuszom dzięki swoim niezwykłym pomysłom. To on naprawia nam zepsute ostrze i ulepsza je zamieniając je w pistolet.

Twórcy dodali też możliwość pływania i ukrywania się (przez chwilę) pod wodą. Była to naprawdę przyjemna rzecz po tym strachu z pierwszej części, kiedy wpadnięcie do wody oznaczało śmierć Altaira. No i można było wbiegać w przechodniów i wpadać z nimi do wody, aby patrzeć, jak umierali. Wiem, nie jestem normalny. 😉

Bardzo mocno polecam ten tytuł. Jest to gra z mojej młodości, która zachwyca fabułą pod względem jej jakości jak i ilości. W Assassin’s Creed II czujesz się naprawdę zajęty: wykonujesz misje główne, zadania poboczne, zbierasz znajdźki, wpadasz do Monteriggioni, aby sprawdzić przychody i ulepszać willę… Spędziłem wiele godzin w grze i nie żałuję ani minuty. Ten tytuł jest jak dobra książka: jak do niej przysiądziesz to siłą cię nie odkleją! 😉

Mefisto

#371. Assassin’s Creed II Read More »

#367. Assassin’s Creed

Assassin’s Creed to jedna z moich ulubionych serii gier, którą stworzył Ubisoft. Światło dzienne ujrzała w listopadzie 2007, a ja, będąc o dziwo niepryszczatym nastolatkiem, zakupiłem ją dopiero po roku. Dzisiaj wracam do moich gamingowych korzeni!

Zacznijmy od tego, że głównymi postaciami są w tej chwili dwie osoby: Desmond Miles – współczesny bohater, którego porwało Abstergo, aby dotrzeć do wspomnień jego przodka z XII wieku – Altaira. Abstergo bowiem dysponuje urządzeniem (Animusem) mogącym dosłownie czytać historię naszej rodziny z naszego kodu DNA. Nasza historia będzie więc skakać między jedną postacią a drugą.

Na samym początku mamy okazję pobiegać jako Altair, ale za dużo nie możemy zrobić, bo Desmond nie był w stanie osiągnąć pełnej synchronizacji ze swoim przodkiem. Zostajemy wyciągnięci z urządzenia i poznajemy dwie postacie, które będą się koło nas kręcić przez całą grę: doktora Warrena Vidica i jego asystentkę Lucy Stillman. Dowiadujemy się od nich o możliwościach Animusa i naszym zadaniu – wcieleniu się w rolę Altaira, aby odkryć coś z jego przeszłości, co jest niezbędne dla naszych “badaczy”.

Po krótkim wprowadzeniu lądujemy znowu w dziwnej maszynie, która uczy nas jak grać, a potem wrzuca nas w wir opowieści. Stajemy się Altairem – zadufanym w sobie asasynem stojącym jako opozycja dla templariuszy. Podczas jednej misji łamie on wszystkie możliwe zasady: zabija niewinną osobą, naraża misję na niepowodzenie i sprowadza wroga pod bramy jego bractwa. Za ten czyn zostaje ukrany i pozbawiony wszystkich tytułów oraz przywilejów.

Nasz asasyn staje się czystą kartką, którą powoli zapełniamy naszymi czynami. Nasz mentor – Al Mualim – daje nam szansę na odkupienie poprzez eliminację dziewięciu celów na liście naszego mistrza. Każdy z nich ukryty jest w innej lokacji w różnych miastach, a my krążymy od jednego miejsca do drugiego, aby ich wszystkich dorwać.

Wszyscy oni są templariuszami, którzy pragną stworzyć nowy świat wedle ich woli.

Od naszego ostatniego celu, do którego Altair ma swego rodzaju urazę, dowiadujemy się, że jest jeszcze jeden templariusz – nasz mentor Al Mualim. Nasza postać udaje się z powrotem do swojego mistrza, aby stoczyć z nim śmiertelny bój. Wtedy też odkrywamy potężny artefakt, który zdradza nam lokalizację innych niesamowitych przedmiotów potrzebnych dr Vidicowi.

Nasze zadania jako asasyn przerywa “powrót do rzeczywistości”. Po przejściu określonej części gry Desmond zostaje wyciągnięty z Animusa, aby odpocząć i nie wpaść w efekty uboczne ciągłęgo przebywania w maszynie. Dzięki temu możemy pokręcić się po pomieszczeniu, porozmawiać z badaczami, a w pewnym momencie wyjść ze swojej celi dzięki podrzuconej nam karteczce z kodem i poczytać prywatne emaile Warrena i Lucy przybliżające nam fakt, że oboje są nowoczesną wersją templariuszy, z którymi walczył Altair.

Tytuł ten bardzo mi się podobał i to nie tylko ze względu na sentyment. Gra jest przemyślana, oferuje wiele sposobów walki: od cichego skrytobójstwa do potyczki ze wszystkimi na raz. Atutem i wadą jest parkour, dzięki któremu możemy poruszać się po budynkach. Daje to nam szansę na skakanie po dachach, czy uciekanie przez żołnierzami i chowanie się w wozach z sianem, ale też jest przyczyną naszej śmierci, bo czasem Altair zachowa się inaczej niż planowaliśmy…

Moim ulubionym zajęciem są skoki wiary z najwyższych punktów na mapie do tego małego wozu z sianem. Im wyżej tym większą gęsią skórkę mam zastanawiając się, czy trafię (a zdarzyło się kilka razy, że Altair odbił mi gdzieś na bok i tyle po nim było). To jest coś, co urzeka mnie w każdej grze: ten dreszczyk emocji, lot i idealnie lądowanie w sianie! Dopiero w późniejszych częściach gry zacząłem rozumieć dlaczego asasyni przeżywali skoki wiary.

W młodości bałem się wysokości, a skoki wiary pozwoliły mi się z tym lękiem oswoić, zamienić go w coś, co było dla mnie ciekawe, emocjonujące, trzymające mnie w napięciu, a jednocześnie pokazujące mi, że mój respekt dla wysokości nie jest taki nieuzasadniony.

Świetną rzeczą w tej grze są pościgi, kiedy mamy ogrom możliwości, aby zgubić ścigających nasz żołnierzy po tym, jak zabiliśmy nasz cel. Można chować się między mnichami, siadać na ławkach, wskakiwać do wozu ze sianem, wspinać się na budynki i chować w ogrodach na dachach. Oczywiście trzeba pamiętać, że musimy zniknąć z linii wzroku naszych przeciwników inaczej nici z naszej desperackiej próby schowania się.

Ten tytuł polecam gorąco z całego serca, bo jest on świetnie wykonaną grą z ciekawym, aczkolwiek trochę zakręconym sterowaniem. Twórcy stworzyli swoją nietypową, ale całkowice pochłaniającą fabułę, która opiera się na ich interpretacji prawdziwych postaciach i wydarzeniach historycznych. Jest to o tyle dobrze wykonane, że podziwiam ich za to jak zręcznie zszyli swoją opowieść z kawałkami rzeczywistych faktów, aby wyszła z tego ich własna wizja tamtejszych wydarzeń, w którą wpadasz i za nią podążasz, jak gdyby była naturalnym ciągiem wydarzeń. Zachęcam do zagrania każdego, kto chociaż trochę lubi gry zręcznościowe!

Mefisto

#367. Assassin’s Creed Read More »

#188. Assassin’s Creed Odyssey

Screenshot at 2018-10-27 22-05-46

Assassin’s Creed Odyssey to najnowszy tytuł z serii gier Assassin’s Creed, który wydało bardzo dobrze znane mi studio Ubisoft Montreal oraz Ubisoft Quebec i Ubisoft Singapore. Premierę miał w październiku 2018, a ja otrzymałem go w ramach prezentu urodzinowego. Bardzo udanego, ale o tym za chwilę!

Bohaterem naszej przygody może być zarówno Alexios, jak i Kassandra. Bardzo miły gest ze strony Ubisoftu w stronę tych, którzy lubią mieć wybór w kwestii swojej postaci.

Wybrałem Alexiosa – wnuka Leonidasa dzierżącego jego złamaną włócznię – i ruszyłem w stronę Hellady!

Przenosimy się na wyspę Kefalonia (Kephallonia), gdzie powoli i stopniowo poznajemy wesołe życie naszego głównego  bohatera – najemnika. Nasze pierwsze zadania są skupione wokół potrzeb Markosa – mężczyzny, który niegdyś przygarnął nas pod swe skrzydła i Phoibe – dziewczynki podziwiającej nas za to, że mamy własnego orła o imieniu Ikaros!

Pomiędzy zadaniami możemy zobaczyć krótkie przebłyski wspomnień naszego bohatera – górę Tajgetos (Taygetos), gdzie tak właściwie zaczęła się nasza przygoda, wspomnienia o naszej rodzinie: matka Myrrine, ojciec Nikolaos i siostra Kassandra. Wszystko zniszczone przez jedną fałszywą przepowiednię, przez którą Alexios i jego malutka siostra zostali zrzuceni z góry Tajgetos. Aczkolwiek, jak się łatwo można domyślić, nasz bohater przeżył upadek.

Wróćmy jednak do Kefalonii. Spotykamy tam tajemniczego mężczyznę imieniem Elpenor, który postanawia przetestować nasze umiejętności. Po spełnieniu naszej prośby wysyła nas z misją zabicia Wilka Sparty (Wolf of Sparta). Do tego celu potrzebujemy statku, a ten udaje się zdobyć od człowieka imieniem Barnabas. Ratując naszego kapitana rozwiązujemy też problem z długami Markosa, więc upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu!

Wyruszamy do Megaris, aby zmierzyć się z bohaterem Sparty. Wilkiem okazuje się nasz ojciec. Przy okazji poznajemy Stentora – naszego przybranego brata – którego miałem ochotę wielokrotnie kopnąć w strategiczną część ciała za bycie tak “miłym”, że mi miłometr wywalało. Alexios ma do Nikolaosa żal, ale gra daje nam wybór: zabić go lub oszczędzić. Licząc na zjednoczenie rodziny w przyszłości, pozwoliłem Nikolaosowi żyć.

Po tym zadaniu spotykamy się z Elpenorem, a ten daje nam kolejne zadanie: odnaleźć i zabić własną matkę. Alexios oczywiście odmawia i musimy stoczyć walkę z ochroniarzami Elpenora.

Następnie udajemy się do wyroczni, gdzie poznajemy Herodota (Herodotus), a ten rozpoznaje włócznię na naszych plecach. Spotkanie z nim jest momentem, kiedy po raz pierwszy dowiadujemy się o Kulcie Kosmosu (Cult of Cosmos). Jest to organizacja, która kontroluje politykę w Grecji, chciała wymusić na Leonidasie poddanie się Xerxesowi i podsyca trwającą wojnę między Spartą a Atenami. Udaje się nam nawet wkraść na ich spotkanie (po wytropieniu i zabiciu Elpenora) i dowiedzieć, że nasza siostra, Kassandra, wciąż żyje, jednak pozostaje w szponach Kultu.

Nasze dalsze zadania polegają na tropieniu członków Kultu i zabijanie ich, aby dotrzeć do Ducha – głowy całej organizacji. Kolejną misją jest odszukanie matki, bowiem załamana kobieta, po wydarzeniach na górze Tajgetos, opuściła Spartę przywaliwszy wcześniej Królowi Sparty w nos na pożegnanie.

Kiedy udaje się nam ją odnaleźć, daje nam ona wskazówkę, gdzie można znaleźć naszego prawdziwego ojca (bowiem Nikolaos wspomniał, że ani Alexios, ani Kassandra nie są jego).

Wyruszyłem na wyspę Thera i spotkałem tam Pitagorasa mającego ponad 150 lat, bowiem wszedł on w posiadanie potężnego artefaktu, który podarował mu długowieczność. Nasz ojciec daje nam kolejne zadanie: odnaleźć cztery artefakty (należące do bardzo zaawansowanej cywilizacji o nazwie Isu), aby zapieczętować wrota do Atlantydy. Te artefakty są ukryte dosłownie w mitycznych stworzeniach: Sfinks, Minotaur, Meduza oraz Cyklop. Właściwie nie skłamię wam, jeśli powiem, że te artefakty imitują te stwory.

Dzielnie poruszałem się po świecie szukając artefaktów, rodziny, Kultystów… Od nas zależało już teraz, które z tych zadań wykonamy jako pierwsze. Gra nie kończy się po żadnym z nich i możemy swobodnie eksplorować świat, rozwiązując problemy i walcząc z mitycznymi stworzeniami tudzież całkiem niemitycznymi ludźmi.

Poruszanie ułatwiał mi mój statek, który poza funkcją transportową pozwalał mi jeszcze rozwalać wrogie statki. Już rozumiem, czemu starożytni lubili bitwy wodne – są one tak niesamowicie przyjemne! Jazda konno przydawała się za to na lądzie, chociaż czasem ciężko było mi zapanować nad rumakiem i spadliśmy z jakiejś wysokiej skały. I to “czasem” bywało często… Najbezpieczniejszą opcją było odkrywanie miejsc, do których można było szybko się przenieść za pomocą mapy. Chociaż i ta opcja bywała niebezpieczna w moich rękach!

No i jest jeszce nasz Ikaros służący do badania okolicy z bezpiecznej odległości. Ilekroć musieliśmy odnaleźć jakiś cenny przedmiot, jego niesamowity wzrok wypatrywał dla nas przedmiotów i prowadził nas wprost do nich.

Udało mi się jednak dotrzeć do końca przygody i powiem wam, że było warto. Podobała mi się implementacja elementów RPG do gry polegającej na bieganiu po dachach i walce z masą przeciwników na raz (ujmując to bardzo skrótowo rzecz jasna). Tutaj jednak mogłem swobodnie wybierać swój ekwipunek i ulepszać go, miałem dostępny wielki świat, po którym poruszałem się swobodnie, mogłem nawet zrobić z mojego konia jednorożca i czuć się jak książe z bajki! Ubisoft postarało się i dodało masę misji pobocznych, możliwość romansowania zarówno z kobietami, jak i mężczyznami (bo w końcu to Starożytna Grecja), wyzwania pojawiające się raz po raz i czasowe wydarzenia, gdzie mogliśmy walczyć z wyjątkowymi postaciami lub potworami w zamian za cenne przedmioty. No i moje ulubione zbieractwo. Ręka do góry, kto przynosi do domu każdą szyszkę z lasu!

(I ta mina konia “tylko zachowuj się normalnie”)

Na spore uznanie zasługuje też możliwość robienia zdjęć w grze, którą bawiłem się ochoczo, edytowałem je, a te automatycznie dodawały się na mapę, aby inni gracze mogli je podejrzeć i polubić.

Aczkolwiek w moim miemaniu najprzyjemniejszy moment gry był wtedy, kiedy Stentor znalazł się na naszym statku i mogliśmy go z niego spychać, a on potulnie wracał na pokład i za chwilę znowu wpadał do wody. Jak ja kocham momenty, kiedy mogę dręczyć wkurzającą postać poboczną!

Jestem jak najbardziej za tą grą. Można nie lubić tej serii, ale ten konkretny tytuł przyniósł ze sobą powiew świeżości, sporo dobrej zabawy oraz dozę typowego dla Assassin’s Creed zirytowania, kiedy to nasza postać skakała tam, gdzie nie trzeba (bo to zawsze jest wina postaci, a nie nasza ;)). Ponadto grafika jest niesamowicie urzekająca i po prostu piękna. Momentami jest nawet na tyle realistyczna, że ciężko powiedzieć, czy to wciąż gra.

Screenshot at 2018-11-11 22-15-59

Osobiście mam obsesję na punkcie Starożytnej Grecji, więc taki tytuł w tak dobrej oprawie miał u mnie dużego plusa nim jeszcze w niego zagrałem. I nie zawiodłem się – oprawa historyczna była nienajgorsza, co w sumie mnie zaskoczyło, bo chociaż gra naciągała historyczne fakty, to była dosyć dokładna i bogata w ciekawostki. Chociaż tutaj w tle mieliśmy jeszcze drugą fabułę osadzoną w dzisiejszych czasach, ale ten wątek zostawiam wam do zbadania. 😉

Tytuł zdecydowanie polecam każdemu – zwłaszcza, że można dostosować poziom trudność względem siebie. Zajmująca gra, ale daje w zamian kawał dobrej fabuły, dzięki której czuję się wystarczająco zachęcony, aby zagrać w dodatek. 😉

Mefisto

#188. Assassin’s Creed Odyssey Read More »

Scroll to Top