June 2019

#205. Ken Follett’s The Pillars of the Earth – Book 1: From the Ashes (Księga Pierwsza: Z popiołów)

234270_20180824082121_1

Ken Follett’s The Pillars of the Earth to gra stworzona przez Daedalic Entertaiment na podstawie powieści o tej samej nazwie. Tytuł ten został wydany w 2017, a ostatnia księga ukazała się w Marcu 2018. Gra ta od razu przykuła moją uwagę z racji faktu, iż grafika jest pięknymi i dokładnymi rysunkami. Z racji faktu, iż pozycja ta podzielona jest na trzy księgi, a każda z ksiąg dzieli się na siedem rozdziałów, postanowiłem rozbić opis na trzy wpisy i podsumować każdy etap mojej przygody, a na koniec wydać moją osobistą opinię na temat tej gry.

Księga Pierwsza – Z popiołów (Book One – From the Ashes)

W tej księdze naszymi bohaterami (poznanymi w tej kolejności) są budowniczy Tom z wielką ambicją, jaką jest zbudowanie katedry, zakonnik Philip, który wplątał się w nić losu oraz młody chłopiec Jack stający się łącznikiem tych dwóch powyższych. Cała historia zaczyna się w 1135 roku w Anglii w fikcyjnym mieście Kingsbridge oraz jego okolicach.

Zaczynamy od prologu, gdzie poznajemy Toma oraz jego rodzinę: ciężarną żonę Agnes, syna Alfreda i córkę Marthę. Cała rodzina, pomimo zimny, dzielnie wędruje przez las szukając szansy dla Toma, aby ten spełnił swoje marzenie o wybudowaniu katedry. Dowiadujemy się, że odrzucił on ofertę pracy, która zapewniłaby godne życie jego rodzinie. Podczas rozmowy z żoną możemy jednocześnie trwać przy marzeniu albo zmienić zdanie i podjąć się jakiejkolwiek pracy.

Rozpalamy ognisko i okazuje się, że Agnes zaczyna rodzić. Kobieta zdradza nam, że już dawno odeszły jej wody. Tom może całkiem sprawnie poradzić sobie jako położna lub nie. Nie zmienia to faktu, że kobieta po porodzie umrze, a on zostanie sam z trójką dzieci.

Kolejnym naszym bohaterem jest zakonnik Philip, który dotarł właśnie do Kingsbridge, aby rozmówić się z przeorem Jamesem na temat kiepskiego stanu klasztoru. Tam dowiadujemy się, że James wpadł do przerębli i porwała go lodowata rzeka. Trafiamy na moment kiedy wybrany zostanie nowy przeor, a w tym samym czasie nasz brat Francis mówi nam o zbliżającej się wojnie. Zostajemy wdrożeni w jego plan i szybko okazuje się, że jeden list może temu zapobiec. Zbiegiem okoliczności miał go posłannik – rycerz, który padł martwy u stóp klasztory w Kingsbridge, a list znalazł się w rzeczach przeora Jamesa przeznaczonych do spalenia. Cudem udaje się nam uratować jego zapiski i odzyskać ten cenny skrawek papieru. Francis wysyła nas do biskupa z prośbą o pomoc.

Gra jednak przenosi nas do lasu, gdzie poznajemy młodego Jacka. Chłopiec upolowuje właśnie pierwszą sarnę i zabiera mięso do domu – jaskini, w której mieszka z matką. Słysząc jednak hałas na dworze, wychodzi na zewnątrz i dociera do miejsca, gdzie nie tak dawno poznaliśmy Toma i jego rodzinę. Tam widzimy Francisa zabierającego zawiniątko z noworodkiem ze świeżo usypanego grobu dla Agnes. Matka każe Jackowi się schować i informuje nas, że będzie śledzić zakonnika.

Jack zabiera zakrwawiony koc ze sobą i, w drodze do domu, spotyka Toma i jego dzieci, którzy wracają, aby zabrać niemowlę. Okazuje się, że Tom porzucił swoje dziecko, ale postanowił wrócić po nie targany sumieniem. Alfred zmusza nas do tego, abyśmy kroczyli śladem zakonnika, a my posłusznie robimy to, aż spotykamy matkę Jacka – Ellen. Przekonuje ona Toma, aby na razie porzucił pogoń za małym synem – wszak zakonnicy nie dadzą mu umrzeć, wykarmią go i zapewnią dom. Jego zaś mogą czekać niemiłe konsekwencje – w końcu porzucenie dziecka traktowane jest jak morderstwo.

Wracamy znów do Philipa, który stoi teraz pod pałacem biskupa. Jego zadaniem jest przekazać wieść o wojnie i zapobiec jej nakłaniając duchownego do popracia króla Stephena. Udało mi się to zrobić, choć nieopatrznie wydałem Francisa.

234270_20180825085001_1

Gra zabiera nas z powrotem do Toma. Ellen oferuje, że ona i Jack pójdą z Tomem wspierając go w jego wyprawie w zamian za to, aby budowniczy nauczył młodego chłopca życia wśród ludzi. Razem wyruszają w długą drogę do biskupa, ale ten nie jest zainteresowany zatrudnieniem budowniczego. Rodzina trafia do zamku hrabiego z Shiring, gdzie, dzięki pomocy i spostrzegawczości Jacka, udaje mu się dostać pracę.

Nie na długo – oto pod murami zamku zbierają się ludzi Hamleighów z ich synem Williamem na czele, którzy rozpoczynają atak.

Nieco wcześniej biskup przybywa też do Kingsbridge, aby ogłosić Philipa nowym przeorem klasztoru.

Wielu rannych, głodnych i wystraszonych ludzi zdołało uciec do Kingsbridge. Philip przyjął ich wszystkich i nakarmił, czym miał. W tym samym czasie przybyli też Tom z rodziną szukając przede wszystkim pracy. Philip jednak odmówił z racji braku funduszy i kryzysowej sytuacji. Jack jednak postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i podpala dach (do nas należy wybór, czy może to być umyślne, czy nie). Katedra wali się, ale pomimo ogromu zniszczeń, nikomu nic się nie dzieje.

234270_20180825101645_1

Biskup, dowiedziawszy się o tym, wzywa Philipa do siebie i proponuje, aby udać się do króla i zapewnić fundusze na budowę katedry. Na miejscu jednak rodzina Hamleighów pokazuje Philipowi na czym tak naprawdę zależy biskupowi i ostatecznie przystajemy na ich propozycje. Oni dostają ziemie hrabstwa Shiring, a my materiały na katedrę.

Rozpoczyna się budowa pod kierownictwem Toma. Wraz z budową fundamentów, jego marzenie powolutku zmierza ku spełnieniu.

Jednakże los pokazuje, że to nie koniec ich przygód. Ale o tym przekonamy się w Księdze Drugiej.

Mefisto

#205. Ken Follett’s The Pillars of the Earth – Book 1: From the Ashes (Księga Pierwsza: Z popiołów) Read More »

#204. Seria małych zwycięstw!

Niniejszy wpis zacznę od chwalenia się, bo ostatnie cztery tygodnie były bardzo owocne. Zacznę od gwiazdy wieczoru, czyli Smoczyńskiego. Wziąłem go na kolana i po męsku przysadziłem do prostej gry jaką jest SuperTuxKart, aby mieć pewność, że rodzinna tradycja grania w gry będzie kontynuowana. I skubany jest dobry w te klocki. 😀 Fakt, wciąż nawala trochę losowo, ale potrafi sam prowadzić pojazd, trochę zaczyna skręcać, kiedy mu potrzeba, wynalazł kilka skrótów klawiszowych, którymi się bawi (np. wylogowanie mojego konta w taki sposób, że ani ja, ani Połówka o tym nie mieliśmy pojęcia :P), bo sporo się dzieje wtedy na ekranie (włącza się nitro i takie tam). Dziennie ma tak z 10-15 minut takiej gry i widać spore postępy, a on ma masę zabawy przy tym. 🙂

Zbliżają się też urodziny Smoczyńskiego, więc polujemy już na prezenty: na pewno dostanie Tomnyana (z Yokai Watch; tutaj macie link do jego fajowej piosenki), w którym się zakochał i odcinki z nim są dla niego świętością. Pluszak już jedzie do nas z Japonii! 🙂 Jeszcze myślimy nad innymi prezentami, ale myślę, że z Tomnyana się ucieszy w szczególności, że ten gada i śpiewa powyższą piosenkę. 😀

Swoją drogą to mój uroczy Belzebubik dostał w końcu brytyjski paszport. W końcu! Musieliśmy jeszcze dosłać kilka dokumentów, ale udało się – paszport wreszcie do nas dotarł! To teraz oficjalnie możemy obwiniać go o brexit. 😉

IMG_20190622_204242

Smoczyński dostał nową wersję paszportu. Brakuje na nim napisu European Union (tutaj macie link do zdjęcia). 😀

Kolejną rzeczą są moje studia… Zostałem studentem! 😀 Wypełniłem potrzebne formularze, a teraz czekam, aż otworzą aplikację na pożyczkę studencką (czyli do sierpnia) i po tym będę już czekał na październik, aby zacząć edukację.

Zaczynę od podstaw matematyki i technologię informacyjną na pierwszym roku – na drugim będę już szedł w kierunku programowania. 🙂 Na wybór mam jeszcze sporo czasu!

Aby poświętować wszystko, co możliwe, kupiliśmy sobie drona. Połówka od dawna marzyła, więc wybraliśmy DJI Mavic Air i powiem Wam, że jestem nawet zadowolony. Dron jest prawie idiotoodporny, więc latanie nim jest dosyć proste, ma większą pojemność baterii, co przekłada się na długość lotu, ma kamerę 4K… Pierwszego dnia wypróbowaliśmy go w domu. Połówka, podążąjąc za samouczkiem, włączyła tryb auto i dron poleciał pod sufit… Dron na szczęście jest cały, ale sufit trzeba trochę odmalować, bo się farba ze skrzydeł nieco starła. 😀 Dlatego też napisałem, że jest prawie idiotoodporny…

Następnego dnia wzięliśmy go do Walton Common, aby wypróbować go na zewnątrz i bawiliśmy się świetnie. Kupiliśmy go w zestawie z trzema bateriami, więc mamy około godziny latania. Połówka na dzień dobry posłała go w niebiosa, aby robił zdjęcia i kręcił filmiki. Potem ustawiła, aby automatycznie wylądował i co? Oczywiście podłoże jest złe, bo krzywe i nierówne, więc próbował wylądować na mnie i Smoczyńskim, bo my, kurna, prości i równi. Aczkolwiek ręcznie dało się go posadzić bez większych problemów. 🙂

A tutaj mam małą prezentację naszej zabawy:

Filmiki też kiedyś wrzucę, jak tylko uda mi się je przegrać od Połówki…

Jako, że byłem (nie)grzecznym Diabłem to w końcu postanowiłem wymienić kartę graficzną i przyzwyczajam się do AORUS GeForce RTX 2080 Ti XTREME 11G. Kupiłem sobie bardziej wypasioną kartę niż kiedykolwiek mógłbym marzyć! 🙂 Na następne 4-5 lat (jeśli nie dłużej) mam spokój. Muszę teraz poszukać jakiejś gry, na której mógłbym tą kartę potestować. 😀

IMG_20190618_113122

Gier kupiłem ostatnio mało: dorwałem w końcu Warcraft I i II, a także gry Cardlings i Islanders, które mnie mocno zaciekawiły. Chyba staram się kupować tyle, aby potem nie płakać w kącie, bo nie wiem w co mam zagrać w danym momencie. 😛 Aczkolwiek z Warcrafta zacieszam mocno, bo zawsze chciałem zagrać w pierwsze części i niedługo zagram (niedługo czyli pewnie jak skończę kilka innych gier, które wpadły mi w oko). 😀

A skoro jestem przy grach to napiszę o KOTORze, bo aż mi się miło zrobiło jak mogłem się z Carthem pokłócić jakbyśmy byli starym małżeństwem. 😀 Już zapomniałem jak twórcy się nastarali, aby opcji dialogowych było pod dostatkiem (wachlarz wyboru od normalnych konwersacji do nazywania Wookie chodzącym dywanem). Ale spokojnie! Kryzys zażegnany – Carth i Mefisto znowu się lubią. 😀

I tak mi się dobrze grało, że musiałem (MUSIAŁEM!) zagrać w KOTORa 2. Mam straszny sentyment do tej gry. :> I teraz za to mogę kłócić się z Attonem… Kocham tą grę!

Powinienem się w łeb walnąć, bo zapomniałem ostatnio napisać o zbiórce na Kickstarterze odnośnie Monster Prom 2. Zbiórka już się zakończyła, a twórcy zebrali ponad 530 tys. euro z 32 tys., których potrzebowali, aby zacząć pracę nad grą… Przyznam się bez bicia, że dołożyłem trochę od siebie, bo bardzo zależy mi, aby gra doszła do skutku! 😀 Zebrane fundusze wystarczą, aby zrobić aż dwie gry, więc tym bardziej zacieszam!

Ze spraw blogowych: zaktualizowałem Pamiętniki i linki do wszystkich serii są już dodane. Uporządkowałem zakładkę Gry, aby wyglądała bardziej przejrzyście i dodałem ikonki do tych tytułów, przy których złapało mnie nadmierne lenistwo. 😀 Dodałem też zakładkę Opowiadania, gdzie zadomowił się już Japeś. 🙂 Jeszcze trochę i zabraknie mi tam miejsca na te wszystkie zakładki!

Jeśli coś kiedyś jeszcze napiszę to będę to wrzucał na inny portal, a link dodawał właśnie w tej zakładce. Raczej nie będę wrzucał tu więcej opowiadań (no chyba, że z Japesiem :D). Jak skończę z Japesiem to wstawię na miejsce opowiadania cykl o życiu w Anglii. Planowałem początkowo wrzucać te notki w czwartą środę miesiąca, ale zdaję sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie się przeciążę…

Postanowiłem też poddać się z wrzucaniem promocji na gry na Twittera – dalej jednak będę wrzucał info o darmowych grach (wiadomo, gry za darmo są świętością :P). Nie jest to nazbyt pochłaniające zajęcie, ale z drugiej strony brakuje mi czasu na wiele innych rzeczy, np. na rysowanie. Chyba w końcu dotarło do mnie, że doby nie wydłużę, a spanie po 2-3 godziny dziennie to raczej kiepski pomysł…

Mógłbym jeszcze napisać o kilku innych sprawach, ale z racji faktu, że notka i tak wyszła mi długa, zostawię Was z liskiem, a ja idę w końcu pospać. 😉

Lis
Rysowałem go od 2014… 😛

Mefisto

#204. Seria małych zwycięstw! Read More »

#203. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.3 – Pierwszy dzień w nowej pracy

27.04.2019_03-27-32

Japeś spędził dzień na nauce krojenia warzyw bez przycinania sobie palców, aby odkryć, że czeka go długa droga nim zrobi coś zjadliwego i bezpiecznego do jedzenia. Poza tym oglądał wiadomości, aby zaznajomić się z realiami świata. Wiedział już jak wygląda scena polityczna, kto jest sławny, a kto nie, gdzie na świecie jest źle, a gdzie dobrze. No i oczywiście był już pewien, że koniecznie musi mieć tą palenię z telezakupów za 99.99, bo to świetna okazja… Na szczęście Smok wyrwał z gniazdka kabel od telewizora nim Wędrowiec zdążył wybrać numer na swoim nowym telefonie komórkowym.

27.04.2019_03-29-58

Po lekkiej kłótni z Pradawnym udał się na spoczynek, aby następnego dnia podjąć się pracy. Punkt siódma stawił się na recepcji szpitala, gdzie przywitał go mężczyzna z dziwnym wąsem i kocimi uszami. Japeś usłyszał krótką instrukcję na czym polega jego praca, ale jego umysł zajęty był łączeniem kocich uszu i wąsów. Jak ktoś mógł coś takiego zrobić? Jak on może tak przychodzić do pracy? Śmiertelnicy to dziwne stworzenia.

Z kiślem zamiast mózgu udał się wgłąb szpitala, gdzie pielęgniarka zasugerowała zapoznanie się z budynkiem. Młodzieniec ruszył w podróż, aż dotarł do automatu, gdzie ostatnie drobne wydał na kanapkę, która przynajmniej nie kojarzyła mu się z bólem pociętych palców. Japeś zerknął ostrożnie na swoje dłonie. To cud, że miał wciąż miał ich dziesięć.

27.04.2019_03-40-26

Kiedy poznał już każdy zakamarek szpitala, wrócił do pielęgniarki, a ta postanowiła dać mu ambitniejsze zadanie i oddelegowała go do witania pajcentów, podawanie im jedzenia, zmywanie podłogi z różnej maści płynów oraz ścielenie łóżek. Zdawałoby się, że to proste zadania, ale nie dla Wędrowca stawiającego pierwsze kroki jako dorosły człowiek. On robił wszystko na swój niesamowity sposób. Pod koniec dnia cały personel oraz wszyscy mobilni pacjenci obserwowali jego technikę kładzenia prześcieradła. Nawet obejrzał go lekarz obawiając się jakiegoś poważnego urazu głowy, ale z lekkim strachem ogłosił wszem i wobec, że młodzieniec był, o dziwo, zdrowy.

27.04.2019_03-19-16

W końcu nadszedł koniec jego zmiany i Japeś udał się do swojego lokum, które będzie spłacać przez conajmniej dekadę. Tam przywitał go Chochlik i przybił z nim piątkę z okazji udanego dnia w pracy. Smok doczłapał do nich chwilę po tym i zapytał o wrażenia. Młodzieniec streścił wszystko pośpiesznie narzekając na swoje koślawe ręce.

27.04.2019_03-25-51

Chłopak postanowił się odprężyć po pracy i obejrzał kanał kucharski. Przyglądał się jak szef kuchni przygotowuje posiłek, operując nożem niczym samurajskim mieczem. Zachęcony udał się do kuchni i postanowił spróbować swych sił na kapuście. Niestety jego sprawność ruchowa odbiegała od sprawności mężczyzny z telewizji, przez co Japeś musiał udać się do szpitala z nożem wbitym aż do kości. Zmianę miał ten sam lekarz, który obejrzał go wcześniej i chociaż starał się zachowywać profesjonalnie to nie potrafił ukryć zdziwienia na jego twarzy, kiedy Wędrowiec zdradził mu, że taką krzywdę zrobił sobie przez kapustę.

Reszta dnia minęła dosyć spokojnie. Smok zamówił pizzę, aby mieć pewność, że jego podopieczny nie zabije się przy robieniu kanapek z dżemem, ale też nie umrze w międzyczasie z głodu.

Następnego ranka młodzieniec stawił się w szpitalu, mimo iż lekarz zalecił odpoczynek. Było to jednak zalecenie bardziej z obawy o destrukcyjne zapędy młodego człowieka niż z rzeczywistej potrzeby odpoczynku. Ku radości pacjentów kontynuował on swoje przydzielone zadania najlepiej jak umiał, a że nie za bardzo umiał to radości było z tego sporo. Chociaż z każdym razem szło mu lepiej, presja jaką wywierali na niego obserwujący go ludzie momentami sprawiała, że stracił kontrolę i robił coś głupiego. Raz nawet, poprawiając krzywo wiszący obraz, zakręcił nim jak tarczą w teleturnieju z powodu lekkiego chichotu jakiejś panienki z tyłu. Jakże stresujące zdawało się ludzkie życie!

Dni mijały powoli, a Japeś sumiennie wykonywał swoje obowiązki. Mimowolnie stał się atrakcją szpitala, a ludzie dobijali się drzwiami i oknami, aby tylko spotkać tego sławnego, ale niezdarnego chłopaka. Chociaż Wędrowiec nie zdawał sobie z tego sprawy, był już swego rodzaju celebrytą, dzięki któremu szpital otrzymywał pokaźne dotacje. Dyrektor placówki (a był to bardzo łasy na pieniądze człowiek) nie mógł odpuścić takiej okazji i wezwał młodzieńca do siebie zachwalając jego osobę, aż sam zachwalany czuł mdłości. Kiedy jednak słodzieniu dobiegło końca, Japeś opuścił jego biuro z nieoczekiwanym awansem, nowymi obowiązkami, ale niekoniecznie większymi zarobkami. Chłopak jednak w jakiś stopniu był zadowolony z siebie. Chyba postawił pierwszy prawidłowy krok w swoim ludzkim życiu. Pozostało pytanie ile jeszcze takich kroków będzie musiał postawić i jak bolesne będą one dla niego? Znów obejrzał swoje palce – to niesamowite, że wciąż miał ich dziesięć!

Mefisto

#203. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.3 – Pierwszy dzień w nowej pracy Read More »

#202. Spellforce: The Order of Dawn (Zakon Świtu)

MV5BZDU3OWViMGUtMzAxNC00YmEyLWIwNGMtMGE4N2JjM2M0Yjk0XkEyXkFqcGdeQXVyOTIwNDI1ODM@._V1_

Spellforce: The Order of Dawn to łącząca w sobie elementy strategii i RPG gra, która została stworzona przez Phenomic i wydawa w listopadzie 2013 przez JoWooD i Encore Software. Jest to jeden z pierwszych tytułów w jakie przyszło mi grać za młodu i przyznam, że miło mi się zrobiło mogąc zagrać w ten zacny tytuł.

Na samym wstępie zaznaczę, że przeklinam do piątego pokolenia wszystkich, którzy brali udział w tworzeniu najnowszej aktualizacji gry. Nie wiem jakim cudem udało im się zebrać tyle błędów gry w jednej aktualizacji, ale do momentu, w którym cofnąłem grę do wersji 1.5.4 (co było niełatwe, bo trzeba było zmieniać numer wersji gry w zapisie przy użyciu specjalnego programu i wbić kod do gry) nie szło po prostu nic zrobić. Na niektórych mapach przeciwnicy pojawiali się z prędkością kota, który usłyszał, że sypiesz mu jedzenie do miski, przez co gra zawieszała się co chwilę. A jak przypadkiem gra się nie wywaliła to kończyło się to na tym, że po całej mapie ganiało cię pół stadionu narodowego, a Ty zastanawiałeś się, co w poprzednim życiu nabroiłeś, że w tym istnieniu pokarano Cię takimi błędami w grze!

39540_20180916010525_1

To tyle ze złych aspektów gry. Teraz czas na te dobre. 🙂

Naszą postacią (którą możemy sami stworzyć lub wybrać spośród gotowych bohaterów) jest runiczny wojownik (Rune Warrior). Runiczny wojownik charakteryzuje się tym, że jest chociaż można go zabić to odradza się dzięki swojej runie. Chociaż jest to całkiem duża zaleta, runa jest jednocześnie słabością naszego bohatera, bowiem pozwala ona nami sterować – niekiedy wbrew naszej woli. Do dyspozycji mamy w sumie naszego bohatera i pięć innych postaci.

Do dyspozycji mamy też runy różnych ras: ludzi, elfów, krasnoludów, mrocznych elfów, orków i trolli, które można przyzywać w odpowiednich monumentach. Jest to element RTS (real time strategy – strategia czasu rzeczywistego), który przydaje się, kiedy forsujemy sobie drogę przez liczne zastępy przeciwników. Nie bez powodu runiczni wojownicy byli tacy efektywni w służbie swoim twórcom – Magów Kręgu (Mages of the Circle).

Zacznijmy jednak opowieść!

Rohen Tahir – ostatni żyjący Mag Kręgu – przyzywa nas, abyśmy wspomogli go w jego misji przeciwko strasznemu złu, jakie czai się w rozdartych przez Rytuał Konwokacji (Convocation Ritual) krainach. Mag jest uczciwy i oddaje nam naszą runę, a my w pewnym sensie odzyskujemy wolność. Wyruszamy do Greyfell, aby spotkać się z Zakonem Świtu i kontynuować naszą misję. Po drodze spotykamy naszego nemesis – zamaskowanego człowieka, który okazuje się Magiem Kręgu. Zostawia on nas z posłańcem, planami ataku i rozkazem zabicia naszego runicznego bohatera, co się, oczywiście, nie udaje. Wyruszamy dalej i forsujemy sobie drogę przez wrogie tereny za pomocą własnych możliwości, ale też i z pomocą runicznych podwładnych.

39540_20180828025352_1

W Greyfell zostajemy odesłani z planami do Rohena, bowiem pudełko zamknięte jest na cztery spusty za pomocą magii na tyle potężnej, że potrzebny jest nam nie kto inny jak Mag Kręgu. Chociaż brzmi to prozaicznie prosto to jednak między moimi słowami kryje się conajmniej kilka map i setki przeciwników do pokonania. Mamy też do czynienia z nowymi, niesamowicie silnymi stworzeniami nazywającymi się Ostrzami (Blades).

39540_20180904183155_1

Ostatecznie docieramy do Rohena, a wraz z nami nasz zamaskowany nemesis, który zadaje magowi śmiertelny cios. Runiczny wojownik jest wściekły, bowiem po raz kolejny stał się marionetką kręgu. Udajemy się do Greyfell, a stamtąd do Dariusa, aby dowiedzieć się jak pokonać Maga Kręgu i otrzymać księgę zawierającą informacje o Rytuale Konwokacji. Ostatecznie wędrując od jednej do drugiej postaci, docieramy do martwego Maga Kręgu Hokana Ashira a ten, w zamian za maskę Beliala, opowiada nam o Kamieniu Feniksa (Pheonix Stone) – artefakcie stworzonym z czystej magii będącym jedyną szansą na pokonanie maga, a nawet odbudowanie zrujnowanego świata.

39540_20180909110019_1

Wyruszamy w pogoń za kamieniem, mierząc się z przeciwnościami losu. Musimy przedrzeć się przez ruiny Mulandir, które po wojnie magów zostało zrównane z ziemią, a w jego ruinach zaplęgły się demony. Nasze zadanie jest utrudnione, bowiem musimy przemknąć się między Przeklętymi Strażnikami (Cursed Guardians), aby nie zamieniły nas w kamień i zabiły wraz z pomocą gargulców.

Kiedy po raz kolejny zrobimy krok w przód i zdobędziemy Kamień Feniksa, pojawia się nas zamaskowany przeciwnik i tak po prostu zabiera nam artefakt. Nie poddajemy się, gonimy za nim, aż, po wielu bitwach, docieramy wręcz na skraj świata, by być świadkiem, jak Mag cofa się w czasie powodując tym samym, że krąg (czasu) się zamyka…

Gra jest zarówno bardzo dobrym RPG pozwalającym na wgryzienie się w kawałek smacznej i ciekawej fabuły, i strategią, dzięki której możemy praktykować nasze przywódcze zdolności. Bardzo podoba mi się możliwość rozwoju głównej postaci w dowolnie dogodny dla nas sposób, dzięki czemu miałem wojownika biegającego w ciężkiej zbroi i leczącego wszystkich na około (powiedzmy, że to był paladyn). Chociaż na większości map twórcy sugerowali nam korzystanie z monumentów i tworzenie armii, to jednak dobrze stworzona postać była wystarczająca, aby rozgramiać przeciwników. W końcu można umierać bez końca i wracać na pole bitwy, aby siać dalej terror.

Pomimo lekkich niedogodności na początku to i tak z całego serca polecam tą grę, a także wydane w nieco późniejszym czasie dodatki, o których także napiszę parę słów (a może nawet i więcej niż parę słów, bo w końcu zawierają one kolejną historię, godną miana pełnej wersji gry). Od czasów dzieciństwa uważam ten tytuł za jeden z najlepszych i po dziś dzień moje zdanie się nie zmieniło.

Mefisto

#202. Spellforce: The Order of Dawn (Zakon Świtu) Read More »

#201. Kącik Podróżniczy nr 9

PORTISHEAD MARINA LAKE

map

Posiadanie dziecka sprzyja odwiedzaniu miejsc, do których wcześniej zagnałoby nas jedynie dziwne zrządzenie losu. W poszukiwaniu miejsc do spacerów, placów zabaw, czy innych dziecięcych wybiegów znaleźliśmy sztuczne jezioro o nazwie Marina Lake, gdzie mieści się i plac zabaw, i kafejka, i łódki o ptasich kształtach, i klub krykieta, i klub kręglarski… W okolicy za to znajduje się latarnia i basen.

Udało mi się wygospodarować godzinny lunch, więc popędziliśmy tam, aby wybiegać Smoczyńskiego, a że on z gatunku jest smok wodny to ciągnęło go do jeziora, jakby miał magnez w tyłku. Aczkolwiek udało się obejść jezioro bez niepotrzebnego nurkowania do wody za wodolubnym wariatem.

Było wtedy mało ludzi, ale zrzucam to na pogodę: trochę wiało i zbierało się na deszcz. Łódki w kształtach ptaków stały puste – nie wiem, czy sezon dopiero się zaczyna, czy po prostu pogoda była tak zniechęcająca. W sumie może nawet bym i popływał na czymś takim, ale jak pomyślałem, że trzeba byłoby związać Smoczyńskiego, żeby nie właził do wody… 😉

Przez to nie udało nam się zbliżyć do “Ptasiej Wyspy”, gdzie mieszkały sobie ptasie rodzinki. Ptaki na tym jeziorze są dosyć dużą atrakcją i jest ich sporo. Widzieliśmy kilka rodzinek z młodymi, więc pośpiesznie zrobiłem kilka zdjęć (tylko kilka, bo za sobą słyszałem “szybciej, bo ja go dłużej nie utrzymam” pośród szaleńczych śmiechów Smoczyńskiego).

Nieco dalej jest kafejka (w której można kupić ziarna dla ptaków) i plac zabaw dla dzieci z wydzielonym skrawkiem dla dorosłych, którym zamarzyło się poćwiczyć na świeżym powietrzu.

Jako, że pogoda się pogorszyła to wróciliśmy pośpiesznie do domu. Aby stamtąd wyjechać musieliśmy udać się jednokierunkową uliczką i z oddali zobaczyliśmy małą, ale ciekawą latarnię morską, do której mam nadzieję niedługo się udać. 🙂

Mefisto

#201. Kącik Podróżniczy nr 9 Read More »

#200. Azjatyckie Łakocie cz.8

Buszując między półkami w supermarkecie można natrafić na prawdziwe perełki, jeśli chodzi o słodycze. W ten sposób dorwaliśmy się do musującego proszku w różnych smakach (Cola, Jagoda, Truskawka, Brzoskwinia, Melon, Arbuz, Jabłko i inne, których nie próbowaliśmy) i są one zaskakująco smaczne. No i to strzelanie w ustach…!

 

Chociaż traktuję to bardziej jak przekąskę do słodyczy, bo ciężko jest tym zaspokoić cukrowy głód (aczkolwiek nie bronię Wam sprawdzać). Na pewno jednak każdy fan oranżady w proszku się w tym zasmakuje. 🙂

Mefisto

#200. Azjatyckie Łakocie cz.8 Read More »

#199. Kącik Techniczny nr 9

Będąc graczem i rodzicem jednocześnie muszę godzić ważną rzecz jaką jest spokój mojego dziecka podczas snu z równie ważną rzeczą jaką są gry. 😉 Mój domyślny zestaw okazał się na tyle głośny, aby budzić potworka ilekroć nawalam w przyciski jak gdyby od tego zależało moje życie. Wraz z Połówką odbyliśmy podróż po odmętach internetu, aby odnaleźć coś, co wprowadzi równowagę pomiędzy te dwa odmienne żywioły.

Po odbyciu tej podróży mogę powiedzieć, że jest tego od  cholery (jeśli Was to ciekawi to zapraszam do tego artykułu). Nie dziwi mnie to, bowiem każdy typ klawiatury może być wykorzystywany do e-sportu i to nie do różnych gier, ale do różnych map w danej grze (np. w Counter Strike), gdzie rodzaj, czy siła nacisku mają bardzo duże znaczenie. Oczywiście muszę wspomnieć, że sukces nie zależy od samej klawiatury, a od tego jak dobrze ją sobie dobierzemy do naszych potrzeb.

Mnie nie interesuje e-kariera, więc zdecydowałem się na Cherry MX Red. Liczę, że rzeczywiście jest to na tyle cichy rodzaj przycisków, które zniosą moje “energiczne nawalanie” bez potrzeby budzenia przy tym dziecka. Czas pokaże, czy dobrze wybrałem. 😉

Mefisto

#199. Kącik Techniczny nr 9 Read More »

#198. Divinity: Original Sin

Screenshot at 2018-03-07 23-07-23

Nadszedł czas, aby powrócić do Rivellonu i ponownie zmierzyć się z czyhającymi na mnie przygodami. Divnity: Original Sin to kolejna gra od studia Larian, która zabiera nas w niesamowicie ciekawą podróż.

Całkiem przypadkiem też fabuła dzieje się po wydarzeniach w Divinity: Dragon Commander.

Jesteśmy Łowcami Źródła (Source Hunters – najprościej można to określić łowcami nielegalnej magii), których zadaniem jest zweryfikować podejrzane okoliczności śmierci Radnego Jake’a. Z tego też tytułu lądujemy w przedziwnym miejscu o nazwie Cyseal, gdzie z każdej strony otaczają je hordy nieumarłych, a wraz z naszym przybyciem Orkowie podejmują się szturmu na bramy miasta. Mimo tego mieszkańcy wiodą spokojny i wręcz przyjemny żywot, bo cóż się przejmować, skoro wojsko trzyma chodzące trupy w ryzach? Przynajmniej póki co…

Screenshot at 2018-03-07 23-04-46

Wracając jednak do naszych postaci: mamy ich aż dwie (a później wedle uznania możemy dołączyć jeszcze dwie dodatkowe postaci) i możemy dowolnie wybrać im płeć, klasę oraz niektóre cechy wyglądu. Chcąc zachować balans między zadawaniem, a otrzymywaniem obrażeń, stworzyłem Kleryka i Rycerza, których nazwałem kolejno Meffy i Mefciu. Generalnie to wyszło tak, że Meffy bił się z przeciwnikami rzucając zaklęcia z różdżki, a Mefciu lazł pół godziny do przeciwnika, bo ślizgał się na wszystkim… Czyli standardowy standard w moim wykonaniu.

Postanowiłem, aby moje postaci były trochę ze sobą skłócone i jedna była typowo miła, a druga niekoniecznie. Gra, co zabawne, daje nam taką możliwość, więc kłóciłem się ze sobą do woli.

Screenshot at 2018-03-07 23-11-32

Nasi bohaterowie wylądowali w Cyseal i szybko poznali swoją główną nemesis w tej grze: tajemniczą kobietę, którą Niepokalani (Immaculates) nazywają Pośredniczką (Conduit) Bogini. Jej i jej towarzyszom udaje się uciec zostawiając nas w objęciach szkieletów, z którymi toczymy pierwszą walkę.

Screenshot at 2018-03-07 23-46-43

Walki odbywają się na zasadzie turowej, gdzie do wykorzystania mamy określoną ilość Punktów Akcji. Jeżeli nie wykonamy żadnych czynności i pominiemy turę postaci, to punkty te przejdą na kolejną kolejkę. Dodatkowo nie mamy limitu czasowego dzięki czemu można spokojnie pójść zrobić sobie herbatę w międzyczasie, czy ugotować obiad. Przyznam szczerze, że zdarzały się bitwy z wieloma przeciwnikami, gdzie, nim nadeszła moja kolej, udało mi się napisać notkę na bloga…

Po stoczonej walce mamy wybór: wejść do jaskini i przejść tutorial albo kontynuować podróż do miasteczka.

Po drodze spotkamy pijanych strażników (no bo co innego robić w tak idylicznym miejscu jak pić bezmiaru?), orków przypuszczających sztorm oraz jedną z misji pobocznych: gaszenie płonącego statku. Zwiedzając Cyseal można takich dodatkowych zadań zebrać trochę. I jest to absolutnie zrozumiałe, bowiem nasza podróż będzie wymagać od nas dobrze rozwiniętej postaci. Aczkolwiek trzeba wziąć pod uwagę fakt, że niektórych misji nie można wykonać przed innymi, ponieważ można stracić możliwość ich ukończenia (np. jedno zadanie będzie wymagało zabicia kogoś, kto dał nam inne zadanie).

Screenshot at 2018-03-08 00-03-50

Jakkolwiek postąpimy, w końcu trzeba wziąć się za wątek główny, który wymaga od nas zbadania tajemniczych okoliczności śmierci Jake’a. Przy bramie miasta spotkaliśmy kota-maga albo maga-kota Arhu, czyli naszego “zleceniodawcę”. Daje on nam wskazówki co robić dalej i z kim porozmawiać, aby zbadać miejsce zbrodni. Kiedy docieramy na miejce zdarzenia, znajdujemy niebieski kamień o uroczej nazwie Gwiezdny Kamień. W pomieszczeniu rozlega się w błsyk, ten uderza w nas, a my lądujemy poza czasem. Serio!

Screenshot at 2018-03-08 15-36-46

Tam spotykamy impa Zixzax’a (którego – jeśli mnie pamięć nie myli – można też spotkać w grze Divinity II narzekającego na bohatera innych gier z serii Divinity), a ten z niekrytym podeskcytowaniem oznajmia nam, że wraz z naszym przybyciem ukatywnił się portal, który zabiera nas na Koniec Czasu (End of Time), gdzie spotykamy kobietę imieniem Tkacz Czasu (Weaver of Time). Informuje nas, że nasze przedziwne oddziaływanie na gwiezdny kamień naprawiło część rozerwanego Gobelinu Czasu (Tapestry of Time). W tym momencie zaczyna się nasza prawdziwa misja z krążącym w tle Smokiem Pustki (Void Dragon), czyhającym na to, aby zniszczyć wszystko, co nam znane. Naszym nowym celem, choć nieśpiesznie akceptowanym i rozumianym przez nasze postaci, jest zbieranie gwiezdnych kamieni.

Wracamy do Cyseal, aby spotkać Arhu (jakim cudem on nas znalazł?), który zdradza nam, że jest agentem Zixzax’a. Wracamy jednak do naszego zadania, gdzie szukamy winnego morderstwa Jake’a. Prowadzi nas to do kilku podejrzanych osób i jednego Krwawego Kamienia, będącego niczym innym jak gwiezdnym kamieniem nasączonym krwią. Kolejny kamień odblokowuje portale na krańcu czasu, a te zabierają nas do przeróżnych pomieszczeń w naszym Domostwie (Homestead). Jednym z takich pomieszczeń jest Komnata Bohaterów, gdzie trafiają nasze drugorzędne postacie, kiedy zrezygnujemy (tymczasowo) z ich pomocy. Innym są sypialnie naszych głównych postaci (gdzie każda z postaci jest w stanie określić, który z pokoi należy do nich, ale każdy z nich upiera się, że nigdy tam nie był).

Wraz z rozwojem fabuły, jesteśmy ciągani po różnych lokacjach, dowiadując się ile związku ma Przewodniczka spotkana na początku gry z gwiezdnymi kamieniami i rytuałem zamieniania ich w krwawe kamienie. Gdziekolwiek się udamy, wszędzie da się odczuć dotyk Przewodniczki, Niepokalanych i ich wspólnej, złowieszczej działalności, która ma na celu “oczyszczenie świata”. Domyślni połączyli pewnie ten motyw ze Smokiem Pustki.

Zbieranie gwiezdnych kamieni odkrywa też przed nami naszą prawdziwą tożsamość, nasz związek z boginią Astarte i uwolnieniem Smoka Pustki, a nawet to, co łączyło kiedyś nasze postaci!

Screenshot at 2018-03-10 21-34-24

Cóż, chciałbym napisać wiele o samej fabule tej gry, ale, po pierwsze, nie chcę napisać za dużo i, po drugie, nie jestem w stanie ująć rozbudowanych wątków w grze w kilku zdaniach. Chociaż Divinity: Original Sin nie sprawia takiego wrażenia, to jest to bardzo zaawansowana historia. Gra zawiera też żarty typowe dla studia Larian (jak chociażby sławny Bellegar mówiący rymami nawiązujący do gry Dragon Commander).

Rozwój postaci też jest niczego sobie, bo poza atrybutami i umiejętnościami, mamy jeszcze talenty zapewniające dodatkowe bonusy (jak np. zdolność rozmawiania ze zwierzętami, co umożliwia pozyskanie kilku dodatkowych zadań pobocznych, a także wskazówki od biegających obok szczurów). Najgorszym talentem jest jednak zombie. Wybrałem go, bo oferował leczenie postaci w przypadku otrucia. Super! Szkoda tylko, że nikt nie dodał, że zwykłe leczenie będzie ranić postać! Jahan, czyli mag, którego oddelegowałem do uzdrawiania mojej drużyny (bo Meffy był zajęty), dostawał granatem z trucizną w łeb w ramach rekonwalescencji po pojedynku.

Screenshot at 2018-03-15 21-33-32

Nasze postacie lubią ze sobą od czasu do czasu pokonwersować, przez co mamy możliwość tworzenia ich osobowości (mi udało się zrobić jedną postać romantyczną, drugą niekoniecznie). To dosyć ciekawa rzecz, bowiem mało która gra pozwoli ci pokłócić się z samym sobą… Chociaż nie powiem, że nie korciło mnie czasem, aby strzelić tą drugą postać po łbie.

Gra oferuje też możliwość gry z innym użytkownikiem zarówno poprzez usługę Steam lub podłączając do komputera pada. Osobiście nie próbowałem, ale to dosyć zachęcająca rzecz dla kogoś, kto nie lubi sam grać!

Również ścieżka dźwiękowa jest niczego sobie, pozwalając nam na delektowanie się rozgrywką w stu procentach!

Podsumowując, Divinity Original Sin jest pozycją zdecydowanie wartą zagrania. Chociaż niektóre walki były nużące to jednak fabuła i konstrukcja tej zadziwiającej gry nadrabiały godziny oczekiwań, aby stłuc wroga na kwaśne jabłko. Albo po raz setny wywrócić się na lodzie! (nawet nie macie pojęcia, ile nowych przekleństw stworzyłem tylko z tego powodu – za sto lat magowie będą z tego sklecać zaklęcia bojowe)

Nie pozostaje nic innego, jak wyruszyć w kierunku dalszych przygód serwowanych przez studio Larian i zanurzyć się w kolejnej opowieści, która – jak zawsze – zabierze mnie do niesamowitego świata pełnego wyzwań!

Screenshot at 2018-04-05 22-29-41

Mefisto

#198. Divinity: Original Sin Read More »

Scroll to Top