university

#483. Studia, studia i po studiach! ;)

Witajcie!

Nareszcie udało mi się uporać z licencjatem! Czuje się, jakby zrzucił z pleców ogromny ciężar, chociaż wiem, że to jeszcze nie koniec, bo czeka mnie jeszcze magisterka. Póki co stresuję się wynikami, bo wciąż ich nie ma i pewnie jeszcze trochę będę się musiał na nie naczekać. Najgorsze, co mnie czeka to 2.2 (“lower second”). Nie jest źle, ale wolałbym 2.1 (“upper second”). To jest jeszcze dla mnie możliwe, ale tylko pod warunkiem, że dostanę 92% za moją pracę. W to trochę wątpię, bo chociaż siedziałem nad nią do upadłego, raczej nie udało mi się aż tak jej dopolerować. No trudno. Grunt, że udało mi się skończyć studia. 😉

W “nagrodę” wymieniłem sobie tablet na Samsunga Galaxy S9 Ultra. Wielkościowo to już jest laptop, ale jak dla mnie może być. Więcej okienek zmieszczę na ekranie i łatwiej mi będzie produkować prace pisemne, jak już zacznę magisterkę. Jestem z niego zadowolony, bo widać, że Samsung stara się rozwijać tablety: mój poprzedni tablet S7 trzymał klasę do samego końca używania, a S9 płynnie wchodzi na to miejsce i oferuje mi jeszcze lepszą jakość użytkowania.

S7 zostanie naszym tabletem do oglądania filmików lub słuchania podcastów, kiedy gotujemy coś w kuchni. Oczywiście mały Smoczyński będzie na nim uczył się i bawił, bo w końcu czemu nie? Smoczyński uwielbia naśladować nas chyba we wszystkim, co możliwe, więc na pewno będzie się cieszył, kiedy będzie mógł pracować na mini wersji mojego tabletu (bo jednak są one podobne do siebie wizualnie).

Pomimo iż minął już prawie miesiąc od skończenia pisania pracy, wciąż nie zająłem się porządnie graniem, tak jak miałem nadzieję to zrobić. Cóż, życie dorosłego jest pełne obowiązków. 🤷‍♂️ Czuję się trochę, jakbym wypadł z rytmu i ciężko mi wrócić do grania. Zawsze gdzieś z tyłu głowy mam tą informację, że muszę zrobić to, tamto, siamto. Jakby świat miał się skończyć, jeśli tego (od razu) nie zrobię. Muszę znaleźć jakąś dobrą grę, która mnie wciągnie i pozwolni się trochę zrelaksować. Potrzebuję tego: w szczególności po ostatnich miesiącach walki ze sobą, aby skończyć studia. Szczerze mówiąc wciąż dochodzę do siebie i mam sobie za złe, że zarzuciłem sobie tak mordercze tempo.

Jeśli chodzi o sprawy blogowe, to staram się nadrobić to wszystko, co mi ostatnio umknęło (czyli pisanie notek, czytanie Waszych blogów i dokańczanie przeprowadzki z jednej domeny na drugą). Poprawiam nagminnie linki na moim blogu, aby odnosiły to prawidłowej domeny, ale to trochę może zająć. Dopiero (powoli) kończę sekcję GRY, a muszę jeszcze przewertować wszystkie notki i poprawić, co się da. Sporo roboty, ale myślę, że jestem prawie w połowie tego zadania. Także trzymajcie kciuki, aby mi zapał nie uciekł gdzieś i abym mógł to skończyć. 😉

Obiecałem Wam też wiele “aktualizacji”, jeśli chodzi o sprawy pozablogowe: te projekty trochę były ruszone, ale nie do końca, więc teraz siedzę i walczę z nimi, aby móc co nie co pokazać na blogu. Mam już trochę materiału zebranego, więc myślę, że powoli zacznę coś dodawać do pamiętnikowych notek. 😉

W wolnej chwili biegamy na działki i powoli przygotowujemy je na kolejny rok, aby znowu mogły nas obdarować wspaniałymi owocami i warzywami. Plony, chociaż się nie spodziewaliśmy z początku, były obfite, a wraz z nowo zdobytą wiedzą myślę, że w przyszłym roku pójdzie nam zdecydowanie lepiej. 😉 Musimy też trochę bardziej zorganizować się w kwestii tego, co chcemy zasadzić na działce, bo ten rok to była totalna prowizorka (chociaż nie powiem – bardzo udana).

Na razie to tyle moich wieści dla Was. Powoli będę “zasypywał” Was tym, co obiecywałem opublikować już naprawdę dawno temu.

Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia! 😉

Mefisto

#483. Studia, studia i po studiach! ;) Read More »

#462. Życie studenta ogrodnika

Dzień dobry wieczór!

Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo owocne, chociaż jednocześnie były też i bardzo intensywne. Wszystko kręci się wokół studiów, pracy i naszej działki, a właściwie już dwóch działek. Tak, po drodze dorobiliśmy się jeszcze jednej, nieco większej niż poprzednia, ale z gotowymi już krzakami malin, agrestu, jeżyn i pożeczek. Są też dwie piękne śliwy, więc cieszę się jak dziecko, bo uwielbiam ciasto ze śliwkami. 😀

Na pierwszej działeczce pracujemy jak pszczółki i mamy już zasadzoną cebulę, czosnek, rabarbar, truskawki, poziomki, ziemniaki, koper, rukolę, słonecznik, dwa rodzaje sałaty, rzodkiew, marchew, buraki, fasolę, por, groszek oraz szpinak. Do posadzenia dostaliśmy też od działkowego sąsiada kapustę, więc mamy dziewięć pięknych sadzonek. Mamy też zasadzonego w szklarni arbuza. Zasadzonego drugi raz, bo pierwszego ktoś sobie pozwolił wyrzucić… Zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale póki co bawimy się przednio przy samym przygotowywaniu ziemi i sadzeniu. 😉

Na drugiej udało się nam postawić mini szklarnię i powoli zaczynamy tam pracę. Jeszcze ustalamy, co i gdzie posadzimy (na drugiej działcce będą chyba melony, dynie, fasole i ziemniaki). Reszta terenu zajęta jest przez krzaki i drzewa, więc musimy dobrze rozplanować przestrzeń. 😉 Póki co czeka mnie przekopanie (kolejnej) działki. 😛

Studia idą (jakimś cudem) do przodu. Przyznam szczerze, że kompletnie nie mam pojęcia momentami, co robię, ale to robię i to tak, aby zdać. 😂 Ale widać, że nie tylko ja mam taki problem, bo nauczyciel prowadzący przygotował poradnik, więc jest całkiem znośnie. 😉 Staram się i mam nadzieję, że dobrze pójdzie mi w tym roku. A potem zobaczymy, co z magisterką. 🤷‍♂️

Póki co, poza okazjonalnym graniem, nie mam za bardzo czasu na cokolwiek innego. Mały Smoczyński i praca pochłaniają sporo czasu, a co dopiero jak się dorzuci do tego ogrodnictwo i studia.

Nie będę więc przęciągał: trzymajcie się ciepło i do zobaczenia!

Mefisto

#462. Życie studenta ogrodnika Read More »

#423. Wieści ptasie

Dzień dobry wieczór!

Liczyłem, że ta notka będzie łatwiejsza do napisania niż poprzednie, ale (jak to zawsze u nas bywa) każde szczęście balansuje nieszczęście. To chyba typowe w naszym życiu, że nic nie jest proste. No cóż…

Zacznijmy od Finczenta i Finczetty. Finczentowi nie podobało się życie w klatce (wychował się w ptaszarni, więc miał więcej miejsca), więc odbiło mu do reszty. Złamał sobie nogę (trochę przy pomocy Finczetty). Finczetta, widząc że jej chłopak zrobił sobie krzywdę, zaczęła rozbijać jajka (taki dziwny instynkt u zeberek, że partner jest ważniejszy od młodych, więc Finczetta po prostu pozbyła się jajek). Z czterech jajek przeżyły trzy pisklaki. Drugiego dnia zostały dwa. Kilka dni później jeden. Ten jeden był wychowywany przez nas, ale nie dał rady, niestety. 🙁 Chcieliśmy go wziąć do weterynarza, ale wet skwitował tylko “to tylko ptak”…

Finczento i Finczetta trafili do nowego domu, gdzie, mamy nadzieję, jest im lepiej.

Do naszego domu za to trafił Szczerbek – zeberek z milionem chorób (prawdopodobnie z powodu chowu wsobnego), jednakże tak bystry i uroczy, że po prostu musieliśmy go zabrać ze sklepu. Nazwaliśmy go Szczerbek, bo miał krzywy dziób (który zresztą musieliśmy mu przyciąć). Szczerbuś trafił do Fuzzy’ego, z którym bardzo mocno się zaprzyjaźnił.

Po drodze adoptowaliśmy Finczetkę – wnuczkę Finczetty. Generalnie Finczetka to istna kopia Finczetty pod względem zachowania. Do tego stopnia, że złamała Szczerbkowi nogę. :/ Niestety Szczerbuś, jako chodząca zeberkowa choroba, miał słabe kości i noga praktycznie się urwała przy tym złamaniu. Potrzebna była amputacja, która się powiodła. Niestety ptak był osłabiony po zabiegu i jego chorowite ciało nie dało rady. Odszedł wczoraj. 🙁 Przynajmniej już nie cierpi.

Finczetkę adoptowaliśmy dla towarzystwa dla Fuzzy’ego i Szczerbka, i nie winię jej za to, co się stało. Szczerbuś był zaniedbany i, jak się później okazało, miał wiele innych, ukrytych złamań. Bardzo mi go szkoda, bo wytworzyła się między nami specyficzna więź i bardzo go polubiłem.

Adopcja Finczetki spowodowała też dobrą rzecz: dowiedzieliśmy się o porzuconym przez rodziców rodzeństwie zeberek, które oczywiście adoptowaliśmy. Ta para urwisów jest przyzwyczajona do ludzi i są naprawdę niesamowicie kochani. Nie nadaliśmy im jeszcze imion (wciąż są pisklętami, chociaż na to nie wyglądają i jeszcze nie mieliśmy okazji przekonać się, jacy są naprawdę, a nazywanie ich Srajuchy chyba nie jest do końca najmilsze, chociaż na chwilę obecną bardzo trafne :P).

Fuzzy trzyma się dzielnie i jest szczęśliwy, że ma ze sobą Finczetkę. Dzięki tym ptakom rozgadał się niesamowicie, nazywa Finczetkę “my baby bird” albo robi takie urocze “oooo”, jak Finczetka spadnie z kijka. 😀 Nauczyłem go ostatnio gwizdać, więc nasz papug umila nam czas gwizdaniem. 🙂 No i uwielbia śpiewać! Jak całość puści jego ulubione piosenki to chyba cała okolica go słyszy. 😀

Finczetka to za to panikara. Jak chcę coś poprawić w klatce (np. jakąś zabawkę, którą któreś z nich zrzuciło) to od razu zaczyna się skakanie po klatce i uciekanie, jakbym konkretnie ją chciał złapać. Ale ta panika jest udawana, bo kiedy je coś dobrego to można ją nawet posmyrać, a ona nawet kupra nie ruszy. 😛 Fuzzy za to jest zabawny, bo ilekroć widzi moją rękę to cieszy się, jakby jego zamówiony uber przyjechał i robi sobie przejażdżkę za darmo. 😀

Pomimo tego całego zamieszania z ptakami, udało mi się napisać wszystkie egzaminy i czekam teraz na wyniki. Wydaje mi się, że poszło mi dobrze, ale pewnośni nie mam. 😛 Najważniejsze, abym zdał i w przyszłym roku zacznę ostatni moduł z licencjatu. Nie powinno być tak źle skoro będę miał tylko jeden moduł do ogarnięcia, a nie trzy, chociaż coś mi w sercu podpowiada, że prawdopodobnie znowu się zajadę. 😛

Mały Smoczyński pomaga mi z dbaniem o nasz “ogródek”. “Ogródek” za to się odwdzięczył już trzecią porcją truskawek dla nas (bardzo dobrych truskawek). Nie jest ich może dużo, ale cieszą – tym bardziej, że w sklepach wciąż jest truskawkowy zawód. Fuzzy i Finczetka mają za to susz z uciętych roślin (i bardzo im smakuje). Jedynie trawę i babkę lancetowatą przynosimy im ze spacerów, bo tego w domu nie mamy. 😛 Może kiedyś będziemy mieć domek, to wtedy będziemy mieć świeżą trawę dla nich. 😉

Niestety wszystkie inne nasze plany raczej stoją w miejscu (chociaż próbujemy wziąć się w garść i brnąć do przodu). Czeka mnie jeszcze sprzątnięcie biurka, bo w ostatnich miesiącach urosła mi na nim sporo listowo-książkowa górka, która najpewniej niedługo się zawali, jeśli będę ją rozbudowywać. 😛 Cały czas też zbieram się za moją tablicę niekorkową, ale tam też jest taki bajzel, że boję się tego ruszyć, aby nie zrobić lawiny. 😛

Jedyne, do czego zmusiłem się w ostatnim czasie, to czytanie komiksów Dragon Age (na podstawie gry, którą opisałem jakiś czas temu) i zagranie w Animal Shelter Simulator dla odprężenia. Czeka mnie długa droga, aby wrócić do “normalności”. 😛 (Żeby nie było, obowiązki domowe wypełniam sumiennie, nawet, kiedy mam humor na umieranie, bo nie lubię żyć w kompletnym bałaganie). Przy okazji pewnie też pogram i w Minecrafta, bo Smoczyński ostatnio tworzy niesamowite rzeczy i trochę czuję się zachęcony, aby pozwiedzać jego wynalazki. 😉

Myślałem, że będę bardziej aktywny, jak już zakończę ten rok studencki, ale tak mi nauka weszła w krew, że wszystko inne wydaje się nienaturalne. Powoli do celu, w końcu może się przestawię… 😉 Trzymajcie za mnie kciuki!

Mefisto

#423. Wieści ptasie Read More »

#295. Z pamiętnika borowika

Dzień dobry wieczór!

Moim standardowym zwyczajem nie wiem, co mam napisać. A fakt, że siedzimy zamknięci w domu wcale nie ułatwia tego wszystkiego, bo wszystko się wydaje takie samo. 😂

No dobra… Zacznijmy od moich studiów. Moja ocena końcowa z pierwszego modułu informatyki to 80%. Zabrakło mi 5% do wyróżnienia i jestem zły na siebie. W ostatniej pracy zrobiłem masę małych i głupich błędów przez co dostałem za nią 70%. Całość starała się mnie pocieszyć, że sam w końcu mówiłem, że jeśli dostanę 70% to będzie dobrze. W trakcie pisania tej pracy sąsiedzi dawali w nam kość, miałem zaległości w nauce, Smoczyński był chory, a ja miałem do tego zapalenie płuc. No i Całość ma pod tym względem rację, że przy takiej ilości nieszczęść 70% to dobry wynik.

Mimo tego gryzie mnie to końcowe 80%, bo wiem, że mogłem się bardziej postarać, dlatego zweryfikowałem mój sposób pisania prac, aby unikać małych i głupich błędów. W ten sposób moja pierwsza praca z kolejnego modułu z informatyki została oceniona na 92%. Czyli jakaś poprawa jest! 🙂

Teraz piszę drugą pracę i staram się tak bardzo, tak intensywnie, że zacząłem pisać governmeat zamiast government. Jeśli mój nauczyciel nie lubi obecnego rządu to jak nic dostanę 100%. 😂

Z matematyki jest akurat lepiej: z jednego modułu został mi do zrobienia egzamin, z drugiego mam 90%. 😀

Zrobiłem już trzy próbne testy z matmy (właściwie to są egzaminy z poprzednich lat) i wyszło mi kolejno 80%, 88% i 96%. Nie wiem jakim cudem wyszło mi tak idealnie o 8% więcej za każdym razem, ale w sumie to całkiem zabawne. 😂

Oczywiście musiałem się też trochę pocieszyć i podnieść na duchu, więc kupiłem kilka gier, które mnie ostatnio zainteresowały. Zgarnąłem więc Devil’s Hunt, które skojarzyło mi się trochę z Devil May Cry (i dlatego tą grę kupiłem :D). Dorwałem (w końcu!) Castlevania Anniversary Collection, gdzie będę mógł kontynuować przygodę rodu Belmontów. No i mam jeszcze grę Stoneshard, w której zachwyciła mnie grafika. Tak, dobrze czytacie: grafika. 😀 Kocham, wręcz uwielbiam taką grafikę, więc od razu przyjrzałem się rozgrywce i stwierdziłem, że może być.

Postanowiłem też ruszyć z moim małym projektem, nad którym myślałem już od dawna, ale w sumie dopiero teraz go zaczynam realizować. Chodzi mianowicie o to, że zamierzam powiesić nad monitorem jakąś tablicę i do niej przypinać różne przypinki, czy naszywki z gier, które opisałem na blogu. 😀

Chciałem kupić logo Jedi/Sith, ale mi przepadło, bo znalazłem je wieki temu i zapomniałem kupić. 🙁 Jak zacząłem szukać logo Sithów to się zdziwiłem. Volkswagen, ACDC i Batman są po stronie Imperium. Kocham Aliexpress! 😂

Workspace 1_2020_05_24___01

Przypinkę w stylu SWTOR to chyba będę musiał jednak mieć zrobioną na zamówienie, bo nigdzie nie mogę znaleźć nawet nic podobnego. 🙁

Jak już wcześniej zapowiadałem, zawieszam na razie oba Kąciki, bo do Podróżniczego brakuje mi materiałów, a Technicznego nie chcę prowadzić, aby odbiegał numerystycznie o podróżach. Zamiast tego wejdzie Japeś i będzie się pojawiał w pierwsze cztery środy miesiąca, aż do ostatniego rozdziału. 😀 Jak będziemy zbliżać się do końca to zdradzę Wam, co planuję dalej. 😉

A skoro jesteśmy przy Japesiu to powiem Wam, że Simsy są bardziej powalone niż moje opowiadanie.

18.05.2020_00-57-37

Japeś się śmiał przez sen i tyle czekałem na dobre ujęcie, że zrobił się dzień zamiast nocy. Mógłbym poczekać kolejną dobę, ale to był drugi raz jak wpakowałem Japesia Jake’owi do mieszkania, bo za pierwszym razem Jake wywalił Japesia za drzwi za “nieodpowiednie zachowanie” (czyli spanie w jego łóżku). 😂 Simsy piszą mi alternatywną historię!

Ostatnio zmywarka odmówiła posłuszeństwa. Właściwie to wywaliła korki, bo zaczęła się z niej lać woda. Uderzyliśmy do serwisu, bo wciąż jest na gwarancji, przyszedł serwisant i nic. Zmywarka śmiga w najlepsze. A ja póltorej tygodnia zmywam ręcznie i nie powiem jakie nowe przekleństwa z tego tytułu wymyśliłem. 😀 Okazuje się, że jeśli jakimś cudem woda zostanie na dnie zmywarki to może wycieć przez uszczelkę. To po co tam taką uszczelkę dali, która swojej funkcji nie spełnia? 😂

Na szczęście zmywarka póki co działa (i niech nie próbuje tego zmieniać!) i nie popuszcza w trakcie pracy. No załamałbym się, jakbym znowu musiał zmywać, bo zlew mamy tak mały, że ciężko miskę umyć, a my gotujemy w wielkich garach! 😛

Myślę, że to na tyle. Chyba i tak sporo jak na fakt, że większość czasu albo latam za Smoczyńskim, albo siedzę nad studiami. A miałem mieć więcej czasu na granie i pisanie bloga! Pffff! 😛

Mefisto

#295. Z pamiętnika borowika Read More »

#248. Tak na szybko…

Dzień dobry wieczór!

Chyba zacznę od tego, że jestem zmęczony. Wypadła mi taka kombinacja nieszczęść i problemów, że trochę sił zaczęło brakować. Nasi kochani sąsiedzi się uaktywnili, miałem trochę problemów ze studiami, Smoczyńskiemu znowu wychodzą zęby: dwa ostatnie (mam wrażenie, że już tak z pięć razy pisałem na blogu i się okazywało, że tam tych zębów jest jeszcze więcej), więc nie śpi po nocach, a my z nim, bo ten mały wariat jodłuje, śpiewa, a czasem i tańczy, no i jeszcze mnie siekło przeziębienie, które się przez to wszystko przeciągnęło prawie miesiąc i skończyłem na antybiotyku, a na sam koniec popsułem sobie system…

Po kolei…

Sąsiedzi znowu dostali znowu bólu tyłka i znowu zaczęli swoje umca rumca. Powód jest komiczny. Oni sobie śpią w dzień w dni, kiedy znikamy wszyscy z domu. Wróciliśmy ostatnio wcześniej i się o tym przypadkiem dowiedzieliśmy. I się wyjaśnił ten ból tyłka, kiedy nie wyszliśmy raz z domu, bo byliśmy chorzy… Tak powaleni sąsiedzi to mi się jeszcze nie przytrafili. 😮 Jeszcze bym rozumiał, jakby koleś pracował na nocki, a on całe dnie siedzi tylko przez telewizorem…

Moje studia. Ileż one dostarczyły mi atrakcji! Wniosek o pożyczkę złożony, wszystie papiery dostarczone, wszystko niby jest w porządku, ale ciągle im się dłuży i ilekroć dzwonię, tylekroć mają dla mnie nową datę. Zdążył nawet przyjść list z uniwersytetu z informacją, że jak nie zapłacę za studia do dnia X to oni mnie skreślą z listy studentów. Chyba z dwa tygodnie latałem od jednych do drugich, aż dzień przed dniem X dostałem potwierdzenie, że pożyczka została zaakceptowana, więc wszystko załatwione.

Ale nie może być tak pięknie! Ja dostałem potwierdzenie, a uniwersytet nie i mnie system automatycznie wywalił… Udało się to szybko odkręcić i w ciągu dwóch dni miałem z powrotem dostęp do materiałów do nauki, ale co się postresowałem to moje… x.x

Znajomy mi mówił, że z pożyczką na studia to potrafi być ciężko, bo to opóźniają na siłę i się tłumaczą na sto sposobów, a człowiek stres przeżywa. Akurat ja miałem o tyle lepiej, że zawsze mogłem wyłożyć za ten rok z oszczędności, jeśli pożyczka całkiem by nie wyszła, ale co mają zrobić ludzie bez takiej opcji, a do tego czekający na pożyczkę na życie, aby mieć za co zapłacić rachunki, czy kupić jedzenie?

Na szczęście (na ten rok) mam to już za sobą. 😀 Teraz mogę skupić się na zdaniu studiów, a idzie mi na razie dobrze. Zrobiłem pierwszego TMA’a (Tutor Marked Assignment) z matematyki, czyli czegoś w rodzaju pracy domowej, którą ocenia wykładowca. Dostałem 96% (byłoby 100%, ale mój mózg widzi nawias tam, gdzie go nie ma 😂). Wykładowca wysłał mi też opinię o mojej pracy (bo studia z matmy to trochę liczenia i sporo przedstawiania tego w czytelny sposób). Jako, że pierwszy raz coś takiego wysyłałem to stwierdziłem, że lepiej wysłać więcej niż mniej. No i wykładowca wysłał mi 8 linijek opinii z czego 7 to nawiązanie do tego, że ZA DŁUGO! 😂

Ale przynajmniej mam już na czym bazować przy kolejnych pracach. 😀

Dostałem też kilka innych ocen i każda (póki co) jest równa lub wyższa 85%, co daje mi szansę na wynik co najmniej 85% i zdanie z wyróżnieniem. 😀

No i jeszcze to przeziębienie… Nie lubię chorować, bo choćbym nie wiem jak bardzo podkręcił sobie motorek w tyłku to nie jestem w stanie chodzić na chociaż podobnych obrotach, co wcześniej. No i głowa boli, oczy bolą, spać się chce i nie chce jednocześnie, a tutaj jeszcze multum rzeczy do zrobienia i cała chęć do życia ucieka z człowieka… Zamiast położyć się na chwilę, dosłownie walnąć się na łóżko na godzinkę i wygotować pod kołdrą, to stwierdziłem, że od przeziębienia się nie umrze. No niby nie, ale zapalenia zatok można się dorobić, a tego się ciężej pozbyć niż przeziębienia. Musiałem jeszcze mieć nieźle kiepski stan, bo lekarz mnie szybko obejrzał i dał od razu antybiotyk, co w Anglii, gdzie doktorowie nie dają za bardzo antybiotyków, jest bardzo złym znakiem. Szkoda tylko, że mi się stan zapalny ewakuował z zatok do płuc i nie chce odpuścić. :/

Na sam koniec “pochwalę się”, że popsułem sobie system. Zainstalowałem złe biblioteki i jak kompletny idiota usunąłem to razem z masą innych rzeczy, które systemowi były bardzo potrzebne! No i system wywalił mi kernel panic (odpowiednik blue screena). 😛 Trochę posmutałem, a potem zainstalowałem najnowszą wersję systemu na dysku m.2, na który to przeprowadzam się już od stuleci. Przeniosłem moje ustawienia i pliki, więc wszystko śmiga jak należy. W sumie to ten mały kataklizm wyszedł mi na plus, bo wziąłem się za coś, co miałem zrobić, a nic nie straciłem (poza czasem i poczuciem własnej godności)… 😂

Z dobrych rzeczy mogę wymienić to, że w końcu mamy zmywarkę. 😀 Chociaż jej podłączenie okazało się na nas problematyczne, bo trzeba ją było zmieścić w kuchni, która jest średnio przystosowana do jakiegokolwiek użytku, a my w żadnym stopniu nie jesteśmy hydraulikami. 😛 Najpierw chcieliśmy to zrobić z minimalną ilością przerabiania kuchni, więc kupiliśmy rozdzielacze do wody i odpływów, ale niestety zmywarka wlewała wodę do pralki… Z jakiegoś dziwnego powodu (stawiam na to, że wszyscy byliśmy trochę chorzy wtedy) zamieniliśmy miejscami pralką i zmywarkę, bo liczyliśmy, że to pomoże… 😂 Nie pomogło, więc wymieniliśmy syfon i wszystko jest póki co sprawne. 😀

Smoczyński trafił do żłobka dla dzieci z dodatkowymi potrzebami i mu się tam spodobało. Pewnie dlatego, że pozwalają mu tam robić rzeczy, których nie może robić w domu… 😛 Żłobek jest specjalistyczny, więc mają tam zajęcia dla dzieci z różnymi problemami. Nawet odwiedza ich pies terapeuta i mój dzieciok jest uradowany, bo on uwielbia zwierzątka.

Opiekunki robią też dzieciom zdjęcia i opisują ich postępy w czymś w rodzaju internetowego dzienniczka, więc mniej więcej wiem, co tam robią. 😀 No chyba, że mi go zwrócą uwalonego od stóp do głów farbą… Wtedy wiem, że malowali… 😂

Póki co chodził jeden dzień, ale od tego tygodnia będzie miał dwa dni zabaw. 😀 Myślę, że mu się spodoba. 😉

Skorzystaliśmy też z promocji na Black Friday i kupiliśmy kilka potrzebnych rzeczy takich jak np. golarka do zarostu, bo stara to już tylko wyrywała włosy… 😂 Zgarnęliśmy też termostat do domu, którego wciąż uczymy się używać, bo niektóre funkcje są trochę niejasne. 😀 Ale jest już połączony z Alexą, więc nie trzeba nawet sięgać po telefon, aby ustawić temperaturę grzania tylko wydrzeć się do tej-której-imienia-nie-powinno-się-bezmyślnie-wymawiać. 😉 Kupiliśmy też masę nowych ubrań i teraz jesteśmy w trakcie przeglądania starych ciuchów, aby zdecydować, które mogą pójść na cele charytatywne, a które są już za bardzo zniszczone.

No i kupiłem sobie gry. 😂 To był akurat impuls po stresie ze studiami, ale trafiłem jeszcze na okres promocyjny, więc wybrałem Devil May Cry 5, bo tę serię gier kocham, a z 45 funtów cena spadła do 13… No ciężko było mi się oprzeć! 😛 No i Crossroad Inn – gra, przez którą przeinstalowałem system, bo to do niej brakowało pewnych bibliotek. Dlatego póki co jestem obrażony i się za nią nie biorę! 😂

Dostałem też mydełka od Aksini jako nagrodę w konkursie. I w sumie trzymam je na razie zapakowane, bo ładnie pachną, a ja i tak nie miałem czasu połowy poczty otworzyć w ostatnim miesiącu. No i Połówka już wzięła je za ciastka, więc boję się, że jak je otworzę to je zje… 😂 Aczkolwiek dziękuję bardzo! 😀

Jeśli chodzi o bloga to stwierdziłem, że pamiętnikowe notki to też notki i dostaną swojego taga, który trafi do zakładki PAMIĘTNIKI. Jak tylko będę mieć trochę więcej czasu to sprawdzę starsze wpisy i dodam do nich tego taga. Ale najbliższe tygodnie to jednak będą podzielone między studiami, a Smoczyńskim. 😀

Myślę, że udało mi się streścić wszystkie ważniejsze rzeczy. Było jeszcze kilka innych spraw, ale je zostawię na inny wpis, bo w sumie ich tematyka nie pasuje do typu pamiętnikowych notek, a czuję wewnątrzną potrzebę o takich rzeczach napisać…

No i w sumie mam nadzieję, że przyszły wpis nie będzie taki bardzo “w pośpiechu”! 😛

Mefisto

#248. Tak na szybko… Read More »

#231. O bodzie!

Postanowiłem być kulturalnym Diabłem i notki będę zaczynał od przywitania! Także dzień dobry wieczór! 😉

Smoczyński jest dzieckiem samowystarczalnym. Z reguły, kiedy zrobi istną rozpierduchę, my (jako odpowiedzialni rodzice) łapiemy się za głowę i wołamy “o boże”. Ostatnio mój mały rozbójnik narozrabiał, zrobił bałagan, a jako że byli rodzice zajęci, sam stanął nad tym pobojowiskiem, powiedział “o bodzie” i poszedł dalej czynić chaos. To mi osłodziło wszystkie trudy rodzicielstwa… 😀

A chaos był – i to jaki! Połówka pojechała prawie na dwa tygodnie do Polski, a ja zostałem sam ze Smoczyńskim, pracą i studiami. W pracy wziąłem sobie wolne co drugi dzień, aby nie mieć tak przekichane, studia trochę olałem (właściwie to ilekroć chciałem się uczyć, czy coś, to siadałem do sprzątania 😂), ale z dzieckiem mym było trochę problemów.

Przede wszystkim tęsknota. Wiadomo, że dziecko tęskni, a on jest na tyle duży, aby to zrozumieć i zrobić mi o to awanturę. Udało nam się jednak wytrwać do końca bez chęci pomordowania siebie nawzajem. 😉

Chociaż przyznam, że Ryanair dał się nam w kość. Tylko 15 godzin czekania na lot i jedna prawie zarwana noc. Dzięki… Jeszcze pasażerów kompletnie olali i nasłał na nich ochronę lotniska, a kolesia, który pisał z nimi na Twitterze zablokowali… Także ten.

Grunt, że Połówka jest już w domu. Skargi na nich popiszemy sobie w wolnym czasie.

Zacząłem też studia. Zacząłem je od porządków. 😂 Beznadziejny ze mnie przypadek! Ale oto jestem – pomimo przeciwności losu. W ogóle w Anglii też mają swoje “panie Halinki” w biurach. Moja studencka pożyczka jest wciąż niezaakceptowana, bo musiałem dosłać miliony dokumentów. Ostatecznie dostałem informację, że w ciągu 25 dni roboczych ją zaakceptują. Wcześniej rozmawiałem z taką “panią Halinką”, co mi powiedziała, że jeśli dwa tygodnie po zaczęciu studiów nie będą mieli informacji , że dostałem pożyczkę to mnie wywalą ze studiów. 😱 Potem rozmawiałem z inną panią (nazwijmy ją roboczo Bożena). Pani Bożena powiedziała mi, że po dwóch tygodniach pytają się o co chodzi i jeśli nie dostałem pożyczki to wtedy oferują inne sposoby zapłaty za studia. Ale skoro mają mi zaakceptować pożyczkę to wszystko jest ok i wystarczy, że będę z nimi w kontakcie. 🙂

Sama nauka jest ciekawa, bo wybrałem Open University i zdalne nauczanie. To znaczy, że sam decyduję czego i kiedy będę się uczył. Oczywiście uniwersytet daje nam różne plany nauki, które są dopasowane do ich systemów oceniania (a są ich trzy). Plany mają wyszczególnione zadania na dany tydzień typu “przeczytaj i przerób jakieśtam tematy”, a kiedy to zrobisz to możesz sobie odhaczyć postęp. W nich są wyszczególnione różne materiały online do nauki, zadania i programy do ściągnięcia, które mam używać.

Co do metod oceniania to są trzy: iCMA, TMA i egzaminy. iCMA (interactive Computer Marked Assignment) to rodzaj pracy domowej, którą sprawdza komputer. Naszym zadaniem jest odpowiedzieć na pytania na stronie uniwersytetu i wysłać je do sprawdzenia. Ocenę otrzymujemy po tym jak minie termin końcowy. TMA (Tutor Marked Assignment) to też praca domowa, którą wysyłamy do naszego nauczyciela/wychowawcy/opiekuna grupy.

Oczywiście mamy cztery poziomy zdania: Pass 1 – 4. Aby uzyskać Pass 4 trzeba mieć minimum 40%, Pass 3 – 55%, Pass 2 – 70%. Pass 1 jest powyżej 85% i oznacza zdanie z wyróżnieniem. Już wiecie w co celuję. 😉

W tej chwili mam aż 3 moduły: technologia komputerowa 1, podstawy matematyki 1 oraz podstawy matematyki 2. Z matematyką 1 jest o tyle fajnie, że jest ona praktycznie powtórką tego, co miałem w liceum, więc mogę spokojnie podejść też do matematyki 2, która jest kontynuacją matematyki 1. Tak, pozwalają studiować te dwa przedmioty jednocześnie – mają nawet specjalny plan, aby te przedmioty pogodzić (jednakże ten plan przeznaczony jest dla tych, którzy z rzeczami w matmie 1 nie mieli jeszcze styczności). 😀

Do tego są jeszcze wykłady: można wybrać, czy chce się na nie pójść osobiście, czy mieć sesję online. 😀 Jest to bardzo wygodne – w szczególności jak ma się inne zobowiązania i zamiast tracić czas na dojazdy można np. pobawić się z dzieckiem.

A wiecie co jest najlepsze? Miałem już jedną taką sesję zapoznawczą i dowiedziałem się, że słuchawki sięgają mi aż do kuchni. Będę mógł żreć podczas wykładów! 😂

Ale już wiem, że zawaliłem jedno iCMA z matmy. 70% tylko. 🙁 Czyli zamiast 2% ogólnej oceny mam tylko 1.4%! Problemy z lotem i problemy z internetem, który nagle zaczął się rozłączać spowodowały, że się zestresowałem i źle przepisałem kilka rozwiązań (20% z powodu źle postawionych minusów)… Głupi jestem, bo mogłem to zostawić na inny dzień i zrobić to na spokojnie. 🙁

Jeśli chodzi o bloga: staram się pracować nad notkami o Anglii, które mam nadzieję zacząć wstawiać w miejsce Wędrowca jak tylko z nim skończę. 😀 Postanowiłem też, że motyw opowieści ze screenami z gier to będzie kolejna seria na blogu. Będą się pojawiać w trzecie środy miesiąca, ale od razu zaznaczam, że mogą być przerwy między opowiadaniami. 😛

Mam też taki ambitny pomysł (albo samobójczy – Wam zostawiam ocenę). Postanowiłem powoli przejrzeć wszystkie notki i w miarę możliwości poprawić jakieś literówki, czy interpunkcję. Jako że notek jest już grubo ponad 200 to myślę, że mnie powaliło z takim pomysłem, ale cóż zrobić. 😂 Lubię jak wszystko jest zrobione starannie, ale nie zawsze mogę na sobie polegać z różnych względów i potem muszę do tego wracać, i poprawiać. 😛

Ze świata gier: 22 października to dosłownie dzień dziecka dla mnie. Nie dość, że do SWTOR wydany będzie dodatek Onslaught, to jeszcze The Long Dark wydaje epizod 3. Jak nic biorę wolne i cały dzień gram! 😀

Wolne chwile (póki co) spędzam w Minecrafcie i buduję swój zamek. Niedługo będę nagrywał kolejny filmik z kolejnymi zmianami. Myślę też, że zaktualizuję w końcu grę do wersji 1.14.4, bo ta wersja ma sporo rzeczy, które mi się przydadzą przy budowie średniowiecznej fortecy. 😉

Staram się też nagrywać i wrzucać zabawne, ale krótkie filmiki z gier. Na przykład takie:

Mam ich wystarczająco dużo, ale zdecydowanie za mało chęci, aby je regularnie wrzucać…

Myślę, że na razie to tyle. Wpadłem w bardzo zły zwyczaj, aby pisać te notki praktycznie jednego dnia, przez co gubię wiele rzeczy, o których chciałem napisać. No cóż. Będę musiał popracować nad lepszą organizacją bloga. 😉 Albo do końca życia będę sobie suszył o to głowę…

Mefisto

#231. O bodzie! Read More »

#224. Dużo tego

W poprzedniej notce pominąłem dużo rzeczy, które chciałem napisać, ale że kilka budynków dalej uaktywniła się jedna gnida i do pierwszej w nocy nawalała swoim umca rumca to musiałem sprężyć się z publikacją notki i śpieszyć do Smoczyńskiego, bo miał dość hałasu…

Zmieniliśmy dostawcę internetu, bo BT to sobie już tylko w kulki leciało. Internet nam nawalał, rozłączał się, często oferował nam prędkość nie większą niż 5mb/s, a oni, zamiast wymienić kabel, po prostu się z nami pożegnali. Zaskoczyli mnie. 😂 Inna firma, Vodafone, dostarczająca neta po kablach BT, zaoferowała nam stabilne 54mb/s (więcej się nie da u nas w okolicy – nasza ulica to istna czarna dziura) za połowę ceny u poprzedniego dostawcy… Czyli jesteśmy na plus. 😀

Niedawno dostałem email, że ponieważ przeszedłem do Vodafone to z tej okazji chcą mi sprezentować Alexę Echo Plus. Dodatkowo dorzucili też żarówkę Philips Hue. W sumie miło z ich strony, bo chcieliśmy ją kupić, a oni nam ją dali za darmo. 😀 (wiem, wiem, płacę za nią w cenie internetu, ale jak tak się to napisze to jest milej)

Teraz mamy trzy Alexy i większość pomieszczeń zajętą przez tą-której-imienia-nie-wolno-wymawiać. Wydarzyła się już ciekawa sytuacja z nimi: będąc w pokoju dziennym drę się do Alexy w tymże pokoju, a odpowiada mi inna z kuchni, a ta z pokoju komputerowego mówi, że nie rozumie… No cyrk po prostu! 😂

Ostatnio któraś zaczęła sobie coś gadać, a myśmy nie byli w stanie zlokalizować gaduły… A Połówka chce czwartą Alexę kupić…

Zapomniałem też powiedzieć Wam o pewnej zmianie na blogu. Otóż idzie mi dobrze z pisaniem przygód Wędrowca, więc stwierdziłem, że mogę tą serię przyśpieszyć i od października zacznę wrzucać rozdział też i w czwartą środę tygodnia. 🙂 Mam nadzieję, że moje postanowienie dotrwa do końca serii. Jeśli nie to oczywiście dam Wam znać wcześniej. 🙂

I to chyba tyle z zaległych rzeczy. Pewnie o czymś przypomnę sobie, kiedy opublikuję notkę… 😛

Z rzeczy bierzących: ostatnio wymieniliśmy sobie lampę (na taką: link) i odkryliśmy, że ktokolwiek robił u nas elektrykę, musiał się nieźle zjarać przed pracą. Otóż podłączyliśmy lampę i okazało się, że w pokoju komputerowym nie działa włącznik, ale za to włącznik w pokoju dziennym włącza światło w obu tych pomieszczeniach. Trochę nam zajęło rozwikłanie tego. Był nawet moment, że włącznik w pokoju dziennym włącza światło w pokoju komputerowym i na odwrót. Udało się jednak to rozwiązać i wszystko działa już jak należy.

Daje nam to jednak cenną wiedzę, że jeśli coś nawali to trzeba odciąć prąd w całym domu, a nie w konkretnych pomieszczeniach, bo nie wiadomo, gdzie jeszcze kable są tak połączone…

Zacząłem naukę jazdy (w końcu)! Już na pierwszej lekcji zostałem zaciągnięty do jeżdżenia po ulicy. Poza faktem, że trochę panikowałem to nie było źle. Udało mi się nawet wyminąć z dostawczakiem na ciasnej, angielskiej ulicy, dosyć dobrze wychodziło mi ruszanie, nie rozjechałem nikogo ani niczego, nie umarłem na zawał… 😛 Same plusy!

Udałem się z moją rodzinką, aby pojeździć i poćwiczyć. Połówka pochwaliła poprawę moich zdolności. Smoczyński był zajęty nawalaniem łapami w okno z miną “ratunku, wypuśćcie mnie”. 😂

Potem miałem drugą lekcję, instruktor przyjechał, wysiadł i kazał mi wsiąść za kółko… Połówka patrzyła się na mnie z takim bananem, nawet kawałek pojechała za mną, ale stwierdziła, że dobrze mi poszło. Musiałem wyjechać na główną ulicę, poćwiczyć jazdę, skręcanie, obserwowanie drogi, a na koniec mogłem spobie pojeździć 30 mil na godzinę (około 48km/h). 😀 Niby nie jest to zawrotna prędkość, ale nie spodziewałem się, że będę tyle jechał już na drugiej lekcji. A na trzecią mam zapowiedziane, że będę jeszcze szybciej jechał… 😵

Jeszcze instruktor mnie dobił sprawdzając dokładnie moją datę urodzenia… No czego ja się w sumie mogłem spodziewać?😂

Przybyły też do mnie książki na studia. Wszystko do przeczytania, zrozumienia, opracowania i zdania. Jeszcze w kwietniu przybędą do mnie książki z Introduction to computing and information technology 2, więc trochę mi się ta góra zwiększy. 😀 Połówka przejrzała książki do technologii i mam już polecenie relacjonować jak tylko dojdę do czegoś fajnego. 🙂

IMG_20190913_092940

Smoczyński za to dostał od nas szansę na trochę kontrolowanej wolności. Kupiliśmy mu szelki, ale nie byle jakie szelki tylko takie:

IMG_20190902_122253

Chociaż na początku chodził w nich jak pijany pies to ostatecznie mu się spodobały. 🙂 Musieliśmy tylko zapięcie zrobić na boku, bo inaczej szelka okręcała mu się wokół szyi…

Jak kogoś ciekawią to tutaj macie link. 🙂

Poszliśmy też w końcu na grupy zabaw dla dzieci, które potrzebują dodatkowej pomocy. Przyznamy się oboje bez bicia, że bardzo nam się tam podobało. Smoczyński cały czas bawił się w basenie z piłeczkami, jedna z pracujących tam kobiet (a było ich sporo) go pilnowała, kiedy my omawialiśmy jego potrzeby i zachowanie z inną pracownicą będącą jednocześnie opiekunem rodzinnym (family support worker). Wszystko było fajnie zorganizowane, mały miał cały czas opiekę, która ma duże doświadczenie w obchodzeniu się z różnymi dziećmi mającymi, jak to Anglicy określają, dodatkowe potrzeby.

Smoczyński wybrał się też do zoo. Pierwszy raz w życiu. 🙂 Jako wielki fan koni (ma ich całą masę w Minecrafcie) prawie wszedł do zagrody konia. Potem zabawiały go małpki – zaczęły wesoło skakać i figlować, kiedy tylko zobaczyły naszego dzielnego Smoka, a ten zaczął im bić brawo. 😀 A potem wrzuciliśmy go w siano, bo była taka możliwość. Jak być rodzicem to po całości! 😂

Nasz mały potwór miał też okazję pierwszy raz zjeść na mieście. Wcześniej tego unikaliśmy, bo Smoczyński jest trochę głośny jak jest niezadowolony. Jesteśmy trochę przewrażliwieni na tym punkcie, ale czytam jakie jest podejście ludzi do dzieci to mnie to przeraża (a jestem osobą, która nie przepada za dziećmi)… Nasz mały bąbel jednak dał radę – był spokojny, czekał cierpliwie, trochę próbował nogą kopać o krzesło, ale ostatecznie i nad tym dało się zapanować.

Aczkolwiek nasza dzieciorośl podbiła serca wszystkich! Kiedy koleś sprzątał resztki po poprzednich klientach, Smoczyński rozdziawiał paszczę czekając, aż ten facet go nakarmi tymi resztkami. Czy ja już mówiłem Wam, że mam bardzo łakome dziecko? 😂

Jeśli chodzi o gry to skończyłem Dragon Age: Inquisition i teraz przechodzę każdą inną część po kolei, bo się po prostu stęskniłem. 😛 W międzyczasie też gram w Minecrafta ze Smoczyńskim, który pomaga mi budować zamek. Co jakiś czas relacjonuję wszystko, co udało się zbudować na moim kanale na YouTube.

Fakt – miałem cichą nadzieję, że uda mi się nagrywać co dwa tygodnie, ale w tej chwili mam masę rzeczy na głowie, niektóre rzeczy wymagają sporo mojej uwagi, a do tego Smoczyński dodatkowo budzi się w nocy i kilka godzin spędzamy z nim (dzięki, wyżynające się zęby – idźcie w cholerę). Dlatego też obiecałem sobie, żeby po prostu nagrać coś co jakiś czas, a rutynę nagrywania zacząć wyrabiać dopiero, jak uporządkuję te najbardziej czasochłonne sprawy.

Właściwie to na wiele rzeczy nie mam czasu, co jest dołujące, bo ilekroć mam np. ochotę porysować to dzieje się coś, co mi na to nie pozwala i wpadam w taki ciąg poddawania się… Ostatnio nawet zauważyłem, że przestałem się poganiać do wzięcia się za coś, bo i tak mi to nie wychodzi z braku dobrej organizacji.

Czekam, aż niektóre rzeczy się unormują i będę mógł znowu zarządzać swoim czasem. Na razie priorytet ma u mnie zdanie teorii do prawka, bo lada moment dojdą mi studia i czasu na to będę miał jeszcze mniej…

Jeszcze jestem chory i mam to niefajne uczucie rozrywania w głowie, więc z myśleniem jestem strasznie na bakier… Nie to, że wcześniej nie byłem, ale teraz jestem tak jakby bardziej. 😛

Dlatego kończę już pisanie tej notki, bo raz: robi się strasznie długa, a dwa: mi już trochę zaczyna odbijać. 😀 Trzymajcie się ciepło i nie chorujcie! To głupi sposób na spędzanie wolnego czasu!

Mefisto

 

#224. Dużo tego Read More »

Scroll to Top