trudna rozmowa

#322. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.35 – Skok z urwiska

Jake umówił się ze swoją matką. Spotkanie miało odbyć się w jednej z mniejszych i spokojniejszych knajp. Cień nie ufał swojej rodzicielce na tyle, aby zaprosić ją do mieszkania Japesia. Nie chciał też ryzykować, że ojciec mógłby ją śledzić i zrobić komukolwiek krzywdę.

Kobieta zjawiła się o umówionej porze. Chociaż była ubrana bardziej zwyczajnie, wciąż emanował od niej blask osoby z wyższych sfer. Nie pasowała do tego miejsca i jej również nie przypadła do gustu knajpa, która nawet nie dostała najwyższej oceny za czystość.

Cała trójka usiadła przy stoliku i w ciszy czekała, aż ktoś odważyłby się powiedzieć cokolwiek. Ciszę w końcu przerwał Japeś siorbiąc sok kupiony nim matka Jake’a dotarła na spotkanie. Cień zaśmiał się z niego pod nosem i zwrócił do swojej rodzicielki.

– No to o czym chciałaś porozmawiać? – rzucił spokojnie i czekał, aż elegencka kobieta przyciągająca wzrok każdej osoby w knajpie odpowie mu na pytanie. Ona jednak wahała się. Ukradkiem przyglądała się Wędrowcowi i była święcie przekonana, że on wyglądał jak świętej pamięci chomik jej syna…

– Ostatnio rozmawiałam z twoim ojcem. Na temat… Wiesz czego. – odparła łagodnie, ale z lekkim skrępowaniem. Spojrzała na swoje dłonie i starannie układała swoją wypowiedź w głowie, aby nie urazić syna. – Twój… kolega… przyszedł do nas porozmawiać o tobie i chociaż z początku byłam do tego sceptycznie nastawiona, to jednak w jakimś stopniu miał rację.

Na chwilę znów zapadła cisza. Matka Jake’a zbierała się w sobie, aby kontynuować, Cień był zdumiony tym co słyszał, a Japesiowi skończył się sok, więc nie mógł już siorbać.

– Tego nie da się zmienić, prawda? – zapytała z nutką nadziei w głosie, ale w duchu doskonale znała odpowiedź, z którą musiała się w końcu pogodzić.

– Nie. – Jake odpowiedział krótko i bez zbędnych emocji. Kobieta kiwnęła jedynie głową i znowu pogrążyła się w swoich rozmyśleniach.

– To nie jest dla mnie takie proste, ale jesteś dla mnie moim synem i nie potrafię cię odtrącać z tego powodu. Nie umiem też tego zrozumieć, ale chciałabym móc to zaakceptować. – spojrzała na niego, a Cień domyślał się o co mogło jej chodzić.

– Mogę poodpowiadać na twoje pytania, jeśli to da ci trochę wewnętrznego spokoju. – i jak powiedział, tak zrobił. Matka Jake’a zadawała mu sporo pytań, jednak daleko było jej do rekordu Japesia. Chłopak spokojnie odpowiadał, a wraz z każdym pytaniem, kobieta zdawała się być coraz spokojniejsza. Jej twarz wydała się Wędrowcowi dosyć zrelaksowana, wręcz odprężona. Tak, jakby nosiła na plecach kamień, który jej syn stopniowo rozkruszał rozmową.

– Daj telefon. – kobieta bez wahania podała mu smartfona, a Jake zapisał jej swój numer. – Masz mój numer. Jak będziesz się czuła, że coś jeszcze cię w tej kwestii męczy to napisz albo zadzwoń i możemy porozmawiać. Mam już w końcu trochę doświadczenia w rozmowie na takie tematy.

Cień spojrzał wymownie na Japesia, a ten speszony jedynie przeprosił, nie rozumiejąc kompletnie, o co mogło mu chodzić. Jake zareagował na to jedynie śmiechem. Kobieta obserwowała ich uważnie i sama lekko się uśmiechnęła widząc tą zabawną, zrelaksowaną relację, jaka stworzyła się między nimi.

– A co do ciebie… – zwróciła się teraz do Wędrowca, który siadł niemal na baczność i napuszył się, przez co jeszcze bardziej wyglądał jak chomik. Matka Cienia z trudem opanowała śmiech, bo chociaż potrafiła dobrze zagrać swoją rolę dystyngowanej damy, to jednak Japeś potrafił naruszyć jej stoicką postawę. – Chciałabym ci podziękować. Gdyby nie ty to nigdy nie byłabym w stanie zrobić tego pierwszego kroku, aby spróbować zrozumieć Jake’a. Dziękuję.

Japeś uśmiechnął się zakłopotany i kiwnął delikatnie głową. Nie za bardzo wiedział, co mógłby na to odpowiedź, ale z opresji uratował go Jake zajmując swoją matkę rozmową. Wędrowiec słuchał uważnie ich coraz bardziej zrelaksowanej dyskusji i powoli, trochę mimowolnie zaczął się uśmiechać, a niedługo po tym nieśmiało zaczął w tej wymianie zdań uczestniczyć.

Późnym wieczorem udało im się pożegnać i opuścić lokal. Jake i Japeś wsiedli do rydwanu grozy i ruszyli przed siebie. Cień był zadowolony do tego stopnia, że minął pierwszy zjazd, potem drugi, trzeci… Wędrowiec szybko zrozumiał, że jadą za miasto i mógł się tylko zastanawiać po co. Nie chciał przerywać tej ciszy, ani też wyrywać Jake’a z jego przemyśleń.

Z racji późnej godziny dotarli na miejsce w rekordowym czasie. Jake zatrzymał auto na wzniesieniu, z którego roztaczał się widok na sąsiednie miasto. Na tle czarnego jak atrament nieba błyskały światła latarni ulicznych, lamp w domach i żarówek w samochodach. Cień wysiadł z wozu i siadł na samym brzegu wpatrując się w widok naprzeciwko. Japeś, chociaż okropnie bał się wysokości, w końcu zrobił to samo. Od czasu do czasu nerwowo spoglądał w przepaść niknącą w ciemności nocy i wbijał palce w ziemię, jak gdyby miało go to uchronić przed upadkiem.

– Lubię tutaj przychodzić. – Jake zaczął znienacka, a Wędrowiec mało co nie spadł z wrażenia. – Ten widok pozwala się zatrzymać na moment i delektować chwilą.

Japeś kiwnął głową, a Cień uśmiechnął się łagodnie. W jego oczach zdawał się odbijać blask świateł z sąsiedniego miasta. A może to były iskry w oczach skaczące radośnie na myśl o tym, ile w jego życiu naprostowało się rzeczy dzięki Wędrowcowi?

– Chyba tylko ten widok trzymał mnie jeszcze w jednym kawałku. Każdy aspekt mojego ludzkiego życia i mojej egzystencji jako Cień komplikował się z dnia na dzień. Myślałem, że to koniec. – zamilkł na chwilę, a Japeś wyczekiwał dalszej części monologu. Jake musiał jednak nasycić oczy tym uspokajającym blaskiem. – A potem trafiłeś mi się ty.

Cień zaśmiał się i pokręcił głową. Spojrzał się w stronę Wędrowca, który cierpliwie czekał, aż jego rozmówca wyrzuci z siebie swoje myśli zanim będzie mógł pojąć ich sens.

– Nie wiem dlaczego, ale kiedy na ciebie patrzę widzę kogoś niezdarnego i nieporadnego. Ale gdy tylko odwrócę wzrok, ty idziesz jak taran i osiągasz rzeczy, o których mi się nawet nie śniło. I robisz to tak, jakbyś się urodził tylko po to. – Jake znów się zaśmiał, a potem spojrzał pod siebie. – Wszystko dotąd było męczące, pozbawione kolorów. Moja ostatnia wpadka z duchem-uciekinierem prawie kosztowała mnie życie…

Japeś wzdrygnął się na myśl o tym, że Jake mógłby zginąć przez takie coś. Właściwie to nawet nie byłaby śmierć tylko wymazanie go żywcem z nici czasu.

– Chciałem się poddać. Rzucić to wszystko i czekać, aż wyrzucą mnie do kosza jak zepsutą rzecz. Pewnie tak byłoby łatwiej. – westchnął ciężko. – Ale odkąd cię poznałem to łatwiej mierzyć mi się z tym wszystkim wiedząc, że jesteś po mojej stronie. To jest dosyć zabawne, ale nie czuję się już tak samotny we wszystkim. Jako człowiek i jako Cień.

Wędrowiec uśmiechnął się lekko pod nosem na te słowa. Znów czuł to przyjemne kołatanie w klatce piersiowej na myśl o tym, że Cień był w jakiś sposób szczęśliwy. Może Siya miała rację? Może to było zakochanie? Nie miał sił dłużej się temu opierać, nie chciał też wiecznie o to pytać. Chciał wsłuchać się w swój wewnętrzny głos i zaczął podążać za jego wskazówkami, ale jego serce dudniło tak bardzo, że ledwie mógł usłyszeć słowa.

W tym samym momencie Jake lekko przesunął się w jego stronę, co wybiło Japesia z jego zamyśleń. Wędrowiec kompletnie się tego nie spodziewał i nagłym ruchem odsunął się od Cienia, co spodowowało, że ziemia pod nimi zaczęła się osuwać…

Mefisto

#322. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.35 – Skok z urwiska Read More »

#308. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.28 – Trudna rozmowa

Japeś obudził się wcześnie rano i powlókł swoje półprzytomne (z powodu całonocnych rozmyślań) ciało do pracy. Tam oczywiście odprawił swoją japesiową magię, do której modliło się pół internetu, a potem równie anemicznie popędził do domu. Wyżarł z lodówki wszystko, co jeszcze nie dostało nóżek i ignorując Smoka, udał się do pokoju.

Przez kilka następnych godzin zadręczał się pytaniami, co tylko doprowadzało go do furii. Jednocześnie musiał przyznać, że Jake miał do niego anielską cierpliwość, bo on sam miał ochotę przywalić sobie krzesłem. Próbował zająć umysł codziennymi obowiązkami, ale nic nie dawało rady natrętnym myślom. W końcu postanowił rzucić wszystko na jedną kartę. Sięgnął po telefon i wysłał wiadomość do chłopaka.

30.06.2020_00-07-22

Japeś 19:24
Moglibyśmy porozmawiać?

Jake 19:27
Nie

Japeś 19:27
🙁 🙁 🙁

Japeś 19:31
Proszę

Jake 19:34
nope

Japeś 19:34
Zacznę wysyłać ci zdjęcia mojej zapłakanej twarzy, jeśli się nie zgodzisz! 🥺🥺🥺

Jake 19:34
wtf 😳

Jake 19:35
bede po 20 w domu

Japeś 19:35
Ok! 😊

Uradowany zebrał się natychmiastowo. Nim jednak wyszedł postanowił porozmawiać ze Smokiem.

Prastary drzemał na kanapie, więc delikatnie obudził go, a kiedy ten przestał się wściekać o to, że Japeś odbierał mu prawo do snu, usiadł zgrabnie na łóżku. Wędrowiec spojrzał mu głęboko w oczy, a potem poszedł do kuchni i wrócił z całym opakowaniem psich chrupek.

– Idę do Ja… Do Cienia. Muszę z nim wyjaśnić pewne sprawy. Dalej jestem na ciebie zły. – zaznaczył ostro, ale Japeś nie potrafił długo się złościć. Nie miał na tyle wyćwiczonych mięśni na twarzy, aby wykrzywiać je w ponurym grymasie. – Zostawiam ci jedzenie, bo nie wiem, kiedy wrócę. Tylko się nie opchaj!

– Jestem generalnie negatywnie nastawiony do jakichkolwiek dalszych relacji między tobą a Cieniem, ale że zostawiasz chrupki to przemilczę tą kwestię. – odparł oblizując się z radości. To był ten dzień, kiedy opcha sobie brzuszek smakołykami z górnej, kuchennej półki. Bogom niech będą dzięki za powalone życie Japesia!

– Ja też nie jestem szczęśliwy z tej sytuacji, ale zje mnie ona od środka, jeśli nie dostanę odpowiedzi na niektóre pytania. – poklepał Smoka po głowie, ale ten nawet się nie przejął. Domyślał się, że Wędrowiec będzie chciał wiedzieć, o co chodziło w tej sytuacji i koniec końców poszedłby szukać odpowiedzi. A lepiej, aby męczył Jake’a niż jego.

Japeś wyszedł z domu i ledwie zdążył na autobus. Właściwie to wbiegł z impetem w zamykające się drzwi i kierowca musiał się upewnić, że chłopak wciąż żył. A skoro autobus stał, Wędrowiec przeżył, to pozwolił mu wejść na pokład i kontynuować jego podróż do kolejnego punktu w jego życiu, który miał całkowicie odmienić jego los. Po raz kolejny.

W końcu dotarł do celu swej wyprawy. Stał pod drzwiami Jake’a. Nie potrafił jednak zebrać się w sobie, aby zapukać. Przerażenie brało górę nad zdrowym rozsądkiem. Wszak szedł prosto w szpony Cienia, a słyszał wiele historii o tym, jak te stworzenia bez skrupułów zjadają Wędrowców na śniadanie albo dla zabawy zrzucają ich z Krańca Czasu. Ot tak, po prostu!

Drzwi jednak zostały otworzone przez Jake’a, który zmierzył morderczym wzrokiem Japesia.

– Co taki zdziwiony? Czuję cię już odkąd wysiadłeś z autobusu. – burknął do niego, a po chwili – widząc zakłopotanie Wędrowca dyskretnie sprawdzającego, czy nie przesiąkł zapachem swojego potu – dodał. – Ech… Wyczuwam cię jako magiczną istotę.

Cień widział jednak, że Japeś zachowuje się jak chodząca galaretka, więc wciągnął go do mieszkania, zamknął drzwi, a potem siadł na brzegu łóżka czekając, aż jego dygoczący gość przestanie dygotać i zacznie zalewać go pytaniami, pretensjami, czy cholera wie czym jeszcze.

– Posłuchaj… – zaczął niepewnie, a Jake wzruszył rękoma pokazując mu, że Wędrowiec miał całą jego uwagę. – Chociaż mnie oszukałeś i chociaż bardzo bym chciał to nie potrafię mieć do ciebie o to wszystko pretensji. To jest dziwne tym bardziej, że cała nasza znajomość to jedno wielkie kłamstwo… Ale jestem w stanie to nawet zrozumieć, chociaż mało z tego wszystkiego rozumiem.

Japesia zdziwił fakt z jaką łatwością poszło mu wyrzucenie tego z siebie. A może po prostu za bardzo skupiał się na wszystkim i zapomniał na chwilę o swoim strachu i niepewności?

Jake za to był zdumiony. Spodziewał się kłótni, wyzwisk, obelg, ale Wędrowiec przyszedł do niego ze znacznie większym kalibrem. Chłopak wstał, wszedł do kuchni, zabrał flaszkę i wrócił z nią na łóżko. Od razu wypił solidny łyk.

– Nie pijesz za dużo? – zapytał nieco zaniepokojony Japeś. W końcu ilekroć się widzieli, Cień pił niesamowite ilości alkoholu, jakby chciał się conajmniej wyłączyć.

– Piję tyle odkąd zacząłem spędzać z tobą więcej czasu. Ciebie nie da się pojąć na trzeźwo… – westchnął, wziął kilka sporych łyków i spojrzał na swojego rozmówcę. – Powiedz mi, co ci odbiło tym razem? Zamiast wściec się na mnie i zapomnieć, że istniałem, ty przychodzisz do mnie i okazujesz mi zrozumienie. Ciebie walec potrącił jak tu jechałeś, czy co? Powinieneś być wściekły! Jestem Cieniem! Najgroszym złem dla takich jak ty!

– Prawdę mówiąc to jestem trochę zły na ciebie, ale jadąc tutaj zacząłem zastanawiać sie, dlaczego tak postąpiłeś. Wolałeś, abym nie wiedział, bo nie chciałeś, abym się odsunął, prawda? – zapytał, a Jake znów westchnął, upił kolejny solidny łyk i kiwnął potakująco głową. Japeś podszedł do niego i delikatnie, aczkolwiek stanowczo zabrał mu butelkę, którą odstawił na podłogę. Sam usiadł obok Cienia i wpatrywał się w niego czekając, aż coś powie.

– Z początku zależało mi tylko na tamtym dupku, który mi uciekł. Gdyby nie Prastary, pozbyłbym się go i zapomniał, że w ogóle istniałeś. Ale on potrzebował czasu. No i jeszcze Siya wymyśliła sobie nas swatać. A ty jesteś jaki jesteś. Ciężko tak po prostu udawać, że ktoś, kto żyje tak swobodnie, nie istnieje. – mruknął patrząc się w podłogę. – Nie chciałem cię tak po prostu wyrzucać ze swojego życia. Nawet jeśli było to nieuniknione.

– Ja żyję swobodnie? – zdziwił się Wędrowiec. Z jego perspektywy wszystko waliło się raz po razie, a on obrywał kopniaki od każdej możliwej rzeczy, a najbardziej od samego siebie.

– Japeś, pół świata żyje tym, że kichnąłeś, a ty chodzisz po ulicach jak gdyby nigdy nic. Wtapiasz się w tłum, bo masz wywalone poza skalę, a wielu sławnych podcina sobie żyły, bo zbyt dużo ludzi się na nich patrzy w jednym momencie. Ty jesteś bogiem mitowisizmu! – Jake spojrzał na twarz Japesia, który w głowie notował sobie, aby sprawdzić co to za religia ten mitowisizm… – Żyjesz swobodnie, bo jesteś sobą i się tego trzymasz. Zazdroszczę ci.

– Zazdrościsz? – zdziwił się. Cień wydawał się taki wolny, a jednak w jego głosie czuć było lekką gorycz, której Wędrowiec nie mógł pojąć.

– Moja egzystencja tutaj jest bardzo skomplikowana. Ty zdecydowałeś, że chcesz przeżyć jedno ludzkie życie, a ja nie miałem wyjścia. Bycie Cieniem jest.. trudne. – westchnął po raz kolejny. Chciał sięgnąć po butelkę, ale Japeś złapał go za dłoń i ani myślał puścić.

– Możesz wyjaśnić? Chciałbym lepiej zrozumieć jak to jest być Cieniem. – zapytał i cierpliwie czekał, aż Jake przeanalizuje pytanie i da mu odpowiedź nakierowującą go choć trochę w stronie zrozumienia.

– To będzie ciężkie… Ale niech ci będzie.

Mefisto

#308. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.28 – Trudna rozmowa Read More »

Scroll to Top