#308. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.28 – Trudna rozmowa

Japeś obudził się wcześnie rano i powlókł swoje półprzytomne (z powodu całonocnych rozmyślań) ciało do pracy. Tam oczywiście odprawił swoją japesiową magię, do której modliło się pół internetu, a potem równie anemicznie popędził do domu. Wyżarł z lodówki wszystko, co jeszcze nie dostało nóżek i ignorując Smoka, udał się do pokoju.

Przez kilka następnych godzin zadręczał się pytaniami, co tylko doprowadzało go do furii. Jednocześnie musiał przyznać, że Jake miał do niego anielską cierpliwość, bo on sam miał ochotę przywalić sobie krzesłem. Próbował zająć umysł codziennymi obowiązkami, ale nic nie dawało rady natrętnym myślom. W końcu postanowił rzucić wszystko na jedną kartę. Sięgnął po telefon i wysłał wiadomość do chłopaka.

30.06.2020_00-07-22

Japeś 19:24
Moglibyśmy porozmawiać?

Jake 19:27
Nie

Japeś 19:27
🙁 🙁 🙁

Japeś 19:31
Proszę

Jake 19:34
nope

Japeś 19:34
Zacznę wysyłać ci zdjęcia mojej zapłakanej twarzy, jeśli się nie zgodzisz! 🥺🥺🥺

Jake 19:34
wtf 😳

Jake 19:35
bede po 20 w domu

Japeś 19:35
Ok! 😊

Uradowany zebrał się natychmiastowo. Nim jednak wyszedł postanowił porozmawiać ze Smokiem.

Prastary drzemał na kanapie, więc delikatnie obudził go, a kiedy ten przestał się wściekać o to, że Japeś odbierał mu prawo do snu, usiadł zgrabnie na łóżku. Wędrowiec spojrzał mu głęboko w oczy, a potem poszedł do kuchni i wrócił z całym opakowaniem psich chrupek.

– Idę do Ja… Do Cienia. Muszę z nim wyjaśnić pewne sprawy. Dalej jestem na ciebie zły. – zaznaczył ostro, ale Japeś nie potrafił długo się złościć. Nie miał na tyle wyćwiczonych mięśni na twarzy, aby wykrzywiać je w ponurym grymasie. – Zostawiam ci jedzenie, bo nie wiem, kiedy wrócę. Tylko się nie opchaj!

– Jestem generalnie negatywnie nastawiony do jakichkolwiek dalszych relacji między tobą a Cieniem, ale że zostawiasz chrupki to przemilczę tą kwestię. – odparł oblizując się z radości. To był ten dzień, kiedy opcha sobie brzuszek smakołykami z górnej, kuchennej półki. Bogom niech będą dzięki za powalone życie Japesia!

– Ja też nie jestem szczęśliwy z tej sytuacji, ale zje mnie ona od środka, jeśli nie dostanę odpowiedzi na niektóre pytania. – poklepał Smoka po głowie, ale ten nawet się nie przejął. Domyślał się, że Wędrowiec będzie chciał wiedzieć, o co chodziło w tej sytuacji i koniec końców poszedłby szukać odpowiedzi. A lepiej, aby męczył Jake’a niż jego.

Japeś wyszedł z domu i ledwie zdążył na autobus. Właściwie to wbiegł z impetem w zamykające się drzwi i kierowca musiał się upewnić, że chłopak wciąż żył. A skoro autobus stał, Wędrowiec przeżył, to pozwolił mu wejść na pokład i kontynuować jego podróż do kolejnego punktu w jego życiu, który miał całkowicie odmienić jego los. Po raz kolejny.

W końcu dotarł do celu swej wyprawy. Stał pod drzwiami Jake’a. Nie potrafił jednak zebrać się w sobie, aby zapukać. Przerażenie brało górę nad zdrowym rozsądkiem. Wszak szedł prosto w szpony Cienia, a słyszał wiele historii o tym, jak te stworzenia bez skrupułów zjadają Wędrowców na śniadanie albo dla zabawy zrzucają ich z Krańca Czasu. Ot tak, po prostu!

Drzwi jednak zostały otworzone przez Jake’a, który zmierzył morderczym wzrokiem Japesia.

– Co taki zdziwiony? Czuję cię już odkąd wysiadłeś z autobusu. – burknął do niego, a po chwili – widząc zakłopotanie Wędrowca dyskretnie sprawdzającego, czy nie przesiąkł zapachem swojego potu – dodał. – Ech… Wyczuwam cię jako magiczną istotę.

Cień widział jednak, że Japeś zachowuje się jak chodząca galaretka, więc wciągnął go do mieszkania, zamknął drzwi, a potem siadł na brzegu łóżka czekając, aż jego dygoczący gość przestanie dygotać i zacznie zalewać go pytaniami, pretensjami, czy cholera wie czym jeszcze.

– Posłuchaj… – zaczął niepewnie, a Jake wzruszył rękoma pokazując mu, że Wędrowiec miał całą jego uwagę. – Chociaż mnie oszukałeś i chociaż bardzo bym chciał to nie potrafię mieć do ciebie o to wszystko pretensji. To jest dziwne tym bardziej, że cała nasza znajomość to jedno wielkie kłamstwo… Ale jestem w stanie to nawet zrozumieć, chociaż mało z tego wszystkiego rozumiem.

Japesia zdziwił fakt z jaką łatwością poszło mu wyrzucenie tego z siebie. A może po prostu za bardzo skupiał się na wszystkim i zapomniał na chwilę o swoim strachu i niepewności?

Jake za to był zdumiony. Spodziewał się kłótni, wyzwisk, obelg, ale Wędrowiec przyszedł do niego ze znacznie większym kalibrem. Chłopak wstał, wszedł do kuchni, zabrał flaszkę i wrócił z nią na łóżko. Od razu wypił solidny łyk.

– Nie pijesz za dużo? – zapytał nieco zaniepokojony Japeś. W końcu ilekroć się widzieli, Cień pił niesamowite ilości alkoholu, jakby chciał się conajmniej wyłączyć.

– Piję tyle odkąd zacząłem spędzać z tobą więcej czasu. Ciebie nie da się pojąć na trzeźwo… – westchnął, wziął kilka sporych łyków i spojrzał na swojego rozmówcę. – Powiedz mi, co ci odbiło tym razem? Zamiast wściec się na mnie i zapomnieć, że istniałem, ty przychodzisz do mnie i okazujesz mi zrozumienie. Ciebie walec potrącił jak tu jechałeś, czy co? Powinieneś być wściekły! Jestem Cieniem! Najgroszym złem dla takich jak ty!

– Prawdę mówiąc to jestem trochę zły na ciebie, ale jadąc tutaj zacząłem zastanawiać sie, dlaczego tak postąpiłeś. Wolałeś, abym nie wiedział, bo nie chciałeś, abym się odsunął, prawda? – zapytał, a Jake znów westchnął, upił kolejny solidny łyk i kiwnął potakująco głową. Japeś podszedł do niego i delikatnie, aczkolwiek stanowczo zabrał mu butelkę, którą odstawił na podłogę. Sam usiadł obok Cienia i wpatrywał się w niego czekając, aż coś powie.

– Z początku zależało mi tylko na tamtym dupku, który mi uciekł. Gdyby nie Prastary, pozbyłbym się go i zapomniał, że w ogóle istniałeś. Ale on potrzebował czasu. No i jeszcze Siya wymyśliła sobie nas swatać. A ty jesteś jaki jesteś. Ciężko tak po prostu udawać, że ktoś, kto żyje tak swobodnie, nie istnieje. – mruknął patrząc się w podłogę. – Nie chciałem cię tak po prostu wyrzucać ze swojego życia. Nawet jeśli było to nieuniknione.

– Ja żyję swobodnie? – zdziwił się Wędrowiec. Z jego perspektywy wszystko waliło się raz po razie, a on obrywał kopniaki od każdej możliwej rzeczy, a najbardziej od samego siebie.

– Japeś, pół świata żyje tym, że kichnąłeś, a ty chodzisz po ulicach jak gdyby nigdy nic. Wtapiasz się w tłum, bo masz wywalone poza skalę, a wielu sławnych podcina sobie żyły, bo zbyt dużo ludzi się na nich patrzy w jednym momencie. Ty jesteś bogiem mitowisizmu! – Jake spojrzał na twarz Japesia, który w głowie notował sobie, aby sprawdzić co to za religia ten mitowisizm… – Żyjesz swobodnie, bo jesteś sobą i się tego trzymasz. Zazdroszczę ci.

– Zazdrościsz? – zdziwił się. Cień wydawał się taki wolny, a jednak w jego głosie czuć było lekką gorycz, której Wędrowiec nie mógł pojąć.

– Moja egzystencja tutaj jest bardzo skomplikowana. Ty zdecydowałeś, że chcesz przeżyć jedno ludzkie życie, a ja nie miałem wyjścia. Bycie Cieniem jest.. trudne. – westchnął po raz kolejny. Chciał sięgnąć po butelkę, ale Japeś złapał go za dłoń i ani myślał puścić.

– Możesz wyjaśnić? Chciałbym lepiej zrozumieć jak to jest być Cieniem. – zapytał i cierpliwie czekał, aż Jake przeanalizuje pytanie i da mu odpowiedź nakierowującą go choć trochę w stronie zrozumienia.

– To będzie ciężkie… Ale niech ci będzie.

Mefisto

4 thoughts on “#308. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.28 – Trudna rozmowa”

  1. „Chociaż mnie oszukałeś i chociaż bardzo bym chciał to nie potrafię mieć do ciebie o to wszystko pretensji. To jest dziwne tym bardziej, że cała nasza znajomość to jedno wielkie kłamstwo…”-toksyczny związek alert!!!😜

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top