pomagier

#232. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.7 – Kiedy zaczęło się dziać dobrze…

Osobliwa technika odkochiwania nie tylko nie pomogła Japesiowi, ale i pogorszyła jego stan. Chociaż nie odpływał już w nieznane, a jedynie powoli usychał z tęsknoty, bo mimo iż jego uczucie dalej paliło się w jego młodym sercu, to fakt, że mógł jej już nigdy nie spotkać zżerał go od środka. Musiało minąć sporo czasu nim przywykł do tego dziwnego uczucia pustki, a ostatecznie pogodził się z faktem, że będzie ona zamieszkiwać jedynie zakamarki jego wspomnień.

Starał się zajmować swój umysł różnymi zajęciami – nawet wybrał się z dziwnym recepcjonistą ze szpitala do klubu. Koci chłopak wydawał się wręcz zauroczony faktem, że Japeś, który ostatnimi dniami wydawał się pochmurny jak burzowe niebo, zgodził się pójść celebrować z nim koniec roku.

27.07.2019_23-47-35

Dominik, bo tak się zwał towarzysz Wędrowca, zaprowadził go do przepełnionej dźwiękiem i zapachem pijanych ciał sali, gdzie ludzie bawili się w najlepsze. Skierowali jednak swe kroki w stronę baru, gdzie koci przyjaciel szybko ujawnił swoją słabość do alkoholu. Z każdym wypitym drinkiem opowiadał głosem przepełnionym czcią jak bardzo cieszy się, że Japeś, ten Japeś, poszedł z nim do klubu.

Młodzieniec kiwał potulnie głową, a w duchu zaczynał obawiać się o swoje zdrowie, bo w końcu dotarło do niego, że Dominik był jego kolejnym psychofanem. Postanowił się go pozbyć i zafundował mu kilka drinków, po których recepcjonista udał się w taneczny szlak i tyle go widział. Bogom niech będą dzięki za alkohol i za pieniądze na niego!

Nim Wędrowiec wrócił do domu, porozmawiał z barmanką, która przypadkiem usłyszała o jego tożsamości. Japeś powoli przyzwyczajał się do rozpoznawalności. Był chodzącą marką destrukcji i przypadkowego samookaleczania, a to przyciągało do niego ludzi. Miało to sporo plusów w postaci komplementów, ale też nie brakowało minusów takich jak upity Dominik skandujący jego imię w pomieszczeniu obok…

27.07.2019_23-51-54

Kobieta pozachwycała się nim, pozadawała mu kilka pytań, w tym jedno na temat koloru jego bielizny. Dlaczego ludzie zawsze pytali go właśnie o to? Może dlatego, że Japeś odpowiadał na nie wręcz automatycznie…

Wędrowiec wymknął się z klubu, złapał taksówkę i ruszył w stronę domu. Był środek nocy, a jego zaczęło zmagać męczenie. Sunął pomiędzy budynkami i złapał się na myśli o tym, że cały wieczór nie myślał o niej. To był chyba dobry znak?

Kiedy wszedł do mieszkania jego oczom ukazał się Smok warczący na drzwi sypialni oraz Chochlik biegający w kółko jak opętany. Prastary spojrzał na chłopaka i warknął pośpiesznie:

– Japesiu, mamy problem!

Mefisto

#232. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.7 – Kiedy zaczęło się dziać dobrze… Read More »

#218. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.5 – Pierwszy kryzys

Pośród codziennego pośpiechu Japeś nie zauważył, że nadeszła zima. Dopiero białych puch pokrywający dobrze znane mu uliczki przypomniał młodzieńcowi o tym, że czas wciąż pędzi przed siebie ciągnac cały świat za sobą. Minął już rok odkąd Wędrowiec przybrał ludzką postać i żył ludzkim życiem, które, mimo jego starań, nie było ani trochę proste.

Chociaż w ciągu tego roku jego destrukcyjne zapędy zmalały, nie oznaczało to, że w stresujących sytuacjach lub chwilach nieuwagi nie zrobił czegoś, o czym później szumiał internet. O bogowie – dobrze, że chociaż w domu mógł wysadzać naleśniki i nikt nie zakładał mu fanklubów w internecie z tego powodu!

21.07.2019_01-32-52

Praca powoli stawała się udręką. Na każdym kroku znajdował się ktoś, kto oczekiwał od niego, że zrobi coś szalonego. I ilekroć Japeś starał się zachowywać normalnie, tym bardziej mu to nie wychodziło, a im bardziej mu to nie wychodziło, tym bardziej czuł się przytłoczony tym wszystkim. A tłum wiwatował!

W pewnym momencie po prostu pękł, udał się do dyrektora placówki i zagroził mu, że jeśli nie dostanie urlopu to zdzieli go mopem. Starszy mężczyzna, widząc desperację młodzieńca, ugiął się pod jego żądaniem i wysłał go na kilkudniowy urlop. Nawet nie wpominał o tym, że Japeś wcale nie musi mu grozić, aby dostać wolne – w końcu nawet jego umowa o pracę dawała mu ten przywilej, ale dyrektor doskonale wiedział, że tego chłopaka, uzbrojonego po zęby w mopa, lepiej nie wkurzać.

Młodzieniec wrócił na piechotę do domu ciągnąc za sobą tego nieszczęsnego mopa. Jego myśli skupiały się jednak na ogarniającej go zewsząd presji ludzkiego życia. To wszystko zdawało się takie trudne! Dlaczego on nie może być taki jak inni? Dlaczego jego ciało kompletnie się go nie słuchało? Czy ludzie też siłowali się z własną cielesnością i po prostu mieli w tym więcej doświadczenia? Czy to on był skazany na jedno ludzkie życie bez żadnej kontroli nad czymkolwiek? Dlaczego każdy dzień był stertą nowych pytań bez żadnych odpowiedzi?

Dotarwszy do domu zauważył w swojej dłoni mopa, którego ani trochę chciał odwozić do pracy, więc zaszedł na najbliższą pocztę i wysłał go z powrotem do szpitala. Z początku pani z okienka była nieco zdziwiona, ale ostatecznie przykleiła kartkę z adresem i znaczek. Japeś miał tyle desperacji w spojrzeniu, że nie śmiała mu odmówić.

Wyobraźcie sobie teraz minę personelu szpitala, kiedy zaginiony mop dotarł do szpitala wraz z codzienną pocztą!

Wędrując uliczkami zastanawiał się dlaczego te wszystkie dziwne rzeczy działy się wokół niego. Jakby los uwziął się na niego i podrzucał mu pod jego koślawe nogi coraz większe kłody, a on, mimo starań, wywracał się i coraz mocniej obijał sobie twarz.

Z jego ust uciekło głośne, pełne bólu westchnięcie. Jednak ludzkie życie nie było takie fajne jakby się to zdawało.

Dzień miał się ku końcowi, więc ruszył w stronę domu. Kiedy jednak dotarł na swoją ulicę, dotarł do niego niesamowity zapach, a uszy i umysł opanowała wesoła muzyka. Chcąc nie chcąc ruszył w stronę parku, gdzie wciąż trwał festiwal jedzenia. Wieczorny mrok rozświetlały lampiony, a ludzie krążyli od stoiska do stoiska degustując przeróżne potrawy.

21.07.2019_01-39-08

Japeś postanowił zrobić to samo i wyruszył w swoją kulinarną wędrówkę opychając się wszystkim, co wydało mu się atrakcyjne. Spróbował nawet curry, które najpewniej wypaliłoby mu dziurę w żołądku, gdyby odważył się zjeść je do końca.

21.07.2019_01-37-24

Wędrowiec poczuł się dziwnie spokojny. Ta chwila błogiego relaksu zdawała się lekiem na jego problemy egzystencjalne. Prawdopodobnie był to jednak lek krótkotrwały, ale tym przecież mógł się przejmować później. Póki co wędrował od kuchni meksykańskiej do indyjskiej.

Pośród tej podróży wpadł na nią: dziewczynę, która tak jak on korzystała z wolnej chwili. Oboje spojrzeli na siebie zaskoczeni i rozbawieni. Spojrzenia przeszły w krótką rozmowę, krótka rozmowa w ciekawą dyskusję, a dyskusja w jej monolog. Słuchał słów lejących się z jej ust jak potok i chociaż był tak blisko niej czuł się jakby był gdzieś daleko. Ona opowiadała mu o swoim życiu, o swoich problemach, a on kiwał lekko głową i chłonął wszystko jak gąbka i wędrował myślami po fragmentach jej życia, które przed nim odsłoniła.

21.07.2019_01-45-43

Stoiska powoli zaczęły się zamykać, ona pożegnała się pośpiesznie i uciekła, a Japeś został tam, gdzie siedział wpatrując się w miejce, które jeszcze nie tak dawno zajmowała. Kiedy dotarło do niego, że poszła, zdał sobie sprawę, że nie zapytał jej o imię ani o numer telefonu…

Mefisto

#218. Wędrowiec z Krańca Czasu cz.5 – Pierwszy kryzys Read More »

Scroll to Top