hue

#437. Pine

Pine to gra RPG, która wciągnęła mnie niedawno w swoje sidła, chociaż nie spodziewałem się, że aż tak wiele rzeczy jest do zrobienia w tym niepozornym tytule. Została początkowo stworzona jako projekt grupy studentów na zaliczenie, a potem doszlifowana i wydana przez studia Twirlbound i Kongregate. Premiera miała miejsce w październiku 2019.

Naszym bohaterem jest Hue – człowiek, który wraz z grupą innych ludzi żyje na Niestabilnym Klifie (ang. Unstable Cliff). Starają się żyć spokojne, hodować pożywienie i budować domki na drzewie, aczkolwiek trzęsienia klifu dosyć mocno im to utrudniają. Jedno z takich trzęsień zabija brata naszego bohatera, a jego samego zrzuca z klifu. Warto też dodać, że nasz brat był zainteresowany zewnętrznym światem i dzięki jego odkryciom będziemy mieli odwagę przemierzać nieznany ląd. Jednakże nie wybiegajmy za daleko w przyszłość.

Jak tylko Hue odzyska przytomność, spotyka Oth, jednego z Wambas – rasy określającej siebie jako obserwatorzy. Trzęsienie uwięziło go w dolinie u podnóża klifu, więc pomagamy mu się stamtąd wydostać. W zamian dostajemy cenną wiedzę, jak zacząć stawiać nasze pierwsze kroki w tym nowym i nieznanym dla nas świecie.

Po krótkiej przygodzie z Othem, wracamy do naszego plemienia i ogłaszamy im, iż klif jest niebezpieczny, dlatego wybieramy się w podróż po nieznanych lądach, aby znaleźć nam nowy, bezpieczny dom. Oczywiście starszyzna odradza nam to w obawie o nieznane niebezpieczeństwa czyhające na nowym lądzie. Hue jednak pozostaje nieustraszony i wyrusza na swoją wyprawę.

Naszym wsparciem w tej wyparwie okażą się Wambas, a jest ich aż czterech. Niestety ich wsparcie okaże się również problematyczne, bowiem im dalej będziemy brnąć w podrzucane przez nich zadania, tym bardziej będziemay odkopywać starą waśń, rozpoczętą przez ludzi, którzy zamieszkiwali Albamare przed nami.

Nasza droga do ukochanego, nowego domu wiedzie poprzez kolaborację z wieloma różnymi plemionami (Cariblin, Fexel, Gobbledew, Krocker, Litter). Nie ma tutaj za bardzo znaczenia z kim będziemy się bratać: nasza droga do celu jest w pewnym stopniu dowolna. Z plemionami można dogadać się poprzez zostawianie wystarczającej ilości dotacji w odpowiednich miejscach. Dotacją może być wszystko: przedmioty zdobyte z ubijania potworów lub innych plemion, zebrane dobra typu kamienie, drewno, jedzenie, metale lub też wytworzone przez nas przedmioty.

Oczywiście nasze dobre relacje z jednym plemieniem mogą skutkować wrogość innego plemienia. Generalnie ciężko było być lubianym przez wszystkich i trzeba było wybrać sobie przyjaciół. Nie ma zatem sensu wdawać się w większe relacje niż wymaga tego misja. 😉 Mamy też możliwość zbierania artefaktów, które po nitce do kłębka doprowadzą nas do zapomnianych kart historii i tego, co wydarzyło się na tym spokojnym lądzie.

Bardzo wciągającym elementen gry było oczywiście zbieranie i wytwarzanie przedmiotów. Niektóre przedmioty były dostępne tylko w odpowiednich rejonach Albamare, więc czasem trzeba sporo nastać się w jednym miejscu albo sporo trzeba się nabiegać. Wytworzone bronie i zbroje potrafiły bardzo ułatwić grę, aczkolwiek trzeba mieć na uwadze to, iż wpierw trzeba było znaleźć “przepis” albo znaleźć multum przedmiotów do zadania pobocznego.

Pine to bardzo ciekawy tytuł, posiadający naprawdę wiele do zaoferowania, chociaż z początku mogłoby się wydawać inaczej. Jak na projekt stworzony przez małe studio, oferuje on naprawdę spory świat, ogromną ilość detali i rozwiązania, które cieszą takiego starego gracza, jak ja. Z czystym sumieniem polecam ten tytuł, bo jest on naprawdę fenomenalny! Bawiłem się przy tej grze przednio i im dłużej grałem, tym bardziej czułem się nią zafascynowany. Dlatego też mam nadzieję, że będzie kiedyś kontynuacja. 😉

Mefisto

#437. Pine Read More »

#264. Kącik Techniczny nr 17

Myślę, że to będzie ostatnia (póki co) notka o naszych rozwiązaniach powiązanych z Home Assistantem. Reszta naszych pomysłów jest wciąż na etapie planowania. 😉

Pisałem kiedyś, że w domu używamy głównie żarówek Philips Hue, którymi można sterować przy użyciu aplikacji. Można też je dodać do Home Assistanta i zautomatyzować ich użytkowanie.

Na przykład światła same mogą się gasić, kiedy wychodzimy z domu. Mogą się włączać i wyłączać o określonych godzinach. Światło na korytarzu przy drzwiach wejściowych uruchamia się na czujnik i gaśnie po kilku sekundach, jeśli nie ma ruchu. Przydaje się to przy małym dziecku, przy którym często brakuje kończyn do włączenia czegokolwiek. 😉 Mieliśmy w planach zrobienie automatycznego przygaszania świateł ilekroć włączymy film na projektorze, ale póki co nie mamy czasu niczego oglądać. 😉

Do naszych żarówek wybraliśmy dwa włączniki do samodzielnej konfiguracji. Można by było wziąć te od Hue, ale są raczej drogie. Kupiliśmy więc włączniki na Aliexpressie i zaprogramowaliśmy je sami. Trzy przyciski w konfiguracji: włącz, + do rozjaśniania i – do przyciemniania. Aby wyłączyć wystarczy pyknąć + i – jednocześnie.

Włącznik w pokoju dziennym ma dodatkową funkcję, bo można nim sterować światłem w powyższej konfiguracji, a także włączyć i wyłączyć lampę stojącą w rogu (wciska się włącz i + albo włącz i -). Jest to mało potrzebna i bardziej awaryjna opcja, bo lampa mimo wszystko włącza się i wyłącza sama. 😉

Światło w naszym pokoju komputerowym (gdzie odbywa się większość naszego życia w domu) jest połączone z dzwonkiem do drzwi, więc jeśli przyjdzie jakiś kurier lub listonosz, a my jakimś cudem nie usłyszymy dzwonka, światło zamruga kilka razy dając nam znać. 😉

Jedno z nielicznych pomieszczeń, gdzie nie mamy inteligentnych żarówek, to kuchnia. Tam ktoś wstawił jarzeniówkę, wyszpachlował sufit dookoła w jakiś nibywzorek i zostawił nas z zagadką, co zrobić, bo usunięcie takiej lampy zostawia nam problem poprawiania całego sufitu, a to nam na razie nie po drodze…

Nie ma jednak rzeczy niemożliwych (a na pewno nie dla ludzi kupujących rzeczy na Aliexpressie :D). Rozebraliśmy jarzeniówkę i zamontowaliśmy tam smart switch, który pozwala zdalnie uruchomić światło. Właściwie to bardziej wyłączyć je, kiedy wychodzimy i zapomnimy o tym. 😉

Home Assistant pozwala też na sterowanie wieloma rzeczami poprzez Alexę, które normalnie by nie działały w ten sposób, bo nie są wpierane. Jest to dosyć wygodna rzecz, bo czasem musisz coś wyłączyć, buty masz już na nogach, więc nie masz ochoty ani ich ściągać, ani też brudzić dywanu. Dlatego krzyczysz do Alexy, aby zgasiła światło, a ta generalnie to robi, ale czasem zamiast wykonać swoje zadanie życzy ci miłego dnia lub też włącza światło w innym pokoju… 😂

Myślę, że opisałem większość naszych szalonych rozwiązań i prób automatyzacji domu. 🙂 Wciąż jest jeszcze sporo planów, które czekają na odrobinę czasu, abyśmy mogli się nimi zająć. Możecie być jednak pewni, że na 100% o nich napiszę. 😉

Mefisto

#264. Kącik Techniczny nr 17 Read More »

Scroll to Top