gry

#035. Ark: Survival Evolved – nadszedł czas na przeprowadzkę

Na wstępie powiem, że ze mnie jest niedojda do kwadratu, jeśli nie do sześcianu. Wszystko przez to, że wyłączyłem “przypadkiem” nakładkę Steama i żaden ze zrobionych przeze mnie zrzutów ekranów (aka screen shot’ów) się nie zapisał. Z tego też tytułu ominęły Was moje przygody pod tytułem “szukamy Redwood Forest, bo tam są duże drzewa”, “wybieramy drzewo do zamieszkania”, “zbieramy surowce, bo to wszystko tak diabelnie kosztowne, że zaczynam żałować”, “budujemy szkielet metalowego domku na drzewie” i “spadłem z drzewa i umarłem, bo wysoko”. Po włączeniu nakładki okazało się, że screenshot’y wychodzą całe czarne (jakiś problem z grą, szukam rozwiązania), więc musiałem je robić bardziej klasycznie, a to bywa trudne, gdy goni Cię wściekły dinozaur.

Dodatkowo straciłem powietrzny transport (Pteranodon aka Pterodaktyl), dzięki któremu mogłem wchodzić i wychodzić z mojego “placu budowy” (zamiast spadać na twarz i ginąć bolesną śmiercią). Na szczęście zaraz przygruchotałem sobie kolejnego, który okazał się niezłym koksem (151 poziom, prawie dwa razy tyle co ja). Plus tego jest taki, że odległość z metalowego miasta na drzewo pokonuje na jednym przelocie, bo się tak szybko nie męczy (tak, dinozaury się męczą, w szczególności, jak się na nich przewozi materiały do budowy). Poprzedni zginął właśnie dlatego, że zrobiliśmy sobie przerwę i napadło nas stado Raptorów. Dla mnie to nic, ale dla mojego “samolotu” to było za dużo (tak to jest jak się w udźwig idzie przy rozwoju dinozaura, a nie w życie).

Powiem Wam tak: domek jest w budowie. Początkowo myślałem, że to będzie chatynka, żeby było gdzie trochę gratów trzymać, a ta platforma okazała się nawet spora. Jeszcze nie oszacowałem, ale myślę, że powierzchnia będzie tylko trochę mniejsza od metalowego miasta (z racji faktu, że pójdę w piętra to może nawet i zyskam trochę przestrzeni). Mam plan zbudować tam windę, ale chcę też zrobić hangar na Pteranodony, by tak majestatycznie poruszać się po okolicy. Mówiąc w skrócie znienawidzę zbieranie niektórych surowców w tej grze w bardzo krótkim czasie, bo tego od cholery na to pójdzie.

Dodatkowo wymyśliłem sobie, aby poszukać kolejnego latającego dinozaura, który ma większy udźwig, abym mógł przenosić bezpiecznie duże ilości surowców (no co jak co, ale Pterodaktyle się do tego nie nadają). Ten dinozaur zwie się Kecalkoatl i, pomimo swoich rozmiarów, jest tchórzem jakich mało. Chociaż jest ogromny, potężny, a do tego mięsożerny (znaczy, że drapieżnik), praktycznie przy każdej “niedogodności” ucieka, gdzie pieprz rośnie. Głowię się do dziś, jak on poluje, czy on w ogóle poluje, czy mu się to opłaca, bo on biedny musi przy tym nieziemski stres przeżywać. Ale chowa się bardzo dobrze. Aż za dobrze.

(Tu powinien być screenshot tego łapserdaka, ale się, niestety, nie zapisał, a potem go już nie znalazłem. A nicpoń uciekł mi, bo mnie brontozaur trzepnął ogonem, jak zarobił strzałą w tyłek i musiałem zad swój niemądry i nieumiejący strzelać ratować.)

Z racji faktu, że udomowienie Kecalkoatla jest raczej trudne, bo z kuszy nie dałem mu rady, zrobiłem sobie strzelbę i usypiające lotki (broń z najlepszym efektem “usypiania”). Przy okazji zrobiłem jeszcze dwa inne rodzaje broni palnej, bo nie przeczytałem, co obsługuje lotki (a to było w opisie przedmiotu wyraźnie napisane). Dzięki temu mogę się bronią palną obwiesić jak Rambo. W sumie tylko tyle mogę z nimi zrobić, bo z amunicji mam tylko lotki.

Screenshot-1
W końcu ta jedna i właściwa strzelba

Przy okazji przeprowadzki, wiąże się z tym nowe sąsiedźtwo. Na pierwszej miejscówce były T-Rexy (i masakra moich Dodo), na drugiej Raptory (i masakra Raptorów), a na trzeciej zapanoszyły się Ptaki Terroru (ten kto je tak nazwał musiał być geniuszem). Są bardzo silne, bo jeden tłókł się z dwójką dużych, choć wciąż nieznanych mi dinozaurów, aż jednego ubił, a drugi się z tego tytułu ewakuował. Prawdopodobnie będę próbował je złapać, bo mi zaimponowały.

Plus jest taki, że mi nic nie mogą zrobić, bo jestem na drzewie i mogą się tylko na mnie popatrzeć z dołu.

Chociaż powiem, że spotykam tutaj też i inne, milsze zwierzątka.

No i jest jeszcze ta ryba:

Screenshot-9
Ona właśnie postanowiła wspiąć się na drabinie ewolucyjnej i po prostu wyszła z wody, 1:0 dla ewolucjonistów

Sama okolica wydaje się dość przytulna, pomijając fakt, że zginąłem tam dwa razy z inicjatywy dinozaurów, a nie mojej własnej. Dodatkowo jak wpadłem pomiędzy Ptaka Terroru i tego drugiego dinozaura, to oba się na mnie rzuciły i musiałem uciekać.

Screenshot-8

Myślę, że to będzie udana miejscówka, chociaż dosyć kosztowna w rozwinięciu (nawet bardziej niż metalowe miasto). W planach mam jego rozbudowę oraz ujarzmienie dwóch wyżej wymienionych dinozaurów. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

A tymczasem strzeżcie się Ptaków Terroru!

Mefisto

#035. Ark: Survival Evolved – nadszedł czas na przeprowadzkę Read More »

#033. Dying Light: Trochę bugów, trochę ciekawostek

Jak możecie zauważyć, cały wygląd bloga został przerobiony i dostosowany do jego głównej tematyki, czyli gier. O smoku z nagłówka wypowiem się w recenzji gry, którą niedawno przyszło mi ukończyć (to będzie pierwsza kompletna recenzja gry na tym blogu!). Dodatkowo całe menu (w końcu) znajduje się w widocznym miejscu, czyli na górze strony. Ciekawe ile osób zauważyło, bo wygląd ten wisi na stronie od ostatniego wpisu.

Mam nadzieję, że nowy wygląd przypadnie Wam do gustu.

A tymczasem wróćmy do rzeczywistości, jaką jest kochana sieczka zombie zwana Dying Light. Jako, że gram z Szanownym Smokiem, ukończenie gry jest zależne od jego chęci, których nie ma w tej chwili wcale. To samo tyczy się nakręcenia filmu, który Wam obiecałem. Kiedyś to zrobię, nie wiem tylko kiedy.

Mam za to całkiem sporo ciekawych screenshot’ów i nieco ciekawostek, które pragnąłbym Wam pokazać. Gry w końcu mają to do siebie, że lubią być nieco humorystyczne. Czasem niekoniecznie umyślnie. Czasem z naszą małą pomocą.

Zacznijmy od tego, że gra zawiera masę tzw. Easter Egg’ów, czyli żartów od twórców gier. Nie dotarłem do wszystkich, bo niektóre dostępne są dopiero, gdy się ruszy z fabułą (a to jest kwestia zależna od Smoka), ale podzielę się tymi, które już znalazłem.

Nie będzie to ambitny wpis, ani żadna opowieść o tym, jak maltretuję definicję grania. To po prostu zbiór screenshot’ów dla poprawienia humoru.

239140_20160703215207_1
W prawym dolnym rogu autobusu znajdziecie wywieszkę “happy driver”. Też byłbym szczęśliwy mając taki autobus.

Ten Easter Egg jest bardzo ambitny, bowiem jeśli powiększycie drugie zdjęcie i użyjecie aplikacji do skanowania kodów kreskowych (np. Barcode Scanner), uzyskacie linka do strony, na której ktoś relacjonował inwazję zombie na miasto. Dla tych, którym nie chce się kombinować ze skanowaniem, oto link do strony.

(Mała adnotacja: weźcie proszę pod uwagę, że ostatnio strona się nieco wykrzacza i może się w pełni nie załadować)

239140_20160707231333_1
Zdjęcia rodzinne: jakieś małżeństwo, jakiś budynek (świątynia?) i chyba jakiś szatan
239140_20160707232246_1
Gdzieś już widziałem ten mieczyk… (link)
239140_20160708235737_1
Idziemy zdobyć plany na śmiercionośną broń, praktycznie jedną z najmocniejszych i o… króliczki. Różowe.

Nawiązanie do Excalibura (w grze zwał się EXPcalibur), który powoli wyciągało się ze skały i ciała. Bardzo powoli. BARDZO. BAAARDZO. Na koniec, jak widzicie, zwłoki płoną zostawiając nam plany jak taki mieczyk stworzyć.

239140_20160723184727_1
Ci biedni ludzie zaginęli! Trzeba ich odnaleźć! Trzeba im pomóc! Przy okazji widział ktoś gdzieś mojego kota?
239140_20160723193150_1
Liczba dzieci się tajemniczo zredukowała. Ciekawe czy ma to związek z napisem obok “POTRZEBNE JEDZENIE”?
screenshot-1
TECHLAX czyli lek od Techlandu. Na wypadek, jakby Ci się gra nie spodobała. Sprytnie, sprytnie.
screenshot
Najlepsza mama na świecie. To mnie zmiotło i pogrążyło. Przynajmniej jest zadowolona.

W grze nie brakuje też odrobiny polskich akcentów (w końcu wydane przez polskiego wydawcę).

screenshot-5
Film o młodej kobiecie, która wygląda i ubiera się jak starsza i ma strzelbę na koty. No i nazywa się Magda. Z chęcią poznałbym jej historię.
239140_20160711213747_1
To chyba fasolowa… A potem chodzą takie śmierdzące zombie i zanieczyszczają powietrze!
239140_20160723192409_1
Kogo babcia miała taką kuchenkę (albo podobną) ręka do góry!
screenshot-4
Bez Polskiej Szynki ta gra nie byłaby taka sama (ona jest wszędzie, to prawie jak inwazja).

Grając można też uzyskiwać zabawne efekty. Całkiem przypadkiem.

239140_20160705215932_1
Co tam horda zombie, co tam jacyś bandyci. Czasem trzeba się zrelaksować!
239140_20160717222352_1
Jeżeli dobrze wymierzycie trajektorię uderzenia i weźmiecie pod uwagę jego siłę, będziecie mogli pomóc losowemu bandycie się wyspać.
239140_20160709004001_1
Ludzie są ognioodporni. Zombie już nie. Brzmi logicznie.

Mamy też Smoka, który udowodnił, że zawisnąć da się na wszystkim. Nawet jeśli oznacza to zintegrowanie się z otoczeniem.

239140_20160717220700_1
Ten zombie postanowił porzucić swoje dotychczasowe życie i zostać tancerzem. A co Ty zrobiłeś/aś, aby spełnić swoje marzenia?

Oczywiście gra bez bugów to gra stracona. W szczególności, jeśli bugi są zabawne, a nie przeszkadzają w grze.

239140_20160709173429_1
Gałki oczne tego pana przechyliły się permanentnie i przez cała rozgrywkę patrzył się na mnie, jakby zobaczył rzeczy, których nie chciał widzieć. A Smok biegał tam przecież w ubraniu… (ja chyba zresztą też, ale tego potwierdzić nie mogę) 🙂
239140_20160708002151_1
Ten zombie stał przed wejściem i wkurzał się, bo deszcz padał, a my nie pozwalaliśmy mu wejść do środka. Chwilę później dostał prądem i mu przeszło.
239140_20160711221029_1
Ten zamyślony wzrok głównego bohatera, rozważającego jak wielkie będzie musiało być jego poświęcenie, aby ocalić to miasto… I te majestatyczne cienie gałek ocznych lewitujących pośród niczego. Moja teoria jest taka, że uciekając przed zombie, cień Smoka zgubił twarz.

I to na tyle z mojej kolekcji screenshot’ów. Mam nadzieję, że komuś poprawiły humor. Dying Light to doskonała gra, w której generowanie śmiesznych momentów wychodzi naturalnie, jak gdyby było to wręcz umieszczone w kodzie gry. Zdecydowanie takie rzeczy chciałbym widzieć w grach.

Mefisto

#033. Dying Light: Trochę bugów, trochę ciekawostek Read More »

#031. Minecraft: Wyprawa do Twilight Forest

Minecraft przechodził wiele modyfikacji w ostatnim czasie. Nie, nie mam na myśli nowych jego wersji. Mam na myśli zmianę modów i otoczenia, bo przygoda czeka na tych, którzy idą dalej, a nie stoją w miejscu. Fakt, zostawiłem za sobą trochę wylotów w kosmos, ale myślę, że wrócę do nich w wolnej chwili. Każda planeta wygląda podobnie: skały i minerały są niemal takie same. Najwyżej różnią się kolorem. Jednak życie na tych planetach to zupełnie inna kwestia: warta poruszenia moim zdaniem. Przynajmniej dla tych, którym marzy się podbijanie kosmosu, a nie wiedzą od czego zacząć.

Jednakże nie o tym będę pisać dzisiaj.

Dzisiaj będzie opowieść o tym, jak zostałem zagoniony do zbierania żółtych kwiatków. Ani be, ani me o tym, po co mi to do szczęścia, ale że posłuszna bestia jestem to ruszyłem na polowanie za kwiatkami. Uzbierałem ich chyba ze dwieście, a potrzebne były tylko dwanaście.

Dowiedziałem się, że ilość ta wymagana jest do zrobienia specjalnego portalu. Potrzebny był jeszcze dół dwa na dwa wypełniony wodą i diament.

2016-06-27_21.52.52

Po dodaniu diamentu powstał portal (czuje się przy tym zdaniu, jakbym przepis kucharski komponował).

2016-06-27_21.52.58

A za portalem kryła się bajka. Chociaż Minecraft to gra oparta na bardziej zorganizowanych pikselach, umożliwiających eksplorację i modyfikację świata; mody tworzone przez wiernych graczy portafią zadziwiać. To dokładnie czułem wchodząc do Twilight Forest – magicznej krainy spowitej, z niewiadomych mi przyczyn, mrokiem, gdzie przeróżne stworzenia mają swój urokliwy dom.

Przez większość czasu biegałem ze zdziwieniem na twarzy i na każdym kroku zachwycałem się nowymi widokami. Ukłony dla autora – postarał się.

Twilight Forest ma do to siebie, że posiada miejsca zwane kopcami. Są to górki, wewnątrz których kryją się niesamowite skarby, ale przede wszystkim znajdują się tam bogate złoża surowców.

W tym magicznym lesie natrafiliśmy też na dziwne anomalie pogode, które pogarszały się, ilekroć staraliśmy się wejść w nie głębiej. Nie przeszkadzało to jednak różnorakim stworom zamieszkiwać centra chaosu i przy okazji zaatakować nas, kiedy my błądziliśmy na ślepo w śniegu, czy deszczu.

Mimo tego staraliśmy się zwiedzać każdy zakamarek, podziwiając piękno pikselowej grafiki, gdzie autor-artysta poprzez linijki kodu zbudował majestatyczną krainę, w której na każdym kroku znajdzie się coś, co zaprze dech w piersiach.

Dotarliśmy też do miejsca, gdzie ciągle padało. Znaleźliśmy tam niesamowity zamek, który posiadał dosyć ciekawe drzwi. Składały się one z bloków z czerwonymi znakami, które po dotknięciu (bądź jak kto woli walnięciu łapą), zamieniały się w zielone znaki, sprawiając, że kamienie znikały (chociaż potem w powietrzu wisiały czerwone kwadraciki) i można było przez nie przejść. Efekt trwał tylko chwilkę, więc “drzwi” bezpiecznie się za nami zamykały.

Co zabawne (i co widać po screenshot’ach) w budynku też padało. Wewnątrz było masę pomieszczeń z różnymi znakami i nieco bijącymi po oczach, kolorowymi szkłami. Nie mam pojęcia, po co one tam były, ale zgaduję, że nad zamkiem trwają, póki co, prace. Po czym to stwierdziłem? Po tym, jak zobaczyłem tabliczkę z informacją o bossie. Domyślam się, że w którejś aktualizacji pojawi się tam potężna maszkara, którą trzeba będzie powstrzymać bez robieniem złych rzeczy. No chyba, że tamten boss zrobił sobie wakacje i zostawił mi (nieczytelną) informację.

Zamierzam Twilight Forest eskplorować i na pewno Wam powiem, jeśli spotkam zgubę z zamku. W końcu to spora kraina i gdzieś na pewno znajdę tego potwora, żeby go zagonić we właściwe miejsce!

A tymczasem trzymajcie się i uważajcie na anomalie pogodowe!

Mefisto

#031. Minecraft: Wyprawa do Twilight Forest Read More »

#028. Two Worlds: tego to już pojąć nie można

Nie, nie zapomniałem o tej grze. Wciąż zwiedzam ogromną krainę i podziwiam widoki, wykonuję zadania i robię różne, dziwne rzeczy (bo jakże by inaczej).

W tym wpisie chcę Wam opowiedzieć o iście wspaniałej przygodzie, w którą się wybrałem, o krainach, jakie odwiedziłem i rzeczach nie do pojęcia, które zdecydowały się wydarzyć w trakcie podróży. Wszystko za sprawą chęci ruszenia z głównym wątkiem, aby być bliżej końca gry niż dalej. Uwaga: w tej bajce będą smoki.

1930_20160718194627_1

Wyruszyłem na mym zacnym wierzchowcu w stronę punktora na mapie, który wskazywał na miejsce ukrycia kolejnego przedmiotu do mojego zadania. Po drodze spotkałem wiwerny, które przyjacielsko mnie pogryzły, gdy ja jeszcze przyjaźniej tratowałem je mym piekielnym rumakiem, a czasem i mieczem. Najlepszy sposób na zawarcie przyjaźni. Polecam.

1930_20160718194207_1

Potem chciałem się zaprzyjaźnić z bandytami, ale jakoś tak utknęliśmy sobie w ognisku, że ani ja, ani oni nie mogliśmy się ruszyć. Bądź, co bądź, ale chociaż raz byłem w bardziej komfortowej pozycji.

1930_20160718194747_1

Niestety musiałem wczytać grę od ostatniego zapisu gry i tarabanić się tam raz jeszcze. Tym razem ominąłem jednak ognisko zła i zostawiłem bandytów samych sobie. Myślę, że beze mnie też sobie poradzą.

W międzyczasie odkryłem, że gra całkiem dobrze odwzorowuje to, co by się stało, gdyby ktoś tak przypadkiem wbiegł do wody w ciężkiej zbroi. Chociaż było to dosyć dziwne to gra ma za to plus.

1930_20160718195328_1

Oczywiście gra kpi sobie z takich ludzi jak ja, więc musiałem trafić na zepsuty most, a koń odmówił wskoczenia do rzeki. Do tego jeszcze uciekając przed wielkimi skorpionami, zakręciłem się za bardzo, podriftowałem trochę na mym spanikowanym wierzchowcu i zamiast wrócić na drogę to wróciłem pod most (o, ironio).

1930_20160718200038_1

Koniec końców znalazłem właściwą drogę. Wiodła przez miasto (yay: pierwsze miasto w grze!), gdzie ludzie podłazili mi pod konia i musiałem uważać, by żadnego nie rozpłaszczyć. Jeśli ktoś twierdzi, że kierowanie autem bez wspomagania jest trudne to najwyraźniej nie jeździł w tej grze na koniu, gdy głupi ludzie wręcz się pchają pod kopyta. Z drugiej strony mógłbym ich po prostu wysiekać, ale było ich tam za dużo i szkoda by było robić to przed zrobieniem misji (i zdobyciem doświadczenia).

1930_20160718200359_1

U drugich bram miasta czekało na mnie oblężenie. Oblężenie jednak miało mnie w poważaniu, kiedy je omijałem, zatem wydostanie się stamtąd nie było jakimś sporym problemem.

1930_20160718200512_1

(Ta dziwna czarna rzecz, która błyska to przedmiot, który jest za daleko by się ładnie załadować – taki bug gry)

Potem znowu zabłądziłem, trochę mordowałem po drodze, pogadałem z siostrą i biłem się z czymś, co dobrze nie wyglądało, więc wszystkie pozycje z listy “do zrobienia” mogłem odhaczyć.

 

Aż w końcu trafiłem do “piekła”. Była tam cała rodzina Octogronów, dosyć pokaźna jeśli mam być z Wami szczery. Dokładnie, dobrze czytacie: była. Nie chcieli się ze mną zaprzyjaźnić, więc zaczęła się bitwa rodem tych z książek o tych zacnych i wspaniałych bitwach. Nie wiem jak lepiej to opisać. Mordownia to też w sumie dobre określenia na ten pogrom armagedonu, który się tam wydarzył. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że to oni zaczęli, ja się tylko broniłem wyżynając ich w pień.

Niestety stało się coś, co złamało mi serce. W trakcie bitwy mój biedny rumak dostał nieco po swym piekielnym zadzie i pogalopował przed siebie. A galopując zahaczył o pobliskie drzewo…

1930_20160718202246_1

Jeżeli ktoś ma jakikolwiek pomysł, jak go stamtąd sciągnąć, będę wdzięczny tak długo, aż przejdę tę grę.

Aczkolwiek znalazłem to, co chciałem znaleźć, więc mogłem to miejsce opuścić.

1930_20160718202329_1

Pożegnawszy przyjaciela, ruszyłem dalej: na piechotę. Niestety nie znalazłem niczego, na czym dałoby się pojechać, więc podróż wydłużyła mi się niemiłosiernie. Dodatkowo dosyć łatwo gubiłem się albo po prostu bardziej to zauważałem, bo zawrócenie we właściwą stronę zajmowała sporo czasu.

W dużym skrócie: poszedłem jeszcze na pustynię niedaleko “piekła”, aby wykonać poboczną misję związaną z głównym wątkiem (najpierw robi się misję poboczną, aby zdobyć przedmiot do misji głównej – tak, znowu robię wszystko od końca, ale jeśli ja tę grę przejdę jakkolwiek normalnie to świat się skończy, niebo posypie się na głowy, a kierowcy pogodzą się z rowerzystami).

Na pustyni było fajnie nocą, bo w dzień blask słońca oślepiał okropnie, więc pozwoliłem ograniczyć liczbę uwiecznień wspaniałości gry z racji faktu, że szanuję Wasz wzrok, a doskonale przekonałem się o tym, że te refleksy świetlne potrafią być bolesne.

 

Co robiłem na pustyni? Doprowadziłem do pozbycia się złego smoka (parszywa podróbka). Miałem być świadkiem egzekucji, ale… zgubiłem się i przybyłem za późno (a może to było zrobione tak, by nigdy nie zdążyć).

Będę grał dzielnie. Będę grał do końca. Wyszła jakaś poprawka niedawno, więc może to zdejmie mojego rumaka z drzewa i dalej ruszymy w świat szukając przedmiotów potrzebnych w grze. Mam nadzieję, że niedługo tę grę skończę i podzielę się z Wami moimi odczuciami odnośnie całości.

Mefisto

#028. Two Worlds: tego to już pojąć nie można Read More »

#026. Ark: Survival Evolved: Dodo i popsuty dom

Screenshot-14
Come to the dark side, we have Dodos! (tak, wiem, nie robi się zrzutów ekranu, kiedy jest ciemno)

Ten wpis będzie poświęcony Dodo oraz gościnnie twórcom gry, którzy w nieoczekiwany sposób zrobili mi “wjazd na chatę”. Dokładniej rzecz biorąc wszedłem do gry i chyba tyle mnie nie było, że w międzyczasie jakaś cywilizacja zdążyła powstać i upaść, blokując mi wejście do mojego prymitywnego domostwa. Na szczęście da się wejść i wyjść dachem, więc uskuteczniam parkour ilekroć coś stamtąd potrzebuję. Ale to wciąż pikuś z tym jak mi na Halloween pojawił się DodoRex na środku domu i nie bardzo wiedział, co począć. Zdecydowanie twórcy gry chcą mnie stamtąd przepędzić.

Skoro oficjalny wstęp do wpisu mamy za sobą, mogę śmiało przystąpić do tego, co miałem w zamierzeniu, czyli opisie naszego szanownego Dodo. Jak już wspomniałem, Dodo są kurami w tej grze. Znoszą pożywne jajka jedno za drugim, więc mając kilka samiczek można się bardzo ustawić z jedzeniem. Po krótkim czasie nie miałem już gdzie trzymać tych jajek, a one, jak na jajka, są ciężkie (3 jednostki wagi w grze, czyli prawdopodobnie odpowiednik 3 kilogramów).

Dodo mają lekkie podejście do życia. Jeśli okradniesz dzikiego Dodo z jajek, będzie miało to gdzieś. W końcu za chwilę zniesie kolejne, a za pół kolejnego momentu następne. Inne dinozaury już takie nie są i nawet te nieagresywne potrafią zaatakować, gdy ukradniesz im jajo. Podobno kogoś kiedyś Dodo zaatakowało z tego powodu. Musiało chyba mieć zły dzień albo jakiś błąd w kodzie. Z drugiej strony zabicie prehistorycznego kurczaka nie jest nazbyt zajmujące; powiedziałbym nawet, że jest to bezlitośnie proste, czyniąc Dodo bardziej niż niegroźnym. Chociaż oswojony potrafi zaatakować, jeśli wydamy mu taką komendę. Chyba nie muszę mówić, jak komicznie to wygląda i jakie to nieefektywne.

Dodo są podstawą łańcucha pokarmowego na wyspie, bo upolować je może każdy stwór. Nie grzeszą inteligencją, a do tego są śmiesznie niezdarne i powolne. Ich sposobem utrzymywania się na rajskiej wyspie jest rozmnażanie się w ekspresowyn tempie. W jakiś sposób jest to skuteczne, ponieważ osiągają dojrzałość płciową w ciągu tygodnia. Jest to dosyć zabawne, kiedy pomyśli się o tym, że udomowione Dodo zapomina jak się o potomstwo starać, bo pomimo wszelkich moich prób, nie udało mi się wyhodować małego Dodosiątka.

Co do kwestii udomawiania tego stworzenia to jest to banalnie proste. Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest unieruchomienie stworzenia (uśpienia). Można to robić na różne sposby: przyłożyć z pięści, przywalić z kija, strzelić z procy, użyć usypiających strzał lub lotek (każda opcja może być odkryta wraz z wzrostem poziomu w grze). W przypadku Dodo wystarczą trzy uderzenia dla pierwszopoziomowego kuraka, dwudziestopoziomy potrzebuje ich siedem, a pięćdziesięciopoziomy aż dwanaście. Także o ile nie traficie na jakiegoś mutanta, raczej wątpię, by przydałoby się wam coś więcej niż ewentualnie kij (aka maczuga). Jedyne, na co trzeba uważać, to aby nie uderzyć za dużo razy, bo można uśmiercić Dodo (znam to aż za dobrze).

Screenshot-9

Następnym, dosyć zabawnym krokiem, jest udamawianie. Robi się to dosyć prosto poprzez podanie warzyw (które można wyhodować), co jest najbardziej korzystne (szybciej Dodo uznaje naszą dominację) lub jagód, najlepiej Mejoberry (które można wyhodować lub zebrać z krzaczków). Aczkolwiek, aby gagatek nie obudził się nim skończymy go udamawiać, musimy go utrzymać w nieprzytomności. Robimy to poprzez wmuszenie Narcoberries (narkojagódki) lub zrobionych z nich narkotyków (a przepis na to jest tak chory jak sam sposób działania tego specyfiku). Oczywiście każde użycie “unieprzytomniacza” sprawia, że szansa na otrzymanie Dodo z większym poziomem maleje.

Screenshot-10
Poniżej widać takie malutkie +3 lvl przy Taming Effectiveness. Oznacza to, że po udomowieniu nasze Dodo miało by 11 poziom (8 podstawowego+ 3 bonusu)

O Dodo nie ma co dużo pisać. Proste to są stworzenia i bardzo pocieszne. Z ciekawostek bezużytecznych powiem tylko, że przekarmione Dodo (i pewnie każde inne stworzenie) wymiotuje. Szczerze powiem to dowiedziałem się tego na nowo złapanym Dodo, kiedy karmiłem je, aby zregenerować jego zdrowie.

Screenshot-12

Dodo można też trzymać za pomocą mocy. Ewentualnie nasza postać rozpoznaje Dodo jako jakąś pierzastą kulę ognia.

Screenshot-4

Kolejna rzecz, którą można dodać do żelaznych logik gier. Czy muszę dodawać, że aby odłożyć Dodo na ziemię, trzeba nim cisnąć przed siebie? Przynajmniej nielot możne sobie polatać.

Kolejny wpis prawdopodobnie będzie poświęcony poszukiwaniom nowego domu, bo stary mi zdemolowano, a boję się, że tam będą się dziwniejsze rzeczy działy. Ostatnio (czyli pół epoki temu) wprowadzono możliwość mieszkania w domkach na drzewie, więc prawdopodobnie będę relacjonował budowanie wielkiego domku na drzewie (spełnianie marzeń z dzieciństwa w grach). A póki co niech moc będzie z wami i waszymi Dodo.

Mefisto

#026. Ark: Survival Evolved: Dodo i popsuty dom Read More »

#024. Ghost of a Tale – dzielny, mały myszor

Przyznam bez bicia, że gra wciągnęła mnie na tyle, że przeszedłem całą dostępną zawartość. Nie oznacza to jednak koniec gry; to jest dopiero początek przygód. Z racji faktu, że gra jest jeszcze tworzona, spora część gry jest jeszcze nie ujawniona. Ghost of a Tale zostało udostępnione na zasadzie Early Access, czyli niepełnym produkcie, którego kupienie pozwala finansować dalszy rozwój. Co mogę powiedzieć? Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi już wkrótce.

Wracając jednak do moich odczuć. Ledwo co napisałem o niedoskonałościach gry, a już następnego dnia wypuszczono łatkę, która poprawiała stabilność gry i naprawiła nieco problemów. Niestety poprawka dla wariującej myszy nie została wydana, ale po cichu liczę, że kiedyś ten dzień nastąpi.

Przeszedłem niemal wszystkie zadania, poza jednym, gdzie trzeba znaleźć róże dla żony. Niestety nie udało mi się znaleźć jednej i zostawiam to zadanie na później. Skończyłem za to wszystkie pozostałe misje i zebrałem wszystkie przebrania.

(Przykłady niektórych strojów)

Gra zaskoczyła mnie w tym miejscu, ponieważ te przebrania stosuje się do oszukiwania stworzeń w grze, aby pozyskać od nich potrzebne przedmioty. W tym momencie pojawia się postać żaby pirata, która miała się więcej nie pojawić. Okazała się jedną z bardziej istotnych postaci, bo posiadała potrzebne nam przedmioty. Aczkolwiek zachowywała się jakby się za dużo rumu napiła albo chciała nam dać w kość, bo, przysięgam szczerze, miałem ochotę ją w odpływ wepchnąć. Jedyne, co ją uratowało to dyby na głowie. Dlaczego? Bo pomogłem jej opróźnić wiaderko, a w nim był przedmiot niezmiernie mi potrzebny. Musiałem go potem szukać po kanałach, a tam spotkałem się z pijawkami, bardzo nieprzyjaznymi pijawkami. Jedyny plus to taki, że zebrałem sporo Florinów.

417290_20160802192045_1

Można też zebrać elementy szczurzej zbroi i biegać w niej po terenie więzienia. Szczury uważają cię wtedy za przymałego szczurka. Oczywiście ta swoboda ma swoją cenę: ciężar zbroji sprawia, że wleczesz się godzinami do wszelkich lokacji, ale będę z Wami od razu szczery: gra jest na tyle ciekawa, że się tego tak nie odczuwa.

Dodatkowo nauczyłem się paru umiejętności od moich mysi tworzyszy, którzy pałają się złodziejstwem, w ramach zapłaty za pomaganie im. I za śpiewanie im kołysanki. Gra znowu mnie zaskoczyła.

Jaki jest mój werdykt na temat gry? Polecam. Bardzo mocno polecam. Nawet nieskończoną, z błędami i wszelkiej maści niedoskonałościami. Fabuła i mechanika gry zdecydowanie pozyskały moje zainteresowanie, a uroczy Tilo szukający żony skradł mi serce. Chociaż jest niewielki i dosyć łatwo go zranić, podejmuje ryzyko i udowadnia, że nawet mały może wiele, jeśli tylko znajdzie odwagę w sobie.

Kolejny wpis o tej grze pojawi się w momencie, gdy zostanie odblokowana dodatkowa zawartość. Niestety nie jestem w stanie udzielić informacji, kiedy to będzie, ale mam nadzieję, że nastąpi to niedługo.

A tymczasem wracam do świata gier szukać innego zabijacza czasu, aby wypełnić wolne chwile.

Mefisto

#024. Ghost of a Tale – dzielny, mały myszor Read More »

#023. Ghost of a Tale

417290_20160730183350_1

Pora na opisanie – być może – najbardziej rozczulającej gry świata. Gra została wydana niedawno, a dokładniej 25-tego lipca bieżącego roku. Twórcą gry jest SeithCG, który wcześniej pracował dla DreamWorks i Universal Studios, stąd też pewnie ten bajkowy klimat.

Czym jest Ghost of a Tale? To coś pomiędzy grą zręcznościową, a prawie takim typowym RPG, gdzie zbiera się misje od wszelkich postaci i wykonuje zlecone nam zadania. Sporo jednak przewagi ma skradanie się i pozostanie niewykrytym z racji tego, że wszędzie czai się nieprzyjazna nam straż.

Zanim jednak zacznę opisywać wszystko po kolei, muszę Wam przedstawić chyba najbardziej urokliwą postać, jaką przyszło mi grać.

417290_20160730185950_1

Oto Tilo – nasz mysi bohater, który jest swego rodzaju bardem w naszej opowieści (a świadczy o tym chociażby urocza lutnia noszona na plecach).

417290_20160730190156_1

Naszą przygodę rozpoczynamy od opowieści o tajemniczym Zielonym Ogniu, który setki lat temu pochłonął niemal cały świat, mordując każdą napotkaną na nim istotę zamieniając ją w nieumarłego. Myszy próbowały przekupić płomień informacjami o słabościach innych krain, niestety bezskutecznie, przez co większość ich krain została zniszczona. Dopiero szczurza armia pokonała zło, stając się przez to bohetarami wszystkich innych ras. Myszy oczywiście zostały wygnane za swój akt zdrady wobec innych nacji.

Opowieść kończy się, a nasz mały Tilo budzi się w celi na swoim malutkim łóżku. Wokół mamy kilka przedmiotów do zebrania (grzybki, ogryzki jabłek) oraz czerwoną różę, po wzięciu której pojawia się nad zadanie związane ze zbieraniem tych kwiatów dla żony głównego bohatera – Merra’y. Na niewielkim stoliku znajdujemy kawałek chleba, a pod nim liścik z kluczem do celi. Oczywistym jest fakt, że ktoś próbuje nam pomóc się stąd wydostać. Ucieczka z celi jest dosyć prosta, wymaga jedynie otworzenia drzwi, szarpnięcia za drugie i schowanie się w skrzyni, aby straż nas nie rozszarpała na strzępy.

417290_20160730190215_1
Widok ze skrzyni

Na szczęście szczury nie są bystre, więc tak długo, jak nie mają cię w zasięgu wzroku po lini prostej, schować można się do każdej napotkanej szafki, skrzyni oraz beczki. Jest to na tyle komiczne, że bawiłem się z nimi w ten sposób przez kilkanaście minut. No dobra: nie bawiłem. Nie wiedziałem, jak wejść do skrzyni i biegałem wkoło, a pan szczur za mną…

Wędrując po lochach, czy też więzieniu, spotykamy żabę pirata, dla której możemy wykonać zadanie. Aczkolwiek lochy da się opuścić bez rozmowy z nią, więc nie jest to tak istotne, aby pomóc płazowi. Zasugerowanie żabie, że możemy ją uwolnić, kończy się stwierdzeniem, że jej jest tak wygodnie, bo ma wszystko, czego jej potrzeba.

417290_20160730190329_1

W więzieniu roi się od szczurów, więc trzeba wykazać się sprytem. Skradanie się to podstawa, chowanie się to bardzo pomocny atut, ale nic nie przebije ściąganie szczura do pomieszczenia tylko po to, by go tam zamknąć.

(Ten znak zapytania na niebieskim tle oznacze, że szczur Cię zgubił)

Poza tym mamy też zagadki, dzięki którym możemy odnaleźć alternatywną drogę albo otrzymujemy przedmioty, które przykładowo mogą być rzucone w dźwignię w miejscu, gdzie nie mamy do niej innego dostępu bądź też możemy znaleźć stołek, na który można wejść i dosięgnąć przedmiotów, które są dla naszego mysiego barda za wysoko. Niekiedy możemy “zaatakować” strażników poprzez strącenie na nich przedmiotów, co skutkuje czasowym ogłuszeniem.

Eksplorując piękną lokację więzienia, możemy natknąć się na różne “zestawy” ubrań/zbroi, posiadający różne atrybuty (mniejsze obrażenia, odporność na ogień, odporność na trucizne). Ich elementy są sprytnie poukrywane po całej mapie, a skompletowanie całego “zestawu” zwiększa nasze życie i wytrzymałość, dzięki czemu możemy uciekać przed szczurami przez dłuższy okres czasu.

Nie mam pojęcia ile rodzajów ubrań można znaleźć w grze, ale podejrzewam, że może być ich sporo, skoro na początku gry odkryłem ich już kilka.

Moim zdaniem gra jest jedną z ciekawszych, ponieważ w każdym kącie znajduje się coś do odkrycia, przez co nawet podążając za fabułą, jesteś w stanie co chwile odkrywać nowe ciekawostki i niesamowite miejsca. Eksplorowałem każdy zakamarek w poszukiwaniu skarbów albo chowałem się przed szczurzą gwardią, a przy okazji spotykałem różne postacie, z którymi można było porozmawiać o wszelkich rzeczach bądź też wykonać kilka zadań dla nich. Jest w tej grze tyle do zrobienia, chociaż raptem kilka osób jest wobec nas “przyjazne”.

Nie rozwinąłem jeszcze fabuły na tyle, by się o niej wypowiedzieć, ponieważ jestem zajęty zbieraniem róż i żuczków (można zbierać wszelkiej maści robaczki zarówno dla zadań, jak i też dla jedzenia; są bardzo pożywne). Póki co współpracuję z tym, który mnie uwolnił i staram się odnaleźć żonę naszego małego Tilo, a w między czasie pomagam wszystkim i wszystkiemu, co się napatoczy. Nie ma za to punktów doświadczenia, ale za to można otrzymać pieniądze – Florin – potrzebne na przykład do kupowania informacji od pewnego szczura, który jako pierwszy objawił się ze swoją neutralnością w stosunku do nas.

Minusem gry jest zdecydowanie fakt, że nie jest ona jeszcze dopracowana i wiele rzeczy potrzebuje poprawek. Dodatkowo gra jest wygodniejsza na kontrolerach, więc granie na myszy i klawiaturze jest możliwe, ale trochę niewygodne. Nie mówiąc o tym, że mysz mi się zbuntowała kilka razy podczas gry (w sumie nie tylko mi) i musiałem grę restartować, aby dalej grać. Problemem jest też możliwość zapisywania gry tylko, kiedy jesteś w bezpiecznym miejscu (czyli na przykład skrzyni). Gdyby grze nie odbijało, może dałoby się to znieść.

Pocieszające jest to, że trwają prace nad rozwojem gry, więc prawdopodobnie wszystkie niedogodności mogą być z czasem wyeliminowane.

Uważam tę grę za urokliwą. Chociaż te zwierzaki posiadają cechy ludzkie, rozczula mnie widok Tilo patrzącego na kowala w taki typowo mysi sposób (z mysim zaciekawieniem). Wydaje mi się to dość udanym balansem, ponieważ cały ten świat sprawia wrażenie bajkowego i odrealnionego, a zarazem dosyć bliskiego. Kiedy pierwszy raz natrafiłem na grę, od razu trafiła na moją gierkową listę życzeń, by dosyć szybko znaleźć się w mojej kolecji zabijaczy czasu (była to dosłownie kwestia kilkudziesięciu godzin). Niektóre rzeczy mogłyby być lepsze, bardziej usprawnione, ale nie żałuję zakupu. Chociaż pewnie nie raz się wścieknę, kiedy mi ten durny myszor spadnie z dachu (w jednej lokacji spadłem ponad 20 razy na sam dół, ponad 20 razy wchodziłem przez budynek na samą górę – myślałem, że coś mnie strzeli).

Grę polecam wszystkim, którzy lubią RPG, zręcznościówki i myszy w jednym. Oraz stracone godziny na włażeniu gdzie się tylko da.

417290_20160731161633_1
Najbardziej uroczy strażnik świata

A tymczasem, życząc Wam udanego tygodnia, wkraczam w szeregi szczurzej armii i wracam myszkować tu i ówdzie. Z tą grą na pewno jeszcze na bloga powrócę.

Mefisto

#023. Ghost of a Tale Read More »

#022. Life is Strange: Episode 1

319630_20160724165149_1

Z racji faktu, że Square Enix niedawno wypuściło port gry na Linuxa, a także udostępniło epizod pierwszy całkowicie za darmo, grzechem byłoby nie skorzystać z możliwością zapoznania się z grą, w szczególności, że ta pozycja znajduję się na mojej liście gier, które chciałbym mieć.

319630_20160724163242_1

Life is Strange ma dosyć ładną i prostą grafikę, która uwiodła mnie tym, że wygląda na narysowaną. Przyznam, że zawsze podobały mi się dzieła Studia Ghibli pod względem filmów animowanych, a Square Enix był zawsze dla mnie wyznacznikiem ładnej i przyjemnej grafiki w grach.

Ten opis gry będzie inny niż wszystkie, ponieważ, ze względu na typ gry, będę musiał wam przybliżyć nieco z fabuły. Czytacie na własną odpowiedzialność.

#022. Life is Strange: Episode 1 Read More »

#020. Wszędzie widzę Pokemony

Światem powoli zawłada nowa aplikacja zwana Pokémon Go. Ludzie w różnych przedziałach wiekowych wybywają z domów, aby polować na niesamowite stworzenia, jakimi są Pokemony. W końcu każdy, kto w młodości oglądał tę kreskówkę, marzył o tym, by mieć takie stworki na własność.

Jest to niesamowita niesamowitość tego świata, jak wszystko w przeciągu chwili się zmienia. Naprawdę. Moja okolica była dosłownie wolna od dzieci. One tu są, mieszkają obok. Można je zobaczyć i usłyszeć w momencie, gdy wracają ze szkół albo jadą gdzieś z rodzicami. A dziś, po godzinie dwudziestej dzieciaki chodziły z telefonami i szukały Pokemonów, biegając od lokalnej areny poprzez uliczki mieszkalne, zbierając stworki ukryte na mapie. To było dosyć dziwne doświadczenie widzieć dzieci będące dziećmi, które się bawią. Od dawna nie widziałem dzieci powyżej dwunastego roku życia, które nie grałyby wielkich dorosłych, a teraz te same dzieciaki jarają się jak choinka w święta, kiedy złapią jakiegoś rzadkiego Pokemona.

Wiem, że ta gra niesie zagrożenia. W końcu już słychać było o napadach na ludzi krążących po ulicach, było słychać o idiotach, którzy rzucali telefonami, aby złapać Pokemona. Jak wiadomo w końcu idiotów nie sieją, a sami się rodzą, a źli ludzie są źli, bo dobrzy na to pozwalają i nie karają złych za łamanie ustalonych praw. Nie uważam gry za złej – może być jedynie niedopracowana, ale można w końcu łapać Pokemony, czytać o nich ciekawostki i szukać wzrokiem na mapie, gdzie kryją się kolejne. Należy jednak pamiętać, że rzeczywistość jest mniej przyjazna niż w grze, bo nawet jeśli Pokemony to urocze, cyfrowe potworki, to ludzie są już prawdziwymi potworami i potrafią popsuć każdą zabawę, nawet tę najlepszą.

Screenshot_2016-07-16-21-46-07
Mój mały zbiór Pokemonów

Bawmy się, ale róbmy to z głową i zwracajmy uwagę na otoczenie, czy na przykład nie lezie ktoś za nami, kto chce zrobić nam coś gorszego niż zdobycie Pokemona przed nami.

Mefisto

#020. Wszędzie widzę Pokemony Read More »

#019. Two Worlds: gdzie mnie nie wpuszczą tam wskoczę

Screenshot-15
Przepraszam, czy pan się dobrze czuje?

Robię postępy w grze, bardzo powoli i mozolnie, no bo przecież trzeba pobiegać tam, gdzie niekoniecznie trzeba. Trzeba też powskakiwać w miejsca wszelakie i narobić bałaganu, powkurzać się na przeciwności losu i pogryźć ze strażnikiem. No i są widoki, na które chce się popatrzeć. Ciężki jest żywot niepoważnego gracza, który zamiast przejść grę i wydać wyrok odnośnie jakości tejże gry, to lata po całym świecie, włazi wszędzie, marudzi i bawi się jak gimbus na wycieczce szkolnej. Przypominam jednak, że ja się dobrze bawię bez względu na okoliczności; nawet w nudnej grze znajdę powód, by się śmiać.

Motywem przewodnim tego wpisu będzie mój postęp w grze. Otóż poza tym, że trochę lepiej wychodzi mi kontrola postaci i nie zaliczam już takich dzikich driftów na koniu, by wypaść poza mapę, opanowałem także wykorzystywanie niedoskonałości gry na mój użytek. Tak, gra ma swoje niedoskonałości, bugi, czy też inne wady, ale ile radości one potrafią dać. Wszakże niektóre gry dzięki temu żyją.

Screenshot

Motywem przewodnim mojej zabawy było “gdzie mnie nie wpuszczą, tam wskoczą” (jak w tytule zresztą). Jak się okazało tam gdzie nie można wejść, można wskoczyć. Bardzo ambitne stwierdzenie, ale korzystam z tego w grze nadmiernie.

Ogólnie rzecz biorąc w grze posunąłem się trochę do przodu. Nauczyłem się trochę o umiejętnościach, które można ulepszać (np. wydłużać ich czas działania albo wzmacniać efekt). Fakt faktem, takie cuda trzeba raczej znaleźć niż kupić, ale zdecydowanie są warte zachodu.

Screenshot-12

Dowiedziałem się też o zaklęciach przywoływania różnych dziwnych stworów!

Dzięki temu dorobiłem się przyjaciela. Nazywa się Octogron. Jakby przeczytać to tak po polsku to wychodzi jakaś octowa kiść dziwnych owoców. Dalej źle się czuję, dalej mój mózg pracuje na wysokich obrotach, jeśli chodzi o wymyślanie dziwnych rzeczy…

Octogron dobrze sprawuje się w walce, chociaż między nim, a przeciwnikami jest spora różnica. I dobrze odciąga uwagę, gdy ja się bezpiecznie chcę ewakuować, bo zdecydowanie nie na moje nerwy jest taka batalia. I nie ma spodni. Widać to ważne dla chorego człowieka…

Co do walk w grze to wspominałem w poprzednim wpisie o duchach. Pojawiają się one nocą w miejscach, gdzie zabiło się przeciwnika. Co się stanie, jeśli zabijesz szkielet nocą? Proszę spojrzeć na to:

Screenshot-3
Duch szkieletu, proszę państwa…

Mózg mi wysiadł w tym momencie. Gra rządzi pod względem mocarnej nielogicznej logiki, która w niej panuje. To jest najlepsza rzecz, zaraz po driftach na koniu.

Skoro jesteśmy przy koniach to był jeszcze motyw, że łażąc sobie tu i ówdzie, zgubiłem się. Tak, mając dosyć dokładną mapę w grze, potrafiłem się zgubić. Dodatkowo jeszcze zgubiłem (znowu) konia, znalazłem innego i tego też zgubiłem. Jestem zdolną i kreatywną jednostką, więc w sumie to się tego po sobie spodziewałem. Jednakże przy tych wędrówkach odkryłem coś, co miało być nagrodą za moje męki. Wierzchowiec ten był spełenieniem moich piekielnych wymagań, a i patatajowanie na nim było przyjemniejsze.

Screenshot-6
Octogron za bardzo zaprzyjaźnił się z kozą górską

To chyba jedyny wierzchowiec, którego jeszcze nie zgubiłem (w sumie to nie będzie zgubiony, póki go nie zgubię, więc chyba logiczne). Zdecydowanie byłoby mi go szkoda.

Dodatkowo nauczyłem się tratować na koniu! To jest świetna zabawa! Do momentu, aż znalazłem wioskę wymarłych krasnolodów i teraz mogę mieć pewność, że są na stałe wymarli. Hamulce ten koń ma, niestety, kiepskie i nim się zatrzymałem to połowa witających mnie krasnali leżała twarzą w trawie. Chociaż w sumie witali mnie toporami i mieczami, więc można powiedzieć, że odwzajemniłem przywitanie.

Poniżej kilka widoków z gier. Gra, chociaż jest bardzo stara, potrafi zadziwić swoją prostotą. Albo po prostu tęskno mi do tych dawnych czasów, kiedy gry miały po prostu swoisty klimat.

Wracam do grania. Wciąż jest tyle do przejścia. A wam niech szkielety nie zamieniają się w duchy nocą!

Mefisto

#019. Two Worlds: gdzie mnie nie wpuszczą tam wskoczę Read More »

Scroll to Top