granie

#429. Stray

Stray to nietypowa opowieść, jaką zaserwowało nam studio BlueTwelve, gdzie wcielamy się w postać kotka i ze wszystkich sił staramy się opuścić tajemnicze miasto. Gra miała premierę 19 lipca i od tego momentu skradła ludziom serca (a grze God of War pozycję najwyżej ocenianej gry na platformie Steam). Miałem okazję zapoznać się z tym tytułem i przyznam bez bicia: gra jest fenomenalna. Pozwólcie więc, abym wam o niej opowiedział.

Naszą przygodę zaczynamy od zaznajomienia się z naszą kocią rodziną lub przyjaciółmi. Chwilę potem gra zabiera nas na spacer, gdzie poznajemy podstawowe sterowanie. Świat do okoła wydaje się iście sielankowy, pełen zieleni i braku niebezpieczeństw. Jednakże Stray ma dla nas przygotowany inny klimat.

Podczas spaceru z naszą kocią bandą, nasz futrzak wskakuje na niestabilnie wyglądającą rurę, z której spada i wpada do czegoś, co przypomina ściek. Znajdujemy się w tajemniczym mieście, gdzie życie wydaje się wymarłe. Jedynym znakiem, że nie jesteśmy tu sami, są podążąjące za nami kamery, a z czasem zapalające się ekrany i migoczące światła, aby podążać w stronę tajemniczego bytu. Możemy też miauczeć do kamer (jeśli są wystarczająco blisko), co powoduje… nie wiem, jak to określić: zakłopotanie kamery?

Szybko przekonujemy się, że w mieście jest jeszcze jedna forma życia: zurk. W późniejszych etapach gry dowiadujemy się, że jest to bakteria stworzona do jedzenia śmieci, która ewoluowała do formy wszystkożernych, niebezpiecznych, ale uroczo wyglądających kulek. Roboczo nazwałem ich żurkami. 😉

Mamy szansę spotkać żurków i przekonać się o ich agresywności w stosunku do nas. Na szczęście nasz kociak jest wystarczająco zwinny i szybki, aby im ucieć, a w ostateczności dotrzeć do bytu, który od momentu wpadnięcia do ścieku prowadził nas do siebie.

Tym bytem okazuje się uwięzione w komputerze AI. Zostajemy poproszeni o znalezienie mu nowego ciała, aby, po wykonaniu zadania, zyskać nowego przyjeciela gotowego opowiedzieć nam historię tego dziwnego i opuszczonego miasta. Wraz z tym małym robocikiem, który roboczo nazwał siebie B12 (od nazwy studia ;)) wędrujemy dalej.

Docieramy do wioski, gdzie mieszkają Towarzysze (Companions) – stworzone przez ludzi roboty do bycia, jak sama nazwa wskazuje, towarzyszami. W tym momencie wiemy, że ludzkość w tajemniczy sposób wyginęła (przynajmniej w tym mieście), a Towarzysze przejęli zachowania ludzi i żyli dzień po dniu obawiając się jedynie nadejścia żurków, które mogły ich zjeść.

W wiosce poznajemy Momo – Obcego (Outsider), z pomocą którego udaje się nam dostać do dalszych części miasta. Naszym celem wszak jest opuszczenie go. Dzięki niemu udaje się nam skontaktować z innymi Obcymi oraz uratować doktora i otrzymać broń mogącą zniszczyć żurków. Od razu zaznaczę, że ta broń działa tylko w jednej lokacji i ulega zniszczeniu, kiedy ją opuszczamy.

Docieramy do Baltazzara, który kieruje nas do Śródmieścia (Midtown), gdzie mamy poszukać Clementine. Wraz z nią otrzymujemy realną szansę na ucieczkę z miasta, jednak tutaj zakończę moją opowieść, bowiem uważam, że aby poznać dalsze losy kotka, musicie sami zagrać w tą grę. 😉

Stray jest naprawdę niesamowitym tytułem i ciężko mi znaleźć jeden powód dlaczego. Grafika, chociaż utrzymuje się w mrocznym klimacie, wydaje się urocza. Nasza postać jest kotem, więc możemy rozrabiać w typowy koci sposób: zrzucać rzeczy na ziemię, bawić się zabawkami, drapać meble i ściany, ocierać się o roboty, miauczeć i wskakiwać wszędzie, gdzie się tylko da.

Fabuła trzyma nas w napięciu od samego początku do końca, a w momencie zakończenia gry mamy wrażenie, że to jeszcze nie koniec. Że ta historia jeszcze się nie skończyła. Mam taką nadzieję, że to jeszcze nie koniec i że usłyszymy jeszcze o historii tego kota, tego miasta… Jestem naprawdę ciekawy, ale Stray dopiero co zostało wydane, więc nawet jeśli twórcy planują kolejną część, za prędko się o niej nie dowiemy.

W grze mamy też “wspomnienia”. Jeśli je odnajdziemy, B12 opowie nam związaną z nimi historię związaną z miastem i mieszkającymi tu niegdyś ludźmi. Te wspomnienia w dużym stopniu wyjaśniają to, co wydarzyło się bardzo dawno temu. B12 jest też odpowiedzialny za hakowanie urządzeń oraz przechowywanie przedmiotów (poprzez “cyfryzajcę” tych rzeczy). Poza tym nasz towarzysz służy też jako latarka, a w kanałach służy jak broń na żurków.

Z czystym sumieniem polecam grę Stray, bo jest ona niesamowicie wciągająca: zagrałem w nią dwa razy zaraz po sobie, bo tak bardzo mnie wciągnęła, a jednocześnie miałem niedosyt. Fabuła, chociaż nie jest zbyt długa (grę można przejść w 4-8 godzin, im lepiej ją znamy, tym szybciej idzie nam ją ukończyć), wciąga niczym dobra książka, od której nie można się oderwać, a po przeczytaniu czeka się tylko, aż autor wyda kolejną część. Ponadto twórcy gry przeznaczają część dochodów na pomoc bezdomnym kotom. Oni sami adoptowali (jako studio) kota, co przyczyniło się do powstania tej gry.

Naprawdę mocno polecam zagrać. Gra jest tego warta!

Mefisto

#429. Stray Read More »

#426. Human Resource Machine

Human Resource Machine (Android | iOS | Nintendo Switch) to gra wydana w 2015 przez Tomorrow Corporation. Jest to tytuł skierowany zarówno do dorosłych, jak i do dzieci, a jej cel ma (w zabawny sposób) przybliżyć ideę programowania. Chociaż tą grę posiadam już od jakiegoś czasu, dopiero teraz udało mi się o niej przypomnieć i spędzić przy niej trochę czasu.

Naszym pierwszym krokiem jest stworzenie swojego ID (dokumentu tożsamości), czyli mówiąc prościej: wybranie ludka, którego będziemy programować do wykonywania pracy. Potem wysyłani od razu jesteśmy do naszego pierwszego zadania, gdzie uczymy się podstaw gry.

Z każdym “pokonanym” poziomem mamy nowe zadania do wykonania, a im dalej tym więcej mamy dostępnych poleceń dla naszego pracownika. W pewnym momencie gra pozwala nam eksplorować różne aspekty pracowniczego programowania jednocześnie (oczywiście niektóre są opcjonalne, więc można je pominąć).

Gra jest bardzo ciekawa i wciągająca, przez co zastanawiam się, a jednocześnie żałuję, że nie zagrałem w nią wcześniej. Naprawdę świetna zabawa i pozytywnie spędzony czas. Jeśli ktoś chce zrozumieć zasady programowania, a jednocześnie nie zmęczyć się tematem, to polecam Human Resource Machine.

Mefisto

#426. Human Resource Machine Read More »

#424. Townscraper

Townscraper to bardzo przyjemna i relaksująca gra, wydana w sierpniu 2021 przez Oskara Stalberga i Raw Fury. Gra dostępna jest także na urządzenia mobilne (Android | iOS).

Ten tytuł nie posiada żadnej fabuły, ani też jakiegoś konkretnego celu. Naszym jedynym zadaniem jest budowanie miasta na wodzie, a do tego celu mamy różnokolorowe budynki, które pojawiaja się ilekroć klikniemy na wodę.

Przyznam szczerze, że nie ma zbyt wiele do roboty w tej grze, a jednak daje ona chwilę zapomnienia, kiedy człowiek próbuje stworzyć jakieś piękne miasto. Townscraper pomaga się rozluźnić i na chwilę oderwać od rzeczywistości. Nie da się jednak w tym zatracić – wszak gra ma relaksować a nie uzależniać. 😉

Nie grałem w tą grę nazbyt dużo, ale każde podejście sprawiało, że czułem się odprężony. Nikt przecież nie będzie mnie oceniać za te potworki, które stworzę, nie musze się śpieszyć w budową, mogę po prostu siedzieć i cieszyć się tym, co stworzyłem. W tą grę można też pograć z kimś innym albo ze swoim dzieckiem i razem tworzyć wodne miasta. 🙂 Autor twierdzi, że da się też powietrzne, ale mi się nie udało, więc nie mogę potwierdzić, ani zaprzeczyć. 😉

Polecam gorąco każdemu, kto lubi spędzić czas na tworzeniu swoich miejskich potworków. Naprawdę przyjemnie się to tworzy. 😉

Mefisto

#424. Townscraper Read More »

#420. Farm Together

Farm Together to bardzo miła, spokojna i nastawiona na relaks gra, polegająca na rozwijaniu swojej farmy. Tak, lubię gry farmeskie, więc nie powinno Was to dziwić, że co chwilę gram w tego typu gry.

Standardowo zaczynamy od stworzenia postaci, jednakże ta kwestia nie różni się zbytnio niczym od innych gier. Może tylko tym, że niektóre elementy ubioru, czy fryzury odblokowujemy po osiągnięciu odpowiedniego poziomu.

Skupmy się jednak na samej grze. W tym tytule mamy wiele możliwości, jeśli chodzi o budowę naszego gospodarstwa. Możemy hodować rośliny, zwierzęta, sprzedawać płody rolne, budować różne budowle (od posiadających jakieś funkcje: przykładowo stację benzynową, aby zasilać nasz traktor i jeździć nim jak szaleniec, piec do wypiekania chleba, aż do zwykłych dekoracji). Mamy bardzo dużo możliwości do stworzenia przyjemnego miejsca, gdzie ze spokojem ducha będziemy marnować nasz czas.

Farm Together posiada swój system zadań, dzięki którym możemy zdobyć medale, diamenty i/lub doświadczenie. Dodatkowo możemy zbudować sobie dom i wykonywac prace, aby zdobyć bilety. Te przedmoty pozwalają nam kupować różne przedmioty, dekoracje lub budynki. Można też za nie zatrudnić pomoc na farmie (tzw. farmhands), aby sobie trochę życie ułatwić.

Ta gra jest bardzo mocno nastawiona na multiplayer, więc można zebrać wszystkich znajomych i zagonić ich do robienia za darmo na naszym polu. Sprawdza się to także w przypadku własnych dzieci (tak, Smoczyński też dostał tą grę i bardzo mu się spodobała :P).

Bardzo mocno polecam ten tytuł wszystkim zabieganym. Grę można zostawić na długie miesiące i wrócić do niej bez większego problemu, bo nie ma tutaj żadnego skomplikowanego sterowania, ani głębszej fabuły, którą trzeba sobie przypomnieć. Tutaj latamy po całej mapie (a tą można rozbudować do całkiem sporych rozmiarów) i robimy, co dusza zapragnie (oczywiście biorąc pod uwagę ograniczenia gry :P).

Cały czas bawię się przy tej grze przednio, bo ten tytuł jest świetnym odpoczynkiem od rzeczywistości, kiedy nie masz czasu na nic zajmującego, ale chcesz chwilę odpocząć i pobiegać po uroczym świecie, pełnym farmerskich obowiązków do spełnienia.

Cóż mogę rzec – bardzo polecam! Jeśli chcecie zostać farmerem to Fam Together to dobra opcja. 😉

Mefisto

#420. Farm Together Read More »

#413. Staxel

Staxel to wydana w kwietniu 2019 przez studio Plukit gra pozwalająca nam na zbudowanie swojej farmy. Właściwie to “przywracamy jej dawną chwałę”, bo farma już jest tylko trochę się rozpadła, a teraz nasza w tym głowa, aby dziury załatać i wyruszyć na niezwykłą przygodę w tym relaksującym tytule.

Standardowo zaczynamy od stworzenia mapy, na której będziemy grać oraz naszej postaci. W przypadku mapy mamy możliwość nazwania naszej wyspu, wybrania typu rozgrywki (standardowy oznacza, że musimy płacić za zakupy w sklepie, kreatywny pozwala nam latać i budować wszystko bez ograniczeń). Możemy też wybrać ilość domów, aby umożliwość naszym znajomym zagranie z nami. W przypadku tworzenia postaci mamy do wyboru trzy rasy: ludzi, elfów oraz jakieś kotowate stworzenia. Gra pozwala nam zmodyfikować wiele apsektów wyglądu naszego ludka, przez co możemy stworzyć samego siebie… lub jakiegoś różowego cudaka, jak w moim przypadku.

Sama część fabularna nie jest mocno rozbudowana, a z początku wydaje się niczym innym jak samouczkiem. Spotykamy pierwszą postać o imieniu Farm Fan, która daje nam pierwsze zadania, aby oswoić się z mechaniką gry oraz sprezentować nam potrzebne do pracy narzędzia. Im dalej jednak brniemy, tym mniej mamy zadań, a coraz więcej wolnej ręki w sposobie, w jaki chcemy grać.

Zadania polegają nie tylko na wyhodowaniu warzyw, czy owoców dla wymagającej postaci. Możemy też piec ciasta, tworzyć różnorakie przedmioty, a nawet budować nowe budynki. Niektóre z zadań wymagają od nas rozbudowy obecnych budowli.

Misje przychodzą do nas pocztą, którą roznoszą listonosze. Pojawiają się oni w określonych dniach, więc ciężko ich zauważyć. Jeśli jednak uda się Wam ich spotkać, można z nimi porozmawiać, a w przypadku jednego konkretnego zadania można ich nawet sterroryzować do pomocy nam. Przydatna jest w tym mapa pokazująca lokalizację wszystkich osób przebywających w miasteczku.

Oczywiście, aby mieć surowce na budowanie, czy tworzenie rzeczy, musimy je skądś pozyskać. Możemy ścinać drewno, wydobywać kamień, itd., jednakże nasza wyspa ma ograniczoną ilość miejsca, przez co łatwo można ją wygolić do zera (spokojnie: można też ją zazielenić, ale trwa to sporo dłużej). Na szczęście co jakiś czas pojawiają się portale do innych wymiarów, gdzie możemy zbierać wszystkiego do woli, bo i tak to miejsce zresetuje się do domyślnych ustawień (czyt. przed naszą ogołacającą eskapadą).

Najbrzydsza stodoła świata

Możemy też kupić te surowce. Pieniądze można zarobić wykonując misję albo sprzedając co się da (a da się wiele rzeczy). Najbardziej opłacalny biznes to bieganie i zbieranie różnej maści robaczków, a potem sprzedanie ich. Tak dorobiłem się w tej grze fortuny.

Jak to w przypadku gier bywa, ten tytuł nie jest wolny od błędów gry. Są one (na szczęście) bardziej zabawne niż irytujące, chociaż ganianie za zwierzętami po całej mapie, bo jakimś cudem krowa potrafi przefrunąć nad ogrodzeniem bywa drażniący.

Nagminnie zdarzającą się rzeczą było wchodzenie innych postaci w kadr, kiedy rozmawiałem z kimś innym.

Nie ma też jak burmistrz miasteczka na spacerze na dachu! On akurat szedł w linii prostej, a że po drodze był budynek to przecież można przejść po nim, nie?

Staxel to całkie miła i relaksująca gra (poza momentami, kiedy biegasz za zwierzętami po całej mapie). Nie ma w niej żadnych elementów przemocowych (poza sterroryzowaniem listonoszy – przemoc słowna to jednak przemoc). Ilekroć czułem się przeciążony nadmiarem codzienności, chwila w gry w ten niewymagający tytuł pozwoliła mi się odprężyć i nabrać sił na dalszą walkę z rzeczywistością.

Polecam tą grę każdemu, kto lubi proste, niewymagające i niezbyt zajmujące tytuły. Staxel jest dokładnie taką grą. 😉

Mefisto

#413. Staxel Read More »

#411. The Procession to Calvary

The Procession to Calvary (Google Play) to nietypowy tytuł, którym zacznę rok 2022. Stworzony został przez Joe Richardsona i wydany przez Superhot Presents w kwietniu 2020. Ten tytuł opowiada historię dziejącą się na dobrze znanych nam obrazach z okresu renesansu. Zapomnijcie pasy, bo to nie będzie poważny tytuł.

Nadszedł koniec świętej wojny, a wraz z nim koniec możliwości mordowania kogo popodanie dla naszej bohaterki. Niepocieszona udaje się do Nieśmiertelnego Jana (Immortal John) – obecnego lidera, aby wyrazić swoje niezadowolenie. Niestety Nieśmiertelny nijak chce nam pozwolić ciąć na kawałki kogo popadnie, ale podsuwa nam myśl, że tyran, przez którego trwała ta cała wojna, Niebiański Piotr (Heavenly Peter) uciekł i możemy pójść go zgładzić (oczywiście nie mówi nam tego bezpośrednio, bo on nie z tych, co to popierają morderstwa).

Wyruszamy więc w najdziwniejszą przygodę naszego życia, podczas której musimy wykonywać przeróżne zadania, aby dotrzeć do miejsca, gdzie ukrywa się nasz Już-Wkrótce-Bezgłowy Piotrek. Na każdym kroku czeka na nas inna przeszkoda lub problem do rozwiązania. Możemy też iść i siekać wszystkich, jak leci, ale to może się na nas zemścić. Dlatego też wybrałem opcję rozwiązania wszystkich zagadek za pomocą głowy (swojej tudzież cudzej – w tej kwestii nie ma ograniczeń).

Nasze pierwsze zadania są dosyć proste, ale nie mniej zakręcone: musimy przekonać kalekę do oddania nam swoich kul, abyśmy dzięki nimi mogli dopłynąć do bazyliki, w której kryje się Piotrek. Dalej mamy kolejną przeszkodę: musimy dostać się do miasta, co generalnie okazuje się jednym wielkim prankiem (pomagamy komuś, kto zostawia nas pokazując nam środkowy palec na odchodne). Na szczęście udaje się nam dostać do miasta!

Niestety szybko okazuje się, że natrafiamy na kolejny mur: aby dostać się do bazyliki musimy przepłynąć rzekę, a aby przepłynąć rzekę musimy mieć przepustkę. Pomaga nam z tym uliczny magik. Oczywiście, aby dostać się do Piotrka musimy pokonać oddanych mu biskupów/księży/kapłanów, a ci chętnie usuną się na bok w zamian za różne podarki. Nasze kolejne zadanie polega na zebraniu wymaganych dóbr, co jest trochę czasochłonne, ponieważ za każdym “dobrem” kryje się inna, zwariowana historia. Aczkolwiek w to nie będę się już zagłębiał: zostawię to Wam. 😉

Ta gra jest bardzo dziwna, ma strasznie pokręcony humor, a do tego te wszystkie pokręcone, renesansowe obrazy tworzące świat, po którym się poruszamy. Ten tytuł mnie zaskoczył, zdziwił, zniesmaczył i ucieszył, co potwierdza, że The Procession to Calvary zasługuje na miano bardzo dziwnej opowieści, pozwalającej na ten dziwny (i lekko spaczony) sposób relaksu. Polecam!

Więcej zdjęć z gry znajdziecie tutaj. A mnie czeka jeszcze jedna gra od tego twórcy, o której właśnie się dowiedziałem. Będzie się działo! 😉

Mefisto

#411. The Procession to Calvary Read More »

#409. Gamingowe podsumowanie roku 2021

Czas pandemii ma to do siebie, że zdecydowanie za szybko mija czas i człowiek wciąż żyje początkiem roku 2020, a po drodze zdążyła się cyferka dwa razy zmienić. Dobrze jednak, że mamy gry i możemy z codziennego szaleństwa wskoczyć w ten rodzaj szaleństwa, który mają dla nas do zaoferowania deweloperzy.

Jak co roku: oto lista trzech gier, która pozwoliła mi się oderwać od szarej codzienności i naładować wewnętrzne baterie. Tutaj znajdziecie listę wszystkich gier, w jakie przyszło mi zagrać w roku 2021.


VAMPIRE’S FALL: ORIGINS


Nie mogło tutaj zabraknąć tego tytułu. Po prostu nie mogło. Grę przeszedłem kilka razy, za każdym razem całkowicie oddając się przygodzie, jaką oferowała, gdzie w tej chwili wydaje mi się to naprawdę niesamowite, że jeden tytuł zajął tyle mojego czasu, chociaż wciąż mam go bardzo mało.

W tym tytule stajemy się pierwszym z rodzaju wampirów, przepełnionym żądzą zemsty na naszym “twórcy” – Czarnoksiężniku. Po drodze wykonujemy szereg misji, które bardziej przysparzają nam wrogów niż przyjaciół, odkrywamy wiele tajemnic oraz zatapiamy się w mrocznym humorze twórców gry.

Ten tytuł to moje zdecodowanie 10/10 za fabułę, oldschollowy klimat i łowców wampirów rzucających w nas czosnkiem. Polecam!


TWO POINT HOSPITAL


Two Point Hospital to bardzo fajny symulator zarządzania szpitalem. Oczywiście wszystko jest zrobione na wesoło, z jajem i sporą dawką zwariowanego humoru. I na całe szczęście jest to tylko gra, bo byłbym teraz sądzony za ludobójstwo! Tak, żywotność pacjentów w moich szpitalach to temat na opowieść. Grunt, że płacili zanim umarli!

Bawiłem się przy tej grze przednio, nawet jeśli w moich rękach był to symulator masowych mordów. Zdecydowanie polecam (w sensie grę, a nie masowe mordy).

10/10 za te wszystkie dziwaczne choroby i jeszcze dziwniejsze sposoby ich leczenia!


UNTITLED GOOSE GAME


Oczywiście na tej liście nie mogło zabraknąć takiej perełki, jaką jest Untitled Goose Game. Nie ma przecież nic przyjemniejszego niż wcielenie się w przeuroczą gęś w celu terroryzowania okolicy. Wszystko po to, aby ukraść kolejny złoty dzwonek. Albo biegać po okolicy z nożem w dziobie. To też jest fajne!

Nie mam pojecia, czym kierowali się twórcy tworząc tą dziwną, ale zajmującą i (o dziwo) relaksującą grę. Mam nadzieję, że nie przestaną i stworzą jeszcze wiele niesamowicie pokręconych pozycji, przy których będzie można odetchnąć od natłoku dnia codziennego.

Kolejne 10/10! Polecam gorąco!


Rok 2021 postanowił kontynuować szaleństwo z 2020. Na szczęście to już za nami! Tylko co nam przyniesie 2022?

A Wam jak minął rok 2021?

Mefisto

#409. Gamingowe podsumowanie roku 2021 Read More »

#407. House Flipper

House Flipper to ciekawa i bardzo relaksująca gra, stworzona w 2018 przez Empyrean, Frozen Distric oraz PlayWay S.A. Naszym zadaniem jest remontowanie domów według zleceń, a także kupowanie zaniedbanych, rozpadających się ruder i zamienianie ich w przytulne gniazdka.

Skupmy się wpierw na misjach. W nich mamy określone cele, które musimy osiągnąć, aby ukończyć dane zadanie. Z reguły ogranicza się to na malowaniu ścian, łataniu dziur, generalnym remoncie, dekorowaniu i meblowaniu pomieszczeń. Oczywiście możemy też wyburzać ściany, co jest – o dziwo – bardzo wciągającym aspektem gry. Wciągającym do tego stopnia, że kilka razy nazbyt się rozpędziłem i rozwaliłem o kilka ścian za dużo.

Mamy też możliwość montowania armatury łazienkowej, kaloryferów, klimatyzacji… Przy tego typu rzeczach nie tylko musimy umieścić obiekt, ale też go zamontować: podłączyć kable, rury, poskręcać śrubki, itd. Z początku jest to ciekawe zajęcie, ale w moim przypadku szybko mi się to znudziło. Za dużo było z tym roboty! Na szczęście twórcy wprowadzili system umiejętności i takie składanie można sobie “przyśpieszyć”.

W przypadku remontu domów mamy wolną rękę. Możemy odnowić je tak, jak nam się podoba i wystawić na aukcję. Oczywiście, jeśli lubimy zbierać osiągnięcia (np. na platformie Steam), to można kierować się sugestiami potencjalnych kupujących, aby zrobić dom wedle ich upodobań i zwiększyć szansę na to, że to właśnie oni kupią ten budynek od nas. Muszę jednak przyznać, że to bywa czasem ciężkie, bo pod koniec remontu znaczenie mają już tylko niewielkie detale.

Gra nie posiada skomplikowanych opcji wyboru, dlatego nie musimy się martwić wyborem setki detergentów, aby wyczyścić brud. Wystarczy nam mop i każde zabrudzenie z podłogi, szafek, czy ścian nie jest nam straszne! Szczerze mówiąc to chciałbym mieć takiego mopa, którym pomacham w powietrzu i w domu nagle robi się czysto… Nie jest to jednak koniec “smaczków” z tego tytułu: nasza postać jest w stanie przenieść każdy przedmiot (nawet auto – i za to mamy osiągnięcie na Steamie!), a także odkurzyć rój karaluchów.

House Flipper jest, moim zdaniem, super relaksujący, chociaż bardzo powtarzalny. Zdecydowanie jednak sprawdza się jako odstresowacz, kiedy po prostu chcemy wyłączyć myśli i pomalować cały dom na jakieś fikuśne kolory (a potem przemalować, bo kłuje i w oczy, i w duszę). Albo “skosić” trawę miotaczem ognia. Lub też spalić nadmiar śmieci. Kto co lubi. 😉

Polecam!

Mefisto

#407. House Flipper Read More »

#405. Hexologic

Hexologic to gra logiczna wydana przez studio MythicOwl na urządzenia mobilne. Naszym zadaniem jest wybranie odpowiedniej ilości “oczek” (od jednego do trzech), aby całkowita suma wynosiła tyle, ile znajduje się w konkretnym rogu heksagonu.

Oczywiście im dalej, tym więcej mamy heksagonów, więcej wymagań i coraz mniej możliwości rozwiązań. Nie oznacza to, że im dalej, tym większa szansa na utknięcie na jakimś poziomie. Twórcy zapewniają, że gra da się przejść, bo jej celem jest nas zrelaksować. I rzeczywiście Hexologic sprawia, że czujemy się odprężeni. Przynajmniej ja się tak czuję, ilekroć mój lekki wysiłek umysłowy zostaje nagrodzony kolejnym poziomem.

Cóż mogę rzecz: polecam każdemu, kto lubi lekkie i niezajmujące gry. Naprawdę przyjemny zabijacz czasu.

Mefisto

#405. Hexologic Read More »

#403. Donut County

Donut County (Google Play) to jedna z dziwniejszych pozycji, w jakie grałem. Stworzyło ją Annapurna Interactive i cóż mogę rzec… Nawet nie wiem, jaki to jest rodzaj gry. Dlatego po prostu opiszę moje wrażenia, chociaż są one dosyć zmieszane. Jednakże czuję głęboko w sercu, że o to właśnie twórcom chodziło.

Donut County ma fabułę, która opiera się na opowieściach związanych z pewnym szopem o imieniu BK i jego sklepie z pączkami. Jego przyjaciółka i jednocześnie pracowniczka Mira narzeka na hałaśliwego dostawcę, więc nasz dzielny szop wysyła dziurę (taką po prostu poruszającą się dziurę w ziemi), aby wciągała wszystko na swojej drodze, aż stanie się wystarczająco duża, by wciągnąc ptaka na rowerze. I generalnie to jest cały sens naszej rozgrywki: tworzymy dziury, powiększamy je i połykamy mieszkańców miasteczka. Ogólnie rzecz biorąc BK nazywa to “dostarczeniem pączka” (chociaż dla mnie wygląda to na dostarczenie samej dziury z pączka).

Oczywiście im dalej, tym zabawniej, dziwniej i dziurawiej. Poziom trudności nam wzrasta, nasza dziura zostaje wyposażona w katapultę, więc niektóre rzeczy możemy wyrzucić z powrotem. Robimy to jednak tylko po to, aby zepnąć inne przedmioty i powiększyć nasz żarłoczny otwór (wiem, jak to brzmi).

Wszystko ma jednak swój sens: za tym wszystkim stoją szopy, które pozbywszy się mieszkańców Donut County, zajęły miasteczko dla siebie i zaczęły delektować się ich śmieciami. Nasi bohaterowie postanawiają jednak uciec (tworząc nowe dziury) i zmierzyć się ze Śmieciowym Królem (Trash King – w skrócie TK), aby cały ten sajgon odwrócić. Oczywiście królewski szop nie ma zamiaru poddawać się bez walki, więc wypuszczamy kolejne dziury, aby zniszczyć jego królestwo.

Gra jest bardzo nietypowa. Powiedziałbym nawet, że zostawia cię z poczuciem stratowania przez los. Jest naprawdę dziwnie, ale to sprawia, że grasz dalej, aż do samego końca. Przyznam, że jest to całkiem fajna i przyjemna pozycja, chociaż naprawdę dziwna. Tak, jej dziwność trzeba zdecydowanie podkreślić. 😉

Donut County bardzo mi się podobało. Do tego stopnia, że przeszedłem cała grę przy pierwszym podejściu. Tutaj chyba mogę napisać o jedynej wadzie, jaką zauważyłem: gra jest niestety krótka. Ale może to i lepiej? Mniejszy uszczerbek na zdrowiu psychicznym.

Zdecydowanie polecam! 😉

Mefisto

#403. Donut County Read More »

Scroll to Top