#065. Przeprowadzkowy armagedon cz.1

Od dłuższego czasu zbieram się, aby w końcu coś napisać. A – uwierzcie mi – jest o czym pisać. Sama przeprowadzka wychodzi mi i mojej połówce nader dobrze, chociaż czasami mamy dosyć. Wiadomo, przeprowadzka boli wprost proporcjonalnie do ilości posiadanych rzeczy. I do ilości schodów, które trzeba pokonać.

Moją personalną bolączką w przeprowadzkach jest przenoszenie internetu. Do tej pory trzymaliśmy się z Virginmedia, ale niestety w mieszkaniu nie ma ich gniazdka. Pomimo iż właściciel zgodził się na montaż, postanowiliśmy dać też szansę BT, ponieważ ich gniazdko jest już w mieszkaniu. Zamówiliśmy w sumie dwie usługi – Virginmedia ma sprawdzić, czy kabel można pociągnąć, a BT po prostu podłączyć nas pod gniazdko.

I zacząć się absurdalny wyścig. Wyścig, w którym dostawcy ścigają się nie o to, aby dostarczyć usługę jak najszybciej, ale o to, jak najdłużej to przeciągnąć.

Virginmedia ma swoje za uszami. W poprzednim mieszkaniu nie mieliśmy również ich gniazdka, ale uparliśmy się, aby je tam zamontować. Zajęło im to tylko miesiąc, bo polecony przez właścicieli “inżynier” pokręcił wszystko, jak się tylko dało. Nie przeszkadzało to Virginmedia zarządać od nas zapłaty za miesiąc, kiedy internetu nie mieliśmy. Mieli odnotowane, że kabla w mieszkaniu nie ma, ale… urządzenie (skrzynka) na zewnątrz działała w tym czasie! Odpuścili, kiedy pełen irytacji zapytałem, czy według nich miałem sobie przez ten miesiąc w wiaderku nosić internet do domu. W życiu chyba tak nie zestresowałem człowieka po drugiej stronie słuchawki, bo najwidoczniej bardzo mocno do niego dotarło, jaką głupotę palnął.

I tym razem zgłosiliśmy chęć przeprowadzenia się z nimi. W sumie zgłosiłem to cztery razy i dopiero za czwartym poszło (czyli jestem prawie dwa tygodnie w plecy). Niestety muszą sprawdzić, czy kabel da się pociągnąć, więc montaż może zająć nawet i do trzech tygodni. Znając ich magiczne zdolności, pewnie trwałoby to i dłużej.

Z drugiej strony mamy BT. Gniazdko jest w mieszkaniu, więc powinno pójść łatwo. Konsultant zapewnia, że w ciągu dziesięciu dni roboczych będziemy mieli internet. Nawet dostaliśmy datę wykonania zlecenia na dziesiątego maja. Gdzie w tym wszystkim haczyk? Pomylili adres.

Udało się wszystko odkręcić, data wykonania wciąż ta sama. Wszystko wydaje się wspaniałe do momentu, aż patrzę do zamówienia, a tam data wykonania siedemnasty maja i do tego niepewna, bo może się przesunąć. Dzwonimy, piszemy, pytamy się o co chodzi, ale nikt nic nie wie, nie chce wiedzieć i im ogólnie bardzo przykro. Kilka dni się piekliśmy, bo życzą sobie za samą aktywację istniejącej linii aż 150 funtów, a lecą sobie w kulki.

W końcu się nieco wyjaśniło: oni upierają się, że w mieszkaniu nie ma gniazdka. Albo jest to sytuacja zupełnie przeciwna niż w Virginmedia, albo mi jakaś narośl internetopodobna wyrosła na ścianie. Albo mam halucynacje z braku internetu…

Biliśmy się z nimi mocno, aż w końcu dostaliśmy dostęp do BT Wifi, czyli ich hotspotów rozsianych po mieście. Właściwie to pakiet, wybrany specjalnie dla mojej połówki do pracy, zawiera tę opcję, niestety dane do logowania, które podali nam na początku ani trochę nie działały.

Teraz czekamy na przybycie inżyniera, który spojrzy swym mądrym okiem i powie: ojej, ale tu jest kabel! No chyba, że Virginmedia jednak się pośpieszy…

Póki co mamy router od BT, który robi za lampkę nocną. Bardzo drogą lampkę nocną…

Ciąg dalszy zdecydowanie nastąpi.

Mefisto

9 thoughts on “#065. Przeprowadzkowy armagedon cz.1”

  1. Rany! Co to się dzieje?? Gdzie nie spojrzę ostatnio, wszędzie ktoś ma jakiś kociokwik… My też znowu pełną parą szukamy mieszkania na parterze. Trzymajcie proszę z Połówką mocno kciuki… Bo na razie nie ma nic w tej cenie, jaką możemy wydać 🙁

    Mam nadzieję, że z internetowych manowców wyjedziecie znowu na prostą niedługo! Na Waszym miejscu dostałbym już rozstroju nerwowego…

    1. Będziemy trzymać oboje! Powodzenia w szukaniu! 🙂
      Myślę, że po wczoraj i dzisiaj to ja już kociokwiku dostałem, bo nie wiem, czy to już siła wyższa, czy po prostu zrządzenie losu, ale takie cuda się naczyniły, że myślę, że gdybym teraz przeszedł się spokojnie po wodzie to nie byłbym wcale zdziwiony.

  2. i dlatego nie cierpię zmieniać operatorów czegokolwiek i pewnie dlatego trzymam się ich, nawet jak nie mam z tego żadnych bonusów… 🙂
    trzymam kciuki 😀

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top