surwiwal

#489. Palworld – Pierwsze wrażenie

Palworld to gra wydana 19 stycznia 2024 przez studio Pocketpair. Tytuł ten oferuje nam możliwość łapania uroczych stworków (Pals) i wykorzystywania ich do każdej możliwej pracy, jaka jest dostępna w grze. Brzmi to dosyć szalenie, ale Palworld jest wystarczająco szalone, aby znaleźć tam wszystko, czego tego rodzaje gier zwyczajnie nie oferują.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, jak bardzo Palworld przypomina Pokemony. Będę jednak z Wami szczery: bardziej ta gra skojarzyła mi się z Ark Survival: Evolved, bo mechanika jednej i drugiej gry jest bardzo podobna, jeśli nie bazowana na tych samych zasadach. Z wyglądu jednak potworki przypominają nasze urocze Pokemony, co powoduje zgrzytanie zębów u Nintendo (tym bardziej, że Palword okazuje się być dużym sukcesem). Nie chcę jednak tutaj rozpisywać się na temat tego, jakie inne gry ten tytuł przypomina, a wolę skupić się na tym, co ona sobą przedstawia.

Nasza rozgrywka zaczyna się od stworzenia świata i postaci. Możemy grać na serwerach online lub też, tak jak ja, schować się na single playerze. Nasza postać budzi się na jednej z plaż Palpagos w otoczeniu Palsów i od razu możemy przejść do rzeczy, czyli zbierać surowce, bić i łapać Palsy, ale tylko jeśli mam palsphere – palsferę. Oczywiście palsfera to kula, do której łapiemy osłabionych Palsów. To akurat jest mocno zgapione od pokemonów, ale nie mnie oceniać!

Tutorial oferuje nam misje, aby oswoić się z mechaniką gry i zacząć budować pierwszą bazę. Tak, możemy budować bazy! Aby założyć takie schronienie, musimy wpier wybudować Palbox, czyli coś, co wygląda jak komputer, w którym trzymane są nasze złapane Palsy. Tam możemy wybrać stworki do towarzyszenia nam w eksploracji wyspy oraz oddelegować niektóre do pracy w bazie (zbieranie surowców, przerabianie surowców, wytwarzanie przedmiotów i narzekanie na ciężkie warunki pracy połączone z okazjonalnym wbieganiem w ognisko i robieniem z siebie żywej pochodni – przynajmniej w przypadku moich Palsów).

Aczkolwiek, aby móc cokolwiek zbudować, potrzebujemy puktów technologii, a te otrzymuje się przy zdobywaniu kolejnego poziomu. A jak wbić kolejny poziom? Trzeba łapać Palsy lub też je zabijać – te dwie czynności dają wystarczająco doświadczenia, aby w miarę szybko brnąć w górę. Dzięki temu możemy budować coraz lepsze budowle, tworzyć coraz lepszy ekwipunek i efektywniej zaganiać naszych “pracowników” do roboty. Nie mówiąc już o możliwość odblokowania siodeł i podróżowa na naszych “kumplach”.

Czy gra mi się podoba? TAK! Chociaż mam jeszcze sporo do zwierdzenia i podejrzewam, że twórcy dorzucą jeszcze trochę atrakcji do Palworld, uwielbiam w nią grać, zwiedzać każdy kąt wyspy i łapać każdego Palsa, jaki się nawinie. Zdaję sobie sprawę, że pod wieloma względami wciąż jestem na początku gry i jeszcze sporo rzeczy mam do odkrycia. Nie jest to tytuł, w którym podążasz za fabułą, więc nasze możliwości ograniczone są tylko naszą wyboraźnią, a ona zdaje się całkiem nieźle, jak na mój wiek, pracować. Dlatego dalej będę eksplorować świat Palsów, a jeśli uzbiera mi się materiałów lub też twórcy dodadzą jakieś nowe funkcje, na pewno do gry wrócę i zdam Wam sprawozdanie. Póki co jestem zachwycony i mam nadzieję, że ten tytuł będzie dalej się rozwijał i zaskakiwał na każdy możliwy sposób!

Mefisto

#489. Palworld – Pierwsze wrażenie Read More »

#473. Len’s Island

Len’s Island to kolejna gra surwiwalowa na moim koncie, które wciągnęła mnie na wiele dłuższych chwil. Została wydana w listopadzie 2021 przez Flow Studio. Gra jest wciąż rozwijana, dlatego podsumuję moje wrażenia, a innym razem (kiedy gra będzie, miejmy nadzieję, ukończona) zrobię porządną recenzję.

Naszą przygodę zaczynamy od stworzenia naszego Lena. Len to po prostu imię naszego ludka, którym będziemy eksplorować ten dziwny, ale i ciekawy świat. Z naszego domu przepędzają nas Pustki (Voids) – potwory, z którymi będziemy się mierzyć praktycznie co chwilę – dlatego szukamy nowego miejsca dla siebie. I odnajdujemy je! Na jednej z wysep znajduje się pustoszejące miasto i tam postanowiłem zatrzymać się, aby rozpocząć moją przygodę.

Len’s Island polega na zbieraniu, przetwarzaniu i tworzeniu przedmiotów oraz budowli. Generalnie na tym etapie, poza samouczkiem, nie ma żadnych celów, więc sam postanowiłem wymyślić sobie zadania i je spełnić. Moje zadania polegały na eksplorowaniu aspektów, które ten tytuł oferuje na chwilę obecną, czyli: rozbudowę miasta, obok którego się osiedliłem, ulepszanie moich narzędzi (kilof, siekiera, miecz, tarcza, konewka, itd.), aby móc zbierać lepsze surowce i budowa zaawansowanej farmy (czyli takiej, która się sama podlewa i trzeba tylko pilnować sadzenia i zbierania plonów).

Misją poboczną było wędrowanie po okolicznych wyspach, zbieranie potrzebnych surowców i pokonywanie Pustek, aby zdobywać poziomy doświadczenia i odblokowywać umiejętności. Przy okazji pokonałem też dwójkę bossów, dzięki czemu otrzymałem tarczę i młot, ale średnio były dla mnie użyteczne w tamtym momencie (aby pokonać tych bossów i tak musiałem się nastarać, zrobić lepszą broń i uzbierać punkty talentu na odpowiednie umiejętności, aby przeżyć wystarczająco długo, więc bardziej traktowałem je jako trofea).

Wszystkie moje zadania wypełniłem, co dało mi sporo radości, bo gra oferuje całkiem niezły poziom trudności, jeśli chodzi o wykonanie dla siebie porządnych narzędzi. Farmę udało mi się wykonać, zbudować zbiornik na wodę, pompę wodną i wiatrak, aby tą pompę zasilał, dzięki czemu miałem zawsze jakieś plony: owoców, warzyw lub kwiatów. Te pozwalały mi odnawiać życie w trakcie moich potyczek z Pustkami, ale także mogłem je sprzedawać w mieście. Za zarobione pieniądze mogłem ulepszać swój plecak, aby móc nosić coraz więcej i więcej rzeczy. Ulepszenia plecaka pozwalały mi ulepszać miasta, bowiem każde ulepszenie potrzebowało coraz więcej “składników” (drewna, kamienia, itd.) znacznie wykraczających poza pojemność mojego plecaka. Rozbudowa miasta sprowadzała do niego nowych kupców i możliwość handlu różnymi rzeczami, co przekładało się na szybsze zbieranie pieniędzy i możliwość poszerzenia pojemności plecaka.

Do ulepszenia narzędzi potrzebne były różnorakie metale dostępne na różnych wyspach. Generalnie są cztery rodzaje wysp: nasza domowa wyspa, kwiatowa wyspa, leśna wyspa i pustynna wyspa. Domowa i kwiatowa wyspa nie stanowiła dla nas żadnego zagrożenia – tam nie spotkałem Pustek (chyba, że w jaskiniach). Na leśnej potrafiły biegać krabo/pająko-podobne cosie i nas atakować. Tam też można było znaleźć niekiedy metale potrzebne do ulepszenia narzędzi (najczęściej w jaskiniach/podziemnych miastach). Na pustynnej wyspach znajduje się sporo surowców, ale też i Pustki są coraz silniejsze, dlatego te wyspy dobrze odwiedzać trochę później, kiedy się uda już chociaż miecz ulepszyć na tyle, aby sprawnie walczyć z potworkami.

Podróż między wyspami usprawnia nam tratwa, a w późniejszym czasie statek (jeśli zdobędziemy wystarczający poziom, aby go odblokować). Nie popełniajce tego błędu co ja: upewnijcie się, że macie jakiś środek transportu zanim zaczniecie płynąć wpław przez pół mapy. To jest naprawdę głupi pomysł i straszna strata czasu. Warto jednak zaznaczyć, że ten świat jest póki co dosyć ograniczony, bo jeśli popłyniemy za daleko to “bogowie” rzucają nas gdzieś w inne miejsce na mapie. Na razie mamy się trzymać okolicy domowej wyspy i tyle – może twórcy z czasem pozwolą nam na dalsze wycieczki.

Na chwilę obecną nie udało mi się wycisnąć z gry nic więcej. Ulepszyłem miasto i plecak do maksymum, tak samo ulepszyłem swoje narzędzia. Poza dalszym zbieraniem i przetwarzaniem surowców, nie mam za bardzo co robić, więc czekam na kolejną aktualizację, która być może coś dorzuci albo doda chociaż jakieś zadania, aby mieć co porobić. Gra jest całkiem ciekawa, ale jako że wciąż nad nią pracują to szybko można dotrzeć do jej “końca”. Liczę, że twórcy nie zawiodą i rozwiną ten tytuł jeszcze trochę, dodadzą może jakąś fabułę albo misje i będę znów mógł pobiegać boso po tym ciekawym świecie. Bardzo bym chciał, bo gra mi się spodobała, chociaż z początku wydawała się dosyć niepozorna.

Polecam Len’s Island, jednakże zaznaczam, że gra jeszcze nie jest ukończona i wciąż wiele może się zmienić.

Mefisto

#473. Len’s Island Read More »

#471. Valheim – pierwsze wrażenie

Valheim to gra surwiwalowa dla jednego lub aż do dziesięciu graczy. Została ona wydana w lutym 2021, jednakże miałem okazję pograć w betę jeszcze w 2018 i zmierzyć się z tym tytułem poraz pierwszy. Opiera się ona na nordyjskiej mitologii, dzięki czemu mamy możliwość poczuć się jak prawdziwy wiking, chociaż ze mnie słaby wiking w takim razie, bo zamiast podbijać i grabić to biłem się z górką, aby farmę zrobić… Jednakże nie wyprzedzajmy faktów!

Nasza przygoda zaczyna się od stworzenia postaci, a potem od stworzenia świata (tudzież dołączeniu do tego, który stworzył któryś z naszych znajomych). Następnie możemy przeczytać krótkie wprowadzenie, które przybliża nam naszą historię, a dokładniej to, jak znaleźliśmy się na tym świecie. Szczerze mówiąc Odin wysyła Walkirie, aby zebrały najlepszych wojowników Midgardu i zaniosły nas na dziesiąty świat, aby walczyć z wrogami Wszechojca. Czyli jakby nie patrząc zostaliśmy porwani i musimy uczestniczyć w nienaszym konflikcie.

Następnie spotykamy Hugina, który będzie pojawiał się od czasu do czasu, aby prowadzić nas poprzez grę, czyli przypominać nam, że aby dostać się do Valhalli, musimy pokonać wrogów Odyna i nasze starania muszą iść w tym kierunku. Oczywiście Hugin musiał mnie wkurzać, bo wyskakiwał mi w najgorszych miejscach, przez co potrafił mnie nawet zablokować.

Najpierw postanowiłem zbudować sobie lokum, aby mieć, gdzie mieszkać. Niestety do tego potrzebne są surowce, a do sprawnego zbierania surowców. Dlatego zamiast robić po swojemu, zrobiłem to, co zasugerował Hugin, czyli stół rzemieślniczy. Dzięki niemu mogłem stworzyć proste bronie i narzędzia, aby wyruszyć w świat. Ledwie ściałęm kilka pierwszych drzew i dostałem od nich w dziub. Świat dziesiąty jest okrutny i trzeba się z tym pogodzić. Na ścinanie drzew chodziłem z bronią, ale przynajmniej to drzewa ginęły, a nie ja.

W końcu miałem wystarczająco materiałów, aby zbudować sobie chatynkę, więc wziąłem się za to. Może i wydaje się to banalnie proste oraz szybkie do wykonania, mi jakoś szybko to nie szło. Jednakże jak wspomniałem: ze mnie wiking raczej jest marny (a niekiedy nawet i martwy). Po zbudowaniu domku i postawieniu podstawowych rzeczy takich jak łóżko i skrzynie (oraz przypadkowym zablokowaniu się dzięki Huginowi przez co musiałem przearanżować ustawienie mebli), wziąłem się za robienie farmy. I generalnie w tym miejscu skończyłem, bo równanie terenu zajęło mi sporo czasu, a przy okazji latałem po drewno i biłem się z wkurzonymi drzewami.

Dlatego też ta recenzja nie jest jeszcze skończona, bo doświadczyłem minimalny element gry, a moim zamiarem jest pokonać ją całą (albo jak najwięcej, jeśli okaże się, że aż tak kiepskim wikingiem jestem). Gra mi się bardzo podoba, bo poza zwykłym zbieraniem surowców, musimy zbroić się przed przypadkowymi atakami środowiska. Nie dotarłem za daleko ani z fabułą, ani z rozwojem postaci, ale jednak zauważyłem, ile w tym tytule można osiągnąć. Dlatego kontynuacja nastąpi (mam nadzieję) wkrótce. 🙂

Mefisto

 

 

#471. Valheim – pierwsze wrażenie Read More »

Scroll to Top